Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ernesto Verde. Ostateczna rozgrywka. Część 3 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 kwietnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,90

Ernesto Verde. Ostateczna rozgrywka. Część 3 - ebook

Ostatni tom bestsellerowego cyklu "Upadłe diabły"!

Ernesto Verde – największy drań i kobieciarz, jakiego znamy. Życie towarzyskie oraz interesy to jego chleb powszedni. Dobry przyjaciel, ale słaby partner. Czy to się zmieni? Jego rzeczywistość nabiera innego wymiaru, kiedy wyjeżdża do Stanów. Pewnego dnia na jego drodze pojawia się śliczna Amerykanka, która za kilka miesięcy ma wyjść za jego wspólnika. Verde nie zamierza cofnąć się przed niczym. Faith staje się jego obsesją i pożądaniem. Nieszczęśliwa miłość czy gorący romans? Czy Ernesto i Faith postawią wszystko na jedną kartę i zaryzykują, dając się ponieść emocjom? Ostatni tom „Upadłych Diabłów” z gorącej Hiszpanii przeniesie nas wprost do serca Stanów. Czy w Verdem obudzi się diabeł i porwie nas w otchłań pożądania oraz własnych demonów? Jedno jest pewne, Ernesto nie da nam chwili wytchnienia. Jeśli szukasz prawdziwych emocji, to świat Ernesta ci je zapewni. Polecam! - Patrycja Różańska, autorka „Walcz o mnie” Ernesto Verde. Ostateczna rozgrywka” to idealne zwieńczenie trylogii napisanej przez autorkę, która z każdą kolejną powieścią czyni postępy. Przygotujcie się na temperament i seksapil w czystej postaci! Tego bohatera długo nie będziecie mogli zapomnieć! - Polecam! Czytelniczka

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-8290-055-2
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

Rozdział I

Rozdział II

Rozdział III

Rozdział IV

Rozdział V

Rozdział VI

Rozdział VII

Rozdział VIII

Rozdział IX

Rozdział X

Rozdział XI

Rozdział XII

Rozdział XIII

Rozdział XIV

Rozdział XV

Rozdział XVI

Rozdział XVII

Rozdział XVIII

Rozdział XIX

Rozdział XX

Rozdział XXI

Rozdział XXII

Rozdział XXIII

Rozdział XXIV

Rozdział XXV

Rozdział XXVI

Rozdział XXVII

Rozdział XXVIII

Rozdział XXIX

Rozdział XXX

Rozdział XXXI

Rozdział XXXII

Rozdział XXXIII

Rozdział XXXIV

Rozdział XXXV

Rozdział XXXVI

Rozdział XXXVI

Rozdział XXXVI

Rozdział XXXV

Rozdział XXXVI

Rozdział XXXVII

Rozdział XXXVIII

Rozdział XXXIX

Rozdział XL

Rozdział XLI

Rozdział XLII

Rozdział XLIV

Rozdział XLV

Rozdział XLVI

Epilog

KoniecRozdział I

Ernesto

Przyjazd do Stanów okazał się strzałem w dziesiątkę. Przełożyłem go o kilka miesięcy. Po śmierci Rafaela musiałem dojść do siebie, ale nie chciałem też zostawiać Victora, który przeżył odejście brata. Ja, będąc tutaj, zatraciłem się w interesach, by nie myśleć o niczym innym, tylko zająć czymś głowę, jednak on będąc tym młodszym, potrzebował więcej wsparcia, którego oczekiwał ode mnie. To była niepowetowana strata. Rafael był naszym bratem, naszą ostoją i naszym wsparciem, to on był tym najrozsądniejszym z naszej trójki.

Siedziałem w swoim biurze na Manhattanie i obserwowałem, jak krople deszczu spływają po szybie. Byłem postrzegany jako twardziel o nieskazitelnej opinii. Byłem silny – tak sobie wmawiałem. Jednak czasami przychodziły takie dni, kiedy tęskniłem za Madrytem, za bratem, moimi przyjaciółmi, za klubami. Życie wyglądało zupełnie inaczej, gdy byłem z dala od domu. Zawsze wmawiałem sobie, że poradzę sobie sam, że samotność nie jest taka zła. Myliłem się, brakowało mi Paca, Victora, Kima, a nawet dziewczyn, które czasem potrafiły grać na nerwach. Klub, który tu otworzyłem, pomału zdobywał serca nowojorczyków, chodziłem tam co wieczór, by mieć na wszystko oko. Nie miałem tu nikogo zaufanego, komu mogłem powierzyć sprawy mojego nowego interesu. Pomału klimatyzowałem się w mieście, zdobywałem znajomości, ale nie na tyle, by oddać komuś swoje maleństwo. To moje kolejne dziecko, o które muszę dbać. Chciałem już wychodzić z biura, kiedy na ekranie mojego komputera pojawiło się zdjęcie Victora. Usiadłem w fotelu i przycisnąłem zieloną słuchawkę. Ucieszyłem się, że do mnie dzwoni, zawsze wywoływał uśmiech na mojej twarzy.

