Lepsza połowa. O genetycznej wyższości kobiet - Sharon Moalem - ebook

Lepsza połowa. O genetycznej wyższości kobiet ebook

Sharon Moalem

3,9

Opis

Kobiety przewyższają mężczyzn pod każdym względem. Nie wierzysz? Oto kilka faktów: kobiety żyją dłużej od mężczyzn, mają silniejszy układ odpornościowy, lepiej radzą sobie z nowotworami, postrzegają świat w szerszej palecie barw... Mało? To wcale nie wszystko! Sharon Moalem, autor książki "Lepsza połowa" prezentuje bardzo długą listę argumentów, dowodzących, że kobiety są po prostu lepsze od mężczyzn. Co więcej, wyjaśnia, dlaczego tak jest!

Jeżeli chcesz się dowiedzieć, dlaczego kobiety są lepszą częścią ludzkości, ta książka przedstawi ci całą wiedzę na ten temat i pozwoli ci zrozumieć przyczyny tego stanu rzeczy.

Czy wiesz, że:

- Od 5% do 15% kobiet widzi sto milionów odcieni kolorów, zamiast - jak to jest zazwyczaj - miliona odcieni. Żaden mężczyzna nie jest do tego zdolny.

- Podczas gdy żeński chromosom X to 1000 genów, męski Y - jedynie siedemdziesiąt, a do tego, jeden z nich odpowiada za to, że mężczyznom rosną włosy w uszach.

- Statystycznie na 100 dziewczynek rodzi się 105 chłopców. Kiedyś uważano to za oznakę naturalnej przewagi mężczyzn. Dziś uważa się, że dziewczynek rodzi się mniej, ponieważ są genetycznie bardziej złożone.

- Na świecie rozważa się obecnie procedury, dzięki którym podczas szczepień mężczyźni otrzymywaliby większe dawki niż kobiety, co równoważyłoby naturalną przewagę kobiecego systemu immunologicznego.

- Większość dawców nerek to kobiety, podczas gdy większość biorców - mężczyźni.

- Czterdziestolatkowie tworzą grupę o tej samej liczebności kobiet i mężczyzn, stulatki to w 80% kobiety, wśród stu studziesięciolatków znajdziemy zaledwie pięciu mężczyzn.

Sharon Moalem jest doktorem nauk medycznych, lekarzem i badaczem nagradzanym za działalność naukową. Jego książki znalazły się na listach bestsellerów "New York Timesa". Jest również światowej sławy ekspertem w dziedzinie genetyki i rzadkich schorzeń genetycznych, jego badania kliniczne doprowadziły do odkrycia i opisania dwóch rzadkich chorób. Doktor Moalem pełnił funkcję zastępcy redaktora naczelnego pisma "Journal of Alzheimer Disease", jest także współzałożycielem dwóch firm biotechnologicznych. Przyznano mu dwadzieścia pięć patentów dotyczących wynalazków w dziedzinie biotechnologii i medycyny. Działalność naukowa doprowadziła go do okrycia antybiotyku nowej generacji, zwalczającego bakterie wielolekooporne (tzw. superbakterie). Jego prace łączą ewolucję, genetykę, biologię i medycynę. Jest autorem bestsellerów: "Survival of the Sickest", "How Sex Works", "The DNA Restart" oraz "Inheritance: How Our Genes Change Our Lives - and Our Lives Change Our Genes".

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 272

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (45 ocen)
16
14
11
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Juliette01

Nie oderwiesz się od lektury

doskonały szczegółowy z wciągającymi historiami opisy , polecam miłośnikom medycyny
00

Popularność




 

 

THE BETTER HALF

On the Genetic Superiority of Women

 

Copyright © 2020 by Sharon Moalem.

All rights reserved

Published by arrangement with Farrar,

Straus and Giroux, New York.

 

Projekt okładki

Luiza Kosmólska

 

Ilustracja na okładce

© Ondrej Supitar/stocksnap.io; VR_Studio/iStockphoto.com

 

Redaktor prowadzący

Adrian Markowski

 

Konsultacja naukowa

Katarzyna Tońska

 

Redakcja

Aneta Kanabrodzka

 

Korekta

Grażyna Nawrocka

 

ISBN 978-83-8234-518-6

 

Warszawa 2020

 

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

 

Mojej lepszej połowie

 

Przedsięwziąłem ze śmiałością wielką, acz nie bez wstydu, podjęcie tematu wcześniej ignorowanego, choć w żaden sposób nieodległego od prawdy, a mianowicie szlachetności i wyższości płci niewieściej.

HEINRICH CORNELIUS AGRIPPA,

Antwerpia, 16 kwietnia 1529 roku1

1Agrippa, Heinrich C. (2007). Declamation on the Nobility and Preeminence of the Female Sex. Wydany i przetłumaczony przez Alberta Rabila. Chicago: University of Chicago Press. [wyd. polskie: O ślachetności a zacności płci niewieściey ksiąszki od Henryka Korneliusza łacińskim ięzykiem napisane teraz na nowo na polski ięzyk wyłożone przez M.W. W Krakowie drukował Maciey Wirzbięta, roku od narodzenia Syna Bożego 1575. W polskim przekładzie brakuje przytoczonego cytatu; tu: w przekładzie tłumaczki].

