Anioły ciemności. Demony przeszłości. Liam #3 - Monika Rępalska - ebook

Anioły ciemności. Demony przeszłości. Liam #3 ebook

Rępalska Monika

4,4

Opis

Historia miłosna Rachel i Liama to prawdziwy rollercoaster uczuć. Czy będzie miała swój szczęśliwy koniec?

 

Rachel od zawsze wiedziała, czego chce, nawet gdy była zbyt młoda, żeby to mieć. Przed laty, gdy spojrzała na Liama oczami nastolatki, miała pewność, że to ten jedyny. Przystojny mężczyzna w chwili, w której dołączył do Aniołów Ciemności, zawładnął jej sercem, ale jedna zła decyzja na długie lata przekreśliła wszystko, co było między nimi. Stara miłość nigdy nie rdzewieje, a po przerwie, gdy Rae chce zapomnieć o Liamie, on dostrzega w niej kobietę, która budzi w nim nieznane dotąd uczucia. Po tak długim czasie role się odwracają i to Liam musi walczyć o kobietę, która zmieniła w jego życiu wszystko.

 

Trzecia część Aniołów Ciemności przedstawia początki znajomości Rachel i Liama, ich wzloty i bolesne upadki. W książce nie zabraknie emocjonujących wydarzeń z życia klubu motocyklowego oraz pikantnych scen, które rozgrzeją wyobraźnię czytelniczek do czerwoności.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 288

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (381 ocen)
250
65
32
27
7
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ruddaa
(edytowany)

Z braku laku…

Najgorsza z części. Nudna jak flaki z olejem, chaotycznie napisana, chwilami niektóre zdania były tak bezsensowne, że aż 2x trzeba było przeczytać aby zrozumieć jakiś ich sens. Do tego te literówki. A na deser - 3/4 książki to tak naprawdę powtórka 1 i 2 tomu tylko ukazane jest wszystko z innej strony. Autorka ewidentnie nie miała pomyslu na 3 tom bo po raz kolejny wałkowała to co już było zamiast wymyślić cos nowego. Spokojnie można sobie darowac czytanie tej czesci.
10
KinMos

Z braku laku…

najsłabsza część....
10
AniaB35

Nie polecam

Większość książki to powtórka do poprzednich tytułów z dodatkiem innego punktu widzenia. Spodziewałam się czegoś więcej, bo miała ona potencjał na najlepszą część. Niestety niewykorzystany, wręcz zduszony i ciągnięty byleby wydać. A szkoda.
10
karcia112

Z braku laku…

czuję się zdecydowanie źle czytając o morderstwach gwałtach przemocy wobec kobiet i okrucieństwie, to nie dla mnie choć przeczytałam do końca
00
wyred

Nie polecam

Masakryczny język, nie da się tego czytać.
00

Popularność




Tej autorki w Wydawnictwie WasPos

CYKL ANIOŁY CIEMNOŚCI

Anioły ciemności. Piekielna miłość #1

Anioły ciemności. Odnaleźć siebie #2

Anioły ciemności. Demony przeszłości #3

POZOSTAŁE POZYCJE

Przyjacielski układ

Kupidyn

Płonący lód. Gra pozorów (razem z AnaRose)

Świąteczny plan (opowiadanie webooku)

Senny koszmar

Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka

Copyright © by Monika Rępalska, 2023Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2023 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Ilustracje w środku: © by pngtree.com

Projekt okładki: Adam Buzek

Zdjęcie na okładce: © by zegers06/iStock

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

ISBN 978-83-8290-337-9

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Prolog

CZĘŚĆ PIERWSZA

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

CZĘŚĆ DRUGA

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Prolog

Rachel

Patrzyłam w oczy mężczyzny. Były tak bardzo podobne do tych, w których się zakochałam dosłownie od pierwszej chwili.

– Nie mogłem się doczekać, aż w końcu się spotkamy – zwrócił się do mnie facet, który, atakując klub, właśnie wydał na siebie wyrok śmierci.

Nikt nie zadzierał z Aniołami Ciemności, tym bardziej na ślubie ich prezesa. To wtedy dotarło do mnie, że widziałam go w klubach, które sprawdzał Logan. On był odpowiedzialny za rozprowadzanie prochów.

– A to pech, bo ja wcale na ciebie nie czekałam – odpyskowałam, co wywołało na jego twarzy wielki uśmiech. – Ale, jak widać, ciągnie do mnie psycholi.

– Teraz wiem, dlaczego straciłeś dla niej głowę – powiedział do Liama, który miał przystawioną broń do skroni, tak jak każdy inny członek klubu. – Nie dość, że przyjemnie się na nią patrzy, to jeszcze jest wyszczekana, a to mi się podoba.

– Dotknij jej, a cię zabiję – warknął Liam.

Widziałam, jak jego żyły na szyi się naprężyły, ledwo powstrzymywał się przed atakiem.

– Zabawne jest to, że mi grozisz, skoro to ja trzymam twoje marne życie w garści.

Dupek zaczynał mnie wkurzać, rozejrzałam się dookoła, próbując wymyślić, w jaki sposób uda nam się wyrwać z tego gówna.

– Czego chcesz? – spytał Mo, a w jego oczach widoczna była chęć mordu.

– Sprawiedliwości.

Prychnęłam, co zwróciło na mnie jego uwagę.

– Nigdy nie słyszałeś o tym, że sprawiedliwości nie ma? – zapytałam.

– To tylko czcze gadanie, zaraz ci to udowodnię – powiedział, podchodząc żwawo do Liama. – Odebrałeś mi wszystko, teraz przyszedł czas na wyrównanie rachunków i uwolnienie się od ciebie. Byłeś stawiany na piedestale, przez co moje życie było piekłem.

– Zostaw go! – krzyknęłam, kiedy facet, którego większość członków klubu po raz pierwszy widziała na oczy, przeładował broń i wymierzył lufę prosto w klatkę piersiową Liama.

Nie mogłam na to patrzeć, to było dla mnie za dużo, już kiedyś prawie go straciłam. To się nie może powtórzyć. Uniosłam głowę, łzy rozmazały mi obraz.

Chociaż nie chciałam tego widzieć, musiałam po raz ostatni zobaczyć twarz Liama. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, na jego obliczu gościł smutny uśmiech. Wtedy wydobył się ze mnie szloch.

