Święta Bezdomna - Damian Błaszak - ebook

Święta Bezdomna ebook

Damian Błaszak

2,0

Opis

Książka przedstawia historię młodego chłopaka, który miał cel w życiu, zmienić siebie a na końcu mieć rodzinę i kochającą żonę. Czy mu się to udało? Sięgając po książkę warto dowiedzieć się samemu czy tak było. Motywem przewodnim tej powieści jest zmiana koncepcji własnego myślenia i spojrzenia na niektóre sprawy z całkowicie innej strony. Książka zachęca do głębszej refleksji nad własnym postępowaniem. Być może i nas to dosięga.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 93

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
pannabezpolotu

Z braku laku…

Książka wymaga redakcji. Jest napisana chaotycznie i ciężko się ją czyta.
00

Popularność




Damian Błaszak

Święta Bezdomna

Projektant okładkiDamian Błaszak

IlustratorDamian Błaszak

© Damian Błaszak, 2022

© Damian Błaszak, projekt okładki, 2022

© Damian Błaszak, ilustracje, 2022

Książka przedstawia historię młodego chłopaka, który miał cel w życiu, zmienić siebie a na końcu mieć rodzinę i kochającą żonę. Czy mu się to udało? Sięgając po książkę warto dowiedzieć się samemu czy tak było. Motywem przewodnim tej powieści jest zmiana koncepcji własnego myślenia i spojrzenia na niektóre sprawy z całkowicie innej strony. Książka zachęca do głębszej refleksji nad własnym postępowaniem. Być może i nas to dosięga.

ISBN 978-83-8273-430-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Od autora

Każdego dnia się zastanawiamy nad sprawami, nad którymi nie mamy wpływu. Być może tak jest, że jesteśmy tylko ludźmi aż ludźmi. Wielu uczonych i psychologów dało nam mnóstwo przykładów moralnego zachowania, które miało zaszufladkować społeczeństwo. Wielu się poddało natomiast czy nasz bohater, którego imię poznacie na końcu tego opowiadania, wpadł w sidła psychologa, który miał za zadanie rozbroić jego psychikę?

Poznacie wszystko i zagłębiając się w treść powieści. Nie jest to zwykła książka przeczytana ot, tak, w niej jest pokazany każdy element naszego zachowania i wpływy otoczenia, na który jesteśmy zdani.

Ta powieść dość nietypowa, zawiera modlitwy naszych bohaterów do Boga i Matki. Pokazuje to ich zażyłość i ludzką tęsknotę za kimś, kto chodź niewidzialny stale odczuwalny w naszym życiu nawet pomimo naszego odejścia od Siły Wyższej.

Cała narracja tej powieści powstała też na postawie własnych przeżyć z życia. W dużej mierze duchowość, którą zawarłem była zapoczątkowana kiedy jeszcze byłem jako młody chłopak w III Zakonie Świętego Franciszka. Czytając tę książkę da się zauważyć ten charyzmat franciszkański tę dobroć i miłość do bliźniego do wszystkiego, co nas otacza. Książka powstawała przez dobre kilka miesięcy. Można powiedzieć, że nawet cały rok. W zamyśle tak naprawdę miałem nadzieję, że napiszę książkę do Bożego Narodzenia. Oczywiście tak się stało. Z wiarą co prawda już nie jest tak jakby można było się spodziewać, lecz ten duch jednak i tak przez lata pozostaje. Wiarę, którą się zdobyło tę wiedzę nie da się ot, tak wymazać i pozostawia w nas niezatarty ślad. To jak z chrztem, którego nie da się pozbyć. Nie ma takiego rytuału, aby było to możliwe. Tak też jest z wiarą i z wiedzą. Można o niej zapomnieć, ale ona i tak się kiedyś sama przypomnij o swoje. Tak również jest ze mną. Za czasów szkolnych to zapomniałem o tym, że jest coś takiego jak talent, którego można wykorzystać do przekazania jakichś emocji. Lecz przyszedł ten moment, w którym to jednak stwierdził, że warto się przypomnieć dlatego ta książka powstała dla Was, dla czytelników, aby każdy mógł wejść w tę historię i tak szybko, aby o niej nie zapomniał. Mam głęboką nadzieję, że ta powieść o czymś Wam przypomnij coś da. Skłoni Was do refleksji. Tego również życzę.