 

OD AUTORA

 

NIEKTÓRE NAZWISKA, szczegóły i cechy charakterystyczne osób wymienionych w tej książce zastąpiłem innymi, aby nie zdradzać poufnych danych moich pacjentów, kolegów, znajomych, a także przyjaciół i rodziny. Zmieniłem też opis przebiegu niektórych chorób i połączyłem elementy kilku przypadków w celu zapewnienia jeszcze większej anonimowości, jak również dla uzyskania bardziej wyrazistego obrazu. Ta książka została pomyślana jako zbiór referencji, nie zaś jako poradnik medyczny, i nie można na jej podstawie stawiać diagnoz ani decydować się na terapię – tę może zaordynować tylko lekarz. Czytelników podejrzewających u siebie problemy natury medycznej zachęcam do poszukania kompetentnej pomocy.

WPROWADZENIE

OTO KILKA PODSTAWOWYCH FAKTÓW: kobiety żyją dłużej niż mężczyźni2, mają silniejszy układ odpornościowy3, rzadziej występują u nich różnego rodzaju niepełnosprawności4, postrzegają świat w szerszej palecie barw5 i lepiej radzą sobie z nowotworami. Przewyższają mężczyzn pod każdym względem. Pytanie brzmi: dlaczego?

Zastanawiałem się nad tym pewnej letniej nocy, gdy na skutek poważnego wypadku samochodowego znalazłem się w karetce pędzącej do szpitala. Leżałem na noszach, podpięty do monitorów, i zorientowałem się, że myślę o dwóch przypadkach, które pozostawiły po sobie niezatarte wspomnienie. Z pierwszym miałem do czynienia na oddziale intensywnej terapii noworodka, gdzie zajmowałem się wcześniakami, drugi – dziesięć lat wcześniej, gdy skupiony na neurogenetyce, pracowałem z seniorami w ostatnich latach ich życia. Wydawało mi się, że te dwie sprawy coś ze sobą wiąże, nie potrafiłem jednak zrozumieć co.

I właśnie wtedy, pośród intensywnych działań na tyłach karetki, wreszcie to pojąłem.

Wszyscy przeżywamy czasem chwile, które podkopują podwaliny naszych przekonań. Te dwa przypadki, o których myślałem tamtej letniej nocy, to olśnienie, którego doświadczyłem, uświadomiły mi pewną prawdę, którą chcę zaprezentować w tej książce. Moja teza brzmi: kobiety mają genetyczną przewagę nad mężczyznami.

Gdy zacząłem badania jako neurogenetyk (specjalista w zakresie mechanizmów genetycznych schorzeń neuro­degeneracyjnych), jednym z zaskakujących wyzwań, z jakimi przyszło mi się zmierzyć, była rekrutacja wymaganej liczby zdrowych seniorów do udziału w badaniach. Mimo rzetelnie przygotowanych zagadnień badawczych i niezbędnego wsparcia finansowego często napotykałem utrudnienia i byłem zmuszony wszystko przekładać, ponieważ nie mogłem znaleźć zdrowych ochotników odpowiedniej płci i w odpowiednim wieku. Proces rekrutacyjny mógłby trwać lata, gdyby nie było przy mnie Sarah.

Sarah skończyła już osiemdziesiąt lat i ma dwa tytanowe biodra, ale ze swoim balkonikiem jest nie do zatrzymania. W jej tygodniowym grafiku mieści się: malowanie akwarelami, pływanie, zajęcia kardio oraz regularne wieczorki taneczne. Jakby tego było mało, Sarah często bywa w centrach dla seniorów w całym mieście i w ramach wolontariatu odwiedza w szpitalach starsze osoby, które nie mają rodziny ani przyjaciół. I tak się składa, że jest też moją babcią.

Moja rodzina, zatroskana, czy aby Sarah nie bierze na siebie za dużo, często mnie pyta, czy nie mógłbym z nią porozmawiać, żeby trochę zwolniła. A ja niezmiennie odpowiadam, że Sarah tak dobrze się miewa właśnie dzięki aktywności i zadowoleniu, jakie czerpie z działania. Poza tym, gdyby przestała udzielać się towarzysko, wkrótce straciłbym dostęp do seniorów, których potrzebowałem do badań.

Prawie dwadzieścia lat temu w pierwszej rekrutacji pomogła mi babcia, sypała radami jak z rękawa:

– Nigdy nie znajdziesz żadnych ochotników, jak będziesz chodził w tym strasznym białym fartuchu i z plakietką – oznajmiła. – Na twoim miejscu zdjęłabym go i poleciła to samo pielęgniarce. Żadnych fartuchów – to nas przeraża! Przypominają mi o operacjach, a nie chcę o niczym takim myśleć. Bez fartucha wyglądasz jak zwykły człowiek. Przecież prosisz ludzi, żeby dali coś z siebie, a to naprawdę dużo. Zobaczysz, ile osób będzie chciało ci pomóc.

Posłuchałem i zdjąłem fartuch. Zadziałało! W cywilnym stroju zrobiłem prezentację dla potencjalnych ochotników i w efekcie mieliśmy więcej chętnych, niż potrzebowaliśmy. Był tylko jeden szkopuł. Nawet jeśli wszyscy obecni godzili się wziąć udział w badaniu, to i tak zawsze drastycznie brakowało nam przedstawicieli konkretnej grupy demograficznej, a mianowicie mężczyzn.

Kobiety żyją przeciętnie od czterech do siedmiu lat dłużej niż ich rówieśnicy płci męskiej6. Ta rozbieżność staje się najbardziej uderzająca u schyłku życia: wśród seniorów powyżej osiemdziesięciu pięciu lat kobiet jest dwukrotnie więcej niż mężczyzn! Jeśli chodzi o stulatków, ta przewaga staje się jeszcze bardziej widoczna: na sto osób, które dożyły setnych urodzin, osiemdziesiąt to kobiety, a jedynie dwadzieścia – mężczyźni7.

