Gra cieni. UROBOROS #1 - Anna Tuziak - ebook

Gra cieni. UROBOROS #1 ebook

Tuziak Anna

4,3

Opis

Świat, w którym nie ma reguł.

Dziewczyna, która igra z ogniem.

Mężczyzna, który nie cofnie się przed niczym.

 

Sześć lat po katastrofie nuklearnej. USA podnosi się z upadku po tragicznych wydarzeniach. Samozwańczy gubernator Stanford, chcąc osiągnąć swoje podłe cele, musi wyeliminować z gry byłego szefa mafii Uroboros, Logana Nevila.

 

Szyki gubernatora krzyżuje tajemnicza dziewczyna, która z jakiegoś powodu ratuje bosa mafii, ściągając tym na siebie gniew Stanforda. W ten sposób zbiegają się drogi Azury Grados Valdez i Logana Nevila.

 

On chce zdobyć dowód, który oczyści go z winy, a ona skrywa pewien sekret. Wkrótce okaże się, że jej tajemnica może wybudzić demony z jego przeszłości i rozpętać piekło gorsze niż to po wybuchu.

 

„Gra cieni” to wystrzałowa mieszanka gatunkowa, która niejednego czytelnika przyprawi o szybsze bicie serca. Ta książka swoją tematyką zdecydowanie wyróżnia się spośród innych podobnych pozycji. Jest tu wszystko, czego można oczekiwać po dobrej lekturze: romans, sensacja i niebezpieczeństwo, a wszystko to złączone w całość z pomocą niesamowitej wyobraźni autorki. Zapamiętajcie jej nazwisko, bo jeszcze wszyscy będą o niej mówić! - Ludka Skrzydlewska (pisarka)

 

USA, świat po wybuchu elektrowni atomowych, strach, niebezpieczeństwo, panika oraz oni - psychopata i dościgająca go reputacją piękność. Gra cieni to niesamowita powieść o odkupieniu, a także poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, która aż ocieka humorem, pożądaniem, sięgającymi zenitu emocjami i walką o lepsze jutro. Zdecydowanie najlepszy debiut tego roku. Polecam koniecznie! - D. B. Foryś, autorka cyklu „Tylko żywi mogą umrzeć”

 

"Gra cieni” to powiew świeżości na polskim rynku książki. Historia Azury i Logana zapewnia całkiem sporą dawkę emocji, trochę niepokoi, ale i z różnych powodów potrafi przyprawić czytelnika o szybsze bicie serca. Napisana w sposób interesujący, nieszablonowa i niesamowicie wciągająca powieść, od której nie mogłam się oderwać! Jeśli znudziło Wam się czytanie w kółko łudząco podobnych do siebie romansów, szukacie czegoś innego, powinniście mieć na względzie debiut Anny Tuziak! - Katarzyna Ewa Górka @katherine_the_bookworm

 

Pierwsza fraza, kilka zdań i przepadłam. Nic nie mogło mnie od niej oderwać, gdy czytałam pod osłoną nocy. Przeżywałam każdy rozdział, który rozpalał moją wyobraźnię raz za razem. Każda przeczytana strona sprawiła, że zakochałam się w tej historii, w jej bohaterach. Zakończenie pozostawiło ogromny niedosyt i chęć poznania dalszych losów tak niezwykłych bohaterów.  - @Zakochana Zaczytana

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 558

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (30 ocen)
19
5
4
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
aneczka19831

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniala fabuła czekam na dalszy ciąg historii.
00
jacekhgdy

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobrze się czytało :) Na pewno sięgnę po kolejny tom.
00
Semele01

Dobrze spędzony czas

Bardzo dobra powieść :) Przede mną tom drugi :) Polecam
00
Jolcyk123

Nie oderwiesz się od lektury

rewelacja;)))
00
elawoz

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa fabuła trzymająca w napięciu. nie brak elementów humorystycznych. To już moja kolejna powieść tej autorki, jest fantastyczna, ma niesamowita wene twórcza, piszę w taki sposób, że nie można,oderwać się od lektury.
00

Popularność




Copyright © by Anna Tuziak, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Renata Zielińska

Korekta I: Magdalena Zięba-Stępnik

Korekta I: Aneta Krajewska

Zdjęcie na okładce: © by miami beach forever/Shutterstock

Projekt okładki: Justyna Sieprawska

Grafika w środku książki: commons.wikimedia.org © by AnonMoos

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-8290-032-3

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Prolog

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

Podziękowania

Dla moich rodziców

,,Gra cieni” to powiew świeżości na polskim rynku książki. Historia Azury i Logana zapewnia całkiem sporą dawkę emocji, trochę niepokoi, ale i z różnych powodów potrafi przyprawić czytelnika o szybsze bicie serca. Napisana w sposób interesujący, nieszablonowa i niesamowicie wciągająca powieść, od której nie mogłam się oderwać! Jeśli znudziło Wam się czytanie w kółko łudząco podobnych do siebie romansów, szukacie czegoś innego, powinniście mieć na względzie debiut Anny Tuziak!

Katarzyna Ewa Górka @katherine_the_bookworm

Pierwsza fraza, kilka zdań i przepadłam. Nic nie mogło mnie od niej oderwać, gdy czytałam pod osłoną nocy. Przeżywałam każdy rozdział, który rozpalał moją wyobraźnię raz za razem. Każda przeczytana strona sprawiła, że zakochałam się w tej historii, w jej bohaterach. Zakończenie pozostawiło ogromny niedosyt i chęć poznania dalszych losów tak niezwykłych bohaterów.

@Zakochana Zaczytana

Myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, aż tu nagle pojawiła się Anna Tuziak i powaliła mnie na kolana swoją debiutancką powieścią! „Gra cieni” to mocny, bezkompromisowy i szalony debiut młodej autorki, która nie boi się lawirować pośród kłamstw, oszustów i socjopatów. Kto w „Grze cieni” zagra rolę ofiary? A kto oprawcy? Czy piękna bohaterka o gołębim sercu jest tym za kogo się podaje? A może to ona jest bestią bez skrupułów? Czy jesteś gotów, aby zanurzyć się w niepokojącej „Grzecieni”?

Wiele książek jest wyjątkowych, ale tylko nieliczne mają w sobie prawdziwą magię. Taką naturalną magię ma w sobie debiutancka powieść Anny Tuziak pt. ”Gra cieni”. Autorka jest dla mnie prawdziwą czarodziejką, ponieważ swoimi słowami wyczarowała tak mroczny, a zarazem intrygujący świat, że żadne słowa w pełni nie oddadzą doskonałości fabuły. Autorka jest dla mnie również rewolucjonistką, ponieważ nie podąża utartymi schematami i nie boi się zaskakiwać czytelnika swoją oryginalną wyobraźnią. Bohaterowie byli pełnokrwiści i naturalni, fabuła dynamiczna i doskonała, a mrok jeszcze nigdy nie był tak pociągający, fascynujący i obezwładniający jak w „GrzeCieni”!

Natalia Kleczewska vel Detektyw Książkowy

Dzieło jest wytworem wyobraźniautorki.Wszelkie podobieństwa do prawdziwychpostaci i zdarzeń jestprzypadkowe.

Prolog

Wszyscy ludzie, którzy myślą, że jestem dobrą osobą, mylą się. Gdyby tylko mogli usłyszeć głosy rozbrzmiewające w mej głowie, wiedzieliby, że nie jestem nikim więcej niż tylkosocjopatą.

*****

Proces był farsą. Teatrem, w którym grający swe role aktorzy, dostali gotowy scenariusz, według którego wyrecytowali wyuczone kwestie. Reżyserem, scenarzystą, producentem oraz autorem spektaklu stał się gubernator Thomas Stanford, który zasiadł w pierwszym rzędzie, aby mieć doskonały widok na ostatni akt swej sztuki. Siedział dokładnie na wprost szubienicy, na której zawisnąć miał mężczyzna, którego postanowił zniszczyć. Brawura, zuchwałość, ryzyko. Czy to miało zakończyć życie młodego człowieka wprowadzanego właśnie teraz po schodkach na podwyższenie, na którym, niczym krzyż na ambonie, stała szubienica? Zamroczone bólem, intensywnie błękitne spojrzenie skazańca przemieszczało się po widzach, łaknących krwi i sensacji, poszukując kogoś, kogo uważał za przyjaciela. Kogoś, kto siedział teraz tuż przy boku Stanforda i próbował za wszelką cenę skryć swe emocje. Emocje, z którymi nie mógł się absolutnie przed nikim zdradzić. W iście cyrkowej atmosferze brakowało jeszcze tylko werbli. Triumfujący gubernator, który uwielbiał tego typu przedstawienia, nawet nie zdawał sobie sprawy, że tym razem nie wszystko pójdzie po jego myśli i już za moment ktoś zabierze mu jego ulubioną zabawkę w najbardziej kluczowym momencie.

Cichych kroków nikt nie usłyszał. Drobnej sylwetki nikt niezobaczył.

Aż do chwili, gdy stanęła tuż pod szubienicą. W tamtym momencie wzrok zgromadzonych padł na niską, niepozorną postać jakiegoś zmizerniałego nastolatka. Trudno było powiedzieć, ile ma lat ani jak wygląda, gdyż ubrany był w obszerną bluzę z kapturem i miał umazaną smarem twarz. Stał w milczeniu, spoglądając niepewnie na zebranych, jakby nie wiedział, od czego zacząć. Zapadła cisza. Głucha, dojmująca cisza. Słychać było jedynie wiatr, który raz po raz nieskoordynowanymi ruchami poruszał jakimś przedmiotem. Ubrana na ciemno postać stała nieporuszona nawet w chwili, gdy podmuch wiatru umieścił pod jej stopami stary egzemplarz gazety, której nagłówek krzyczał: „Wybuch nuklearny zniszczył jedną trzecią USA. W całym kraju zapanował chaos”.W tym momencie nic nie było w stanie przykuć uwagi nieznajomego bardziej niż siedzący w pierwszym rzędziegubernator.

W chwili, gdy pierwszy szok minął, rozgniewany Stanford podniósł się, jednak zanim otworzył usta, aby cokolwiek powiedzieć, nastolatek rozchylił bluzę, sprawiając, że mężczyzna z powrotem opadł na krzesło, wpatrując się z przerażeniem w ładunekwybuchowy.