– Cześć, Vic – rzuciłem zadowolony.

Widać było po nim, że ma za sobą wiele nieprzespanych nocy. Miał wory pod oczami będące zapewne rezultatem licznych imprez, na jego twarzy gościł dłuższy niż zwykle zarost, a włosy… one żyły swoim życiem.

– Przyjadę do Stanów, chcę z tobą porozmawiać – mówił nieco poważnym tonem.

Nie mogłem mu tego zabronić, może akurat poczuje się tutaj lepiej i dojdzie do siebie.

– Skoro tak, to będę na ciebie czekał – odparłem. – Powiedz tylko kiedy, a Napoleon zarezerwuje, co trzeba.

Napoleon to mój pracownik, moja prawa ręka w tych mniej legalnych interesach.

Victor zaśmiał się delikatnie. Zostawiłem go tam samego, mogłem się domyślić, że wsparcie przyjaciół to wciąż za mało. Byłem egoistycznym dupkiem. Los odebrał nam jednego brata, a ja zamiast zająć się tym młodszym, tym najbardziej emocjonalnym, spakowałem się i wyjechałem.

– Wszystko dobrze? – zagadnąłem.

– Tak, nie mogę się doczekać, aż do ciebie przyjadę – odparł.

Ja też się cieszyłem, mimo że miałem opory przed okazywaniem uczuć.

– Opowiadaj, co u was. Jak w klubie, jak sobie radzicie z Paulą? – Chciałem od razu wiedzieć, co się u nich dzieje.

Odkąd przyjechałem tutaj, żona Paca trzymała nad wszystkim pieczę. Zostawiłem brata i swój dobytek w odpowiednich rękach.

– Jest dobrze, ludzie przychodzą, codziennie mamy komplet.

Chciałem go czymś zająć, aby za dużo nie myślał o tym, co się stało.

– To co? Na niedzielę rezerwować? Pójdziemy na bankiet do mojego wspólnika – rzuciłem.

Victor pokiwał głową zadowolony. Przez chwilę jeszcze rozmawiałem z bratem, a potem do mojego gabinetu wszedł Napoleon, gotowy do drogi. Wziąłem marynarkę i skierowałem się do windy. Moje biuro nie było duże, wynająłem piętro nad biurem mojego wspólnika. Kilka pokoi, mój gabinet, to wszystko. Zjechaliśmy na parking podziemny. Napoleon otworzył tylne drzwi, a ja wsiadłem do samochodu. Ruszyliśmy do klubu. Spojrzawszy na zegarek, wiedziałem, że impreza trwa w najlepsze.

***

Napoleon zaparkował tuż przy wejściu. Wysiadłem, po czym od razu udałem się na górę, tak jak zawsze robiłem w Madrycie. Chciałem, aby Verde Paradise wyglądało tak samo zarówno w Stanach, jak i w domu. Z mojego przeszklonego biura mogłem wszystko uważnie obserwować, sprawować kontrolę. Nalałem sobie whisky do literatki i usiadłem do papierów. Odkąd tutaj jestem, nazbierało się ich całkiem sporo, cały czas nagminnie je przeglądam, uzupełniam, ale one rosną w szybkim tempie, jak tulipany na wiosnę. Ściany w pomieszczeniu były wyciszone, więc mogłem się skupić na pracy, nie słysząc niczego prócz swoich myśli. Dzięki programowi, który mam zainstalowany, widziałem, co się dzieje w klubach w Madrycie. Czułem się jak w domu. Na ekranie mojego telefonu pojawiło się powiadomienie, że jutro mam spotkanie z Chuckiem Mastertonem. Czas ubić kolejny interes, by móc ruszyć z naszą spółką i zacząć działać trochę bardziej legalnie.