PRZENIEŚMY SIĘ NA CHWILĘ DZIESIĘĆ LAT PÓŹNIEJ, do pewnego jesiennego popołudnia, gdy liście na drzewach dopiero zaczynały zmieniać kolor. Dostałem wezwanie na szpitalny OITN (oddział intensywnej terapii noworodka) i Rebecca, pielęgniarka, która mnie tam ściągnęła, od razu, jeszcze gdy myłem ręce, wprowadziła mnie w sytuację dwójki wcześniaków urodzonych kilka dni temu. Bliźnięta dwujajowe, Jordan i Emily, przyszły na świat w dwudziestym piątym tygodniu życia, czyli ponad trzy miesiące przed terminem. Włożyłem świeży fartuch, niebieskie rękawiczki nitrylowe i maseczkę; ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowały te maluchy, było to, co mogłem nieumyślnie przywlec ze szpitalnego atrium, gdzie siedziałem kilka minut wcześniej.

Rebecca pracowała w szpitalu od ponad trzydziestu lat, ale pomimo ciężkiej pracy i licznych nadgodzin nie wyglądała na swoje sześćdziesiąt kilka lat. Należała do tych osób, które potrafią mówić i zachowywać się tak, że rozmówca czuje się pokrzepiony, nawet jeśli sytuacja jest bardzo poważna. Większość personelu, nie wyłączając lekarzy, często zwracała się do niej w kwestiach zmiany planu opieki medycznej dla najmłodszych pacjentów. Rebecca, starsza pielęgniarka poziomu 4 OITN, była istną zaklinaczką wcześniaków, a to, co powiedziała mi tamtego wieczoru, wpłynęło nie tylko na tok moich badań, lecz także na moje życie.

Niewiele osób ma świadomość, z czym mierzą się nowo narodzone wcześniaki. Maleńkie i kruche, każdego dnia walczą o życie, same w swoich przezroczystych domkach. Inkubatory zastępują im macicę do chwili, kiedy dzieci się wzmocnią i urosną na tyle, by ich dłużej nie potrzebować.

Poziom 4 OITN gości zwykle najmłodsze i najbardziej zagrożone wcześniaki. Niektóre używane tu inkubatory są wyposażone w system filtracji powietrza obniżający ryzyko infekcji i chroniący dzieci przed światem zewnętrznym. Zapewniają również właściwą wilgotność, zdarza się bowiem, że maluchy rodzą się, nim skóra zdąży się w pełni ukształtować, a wtedy nie stanowi jeszcze odpowiedniej bariery, by uniknąć odwodnienia.

Dzieci zamieszkujące pleksiglasowe przestrzenie wymagają ogromnej ilości technologii i kapitału ludzkiego. Pielęgniarki, lekarze i rodzina wspólnie dokładają starań w nieustającej walce o utrzymanie dzieci przy życiu, pomagają im rosnąć i się rozwijać.

Odgłosy urządzeń na oddziale to coś, do czego trudno przywyknąć. Wentylatory szumią, monitory buczą, głośny dźwięk alarmu potrafi zaskoczyć nawet najbardziej zahartowany personel. Jak wykazały badania, światło i dźwięki8 współczesnego sprzętu medycznego mają negatywny wpływ na zdrowie wcześniaków (obecnie lekarze pracują nad poprawą tego stanu rzeczy).

Jako student medycyny, a potem jako lekarz, wszedłem w świat OITN bardzo gwałtownie, a moje doświadczenia oscylowały między uniesieniem i przerażeniem, nierzadko następującymi tuż po sobie albo przeżywanymi jednocześnie.

Najwięcej jest jednak oczekiwania. Przy całym postępie, jaki dokonał się w medycynie przez te wszystkie lata, czas nadal jest tym, czego te maleńkie istoty najbardziej potrzebują. Dzieci są w stałym odwróconym wyścigu z czasem: ich biologia potrzebuje go, by dojrzeć. Znalazły się na OITN z różnych powodów, przeważnie dlatego, że przedwczesny poród wiązał się z zagrożeniem dla ich mózgu czy płuc, potrzebujących na rozwój więcej czasu niż pozostałe narządy.

Często największym wyzwaniem dla najmłodszych wcześniaków9, czynnikiem determinującym ich szanse na przeżycie, jest stopień rozwoju płuc. Ich płuca muszą pozyskiwać tlen i wydalać dwutlenek węgla na długo przed tym, nim staną się do tego w pełni zdolne. Nadal nie mamy pewności, czemu niektóre dzieci rodzą się przedwcześnie, ale szczęśliwie udało nam się już wypracować ulepszone metody interwencji10, dające im większe szanse.

Regulacja temperatury ciała i ochrona przed trylionem mikrobów, które tylko czekają, by dopaść łatwego celu, może okazać się zbyt dużym wysiłkiem dla niektórych wcześniaków. To niemal cud, że tym malcom, wyrwanym z bezpiecznego środowiska macicy, nim staną się gotowe do zmierzenia się ze światem zewnętrznym, udaje się przeżyć całe miesiące do oficjalnego terminu porodu. A jednak. Wiele czynników może mieć wpływ na śmierć lub przeżycie wcześniaka, od wieku ciąży podczas narodzin po nieprzewidziane wypadki w trakcie porodu. Co najbardziej zaskakujące, potencjalny sukces w radzeniu sobie z przeciwnościami zależy od jednej prostej rzeczy, którą miałem dopiero odkryć.

Gdy zbadałem już Jordana i Emily, Rebecca zaprowadziła mnie długim korytarzem do cichego pokoju, gdzie mogłem porozmawiać z rodzicami dzieci. W szpitalach często brakuje miejsca, gdzie można by spokojnie porozmawiać, szczęśliwie w naszym mieliśmy takie do dyspozycji.

Usiadłem z Sandrą i Thomasem, by omówić plan opieki nad bliźniakami, a oni opowiedzieli mi o swojej drodze do rodzicielstwa. Po wielu nieudanych próbach, licznych seriach zastrzyków hormonalnych, a nawet zapłodnieniu in vitro, właściwie stracili już nadzieję na potomstwo. I wtedy im się udało. Byli w siódmym niebie, gdy okazało się, że Sandra jest w ciąży. Z początku zachowywali powściągliwość, ponieważ świetnie wiedzieli, że szczęście może się znienacka odwrócić, ale po upływie dni i tygodni stopniowo pozwalali sobie uwierzyć, że ta ciąża przyniesie im to, czego pragnęli najbardziej. Gdy badanie USG wykazało, że będą mieli nie jedno, lecz dwoje dzieci, wydawało się, że ich marzenie o założeniu rodziny wreszcie się spełni.

I właśnie wtedy, gdy pozwolili sobie odetchnąć z ulgą, pojawił się nowy problem. Od wyobrażeń, jak to będzie, gdy ich ciche mieszkanie w Brooklynie wypełni dwójka dzieci, przeszli prosto do modlenia się, by ich bliźnięta przeżyły.

Rebecca wezwała mnie na oddział, bo nie podobał jej się stan Jordana. Lata doświadczenia nauczyły ją jednego: jej intuicja rzadko zawodziła. Zajmowałem się bliźniętami od czasu ich przyjścia na świat, obserwowałem, jak szybko się zmieniają, i cieszyłem się z ich rozwoju. Nagła wiadomość od pielęgniarki mocno mnie zaniepokoiła. Co prawda po dwóch tygodniach na OITN Emily i Jordan oddychali już samodzielnie, ale wiedziałem, że nie wyszli jeszcze ze strefy zagrożenia.

Podszedłem do inkubatora chłopca, usiłując nie zaplątać się w przewody urządzeń wspomagających; dołączyła do mnie Rebecca, która przeszła już tę samą procedurę co ja – mycie rąk, zmianę fartucha, nałożenie rękawiczek i maseczki. Oboje wiedzieliśmy, jak niestabilny może być stan naszych młodych pacjentów. Rebecca ostrzegła mnie, żebym w przypadku Jordana przygotował się na najgorsze. Jak się okazało, miała niestety rację: dwanaście godzin później chłopiec zmarł.

Spotkałem Rebeccę kilka lat później, tym razem w szpitalnej kawiarni. Pracowałem już wtedy gdzie indziej i przyjechałem do szpitala na wykład, a ona, po wielu latach oddanej służby, z końcem miesiąca szykowała się do przejścia na emeryturę – cieszyła ją perspektywa spędzania więcej czasu z siedmiorgiem wnucząt i dwójką prawnuków. W trakcie naszej rozmowy napomknąłem, że tamta sytuacja nadal pozostaje świeża w mojej pamięci.

– Tak, to nie mija – przyznała, upijając łyk kawy. – Nadal pamiętam buzie wszystkich dzieciaków.

– Jest coś, o co zawsze chciałem cię spytać… Tamtej nocy na oddziale, skąd wiedziałaś o Jordanie? Czemu uznałaś, że raczej mu się nie uda?

– Nie jestem pewna… Chyba po tylu latach pracy to coś w rodzaju intuicji. Często to tylko subiektywne wrażenie, wyniki badań go nie potwierdzają. Może po prostu przeczucie? Ale jedno jest pewne: na oddziale dla wcześ­niaków niemal zawsze trudniej jest przeżyć chłopcom niż dziewczynkom. I chyba nie tylko tam… Mój mąż zmarł dwanaście lat temu, dwie moje znajome też są już wdowami.

Siedziałem w milczeniu, rozmyślając nad jej słowami. Myślałem o mojej babci i braku mężczyzn wśród jej równolatków i poczułem, jakby wszystkie moje badania, całe doświadczenie kliniczne, skoncentrowały się w tym punkcie, wyłaniając z mgły studiów jedno precyzyjne pytanie.

– Zawsze słyszałem, że to mężczyźni są silną płcią, ale stoi to w sprzeczności z tym, co miałem okazję obserwować w czasie studiów genetycznych i pracy klinicznej. Czemu właściwie mężczyźni okazują się słabsi? – zapytałem.

– Myślę, że niewłaściwie formułuje pan pytanie – odparła z namysłem, mieszając resztki kawy w kubku. – Zamiast zastanawiać się, czemu mężczyźni są słabsi, może należałoby spytać: co sprawia, że kobiety są silniejsze?

ODPOWIEDŹ NA PYTANIE REBEKKI miała przyjść sześć lat później. To był piękny letni dzień, idealny, by wybrać się na plażę. Po długiej, uciążliwej zimie i deszczowej wiośnie wreszcie mogliśmy cieszyć się słońcem. Obiecałem mojej żonie Emmie, że pobędziemy razem tylko we dwoje; tego dnia nie musiałem być pod telefonem i wyłączyłem komórkę. Ostatnie, co pamiętam, to że wziąłem Emmę za rękę, gdy jechaliśmy na zachód niemal pustą drogą, śpiewając Dance Me to the End of Love Leonarda Cohena, piosenkę, przy której pierwszy raz tańczyliśmy razem.