– On idzie ze mną. – Usłyszeli cichy głos. Na poczerwieniałej twarzy gubernatora pojawił się grymas złości. Próbę kolejnego protestu uciszyła ręka tajemniczego przybysza, która uniosła się, pokazując trzymany w dłoni detonator. – Teraz! – W głosie nieznajomego pojawiła się stanowcza, nad wyraz ostranuta.

*****

Wszyscy ludzie, którzy myślą, że mnie znają, mylą się. Nie znają mnie, nigdy nie poznają. I gdyby tylko mogli usłyszeć moje myśli, w jednej chwili, w zaledwie ułamku sekundy ujrzeliby we mnie istotę pozbawionączłowieczeństwa.

*****

Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Pragnienie krwi zagłuszył strach o życie. Spoglądające bezwzględnie oczy nieznajomego i jego przeraźliwie beznamiętny głos, sprawiły, że gubernator nie podjął ryzyka. Intuicja podpowiedziała, że ktoś, kto właśnie pozbawiał go uciechy, jest zdolny do wszystkiego i niebezpieczny w równym stopniu, co mężczyzna, któremu życie właśnie uratowano. Intuicja się nie myliła. W tym momencie miał do czynienia z kimś, kto nie zawahałby się przed niczym, chcąc osiągnąć zamierzonycel.

Dotarcie tych dwóch osób do auta nieoczekiwanie ułatwił ktoś, po kim najmniej się tego spodziewano. Przyjaciel czy zdrajca? W tamtym momencie nikt nie zadał pytania, nikt też nie oczekiwał odpowiedzi. Dla każdego istotne było coś innego. Tajemniczy nieznajomy chciał jak najszybciej oddalić się wraz ze skazańcem. Gubernator chciał pozbyć się niebezpieczeństwa. Czego chciał mężczyzna, który zawiódł najlepszego przyjaciela? Pozbyć się go jak najszybciej? A może zagłuszyć wyrzuty sumienia? To mało istotne. Liczył się czas. Gdy ta trójka dotarła do samochodu, mężczyzna pomógł wsiąść do auta temu drugiemu i zamarł, spoglądając w świdrujące go oczy nastolatka. Na jedną chwilę po prostu przestał oddychać. Gdyby wzrok mógł zabijać, nienawistne spojrzenie błyszczących zielenią oczu młodziutkiej dziewczyny sprawiłoby, że byłby teraz martwy. Co uderzyło w niego najbardziej? Fakt, że dopiero z bliska zorientował się, iż nie ma do czynienia z młodym chłopakiem, lecz dziewczyną? Czy może jej wrogi i wręcz zwierzęcy wzrok? Wzrok, który w jakiś sposób gozniewalał.

Ta trójka po raz pierwszy w jednym miejscu. Niczym pojedynczy flesz, który staje się częścią większejcałości.

Piękna, psychopata i ofiara, ale kto tak naprawdę jest kim, bo przecież często rzeczy oczywiste bywają aż do bólu złudne. A w tym wypadku… tak, w tym wypadku to, co oczywiste, jest jedynie piękną iluzją. Jedno kluczowe słowo. Bestia. To ona przyniesie wszystkie odpowiedzi. Ale… kim tak naprawdę jestbestia?

*****

Czasem zastanawiam się, czy tak naprawdę wiem, kim jestem. Czy znam się na tyle dobrze, aby potrafić realnie ocenić, czy jestem łowcą, czy może jednak zwierzyną? I wtedy przychodzi mi do głowy jedno słowo. Ofiara. Ale… kto tak naprawdę niąbędzie?

*****

1

Atrapa

Samochód jechał dość szybko, co w sumie nie dziwiło Logana, gdyż wojsko Stanforda najprawdopodobniej siedziało im już na ogonie. Gubernator nie zaryzykował wybuchu, kiedy dziewczyna stała obok i jego życie było bezpośrednio narażone. Jednak z całą pewnością, gdy tylko odjechali, wysłał za nimi żołnierzy, aczkolwiek mieli pewną przewagę czasową. Niewielką, ale zawszejakąś.

Dziewczyna prowadziła dość agresywnie, przez co momentami go mdliło i miał wrażenie, że zaraz straci przytomność. Jednak ból był tak duży, że nie sądził, aby to nastąpiło. Otworzył oczy w tej samej chwili, w której auto ostro skręciło w leśną drogę. Nieoczekiwany manewr spowodował, że szarpnęło nim tak gwałtownie, iż niemal wylądował na nieznajomej. Zalała go fala bólu, co sprawiło, że puścił wiązankę niecenzurowanychsłów.

– Wszystko mam pod kontrolą – zapewniła.

Zerknął na nią, po czym wrócił na miejsce. Czuł wilgoć na plecach, co świadczyło o tym, że rany ponownie zaczęły krwawić. Pierwszy szok minął i to była chwila, w której powinien zacząćdziałać.

– Zatrzymaj się – powiedział stanowczo. Nieznajoma spojrzała na niego, gdy auto wjechało w koleinę, przez co niemal straciła panowanie nad pojazdem. – Zatrzymaj ten cholerny samochód! – krzyknął.

– Mam stanąć i poczekać, aż nas dopadną?! – wrzasnęła.

– Jeżeli nie zdejmiesz tego gówna – zerknął na ładunki wybuchowe – to nie zdążą nasdogonić!

– Kurwa – wymamrotała, podążając za jego wzrokiem, a on pomyślał, że gorzej trafić nie mógł. Kto przy zdrowych zmysłach wsiada z bombą do auta i jedzie jak ostatni wariat? Zamiast od razu pozbyć się tego cholerstwa, szarżowała po wertepach jak kierowca Formuły 1. Chyba jedynie cudem ich nie zabiła. – Zapomniałam – dodała cicho, robiąc coś, co sprawiło, że w jednej chwili krew uderzyła mu dogłowy.

Jednym szarpnięciem zerwała przewody, puszczając przy tym siarczystą wiązankę przekleństw. Przymknął oczy, przygotowany na eksplozję, ale nienastąpiła.

– Coto…

– Atrapa. Chyba nie sądziłeś, że wsiadłabym do samochodu z uzbrojonym ładunkiem wybuchowym? – Bardziej stwierdziła, niż zapytała, zerkając na niego niecierpliwie. – Nie było pytania – wymamrotała, widząc jego zszokowany wzrok. – Kretyn – dodała niemal bezgłośnie, nie chciała, aby słowa dotarły do jegouszu.

Niestety usłyszał je całkiem wyraźnie i aż zagotował się ze złości, lecz postanowił puścić to mimo uszu. Co innego było terazważniejsze.

– Kim jesteś? – zapytał chłodno i zobaczył, jak na twarzy dziewczyny pojawia się zmieszanie. – Dlaczego mipomogłaś?

Milczała, co niezbyt mu siępodobało.

Ponieważ twarz umazała smarem, nie mógł się jej dobrze przyjrzeć, a drobną budowę ciała ukrywało obszerne ubranie, pod którym przymocowała sztuczne C4. W jakiś sposób go to bawiło, Stanford nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że zrobiła go wkonia.

Miała na głowie czapkę i na dobrą sprawę można było pomylić ją z chłopakiem. Czy ubrała się tak specjalnie? W tych czasach podróżująca samotnie dziewczyna nie mogła czuć się bezpiecznie na amerykańskich drogach. Młodziutka, może nawet niepełnoletnia, zachowywała się dość pewnie i nie wyglądała nalękliwą.

On był przyzwyczajony do ryzyka od najmłodszych lat. W zasadzie już od czasu, gdy jego matka związała się z szefem nowojorskiej mafii. Pomimo że nie był rodzonym synem Dana O’Connora, wychowywał się razem z jego potomkiem, Nickiem. Chociaż urodzili się tego samego dnia, nie bylirodzeństwem.

Dan spotkał Marisę, matkę Logana, na porodówce, gdzie oczekiwał przyjścia na świat syna. Tej samej nocy urodzili się dwaj chłopcy, a życie ponownie związało losy Marisy i Dana. Para znała się już w młodości, ale ich drogi rozeszły się, kiedy byli nastolatkami. Jak widać, w ich przypadku sprawdziło się przysłowie, że stara miłość nie rdzewieje. Czas rozłąki sprawił, że ich uczucie jedynie się umocniło, a ponieważ Dan nie był związany emocjonalnie z matką Nicka, ta szybko zniknęła z ich życia. Ojciec Logana natomiast zginął, zanim ten przyszedł naświat.

Marisa dokładała wszelkich starań, aby trzymać chłopców jak najdalej od przestępczego świata, ale nie udało jej się tego osiągnąć. Dorastali w cieniu mafii, która upomniała się o nich dość wcześnie. Matka Logana zginęła od kuli przeznaczonej dla ojca Nicka i to prawdopodobnie ta chwila zdecydowała o ich dalszych losach. Chłopcy mieli wtedy zaledwie po dziewięć lat, ale to właśnie tego dnia stracili jedyną osobę próbującą utrzymywać ich z daleka od przestępczegopółświatka.

Marisa była dla Dana całym światem, znaczyła nawet więcej niż synowie. Nie poradził sobie z jej odejściem i od tamtego czasu jedynie wegetował. Zapił się kilka dni po tym, jak chłopcy skończyli osiemnaście lat. Od tamtego momentu przejęli pełną kontrolę nad organizacją, gdyż już od pewnego czasu to oni trzymali pieczę nad interesami. W dniu pogrzebu Dana zrobili sobie na plecach takie same tatuaże, węża zjadającego swój ogon, symbol upadku i odrodzenia. Od tego czasu znani byli jako bracia Uroboros, a życie, które prowadzili, pełne było ciągłego niebezpieczeństwa. Po wybuchu ryzyko jeszcze bardziejwzrosło.

– Zapytam jeszcze raz – oznajmił opanowanym głosem. – Kim…

Dalszą część pytania zagłuszyły strzały. Gdy się odwrócił, ujrzał jadącą za nimi wojskową półciężarówkę. Zaklął pod nosem, zerkając na nieznajomą, nie było mowy o zamianie miejscami bez zatrzymania auta, a nie miał pojęcia, czy dziewczyna nie spanikuje. Nie wyglądała jednak na przejętą, wręcz przeciwnie, odniósł wrażenie, że na jej twarzy pojawiły się spokój iskupienie.

– Trzymaj kierownicę! – wrzasnęła i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, musiał zrobić to, co powiedziała, gdyż bez słowa opuściła oparcie fotela, niemal się na nim kładąc, po czym szybkim ruchem po coś sięgnęła i już po chwili trzymała na kolanach czarną torbę. – Patrz na drogę! – krzyknęła.