Mój budzik jak zwykle zadzwonił za szybko. Miałem ochotę wyrzucić go z dwudziestego piętra i patrzeć, jak rozwala się na kawałki. Była ósma rano, a ja skończyłem pracować około piątej, ciągle jakieś niedogodności, krótszy sen i cała masa innych niedogodności. Wstałem niechętnie z łóżka i zarzuciłem szlafrok na nagie ciało. Mój kutas dał mi znać, że dawno nie miał kobiety. Przez to ciągłe zamieszanie z Paradise i nowy projekt nie miałem kiedy wyrwać laski, choćby na jedną noc.

– Musisz się uspokoić – powiedziałem do swojego przyrodzenia i udałem się pod prysznic.

Musiałem się szybko obudzić i doprowadzić do porządku. Wyszedłem spod letniego strumienia i wytarłem skórę. Poszedłem do garderoby, w której przeważały garnitury. Dziś postanowiłem włożyć jasnoszary w kratę, a do tego błękitną koszulę. Przejrzałem się kilka razy w lustrze i byłem gotowy na negocjacje. W kuchni jak zwykle czekała na mnie ciepła kawa z dwoma łyżeczkami cukru i mlekiem. Pomieszałem ją i napiłem się tego ożywiającego napoju. Zastanawiałem się, do czego zmierza moja współpraca z Mastertonem. Przez nowojorskie pisma byliśmy nazywani magnatami, coś w tym było. On prowadził doskonałe hotele, tu za oceanem, a ja kluby. Nie umknęło to uwadze opinii publicznej.

W tym mieście się nic nie ukryje – pomyślałem. Kiedy jesteś na świeczniku, każdy twój ruch jest publiczny, a wrogowie czekają na twoje potknięcie.

Dojechałem do naszego biura, dzisiejsze spotkanie odbywało się na piętrze Chucka. Przekazałem swojej sekretarce, że ma mnie z nikim nie łączyć przez cały dzień, i zleciłem jej zarezerwowanie naszego samolotu dla Victora, który ma się jutro zjawić w Stanach. Odłożyłem teczkę i udałem się do windy. Zjechałem piętro niżej i przywitałem się z piękną recepcjonistką, która posłała mi szeroki uśmiech.

– Magnolio – zwróciłem się do niej.

– Dzień dobry, panie Verde, pan Masterton czeka na pana u siebie – zakomunikowała, a ja puściłem jej oczko.

Miała coś w sobie, ale nie na tyle, że mógłbym robić z nią cokolwiek poza czułymi słówkami i całuskami w nosek. Ja potrzebowałem lwicy, takiej konkretnej kobiety. Rozglądałem się, krocząc korytarzami. Na ścianach wisiały różne fotografie, które przedstawiały hotele pod szyldem Mastertona.

Ciekawe – pomyślałem.

Poczułem, jak coś uderza w moją klatkę piersiową. Uniosłem wzrok i ujrzałem kobietę, która swoim wyglądem rozbroiłaby niejedną bombę. Jej ciało było smukłe, a włosy opadły na twarz, ale gdy je odgarnęła, oczy wygrały wszystko. Była piękna. Byłem wrażliwy na kobiece piękno, mój kolega w spodniach również to wyczuł.

– Bardzo pana przepraszam – odezwała się nieznajoma, jej głos był tak samo uwodzicielski jak wygląd.

– Nic się pani nie stało?

– Nie, dziękuję i przepraszam – odpowiedziała, zostawiając mnie samego.

Mogłem za nią pobiec i zapytać o numer, ale coś mi mówiło, że nie było to nasze ostatnie spotkanie. Nie wyglądała jak kurierka czy listonoszka, musiała tutaj pracować albo prowadzić jakieś interesy z Mastertonem. Obróciłem się za nią i odprowadziłem ją wzrokiem do windy. Była nieziemska, zadbana w każdym calu, kobieca i ociekała seksapilem. Dla niej mógłbym stracić głowę, zatracić się w niej, a później rzucić z mostu brooklyńskiego. W końcu ruszyłem z miejsca i zapukałem do drzwi, usłyszałem ciche „proszę”. Wszedłem do środka i przywitałem się ze swoim wspólnikiem.

– No powiem ci, Chuck, że w tej twojej firmie co jedna to lepsza – zażartowałem, ale ten sztywniak w garniturze skrojonym na miarę nie pojął mojego dowcipu.

Mówi się trudno.

Szykuje nam się wyjątkowo długa i nuda negocjacja – pomyślałem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: