Śmiertelne pożądanie - Ignacio Szacki - ebook

Śmiertelne pożądanie ebook

Ignacio Szacki

2,0

Opis

Śmiertelne pożądanie splata los nimfomatycznej pary maturzystek i dwóch zakochanych w sobie policjantów…

 

Dagmara i Patrycja właśnie przekroczyły próg dorosłości. Kochają się na zabój, ale od pewnego czasu z wzajemnością skrywają przed sobą tajemnice. Związek dziewczyn poddany zostaje drastycznej próbie, gdy na ich drodze staje Łysy – nadziany chuligan, zawieszony gdzieś między człowieczeństwem a zezwierzęceniem. Rozpoczyna się intrygująca gra tajemnic, a stawka jest piekielnie wysoka – nie istnieje bowiem uczucie ważniejsze niż szczera miłość.

 

W tym samym czasie Roman i Oskar przykładnie rozwijają swój pełen szalonych uniesień romans. Osobliwą relację doświadczonych mundurowych zakłóca jednak porywacz, który uprowadza utalentowane pisarki i wciąga policję w psychopatyczną intrygę.

 

Dwie misternie skonstruowane historie, które łączą się w najmniej oczekiwanym momencie i rzucają na kolana szokującym finałem!

 

UWAGA: Jeśli takie tematy jak sadyzm, gwałt, samobójstwo czy morderstwo ze szczególnym okrucieństwem mogą pogorszyć twój stan psychiczny, nie zaczynaj lektury.

 

 

Ignacio Szacki – polski autor publikujący pod pseudonimem, urodzony w 1993 roku. Absolwent Politechniki Rzeszowskiej, na której w 2018 roku uzyskał tytuł magistra inżyniera z dziedziny logistyki. Zawodowo związany z zarządzaniem danymi i systemami ERP. W 2021 roku zamieszkał w Sandomierzu, mieście, które natchnęło go do pisania. W swojej twórczości stawia na bezkompromisową treść i mocny przekaz, a oddając książki w ręce czytelników, zaprasza ich w zadziwiającą podróż przez najskrytsze zakamarki ludzkiej natury oraz wyobraźni.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 212

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (76 ocen)
10
5
5
11
45
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Karolinamati

Nie polecam

Opisy erotyczne mamy tu od pierwszej strony. Są napisane w bardzo odważny sposób, co nie każdemu się spodoba. Mnie mało rzeczy odrzuca, ale muszę przyznać, że czasem autorowi udało się zepsuć klimat jednym zdaniem. Na przykład " Oddychała ciężko i kwiczała niczym maciora w trakcie porodu." No powiedzcie, że to zdanie nie psuje klimatu. . Dodatkowo im dalej w las tym dziwniejsza staje się ta książka. Odwazne opisy wyglądają jakbym czytała opowiadanie erotyczne na stronach porno, a nie w książce. Sięgam po różne książki, ale takiej jeszcze nie spotkałam i nie jestem pewna, czy to dobrze, że taka książka wyszła. A może właśnie ktoś będzie czerpał z niej TAKĄ przyjemność. (Żeby nie było ja tylko czytałam 😂) . Język autora jest prosty, dzięki czemu łatwo i szybko się czyta, ale chwilami miałam wrażenie, że zbyt potoczny jak na książkę. Określenia typu "wyrko" są okej w rozmowie z koleżanką, w książce oczekiwałam jednak "łóżka". . Jest Łysy i Justyna mów mi Dżasta. Poznali się, gdy on ją ...
190
xxJacobxx_

Nie polecam

Ta książka nie zasługuje nawet na jedną gwiazdke opisy seksu są obrzydliwe jak i cała książka jest absurdalna i nie powinna być wydana.
101
carrieweg

Nie polecam

Paskudne
40
kasiula6563

Nie polecam

Kto to wogule wydaje... wstyd jaki chłam
41
czytajaca530

Nie oderwiesz się od lektury

UWAGA: Jeśli takie tematy jak sadyzm, gwałt, samobójstwo czy morderstwo ze szczególnym okrucieństwem mogą pogorszyć twój stan psychiczny, NIE ZACZYNAJ LEKTURY. Zdecydowanie istotne ostrzeżenie przed lekturą tej książki, warto zwrócić na to uwagę..
20

Popularność




Copyright © by Ignacio Szacki, 2023Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2023 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Projekt okładki: Adam Buzek

Zdjęcie na okładce (kobiety): © by Tverdohlib.com/depositphotos

Zdjęcie na okładce (mężczyźni): © by vladorlov/depositphotos

Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

ISBN 978-83-8290-431-4

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

CZĘŚĆ I

CZĘŚĆ II

CZĘŚĆ III

Śmiertelne pożądanie to jedna z tych książek, w przypadku których autor czuje się zobowiązany zabrać głos na wstępie. Informuję zatem, iż powieść ta jest fikcją literacką. Oświadczam również, że nie kierują mną żadne pozaartystyczne intencje i w żaden sposób nie popieram zachowań kontrowersyjnych oraz nacechowanych złą wolą, a jedynie opisuję je w celu realizacji obranej konwencji twórczej. Jeśli takie tematy jak sadyzm, gwałt, samobójstwo czy morderstwo ze szczególnym okrucieństwem mogą pogorszyć twój stan psychiczny, przerwij lekturę.

Ignacio Szacki

CZĘŚĆ I

Dagmara i Patrycja

1

Patrycja zdjęła zwiewną, koronkową sukienkę przesiąkniętą zapachem bardzo drogich perfum, dymu papierosowego oraz czegoś jeszcze, czego Dagmarze nigdy nie udało się nazwać i co, jak sądziła, mogła wyczuć jedynie ona. Czyżby właśnie tak pachniała pierwsza miłość?