– Proszę – spróbowałam ponownie.

Nie byłam słaba, ale teraz miałam w dupie to, że błagam tego sukinsyna o życie dla mężczyzny, którego kocham.

Wystrzał broni zagłuszył mój krzyk. Czas się zatrzymał, tak samo jak moje serce.

CZĘŚĆ PIERWSZA

Rozdział 1

LIAM, siedemnaście lat

Siedziałem w swoim pokoju, żałując, że ścianki działowe przyczepy są tak cienkie, że słychać było krzyk faceta, z którym aktualnie pieprzyła się matka. Miałem dość ich kolejnej sprzeczki o kasę i prochy, więc chwyciłem za telefon i wysłałem wiadomość do Trenta, żebyśmy spotkali się w Burn Pub.

Ten koleś był dla mnie jak brat. Odkąd pamiętałem, trzymaliśmy się razem, mieszkaliśmy na tym samym polu kempingowym, więc wiedziałem, że jego życie było zjebane tak samo jak moje. Niestety nie pomagało to, że byliśmy Latynosami, przez to większość ludzi uważała nas za kryminalistów, ale miałem to w dupie, zdanie innych się nie liczyło.

Złapałem klucze od swojego motocykla, to była jedyna rzecz, która została mi po ojcu, zanim odszedł, i którą chroniłem za wszelką cenę.

Matka nie potrafiła sobie poradzić z jego stratą, staczała się, a jej destrukcja wpłynęła po części na moje życie, czego w późniejszym czasie nie potrafiłem jej wybaczyć. Zaczęło się od regularnego tracenia przytomności po spożyciu alkoholu, kiedy to nie pomagało, sięgnęła po narkotyki, a to z kolei zmusiło ją do sprzedawania wszystkiego, co mieliśmy. Nie potrafiłem jej pomóc, będąc tylko dzieckiem, a kiedy dojrzałem, było już za późno na ratunek dla niej.

Wyskoczyłem przez okno, żeby nie musieć spotkać się z matką i jej fagasem. Jeszcze tylko pół roku – tyle musiałem wytrzymać w tym miejscu, zanim Trent osiągnie pełnoletniość. Razem planowaliśmy opuścić ten pieprzony kemping i zacząć nowe życie według swoich zasad.

Po dwudziestu minutach dojechałem na umówione miejsce. Bar mieścił się w podejrzanej okolicy i wyglądał jak speluna, ale dla mnie to nie problem. Tutaj przynajmniej nikt nie patrzył na mnie z góry, nie czułem się jak śmieć zanieczyszczający otoczenie bogatych, białych dupków.

– Cześć, przystojniaku!

Spojrzałem na kobietę na oko dwa razy straszą ode mnie. Jej kusa spódniczka ukazywała nagie pośladki, a spod białego podkoszulka przebijały się ciemne aureole brodawek. Gdybym nie zerknął na jej twarz, którą zdobił rozmazany makijaż, i nie dostrzegł braków w uzębieniu, to może bym się skusił, aby zabrać ją do kibla i wyruchać.

Zlekceważyłem jej zataczającą się sylwetkę i pewnym krokiem wszedłem do środka. Musiałem przebijać się przez zatłoczone pomieszczenie, aby dotrzeć do baru, gdzie siedział Trent.

– Kurwa, co tu się dzisiaj dzieje? – zapytałem zajmując miejsce obok kumpla, który trzymał rękę pod sukienką jakiejś dziuni siedzącej na jego kolanach.

– Widzisz tamtych ludzi? – Kiwnął głową w kierunku dość sporej grupy mężczyzn mających na sobie skórzane kamizelki z logo byka.

– Kto to? – zapytałem, nie spuszczając wzroku z groźnie wyglądających facetów.

– Kill Bull. Motocykliści. Trzymaj się od nich z daleka – wtrącił się Roy, właściciel baru, w którym często przebywaliśmy.

Nawet nie musiałem pytać dlaczego, wystarczyło tylko spojrzeć na nich, a złowroga aura, która ich otaczała, mówiła jasno, by z nimi nie zadzierać.

Starałem się skupić na rozmowie z Trentem, lecz mój wzrok co jakiś czas podążał w stronę grupy motocyklistów, którzy z każdym kolejnym piwem stawali się coraz głośniejsi.

– Muszę się odlać – rzuciłem, kierując się w stronę toalet znajdujących się na samym końcu pomieszczenia, z dala od głównej sali.

– Przestań!

Przyspieszyłem, słysząc płaczliwy kobiecy głos, który przeplatany był z odgłosem uderzających o siebie nagich ciał.

– Hej! – krzyknąłem, obserwując, jak masywny facet przytrzymywał próbującą się wyrwać z jego uścisku kobietę, która zaczepiała mnie wcześniej na parkingu.

– Skończę i będziesz mógł ją wziąć, młody. – Odwrócił się, kiedy mnie usłyszał.

Czułem, jak moje dłonie mimowolnie zaciskają się w pięści. Nieraz widziałem matkę w podobnej sytuacji, nie mogłem pozwolić, by ta kobieta cierpiała. To była dosłownie chwila, a już leżałem na kolesiu, bijąc go na krwawą miazgę. Przestałem dopiero, jak unieruchomiły mnie czyjeś potężne ramiona, to nie mógł być Trent.

– Młody, wyluzuj.

Naprężyłem mięśnie, słysząc nieznany chrapowaty głos przy uchu.

– Kurwa – powiedział Trent, a zaraz po nim odezwali się kolejni mężczyźni.

Uwolniłem się od nieznajomego, który przyglądał mi się wnikliwie.

Po raz pierwszy w swoim życiu poczułem, jak po moim ciele przebiega dreszcz niepokoju. Przeniosłem spojrzenie z brodatego motocyklisty na przyjaciela.

– Liam, co się tutaj, do cholery, stało?

W jego głosie wyczułem zdenerwowanie.

Rozprostowałem ramiona, nadal zaciskając pięści i czując szczypanie na obdartych kostkach. Zerknąłem na skuloną w kącie płaczącą kobietę, której oczy wyrażały przerażenie.

– Wszystko w porządku? – wychrypiałem, ignorując wszystkich dookoła.

Pokiwała szybko głową, a wtedy odpowiedziałem Trentowi.