Świadkowie opowiadali później, że kierowca, który nie zatrzymał się na czerwonym świetle, wjechał w nas z prędkością ponad siedemdziesięciu kilometrów na godzinę. Dachowaliśmy dwukrotnie, wgniotło nam dach, nie uruchomiła się żadna poduszka. Na widok uszkodzeń samochodu pierwsi ratownicy myśleli, że doznaliśmy bardzo poważnych obrażeń.

Oboje byliśmy poobijani i zakrwawieni, obsypani drobinkami rozbitej szyby. Biorąc jednak pod uwagę, co przeżyliśmy, nasze obrażenia były raczej nieznaczne i dość podobne, choć Emma ucierpiała nieco bardziej. I wiecie, o czym myślałem, gdy leżałem przypięty do deski ortopedycznej na tyłach karetki mknącej w stronę szpitala? O tym, jak bardzo jestem wdzięczny losowi, że Emma jest kobietą i ma dwa chromosomy X.

Myślałem o słowach Rebekki, że powinienem zadać sobie pytanie: czemu kobiety są silniejsze zarówno u zarania, jak i u schyłku życia. Jako lekarz i naukowiec miałem pełną świadomość11, że nawet gdyby obrażenia mojej żony były takie same jak moje, to ona miałaby większe szanse na szybsze wyzdrowienie. Jej rany goiłyby się prędzej, a ryzyko ewentualnych powikłań byłoby mniejsze – dzięki wyższości jej układu odpornościowego. Mówiąc krótko, jej rokowania prawie na pewno byłyby lepsze niż moje.

A wszystko dzięki temu, że jej organizm miał do dyspozycji dwa chromosomy X12, a mój tylko jeden. Najbardziej fundamentalna różnica pomiędzy płciami jest taka, że komórki wszystkich genetycznych kobiet mają dwa chromosomy X, a genetyczni mężczyźni jeden X i jeden Y13. Gdy przychodzi do radzenia sobie z urazami, osobniki płci żeńskiej mogą wybierać geny w lepszej kondycji, a męskiej – nie mają takiej możliwości.

Dwa chromosomy płci otrzymaliśmy od biologicznych rodziców, zanim jeszcze się urodziliśmy, tak więc moja żona zyskała genetyczną przewagę na długo przed tym, jak ją poznałem – już wtedy, gdy miała dwadzieścia tygodni i mieszkała w macicy, jej szanse na długie życie były większe. I tak już pozostanie, nawet przy uwzględnieniu stylu życia i behawioralnych czynników ryzyka, jak choroby zawodowe czy samobójstwo. Od samego początku prawdopodobieństwo, że będzie żyła dłużej niż ja, jest większe, bez względu na to, co przyniesie nam życie.

W grę wchodzi jednak nie tylko długowieczność. Ryzyko wystąpienia nowotworu jest niższe w jej przypadku niż w moim, a nawet gdyby zachorowała, miałaby większe szanse na wyzdrowienie – jak wykazują badania, kobiety lepiej od mężczyzn reagują na terapię. Oczywiście większa liczba kobiet zapada na raka piersi, ale w ogólnym rozrachunku to więcej mężczyzn umiera rocznie na nowotwór złośliwy.

Ceną za posiadanie bardziej agresywnego układu odpornościowego, skutecznie zwalczającego drobnoustroje i komórki nowotworowe, jest immunologiczna autoagresja. Zachodzi spore prawdopodobieństwo, że układ odpornościowy kobiet zaatakuje sam siebie14, co wyraża się w takich schorzeniach jak toczeń czy stwardnienie rozsiane. A więc moim jedynym zdrowotnym atutem jako mężczyzny jest mniejsze ryzyko rozwoju chorób auto­immunologicznych.

Tamtej nocy, gdy karetka wiozła nas do szpitala, miałem świadomość, że komórki mojej żony już zaczęły się dzielić i uruchomiły proces selekcji komórkowej, żeby poradzić sobie z zarazkami, które przeniknęły do jej organizmu w czasie wypadku. Już korzystały ze swojej zbiorowej genetycznej mądrości, aby zająć się regeneracją tkanek, i szykowały się do potężnego, elastycznego procesu selekcji w całym ciele, nieważne, czy chodziło o leukocyty, stanowiące część układu odpornościowego, czy o tworzące skórę komórki nabłonkowe. Moje ciało, zbudowane z komórek genetycznie identycznych, nie miało takich możliwości.

Chociaż każda kobieta ma dwa chromosomy X w każdej swojej komórce, to każda z tych komórek może użyć tylko jednego z nich. Komórki mojej żony mogą wykorzystać chromosom X odziedziczony po ojcu albo ten, który przekazała jej matka. Moje komórki nie znajdują się w tak luksusowym położeniu – każda z nich używa jedynie chromosomu X odziedziczonego po matce, a chromosom Y może się co najwyżej bezradnie temu przyglądać.

Zdolność korzystania z obu chromosomów X jest jedną z najważniejszych przyczyn genetycznej przewagi mojej żony. Gdy pokój w szpitalu zapełnił się balonami z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia, komórki w jej ciele używały różnych chromosomów X do dalszego pospiesznego podziału. Zawsze używały tego, który efektywniej wykonywał potrzebną pracę15.

Zanim jeszcze na miejsce wypadku przyjechali ratownicy, większość białych krwinek mojej żony już się dzieliła, przedkładając jeden chromosom X nad drugi. Żeby sprostać postawionemu zadaniu, czyli wyleczeniu, to komórkowe współzawodnictwo w wykorzystaniu lepszego X odbywało się w całym jej ciele. Gdybyście w tym czasie zajrzeli w głąb mojej krwi, spodziewając się równie ożywionej aktywności, moglibyście się srodze rozczarować.