W oczach swej dziewczyny Pati wyglądała teraz tak niewinnie, jakby zstąpiła prosto z nieba, i nawet odznaczające się stwardniałymi sutkami jędrne piersi nie potrafiły nadać jej choć odrobiny zdziczenia czy drapieżności.

– Nie za szybko zdjęłaś ciuszki? Może zrobimy przynajmniej namiastkę atmosfery?

Na twarzy nagiej dziewczyny odmalowała się poważna, przesiąknięta śmiertelnym pożądaniem mina.

– Ja już jestem rozgrzana, a właściwie płonę.

Wbiegły do sypialni rodziców Dagmary i wskoczyły na łóżko. Kiedyś księżniczki dorobią się własnego imperium, teraz należało korzystać z tego, co było pod ręką, i nie wybrzydzać.

Biednie wcale nie było. Musiały tylko pamiętać, żeby po zabawie zatrzeć ślady i posprzątać.

– Zostaniesz na noc? Może na dłużej? Mam wolną chatę, bo moi starzy cały weekend spędzą w górach. Wrócą dopiero w poniedziałek wieczorem.

– Zostanę. Chyba nie myślałaś, że wpadłam tylko na szybki numerek?

Pati powoli zdjęła z niej szlafrok, ukazując nagie, ozdobione gęsią skórką, żądne pieszczot ciało. Strefy intymne wyglądały na stęsknione. Daga była szczupła, choć nieco pulchniejsza od swojej dziewczyny. Dobrały się idealnie i w pełni doceniały to przy każdym zbliżeniu. Do głębi cieszyły się sobą. Nie inaczej miało być dziś, tu i teraz, w tym właśnie łóżku.

– Tak bardzo cię potrzebuję – oznajmiła drżącym głosem Patrycja. – Chcę tobą oddychać, upajać się. Pragnę chłonąć każdą cząstkę ciebie…

Dagmara uciszyła ukochaną, przystawiając palec wskazujący do jej ust.

– Niech słowo stanie się ciałem.

Nagie ciała się zetknęły. Pati zaczęła jeździć opuszkami palców po skórze ukochanej oraz dotykać jej piersi. Pierwszy pocałunek był subtelny, jakby nieśmiały, ale wyrażał pragnienie i zapowiadał, że zbliża się coś naprawdę wyrazistego.

Wreszcie dłoń Dagmary zagościła na podbrzuszu Patki. Ta poczuła, jak zalewa ją fala podniecenia. Po chwili Daga muskała już językiem nieprzesadnie owłosione miejsce, w którym było najgoręcej i które szybko stawało się coraz wilgotniejsze i twardsze.

Nagle dziewczyny się wstrzymały, jak gdyby coś je zmroziło. Popatrzyły na siebie głęboko i wnikliwie, oczyma pełnymi podejrzeń. Kości zostały rzucone, ruszyła gra tajemnic, a jednocześnie niepewność podbiła adrenalinę i niczym wiosenny wiatr przywiała pragnienie prawdziwego gorąca. Najbliższy pocałunek już nie będzie kolejną zapowiedzią, a milowym krokiem do spełnienia.

Znów się zetknęły i zaczęły całować.

Dagmara z powrotem wsadziła głowę między zapraszająco rozchylone uda partnerki. Dokończyła robienie minety, fachowo, z zimną krwią, jak na szlachetną lesbę przystało.

Po chwili w przykładnie wydepilowanym kroku Dagi z wdzięcznością mlaskała już Pati. Rewanż jak rewanż, niby nic nadzwyczajnego, a jednak tkwił jakiś geniusz w tej prostocie. Niejeden amator filmów pornograficznych długo kontemplowałby nad tą sceną.

Zaspokojona dziewczyna usiadła na brzegu łóżka, a Patrycja uaktywniła się i poczęła trzeć swym kroczem o jej udo.

Szczytowanie było nieziemskie. Pasywna Dagmara pozazdrościła ukochanej tej antygrawitacyjnej wręcz mocy.

– Zrobiłam ci grzaneczkę z sosikiem – rzekła z uśmieszkiem Patka, wycierając ręcznikiem papierowym mokre, spieczone tarciem udo kochanki.

– Racja. A teraz zabierzesz mnie na przejażdżkę.

Dłoń Patrycji błyskawicznie zameldowała się w punkcie startowym, czyli w kroku leżącej na plecach Dagi. Trasa wiodła od warg sromowych, poprzez łechtaczkę, aż po najgłębsze rewiry waginy.

Doznania na szlaku przyprawiały dochodzącą o dreszcze.

Pati uchodziła za wyśmienitą przewodniczkę. Bez trudu dotarła palcami do ulokowanego na przedniej ściance pochwy punktu A, zwanego również miejscem rozkoszy, z którego droga do nieba była już prosta.

Diabły w piekle przetoczyły beczki z tajemnicami.

2

Nazajutrz, podczas gdy Patrycja jeszcze spała, Dagmara wyszła na balkon. Usiadła na skrzypiącym, wiklinowym krześle – ostrożnie, by nie zbudzić ukochanej hałasem – i, wpatrując się w biegnące w oddali tory kolejowe, pociągnęła wielkiego bucha z dopiero co zapalonego papierosa.

W jej głowie zaiskrzyło wspomnienie. Zamyśliła się znacząco.

*

W swoje jedenaste urodziny wychodzi na spacer z ukochanym labradorem, Ramzesem. Zwykły obchód po parku, jak zawsze.

