Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Skąd ja panią znam - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 października 2022
Ebook
35,20 zł
Audiobook
42,00 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
35,20

Skąd ja panią znam - ebook

Ciekawa, niebanalna, ale i zwyczajna - rozmowa z Dorotą Kolak, wyjątkową aktorką, ale przede wszystkim niezwykłą kobietą. O strachu przed czerwonym dywanem, o niewymawialnym „r”, o bzowej babuleńce i panu Andersenie, o tym, że nie warto bać się Virginii Woolf…, o nalewkach męża i domu wśród sosen. A przede wszystkim o aktorstwie i rolach nie tylko tych na scenie, ale też w życiu. O byciu żoną, matką i babcią, o kąpielach w jeziorze i odnawianiu mebli. Rozmowy odbywały się w różnych miejscach i okolicznościach, często przerywane telefonami od córki, niespodziewanym wyjazdem, a ostatnio pandemią. To prawdziwie babska opowieść o kilkunastu latach spotkań przy kawie i herbacie, bywało że niedokończonych, bez dat i chronologii.

Dorota Kolak - urodzona 20 czerwca 1957 roku w Krakowie aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna. W latach 1980-1982 występowała w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Od 1982 aktorka Teatru Wybrzeże w Gdańsku, gdzie dzięki wybitnym kreacjom i uznaniu publiczności oraz krytyki zdobyła pozycję gwiazdy. Gra najczęściej postacie mroczne, skomplikowane, o zabarwieniu dramatycznym. Jest laureatką wielu prestiżowych nagród, m.in. Nagrody Aktorskiej na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, Grand Prix za rolę Alexandry del Lago w "Słodkim ptaku młodości", za rolę Myry Bolton w "Na początku był dom"), oraz wielu trójmiejskich laurów, m.in. Nagrody Teatralnej Wojewody Gdańskiego za rolę Marii Liebiedkiny w "Biesach" oraz za kreację Janiny Węgorzewskiej w "Matce". W 2008 roku z rąk podsekretarza stanu w MKiDN Tomasza Merty odebrała Srebrny Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Aktorka prowadzi zajęcia na Wydziale Wokalno-Aktorskim Akademii Muzycznej w Gdańsku oraz w Gdyńskiej Szkole Filmowej.

Katarzyna A. Ostrowska - urodzona w Krakowie, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego (teatrologia). Autorka sztuk teatralnych i powieści fantasy "Naszyjnik z turmalinem", nad której drugą częścią obecnie pracuje. Dumna przyjaciółka dwóch wspaniałych wyżłlic. Magii (Maniusi) i Darli (Danuty).

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8295-799-0
Rozmiar pliku: 5,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

O STRESIE, WSTYDZIE I NAGOŚCI

Śni ci się teatr?

Czasami.

Koszmary?

Bywa. Związane zwykle z napięciem przedpremierowym. Śni mi się, że nie wiem, w czym gram, nie wiem, kogo gram, mam jakieś nagłe zastępstwo, nie wiem, który kostium jest mój. To mi się nie zdarza jakoś bardzo często. Podobno mija z wiekiem.

Jak sądzisz, z czego to wynika?

Kiedy zastępowałam inną aktorkę w Nowym Teatrze i wiedziałam, że czeka mnie tylko jedna próba z Krzysztofem Warlikowskim, czułam ogromne napięcie i presję. Wtedy właśnie we śnie dopadała mnie taka niemożność, spętanie, brak pewności.

Odczuwasz jeszcze stres związany z zawodem?

Cały czas.

Czyli upływ czasu niczego nie zmienia?

W moim wypadku nie. Trema ewoluuje, i to w różnych kierunkach. W Trojankach leżę na piasku na scenie jakieś dwadzieścia minut, zanim powiem pierwsze słowo. Już przy otwartej kurtynie. Potwornie stresujące jest to czekanie, żeby zacząć. Łatwiej jest to znosić za kulisami, niż leżąc bez ruchu na scenie.

A niby tylko sobie leżysz.

Leżę. Czasem bardziej, czasem mniej komfortowo. Bywa, że leżę w plenerze, jest mi zimno. I myślę o tym, jak się skoncentrować, żeby dobrze zacząć.

W Matce w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego wchodząca publiczność też zastaje cię na scenie.