Mając do dyspozycji dwa chromosomy X, kobiety stają się bardziej genetycznie zróżnicowane. I właśnie ta zdolność podpierania się różnorodnym dziedzictwem genetycznym powoduje, że kobiety zawsze będą górą. Czy mówimy o nowo narodzonej dziewczynce na OITN, czy o kobiecej zdolności do zwalczania infekcji albo genetycznie mniejszym ryzyku niepełnosprawności intelektualnej sprzężonej z chromosomem X, wszystko sprowadza się do prostego faktu: kobiety dysponują genetyczną elastycznością niedostępną mężczyznom.

I choć należymy do jednego gatunku i więcej nas łączy, niż dzieli, to kobiety są genetycznie lepiej wyposażone. Cała nasza egzystencja bazowała na tym przez miliony lat: kobiety, jako płeć genetycznie silniejsza, były w stanie przeżyć na tyle długo, by zapewnić opiekę swoim potomkom, co z kolei oznaczało przetrwanie nas wszystkich.

Moje badania genetyczne, odkrycia kliniczne i doświadczenia życiowe, a także przełomowe prace kolegów i nowatorskie wnioski naukowców podważających doktryny swoich czasów – wszystko to zaowocowało niepodważalną wiedzą: kobiety są płcią silniejszą.

W Lepszej połowie zajmę się kluczowymi wyzwaniami, z jakimi człowiek mierzy się przez całe życie, i pokażę, jak kobiety sobie z nimi radzą, a przy okazji zostawiają mężczyzn daleko w tyle pod względem długowieczności, odporności, wydolności i intelektu. Pokażę również, jak medycyna i praktycznie wszystkie inne dziedziny wiedzy lekceważą ten fakt.

Jeszcze na uczelni medycznej wielokrotnie słyszałem, że większość moich pacjentek przyjmujących zaordynowane lekarstwa będzie zgłaszać miriady efektów ubocznych. Mówiono mi również, że powód tego stanu rzeczy jest czysto behawioralny: kobiety chętniej opowiadają o swoich dolegliwościach i częściej niż mężczyźni odwiedzają lekarzy.

Gdyby tak było w istocie, to czy tak wiele kobiet doświadczałoby poważnych skutków ubocznych wymagających interwencji medycznej? Jak wynika z danych U.S. General Accounting Office16, na dziesięć lekarstw wycofanych ze sprzedaży osiem usunięto z powodu zagrożenia, jakie stanowiły dla kobiet. Co więcej, kobietom lekarze przepisują zwykle zbyt duże dawki leków.

Choć w medycynie od dawna wiadomo, że kobiety są bardziej wrażliwe na związki chemiczne takie jak alkohol, nadal przepisujemy lekarstwa tak, jakby między płciami genetycznymi nie było żadnej różnicy. To musi się zmienić. Prawie dwadzieścia lat temu Institute of Medicine z National Academy of Science opublikował raport, z którego wynikało, że „bycie osobą płci męskiej lub żeńskiej stanowi fundamentalną różnicę, którą należy wziąć pod uwagę17”. Zróbmy to zatem.

Poza położnictwem i ginekologią wszystkie wybitne osiągnięcia współczesnej medycyny niemal w całości opierają się na badaniach, którym poddawano mężczyzn, do których wykorzystywano zwierzęta płci męskiej, a także męskie komórki czy tkanki. Przepaść, jaka powstaje na skutek braku samic, żeńskich komórek i tkanek w przedklinicznych testach leków, powoduje, że większość lekarzy musi samodzielnie oszacowywać albo wręcz zgadywać optymalną dawkę leku dla swoich pacjentek.

Ponad dwadzieścia lat temu zajmowałem się przygotowaniami do badań, które pozwoliłyby mi przetestować skuteczność wynalezionego przeze mnie antybiotyku. Pamiętam swoją ówczesną naiwność: spodziewałem się, że w testach podstawowych i klinicznych wezmą udział również osobniki płci żeńskiej. Skontaktowałem się z firmą wyspecjalizowaną w przeprowadzaniu niezależnych eksperymentów, które miały potwierdzić lub odrzucić moje wyniki, i założyłem, że do przeprowadzenia testów na myszach zostanie użyta taka sama liczba samic co samców.

Myliłem się: użyto wyłącznie samców. Jak miałem się później przekonać, nie była to odosobniona praktyka – wszystkie firmy robiły dokładnie to samo. Gdy próbowałem się dowiedzieć, co za tym stoi, uzyskałem odpowiedź, że łatwiej (i taniej) używać wyłącznie samców. Co ciekawe – i co miałem dopiero odkryć – układ odpornościowy samic myszy był dużo silniejszy, a to mogło zmienić wyniki testów preparatu, który miał przecież leczyć infekcje u przedstawicieli obu płci.