Dziwi ją, że jadący pobliskimi torami pociąg pasażerski nagle zaczyna gwałtownie hamować. W dodatku pies węszy zaciekle, szarpie się i chce biec w krzaki. Ona trzyma oburącz smycz, zapierając się ze wszystkich sił. Próbuje zatrzymać czworonoga. Nie daje rady. Zwierzak ucieka i pędzi do celu.

Rusza za pupilem i po chwili widzi to, co wywęszył, czyli leżącą przy torach głowę manekina. Tak, przez chwilę myśli, że to tylko przedmiot, lecz gdy podchodzi bliżej, dostrzega mnóstwo krwi. Film jej się urywa, mdleje.

Budzi się w szpitalu i nadal nie wierzy…

*

– O czym tak myślisz? – spytała Patrycja, wyrywając ją z zadumy.

Strzepnęła popiół z papierosa, spoglądając na stojącą w drzwiach balkonowych ukochaną, owiniętą kołdrą i ewidentnie skacowaną.

– O jedzeniu – odpowiedziała. – Jestem głodna.

– To świetnie się składa, bo mam podobnie. Pozwól, że ja przygotuję śniadanie, a ty sobie pal i odpoczywaj. Nieźle cię zajeździłam. Bez sprzętu, a jednak.

Patrycja puściła Dagmarze oczko i poszła do kuchni.

Refleksja wróciła po kilkunastu minutach, a więc w trakcie palenia trzeciego papierosa.

*

Niedługo po wyjściu ze szpitala. Promyki słońca ledwo wdzierają się do pokoju przez zasłonięte okno. Siedzi zapłakana na łóżku.

Już doskonale wie, że to, co spotkało jej pijanego ojca, w medycynie nosi nazwę „wytrzewienia całkowitego”. Sprawdziła w Internecie. Rozumie aż za dobrze, iż po zderzeniu z pędzącym pociągiem ani jeden organ wewnętrzny nie pozostał na swoim miejscu, a kawałki ciała są porozrzucane w promieniu kilkuset metrów od miejsca wypadku. Zapewne odpowiednie służby sporo się natrudzą, żeby wszystko odnaleźć i poskładać do kupy…

*

– Śniadanie gotowe! – krzyknęła Patrycja, znów wyrywając ją z zadumy.

– Już idę!

Dopaliła papierosa, po czym leniwie zebrała się z krzesła i ruszyła do kuchni. Wchodząc do pomieszczenia, potknęła się o próg w drzwiach, w efekcie czego upadła. Zaklęła siarczyście, wstając z podłogi.

– Nic ci nie jest? – spytała z obawą w głosie Pati.

– Wszystko w porządku. Tak to jest, jak człowiek robi się zbyt głodny.

– To siadaj i jedz. Zrobiłam tosty albo w sumie grzanki. Jak zwał, tak zwał. W każdym razie bez sosiku.

– Wiem. Już na balkonie wyczułam, że przypalasz mój toster.

Konsumpcja przebiegła łapczywie. Wyuzdana noc zrobiła swoje, organizmy domagały się uzupełnienia utraconej energii. Chleb pszenny i ser żółty może nie zapewniły wszystkich wymaganych mikroelementów, niemniej wyszło szybko oraz smacznie. Patrycja wspomogła się dużą ilością keczupu, który, choć pochodził od mało znanego producenta i przypominał krew menstruacyjną, smakował akceptowalnie, a ponadto dostarczył odrobinę cennego potasu.

3

Najedzone i, o dziwo, pełne sił powróciły na weekendowe tory.

Najpierw pojechały z butelką jim beama do kina, wszak pewien francuski geniusz grozy i koszmaru powrócił z nowym filmem gore. Musiały tę sieczkę zobaczyć. W szczególności Patka miała chrapkę na ową produkcję, bo zwiastuny kusiły nawiązaniami do literatury, a ona przecież uwielbiała czytać. Kontrowersyjnego smaczku dodawał fakt, iż jedna z pierwszoplanowych aktorek została oszpecona na planie filmowym podczas kręcenia pewnej sceny: szyba w drzwiach, w które uderzała rękami, rozbiła się w drobny mak i poprzecinała jej twarz.

Dziewczyny nie zawiodły się, seans przerósł wszelkie oczekiwania, nie tylko ze względu na efektowną sieczkę, ale również twist fabularny – mistrzowski i absolutnie nie do przewidzenia.

Później trafiły do ekskluzywnego baru gdzieś w centrum Rzeszowa.

Dagmara właściwie nie za bardzo wiedziała, gdzie się bawi, a powodem dezorientacji wcale nie była zbyt duża ilość wypitego alkoholu. Po prostu te rewiry miasta nie miały jak stać się jej znane, ponieważ jeszcze do niedawna, będąc niepełnoletnią, w ogóle tutaj nie zaglądała. Co innego Patrycja, doskonała przewodniczka, która zawsze i wszędzie potrafiła się odnaleźć.

Pech sprawił, że trafiły na dwóch natrętnych facetów, Romana oraz Oskara. Byli zbyt nachalni i upierdliwi. Gadali, że pracują w policji: jeden w dochodzeniówce, a drugi w drogówce. Brzmiało to jak kiepski żart. Dagmara odniosła frapujące wrażenie, iż Romana skądś zna. Nie potrafiła sobie jednak przypomnieć, gdzie i kiedy go spotkała.

Tak czy owak, dziewczynom trudno było zbyć lalusiów. Miarka się przebrała, gdy oznajmili, że są ze sobą w związku, ale mają luźne podejście do swej relacji i chcieliby spróbować czegoś nowego. Zaproponowali seks we czworo. Pati i Daga miały dość. Traktowały swój związek poważnie i nie były zainteresowane eksperymentowaniem, skokami w bok czy nawet kontrolowanymi odstępstwami od umówionych norm. Opuściły lokal.