Zapraszam do miłej lektury.

Podziękowania

Chcę podziękować tym, którzy wspierali projekt książki. Motywowali mnie każdego dnia, abym pisał. Chcę podziękować również mojej polonistce za merytoryczne przygotowanie podczas zajęć języka polskiego za każde zwrócenie uwagi przy pisaniu prac. Za wsparcie emocjonalne, które pomogło mi w opisywaniu każdej emocji, za pomoc w ewentualnych poprawkach. Również chcę podziękować mojej Mamie, która wspierała mnie słowami i gratulowała mi w każdy sukcesie, który odniosłem. Dziękuję Jej również za wychowanie oraz dyscyplinę, ponieważ dzięki temu mogę pisać.

Rozdział 1 — Początek

Postać

Słońce wschodzi nad miastem, rozbudzając do życia mieszkańców Częstochowy. Ruszamy do wielu miejsc, praca, szkoła, spacer. Anna, przechodząc obok sklepiku osiedlowego, zatrzymała się i spojrzała na witrynę. Wiadomość, którą przeczytała poruszyła jej wnętrze. Zastanawiała się przez swoją wędrówkę do nikąd, dlaczego cierpimy, okłamujemy tych, których kochamy? Na to pytanie nie potrafiła odpowiedzieć przez jej skołatane myśli. Anna to młoda dziewczyna, ubrana w długi płaszcz i czerwony szalik z kapturem na głowie. Nie pochodziła z bogatej rodziny. Była wydalona i opuszczona przez rodziców. Młoda i wykształcona dziewczyna krzątała się po ulicach Częstochowy. Takie święte miasto, lecz pomocy brak. Anna miała dywersje do tych wszystkich, którzy nie chcieli jej pomóc. Czysta jak Madonna, nigdy nie skrzywdzona seksualnie, nie pije i nie pali.

Czasem kiedy przechodziłem obok tego dziewczęcia i wyglądała na modlącą się na różańcu. Przeszedłem beznamiętnie. Natychmiast po pracy postanowiłem wziąć prysznic, coś mnie przydusiło w sercu, gorąca woda obejmowała moje całe ciało. Zwinąłem się w kabinie prysznicowej i rozmyślałem o tej kobiecie. Zamknąłem wodę, wziąłem ręcznik i owinąłem go na biodrach, usiadłam, wziąłem telefon do ręki i napisałem do szefa SMS-a „Przepraszam, nie będę przez trzy dni w pracy, muszę odpocząć. Pozdrawiam”. Była to godzina jakoś po dwudziestej drugiej, spojrzałem na obraz Matki Bożej, który wisiał już od lat na tej samej żółtej ścianie. Przez kilka następnych godzin zastanawiałem się kim ona była spoglądając na obraz świętej Matki powiedziałem ”kim ona jest? Jaką mam w tym wszystkim misje?” Oczywiście brak odpowiedzi jak zwykle. Poszedłem spać by móc rano wstać i na trzeźwo to przemyśleć. Słońce obudziło mnie swymi ostrymi promieniami przebijającymi się przez szyby okien. Nie jedząc śniadania i wyszedłem, aby poszukać tej dziewczyny, by ją poznać i dowiedzieć się, jaką ma misję do wypełnienia. Szukałem tak przez wiele godzin, lecz nic z tego nie było, już byłem zniechęcony, lecz postanowiłem się nie poddawać i szukać dalej. Myślałem, że dzień obejdzie się miazgą i nic z tego. Przede mną szła postać w płaszczu z kapturem na głowie. Złapałem za ramię, spojrzałem na twarz, lecz to nie ona, przeprosiłem i poszedłem szukać dalej. Wydawało mi się to niemożliwe, robiąc się już głodnym i postanowiłem wstąpić do restauracji i kupić najtańszy obiad, lecz gdy wszedłem ona już tam była. Piękna kobieta o kasztanowych włosach, niebieskich oczach i pięknej ciemnej cerze. Zamówiłem dwa dania, jedno dla kobiety i jedno dla siebie. Siedziałem przed nią, nie wiedziałem co zapytać, kim ona jest? Odpowiedziała krótkim zdaniem.

— Wiele dla ludzi znaczysz, nie wydaje ci się?

Przez resztę czasu się nie odzywała. Rozmyślałem przez resztę dnia, cóż to może znaczyć? Co miała na myśli? Zjadła, podziękowała i odeszła. Będąc w małej konsternacji, zerwałem się z krzesła, wybiegłem za nią, lecz jej już nie było. Wsiadłem do wielce zatłoczonego autobusu, spoglądając na smutne i zamyślone twarze, które były najwidoczniej czymś zaniepokojone. Ciężko było w tym szumie i ścisku oderwać myśli i rozpamiętywać słowa skierowane do mnie przez tajemniczą kobietę. Na chwilę musiałem zapomnieć o niej, w końcu nie jest ostatnią osobą na tym świecie. Postanowiłem, że czas na zakupy, przechadzając się alejkami sklepowymi, napotkałem moją przyjaciółkę, która jest sceptycznie nastawiona do spraw tajemniczych i nadprzyrodzonych, więc nie zawracałem jej głowy tym. Wymieniliśmy parę zdań i wróciliśmy do robienia zakupów. Wracając do domu po udanych i wszakże drogich zakupach, droga była nieprzychylna, wypadek i postój w korku. Kiedy wszedłem do domu, poczułem piękny i przyjemny zapach, były to jakby róże lub lilie, odłożyłem zakupy, rozejrzałem się po mieszkaniu, zastanawiałem się skąd ten zapach? Jednak nie znalazłem. Piękna woń kwiatów unosiła się w powietrzu do samego wieczora. Rutyna jak zwykle, kąpiel, oglądanie głupich filmików na telefonie. Zasnąłem, po kilku godzinach gdy przebudziłem się, poczułem po raz kolejny piękną woń kwiatów, były to fiołki. Usiadłem i łapiąc się za głowę, zastanawiałem się co się ze mną dzieje. Było to wszystko do niczego. Przyklęknąłem przed obrazem Świętej Matki i modląc się zapytałem, co się dzieje? Lecz nic nie zdawało się na to, by odpowiedź przyszła nagle. Zapachy nadal nie odchodziły, stawały się coraz to intensywniejsze. Modląc się zasnąłem, mając wielki spokój ducha i umysłu. Po przebudzeniu się rano czułem się tak jakby dziś było jakieś święto, ponieważ było tak jakoś inaczej. Postanowiłem się trochę ogarnąć i wyjść na miasto. Wychodząc z bloku zaskoczony obecnością dziewczyny o tajemniczym pochodzeniu, która powiedziała do mnie

— Czekałam tu na ciebie, stałam przez kilka godzin, aby ci o tym powiedzieć, szukaj znaków, które On ci daje. Rozglądaj się. Otwórz oczy serca.

Zdziwiony tymi słowami, skierowałem się ku kościołowi o wysokiej wieży i Cudownym Wizerunku Madonny. Zgłosiłem się do wolnego kapłana, by z nim porozmawiać i opowiedzieć mu o całej sytuacji. Kapłan odpowiedział mi;

— Zastanawiałeś się może nad tym, że mógł być to twój Anioł Stróż, bądź święty, który ujawnia ci się, aby przekazać ci ważną wiadomość od samego Boga?

— Nie, proszę księdza, nie myślałem o tym tak. Czasami pojawia się, daje mi wskazówki, z których nic nie wiem i nie rozumiem, są one trudne dla mnie do zrozumienia.

Wyszedłem od kapłana, lecz czas nie był mi przychylny. Ta… świętość tej kobiety była mi trochę podejrzana, bo dlaczego to ja miałbym być wybrańcem. Moje serce i tak nie było blisko Boga, więc postanowiłem zwrócić się do wróżki z prośbą o pomoc i wyjaśnienie mi tej całej sytuacji, ponieważ w końcu to miałem tego wszystkiego dość. Zbliżałem się do salonu pewnej wróżki, wszedłem i poczułem piękny zapach kadzidła. Nagle wyłoniła się zza zasłony piękna kobieta o urodzie anielskiej i pięknych kasztanowych włosach.

— Witam, w czym mogę ci pomóc… Czekaj zaraz, szukasz odpowiedzi na nurtujące cię pytania tak?

Odpowiedziałem ze zdziwieniem;

— tak, oczywiście!

— Chodź do mnie, tutaj do stolika już odpowiadam co to za kobieta.

Widziałem jak rozkłada piękne karty, które tworzyły pewny obraz i historyjkę.

— Tak, ta kobieta ma mroczną duszę, nie jest to anioł, lecz ma ci do przekazania ważną wiadomość, nie zwiedzie cię na manowce. Nie jest to jej zadaniem. Ona chce pokazać kim tak naprawdę jesteś. Zwiodła cię widokiem różańca, bo wiedziała jak najlepiej wpaść do twego umysły.

Pomyślałem co za flądra z niej… Tak kpić ze mnie. Ja jej pokażę!

Podziękowałem tej wróżce, rzucając pięćdziesiąt złotych na stolik i wyszedłem. Po wyjściu z budynku natknąłem się na tę kobietę i powiedziałem, co tak naprawdę myślę o jej tajemniczym pochodzeniu. Spojrzała na mnie twardym i oschłym wzrokiem, chwyciła mnie mocno za rękę, przybliżyła twarz w moim kierunku i rzekła:

— Spotkajmy się przy świątyni o ósmej wieczorem i zobaczysz kim jestem.

Nagle zniknęła, tak jakby ją gdzieś wyparowało. Poirytowany wróciłem do mieszkania. Przebrałem się i twardo stąpam w kierunku świątyni, którą mi wskazała. Była tam o wyznaczonej godzinie. Twardo i oschle powiedziałem do niej by teraz pokazała, o co tak naprawdę jej chodzi i w czym mam jej pomóc. Odwróciwszy się kobieta powiedziała, abym spojrzał w jej kierunku. Odwróciłem głowę i zobaczyłem anioła, ale w demonicznym ciele. Widok mnie tak zmroził, że nie wiedziałem co powiedzieć.

Misja demona

Świat jest jak kapsuła czasu nie wiesz kiedy przyjdzie, by Ci zaproponować, co ma dla Ciebie!

Stanąłem z nią twarzą w twarz, by wysłuchać jej prośby do mnie.

— Posłuchaj mnie nikczemny człowieku, czy kiedykolwiek wierzyłeś w Boga? Czy kiedykolwiek dał ci coś, czego potrzebowałeś? Nigdy cię nie widział. Stałam tuż obok niego w jaśniejącej szacie, lecz zbuntowałam się jemu, by pokazać, jak go nienawidzę. W szale zabiłam jego synów i córki, Ty jesteś wyjątkowy wiedz, że musiałam to zrobić czymś cię zachęcić i byś poszedł za mną. Wykonaj rytuał, który Ci powiem: Weź siedem świec, pergamin i zapisz na nim to zaklęcie: Wiatry czterech stron świata, ziemia, ogień, żywioły stron świata otwórzcie swe bramy świata, dajcie poznanie, którego nie mam, rozjaśniają umysł mój, dajcie mi wiedzę, której potrzebuję tak niechaj się stanie!!

Wypowiedz je trzykrotnie, zegnij pergamin na cztery części, spal ją w płomieniu świecy, a następnie spotkajmy się tu za trzy dni o tej samej godzinie i w tym samym miejscu a przekaże ci, co masz dalej robić.