– Kutas. – Wskazałem brodą na nieprzytomnego faceta leżącego na podłodze. – Nie potrafił zrozumieć, co znaczy nie, więc mu pomogłem.

– Pozbądźcie się go – wydał rozkaz swoim ludziom człowiek z naszywką z napisem prezes na skórzanej kamizelce. – Wy – wskazał palcem na mnie i Trenta – mamy do pogadania.

– Nie chcemy kłopotów. – Kumpel stanął obok mnie, jego ramiona się wyprostowały, był gotowy mnie bronić, gdyby miało zrobić się gorąco, chociaż patrząc na grupę motocyklistów, nie mielibyśmy najmniejszych szans, by wyjść z tego cało.

– Również tego nie chcę. – Kącik jego ust uniósł się nieznacznie.

– To był twój człowiek? – zapytałem, bo niby dlaczego miałby chcieć z nami gadać.

– Gdyby nim był, poniósłby inne konsekwencje.

Przełknąłem ciężko ślinę, ten facet potrafił wzbudzić strach.

– Idziemy – powiedział rozkazująco, najwyraźniej mając dość bezsensownego gadania przy kiblu.

Wymieniliśmy z Trentem szybkie spojrzenie. Przyjaciel niezauważalnie kiwnął mi głową, abym szedł pierwszy za liderem grupy. Kiedy Roy zobaczył nas w towarzystwie motocyklistów, przed którymi ostrzegał, zbladł.

– Siadajcie. – Wskazał nam miejsce przy stole zastawionym olbrzymią liczbą butelek po piwie.

– Więc czego od nas chcesz? – zapytał Trent.

Ja siedziałem cicho, uważnie obserwując mężczyzn blokujących nam wyjście.

– Macie kogoś, kto będzie się o was martwił?

To było dziwne pytanie, na które myślę, że nie było dobrej odpowiedzi, więc milczeliśmy.

– Chyba ich wystraszyłeś, prez. – Jeden z mężczyzn się zaśmiał.

– Nie wiem, czego od nas chcecie, ale powinniśmy się zbierać. – Próbowałem wstać, lecz szybko usadził mnie kolejny dryblas stojący za moimi plecami.

– Widzę, że w domu macie przesrane – oznajmił ten z naszywką prezes. – Nie sądzę, aby ktoś się wami interesował, po waszym zachowaniu mogę stwierdzić, że bylibyście w stanie oddać za siebie życie, co cenimy w naszym klubie. Dlatego mam propozycję.

Muszę przyznać, że zaciekawił mnie, to samo mogłem powiedzieć o Trencie, który uważnie go słuchał.

– Jaką? – zapytałem.

– Potrzebujemy rekrutów, a wy się nadajecie – odparł.

– Ile mamy czasu na podjęcie decyzji? – odezwał się Trent.

– Widzisz tę suczkę, która pręży się jak kotka w rui?

Zerknęliśmy w kierunku kobiety wyginającej się przy stole bilardowym.

– Kiedy wrócę po tym, jak ją wypieprzę, oczekuję odpowiedzi.

Nie dając nam szansy, by cokolwiek powiedzieć, podszedł do laski, którą wcześniej wskazał, i podciągnął jej kieckę pod samą talię, obnażając jej tyłek.

– Czy on planuje ją wyruchać przy wszystkich? – zapytał Trent, nie mogąc oderwać od nich wzroku.

– Jeśli przyłączycie się do klubu, będziecie to mieli na porządku dziennym.

Odwróciliśmy się w kierunku faceta, który to powiedział.

– Nic nas tu nie trzyma – zauważyłem.

– Nie wiem, czy możemy im zaufać. – Trent się wahał, chociaż tak samo jak ja chciał uciec z domu.

– Co mamy do stracenia? – zapytałem.

– Nasze życie, choć marne, to nadal życie. Nie wiadomo, czy nie dostaniemy kulki w łeb gdzieś w krzakach.

Kiedy laska zaczęła krzyczeć, obaj spojrzeliśmy w kierunku stołu bilardowego. Jej duże cycki podskakiwały za każdym razem, gdy motocyklista się w nią wbijał.

Była blisko, a to znaczyło, że nasz czas na podjęcie decyzji się kończył.

– Co w końcu robimy? – dopytywałem się.

Wiedziałem, że bez względu na to, jaką decyzję podejmie Trent, był moim bratem, nigdzie bym się bez niego nie ruszył.

– Jeśli będą coś kombinowali, spieprzamy – powiedział, udzielając mi tym samym odpowiedzi.

– Jasne. – Wyciągnąłem pięść w jego kierunku, czekając, aż w nią uderzy; kiedy to zrobił, uśmiechając się przy tym cwaniacko, dodałem: – Za cholerne, lepsze, nowe życie.

***

W podróży spędziliśmy dwa dni, więc kiedy podjechaliśmy pod żelazną bramę otaczającą ogromny kompleks, dosłownie chciałem zawyć z radości, ponieważ nie czułem już tyłka. Agnus uniósł dłoń, dając znak, i po chwili znaleźliśmy się w środku dobrze strzeżonego miejsca.

Rozglądałem się z ciekawości po otoczeniu, dookoła kręcili się kolejni faceci ubrani w klubowe kamizelki, inni z kolei uzbrojeni stali w małych grupkach, pilnując bramy.

– Trezus, pokaż im ich miejsce, a później przyprowadź na naradę – rozkazał prezes, zostawiając nas zdezorientowanych przy swoich motocyklach.

– Zostawicie tutaj swoje maszyny – powiedział facet imieniem Trezus.

Nie znaliśmy jeszcze ich wszystkich, ale widać było, że on jest najbliżej Agnusa, który nimi rządził.

– I co o tym sądzisz? – zapytałem cicho Trenta, podążając za Trezusem do budynku wyglądającego jak motel.

– Cholera wie – odszepnął.

Kiedy weszliśmy do środka, dosłownie nie wiedziałem, na co patrzeć. Półnagie kobiety tańczyły na stole bilardowym postawionym na środku pokoju. Butelki alkoholu i koka walały się wszędzie.

– Słodziutki jesteś – zaczepiła mnie jedna z kobiet.

Przełknąłem ciężko ślinę, a mój fiut podskoczył, gdy zaczęła mnie pocierać. Słyszałem, jak Trent przeklął.