Poszły do klubu ulokowanego w galerii przy Kościuszki, nie mniej ekskluzywnego niż bar, ale za to bez upierdliwych mośków. Zabawa była przednia, choć zrezygnowały z tabletek i postawiły na umiarkowaną ilość alkoholu. Taniec obudził w Dagmarze nimfomatyczne żądze. Nabrała ochoty na dogłębny fisting waginalny. Mocami wyobraźni czuła, jak cała piąstka Patrycji wypełnia jej psitkę.

Kiedy wodospad melanżowych wrażeń spłukał je już doszczętnie, udały się z powrotem do domu. Napędzane fascynacją, a jednocześnie spowalniane działaniem alkoholu, wylądowały tam, gdzie wylądować pragnęły, czyli w łóżku.

Daga od razu zaczęła się wwiercać językiem w cipkę ukochanej. Majsterkowała tam też palcami, fachowo wprowadzając Patkę w stan erotycznego spełnienia. Wciągnęła ją w głęboki, orgazmiczny trans, który nie trwał zbyt długo, ale i tak przyniósł mnóstwo fizycznej oraz psychicznej satysfakcji.

– Zaspokoiłam twoje potrzeby. Wręczysz mi za to prezent?

– A czego moja roztańczona perełka chce?

– Jak to, czego?! Daj mi twoją dłoń. Tylko zapakuj ładnie.

Zdziwiona Patka zrobiła minę na poły poważną, na poły wesołą.

– Niby w co mam ją zapakować?

– W moją cipkę, wariatko!

Żądna dogłębnych przeżyć dziewczyna legła na plecach. Głowę oraz górną część tułowia ulokowała na oparciu wyrka. Rozkraczone, zgięte w kolanach i wysoko uniesione nogi objęła rękoma, by nie opadały. Taka pozycja – jak jej się wydawało – była nie tylko wygodna, ale również zapewniała maksymalne rozluźnienie mięśni.

Patrycja namaściła lubryklantem zarówno swoją dłoń, jak i wejście do szparki Dagmary. Przystąpiła do akcji. Najpierw pieściła srom i łechtaczkę ukochanej, a gdy ta wypuściła owocne soki, wbiła w nią dwa palce, by rozpocząć klasyczne rżnięcie. Potem dołożyła trzeci palec i rżnęła coraz intensywniej, aż wreszcie Daga wzbiła się na wyżyny erotycznego odprężenia.

– Wkładaj łapę! – wycharczała.

Te słowa zadziałały na Patkę przekonująco. Wyprostowała i złączyła wszystkie palce tak, by dłoń stała się jak najwęższa, i przystąpiła do „pakowania prezentu” w cipkę. Palce weszły gładko, lecz nadgarstek nie chciał się zmieścić. Było tam zdecydowanie za ciasno. Dagmara sapała i stękała, co stanowiło reakcję bardziej na ból aniżeli przyjemność.

– Nie wejdzie! – oznajmiła Pati.

– Pchaj! Dam radę!

– Na pewno?!

– Tak! Ładuj!

Dziewczyna mocnym pchnięciem wsunęła całą dłoń do wnętrza ukochanej, która wydawała takie odgłosy, jakby ją ze skóry obdzierali.

Uch!

Uch!

Uch!

Oddychała ciężko i kwiczała niczym maciora w trakcie porodu.

Z jej czoła lał się gęsty pot. Ucisk na całe wnętrze pochwy dawał przyjemność na niespotykaną jak dotąd skalę, ale jednocześnie powodował ogromny ból. Można powiedzieć, że macica cierpiała pod naporem prezentu, lecz radość z pakowania brała górę nad tym cierpieniem.

– No pchaj!

– Dalej już się nie da! Prezent zapakowany!

– To wypierdol mnie porządnie! Na co czekasz?!

Pati zaczęła ruszać ręką w przód i w tył, robiła to coraz zacieklej, serwując Dadze orgazm za orgazmem. Kurwiła ukochaną niemiłosiernie, jebała raz po raz, aż w końcu pozbawiła ją wszystkich erotycznych mocy.

Wyszła z niej.

Prrrrr!

Obślizgła, rozepchana pochwa przykurczyła się i głośno pierdnęła, wypuszczając nagromadzone podczas dymania powietrze. Wyciekło też sporo moczu.

Ledwo zipiącą Dagmarę pochłonęła niebiańska ulga. Wyjęcie dłoni z waginy rozniosło kojącą rozkosz po wszystkich zakątkach ciała. Uczucie zanikającego bólu oraz pustki stanowiło niezwykłą przyjemność, przypominało wręcz doznania, które zapewnia orgazm.

Rozerotyzowana spojrzała pod siebie. Na szczęście z tyłu nic nie uleciało. Mało brakowało, bo ciśnienie było potworne. Patrycja przyglądała się w milczeniu.

– Co się tak gapisz? Zerżnąć cię w ten sam sposób?

– Nie, ja podziękuję. Nie potrzebuję takich prezentów.

4

Nagi facet z workiem na głowie leży na podłodze w kuchni. Ona stoi obok z dużym sekatorem ogrodowym w rękach. Burczy jej w brzuchu.

Szturcha kolesia nogą. Nie rusza się, chyba jest nieprzytomny.

Można śmiało działać.

Umieszcza jego penisa między ostrymi jak diabli szczękami sekatora, po czym szybko i mocno ściska obie rękojeści narzędzia, by wykonać precyzyjne cięcie.