Zaiste zbyt długo nie rozumieliśmy fizycznego potencjału kobiet i lekceważyliśmy ich genetyczną siłę. W Lepszej połowie postaram się wykazać, jak nasza percepcja, opieka zdrowotna i kultura badań muszą się zmienić. Zależy od tego nie tylko przyszłość medycyny, ale i nasze przetrwanie jako gatunku.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

OD AUTORA

WPROWADZENIE

Fakty z życia

Odporność: dlaczego kobiety trudniej jest złamać

Pokrzywdzony: męski mózg

Witalność: kobiety żyją dłużej od mężczyzn

Superodporność: zyski i straty przewagi genetycznej

Dobrostan: dlaczego zdrowie kobiet i mężczyzn to nie to samo

Na zakończenie: dlaczego chromosomy płci są ważne

PODZIĘKOWANIA

2Więcej o różnicach pomiędzy płciami w kontekście długowieczności można znaleźć w.: Ostan R., Monti D., Gueresi P., Bussolotto M., Franceschi C., Baggio G., Gender, aging and longevity in humans: An update of an intriguing/neglected scenario paving the way to a gender-specific medicine, „Clinical Science” (Lond) 2016,nr130(19), s. 1711–1725; Zarulli V., Barthold Jones J.A., Oksuzyan A., Lindahl-Jacobsen R., Christensen K., Vaupel J.W., Women live longer than men even during severe famines and epidemics, „Proceedings of the National Academy of ScienceUSA” 2018,nr 115(4), s. 832–840.

3Więcej o różnicach w odpowiedzi immunologicznej pomiędzy płciami można znaleźć w: Giefing-Kröll C., Berger P., Lepperdinger G., Grubeck-Loebenstein B., How sex and age affect immune responses, susceptibility to infections, and response to vaccination, „Aging Cell” 2015, nr14(3), s. 309–321; Spolarics Z., Pena G., Qin Y., Donnelly R.J., Livingston D.H., Inherent X-linked genetic variability and cellular mosaicism unique to females contribute to sex–related differences in the innate immune response, „Frontiers in Immunology”2017, nr8, s. 1455.

4Więcej o obciążeniu niepełnosprawnością intelektualną u mężczyzn można znaleźć w.: Muthusamy B., Selvan L.D.N., Nguyen T.T., Manoj J., Stawiski E.W., Jaiswal B.S., Wang W., Raja R., Ramprasad V.L., Gupta R., Murugan S., Kadandale J.S., Prasad T.S.K., Reddy K., Peterson A., Pandey A., Seshagiri S., Girimaji S.C., Gowda H., Next-generation sequencing reveals novel mutations in X-linked intellectual disability, „OMICS”2017, nr 21(5), s. 295–303; Niranjan T.S., Skinner C., May M., Turner T., Rose R., Stevenson R., Schwartz C.E., Wang T., Affected kindred analysis of human X chromosome exomes to identify novel X-linked Intellectual disability genes, „PLoS One”2015,nr10(2), e0116454.

5Więcej o percepcji kolorów u ludzi znajdziesz w: Mollon J.D., Pokorny J., Knoblauch K., Normal and Defective Colour Vision, Oxford University Press, Oxford 2003; St. Clair K., The Secret Lives of Color, Penguin, New York 2017; Greenwood V., The humans with super human vision, „Discover” czerwiec 2012; Jameson K.A., Highnote S.M., Wasserman L.M., Richer color experience in observers with multiple photopigmentopsin genes, „Psychonomic Bulletin Reviev” 2001, nr8(2), s. 244–261; Jordan G., Deeb S.S., Bosten J.M., Mollon J.D., The dimensionality of color vision in carriers of anomalous trichromacy, „Journal of Vision”2010, nr 10(8), s. 12.

6Jest bardzo dużo publikacji o kobiecej długowieczności. Warto zacząć od następujących artykułów: Marais G.A.B., Gaillard J.M., Vieira C., Plotton I., Sanlaville D., Gueyffier F., Lemaitre J.F., Sex gap in aging and longevity: Can sex chromosomes play a role?, „Biology of Sex Differeneces”2018, nr 9(1), s. 33; Pipoly I., Bokony V., Kirkpatrick M., Donald P.F., Szekely T., Liker A., The genetic sex-determination system predicts adult sex ratios in tetrapods, „Nature”2015, nr 527(7576), s. 91–94; Austad S.N., Fischer K.E., Sex differences in lifespan, „Cell Metabolism”2016, nr 23(6), s. 1022–1033.

7 Zwykliśmy sądzić, że różnica w długości życia przedstawicieli poszczególnych płci wynika z czynników behawioralnych: więcej mężczyzn służy w wojsku lub pracuje w niebezpiecznych zawodach. Teraz wiemy, że za długowieczność kobiet odpowiadają czynniki o charakterze biologicznym.

8Parra J., de Suremain A., Berne Audeoud F., Ego A., Debillon T., Sound levels in a neonatal intensive care unit significantly exceeded recommendations, especially inside incubators, „Acta Paediatrica”2017, nr 106(12), s. 1909–1914; Laubach V., Wilhelm P., Carter K., Shhh… I’m growing: Noise in the NICU, „Nursing Clinics of North America”2014, nr 49(3), s. 329–344; Almadhoob A., Ohlsson A., Sound reduction management in the neonatal intensive care unit for preterm or very low birth weight infants, „Cochrane Database of Systematic Revievs”2015, nr1, CD010333.

9Poczyniliśmy ogromne postępy w dziedzinie opieki nad najmłodszymi pacjentami. Więcej informacji na ten temat w: Benavides A., Metzger A., Tereshchenko A., Conrad A., Bell E.F., Spencer J., Ross-Sheehy S., Georgieff M., Magnotta V., Nopoulos P., Sex-specific alterations in preterm brain, „Pediatric Research”2019, nr 85(1), s. 55–62; Glass H.C., Costarino A.T., Stayer SA, Brett C.M., Cladis F., Davis P.J., Outcomes for extremely premature infants, „Anesthesia & Analgesia”2015, nr 120(6), s. 1337–1351; EXPRESS Group, Fellman V., Hellström-Westas L., Norman M., Westgren M., Källén K., Lagercrantz H., Marsál K., Serenius F., Wennergren M., One-year survival of extremely preterm infants after active perinatal care in Sweden, „JAMA”2009, nr 301(21), s. 2225–2233.