Przelotnie zerkając przez przednią szybę, otworzyła bagaż i wyjęła broń. Bez słowa położyła na udach Logana dwa glocki. Spojrzał na nią zuznaniem.

Skubana, naprawdę dobrze sięprzygotowała.

– Mam nadzieję, że tym razem to nie atrapy, księżniczko – stwierdził, biorąc do ręki pistolet, gdy ponownie przejęłakierownicę.

– Sprawdź!

Na szczęście droga, którą wybrała, była wąska i wyboista, a Subaru Forester radził sobie na tym tereniedoskonale.

– Zwolnij – powiedział. Odwrócił się, po czym wycelował w górny prawy róg tylnej szyby i nacisnąłspust.

Szkło rozbryzgało się na drobne kawałki, zwiększając widoczność. Oddał kolejne strzały i zaklął podnosem.

– Mają karabin maszynowy – wypowiedziałgwałtownie.

– Byłabym zaskoczona, gdyby nie mieli – odparła. – W torbie jest półautomat – dodała.

– Całkiem niezły z nas duet – stwierdził, uśmiechając siępółgębkiem.

Musiał przyznać, że dziewczyna intrygowała go coraz bardziej i o ile jeszcze przed chwilą miał zamiar po prostu dowiedzieć się, kim jest, a później jak najszybciej się jej pozbyć, to teraz wzbudziła w nim wręcz chorą ciekawość. Była w stu procentach skupiona. Gdy strzelał, zwalniała, a on miał wrażenie, jakby odczytywała z jego ruchów, co za momentzrobi.

– Jak się czujesz? – zapytała, a on spojrzał na nią zdezorientowany. – Plecy – wyjaśniła.

Zanim zdążył odpowiedzieć, do ich uszu dotarł potężny huk, a samochodem mocno szarpnęło. Przez kilka sekund dziewczyna miała problem z opanowaniem pojazdu, ale udało jej się wyprowadzić go na prostą. Przyspieszyła.

– Trafili w koło. Jeżeli nie zwolnisz, będziemy mieli kłopoty – powiedział.

– Kłopoty to moja specjalność – mruknęła ponuro, a on, pomimo całej tej nerwowej sytuacji i tarapatów, w jakich się znaleźli, uśmiechnąłsię.

– Powiesz mi przynajmniej, jak masz na imię? – zapytał, sprawdzając magazynki i zerkając na nią kątem oka. Usłyszał poirytowane prychnięcie. – Za moment możemy zginąć. Byłobymiło…

– Serio? – warknęła, wciskając hamulec, lecz nie wyłączyła silnika. – Wychodź – nakazała i wyskoczyła zsamochodu.

Po chwili do niej dołączył. Chciał wyciągnąć torbę, w której miał jeszcze kilka sztuk broni, jednak na to nie pozwoliła. W oddali widzieli już reflektory ścigającego ichauta.

– Weź pistolet i uciekaj! Powstrzymam ich, ale musisz się pospieszyć – zażądał, lecz nieposłuchała.

Był coraz bardziej zaniepokojony. Nie miał pojęcia, ilu żołnierzy znajdowało się w goniącej ich półciężarówce. Nie miał nawet pewności, czy nie jechało za nimi więcej samochodów. A jego stan był kiepski i wątpił, że uda mu się zatrzymać ich wystarczająco długo, dlatego liczyła się każdasekunda.

– Nie ruszę się bez ciebie – powiedziała, czym jedynie go rozzłościła. Nie chciał, żeby stała się jej krzywda. Z jakiegoś powodu go uratowała i tylko dzięki temu nie zawisł na szubienicy. Jeżeli miał umrzeć, o wiele bardziej wolał zginąć, walcząc. Jednak nie chciał, aby ona również poniosłakonsekwencje.

– Nie mamy na to czasu, księżniczko – wymamrotał, a widząc jej zaciętą minę, zacisnął mocniejzęby.

Mijały cenne minuty, a amunicji niewiele jużpozostało.

– Możemyprzecież…

– Milcz – przerwał jej, ruszając w stronę auta, po czym przysiadł na przednim siedzeniu i zwolnił hamulec ręczny. Następnie pospiesznie wstał i – manewrując kierownicą – nakierował pojazd na drzewo. Dziewczyna najwyraźniej zorientowała się, o co chodzi, gdyż kątem oka ujrzał, jak opiera dłonie o bagażnik i popycha auto, które po chwili wjechało w pień. Kolizja wyglądała żałośnie, ale na tym nie zamierzał poprzestać. – Uciekaj – nakazał, jednak odeszła tylko na kilkakroków.

Cofając się, oddał dwa strzały w zbiornik z benzyną. Kiedy oddalili się na bezpieczną odległość, opróżnił cały magazynek. Eksplozja była na tyle silna, że pomimo sporego dystansu podmuch odrzucił ich w tył. Upadek na chwilę go zamroczył. Gdy się poruszył, zalała go falabólu.

– Jesteś cały?! – wykrzyknęła, a on podniósł się pospiesznie i pomógł jejwstać.

– Tak. I nadal chcę wiedzieć, kim jesteś – oświadczył, widząc na jej twarzy irytację. – Jak masz na imię? – dociekał.

– Nieważne – wymamrotała.

Logan złapał ją za rękę i pociągnął w stronę lasu. Teren okazał się dość gęsto zarośnięty, przez co z łatwością mogli się ukryć. Na pewno zyskają tym na czasie, jednak żołnierze szybko się zorientują, że w aucie nikogo nie było. Musieli się spieszyć. Na szczęście znał te rejony, ponieważ jakiś czas temu się tu ukrywał. Biegli w głąb lasu, ale zdawał sobie sprawę, że jego stan nie pozwoli na długą ucieczkę. Nie powinien przeforsować organizmu, więc przystanął, widząc zaniepokojeniedziewczyny.

– Dość nietypowe imię – oznajmił, starając się uspokoić oddech. Chciał rozładować atmosferę. – Musiałaś mieć trudne dzieciństwo, prawda? Dom dziecka czy rodzina zastępcza? – palnął ni z tego, ni zowego.

Dziewczyna, marszcząc brwi, zerknęła na niego kątem oka. Zrobiła dość poirytowaną minę, co wywołało na jego twarzy szerokiuśmiech.

– Ludzie, którzy nadają dzieciom tak wyjątkowe imiona, nie mogą ich przecież kochać, królewno – dodał, a ona ze złością wyrwała dłoń z jegoręki.

– Przecież nie mam tak na imię – burknęła.

– Wiem. A teraz będę wdzięczny, jeżeli powiesz mi, kim jesteś. – Ujrzał, jak otwiera usta, ale nie dał jej dojść do słowa. – Zanim powiesz nieważne, radzę dobrze się zastanowić – ostrzegł.

– Togroźba?

– To nie ja noszę na sobie ładunki wybuchowe i porywam skazańców – stwierdził.

Potrzebowali odpoczynku, ale czas naglił, musieli jak najszybciej ruszać. Na razie mieli przewagę, lecz malała ona z każdąsekundą.

– Ktoś cię wynajął? – wyszeptał.

Na jej twarzy pojawiło sięoburzenie.

– Nikt mnie nie wynajął – oznajmiła z irytacją, nerwowo zerkając naboki.

Również zaczynała sięniepokoić.

– Nie dziw się, że chcę wiedzieć, kim jesteś. Spororyzykowałaś…

– I mówi to ktoś, kto nigdy nie ryzykuje – przerwała mu, niezadowolona z faktu, że rozpraszał ją w takimmomencie.

– Owszem, nawet dość często. Musisz wiedzieć, że…

– Całkiem dużo mówią o tobie i twoim głupim ryzyku, więc wiem tyle, ile chcę wiedzieć, i nie musisz mi mówić niczego więcej. Nie interesuje mnie to – bąknęła podnosem.

– To ciekawe. A co takiego mówią? – dociekał, unoszącbrew.

Znajdowali się dość daleko od auta. Z miejsca, w którym przystanęli, widać było jedynie płomienie, więc nie mieli pojęcia czy żołnierze już tamdotarli.

– Że od pięciu lat trenujesz balet i zbierasz różowe jednorożce – mruknęła ze złością, sprawiając, że na jego twarzy pojawił się szerokiuśmiech.

Zerknęła w jego stronę i jęknęła. Była wściekła zarówno na siebie, jak i na niego. Niczym najgorsza idiotka wkroczyła do budynku przepełnionego służbami porządkowymi i zażądała wydania więźnia, na którym miano właśnie wykonać wyrok śmierci. Tak, podjęła głupią decyzję, bo przecież nikt nie zmuszał jej do pomocy, jakiej mu udzieliła. Był zwykłym przestępcą, nawet jeśli skazano go akurat za coś, czego nie zrobił, to przecież na swoim koncie miał inne zbrodnie.

Gdy sześć lat temu doszło do wybuchu, który zniszczył jedną trzecią USA, on przebywał akurat w Meksyku i katastrofa nie dotknęła go bezpośrednio. Słyszała o tym, że kiedy razem ze wspólnikiem dotarli do kraju, skala kataklizmu sprawiła, że nie wrócili od razu do Nowego Jorku, ale zatrzymali się tam, gdzie zniszczeń było najwięcej, i pomagali ludziom. Właśnie to jej zaimponowało. Fakt, że w obliczu tak ogromnej tragedii nie udali się do bezpiecznego miejsca, tylko wspieraliposzkodowanych.

Logan Nevil miał dwa oblicza. Odpowiadał za wiele nieszczęść, jednak był też współczującym, potrafiącym udzielić wsparcia człowiekiem, niebojącym się pracy fizycznej. I nie zważającym na konsekwencje jakie niósł za sobą bezpośredni kontakt zzagrożeniem.

Niestety mężczyźni nie dostali za to nagrody, lecz ponieśli karę. Podczas ich nieobecności do władzy doszedł gubernator Stanford, który uznał ich za niewygodnych, co sprawiło, że oskarżył ich o czyny, jakich nie popełnili. Właśnie dlatego Logan został uznany winnym ludobójstwa i obecnie był jednym z najbardziej ściganych ludzi wAmeryce.

– Obawiam się, że nie do końca masz rację. Od baletu wolałem harcerstwo, a kolor różowy znudził mi się, gdy dostałem pierwszego okresu i odkryłem piękno czerwieni – oświadczył, a ona jęknęła wduchu.