Ciach!

Kiełbaska gotowa. Facet ani drgnął. Może nie żyje?

Odkłada sekator i podnosi z podłogi odcięty kawałek członka. Jest rozczarowana, bo w ogóle nie polała się krew. Jak to możliwe?

Trzeba znaleźć alternatywę.

Wyjmuje z lodówki keczup i macza w nim kiełbaskę. Teraz o wiele lepiej. Zanosi się na całkiem pożywne śniadanko.

Otwiera usta, by wziąć pierwszy kęs, ale potrawa niefortunnie wypada jej z dłoni.

*

Patrycja obudziła się koło dziewiątej i spostrzegła, że jest sama w łóżku.

Nie spała długo, może ze cztery, w porywach do pięciu godzin. Zdążyło jej się jednak przyśnić coś totalnie pojebanego. Nie mogła uwierzyć, że wybrała kiełbaskę z keczupem zamiast jajek sadzonych.

Mozolnie wstała z wyrka i poszła szukać ukochanej.

– Nie boli cię głowa? – spytała, wchodząc do kuchni.

Dagmara stała przy oknie, już wystrojona i umalowana.

– Nie – zaprzeczyła cierpko. – Przecież wiesz, że mam łeb twardy jak skała.

Fakt, iż była niedziela i organizmy buntowały się po baletach, wcale nie zachęcał do dłuższego pozostania w łóżku. Młodzieńcza wolność rządziła się swoimi prawami i należało z niej aktywnie korzystać, a nie leniuchować.

– Trochę mi w czaszce świdruje – przyznała Pati, uśmiechając się dwuznacznie. – Ale to nic! Idę pod prysznic, a ty w tym czasie wykombinuj, gdzie zjemy śniadanie.

Wyobraźnia natychmiastowo rozrysowała w głowie Dagmary talerz pełen łakoci. Miała ochotę na coś słodkiego. Równocześnie jednak dała o sobie znać gorycz wspomnień, nie szczypta, nie łyżeczka, a znacznie więcej tego, co ze słodyczą nie ma nic wspólnego.

Przystawiła czoło do szyby okiennej i spoglądając na biegnące w oddali torowisko, oddała się refleksji.

*

Zapala znicz na grobie swojego ojca. Modli się długo, choć tak właściwie nie wie po co, ale chyba tak trzeba, tak będzie lepiej.

Wraca do domu. Jest już wieczór. Dziwi się, że matka powyłączała wszystkie światła i się nie odzywa.

Szuka jej po całym domu, aż wreszcie wchodzi do łazienki. Widok jest drastyczny, pełno krwi, ale tym razem nie mdleje…

*

– Gdzie lecimy coś wszamać? – zapytała Patrycja.

Dagmara oderwała oczy od torowiska za oknem i objęła wzrokiem gotową do wyjścia ukochaną.

– Proponuję kawiarnię. Mam ochotę na słodycze.

– A ja nie mam nic przeciwko. Ruszaj dupę i prowadź. Przynajmniej raz będziesz moją przewodniczką.

5

Ponownie wylądowały w centrum miasta, ale tym razem w innych okolicznościach i bez szalonych zamiarów. Wygłodniałe jak wilki weszły do nowo otwartej kawiarni, urządzonej w stylu loftowym, pełnej przepychu oraz klientów z grubymi portfelami.

Rozsiadłszy się wygodnie w fotelach, zaczęły przeglądać menu. Dagmara zamówiła crème brûlée z karmelizowanym cukrem brązowym i owocami, gorącą szarlotkę z lodami i bitą śmietaną oraz kawę z dodatkiem miodu i cynamonu. Pati skusiła się na sernik z musem malinowym, suflet czekoladowy z lodami waniliowymi oraz latte macchiato. Na spółę wzięły jeszcze tort potrójnie czekoladowy – ot, żeby się maksymalnie zapchać i rzygać czekoladą przez najbliższych kilka tygodni.

– Jak tam twoja cipka po wczorajszym? – zagadała w swoim stylu Patka. – Bardzo rozepchana?

– Nie interesuj się. – Daga uśmiechnęła się teatralnie. – Ty miałaś tylko zapakować i wręczyć prezent.

Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu szybko wzięło górę nad dyskusją. Cukry proste oraz tłuszcze utwardzone zawładnęły nimi bez reszty. Jadły pośpiesznie, zupełnie tak, jakby nigdy wcześniej nie widziały słodyczy.

Kiedy Pati pałaszowała swoją porcję tortu, najedzona już Dagmara popijała kawę, lawirując między jawą a kłębiącymi się w jej głowie wspomnieniami.

Kofeina wzmogła refleksję.

*

Stoi w łazience i patrzy na leżącą w wannie matkę. Istne morze krwi, nóż na podłodze. Nietrudno stwierdzić, że bezceremonialnie podcięła sobie tętnicę szyjną, w wyniku czego wykrwawiła się na śmierć.

Jeszcze nie ucieka, nie dzwoni po pomoc. Patrzy dalej, zupełnie jak na kogoś żywego. Widok nie wywołuje w niej poruszenia, jest dziwnie spokojna i paradoksalnie tylko ten jej spokój w niewielkim stopniu ją przeraża.

*

Zaklęła w duchu, dopijając resztkę kawy. Usiłowała ukryć niecierpliwość i zakłopotanie.