– Jill, zostaw chłopaka, najpierw klubowe sprawy, potem zabawa – powiedział wielkolud, po czym kazał nam iść dalej za nim.

– Ja pierdolę, jeśli tak to ma wyglądać, to muszę przyznać, że podjęliśmy dobrą decyzję. – Trent się zaśmiał. W jego oczach dało się zauważyć podniecenie.

– Nie musisz mi tego mówić – odpowiedziałem ochryple, poprawiając kutasa w spodniach.

– Wasze pokoje. – Trezus wskazał na drzwi znajdujące się po przeciwnych stronach. – Macie dziesięć minut, a później Agnus chce was widzieć na dole, obowiązkowa narada.

Kiwnęliśmy mu głowami, a kiedy odszedł, zwróciłem się do kumpla.

– Kompletnie nie wiem, co to znaczy.

– Ja też nie, ale wygląda na to, że niebawem się dowiemy.

Jak się później okazało, rzeczywiście Agnus wprowadził nas w życie motocyklistów, które bardzo nam się spodobało i zdecydowanie różniło się od tego, czego zaznaliśmy do tej pory. Zdobyliśmy szacunek, nikt nie patrzył na nas jak na gorszych. Łatki, które mieliśmy na plecach, dawały nam władzę, a także dostęp do kasy i cipek, które były na nasze zawołanie. Nie brakowało nam niczego, lecz wszystko zmieniło się wraz z przejęciem władzy w klubie. Po śmierci Agnusa nic już nie było takie samo, i to właśnie zmusiło nas do odejścia. Tylko nie przypuszczaliśmy, że ta decyzja zmieni nasze życie i przywoła demony przeszłości.

Rozdział 2

– Kurwa, wcale mi się to nie podoba – wysyczał ze złości Trent, kiedy na obrzeżach magazynu czekaliśmy, aż Asher dokona transakcji z Black Crow.

– Mnie też – zapewniłem brata.

Odkąd Ash przejął władzę po Agnusie, ciągle były między nami spięcia.

Miałem tego dość, tak samo jak Trent.

Ash na każdym kroku rozpieprzał nasz klub od środka, skupiał się na rozprowadzaniu gównianych narkotyków, szargając tym samym imię Kill Bull.

– Coś tutaj nie gra – powiedziałem po jakimś czasie, obserwując budynek. – Jest za cicho.

– Ja pierdolę, federalni! – krzyknął Trent, łapiąc za telefon, by dać znać Asherowi.

– Jadę, spróbuję ich odciągnąć – rzuciłem przez ramię do brata, wsiadając na motocykl. – Masz nie dać się złapać, rozumiesz?

– Jasne – przytaknął. – Widzimy się w klubie.

Dodając gazu i robiąc tym samym cholernie dużo hałasu, ściągnąłem uwagę kilku granatowych.

Zdawałem sobie sprawę, że tym pokazem nie zyskam zbyt wiele, ale chciałem odciągnąć federalnych na tyle, aby Trent i reszta mieli szanse ucieczki. To było jak zabawa w kotka i myszkę – znając niemalże cały stan Ohio, bez problemu poruszałem się lokalnymi ulicami, dopiero pod wieczór wypompowany zajechałem pod bramę klubu.

– Stary, już się bałem, że cię mają. – Trent poklepał mnie po plecach, kiedy wszedłem do klubu.

– Nie ma szans, nie pozbędziesz się mnie. – Zaśmiałem się.

Widziałem ulgę w jego oczach, kiedy mnie zobaczył. Byliśmy braćmi, nieważne, że nie łączyła nas krew. Trent nieraz mnie uratował, nie było więc mowy, abym go zostawił.

– Kościół! – krzyknął Asher, kiedy tylko mnie ujrzał.

Westchnąłem ciężko, marzyłem o prysznicu, zimnym piwie i może jeszcze o jakimś obciąganiu, a nie siedzeniu i słuchaniu pieprzenia swojego prezesa.

– Trixi! – zawołałem małą blondynkę do siebie.

– Potrzebujesz czegoś, Liam? – Z błyskiem w oku otarła się o mnie swoim seksownym ciałem. Doskonale wiedziała, po co ją zawołałem, lecz wolała robić z siebie słodką idiotkę, niesłusznie myśląc, że mnie to jara.

– Jak prez zakończy spotkanie, chcę, abyś czekała na mnie w moim łóżku – powiedziałem, przyciągając ją do siebie, i zagłębiłem język w jej ustach.

Kiedy jęknęła, przerwałem pocałunek i klepnąłem ją w tyłek, zanim skierowałem się na naradę klubu.

– W końcu raczyłeś się pokazać. – Asher spojrzał na mnie bykiem, kiedy usiadłem obok Trenta.

– Trochę czasu zajęło mi odciągnięcie od was federalnych – odpowiedziałem znudzonym głosem, chociaż w środku się gotowałem, aby nie powiedzieć mu, co naprawdę myślę.

– Te dupki chciały nas wrobić, ale się przeliczyły. – Zaśmiał się jak opętany.

– To nie zmienia faktu, że musimy bardziej uważać przy kolejnych transakcjach – wtrąciłem, co rozwścieczyło go jeszcze bardziej.

– Nie wydaje mi się, abyś ty był prezesem tego klubu. – Oparł dłonie o biurko i pochylił się w moją stronę. Żyły na jego odkrytych ramionach naprężyły się, oczy zrobiły się całkowicie czarne.

Asher coś brał, a wtedy robił się nieobliczalny, nie miałem zamiaru być ofiarą jego złości, dlatego siedziałem cicho.

– Liam nie miał na myśli nic złego, Ash – zabrał głos Trezus, jako jeden z nielicznych stawiał się jeszcze nowemu prezesowi, którego, tak jak ja i Trent, nie tolerował. – Nie możemy pozwolić na to, aby ktoś zaatakował klub. Destruktors już siedzą nam na tyłkach, przejęli towar, który miał dotrzeć do nas z Meksyku. Lepiej skupmy się na tym, prez – wypowiedział ten tytuł z niesmakiem, lecz Ash tego nie zauważył.

– Niech tak więc będzie, a my – wskazał na mnie – pogadamy sobie potem.