10Macho P., Individualized developmental care in the NICU: A concept analysis, „Advances in Neonatal Care” 2017, nr17(3), s. 162–174; Doede M., Trinkoff A.M., Gurses A.P., Neonatal intensive care unit layout and nurses’ work, „HERD”2018, nr 11(1), s. 101–118; Stoll B.J., Hansen N.I., Bell E.F., Walsh M.C., Carlo W.A., Shankaran S., Laptook A.R., Sánchez P.J., Van Meurs K.P., Wyckoff M., Das A., Hale E.C., Ball M.B., Newman N.S., Schibler K., Poindexter B.B., Kennedy K.A., Cotten C.M., Watterberg K.L., D’Angio C.T., DeMauro S.B., Truog W.E., Devaskar U., Higgins R.D.; Eunice Kennedy Shriver National Institute of Child Health and Human Development Neonatal Research Network, Trends in care practices, morbidity, and mortality of extremely preterm neonates,1993–2012, „JAMA”2015, nr 314(10), s. 1039–1051;Stensvold H.J., Klingenberg C., Stoen R., Moster D., Braekke K., Guthe H.J., Astrup H., Rettedal S., Gronn M., Ronnestad A.E.; Norwegian Neonatal Network, Neonatal morbidity and 1-year survival of extremely preterm infants. „Pediatrics”2017, nr 139(3), e20161821.

11Metaanaliza dziewiętnastu badań z udziałem 100 566 mężczyzn i 39 762 kobiet wykazała, że u mężczyzn po urazie występuje wyższe ryzyko śmiertelności, dłużej trwa ich pobyt w szpitalu i częściej występują u nich powikłania. Więcej informacji na ten temat można znaleźć w: Liu T., Xie J., Yang F., Chen J.J., Li Z.F., Yi C.L., Gao W., Bai X.J., The influence of sex on outcomes in trauma patients: A meta-analysis, „The American Journal of Surgery” 2015, nr210(5), s. 911–921; Al-Tarrah K., Moiemen N., Lord J.M., The influence of sex steroid hormones on the response to trauma and burn injury, „Burns & Trauma”2017, nr 5, s. 29; Bösch F., Angele M.K., Chaudry I.H., Gender differences in trauma, shock and sepsis, „Military Medical Research”2018, nr 5(1), s. 35; Migeon B.R., Females Are Mosaics: X-Inactivation and Sex Differences in Disease, Oxford University Press, New York 2013; Pape M., Giannakópoulos G.F., Zuidema W.P., de Lange-Klerk E.S.M., Toor E.J., Edwards M.J.R., Verhofstad M.H.J., Tromp T.N., van Lieshout E.M.M., Bloemers F.W., Geeraedts L.M.G., Is there an association between female gender and outcome in severe trauma? A multi-center analysis in the Netherlands, „Scandinavian Journal of Trauma Resuscitation and Emergency Medicine”2019, nr 27(1), s. 16.

12Spolarics Z., Pena G., Qin Y., Donnelly R.J., Livingston D.H., Inherent X-linked genetic variability and cellular mosaicism unique to females contribute to sex-related differences in the innate immune response, „Frontiers in Immunology”2017, nr 8, s. 1455.

13 Większość ludzi dziedziczy dwa chromosomy płci, zapisane formalnie jako 46,XX i 46,XY. Możliwe jest również dziedziczenie innych wariacji chromosomów płci: 45,XO, 47,XXX, 47,XXY i 47,XYY.

14Billi A.C., Kahlenberg J.M., Gudjonsson J.E., Sex bias in autoimmunity, „Current Opinion in Rheumatology”2019, nr 31(1), s. 53–61; Chiaroni-Clarke R.C., Munro J.E., Ellis J.A., Sex bias in paediatric autoimmune disease-not just about sex hormones?, „Journal of Autoimmunity”2016, nr 69, s. 12–23.

15Pena G., Michalski C., DonnellyR.J., Qin Y., Sifri Z.C., Mosenthal A.C., Livingston D.H., Spolarics Z., Trauma-induced acute X chromosome skewing in white blood cells represents an immuno-modulatory mechanism unique to females and a likely contributor to sex-based outcome differences, „Shock”2017, nr 47(4), s. 402–408; Chandra R., Federici S., Németh Z.H., Csóka B., Thomas J.A., Donnelly R., Spolarics Z., Cellular mosaicism for X-linked polymorphisms and IRAK1 expression presents a distinct phenotype and improves survival following sepsis, „Jour­nal of Leukocyte Biology”2014, nr 95(3), s. 497–507.

16Petkovic J., Trawin J., Dewidar O., Yoganathan M., Tugwell P., Welch V., Sex/gender reporting and analysis in Campbell and Cochrane systematic reviews: A cross-sectional methods study, „Systematic Reviev”2018, nr 7(1), s. 113; Sandberg K., Verbalis J.G., Sex and the basic scientist: Is it time to embrace Title IX?,„Biology of Sex Differences” 2013, nr 4 (1), s. 13.

17Institute of Medicine (U.S.), Committee on Understanding the Biology of Sex and Gender Differences, Pardue M.L., Wizemann T.M., Exploring the Biological Contributions to Human Health: Does Sex Matter?,National Academies Press, Washington 2001.