Zostań - Anna Kiełtyka - ebook

Zostań ebook

Kiełtyka Anna

0,0

  • Wydawca: Ridero
  • Język: polski
  • Rok wydania: 2022
Opis

Wymarzone studia, kochająca rodzina, idealny chłopak. Czy można chcieć czegoś więcej? Zuzia to 20 letnia dziewczyna, która właśnie zaczyna rok akademicki. Jak większość osób w jej wieku ma swoje plany i marzenia. Jej życie układa się spokojnie, jednak niektórzy mają wobec niej inne plany niż mogło się wydawać. Co się stanie z młodą blondynką, która dopiero wchodzi w świat dorosły? Jak sytuacje, które się wydarzą wpłyną na jej kolejne decyzje i czy nie będzie za późno, żeby coś zmienić?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 78

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Anna Faustyna Kiełtyka

Zostań

© Anna Faustyna Kiełtyka, 2022

Wymarzone studia, kochająca rodzina, idealny chłopak. Czy można chcieć czegoś więcej?

Zuzia to 20 letnia dziewczyna, która właśnie zaczyna rok akademicki. Jak większość osób w jej wieku ma swoje plany i marzenia. Jej życie układa się spokojnie, jednak niektórzy mają wobec niej inne plany niż mogło się wydawać. Co się stanie z młodą blondynką, która dopiero wchodzi w świat dorosły? Jak sytuacje, które się wydarzą wpłyną na jej kolejne decyzje i czy nie będzie za późno, żeby coś zmienić?

ISBN 978-83-8273-782-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Dla Zuzi, która mnie zainspirowała do napisania tej książki <3

Część 1

Prolog

— Nie jestem pewny czy to dobry pomysł, żeby się w to pakować. — Olavo przechadzał się po pokoju ze zmartwioną miną. — Słuchaj jest jeszcze czas, żeby się rozmyślić.

— Powariowałeś, musimy to zrobić inaczej nie spłacimy długu ojca, zabiją nas rozumiesz?

Starszy brat Olava potrząsnął nim. Musiał się opamiętać, stąpali po bardzo cienkim lodzie.

— Ale ona nic nie zawiniła, co z nią zrobią?

— To już nie nasz interes, tylko Martina. My mamy tylko wykonać zadanie, a później będziemy wolni.

— I ty w to wierzysz Kamilu, ona ma przed sobą całe życie. Ma rodzinę i … — Nie zdążył dokończyć, bo Martin ich szef wszedł do pokoju. Minę miał poważną, nie było żartów.

— Zebranie za 2 minuty.

I wyszedł, chłopaki wiedzieli, że musieli być posłuszni. Mimo, że Olavo był przeciwny porwaniu dziewczyny to jeżeli by się sprzeciwił to przepłaciłby to życiem. Popatrzeli na siebie i zeszli w milczeniu na dół, do miejsca, w którym zbierali się ludzie, którzy jak on mieli za zadanie pomóc uprowadzić dziewczynę. Już byli wszyscy, Olavo i Kamil usiedli na wolnym miejscu i oczekiwali na zaczęcie mowy szefa. Martin zapalił papierosa i zaczął się rozglądać po wszystkich.

— Jak wiecie od 2 lat szykujemy się na misie, każdy ma swoje zadanie. Jeszcze tylko 3 miesiące. Celem naszym jak wiecie jest pewna blond włosa dziewczyna. Każdy wie co ma zrobić i jeżeli nikt nie spieprzy sprawy obędzie się bez ofiar.