Do cholery z tym wszystkim! – pomyślała. – Z tymi wspomnieniami, wyrzutami sumienia, smutkiem, żalem…

Rozglądała się nerwowo po kawiarni. Wystrój loftowy przypadł jej do gustu, ale jeszcze bardziej urzekła ją seksowna aparycja Patki, która kończyła konsumować tort. Dadze zdawało się, że to ona w największym stopniu zdobi wnętrze lokalu. Z wielką chęcią przywiązałaby Patkę jej własnymi majtkami oraz biustonoszem do wystających tu i ówdzie stalowych ram mebli, a potem wypierdoliła ją wibratorem, który akurat miała w torebce, choć niekoniecznie na oczach klientów i personelu.

Wystarczyło tak niewiele: czuła się podniecona wobec sylwetki Patrycji, jej odsłoniętej szyi i rysujących się pod bluzką piersi. No i wobec bieli zębów, jasności spojrzenia, uśmiechu oprawionego w mięsiste, ubrudzone czekoladą usta.

W takich okolicznościach, w takim stanie, wobec tych wszystkich wabików postanowiła zaangażować dotyk. Zdjęła but i wsadziła nagą stopę pod spódnicę ukochanej. Ta podniosła wzrok znad talerza, oblizując wargi.

– Czemu zawdzięczam tę przyjemność? – spytała z czekoladowym uśmieszkiem.

– Własnej aparycji.

Patrycja momentalnie zapomniała o jedzeniu. Opierając się rękami o krzesło, wsunęła biodra pod stół i rozstawiła szeroko nogi.

Daga bardzo przykładnie zaczęła wykorzystywać dostęp do prywatnych rejonów ciała ukochanej, wiedząc, że ta nie będzie powściągliwa w swej nimfomanii i sowicie się odwdzięczy. Czarowała nogą jak wytrawny magik różdżką i majteczki Patki szybko gdzieś wyparowały.

To było bardzo obfite śniadanko.

6

Weekend zbyt szybko dobiegł końca. Festiwal seksualnych wzlotów i uniesień prysnął jak bańka mydlana.

Patrycja oraz Dagmara wkroczyły do świetlicy szkolnej. Usiadły przy stoliku. Miały ponure miny, głównie ze względu na to, że niechybnie zbliżała się matura, a im obydwu nie śpieszno było do nauki i ślęczenia nad książkami.

Trzeba było jednak uczciwie przyznać, że nie należały do głupich, co to, to nie. Po prostu wkuwanie spychały na dalszy plan, wolały cieszyć się życiem. Bardzo dobrze mówiły po angielsku, hardo trenowały sporty walki i potrafiły grać na gitarze. A już największą przyjemność sprawiała im gra w szachy, w szczególności o dużą stawkę.

Wejście w dorosłość otworzyło przed nimi nowe możliwości. Nie miały zamiaru odkładać przyjemności na później. Wiele je łączyło, czasem nawet wydawało im się, iż zdecydowanie za wiele, zwłaszcza że spokój Dagi stanowił intrygującą przeciwwagę dla wariactwa Patrycji, czego obie były świadome i nad czym często się zastanawiały.

– Myślisz, że ktoś się domyśla? – spytała nagle Patka.

– Czego? – zdziwiła się Dagmara. – O co pytasz?

– O nasz związek i w ogóle…

– Jeśli będziesz o tym gadać na środku świetlicy, to gwarantuję ci, że zaraz wszyscy będą wiedzieć. Po prostu zachowujmy się normalnie, jak koleżanki. Żadnego afiszowania się. Rozumiesz?

Pati skinęła głową.

– Czekaj tu na mnie. – Wstała z krzesła. – Ciśnie mnie. Idę lunąć.

Po chwili była już w toalecie. Weszła do kabiny i zamknęła drzwi. Zamierzała opuścić spodnie, lecz usłyszała czyjeś kroki, zafrasował ją dziwny hałas. Chciała poczekać, aż ktoś po prostu sobie pójdzie.

Nagłe szarpnięcie za klamkę sprawiło, że drzwi się otworzyły. Ujrzała kolegów z klasy. Banda kretynów, wystarczyło rzucić na nich okiem. Na przodzie stali Garbus oraz Robur – dwóch masywnych, lekko garbatych osiłków z kapturami na głowach. Tuż za ich plecami sterczała para pryszczatych kurdupelków, Cinek i Puszek. Drzwi od łazienki zatrzasnął właśnie przywódca grupy, czyli Łysy, którego pseudonim wziął się od tego, co miał na głowie, a więc w zasadzie od niczego.

Pięciu chłopa, już dorosłych, a łączyło ich jedno: wszyscy mieli złowieszczą minę na twarzy. Patrycja zaniepokoiła się cholernie. Co wymyślili? Już nie raz jej dokuczali.

W szczególności zapędy Łysego zdążyła poznać aż za dobrze. Bydlak prześladował ją z pewnego powodu. Całej szkole zaś jawił się jako samiec alfa, przystojny bad boy, a w dodatku – czego nie należało przemilczeć – miał obrzydliwie bogatych rodziców i gwarantowało mu to nietykalność. Był kompletnie nie do ruszenia przez nauczycieli oraz dyrekcję. Patrycja podejrzewała, że obecnie jest pod wpływem alkoholu albo środków odurzających, co często się zdarzało.

– Garbus i Robur, bierzcie ją! – rozkazał osiłkom.

Chwycili Patkę za ręce. Na nic zdały się treningi w oktagonie, była bezradna.

– Do kibla z nią!

Wepchali jej głowę do ubikacji, a Łysy spuścił wodę.

– O, tak! Uwielbiam, jak na mój widok laski robią się całe mokre!

Zakrztusiła się połkniętą wodą. Uczcili to śmiechem, po czym wyciągnęli ją z kabiny.