Jakiś czas później, opuszczając gabinet Asha, miałem ochotę komuś przywalić. Klub, który wcześniej był dla mnie jak dom, teraz zaczął stawać się klatką, która sprawiała, że dusiłem się w tym miejscu. Wchodząc do swojego pokoju, ujrzałem na łóżku rozebraną Tixi, która spokojnie sobie spała. Musiało znudzić ją czekanie na mnie. Zrzucając z siebie ubrania, poszedłem pod prysznic, potrzebowałem zmyć smród podroży. Opierając dłonie na płytkach, pochyliłem głowę, pozwalając wodzie spływać po moim nagim, zmęczonym ciele. Słysząc odsuwane drzwi prysznica, napiąłem mięśnie, czekając na kobietę, która zaraz miała położyć na mnie swoje dłonie.

– Mogłeś mnie obudzić – wymruczała, pocierając mojego fiuta.

– Miałem to zrobić zaraz po prysznicu – odpowiedziałem, odwracając się w jej stronę. – Na kolana.

Od razu mnie posłuchała. Nacisnąłem kciukiem na jej podbródek, aż uchyliła usta. Jej źrenice były rozszerzone, widziałem jej podniecenie.

– Chcesz mnie? – drażniłem się z nią, obrysowując główką mojego kutasa jej wyczekujące usta.

– Proszę – jęknęła, więc dałem jej to, czego potrzebowała.

Chwyciwszy włosy Trixi, pieprzyłem jej usta, równocześnie zabawiając się jej cyckami. Kiedy doszedłem, popchnąłem ją na ścianę, zarzuciłem jej nogi na swoje ramiona i wpiłem usta w jej różową, ociekającą podnieceniem cipkę. Nie potrzeba było dużo czasu, aby Trixi wykrzyczała moje imię.

– Na łóżko, jeszcze nie skończyłem z tobą – rozkazałem.

Trixi ochoczo wykonała moje polecenie, noc spędziliśmy na pieprzeniu. Nad ranem usłyszałem jakiś hałas; ubierając się szybko, chwyciłem za broń. Gdy otworzyłem drzwi swojego pokoju, po drugiej stronie zauważyłem Trenta.

– Też to słyszałeś – szepnął.

Przytaknąłem.

– Idź poinformować pozostałych – powiedziałem. – Ja zobaczę, co się dzieje.

To było dziwne, bracia stojący przy bramie powinni byli dać nam znać, że coś nie gra. Niepokoiła mnie ta cisza, musiało się coś stać. Powoli zszedłem po schodach, słyszałem, jak ktoś przewracał meble w pokoju prezesa. Po raz kolejny zdziwiło mnie to, że nikt z braci nie zareagował na ten hałas. Zaglądając ostrożnie przez uchylone drzwi do pomieszczenia, zauważyłem Ashera, który zadźgał nożem Trezusa.

– Już nie będziesz stał mi na drodze, starcze – wysyczał, zatapiając ponownie nóż w jego brzuchu.

– Agnus wybrał Liama – wychrypiał Trezus.

– Jego czas też się kończy.

Wiedziałem, że Asher mnie nie znosił, okazywał to na każdym kroku, ale nie przypuszczałem, że pragnął mojej śmierci.

Wycofałem się cicho, chcąc jak najprędzej powiedzieć Trentowi, co się przed chwilą wydarzyło. Liczyłem tylko na to, że jednak nie udało mu się obudzić braci.

Niestety moje nadzieje zgasły, kiedy na szczycie schodów zauważyłem uzbrojonych braci.

– I co? – zapytał Trent.

– Cisza, nikogo nie widziałem. Musiało nam się przesłyszeć.

Po wyrazie jego twarzy wiedziałem, że mi nie uwierzył. Znał mnie jednak na tyle, by nie ciągnąć mnie za język przy innych.

Ledwie zdążyłem wypowiedzieć te słowa, a wszyscy zamarliśmy, słysząc wystrzał z broni.

– Cholera! – wykrzyknął jeden z braci, schodząc szybko na dół.

Pobiegliśmy za nim, by sprawdzić, co się stało, kiedy ujrzałem postrzelonego Ashera, który pochylał się nad martwym ciałem Trezusa. Zacisnąłem szczękę.

– Kurwa. – Usłyszałem za sobą głos Trenta.

– Łapcie ich! – wykrzyczał Asher. – Chcę mieć ich głowy. Zaatakowali klub i zabili nam brata. Idźcie po zemstę.

Nikt nie pytał, co się stało i kogo mamy szukać. Posłusznie, jak reszta braci, wyszedłem na zewnątrz, stwarzając pozory, że przeszukuję teren.

– Co tam, do cholery, się stało? Widziałeś coś? – zapytał Trent.

– Ash załatwił Trezusa – wyszeptałem, rozejrzawszy się.

– Cholera. Co teraz robimy?

Trent zadał pytanie, nad którym sam zacząłem się zastanawiać.

– Angus kiedyś wspominał o zaprzyjaźnionym klubie znajdującym się w Warren. Myślę, że powinniśmy się tam udać – powiedziałem.

– Asher nie puści nas tak po prostu – oznajmił.

Przystanąłem, czując na sobie spojrzenie. Kiedy się odwróciłem, spostrzegłem Ashera, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Nawet z tej niewielkiej odległości, która nas dzieliła, czułem jego złość skierowaną w moją stronę. Trent miał rację – odejście z klubu nie będzie proste, lecz nieważne, jakie konsekwencje musiałbym ponieść, nie zamierzałem spędzić tutaj więcej czasu.

– Dzisiaj odpuścimy – zwróciłem się do Trenta. – Chodźmy spać, i tak niczego nie znajdziemy, jedyny winny znajduje się w klubie.

Brat spojrzał na mnie z niezdecydowaniem i zmartwieniem. Okazało się, że nie było nam dane pomyśleć o opuszczeniu klubu, sprawa sama się wyjaśniła, kiedy nad ranem kilku braci siłą wyciągnęło mnie z łóżka.

– Kurwa, co jest? – zapytałem zdezorientowany Robbena.

– Prez ma dowody na to, że to ty go zaatakowałeś i pozbyłeś się Trezusa – odpowiedział, patrząc na mnie jak na szczura.

– To jakieś nieporozumienie – powiedziałem gniewnie, zastanawiając się, co kombinuje Asher.

– Zaraz się o tym przekonamy. – Wyprowadził mnie na zewnątrz klubu, popychając w środek kręgu, który stworzyli pozostali bracia.