W głowie Olava krążyły niespokojne myśli, dlaczego on, czemu nie mógł prowadzić normalnego życia jak każdy 20-latek. Martin długo nie mówił, gdzieś z 20 minut i wszyscy się rozeszli. Chłopak od 2 lat obserwował co ona robi i gdzie spędza swój czas. Gdy podejmował decyzję nie myślał o konsekwencjach tylko o tym, żeby ocalić swoją skórę

1

W weekend wracam do domu. Na studiach jest ciężej niż myślałam, ale nie chce narzekać. Nie mam pojęcia jak się tu znalazłam. Jestem na pierwszym roku i zanim zaczęłam rok akademicki byłam naprawdę podekscytowana. Do dziś pamiętam moją reakcje na widok wyników matury. 90 % z matmy rozszerzonej u mnie graniczyło z cudem. Tak wysoki wynik zawdzięczam mojej korepetytorce, pani Gosi, jest najlepsza.

*****

Jutro piątek, ostatni wykład mam o 15 więc o 16 będę siedziała w pociągu. Strasznie się stęskniłam za rodziną i moim chłopakiem. Julia moja koleżanka ze studiów jedzie ze mną, wysiada 2 perony wcześniej ode mnie więc nie będzie mi się aż tak bardzo nudzić. Nagle rozdzwania się mój telefon.

— Masz idealne wyczucie czasu-odbieram Pawła-właśnie wychodzę z uczelni.

— Hej słońce jak się czujesz?

— Dobrze, jeszcze lepiej się będę czuć, jak się zobaczymy-Idę wzdłuż chodnika w stronę baru mlecznego na późny obiad. -Co jest?

— A nic. -O znam ten ton, jest coś na rzeczy. Z Pawłem znamy się od roku, a z widzenia znam go od gimnazjum. Nigdy nie był w moim typie, według mnie był zbyt pokręcony, dużo imprezował, palił i zadawał się z towarzystwem, z którym ja do czynienia nie chciałam nigdy mieć. Aż do momentu jak wydoroślał i dojrzałam w nim to coś, coś czego szukałam od dłuższego czasu. Jest wysoki, ma blond włosy, jest rok starszy ode mnie. Szkołę skończył 2 lata temu, ale postanowił, że nie będzie studiował i poszedł do pracy.

— Mów o co chodzi. — mówię do niego tonem, którego bardzo dobrze zna.

— Nie zobaczymy się jutro ani przez najbliższy tydzień. — no nie, on sobie żartuje w tej chwili, nie widzieliśmy się od miesiąca a ona mówi mi teraz że mam czekać kolejny tydzień. Cokolwiek jest na rzeczy nie może być aż tak ważne czy pilniejsze.

— Halo? Zuzia jesteś tam jeszcze? -milczę przez chwilę, próbuje się uspokoić, żeby nie kłócić się teraz.

— A więc powiedz mi co jest takie pilne, że nie możemy się zobaczyć? — wzdycham głośno, wchodzę do baru mlecznego, mówię pani przy ladzie dzień dobry i siadam przy stoliku.

— No więc nie bądź zła- o czuję, że zaraz poleci petarda- Jestem umówiony z kolegami na wyjazd. — Gdy to słyszę wychodzę jak najszybciej z tego baru.Wpadam na jakiegoś gościa z aparatem, przepraszam go i wychodzę.

— Ale jak? Przecież wiedziałeś dobrze, że wracam, później mam egzaminy i bardzo dużo nauki- do oczu napływają mi łzy, idę w stronę parku- dlaczego nie przełożyłeś tego na inny termin? — On chce coś powiedzieć, ale mu nie daje

— Widujesz się z nimi co dziennie a ze mną rzadko. Koledzy są aż tacy ważni?

— Posłuchaj to tylko tydzień w zamian przyjadę do ciebie w przyszłym tygodniu i spędzimy razem tyle czasu, ile będziesz chciała. — Siadam na ławce, a noga mi drży. Jak on tak może.

— A wiesz co nie musisz. -mówię w nerwach.

— Ale jak to? Co chcesz przez to powiedzieć? — głupio pyta, koledzy na pierwszym miejscu to niech się wypcha.

— Powiem tak nie przyjeżdżaj, przecież nie musimy się widywać. -łzy napływają mi do oczu. -Jak wrócę na te 3 dni to spędzę ten czas z rodzicami, pojadę do siostry, a ty baw się z kolegami.