O tym mężczyźnie słyszała mnóstwo historii i niemal z każdej wyłaniał się obraz socjopaty zdolnego do najgorszej zbrodni. Potwora, którego nikt nie chciałby spotkać na swejdrodze.

Dlaczego więc zupełnie się tym nie przejmowała? Dlaczego nie czuła ani odrobiny lęku, a jedynie złość i przedziwną więź z tymczłowiekiem?

Podczas ucieczki współpracowali jak jeden organizm i najprawdopodobniej, gdyby nie strzelono w oponę, to udałoby im się uciec. I to poczucie humoru, które w tej sytuacji sprawiało, że się rozluźniała. Nawet teraz mieli duże szanse wyjść z tego cało, musieli się tylkopospieszyć.

Logan Nevil. Boss mafii Uroboros. Słyszała, że jest groźny. Słyszała, że jest przystojny jak sam diabeł. Słyszała też, że jest niezwykle skuteczny, brawurowy i nie boi się żadnego ryzyka. I to się zgadzało. Nigdy jednak nie słyszała o jego irytującym zachowaniu, które zupełnie nie pasowało do wizerunku groźnegomafiosa.

– Musimy ruszać – zarządziła. – Jak twoje plecy? – zapytała, uświadamiając sobie, że nawet nie wiedziała, czy nie został ranny podczasstrzelaniny.

Nic jej nie odpowiedział, ale z tym człowiekiem wszystko było przecieżmożliwe.

– Chętnie porozmawiałbym z tobą nie tylko o moich plecach, ale również o innych częściach ciała, lecz kwestię anatomii musimy odłożyć na inną okazję – oznajmił, a ona przymknęła oczy, głośnoposapując.

– Czy w tych okolicznościach możesz być poważny chociaż przez moment? – zapytała zirytacją.

– To zależy, o jakim momencie mowa, królewno – stwierdził, dostrzegając, jak w jej oczach pojawiają się złośliweogniki.

W lesie panował półmrok, a mimo to padające między drzewami światło księżyca oświetlało twarz dziewczyny. I, co prawda, dokładnie jej nie widział, jednak błyszczące od gniewu oczy nieznajomej wydawały się wyjątkowo ładne. Zganił się w myślach. W każdej chwili mogli zostać zabici, a on, jak ostatni idiota, zachwycał się oczami przypadkowej dziewczyny. Która włożyła na siebie atrapę bomby i porwała mnie z egzekucji, podsumował w myślach. Coraz bardziej go intrygowała. Ufał jej, a to nie zdarzało się często. Może dlatego, że zaryzykowała życiem, aby go uratować? Kim, u licha, była?

– Nie nazywaj mnie królewną – wymamrotała z pretensją, a on złapał ją zarękę.

– Nie będę tego robił, jeżeli powiesz, jak masz na imię, królewno – zaprotestował, słysząc, jak wściekle posapuje. Chciała się wyrwać, ale jedynie ścisnął ją mocniej. – Ruszamy – poinformował i, nie czekając na reakcję, skierował kroki w stronę drzew. Szarpnęła się w tył, zupełnie godezorientując.

– Nie tam – oznajmiłastanowczo.

– Powiesz dlaczego czy mam się domyślać? – zapytałzdezorientowany.

– Zaufaj mi – poprosiła, głośno wciągającpowietrze.

– Jeżeli to jest test, to nie będziemy się w to teraz bawić – wypowiedział, ujmując twarz dziewczyny w dłonie i spoglądając poważnie w jej oczy. Jęknął w duchu, widząc niepokorne, wyzywające spojrzenie i zacisnął mocniej szczękę. Sam już nie wiedział, czy bardziej złościła go jej prośba, czy jego reakcja na nią. – Ufam ci. To chciałaś usłyszeć? – Przełknęła głośno ślinę, mrugając pospiesznie. – Nie mamy czasu, a kierunek, w którym idziemy, to jedyny zalesiony teren i tylko tu mamy szansę się ukryć. Jeżeli zamierzałaś iść w przeciwną stronę, to musisz wiedzieć, że jest tam otwarta przestrzeń. Z łatwością nas znajdą – zapewnił.

– Dokładnie tak samo pomyślą – oświadczyła, ponownie go zaskakując. – Zaczną szukać tam, gdzie najłatwiej się ukryć, a nie tam, gdzie wystawilibyśmy się na widok – podsumowała.

– To twój jedyny argument? – zapytał.

Miała rację, wiedział to, dlatego powinni od razu ruszyć, dopóki mieliprzewagę.

– Pół mili stąd mam drugi samochód – wymamrotała, sprawiając, że pokręcił z uznaniem głową. Dlatego wjechała w leśną drogę; chciała zmienić auto. Naprawdę dobrze się przygotowała. – To wystarczy? – dodała zprzekąsem.

– Dorzuć kilka sztuk broni oraz butelkę whiskey i jestem twój – stwierdził, starając się żartem zamaskować wrażenie, jakie na nimwywarła.

– Mam tylko broń – odparła całkiem poważnie. – Idziemy – dodała i, nie czekając na jego reakcję, ruszyła.

2

Klątwa

– Nie wiem, kim jesteś i dlaczego mi pomagasz – stwierdził, a ona po raz kolejny poczuła irytację. – Masz świadomość, że narażasz życie dlaprzestępcy?

– Mam i byłabym wdzięczna, gdybyśmy dotarli do auta wmilczeniu.

– Dlaczego podjęłaś ryzyko? Większość z tego, co o mnie słyszałaś, to prawda. Nie bez powodu chcieli mnie zabić. Oskarżyli o coś, czego się nie dopuściłem, ale robiłemjeszcze…

– Przestań się nad sobą użalać – przerwała mu gwałtownie. – Chcieli zrobić przedstawienie. Są takimi samymi przestępcami jak ty, różnica jest taka, że dałeś się wmanewrować w coś, czego nie zrobiłeś, a oni pozostają bezkarni. Owszem, jesteś przestępcą, kradniesz, zabijasz, kłamiesz i nie wiadomo, co jeszcze, ale…

– Gwałcę młode kobiety, które podwożą mnie nocą samochodem – oznajmił, sprawiając, że rzuciła mu pospieszne spojrzenie, a widząc jego głupi uśmiech, sapnęłaniecierpliwie.

– Wezmę to pod uwagę, zanim wpuszczę cię do auta – mruknęła. Miała świadomość, że powinna wyjaśnić, chociaż częściowo, sytuację, ale co miała mu powiedzieć? Może pierwsze lepsze kłamstwo? Z tym radziła sobie doskonale. – Nie ukrywasz tego, kim jesteś, a raczej tego, kim byłeś przed wybuchem. Chcesz udowodnić swoją niewinność, a przecież mógłbyś po prostu zniknąć i nikt by cię nie szukał, ponieważ w USA panujeanarchia.

– Skąd wiesz, że jestem niewinny? – zapytał nieoczekiwanie, zapędzając ją w koziróg.

Mówiła za dużo. Powinna w milczeniu dojść do samochodu, podrzucić go gdzieś, gdzie byłby bezpieczny, i zapomnieć o całymzdarzeniu.

– W tym zamieszaniu nie każdy zastanawia się, jakie korzyści miałby boss mafii Uroboros z ludobójstwa. Ludzie widzą jedynie twoje ofiary. Ja, zanim wyciągnę wnioski, najpierw zadaję pytania – odparła, zerkając na niego uważnie. – Jesteś przestępcą, to oczywiste. Przed wybuchem żyłeś w świecie, w którym robiłeś rzeczy, być może nawet gorsze, które pewnie bym potępiła, ale teraz funkcjonujemy w rzeczywistości, gdzie zabicie kogoś jest czymś naturalnym. Przed chwilą strzelałeś do ludzi i z całą pewnością albo kogoś zabiłeś, albozraniłeś.

– I najwyraźniej nie zrobiło to na tobie wrażenia – stwierdził zprzekąsem.

– Dałam ci broń do ręki. – Usłyszał. Zerknął na nią ciekawie. Była drobna oraz niska. Gdy szła obok w za dużych łachmanach i z czapką na głowie, można było ją pomylić z nastolatkiem. To dobrze, pomyślał zulgą.

– Byłym – odparł, a ujrzawszy jej pytające spojrzenie, wyjaśnił: – Byłym szefem mafii Uroboros. Choć, prawdę mówiąc, jedynie wspólnikiem – dodał, słysząc gniewne prychnięcie, czego nie skomentował, a co, jak przypuszczał, odnosiło się do O’Connora, o którym w tym momencie wolał nawet nie myśleć. – Nadal nie powiedziałaś, dlaczego mi pomogłaś – naciskał, nie chcąc wejść na niewygodnytemat.

– Uznaj to za przypadek. Byłam w pobliżu, miałam pod ręką atrapę i chciałam się rozerwać. – Do jej uszu dobiegł jego śmiech, co sprawiło, że również się uśmiechnęła, zrozumiawszy, jak dwuznacznie zabrzmiały jej ostatniesłowa.

– Obrazowo to ujęłaś, co w sumie doskonale pasuje do sytuacji – oznajmił, a ona głośnowestchnęła.

Nie zamierzała dać mu się sprowokować, chociaż były chwile, gdy niewielebrakowało.

– Nie mam zamiaru dyskutować o sytuacji, w jakiej znalazłeś się na własne życzenie. Nie interesuje mnie to. Nie jestem taka jak ty i nie chcę być, trzymam się z daleka od takiego życia. Mam inne priorytety – powiedziałastanowczo.

– Dlaczego? – zapytał.

– Co „dlaczego”? – Lekko jązdezorientował.

– Powiedziałaś, że nie jesteś jak ja i nie chcesz taka być, więc powiedz: dlaczego? Jak ja się zachowuję, że zależy ci na tym, aby trzymać się ode mnie z daleka? – wyjaśnił, a ona głośno wciągnęła powietrze, na moment sięzamyślając.

– Na niczym ci nie zależy. Idziesz przed siebie i nie oglądasz się za siebie, jakby nie było na świecie niczego, co byłoby ważne. Co sprawiałoby, że chciałbyś… chciałbyś żyć – oświadczyła.