– Pomocy! Ratunku! – krzyczała przerażona, szybko jednak umilkła, bo jeden z osiłków zatkał jej usta dłonią.

– Cinek i Puszek, na co czekacie?! – oburzył się łysol. – Dawajcie taśmę klejącą! Mordę trzeba siksie zatkać!

Niezwłocznie wzięli się do wykonywania rozkazu. Usta dziewczyny zostały zaklejone.

– Co teraz, Łysy?! Co chcesz z laską zrobić?!

Drań zaśmiał się perfidnie i podszedł do Patrycji. Zaczął ją obmacywać w okolicach krocza. Ręce miała obezwładnione, ale pomyślała, że przecież zostały jej jeszcze bardzo mocne nogi.

Z całych sił kopnęła tyrana kolanem w przyrodzenie. Padł na podłogę i skulił się, jęcząc z bólu.

– O, kurwa! – zaklął Robur. – Ale urwała, zdzira!

– Nic ci nie jest?! – spytał Cinek. – Wstawaj!

Podniósł się z potężnym grymasem na twarzy.

– Łapcie ją za nogi! – rozkazał kumplom, którzy z zatroskaniem spoglądali na jego krocze. – Skopała najcenniejsze klejnoty na świecie! Zaraz tego pożałuje!

Po chwili czterech łobuzów mocno trzymało Patrycję. Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak bezsilna.

Łysy już zamierzał macać biust dziewczyny, ale taśma oderwała się od jej ust.

– Ratunku! Pomocy!

Krzyczała ile tchu w piersiach, dopóki nie została uciszona dłonią Robura.

– Nie dość, że mocno kopie, to jeszcze bardzo hałasuje.

Szef bandy zaczął grzebać w swoim plecaku i wyjął z niego butelkę wódki.

– Trzeba ci język wyparzyć, szmato. Napijesz się trochę.

Odkręcił flaszkę, a następnie zbliżył ją do twarzy Patrycji. Rozpłakała się okropnie.

– A tylko spróbuj pisnąć albo nie przełknąć!

Robur zdjął dłoń z ust dziewczyny, by łysol mógł wlewać w nią alkohol. Pluła i krztusiła się, niemniej wypiła sporo. Wolała nie rozwścieczać zwyrodnialców. Przy okazji też pociągnęli po kilka łyków.

Butelka została opróżniona.

– Wypuśćcie mnie! Proszę!

– Miałaś być, kurwa, cicho!

Łysy zdjął buty, potem również skarpety. Przytkał Patrycji nos i skarpetami wypchał jej usta. Knebel dodatkowo zakleił taśmą. Włożył buty, po czym spojrzał dziewczynie prosto w oczy i oblizał jej czoło.

Stężenie alkoholu we krwi oraz instynkt przetrwania dały jednak impuls do kontrataku. Zamachnęła się znienacka i uderzyła bydlaka głową w klatkę piersiową. Padł po raz drugi. Nie mógł złapać tchu.

– Niezła jest! Potrafi się bić! – zauważył Puszek.

– Wstawaj, Łysy! – krzyknął Garbus. – Pokaż jej, kto tu rządzi!

Obolały i rozjuszony bandzior zebrał się z podłogi.

– Przyciśnijcie ją do gleby! Nogi w rozkroku!

Zrobili, jak rozkazał. Przyparli dziewczynę do podłogi i rozstawili jej nogi. Nawet nie próbowała się wyrywać. Wiedziała, że nie ma żadnych szans. Wypity alkohol dawał o sobie znać, kręciło jej się w głowie, z trudem wciągała powietrze nosem.

– Teraz już niczym mnie nie zaskoczysz, kurwo.

Pochylił się nad Patką i włożył ręce pod jej bluzkę.

– Niegrzeczna jesteś, ale ty już dobrze wiesz, że cię kocham. Jesteś moja!

Mówiąc, ślinił się. Przesuwał łapska coraz wyżej. Dotykał piersi, a kiedy ścisnął palcami brodawki, posikała się. Gdy zauważył, że ma mokre dżinsy, wzdrygnął się i odpuścił.

– Dobra, zostawcie ją. Wystarczy na dziś. A skarpetki może sobie zostawić, pamiątki są fajne.

– Nie! – zaprotestował Puszek. – Powinieneś ją wydoić do sucha, za to, że skopała ci klejnoty.

– Innym razem – odrzekł twardo Łysy.

– To chociaż pozwólcie mi coś zdziałać! – nie ustępował kurdupel. – Chcę obczaić tę mleczarnię! – Puścił nogę dziewczyny i zajrzał pod jej bluzkę z przerażającą wręcz werwą, zupełnie tak, jakby jej gruczoły mlekowe miały zapewnić mu zbawienie.

Przywódca gwałtownie odepchnął napaleńca.

– Ani mi się waż! Ona jest moja. Znajdź sobie inną.

Rozczarowany Puszek nie odezwał się ani słowem. Wyszedł z toalety.

Trzech pozostałych przydupasów rozluźniło chwyty. Puścili dziewczynę, po czym w ślad za wodzem wybiegli z łazienki.

Patrycja oderwała taśmę od ust i pozbyła się skarpet. Zwymiotowała wódką oraz żółcią. Nadal jednak leżała na podłodze. Była przybita, psychicznie zdołowana i pijana.

Wreszcie wstała, ledwo utrzymując równowagę. W głowie dźwięczały jej śmiechy chuliganów. Zdruzgotana nachyliła się nad umywalką. Ponownie zwymiotowała.