Rzekłem, że wykonam to zadanie, w końcu nie miałem nic do stracenia. Wróciłem do domu. Zamknąłem wszystkie okna i drzwi mieszkania. Posiedziałem w spokoju i ciszy, by uspokoić umysł. Zapaliłem siedem białych świec wokół siebie. Na pergaminie zapisałem to zaklęcie i wypowiedziałem, tak jak zleciła mi to ta kobieta. W kostkę złożyłem i zapaliłem w płomieniu świecy. Po wszystkim zgasiłem je i poszedłem spać, tak jak gdyby nigdy nic się nie stało. Nastał ranek a z nim niesamowite uczucie i doświadczenie wszechwiedzy i wielkiej siły. Nagle wiedziałem kim jestem i co mam przynieść na ten świat, który jest już i tak zepsuty przez persony tego świata. Obudziła się we mnie wielka nienawiść do ludzi, którzy czynią krzywdę innym. Powiedziałem do siebie przed lustrem, jestem wielki i sprawiedliwy uczynię ludzi lepszymi, wymierzyć karę tym, którzy mnie ignorowali, uważali za dziwoląga i nikczemnika, i słabeusza. Chcę, aby poznali czym jest ból! Z dnia na dzień stawałem się silniejszy i posiadałem ogrom wiedzy, której wcześniej nie miałem. Ten stan bardzo mi się spodobał, czekając niecierpliwie na dzień, w którym miałem spotkać tę kobietę. Wyruszyłem do księgarni, by tam poszukać coś na temat wiedzy tajemnej. Zajęło mi to pół dnia, lecz było warto, ponieważ wygrzebałem książkę „Jak zostać magiem i czarnoksiężnikiem — podstawy okultyzmu”. Nie wahając się, kupiłem ją i nie zwracałem uwagi na cenę.

Baśń wiedźmy

Bajki układane na dobranoc dzieciom czasem bywają koszmarem dorosłych

Każdego dnia zastanawiałem się, co jest istotą świata materialnego i tego niematerialnego, odpowiedzi nie znalazłem tak szybko, póki anioł nie stanął na mojej drodze. Anioł wszechświata i wiedzy, której nie miałem. Pokazał mi prawdę jak to zjedzone jabłko z drzewa poznania dobra i zła. Któż by pomyślał, że to istnieje i może jednak wpadłem w paranoje i sobie to ubzdurałem. Często rodzice czytali mi baśni o czerwonym kapturku, Jasiu i Małgosi, pięknej i bestii i wielu innych bajek z nadprzyrodzonymi siłami, które są naprawdę problemami dorosłych, bo niby dlaczego czarownica wrzuciła do pieca Jasia i Małgosię? Prawdopodobnie by pokazać jak ludźmi pała żądza zemsty i odrzucenia. Dlaczego Bestia? W końcu był piękny, ale jak łatwo w tej bajce jest pokazane, że nie ważny tak naprawdę jest wygląd, lecz wnętrze, które posiadamy. Można by było wymieniać.

To wszystko w mojej głowie, lecz strach mam powiedzieć to zewnętrznej części społeczeństwa. Może to wszystko sen, którego sam nie potrafię zrozumieć i może to ja jestem problemem tego świata, mówię sam do siebie…! Słyszę… Słyszę głosy, których znieść nie zdołam!

Oh, jak może to wszystko zatrzymać się, choć na chwilę — no po prostu nie zniosę tego dłużej! Już miałem… uciekła mi myśl, której nie chce popełnić. Wzywałem tę Annę, wołałem po imieniu, lecz nie pojawiała się. Przeklinałem ją na wszystkie duchy świata. Zmęczenie dało się we znaki, padłem jak wylogowany z życia, odcięty od źródła zasilania.

Koszmar się zaczął we śnie kiedy to moja głowa zaczęła sobie roić historie z piekła rodem. Może to ja naiwny i ufam nie tej osobie? Czy ona istnieje?

Szlak snu doprowadził mnie, do poznania czym jest kłamstwo w prawdzie, czym jest zaufanie. Znalazłem klucz do zamkniętego pomieszczenia. Była to puszka pandory, której lepiej było mi nie otwierać.

Poznałem to czego nie powinienem znać.