W pewnym sensie miała rację. Żył, jakby jutra miało nie być. Bo przecież to Jill była dla niego wszystkim, a jej już nigdy nie zobaczy. Poznał ją tuż po pewnej strzelaninie, w której został ranny. Przebieg transakcji zawieranej z meksykańskim kartelem Reyes de Dolor nie przebiegł zgodnie z oczekiwaniami, ponieważ wmieszał się w to inny kartel, Sicarios, i nie zachwycił ich fakt sojuszu mafii Uroboros z konkurencją. Tamtego dnia Logan omal nie zginął, lecz wspominał go dobrze. I nie tylko ze względu na to, że przeżył, jednak tego właśnie dnia w szpitalu poznał Jill i zakochał się w niej bez pamięci. Do tamtej chwili z nikim się nie związał. Traktował płeć przeciwną z największym szacunkiem, kobiety mogły liczyć na bycie królową w jego ramionach, ale trwało to przeważnie jedną noc. Dłuższe relacje, przeciągające się góra do kilku dni, mógł zliczyć na palcach ręki. Jill tozmieniła.

Niestety nie trwało to tak długo, jakby chciał i nie skończyło się w sposób, który potrafiłby zaakceptować. A w chwili, gdy potrzebował wsparcia, mógł liczyć jedynie na niezawodnego przyjaciela. Nicka.

– Nie masz racji, jest coś, na czym mi zależy. Właściwie ktoś – odpowiedział, a następnie ciężkowestchnął.

Tak, w tym momencie zachowanie przyjaciela wskazywało na coś zupełnie innego niż wsparcie. I był ostatnią osobą, na której powinno mu zależeć. Ajednak…

– Kto? – Usłyszał w głosie dziewczynyzaciekawienie.

– Nick – odparłkrótko.

– Czy chodzi o tego samego Nicka, który przyczynił się do twojego aresztowania i siedział w pierwszym rzędzie, przyglądając się, jak zamierzają wykonać wyrok? – zapytała, choć znałaodpowiedź.

– To nie brzmi dobrze, ale tak, o nim mowa. Muszę tamwrócić.

– Powiedz, że żartujesz – zażądała, przystając nachwilę.

– To kwestia czasu, aż się do niegodobiorą.

– Nie wierzę, że to słyszę – wypowiedziała gwałtownie, ze złością uderzając go dłonią wramię.

– Sprawa wygląda nieco inaczej niżmyślisz.

– Nie masz pojęcia, co myślę, a zaczynam właśnie sądzić, że stroisz sobie ze mnie żarty. Bo innego logicznego wyjścia nie widzę – warknęła.

– Ja nigdy nie kłamię. Czasem po prostu nie mówię prawdy – oświadczył głupio, zdając sobie sprawę, że sytuacja była poważna i powinien zachować powagę. Ujrzał wściekłość w jej spojrzeniu, co wcale go nie zaskoczyło. – Nie masz o niczym pojęcia – zaręczył.

Dziewczyna kątem oka zobaczyła krwawe plamy na jasnym materiale jego koszuli i jęknęła w duchu. Była wyczerpana zarówno fizycznie, jak i psychicznie, a ten kretyn właśnie jej oświadczył, że chce wracać tam, gdzie przed chwilą chcieli go zabić. Do resztyoszalał?

– Do diabła! Ten człowiek publicznie cię wychłostał! Rozumiesz powagę sytuacji? – Ujrzała grymas bólu na twarzy mężczyzny i poczuła siępodle.

Według niej Nick był takim samym przestępcą jak on, ale potrafił lepiej lawirować. Logan był brawurowy i bezkompromisowy, dla niego wszystko było albo białe, albo czarne. Nie rozmyślał nad niczym i podejmował szybkie decyzje. Natomiast Nick starał się zgrywać uczciwego obywatela, a po wybuchu wręcz bohatera. Ręce brudził sobie jedynie Logan, przez co wszyscy bez wyjątku nienawidzili go i ścigali jak psa. Tak to wyglądało z jej perspektywy. Wyrobiła sobie o nich obu zdanie już jakiś czas temu. Byli przestępcami, to nie ulegało wątpliwości, ale to Nevil poniósł winę za rzeczy, za które odpowiadał również Nick. Podejrzewała, że gdyby nie działania Stanforda, byliby teraz w zupełnie innej sytuacji. Katastrofa narodowa zrobiła swoje, a oni nieśli pomoc ludziom, zamiast korzystać i ich okradać. Jednak niesłuszne oskarżenie i spreparowane dowody zrobiły swoje, ponownie spychając ich na margines. Dziwnym trafem ubrany w garnitur, wymuskany Nick dość szybko z tego wybrnął i od razu zajął miejsce obok gubernatora, natomiast Logan został wystawiony jak tarcza strzelnicza. To było cholernie niesprawiedliwe. Na Wschodzie nadal panował chaos i nic nie funkcjonowało w pełni sprawnie. Nie mieli władz, które mogły nad tym zapanować, gubernator sam ustalał prawa. Dlatego gdy przyjechała do Nowego Jorku i dowiedziała się o tym cyrku, jakim był szybki proces, podjęła błyskawiczną decyzję. Istniał jeszcze jedenpowód…

– To, co zrobił i jaki jest, nie oznacza, że muszę być taki jak on – powiedział gwałtownie, a ona poczuła skurcz w żołądku. Przepełniały ją wątpliwości. – Masz rację, postąpił źle, ale nie jest złym człowiekiem, po prostu podjął niewłaściwe decyzje. Nie znasz dobrze sytuacji, przez co nie masz zielonego pojęcia, jak to naprawdęwygląda.

– Całkiem możliwe, że gdy szliśmy w stronę samochodu, zorientował się, że mam na sobie atrapę, ale nic nie powiedział – wydusiła po dłuższej chwili, sprawiając, że Logan spojrzał na nią zdezorientowany. – Jednak to nie zmienia faktu, że siedział tam jak ostatnia gnida i chyba liczył na cud, ale gdyby nie ja, to jestem pewna, że pozwoliłby im cię zabić. Cokolwiek powiesz, nie przekonasz mnie, że jest dobrym człowiekiem. Dobry człowiek prędzej zginąłby, ratując przyjaciela niż pozwolił go powiesić oszołomowi, który inscenizuje scenki ze starych westernów i bezprawnie wydaje wyroki. To wszystko było jedną wielką farsą. Aresztował cię, ale nie doszło nawet do prawdziwego procesu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że uszłoby mu to na sucho. Stanfordowi i twojemu przyjacielowi – oświadczyła pewnym siebie głosem, z pogardą wymawiając ostatniesłowo.

– Masz rację – przyznał. – To był zwyczajny lincz i Stanford nie poniósłby żadnych konsekwencji. Jednak Nick nie zainicjował tego spektaklu i gdyby im się sprzeciwił, zginąłby, a to chyba nie miałoby sensu, prawda? – zapytał.

– Gdyby Nick był na twoim miejscu, też nie miałbyś wyjścia i tak po prostu przyglądałbyś się, jak zabijają twego przyjaciela? Bo przecież gdybyś spróbował mu pomóc, to mógłbyś zginąć, a wtedy nie miałoby to sensu, prawda? – Nie odpowiedział. Zamiast tego ujrzała na twarzy Logana smutek i odruchowo złapała go za rękę. – Nieważne, kim byłeś w tamtym życiu i co robiłeś przed wybuchem, teraz jesteś o wiele lepszym człowiekiem od O’Connora – wyznała spontanicznie, czując, jak mężczyzna ściska jej dłoń.

Wyszli właśnie na mało uczęszczany trakt, po obu stronach którego rósł las. Drzewa były tu przerzedzone, przez co widoczność była dobra. Musieli jak najszybciej dotrzeć do auta i odjechać, zanim pojawią się żołnierze Stanforda. Gdy odkryją, że nie znajdowali się w samochodzie, będą szukali w tej części lasu, gdzie najłatwiej się ukryć, ale nie miała wątpliwości, że kiedy poszukiwania nie przyniosą efektu, wyślą ludzitutaj.

– Gdyby Nick był złym człowiekiem, wydałby nas bez względu na wszystko. Zabiliby mnie, a ty prawdopodobnie utknęłabyś w celi na kilkadziesiąt lat albo skończyłabyś jak ja. I nie zamierzam z tobą dyskutować o Nicku. Oboje mamy świadomość, że zachował się jak skończony skurwiel, ale nie znasz wszystkichfaktów.

– Nie zależy mi na tym, aby je poznać – mruknęła z irytacją. Z daleka widzieli już stojący na poboczu samochód, w którego stronę sięskierowali.

– Im mniej wiesz, tym jesteś bezpieczniejsza – wymamrotał, a ona poczuławściekłość.

– Nie muszę wnikać w szczegóły, aby znać fakty! – powiedziała gwałtownie, a on zerknąwszy na nią, uśmiechnął się szeroko, co jednocześnie wzbudziło w niej dziwną słabość i podniosłoadrenalinę.

– O to chodzi, że ty ich nie znasz, królewno – wyjaśnił.

– Nie mów do mnie „królewno”! – wrzasnęła wściekle i jęknęła, widząc pojawiające się w jego policzkachdołeczki.

Wszystko było w niej takieskrajne.

– Nadal nie znam twojego imienia, królewno – powiedziałprzekornie.

– Czy jedyne, czego teraz chcesz, to poznać moje imię i przekonać mnie, że O’Connor nie jest ostatnim skurwielem?! – krzyknęła, wyprowadzona zrównowagi.

– Ustaliliśmy, że nie masz whiskey, ale nie pogardziłbym też wygodnym łóżkiem i ostrym seksem – stwierdził, sprawiając, że z wrażenia aż się zapowietrzyła. Byli już przy aucie, do którego pospiesznie wsiadła, chcąc ukryć emocje. – W porządku? – zapytał, zajmując miejscepasażera.

– Nie – warknęła przez zaciśnięte zęby, uruchamiając silnik iruszając.

– Mogę poprowadzić, jeżeli jesteś zmęczona – zaproponował.

– Nie.

– Co „nie”?

– Nie jestem zmęczona. – Starała się powstrzymać gniew, lecz ciśnienie z chwili na chwilę podnosiło się jej corazbardziej.

Wiedziała, że ten facet to problemy, jednak gdzieś w głębi duszy liczyła na to, że mu pomoże i spokojnie wróci do domu. Był ranny. Czy nie mógł tak po prostu położyć się na tylnym siedzeniu i zasnąć? Zostawiłaby go w pierwszym lepszym bezpiecznym miejscu i na tym koniec. Ale nie. Musiał gadać. Musiał zadawać pytania i dociekać, kim jest. I oczywiście musiał wyprowadzić ją z równowagi, chociaż w tym właśnie momencie powinna być niczym tafla jebanego jeziora w bezwietrzny, słonecznydzień.