Tak, ale tam działam. Być może „działam” brzmi zabawnie dla kogoś, kto wchodzi na widownię i widzi siedzącą kobietę, która nic nie mówi. Ale mam do wykonania działania, które powinny przepłynąć. Podczas przygotowań do spektaklu nazwałam sobie ten stan „męczoną gąsienicą”. Pełzam na scenie, przewalam się, podciągam, wiję, czyli jestem w działaniu. Jest to łatwiejsze niż tkwienie w bezruchu w Trojankach. Poza tym nie bez znaczenia jest kostium, w jakim zastaje mnie widz.

Ano właśnie, u Wiśniewskiego wijesz się roznegliżowana, w mało erotycznej halce…

To prawda, w opozycji do intencji, ponieważ działanie ma być erotyczne. Chcieliśmy uzyskać wrażenie pragnienia, imitację stanu, w którym ciało wyje do drugiego ciała, tęskni za nim. To był taki rodzaj bezgłośnego krzyku.

Reżyserzy lubią twój erotyzm, często go wykorzystują. Obnażenie aktorki w teatrze jest daleko bardziej drastyczne niż w filmie. Myślisz o swojej nagości?

Nie myślę. Mogę powiedzieć, że jestem w grze przytomna, czyli obecna w swojej roli. Ciało jest moim narzędziem. Tu i teraz, i takie, jakie mam. Jeśli reżyser w uzasadniony sposób chce go użyć, to otwieram się na taką propozycję, próbuję jej sprostać. Ciało ma być środkiem do osiągnięcia u widza konkretnych emocji. Nie staję przed nim jako Dorota Kolak. Mam do wykonania zadanie wymagające szczególnego wysiłku i do takiego wysiłku zmuszam też widza. Niech się otworzy emocjonalnie. Gdy podczas spektaklu Kto się boi Virginii Woolf, również w reżyserii Grześka Wiśniewskiego, w pierwszym rzędzie siedzą nobliwe starsze panie, to powiedziałabym nawet, że z pewną premedytacją podchodzę blisko nich. Czasem widzę, że źle to znoszą, bo zapłaciły i chcą konsumować sztukę, w spokoju, bez emocji oczekują, że ktoś je będzie bawić. Wytrącanie z tej strefy komfortu staje się dla mnie pewnego rodzaju grą z widownią. Staram się wymusić jej zaangażowanie.

Dość perwersyjne podejście. To nie ty się czujesz niekomfortowo, kiedy jesteś rozebrana, wystawiona na widok publiczny, tylko widzowie mają się tak czuć z twojego powodu.

Teatr bardzo długo pozostawiał widza w strefie komfortu: my siedzimy, wy grajcie. My bawimy się lepiej lub gorzej, wy nam tu przedstawiajcie, ale my się w to nie damy wciągnąć. Widz pozostawał bezpieczny. Myślę, że te wszystkie cielesne drastyczne sceny to jest nasza próba dotarcia do niego i wytrącenia go z przestrzeni asekuracji, próba uruchomienia w nim emocji i myślenia. Dzisiaj widz teatralny nie jest już emocjonalnie niedotykalny. Twórcy wyprawiają go w świat brutalnych obrazów, które dotychczas były dostępne tylko w kinie. Część ludzi się zachwyciła, część obraziła, potem nastąpiła cisza, a wreszcie widz się przyzwyczaił, zaczął zadawać pytania.

W Kto się boi… był długi monolog Marthy o upokorzeniu. Myśmy go po kawałku skreślali, skreślali, aż w końcu zostało z niego tylko jedno zdanie i trzeba było znaleźć jakiś ekwiwalent dla tego monologu. Wchodzę na wpół rozebrana. Wstyd i upokorzenie są też moim udziałem. Lepiej coś takiego pokazać, niż wypowiadać pięciominutowy monolog z różnym skutkiem. Przez taki zabieg scena nabiera mocy, a widownia rzeczywiście może czuć się niekomfortowo, kiedy współuczestniczy w moich emocjach.

Ten moment w sztuce jest wstrząsający. Czy to wymaga odwagi, by rozebrać się w wieku…

Wtedy chyba pięćdziesięciu ośmiu czy pięćdziesięciu dziewięciu lat. Zależy, jak się na to spojrzy. Myślę, że trochę tak, ale jakoś szczególnie się nad tym nie zastanawiałam. Za cel wzięłam sobie efekt. Jeżeli to coś załatwia, wprowadza widownię w stan niepokoju i każe się zastanowić, co się takiego wydarzyło, że ta kobieta jest „rozebrana” emocjonalnie, to uważam, że cel został osiągnięty. W dzisiejszych czasach widownia więcej czyta za pośrednictwem działania i obrazu niż słów.