– Asher, do cholery, co ty robisz? – zapytałem, podchodząc do niego.

– Kiedy na spokojnie przeanalizowałem wczorajszą tragedię, przypomniało mi się, że słyszałem, jak ktoś chodził po klubie. Zszedłem zobaczyć, kto to, i zobaczyłem, jak Trezus leżał w kałuży krwi. Podchodząc do niego, zostałem zaatakowany.

Stałem i z niedowierzaniem słuchałem tych jego niedorzeczności, którymi karmił cały klub.

– Wtedy moją uwagę zwróciła jedna rzecz, którą skojarzyłem dopiero przed kilkoma minutami.

– Wiesz, że pieprzysz głupoty. Liam, nigdy by nie zdradził klubu – powiedział Trent, wstawiając się za mną.

– Tylko jedna osoba, którą znam, ma kolczyk – oznajmił triumfalnie Asher.

Po braciach z klubu widziałem, że wierzyli w to, co mówił ich prezes przedstawiający swoją wersję wydarzeń, która była cholerną bujdą.

Zerkając na niego i wredny uśmiech formujący się na jego twarzy, wiedziałem, że miałem przesrane.

– Słysząc wystrzał, rzeczywiście widziałem Liama, sam przebywał na dole – wtrącił Devon.

Jego słowa zasiały ziarno niepewności w pozostałych braciach.

– Niby po co miałbym to robić? – zapytałem, chcąc poznać jego kłamliwe wytłumaczenie.

– Żeby zająć moje miejsce – odezwał się, kipiąc złością.

– Asher – zaczął ponownie Trent, ale szybko został uciszony.

– Zawsze będziesz stał po jego stronie, nawet myślę, że razem za tym stoicie. – Nagle cała złość została skierowana na niego.

– Jeszcze raz powtórzę: to, co insynuujesz, jest niedorzeczne. Nie tknąłbym Trezusa, który był dla mnie jak ojciec, kiedy zostaliśmy przyjęci do klubu. I nigdy nie miałem ochoty zająć twojego miejsca – oznajmiłem, patrząc mu prosto w oczy.

Moja mina i ton jasno mówiły, że wiem, co stało się naprawdę.

– Skoro już o tym wspomniałeś – zaczął Asher. – Byliśmy braćmi od dawna, więc będę dla ciebie łaskawy.

Zaśmiałem się niewesoło, bo ta farsa zaczęła mnie męczyć.

– I niby co to ma znaczyć? – prychnąłem.

Miałem wrażenie, że jego chęć mordu wzrastała z każdym moim oddechem.

– Masz wybór.

Zauważyłem błysk w jego oku i wiedziałem, że zupełnie mi się to nie spodoba.

– Odejdziesz albo zmierzysz się w walce z całym klubem.

Wymieniłem szybkie spojrzenie z Trentem, to była nasza okazja, by uwolnić się od Kill Bull.

– Odejdę – powiedziałem, udając, że podejmuję bardzo trudną decyzję.

– Ja również. – Usłyszałem od razu Trenta.

Asher spojrzał na niego z kpiącym uśmiechem.

– Skąd ja wiedziałem, że tak się stanie… – Kiwnął głową w stronę Devona, który nagle znalazł się przy mnie. – Bracia, zabierzcie ich do stodoły; zanim opuszczą klub, muszą się pozbyć naszych tatuaży.

Przekląłem, bo wiedziałem, w jaki sposób się je usuwa.

– Macie może jeszcze coś do powiedzenia? – Asher się zaśmiał.

Zacisnąłem tylko zęby, przeklinając go w duchu.

– Pieprz się – powiedział Trent, kiedy przyłożyli do jego łopatki rozżarzony nóż, przypalając mu skórę.

– Zaznałeś mojej łaski; gdy spotkamy się ponownie, zabiję cię – wysyczał mi na ucho Asher, zanim osobiście pozbył się mojego tatuażu.

Pot spływał mi po twarzy, a krew wypełniała moje usta, kiedy zagryzłem wargi, aby nie wydobył się ze mnie żaden odgłos. Ledwo wsiadając na motocykl i opuszczając klub u boku swojego prawdziwego brata, poprzysięgłem sobie, że jak będzie dane mi spotkać Ashera, to on straci życie, nie ja.

Rozdział 3

LIAM, dwadzieścia cztery lata

– Przestań się na nią patrzeć. – Trent szturchnął mnie w ramię.

– Wal się, moje patrzenie jest nieszkodliwe, to ty zanurzyłeś fiuta w siostrzenicy prezesa – powiedziałem, nie opuszczając wzroku z małej, zadziornej blondynki.

Minęły już dwa lata, kiedy to przystąpiliśmy do nowego klubu motocyklowego. Przypominając sobie powiązania Agnusa z Aniołami Ciemności, spróbowaliśmy z Trentem zaryzykować, pojawiając się pewnego dnia u bram ich klubu. Nie mogłem powiedzieć, że klub był zadowolony z naszego przybycia. Kiedy opowiadaliśmy swoją historię, mężczyźni cały czas patrzyli na nas podejrzliwie, co nie było zaskakujące. Zajęło nam dużo czasu, aby stać się członkami klubu, musieliśmy z Trentem natrudzić się, zapracowując swoje tyłki, aby udowodnić swoje oddanie Aniołom Ciemności. To było coś zupełnie innego niż podczas rekrutacji w Kill Bull – klubie, który musieliśmy opuścić. Wcześniej złudnie myślałem, że znalazłem swoje miejsce, a dopiero przyjechawszy tutaj, do Warren, mogłem powiedzieć, że to mój dom, a Anioły Ciemności stały się moją rodziną. I w dodatku była jeszcze ona – dziewczyna niedozwolona ze względu na młody wiek. Na jej widok po raz pierwszy poczułem nieznane uczucia, które mnie przerażały.

– I dlatego nie chodzę cały czas taki zgorzkniały jak ty – nabijał się ze mnie.

– Spieprzaj – warknąłem.

– Chodźmy, Joe chciał, aby przywieźć jego dziewczyny do baru. – Zszedłem z motocykla i podążyłem za bratem, wzdychając głośno.