Odgarnąwszy z czoła mokre i obrzygane włosy, spojrzała w lustro, a potem na przesiąknięte moczem spodnie. Jeszcze nigdy nie widziała siebie w tak fatalnym stanie. Nie potrafiła przestać płakać.

7

Rozpoczęła się pierwsza lekcja. Matma. Było już kilka minut po dzwonku, a Patka nadal nie przyszła do klasy.

Utknęła w tym kiblu czy sraczka ją złapała? – zaczęła się niepokoić Dagmara.

Barańska przystąpiła do sprawdzania obecności. Od zawsze była okropnie przeczulona na punkcie spóźnień, jak żaden inny nauczyciel. Stara jędza. Wyczytała nazwisko Patrycji i, nie słysząc żadnego odzewu, pokręciła z niezadowoleniem głową.

– Zaraz przyjdzie! – oznajmiła Daga. – Jest w toalecie.

– Mogła wcześniej potrzeby załatwiać. – Nauczycielka nie dała za wygraną i wpisała dziewczynie nieobecność.

W sali wywiązał się głośny raban. Szczególnie pięciu cwaniaczków w ostatnich ławkach miało niezły ubaw. Zalatywało stamtąd alkoholem.

– Pewnie znów nie odrobiła zadania domowego i nie przyszła na lekcję, żeby lufy nie dostać! – wykrzyczał Łysy.

– Ona w ogóle zostanie dopuszczona do matury?! – zakpił Robur.

Dagmara spojrzała błagalnie w oczy Barańskiej.

– Mogę sprawdzić, gdzie przepadła? Może coś jej się stało? Jestem pewna, że musiała skorzystać z toalety.

Nauczycielka zsunęła okulary na czubek nosa i zrobiła kwaśną minę.

– Dobra, idź. Ale wracaj szybko.

Uczennica wybiegła na korytarz i pomknęła do najbliższej łazienki.

Zdziwiła się, a nawet ogarnęło ją przerażenie, bo ujrzała tam wymiociny, czyjeś skarpety, kawałki taśmy klejącej oraz opróżnioną butelkę po wódce. Nie uświadczyła jednak Patki. Postanowiła więc sprawdzić toalety w całej szkole i okazało się, że dziewczynę gdzieś wcięło. Przeszukała każdy zakamarek budynku, ale nigdzie jej nie znalazła.

Ze spuszczoną głową wróciła do klasy. Była zdyszana, bo trochę się nabiegała. Nauczycielka patrzyła na nią jak na idiotkę. Została powitana gburowatym śmiechem kolegów i koleżanek. Najgłośniej rżał Łysy.

– Debil! – syknęła pod jego adresem.

Tknięta nieprzyjemnymi przeczuciami, usiadła w ławce. Może Patrycja zaraz przyjdzie?

Spoglądała to na stojące obok krzesło, to na Łysego i resztę chuliganów.

Jej uwagę przykuł Cinek, a ściślej rzecz ujmując – zachowanie chłopaka. Otóż miętosił obiema dłońmi swe przyrodzenie. Dewiant. Gdyby patrzył na którąś z dziewczyn, to Dagmara nawet by się nie zdziwiła. Szkopuł w tym, że wzrok kolesia ewidentnie wycelowany był w dwóch siedzących z przodu prymusów. Chylili się nad książką, z której wspólnie korzystali.

Wafel i Mięczak, bo o nich mowa, słynęli z ekstrawaganckich ubiorów. Ich stylizacje należały nie tylko do drogich, lecz także prowokujących. Dziś również zaszaleli, choć postawili na minimalizm. Pierwszemu znad obcisłych, modnie wytartych dżinsów wystawały majtki sygnowane logo Calvina Kleina, drugi zaś miał na sobie luźną, różową koszulkę bez rękawów i świecił gładko wygolonymi pachami.

Barańska wkroczyła do akcji: uciszyła wszystkich, a potem zaczęła kreślić na tablicy jakieś kosmiczne wzory i wykresy, z których wiadomo było tylko tyle, że do niczego w życiu się nie przydadzą.

Do rozwiązania pierwszego zadania zgłosił się Wafel, a gdy wstawał z krzesła i podchodził do tablicy, spodnie jeszcze bardziej zsunęły mu się z tyłka. Zdyszana wciąż Daga kątem oka podglądała Cinka, który właśnie dostawał erekcji.

Odsapnęła psychicznie oraz fizycznie, po czym dyskretnie wyciągnęła z kieszeni telefon. Wysłała Patrycji SMS, licząc, że ta szybko odpisze. Przecież zawsze szybko odpisywała, nawet, gdy robiła zwariowane rzeczy. Nie powinna była zwlekać, tylko odpowiedzieć. W przeciwnym razie pojawiłyby się podstawy, by sądzić, że naprawdę coś tu nie gra.

Lekcja trwała, a właściwie zbliżała się ku końcowi, lecz odzew od Patki wciąż nie nadszedł.

Podczas przerwy Dagmara zaczęła dzwonić, ale dziewczyna nadal nie odbierała. Sytuacja wydawała się coraz bardziej podejrzana. Nie w jej stylu było takie nagłe znikanie, musiało stać się coś złego.

Upłynęła lekcja druga, potem trzecia i czwarta. A później jeszcze dwie. Jedno było pewne: Pati przepadła jak kamień w wodę.

8

Dlaczego dobre dziewczyny kochają złych chłopców? Nie wiedział i nawet nie próbował zrozumieć, ale potrafił wykorzystywać ów fakt w praktyce.

Po lekcjach wybrał się na polowanie. Nie do lasu, nie w dzicz, to nie była jego bajka. Wszedł ukradkiem na posesję jednej z dziewczyn, którą upatrzył sobie w szkole.