Czyli cel uświęca środki. Odmówiłaś kiedyś reżyserowi podobnych eksperymentów na swoim ciele?

Nie przypominam sobie. Z reguły znajdujemy wspólne uzasadnienie dla scen, które mogą się wydawać drastyczne. Mam też taką scenę u Warlikowskiego. Krucha, półnaga dziewczynko-matka przytulona przez syna.

W którymś momencie twojego zawodowego życia reżyserzy stwierdzili, że możesz zagrać wszystko, a w polskim kinie „wszystko” oznacza wyrzucenie z kanonu kobiecości, subtelności, trzeźwości.

Coś w tym jest. Ku mojej perwersyjnej radości faktycznie coraz częściej są mi proponowane właśnie tego typu role, w których trzeba udźwignąć postać z wszelkimi konsekwencjami. Być może moja zgoda na ten rodzaj aktorstwa powoduje, że otrzymuję kolejne podobne propozycje. Mam w sobie dużą gotowość na ryzykowne próby, konwencją szybko się nudzę. To pewnie też wynika z tego, że mam tyle lat, ile mam, i mało czasu zostało mi na eksperymenty.

Mówi się o tobie, że nie ma roli, której byś nie zagrała.

To oczywiście ogromny komplement, ale powiem bez kokieterii, że nie jest to wymierne. Dla kogoś przejście na planie filmowym przez wąski mostek nad rwącą rzeką jest trudniejsze do wykonania, niż zagranie nagiej sceny. Tego nie da się wyliczyć. Myślę tylko, że jest we mnie dużo elastyczności, poza tym lubię brać pod uwagę ekstremalne tematy. Być może wynika to z prostego założenia, że całe życie dużo grałam i jestem – w sportowej terminologii – roztrenowana. Do tej pory żadną rolą nie wyrządziłam sobie psychicznej krzywdy. Myślę, że to też jest istotne w pracy z reżyserami. Oni wiedzą, że szybko wchodzę i wychodzę z roli. Nie jest tak, że się w nią zapadam, że w niej trwam.

Grana postać nie wyrządza ci krzywdy psychicznej, bo się nią nie stajesz?

Właśnie tak. Ja bardzo lubię taką formułę, której teraz używa się w teatrze. Kiedyś się mówiło, że aktor „wchodzi” w postać. Dzisiaj się mówi odwrotnie, że to aktor użycza siebie i swojej psychiki do zbudowania postaci. Czyli to nie jest tak, że ja w kogoś „wchodzę”, tylko że „przyjmuję” kogoś w siebie i to ja o tym decyduję. Ja tym procesem steruję. Może dla laika nie ma różnicy, ale myślę, że dla świadomego aktora jest, i to kolosalna.

Kiedy użyczam siebie postaci, to ja dyktuję warunki, na jakich ją zapraszam. Sformułowanie „aktor wchodzi w postać” brzmi trochę tak, jakby ta postać nim manipulowała. Wtedy być może aktorzy zapamiętywali się w grze i odlatywali. Różnimy się sposobami konstruowania roli.

Masz emploi?

Zabawne, ale nie mam. Myślę, że dawniej postrzegano mnie jako amantkę, kiedy byłam młodsza i bardziej atrakcyjna. Przez długi czas dostawałam takie właśnie role, aż wreszcie Krzysiek Babicki obsadził mnie w Biesach jako chromą, szaloną Marię Timofiejewnę Lebiadkin. Wtedy rzeczywiście pierwszy raz poczułam, że to jest jakaś nowa przestrzeń. To był rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty drugi.

Wcześniej grałam już trudne role, wielopłaszczyznowe, jednak z emploi amantki. Krzysztof chyba pierwszy zobaczył we mnie inne możliwości. Było to ciekawe doświadczenie.

Zdziwiłaś się?

Bardzo. Wyobrażałam sobie, że mogłabym w Biesach zagrać Lizawietę, Daszę, ale nie Marię Lebiadkinę. To mi nawet nie przyszło do głowy. Kiedy odkryłam w sobie tę możliwość, było to bardzo inspirujące, taka podróż w zupełnie innym kierunku.

Dla aktora dobra jest zmiana kierunków. Raz Liebiadkina, raz Sykalska w filmie Vinci Juliusza Machulskiego.