Gdy wszedłem do kawiarni, moje oczy automatycznie powędrowały do ślicznej blondynki, która z radością dziecka mówiła coś do siostry. Czułem się źle z tym, że ona mi się podoba, dzieliło nas osiem lat, kurwa, nawet nie była jeszcze pełnoletnia. Rachel jednak nie potrafiła ukryć swojej fascynacji mną, a mnie coraz trudniej było ją ignorować. To było popieprzone.

– O, cześć. – Oczy Rae dosłownie zamigotały, gdy mnie zobaczyła.

Pełne wargi, które chciałem przygryźć, wygięły się w kokieteryjny uśmiech. Cholera, gdyby tylko wiedziała, co ona ze mną robi.

– Hej – mruknąłem. – Kończycie już?

Nie chciałem przebywać w jej towarzystwie dłużej, niż było to konieczne.

– Nie, dopiero czekamy na nasze zamówienie. – Amber zmarszczyła brwi, patrząc na mnie. – Coś się stało?

Zacisnąłem zęby na triumfujący uśmieszek Trenta, drań specjalnie to zaplanował, żeby po raz kolejny mnie wkurzyć. To nie on musiał ukrywać sztywnego fiuta przed małolatą siedzącą obok niego.

– Nic, po prostu Liama coś ugryzło w tyłek – odpowiedział za mnie brat, przytulając do siebie Amber.

Właśnie zabijałem wzrokiem Trenta, kiedy przerwała mi kelnerka, nagle pojawiając się przy naszym stoliku.

– Proszę, wasze zamówienia. A co dla was, przystojniaki?

Zerknąłem na nią, posyłając jej uśmiech, po którym wiedziałem, że od razu będzie chciała ściągać przede mną swoje majtki. Widząc moje zainteresowanie, pochyliła się bardziej w moją stronę, dając mi świetny widok na cycki, które prawie wylewały się z jej uniformu kelnerki.

– Na początek mocną, czarną kawę, a później, nie ukrywam, że być może będę miał ochotę na coś słodkiego. – Puściłem jej oczko.

Po jej przyspieszonym oddechu wiedziałem, że wychwyciła dwuznaczność moich słów.

Kiedy kelnerka odeszła, Rachel skubała kawałek ciasta, siedząc ze spuszczoną głową.

– Co tam, młoda? – zagadał ją Trent.

Jej różowe policzki dały mi znać, że doskonale zdawała sobie sprawę, co insynuowałem tamtej dziewczynie.

Wychwyciłem spojrzenie Amber, która spiorunowała mnie wzrokiem. Przez chwilę poczułem się źle, ale szybko się zreflektowałem, ponieważ nie mogłem robić Rae żadnych złudnych nadziei.

Wolałem, aby myślała o mnie jak o chamie, niż aby widziała we mnie idealnego faceta.

– Nic – mruknęła.

– Wasza kawa. – Seksowna kelnerka przyniosła zamówienie. Stawiając przy mnie filiżankę, nachyliła się, szepcząc: – Mogę mieć teraz przerwę.

– Więc chodźmy. – Wstałem i podążyłem za uśmiechniętą kobietą na zaplecze.

Nie odwracałem się, nie chcąc zobaczyć smutnej twarzy Rachel.

RACHEL, szesnaście lat

Starałam się przełknąć żółć, która podeszła mi do gardła, kiedy Liam chętnie poszedł za kelnerką, aby ją pieprzyć. Nie byłam młodą, głupiutką dziewczynką, która nie wiedziała nic o seksie. Żyłam w klubie motocyklowym, nasłuchałam się wielu pikantnych historii, niejedno również widziałam, więc doskonale zdawałam sobie sprawę, czego taki facet jak Liam potrzebuje.

Kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam, moje serce dosłownie się zatrzymało. Liam wydawał mi się najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego widziałam. Siostra nabijała się ze mnie i mojego młodzieńczego zauroczenia. Minęły dwa lata, robiłam wszystko, aby zwrócić na siebie jego uwagę, niestety z marnym skutkiem. W jego oczach nadal byłam dzieckiem, które należało ignorować.

– Wyjdę pogadać z Missy – powiedziałam do siostry i Trenta, którzy patrzyli na mnie ze współczuciem.

Zagryzłam wargi, ponieważ upokorzyło mnie to, że widzieli, jak potraktował mnie Liam.

Wyciągnęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do przyjaciółki. Missy znała moje problemy związane z Liamem, a potrzebowałam się jej zwierzyć. Zobaczywszy swoją sylwetkę w szybie, skrzywiłam się. Zdecydowanie nie wyglądałam jak ta ponętna kelnereczka, z którą wyszedł Liam. Jak na dziewczynę byłam wysoka, koścista, nie miałam ani tyłka, ani cycków, a włosy były nijakie. Nigdy nie spodobam się Liamowi, kiedy w klubie miał mnóstwo seksownych dziewczyn na zawołanie.

– Co tam, Rae? – zapytała bez zbędnego przywitania.

– Przyjedziesz po mnie? – W moim głosie słychać było powstrzymywane łzy.

– O cholera – zaklęła. – To przez niego. – Słusznie odgadła.

– Nie mogę teraz mówić. – Warga zaczęła mi drgać.

– Daj mi chwilę, zaraz będę. Tylko podaj adres.

Powiedziałam jej, gdzie jestem, i się rozłączyłam. Nie wchodziłam już do kawiarni, nie chciałam oglądać zadowolonego wyrazu twarzy kelnerki. Tak samo jak nie chciałam czuć zapachu seksu bijącego od Liama.

Missy podjechała akurat w chwili, gdy Amber i chłopaki wychodzili z lokalu.

Rzuciłam im szybkie „cześć” i podbiegłam do samochodu przyjaciółki.

– Rachel, miałyśmy jechać do baru! – zawołała siostra.

– Będę tam, spoko! – odkrzyknęłam, nawet się nie odwracając.

Kiedy już miałam wsiadać do auta, poczułam szarpnięcie za koszulkę.

– Co ty, kurwa, odwalasz?

Dreszcz przeszył moje ciało, kiedy usta Liama dotknęły mojego ucha.

– Umówiłam się z Missy – powiedziałam cała spięta.

– Joe chciał, abym cię przywiózł, więc jedziesz ze mną. – Zaczął ciągnąć mnie w stronę stojącego na poboczu motocykla. – Jedź do domu, Missy. Rae idzie ze mną.