I się rozłączyłam, tylko on potrafi doprowadzić mnie do takiego stanu. Mieliśmy spędzić ten czas razem. Dlaczego on mi to robi. Wstaje i idę do akademika, straciłam apetyt na jedzenie. Nagle czuje, że ktoś mnie obserwuje, oglądam się i dostrzegam mężczyznę i wieku około 20, ubrany w czarną koszulkę i jeansy. Trzyma aparat, czyżby robił mi zdjęcia? Dziwne wydaje mi się, że to ten sam co na wyjściu z baru, czyżby...chociaż nie, idę do akademika i jak tylko zachodzę kładę się i zasypiam.

***

Obudził mnie mój brzuch domagający się jedzenia, no tak z nerwów nie zdążyłam nic zjeść. Resztkami sił zwlekam się z łóżka. Dzień miałam intensywny, kilka godzin wykładów, zajęcia dodatkowe i do tego zjadłam liche śniadanie. Notatki zrobiłam jako takie, to co mi brakuje odkupię od kogoś z roku. Gdy został mi przydzielany akademik miałam do wyboru, dwuosobowy z aneksem kuchennym i prywatną łazienką, 3 lub 4 osobowy i jeszcze miałam jedną ofertę, ale już nie pamiętam. Wybrałam ten 2 osobowy, nieco droższy od pozostałych, ale bardziej luksusowy. Podeszłam do lodówki wyjęłam mleko, nastawiłam je na gazie, wsypałam płatki do miski i pilnowałam mleka. Gdy się zagotowało zalałam płatki i zjadłam je. Zaczęłam myśleć o Pawle i o naszej kłótni, które swoją drogą stawały się coraz częstsze. Nie zawsze tak było, na początku było pięknie. Przynosił mi co drugi dzień kwiaty, obdarowywał czekoladkami i dużo czasu razem spędzaliśmy. Gdy poszłam na studia wszystko zaczęło się powoli psuć.

***

Założyłam kurtkę i wyszłam z pokoju, zmierzałam na krótki spacer po parku, który jest niedaleko akademików. Chcę wszystko na spokojnie przemyśleć, a na sen za wcześnie. Słońce zaczęło już powoli zachodzić a ja już prawie doszłam do parku. Dawno nie rozmawiałam z moją siostrą Julitą, brakuje mi naszych rozmów. Mamy do siebie podobne charaktery przez co zbyt długo nie możemy przebywać razem, bo w końcu chcąc nie chcąc zaczniemy się o coś sprzeczać. Moja siostra jest wysoką brunetką o niebieskich oczach, w porównaniu do mnie założyła już rodzinę i ma dwójkę uroczych szkrabów Zosie i Maksa. Między nimi są 2 lata różnicy. Swoją drogą jestem chrzestną Zosi. Doszłam już do parku i usiadłam na ławce, kręciło się tu parę osób. Noc zapowiadała się spokojna, jutro na 8 na wykłady i o 16 pociągiem jadę do domu. Nagle rozbrzmiewa mi telefon.

— Halo co jest? Po co dzwonisz?

— Przeprosić. — nastała cisza, Pawełek dzwonił przeprosić, no kto by pomyślał.

— Przeprosiny będą przyjęte jak mnie jutro odbierzesz z dworca.

— Kurczę chciałbym, ale z chłopakami… — I tutaj dość głośno westchnęłam- dobra postaram się być.

— Słuchaj, jeżeli się dowiedziałeś o wyjeździe to, dlaczego mi nie zadzwoniłeś i nie powiedziałeś od razu, czy to takie trudne?

Było mi z jednej strony przykro a z drugiej czułam złość.

— Ale wiesz jacy są koledzy, nie przegadasz.

— Dobra nie ważne, cześć.