Vinci to był mój debiut filmowy! Często wspominam o Mariuszu Grzegorzku i o Jestem twój jako o debiucie, bo za ten film dostałam nagrodę i być może dlatego postrzegam go jako tego, od którego wszystko się zaczęło. Ale prawdę powiedziawszy, to pierwszy przypomniał sobie o mnie Julek Machulski. Tylko że po Vincim nic się dla mnie zawodowo nie zmieniło.

Pamiętam, jak na festiwalu, po zaprezentowaniu fragmentu filmu Jestem twój, na widowni zapanowała głucha cisza, dopiero po dłuższej chwili zerwał się huragan braw. Aktorki o takiej dziwnej sile wyrazu chyba jeszcze nie było w polskim kinie.

Jeśli tak to odebrano, to bardzo się cieszę. Fragment, o którym mówisz, jest istotnie bardzo emocjonalny. Potencjał tkwi w monologu bohaterki. Wygłasza go w chwili, kiedy młoda dziewczyna zaczyna rodzić (notabene dziewczyna, która oskarża o gwałt jej syna) i sytuacja jest naprawdę napięta.

Irena, którą grałam, zaczyna opowiadać o zjeździe klasowym, na którym nikt jej nie poznał. Nie poznały jej nawet koleżanki siedzące z nią przy stoliku. Mówią: „Szkoda, że nie ma z nami Ireczki Karolak, bo z nią zawsze było tak wesoło”, a wtedy ona się odzywa: „To ja jestem Ireczka Karolak, nie poznałyście mnie?”. „Nie”. Zszarzała, zbrzydła, zmieniła się. Kiedyś była duszą towarzystwa. I nagle, w tamtej właśnie chwili, uświadomiła sobie, co zrobiła ze swoim życiem. Musiałam zmieścić problem w tym monologu, bo wcześniej nie ma relacji na temat jej życia. Drastyczna iluminacja. Nagle, któregoś dnia, człowiek sobie uświadamia, że ma jedno życie i je kompletnie zaprzepaścił. Nic z nim nie zrobił, do niczego nie doszedł. Nie ma miłości, nie ma nic. Jedyne, co jej zostało, to syn. Syn, który nie jest powodem do dumy, ale jest jej, dlatego walczy o niego po zwierzęcemu. Jak suka.

W tym monologu był ogromny ładunek emocjonalny i jak się domyślasz, niezwykle mnie to ucieszyło, że rola została doceniona. Igor śmiał się, że powinnam dostać nagrodę za debiut w wieku pięćdziesiąt plus. Oczywiście grałam już wcześniej przed kamerą, choćby w serialach Barwy szczęścia, Radio Romans, Pensjonat pod Różą, ale to był mój debiut na dużym ekranie. I myślę, że najbardziej wszystkich zdziwiło, że Kolak jest, żyje, gra, a jest z Gdańska.

U ciebie wszystko działo się odwrotnie niż u innych: dostałaś nagrodę, zauważono cię i dopiero wtedy otworzył się wór z dobrymi rolami. Z takiego pułapu wystartowałaś do roli pierwszoligowej polskiej aktorki.

Tak, zdecydowanie to był ten moment. Rzeczywiście po tej nagrodzie nagle zaczęłam dostawać propozycje filmowe. Moim zdaniem duże znaczenie miał fakt, że jednocześnie grałam w teatrze. Nie było tak, że wyrwano mnie z niebytu po dwudziestu latach, postawiono przed kamerą i powiedziano: Graj, Kolak, może coś jeszcze pamiętasz. Grałam w teatrze, czyli, mówiąc kolokwialnie, ćwiczyłam. I to w takim, do którego trudno jest dostać bilety, ponieważ rozchodzą się z dużym wyprzedzeniem. Ten teatr widzowie kochają.

Odczułaś zmiany wokół siebie?

Po tym swoim ogólnopolskim debiucie zdecydowanie odczułam zmianę relacji z widzami w Gdańsku. Był to rodzaj sympatii i porozumienia wyrażający się choćby w zdaniu: „Myśmy przecież wiedzieli, co tu mamy, to polskie kino nie wiedziało”. Bardzo mnie to wzruszało.

Skąd cię wziął Mariusz Grzegorzek do tego filmu? Widział cię w teatrze?