– Jesteś zmęczona – stwierdził, a ona walnęła ze złością dłonią wkierownicę.

– Tak! Jestem zmęczona słuchaniem hymnów pochwalnych o twoim cholernym wspólniku! – wrzasnęła, rzucając mu pełne wściekłościspojrzenie.

– Dramatyzujesz – wypowiedział, starając się powstrzymać uśmiech. Widział, że była wyprowadzona z równowagi, i miał wrażenie, że za chwilę eksploduje, ale nie potrafił się powstrzymać. Było coś w tej złośnicy, co coraz mocniej gointrygowało.

– Naraziłam życie, aby cię ocalić, a ty chcesz wrócić i zmieniać pieluchy O’Connorowi, tak? – zapytała z ironią. – Dobrze sięzrozumieliśmy?

– Muszę wrócić – oświadczył, sprawiając, że dziewczyna bez słowa zaciągnęła hamulec ręczny i gwałtowniezawróciła.

Na szczęście droga była na tym odcinku szeroka i prosta, a manewr zwinny. Gdy mężczyzną zarzuciło na bok, poczuł rwący ból w okolicachpiersi.

– Co robisz?! – wrzasnął, kiedy wcisnęła pedał gazu iprzyspieszyła.

– Wracam! Zgodnie z twoim życzeniem, królewiczu – oznajmiła z zaciętą miną. – Zawiozę cię do twojego cholernego przyjaciela i zostawię. Może będzie teraz na tyle odważny, że przetrzyma cię w szafie, aż będziesz w stanie dalej po nimsprzątać.

– Zatrzymaj się – zażądał, ale zamiast go posłuchać, wrzuciła wyższy bieg. – Nie poproszę drugiraz.

– Nic mnie nie zatrzyma – wymruczała.

Zwolniła, ale nie przestawałajechać.

– Jesteś pewna? – Ton mężczyzny sprawił, że poczuła gęsiąskórkę.

– Tak – powiedziała wbrewsobie.

– W takim raziepatrz.

Gdy do jej uszu dotarł jego głos, wiedziała już, że popełniła błąd. Z przerażeniem obserwowała, jak Logan przysuwa się i wsadza lewą nogę między jej uda, a następnie wciska hamulec. Na szczęście była na tyle przytomna, że puściła pedał gazu, a on w tej samej chwili wrzucił na luz. Autem zarzuciło i przez moment mieli problem z opanowaniem pojazdu, jednak udało im się wyprowadzić samochód na prostą i już po chwili stali na poboczu. Dziewczyna zaciskała dłonie na kierownicy tak mocno, że aż pobielały jejknykcie.

– Co to, kurwa, było?! – wrzasnęłaroztrzęsiona.

– Już chyba to mówiłem, ale całkiem zgrany z nas duet – stwierdził, budząc w niej wściekłość. Odwróciła się w jego stronę, ze wszystkich sił tłumiąc chęć mordu. – Uspokój się. Musiałem to zrobić, bo źle mnie zrozumiałaś – wyjaśnił, widząc jej zdezorientowanywzrok.

– Zrozumiałam cię bardzo dobrze – mruknęła pod nosem. – I…

– Powiedziałem, że muszę tam wrócić, ale nie powiedziałem kiedy – przerwał jej w pół zdania. Spoglądała na niego zagubionym wzrokiem. – Nick prędzej czy później będzie miał kłopoty i jeżeli to nastąpi, wtedy będę musiał mu pomóc. Wrócę, ponieważ nie jestem taki jakon.

– Ale…

– Nie mam w tym momencie pojęcia, co się dokładnie wydarzyło i jak doszło do aresztowania. Nie wiem też, jaki udział w tym wszystkim miał Nick, lecz się tego dowiem. Jednak w tej chwili nie chcę go nawet widzieć, bo masz rację, zachował się jak ostatni bydlak i istnieje duże prawdopodobieństwo, że faktycznie siedziałby obok tego skurwysyna Stanforda i przyglądałby się, jak mnie wieszają – oświadczył zdławionym głosem, a ona zamrugała. Widziała, że każde wypowiadane słowo sprawia mu ból. – Chciałaś to usłyszeć, prawda? Jesteś teraz zadowolona? – dodał, sprawiając, że poczuła, jak coś ściska ją wżołądku.

– Nie – wydusiła cicho. – Po prostu… Upierasz się, że nie mam pojęcia, jakie są faktyi…

– Mój najlepszy przyjaciel upokorzył mnie i najprawdopodobniej zdradził. Takie są fakty. Spełniłem twoje oczekiwania, przyznając cirację?

– Nie chciałam cię zranić – szepnęła drżącymgłosem.

Nie miała pojęcia, jak się zachować. Bo przecież ta rozmowa dokładnie do tegozmierzała.

– Nie tak łatwo mnie zranić – stwierdził.

W jego błękitnych oczach widziała smutek, co sprawiło, że zrobiło jej się cholerniegłupio.

– Jestem beznadziejna, prawda? – szepnęła żałośnie i ujrzała, jak na jego ustach pojawia się uśmiech, a w policzkach robią się znajome już dołeczki, co przyniosło jejulgę.

– Jesteś po prostu szczera – odparł, starając się opanowaćemocje.

– Musimy zacząć zachowywać się racjonalnie, inaczej może się to źle skończyć – wypowiedziała, wzdychającbezradnie.

– Chciałem jedynie napić się czegoś mocniejszego i kogoś przelecieć. To chyba brzmi wystarczająco racjonalnie – stwierdził z głupim uśmiechem i dostrzegł w jej oczach złośliweogniki.

– Czy ty musisz żartować sobie nawet w takiej sytuacji? – mruknęła, chociaż zdawała sobie sprawę, że tym sposobem naprawił między nimiatmosferę.

– Taki już jestem – oznajmił, sprawiając, że jedynie ciężko westchnęła. – Zjedźmy gdzieś – zaproponował. – Powinnaś trochę odpocząć. Chętnie bym poprowadził, jednak obawiam się, że po niedawnych turbulencjach jestem w gorszym stanie, niż byłem, zanim porwałaś mnie z mojej własnej egzekucji – oświadczył, a ona nie mogła się powstrzymać i parsknęłaśmiechem.

– Nie będziemy dyskutowali o tym, co stałoby się, gdybym cię z niej nie porwała – stwierdziła, spoglądając na niegouważnie.

Najważniejsze to odjechać. Wywieźć go gdzieś daleko, upewnić się, że jest bezpieczny, i wrócić do domu. Boże, dałabym wszystko za porządną kąpiel, pomyślała, przymykającoczy.

Zauważyła już jakiś czas temu, że mówienie sprawia mutrudność.

Z pewnością czułby się lepiej, gdyby się zamknął i usnął na tylnym siedzeniu. Wtedy nie doszłoby do tej rozmowy i nie byłoby tak nerwowo. Ale ten bałwan po prostu taki już jest, pomyślała, wspominając jego głupie stwierdzenie, w którym pobrzmiewała przyjazna, ciepła szczerość. Miał rację. Czuła się zmęczona zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Musiała się przespać i odreagować niedawneemocje.

Przejechali kilka mil w milczeniu. Po jakimś czasie zjechali w leśną drogę, wybrali idealne miejsce, gdyż dobrze maskowało auto. Istniała niewielka możliwość, aby ktokolwiek dostrzegł je zszosy.

– Opatrzę cię. W bagażniku mam wszystko, co potrzeba – poinformowała.

– Nie mogło być inaczej, królewno – stwierdził z lekką ironią. – Jestem pewien, że gdyby nagle zaczął padać deszcz, wyjęłabyś parasol, zgadza się? – zapytałuszczypliwie.

– Nie. Przywiązałabym cię do najbliższego drzewa i modliła się, aby strzelił w nie piorun – odparowała bezzastanowienia.

– Nie sądzisz, że kłóci się to trochę z faktem, że przed chwilą uratowałaś mi życie? – powiedział i roześmiał się, gdy do jego uszu dotarło poirytowanesapnięcie.

– Zdejmij koszulę – nakazała chłodnym tonem, nie dając się sprowokować, i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wysiadła zauta.

Kiedy wróciła z apteczką, stał oparty o maskę samochodu; miał na sobie jedynie spodnie. Pomimo upływu lat i tego, jakie prowadził życie – pełne niebezpieczeństw oraz bólu – był taki, jakim gozapamiętała.

Rany na plecach były poważniejsze niż przypuszczała. Wiedziała, że wychłostano go publicznie, ale nie sądziła, że obrażenia są aż tak rozległe. Zacisnęła usta, z żalem patrząc na zaognione, podłużne rany. Trudno było jej sobie wyobrazić, że zrobił mu to przyjaciel. Nic dziwnego, że nie chciał go widzieć, jednak zaskakiwało ją to, że nadal chciał mu pomagać. Sama również nie zachowała się wporządku.

– Gdyby nie Nick, zachłostaliby mnie na śmierć. – Jakby czytał w jejmyślach.

– On również całkiem nieźle się do tego przyczynił – powiedziała przez zaciśniętezęby.

– Nie masz pojęcia, przed czym mnie uchronił. I owszem, zrobił kawał dobrej roboty. Po tej imprezie na pewno będę miałpamiątkę.

– Pod tą pamiątką widzę inne, starsze – oznajmiła z przekąsem, spoglądając na zabliźnione już rany.

– Cóż mogę powiedzieć, jestem kolekcjonerem – stwierdził cynicznie, spoglądając na nią przezramię.

Ujrzała jego promienny uśmiech i pokręciła głową, nie potrafiąc zachowaćpowagi.

– Idiota.

– To kolejny epitet czy tym razem mi się przedstawiłaś? – odparł przekornie, co sprawiło, że jedynie przewróciła oczami zezniecierpliwieniem.

– Gdzie mam cięzawieźć?

– A gdzie jedziesz? – zapytał i zasyczał, gdy przemywała mu największąranę.

– Wracam do domu – oznajmiła krótko, nie wdając się wszczegóły.

– W takim razie zostawisz mnie gdzieś po drodze. Mam tylko nadzieję, że twój dom znajduje się jak najdalej od NowegoJorku.

– Nie musisz się tym przejmować, zawiozę cię, gdzie będziesz chciał – zapewniła.

– Nie mogę być tam, gdzie chcę, ponieważ nie jestem tam mile widziany – oświadczył, przeczesując włosy, a następnie odwrócił się do niej przodem i spojrzał na dziewczynę zgóry.