Rozłączyłam się i dojrzałam z daleka jakiegoś gościa, który jakby mnie obserwuje i próbuje robić zdjęcie. Co jest? Aż taka ze mnie gwiazda?

Zaśmiałam się i ruszyłam z powrotem do akademika. Robiło się chłodno.

2

Na pociąg musiałam biegnąć, o mały włos, a bym się spóźniła. Z racji, że o tej porze dużo osób wybierało się tym pociągiem nie było miejsca, żeby usiąść. Na szczęście moja najlepsza koleżanka Julka zajęła mi miejsce, Poznałam się z nią w barze mlecznym, gdy kupowałam pierogi i zapomniałam gotówki z pokoju. Ona stała za mną i mi pożyczyła. Zaprosiłam ją do siebie by oddać jej kasę. Została na herbatę i się okazało, że też tu się uczy, ale na innym kierunku, coś związanym z architekturą krajobrazu.

Wsiadłam do pociągu do pierwszego wagonika i zaczęłam szukać wzrokiem Julki. Zapewne siedzi gdzieś z tyłu. Wyciągam więc telefon i piszę do niej.

~Gdzie siedzisz?

~W ostatnim, chodź szybko bo dużo osób już chciało zająć ci miejsce.

— Siadaj pani punktualna, na mecz PSG też się spóźnisz? — zaśmiała się, a ja do niej dołączyłam, gdy złapałam oddech po moim jakże krótkim biegu.

— Dzięki za zajęcie miejsca. Jakie plany?

— Spotkam się z babcią, ostatnio choruje.

Julka uwielbia swoją babcie czasami zdaje mi się, że ma z nią lepszy kontakt niż z matką. Ostatnio mi się żaliła, że jej babcia Janina nie najlepiej się czuje.

— Daj jej to ode mnie, nie wiem, czy może, ale myślę, że się ucieszy. Jak myślisz?

Wręczyłam jej czekoladki.

— Na pewno.

Podróż minęła nam dość szybko, naszym głównym tematem były plany na przyszłość. Julka zawsze chciała zamieszkać w jakimś zimnym kraju, jak Norwegia. Moim marzeniem był Paryż. Mówiłam o tym Pawłowi i powiedział mi, że kiedyś pojedziemy. Ciekawe, kiedy to ‘kiedyś będzie’.

Pociąg dojeżdżał do mojej stacji. Zabrałam swoje rzeczy i gdy wyszłam z pociągu zobaczyłam mojego chłopaka z bukietem róż. Pierwsze co zrobiłam to mocno go przytuliłam. Później opieprzyłam za to jakie nerwy mi robi, aż w końcu pocałowałam. Gdy się już przywitaliśmy zabrał ode mnie walizkę i ruszyliśmy w stronę auta.

— Tęskniłem.

— Wiem głupolu, było mnie odwiedzić.

— Nie chciałem ci przeszkadzać, tyle razy mówiłaś, że musisz się uczyć.

— Znalazłabym czas przecież.

— Masz racje, wybacz.

Paweł to właściwie mój pierwszy chłopak, wcześniej liczyła się tylko nauka i nie chciałam wiązać się z kimś. Zdanie zmieniłam, gdy poznałam właśnie jego. Podwiózł mnie do domu, wyciągnął moją walizkę.

— Wchodzisz na herbatę czy coś?

Spędziliśmy resztę wieczoru razem. Opowiedział mi, że jego koledzy jak dowiedzieli się, że Paweł nie idzie na imprezę zakupili alkohol i przekąski wpadli do niego do domu i w piątkę imprezowali. Zostali u niego na noc, sąsiedzi się skarżyli bardzo. Rodzice jego byli na wyjeździe więc dowiedzieli się wszystkiego jak wrócili. Później Paweł miał niezłą pogawędkę. Za karę pomagał mamie robić obiady, jego ojciec miał z niego ubaw po pachy.