– Och, okej – wyjąkała moja przyjaciółka, otwierając szeroko oczy. – Zadzwonię do ciebie później.

– Wsiadaj – rozkazał Liam, kiedy buntowniczo stałam przy jego maszynie.

– Jesteś dupkiem – powiedziałam pod nosem, najwidoczniej nie za cicho, ponieważ Liam odwrócił się do mnie ze złością.

– Posłuchaj mnie.

Jego twarz była tak blisko mojej, że zaczęłam szybciej oddychać.

– Nie mam czasu użerać się z gówniarą, która ma swoje fochy. Nie jestem niańką. Zrozumiałaś?

– Tak – wyszeptałam.

Zamrugałam szybko, żeby nie płakać; jego słowa mnie zabolały, lecz nie chciałam, aby widział mnie słabą.

Jadąc do baru, powstrzymałam chęć wtulenia się w niego, chociaż pragnęłam poczuć dotyk skóry na swoim policzku. Kiedy zajechaliśmy po budynek, szybko zeskoczyłam z motocykla i pobiegałam do Joego, nawet nie spoglądając w kierunku Liama.

Po tej sytuacji przyrzekłam sobie, że zmienię swoje zachowanie, aby w końcu Liam zobaczył we mnie dojrzałą kobietę, a nie małolatę, która biega za nim jak zakochany szczeniak.

RACHEL, osiemnaście lat

– I jak wyglądam? – zapytałam Missy, odwracając się do niej i pozując w nowej sukience, którą kupiłam na ślub Amber i Trenta.

W przeciągu tych dwóch lat wiele się zmieniło, moje stosunki z Liamem trochę się ociepliły. Moje ciało także się zmieniło, w końcu się zaokrągliło, przyciągając uwagę chłopaków w moim wieku. Przestałam być wpatrzona w przystojnego Latynosa, chociaż nie ukrywałam – kiedy byliśmy w tym samym pomieszczeniu, moje zdradzieckie ciało reagowało na niego.

– O kurwa, Dexter oszaleje, jak cię zobaczy. Sama bym cię najchętniej przeleciała, gdybym grała w drugiej drużynie.

Zarumieniłam się na słowa Missy.

– To dobrze – powiedziałam bez przekonania, co od razu zauważyła.

– Rae. – Przytuliła mnie, pocieszając. – Liamowi również stanie, o to nie musisz się martwić. Ten durny motocyklista nie wie, co traci.

Zaśmiałam się przez łzy.

– Masz rację. – Otarłam oczy. – Dobrze, chodźmy już, bo Amber skopie mi tyłek, jak się spóźnimy.

– Jasne. – Uśmiechnęła się do mnie. – Tylko obiecaj mi coś.

– Co? – zapytałam.

– Baw się dobrze z Dexterem i nie myśl o Liamie.

Przełknęłam ciężko ślinę, kiedy ona czekała, aż jej to obiecam.

– Dziś zapominam o Liamie. – Posłałam jej wymuszony uśmiech, który wiedziałam, że i tak przejrzała, ale już mi darowała, za co kochałam ją jak siostrę.

Ceremonia była wspaniała, nie był to tradycyjny ślub, ale właśnie dlatego był wyjątkowy. Panna młoda miała na sobie krótką, białą sukienkę dodatkowo dumnie nosiła kamizelkę z wyszytym imieniem Trenta na plecach, co było urocze.

– Jeszcze nigdy nie uczestniczyłem w takiej uroczystości.

Starałam się rozluźnić, gdy poczułam na sobie ręce Dextera.

– Taaa. – Odwróciłam się do niego, aby spojrzeć na jego twarz, tym samym uwolniłam się od jego uścisku. – Jak zapewne zauważyłeś, klub motocyklowy ma swoje zasady i własny styl życia.

– Kompletnie mi to nie przeszkadza. – Ponownie wziął mnie w objęcia. – Zatańczmy.

Nie miałam innego wyjścia, jak tylko się zgodzić, tym bardziej że przez cały czas czułam na sobie baczne spojrzenie Missy.

Kiedy weszliśmy na środek parkietu i usłyszałam muzykę, mój umysł zapomniał o wszystkim. Zamknęłam oczy, dając ponieść się rytmowi, który wybrzmiewał z głośników. Nie przeszkadzały mi nawet błądzące po moim ciele ręce Dextera. Odchyliłam głowę, przeczesując dłońmi włosy i wtedy coś się zmieniło. Ciało dociskające się do mnie było twardsze niż ciało Dextera. Momentalnie otworzyłam oczy, spoglądając za siebie; moje serce prawie się zatrzymało, gdy stojący za mną Liam szepnął:

– Dla kogo tak kręcisz tym seksownym tyłkiem? Chcesz sprawić, żeby twój pryszczaty przyjaciel zrobił z siebie pośmiewisko, dochodząc w spodnie?

– Ja tylko tańczę – powiedziałam całkowicie rozproszona przez jego ręce, które ściskały moje biodra, przyciągając mnie do swojego twardego kutasa.

– Kurwa, gdybyś nie była tym, kim jesteś…

Zesztywniałam na jego słowa, po raz kolejny wbił mi sztylet w serce, chyba nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

– Spieprzaj – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

On jednak nic sobie z tego nie robił. Jeszcze bardziej docisnął mnie do swojego ciała, w nieprzyzwoity sposób poruszając się w rytm muzyki.

– Chciałbym, ale jesteś jak pieprzony magnes.

Dopiero teraz wyczułam w jego oddechu alkohol.

– Proszę cię, odejdź – powiedziałam kompletnie zmęczona tą ciągłą walką z nim.

– Pa, mała Rachel.

Przymknęłam oczy, czując, jak liże mnie po szyi. Po chwili odszedł, zabierając całe ciepło, które dawało mi jego seksowne ciało.

– Rae? – Usłyszałam zatroskany głos Missy.

– Zabierz mnie, proszę, do domu. – Byłam bliska łez.

– Chodźmy.

Byłam jej wdzięczna za to, że nie zadawała pytań, tylko była gotowa natychmiast przyjść mi na ratunek.

– Rachel?

Przystanęłam, słysząc zdezorientowany głos Dextera.

– Coś się stało?

– Musiało mi coś zaszkodzić, przepraszam, ale wychodzę.

Po spotkaniu z Liamem nawet nie musiałam udawać chorej.