Był wysoki i dobrze zbudowany. Takie mięśnie mógł wypracować, jedynie walcząc. Jego naga pierś wyglądała o wiele lepiej niż kilka lat temu, chociaż już wtedy był niemalideałem.

– Jadę na Florydę, ale jeżeli chcesz, mogę podrzucić cię nawet do Meksyku. Sądzę, że tam byłbyś bezpieczny – oświadczyła.

– Floryda jest wystarczająco daleko. Wyrzucisz mnie w Alabamie albo Georgii. Obojętnie. – Ujrzał, że otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale nie dał jej dojść do słowa: – Wiem, wiem, możesz mnie zawieźć, gdzie tylko chcę, ale równie dobrze mogę być gdziekolwiek, skarbie. Wystarczyłoby nawet pięćset mil od Nowego Jorku. Zatrzymam się gdzieś na kilka dni, a później ruszę dalej. Jestem pewny, że będą mnie szukali w najbliższej okolicy i nie wypuszczą się poza stan – stwierdził rzeczowo. – A twoja troska o mnie jest doprawdy urocza, księżniczko – oświadczyłzadziornie.

– Myślisz, że nie będą cię szukać poza Nowym Jorkiem? – zapytała, umyślnie ignorując ostatniezdanie.

– Jestem pewien, że będą, ale dopiero gdy się zorientują, że nie ukryłem się pod ich nosem – stwierdził rzeczowo. – Nie sądzę, aby się domyślili, że mają do czynienia z terrorystką, która plan dopięła na ostatni guzik i pomyślała nawet o zmianieauta.

– A co potem? – drążyła.

– Nie musisz się tym martwić – odparł rzeczowo. – Dla takiej szumowiny jak ja zawsze znajdzie się jakieś podejrzane zajęcie, muszę tylko dojść do siebie – powiedział, sprawiając, że coś ścisnęło ją wżołądku.

Nie zasługiwał na to, ale dokładnie tak go postrzegano. Może i był przestępcą, zanim doszło do wybuchu, teraz jednak był ściganym niczym zwierzę, próbującym udowodnić swoją niewinnośćczłowiekiem.

– Myślę, że kilka dni nie wystarczy – szepnęła, dotykając opatrunku po prawej stronie brzucha. Rany na plecach nie były jedyne. – Nóż?

– Postrzał – sprecyzował.

– I zachowujesz się, jakby to nic nie znaczyło – powiedziała, zamyślając się. Spostrzegła ślady krwi na spodniach w okolicy kolana i westchnęła. – Co oni ci zrobili? – wyszeptała.

– Nic, o czym chciałabyś słuchać, królewno – oświadczył, a ona wyczuła w tym nutkę smutku, co pogłębiło jejżal.

– Jedź ze mną – oznajmiła wbrew sobie. Od początku postanowiła, że nawet nie powie, gdzie tak naprawdę mieszka. Wystarczyła pomoc, prawda? A może nie? Przeczekanie kilku dni, dojście do siebie, a później zaczepienie się gdzieś nie brzmiało dobrze, a gdy dochodził do tego jeszcze kipiący gniewem gubernator Stanford, zanosiło się na katastrofę. – Możesz zatrzymać się u mnie do czasu, aż zupełnie wyzdrowiejesz. Jestem pewna, że będzie to lepsze miejsce niż to, do którego trafiłbyś teraz – zakończyła.

– Nie mogę – powiedział, wciągając głębokopowietrze.

– Dlaczego? – zapytałazdezorientowana.

– Nie wiem, kim jesteś i dlaczego mi pomogłaś, ale nie chcę, żebyś więcej ryzykowała. Nie możemy mieć nawet pewności, czy jakimś cudem nie dotrą do ciebie na Florydę. Czasem wystarczy drobiazg, by dowiedzieli się, kimjesteś.

– Nikt nie dotrze do mnie na Florydę – oznajmiła.

– Nie możesz miećpewności.

– Mogę, bo nawet nie mieszkam w Stanach – odparowała, a jego dosłowniezamurowało.

– A gdzie? – Widziała, że jestzdezorientowany.

– Na Kubie. Jadę na Florydę, ponieważ z Miami przeprawiam się do Hawany – poinformowała, uśmiechając się półgębkiem, zadowolona z faktu, że tym razem to jej udało się namieszać mu wgłowie.

– Mądrala – stwierdził z przekąsem. – Więc mieszkasz wHawanie?

– Nie. Mieszkam w prowincji Oriente, to na drugim końcu kraju. Nie ma najmniejszej możliwości, żeby Stanford tam dotarł – powiedziała z uśmiechem cwaniaka. – Nadal masz zamiar wzbraniać się przed wizytą u mnie jak dziewica przed pierwszym razem? – zapytałaprzekornie.

– Musisz wiedzieć, że nigdy nie byłem dżentelmenem i chętnie skorzystam z okazji. Poza tym słyszałem, że kubańskie dziewczyny są ładne – stwierdził, uśmiechając się półgębkiem. – Ty chyba nie jesteś Kubanką – dodał zadziornie i ujrzał, jak w jej oczach pojawiają się złośliweogniki.

– Gdybyś nie był poharatany, to…

– To musi być miłość od pierwszego wejrzenia, zgadłem? – Wściekłość, jaka w tym momencie od niej biła, wręcz zachęcała go do dalszychzłośliwości.

– Mam męża – oznajmiła.

– Nie martw się, królewno, poprosimy, żeby na czas mojego pobytu przeniósł się do hotelu – zripostował, w myślach zastanawiając się, ile mogła miećlat.

Przez te wiszące na niej w nieładzie obszerne ciuchy, czapkę i umorusaną twarz nie mógł dokładnie ocenić, w jakim jest wieku. Początkowo nie zwrócił uwagi na akcent, jednak teraz był wyraźniejszy. Na szczęście dość długo przebywał w Meksyku, znał więc hiszpański bardzo dobrze. Prowadzenie interesów z kartelami zmusiło go do zapoznania się z tym językiem, co teraz okazało się idealnym zrządzeniem losu, gdyż na Kubie mówili głównie pohiszpańsku.

Przecierając zabliźniającą się już ranę na ramieniu, bezwiednie przejechała dłonią w okolicę serca i delikatnie pogładziła miejsce na piersi, w którym Logan miał tatuaż. Zamyślona wróciła wspomnieniami do chwili, w której spotkała go po razpierwszy.

– Czy w zaistniałych okolicznościach powiesz mi wreszcie, jak masz na imię? – zapytał.

– Sierra – wyszeptała, zapatrzona w napis na jegoskórze.

– Tak, wiem, że jest to mało kreatywne, ale cieszę się, że nie wpadłem na to, żeby wytatuować sobie Elvisa na ramieniu. – Usłyszała i zaklęła podnosem.

Wszystko przez tentatuaż.

– Dlaczego Sierra? – Nie umiała się powstrzymać. – Co tooznacza?

– Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego akuratto.

Zamyślił się nad czymś, a później spojrzał na nią, a ona ujrzała przez moment wahanie w jego oczach. Doskonale pamiętał tamten wieczór, wtedy oświadczył się Jill. Do tej pory miał przed oczami jej rozpromienioną twarz, gdy zobaczyła pierścionek, słyszał podekscytowany głos, gdy mówiła, że zgadza się zostać jego żoną. I błyszczące od łez oczy w momencie, kiedy wsuwał na jej palec biżuterię. Jeszcze tego samego dnia doczepiła się do niego jakaś starucha i gadała bzdury bez ładu i składu. Początkowo chciał się jej pozbyć, jednak między tymi bzdurami, w które nie chciał uwierzyć, były też rzeczy z jego przeszłości, o których wiedział jedynie on. Cyganka była wyjątkowo uparta i nie chciała odejść nawet wtedy, gdy proponował jej pieniądze. To właśnie tamtej nocy po raz pierwszy usłyszał o tym, co wkrótce nastąpiło. Upadek. Najpierw utrata Jill, później bestia, jaką się stał po tej stracie. Potwór, który uczynił wiele złego i zrobiłby jeszcze więcej, gdyby nie obecność i wsparcie Nicka. To właśnie on wyciągnął go z bagna. To on był w każdej złej chwili i tylko dzięki niemu nie stracił do końcaczłowieczeństwa.

– Ktoś mi coś kiedyś powiedział i w tamtym momencie brzmiało to jak przepowiednia, a właściwie klątwa. Sam nie wiem, to nieistotna głupota. Nie ma sensu zawracać sobie głowy – wydukał.

W jego głosie pojawił się dystans. Tej nocy, gdy zaręczył się z Jill, wyszedł z Nickiem do klubu i wieczór wymknął się spod kontroli. Od dawna nie spędzili tak miło czasu. Nad ranem odkrył, że pozostała mu po nim pamiątka, jaką zostawił pracownik salonu tatuażu. Imię „Sierra” wytatuowane na piersi. Niestety kojarzyło się jedynie z nocą, podczas której obrzydliwa starucha przepowiedziała mu przyszłość, a która częściowo go zniszczyła. Bo przecież inaczej nie można było tego nazwać. Jak mantrę raz za razem powtarzała toimię.

– Klątwa? – wydukała niepewnie stojąca przed nimdziewczyna.

– Nic istotnego… – Ujrzał emocje na twarzy nieznajomej i jęknął w duchu. Nie lubił poruszać tego tematu nawet z Nickiem. To jedna z tych rzeczy, o których starał się nawet nie myśleć, dlatego zaskoczyła go ta nagła potrzeba wyrzucenia z siebie koszmaru z przeszłości. – Jeszcze przed wybuchem zaczepiła mnie pewna kobieta. Może była to Cyganka, a może zwykła wariatka. Gadała bzdury… – Wspomnienia przyniosły ból. Roześmiana Jill… miał ją wtedy na wyciągnięcie ręki. Okrutne słowa staruchy: „Ogień ci ją odbierze”. Dałby wszystko, aby móc cofnąć czas i uratować ukochaną kobietę, jednak była to jedna z tych rzeczy, której pragnął każdy, lecz nie mógł otrzymaćnikt.

– Jakie bzdury? – Pytanie dziewczyny przywróciło go dorzeczywistości.

