Bezsenna noc - Marcin Bill - ebook

Bezsenna noc ebook

Bill Marcin

0,0
6,06 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Trzy interesujące opowiadania o szczególnej treści, których dokończenie pozostaje w gestii wyobraźni czytelnika, który musi odgadnąć, co tak naprawdę stanie się ostatecznie z bohaterami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 38

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Marcin Bill

Bezsenna noc

Opowiadania

© Marcin Bill, 2022

Trzy interesujące opowiadania o szczególnej treści, których dokończenie pozostaje w gestii wyobraźni czytelnika, który musi odgadnąć, co tak naprawdę stanie się ostatecznie z bohaterami.

ISBN 978-83-8273-618-2

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Bezsenna noc

Ciemny pokój wydawał się jakiś taki ogromny, chociaż doskonale wiedziała, że tuż za nogami łóżka znajduje się wąska szafa, w rogu zmieściło się malutkie biurko i składane krzesło, które sama tego wieczoru odstawiła pod ścianę, aby się o nie nie potknąć idąc do łazienki. Mocno przysłonięte story uniemożliwiały ulicznej lampie wkraść się do pokoju i zakłócić sen. Ann nie cierpiała zasypiać przy nawet odrobinie światła, dlatego zawsze szczelnie zamykała okno i zasłaniała dokładnie. Inaczej przy pierwszym brzasku słońca wstawałaby na równe nogi. Lekarz nazwał to hipersensytywnością, na którą podobno cierpi wiele osób. Ale tu w pokoju Ann była sama. Tak samo sama jak od prawie miesiąca, a przynajmniej odkąd wyprowadziła się od swoich rodziców. Wynajęła tanie jednopokojowe mieszkanie na obrzeżach miasta, aby móc się poczuć swobodnie. Wyobrażała sobie, że będzie się tu umawiać z chłopakami, urządzać prywatki i w ogóle robić wszystko to, na co jej staromodni starzy dotąd nie pozwalali. Rzeczywistość ją jednak zaskoczyła i to niekoniecznie mile. Mieszkanie okazało się klitką, zbyt małą aby zaprosić tu więcej niż dwie osoby naraz. Kiedy poszła w poniedziałek rano do swojej dotychczasowej pracy kelnerki w miejscowym okolicznym pubie, szef powiedział że z powodu redukcji kosztów musi ją zwolnić. Nie dodał, że głównym powodem było to, że nie pozwalała mu się obmacywać na zapleczu, jak dwie pozostałe kelnerki, Suzie i Rose. Szmaty — pomyślała, przewracając się z boku na bok. Sen nie chciał przyjść. Myśli kotłowały się jej w głowie. Niby nic takiego.

W końcu to nie jest praca życia — powiedziała jej matka. Znajdziesz coś nowego. Może warto pomyśleć o powrocie do szkoły… Ann rzuciła jej słuchawką. Nie chciała tego słuchać. Nienawidziła szkoły. Z nie do końca dla niej zrozumiałych powodów nie była najbardziej lubiana. Nie czuła się w szkole zbyt dobrze. Skończenie collegu przyjęła z ulgą i postanowiła zamknąć ten rozdział za sobą. Matka ciągle miała nadzieje, że jej jedyna córka w końcu weźmie się w garść, jak to mawiała, skończy dobrze studia i wyjdzie porządnie za mąż. Akurat — pomyślała Ann po raz setny tej nocy. Nie popełnię tego samego błędu.

Matka całe życie pracowała jako sekretarka w firmie prawniczej. Po skończeniu studiów miała robić absolutorium i zostać prosperującym prawnikiem, ale z powodu ciąży stało się inaczej. Ojciec oczekiwał, że matka zajmie się domem. W końcu on był facetem, dobrze zarabiał w finansach no i w ogóle nie wyobrażał sobie, żeby mogło być inaczej. Zresztą oni należeli do innego kręgu. Mimo wszystko wydawało się to jej dziwne, przecież jej rodzice dorastali w czasach Hippies, wyzwolenia seksualnego i zmian obyczajowych. Boom amerykański trwał, mimo nieudanej feralnej wojny w Wietnamie. Ojciec z powodu posiadania dziecka nie trafił na listę do rekrutacji, ale był w wojsku przez rok, zaraz po skończeniu studiów. Zawsze z dumą pokazywał swoje zdjęcia z tamtego okresu. Chyba po cichu widział siebie w roli jakiegoś kapitana, ratującego świat i w romantyczny sposób uzyskującego glorię i chwałę. Ale ci chłopcy, którzy wracali z Wietnamu mieli pocharatane ciała i serca oraz umysły. Wielu z nich nigdy nie doszło do siebie. Jeśli nawet ktoś miał tyle szczęścia, żeby przeżyć w jednym kawałku, to budził się w nocy w ciemnej sypialni i łapał za szyję ukochaną, przekonany że właśnie dorwał swojego największego wroga. Takie historie krążyły z tamtych czasów. Dobrze je znała, bo było o tym swego czasu głośno jeszcze wiele, wiele lat po skończeniu tej wojny. Teraz Wietnam przestał być komunistycznym rajem i stawał się powoli zwykłym państwem, gdzie ludzie produkowali różne produkty, nabywane przez innych na całym świecie, zwłaszcza ubrania.

Ann sarknęła na ścierpnięte nogi, nie mogła dłużej w ten sposób leżeć w łóżku. Minęły dobre dwie godziny, odkąd starała się zasnąć, a wydawało się jej że to cała wieczność. Zegarek wskazywał pierwszą w nocy. Wiele osób roześmiałoby się na taką porę, wiele osób chodziło spać jeszcze później. Ann lubiła jednak chodzić spać wcześnie i wstawać wcześnie, kiedy na ulicach było cicho i spokojnie, a dzień przygotowywał się do wszystkich niespodzianek. Właśnie, te niespodzianki — żachnęła się w myśli. Wiedziałam że to się stanie — stanęła przed niewielką szafą, rzucając oskarżycielsko do niewielkiego lusterka zwisającego z jednej części drzwi. Odsunęła nieco kotarę aby wpuścić trochę ulicznego światła. Zerknęła przy tym na ulicę. Było tam ciemno i ponuro, mżył deszcz, przez co światło latarni było jakby przymglone. Można powiedzieć, że pogoda w pewien sposób odzwierciedlała jej aktualny nastrój. Nie była typem płaczka, niechętnie się nad sobą rozczulała. A może powinna? Inne dziewczyny w tej sytuacji popłakałyby w ramionach koleżanki a potem rzuciła w wir rozrywek. To zachowania typowe u młodych dziewczyn. Tak się jej przynajmniej wydawało. Nie miała wielu koleżanek, a już na pewno nie takich, do których mogłaby zadzwonić w środku nocy.

Wynikało to zapewne z tego, że jej rodzaj pracy, chociaż była to praca z ludźmi, jakoś temu nie sprzyjał. Te tlenione blondynki opowiadające o nowych torebkach z przeceny i nowych facetach, które poznały w barze, to nie dla niej. Może matka miała rację? — popatrzyła krytycznie na okrągłą buzię w lusterku. Szafirowe oczy dodawały jej powagi, kiedy się uśmiechała w policzkach pojawiały się łagodne dołeczki, które tak kochali chłopcy. Długie kruczoczarne włosy do ramion dopełniały obrazu ponętnej ale jakby niezdobytej dziewczyny. Nie należała do tych, które na widok ładnego samochodu, pięknych zębów czy innych tak zwanych atrybutów wyskakuje z siebie i staje obok wrzeszcząc: Tak, to ja, teraz ja. Podreptała do niewielkiego aneksu kuchennego, tuż za rogiem pokoju. Wszystko tu było mikroskopijne, małe, ciasne i jakieś takie. Na początku wydawało się jej to bardzo przytulne. Lubiła takie przestrzenie, niewielkie, intymne, poza tym mniej do sprzątania. Tym razem poczuła się trochę klaustrofobicznie.

Włączyła małą podszafkową lampkę i zrobiła sobie