Przebudzenie

Każdego dnia zaczęła rozkwitać we mnie czarna róża, która swoimi kolcami raniła i zadawała mi coraz większy ból, który był nie do zniesienia. Jedyną słodyczą w tym wszystkim była piękna anielica o czarnych skrzydłach o niesamowitym diabelskim charakterze. Nie spodziewałem się, że jeszcze anioły i demony istnieją w planie fizycznym. Jednak okazało się, że to bardziej realne niż się spodziewałem. Codziennie budziłem się i rozumiałem, po co żyje. Stawałem się silniejszy, mądrzejszy i sprytny. Przewidywałem każdą sytuację, która była niekorzystna dla mnie. Zacząłem miewać głód wykonania zbrodni, wiedziałem, że wtedy czuć się mogę wolny. Zacząłem od małych kradzieży w sklepach spożywczych, udając kleptomana. Jakie było to słodkie mieć za półdarmo to, co chcę, w końcu jestem diabłem w ludzkim ciele. Przestawało w końcu mnie to bawić i potrzebowałem, większych rozgrywek takich, które udowodnią samemu królowi piekieł, że jestem tego wart. Oczywiście nie mogło być to proste i w końcu należało się wysilić, lecz warto było. Przemiana zaczęła się od umiejętności przemieszczania się z miejsca na miejsce bez utraty czasu, pomyślałem: dla mnie w sam raz. Następnie rozrosły mi się barki do rozmiarów siłacza, kondycja się poprawiła, biegałem szybciej niż człowiek byłby zdołał to osiągnąć.

Kolejny dzień rozpoczął się niefortunnie, wypadek pod oknami mojego mieszkania, jakiś typ przejechał kogoś, w sumie to się tym nie przejąłem zbytnio, w końcu ludzie umierają, aby się narodzić na nowo. Kolejna sytuacja, kiedy to jakiś koleś wjechał w mój samochód, nie ruszyło mnie to nawet, a on miał tylko wgnieciony zderzak. Dało mi to do zrozumienia, że jednak moje przemienienie jest przeszkadzające dla mojego otoczenia i nikt nie rozumiał, jaki to cudowny stan.

Tego dnia również postanowiłem, że spotkam się z Anną tym aniołem z piekła rodem. Kiedy doszło do spotkania, rozmawialiśmy przez długi czas o mojej przemianie, która nie dawała mi spokoju, z każdym wypowiedzianym słowem zdawałem sobie sprawę, że to element mojej metanoi, której tak naprawdę nie rozumiałem. Chwila mojej nieuwagi a Anna wykonała ruch, który skończyłby się w skutkach fatalnie. Pokazała mechanizm, którym kierują się ludzie, oczywiście było dla mnie wielkim zaskoczeniem to odkrycie. Przedstawiona informacja dała mi sporo do myślenia — faktem, którego nie rozumiemy, a korzystamy z tego na co dzień i jest to nasz mózg, którego tak naprawdę nie rozumiemy i nie wykorzystujemy. Robimy coś wbrew czemuś, zaprzeczyć samemu sobie. Wykonujemy czynności mimowolnie nie myśląc przy tym co robimy, ponieważ wydaje się nam to nader oczywiste, a jednak takim nie jest. Nie mogę zaprzeczyć, w końcu sam tak robiłem przez wiele lat, póki nie spotkałem kobiety anioła, co prawda z nieba ona nie spadła, lecz wyłoniła się z piekła jak feniks z popiołu. Narodzona nie wiadomo gdzie, wychowana nie wiadomo gdzie. Kim ona jest? — Postanowiłem zapytać, by więcej wyciągnąć informacji o jej pochodzeniu:

— Słuchaj, nie zrozum mnie źle, lecz powiem ci tyle, ile powinieneś wiedzieć i reszta z czasem. Urodziłam się w miejscu, gdzie zawsze było ciemno i nie koniecznie ciepło, dostawałam skromny posiłek i z pragnienia przymierałam…

Przerwałem:

— Czekaj! To nie pochodzisz z piekła, w końcu tam