– Wiedziała rzeczy, o których mogłem wiedzieć tylko ja… – westchnął. – Nie będę ci o tym opowiadał, ponieważ najchętniej wymazałbym to z pamięci. Jednak cokolwiek się wtedy stało i czymkolwiek było… klątwą, przepowiednią czy zwyczajnym bredzeniem chorej umysłowo kobiety, tamtej nocy pod wpływem jej słów zrobiłem tatuaż, gdyż raz za razem powtarzała to imię. Sierra. I wryło mi się w pamięć na tyle wyraźnie, że zrobiłem głupotę. Swastyka byłaby chyba bardziej interesująca. W tamtym momencie wszystko, co mówiła, było niedorzeczną bzdurą, jednak teraz niektóre słowa nabierają sensu – wyznał tajemniczo. – Lecz jest szczegół, który do dziś jako jedyny pozostał niejasny. I akurat ten szczegół – zerknął w stronę tatuażu – jest najbardziej bolesny. I to już wszystko, co mogę zdradzić, bo i tak powiedziałem ci za dużo, biorąc pod uwagę, że nie odwdzięczyłaś się tym samym – zakończył, niezbyt zadowolony z faktu, że poruszył z kimś obcym tak prywatne sprawy. – A teraz byłbym wdzięczny, gdybyś zdradziła mi wreszcie, kim jesteś. Zaprosiłaś mnie do swojego domu, więc chyba powinnaś zacząć od tego, jak masz naimię.

– Azura – powiedziała po krótkiej chwiliwahania.

– Azura – powtórzył i uśmiechnął się, ukazując ponownie te uroczedołeczki.

– Dokładnie – szepnęła, a on przez chwilę wpatrywał się w nią zuwagą.

– Dlaczego? – zapytał.

– Co „dlaczego”?

– Dlaczego mnie uratowałaś? Tylko nie wciskaj kitu, że przechodziłaś obok i chciałaś się rozerwać. Powiedz prawdę. Wybrałaś się w tym celu z Kuby do Nowego Jorku? Dlaczego? – dociekał.

To był czas na szczerość. Czy jej się to podobało, czy nie, musiała wyznać prawdę. Mogła zachować ją dla siebie, gdyby nie zaprosiła go do domu, ale to już się stało, a on nie zasługiwał na kolejnekłamstwa.

Zresztą, czy było w tym coś złego? Zwykła drobnostka, po prostu prawie przez niązginął.

Westchnęłaciężko.

– W Nowym Jorku nie znalazłam się przypadkiem. Moja rodzina miała plantację tytoniu, po wybuchu przez pierwsze lata użyźnialiśmy glebę, żeby można było zasadzić coś innego, co mogłoby przynieść zyski. Doszłam do wniosku, że winnica jest bardziej opłacalna, ponieważ tytoń nie przynosił dochodów. W obecnej sytuacji nikt nie myśli o cygarach, a alkohol jest towarem, który zawsze będzie w cenie. Długo trwało pielęgnowanie ziemi, aby można było w niej zasadzić coś innego. Rok temu mieliśmy pierwsze zbiory, niewielkie, jednak zbliżają się kolejne i liczę, że tym razem przyniosą zyski, a nie straty. I właśnie dlatego byłam w Nowym Jorku, aby zawrzeć umowę handlową. – Logan przyglądał się jejuważnie.

Ledwie powstrzymał się, by nie zapytać, dlaczego nie zrobił tego jej mąż. Wyglądało na to, że facet nie należał do troskliwych partnerów. W tych czasach podobna podróż była niebezpieczna. Zachodowi wystarczyło sześć lat, aby w pełni przywrócić porządek. Na Wschodzie niestety nic nie funkcjonowało tak jak powinno.

– Więc jednak to nie przypadek – szepnął, kciukiem pocierając brudny policzek dziewczyny. Niestety tego smaru było za dużo, aby zobaczyć, jak ta złośnicawyglądała.

– Owszem, ale jedynie podróż. Miałam wyjechać z Nowego Jorku już kilka dni temu, ale gdy dowiedziałam się, że chcą cię zabić, postanowiłam, że do tego nie dopuszczę. Miałam trudność ze zdobyciem atrapy bomby i trochę to trwało, ale w końcu się udało. Gdybym miała ją wcześniej, wtedy na twoich plecach nie byłoby ran – stwierdziła zżalem.

– Głupia ty – szepnął, uśmiechając się smutno. Poczuł dziwną troskę dla tej wyszczekanej dzikuski. – Mogli cię zabić. Naraziłaś życie dla przestępcy. Chcieli mnie stracić za zbrodnie, których nie popełniłem, jednak nie jestem uczciwym człowiekiem i doskonale o tym wiedziałaś. Mam na rękach krew wielu ludzi, Azuro – wypowiedziałcicho.

Nie zamierzał jej przestraszyć, ale nie zamierzał też niczego ukrywać. Działała na niego w dziwny sposób. Łagodziła zamęt, który w sobie miał. Wszystko wydawało się teraz bardziejzwyczajne.

– Mylisz się, Logan. – Spojrzał na nią uważniej. – Nie jesteś nieznajomym. Już kiedyś się spotkaliśmy. Dawno temu – szepnęła, a onzamarł.

– Kim jesteś? – zapytał, kładąc dłonie na jejramionach.

– Pamiętasz strzelaninę w hotelu w Nowym Jorku? Zostałeś wtedy ranny. – Przytaknął niepewnie ruchem głowy. – Byłam tam, a ty zasłoniłeś mnie swoją piersią. Prawie przeze mniezginąłeś.

Zmarszczył czoło, przytłoczony nawałeminformacji.

Pamiętał tamto zdarzenie, strzelaninę i pamiętał też to, że próbował ostrzec jakąś rodzinę, kazał im uciekać, wyprowadził kilku ludzi. A później pojawiła się dziewczyna. Wspomnienia zaburzała Jill, bo tego samego dnia poznał również ją, jednak całkiem dobrze pamiętał śliczną nastolatkę, z którą spędził zaledwie parę chwil. Jak ona, do jasnej cholery, wygląda?, pomyślał. Nagle zapragnął ją zobaczyć. Sprawdzić, czy ją pozna. Jedyne, co w tym momencie pamiętał, to fakt, że dziewczyna była ładna i nieco egzotyczna. Kubanka, stąd ta ciemna karnacja, zaplątało się w jegomyślach.

3

Bo mogłem

– Wróć do biura i przywieź dokumenty. Zostały na biurku – powiedział Logan, starając się, aby głos zabrzmiał pewnie. Ściskał w dłoni słuchawkę i rozglądał się z przerażeniem po hotelowej restauracji. Mógł myśleć tylko o tym, żeby Nick, do którego zadzwonił, nie usłyszał strzałów dochodzących z holu. – To ważne. Przywieź dokumenty – dodał i rozłączył się. Miał nadzieję, że przyjaciel posłucha i zawróci, dzięki czemu nie wpakuje się w strzelaninę, która rozpętała się przedchwilą.

Logan od początku czuł, że coś jest nie tak, zachowanie mijanych w lobby mężczyzn wydało mu się podejrzanie, niestety Nick uparł się, żeby zawrzeć umowę z kartelem Reyes de Dolor. Trudno było teraz powiedzieć, kto oddał pierwszy strzał, wiadome było jedynie tyle, że w sprawę wmieszał się konkurencyjny kartel, Sicarios. Ci ludzie niewiele myśleli. Istotny był jedynie pieniądz i władza. Jeżeli coś im się nie podobało, bez wahania potrafili sięgnąć po broń, nie licząc się z konsekwencjami. Już teraz widział, że zginęło kilka osób, aczkolwiek nie potrafił określić jak wiele. Znajdował się blisko wyjścia, więc ucieczka nie stanowiła problemu. Ratunek miał na wyciągnięcie ręki, lecz widząc oszołomionych gości hotelowych, nie uciekł. Starał się pomócposzkodowanym.

Ludzie z kartelu rozhulali się głównie w restauracji; strzały dochodziły również z piętra. Miał cichą nadzieję, że goście zdążyli zabarykadować się w pokojach. Loganowi udało się doprowadzić do wyjścia rodzinę i jednego z pracowników restauracji. Realna ocena sytuacji niestety nie pozwalała na ocalenie już nikogo więcej. Pomagał, jednak nie był typem męczennika. Nie zamierzał ginąć, ratując kogoś w chwili, gdy nie istniała na toszansa.

Ta myśl towarzyszyła mu, kiedy był już blisko wyjścia. Za szybą widział twarz jednego ze swoich ludzi, który na niego czekał. W tym samym momencie zadzwonił telefon. Logan zobaczył na wyświetlaczu imię Nicka i zaklął w myślach. Pocieszał się tym, że skoro dzwonił, mogło to oznaczać jedynie tyle, iż domyślił się, że coś jest nie tak, i chciał się dowiedzieć, co się dzieje. Więc udało mu się powstrzymać go przed udziałem wmasakrze.

Logan dobiegł już do drzwi, gdy zerknął przez ramię w stronę holu i zamarł, spostrzegłszy stojącą tam młodziutką dziewczynę. Zachowywała się dziwnie, jakby znajdowała się w transie, co mogło być wynikiem szoku, spowodowanego traumatycznym przeżyciem. Tkwiła w miejscu i wyglądała, jak gdyby nie przejmowała się tym, co się działo wokół. Krzyknął, lecz jedynie przymknęła oczy. I wtedy sytuacja się skomplikowała. Stała, wystawiona jak na widelcu, wprost w przejściu do restauracji. Spojrzał w tamtą stronę i ujrzał biegnącego w jej kierunku meksykańskiego handlarza z bronią wdłoni.

I to była chwila, zaledwie ułamek sekundy. Wiedział, że nie wyjdzie z tego bez szwanku, a mimo to zrobił coś, o co nigdy by siebie nie podejrzewał. Podbiegł do nieznajomej i zasłonił ją swoim ciałem. Poczuł przeszywający ból i ogarnęła go ciemność. Nie miał pojęcia, jak długo pozostawał nieprzytomny, jednak gdy uchylił powieki, zobaczył twarz pochylającej się nad nimnieznajomej.

Dziewczyna mogła mieć około siedemnastu lat, chociaż nie wykluczał, że była jeszcze młodsza. Przerażona twarz nastolatki w głupi sposób gorozśmieszyła.

– Gdzie jesteśmy? – wymamrotał, zorientowawszy się, że znajdują się w niewielkimpomieszczeniu.

– Schowek. Nie znajdą nas tu – wydukała łamiącym się głosem, a on posłał jej słaby uśmiech. Pomieszczenie było małe i dość ciemne, lecz umieszczony pod sufitem kinkiet oświetlał dość wyraźnie rysy twarzy dziewczyny.