Moja mama zrobiła nam kanapeczki i po herbatce, opowiedziałam jej w wielkim skrócie co się u mnie działo i zostawiła nas samych. Obejrzeliśmy film, a później Paweł się zebrał i pojechał do siebie.

***

— Gdzie taki pośpiech? — Zapytała mnie mama wchodząc do mojego pokoju. — Do urodzin Julity jeszcze dużo czasu.

— Wiem, ale obiecałam zająć się paroma rzeczami, Paweł będzie za 10 minut.

Mama weszła do pokoju i usiadła na łóżku.

— A cóż to za sprawy do załatwienia masz?

— Nic wielkiego, tort odebrać i ciasta. Dokupić napoi i do kosmetyczki mam.

— No tak, a więc ci nie przeszkadzam.

— Dobra, ja biorę kurtkę i torebkę i wychodzę, właśnie napisał Paweł, że czeka na mnie.

— Jak musisz to leć. Zobaczymy się pewnie na miejscu.

Pocałowałam mamę w policzek i zbiegłam po schodach prosto do drzwi frontowych.

— Jaki kierunek piękna? — Zapytał Paweł zaraz jak wsiadłam do auta.

— Do cukierni po tort, później zawieziesz mnie do kosmetyczki zostawisz i zawieziesz tort mojej siostrze. Mnie długo u kosmetyczki nie zejdzie. Potem pojedziemy po ciasta.

Paweł odpalił samochód i ruszył w wyznaczany kierunek.

— Powiedz mi czy nie było wygodniej zamówić ciasta w jednej cukierni?

— Może i tak ale ciast nie kupowaliśmy, ciotka je piecze. Nie będzie chciała pieniędzy za nie.

— Hojna.

Tort był przepiękny, dwu piętrowy z kremową polewą, a właściwie to był lukier. Na górze znajdowało się oczywiście 24. Wokoło niego były zrobione z lukru róże i kwiatuszki.

U kosmetyczki zeszło mnie godzinę, chociaż Paweł i tak narzekał jak tylko mógł.

***

Podałam szampana, gdy w tym samym czasie wystrzeliło konfetti. Śmiać mi się chciało bo Julita jako solenizantka podskoczyła ze strachu. Obrzuciła mnie spojrzeniem, a później sama się z tego śmiała.

Siedziałam właśnie przy stoliku i jadłam ciasto gdy podeszła do mnie Julita.

— Jak się bawisz? — Zapytała.

— A to ja nie powinnam ciebie zapytać?

— Może, ale to ja pytam ciebie.

— Całkiem dobrze.

— Gdzie zgubiłaś chłopaka?

— Pewnie jest gdzieś za domem, obiecał, że nie będzie pić.

Gdy to wypowiedziałam Julita rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie.

— Julita gdzie on jest? — Zapytałam jej.

— Słuchaj nie denerwuj się.

— Gdzie? — Powiedziałam już trochę podenerwowana.

— Tam gdzie mówiłaś, z tyłu.

Wstałam od stołu i ruszyłam w wyznaczony kierunek. Nie myliła się, pod płotem Paweł z Wiktorem ( moim szwagrem, mężem Julity) popijali sobie piwo i nie było by w tym nic złego gdyby nie fakt, że Paweł obiecał mi, że się nie napije. On widząc mnie z daleka przeprosił Wiktora, podał mu zapewne niedopite piwo i podszedł do mnie.

— Widząc cię z tym twoim wyrazem twarzy powiem ci jedno, nie denerwuj się.

— Obiecałeś.

— To tylko jedno piwo.

— Wtedy też było tylko jedno piwo.

Obróciłam się napięcie i zostawiłam go samego. Nie rozumiem tego, nie nauczył się po ostatnim razie. Wtedy wypił piwo wsiadł za kółko stracił panowanie i wjechał w drzewo. W szpitalu spędził pół miesiąca. Złamał rękę, rozbił głowę i ogólnie był poobijany. Po tym wydarzeniu obiecał, że nie tknie alkoholu.