To by było za proste. Zawsze się śmiałam z tego, że moje koleżanki mają agentów. Na co mi agent, jeśli ja żadnych propozycji nie dostaję? Niemniej zauważyłam, że świat rusza do przodu, a metoda „siedź w kącie” średnio się sprawdza, szczególnie w przemyśle filmowym. Reżyserzy nie mają czasu jeździć po teatrach, zwłaszcza poza Warszawę czy Kraków. Przyszedł więc i na mnie czas, że się zdecydowałam. Raz kozie śmierć – mam agentkę. Dzięki tej współpracy dostałam rolę w Barwach szczęścia, no i sobie w tych Barwach… grałam. Od czasu do czasu jeździłam też grzecznie na castingi, które mi szły tak sobie. Pewnego dnia agentka wysłała mnie na kolejny casting. Przeczytałam tekst, przeczytałam monolog – tekst scenariusza powstał na podstawie dobrze napisanej angielskiej sztuki – i myślę sobie: Czuję to, czuję tę postać, widzę ją, jestem w stanie dosyć szybko ją ulepić. Nie zapomnę castingu, był w jakimś pustym studio. Pamiętam, że zdjęłam buty, potrzebowałam być na bosaka. Nie miałam charakteryzacji, nie miałam kostiumu. Nawet nie pamiętam, czy moim partnerem był wtedy grający syna Mariusz Ostrowski, czy ktoś inny, ale czułam, że wiem, o co chodzi. Przygotowywałam się do tego castingu jak do roli w teatrze. Musiałam pewne sprawy porządnie sobie przemyśleć i dopracować. Poszłam na całość.

I wygrałaś w cuglach.

Nie wiem, czy w cuglach. Trudno mi powiedzieć. W każdym razie dosyć szybko dostałam odpowiedź od Grzegorzka.

Jeździsz jeszcze na castingi?

Jeżdżę.

Polskie czy…?

Zagranicznych propozycji nie dostaję, ale nic dziwnego, mój angielski jest paskudny. Ostatnio byłam na takim castingu, ale zdaje się, że go z kretesem przegrałam. Fajna, krwista rola. Dawno już by się odezwali, gdybym została wybrana.

W czasach prosperity Starego Teatru mówiono, że jak Stary jedzie na konkurs, to wygra. A jak Kolak pojedzie na casting, to wygra i blady strach pada?

No nie, niestety. Raz się udaje, innym razem nie.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

O BYCIU GWIAZDĄ

O STRESIE, WSTYDZIE I NAGOŚCI

O PÓŹNYM SUKCESIE

O CENZURZE

O KRAKOWSKIM WYCHOWANIU

O POLITYCE W DOMU

O BUNCIE

O CZASACH SZKOLNYCH I PRZEŁAMYWANIU BARIER

O PROFESORACH KRAKOWSKIEJ PWST

O RELACJACH Z REŻYSERAMI

O ROLI MARTHY W KTO SIĘ BOI VIRGINII WOOLF?

O AKTORSKIEJ RODZINIE

O WYSTĘPACH U MARII BILIŻANKI

O NAJWIĘKSZYCH PRZEŻYCIACH W TEATRZE

O NAGRODACH I NAGRODZONYCH ROLACH

O ANGAŻOWANIU SIĘ W POLITYKĘ

O CZUŁOŚCI I LEKTURACH

O NIEUDANYCH ROLACH

O ZAKRĘTACH ŻYCIOWYCH

O NAUCZANIU W AKADEMII MUZYCZNEJ

O DOJRZAŁEJ KOBIECOŚCI

O PIERWSZYCH LATACH PRACY I STANIE WOJENNYM

O TEATRZE WYBRZEŻE

O WSPÓŁPRACY Z KRYSTYNĄ JANDĄ I KRZYSZTOFEM WARLIKOWSKIM

O CIUCHACH I KOLEJKACH W PRL-U

O OSOBNOŚCI

O MARII STUART

O AKTORSKICH WZORCACH

O MUZYCE, MALARSTWIE I ZMIERZCHU BOGÓW

O RENOWACJI MEBLI

O CÓRCE

O ULUBIONYCH MIEJSCACH NA ZIEMI

O UZALEŻNIENIACH

O CHCE SIĘ ŻYĆ I MATKOWANIU DAWIDOWI OGRODNIKOWI

O FESTIWALACH W SOPOCIE I O SPOTKANIACH Z BALLADĄ

O PRZEDWOJENNYM KINIE

O KOBIETACH W SHOW-BIZNESIE

O GRZE W SERIALACH

O POLAŃSKIM I O IDOLACH

O EMPATII I POTRZEBIE SZALEŃSTWA

ZDJĘCIA ARCHIWALNE
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: