Nova - Machnacz Ula - ebook

Nova ebook

Machnacz Ula

5,0

Opis

Każdy musi znaleźć własny sposób na szczęście. A jaki jest twój?

Mija to doskonale zorganizowana współczesna kobieta, która bez problemu łączy życie zawodowe z osobistym. To drugie przynosi jej ostatnio więcej zmartwień niż satysfakcji. Mimo że ma wieloletniego partnera, niemal każdy wieczór spędza samotnie – ogląda romantyczne komedie i osusza kolejne butelki białego wina, po którym męczy ją okrutny kac.

Kiedy w końcu dowiaduje się, jaki jest powód ciągłej nieobecności jej ukochanego, postanawia na nowo poukładać swoje życie. Zaczyna od przeprowadzki, potem poznaje Damiana, który kocha wszystkie kobiety, ale większość z nich tylko przez jedną noc. Jej jednak oferuje przyjaźń, a nawet pomoc w umówieniu się na seks z nieznajomym… Jak Mija odnajdzie się w wirtualnym świecie szybkich randek?

To było zbyt absurdalne, żeby jej facet zdradzał ją z jej najlepszą przyjaciółką. Borys zawsze umiał wszystko wytłumaczyć i zazwyczaj wychodziła na kretynkę, która szuka jakiejś miłosnej afery tam, gdzie jej nie ma.
– Jadę z Agatą do firmy pogrzebowej załatwić wszystkie sprawy - oznajmił Borys.
– Jechać z wami? – zapytała.
– Nie trzeba. Damy radę. Zostań w domu i przygotuj się na pogrzeb. Agata na pewno będzie potrzebowała teraz wsparcia. Bardzo kochała swoją babcię – mówiąc to, wziął portfel i kluczyki od auta, a potem ruszył do przedpokoju.
– Okej. Pociesz ją! – krzyknęła, zanim jego plecy zniknęły za drzwiami.
On wyszedł, ona została.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 138

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (3 oceny)
3
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
elkir

Nie oderwiesz się od lektury

Mało kolorowa okładka, a jakie bogate wnętrze... Książka pani Uli Machnacz wciągnęła mnie bez reszty. Opisywane wydarzenia są w taki sposób, że oczyma wyobraźni widziałam głównych bohaterów najpierw w małym miesteczku, a potem na ulicach Olsztyna. Taka historia może się przydarzyć każdemu. Podoba mi się humor autorki. Czekam też na dalszy ciąg opowieści o Mii i pozbyciu się kaca realnego i życiowego... Pani Ulu proszę pisać dalej 👍
00

Popularność



Podobne


Gdyby nie Ty, tej książki by nie było…

DYREKTOR

Poniedziałek. Pomiędzy wezwaniami dyrektora siedziała przy swoim biurku, udając, że pracuje. Męczył ją kac. Zdarzało jej się to nagminnie i każdego poranka powtarzała sobie, że wieczorem nie będzie piła. Oczywiście, jak można się domyślać, z mizernym skutkiem.

− Pani Mijo!

„Łeb mnie napierdala… Czego on chce?” – wściekała się w myślach, zamykając aplikację z mahjongiem.

− Pani Mijo, zamiast polskich czcionek pojawiają się mi w Wordzie jakieś dziwne znaki!

Poirytowana na całego odeszła od swego bezpiecznego biurka, by kolejny raz pokazać dyrektorowi sposób na naprawienie błędu, którego ten nie był w stanie zapamiętać. Nacisnęła jednocześnie klawisze Shift i Ctrl, po czym bez słowa odeszła.

− Dziękuję bardzo, pani Mijo.

Huczało jej w głowie i najchętniej nie odezwałaby się w ogóle, mimo to najmilszym głosem powiedziała:

− Nie ma za co. – I udała się do zacisza przy swoim biurku.

„Potrzebuję kawy. Dużo kawy. Inaczej kac mnie pokona” – myślała. „Przy okazji zrobię jej wszystkim, może nie zwrócą uwagi na to, że jestem skacowana”.

− Pani Mijo!

„Czego on znowu chce? Przecież przed chwilą u niego byłam” – myślała, idąc do gabinetu dyrektora.

− Proszę, niech pani usiądzie – poprosił dyrektor, wskazując ręką sofę.

„Kurwa! Teraz chce rozmawiać, kiedy ja mam ochotę na kawę!” – myślała poirytowana, ale jej twarz nadal zdobił wystudiowany uśmiech.

− Pani Mijo, czy wszystko przygotowane do dzisiejszych wykładów? Będzie potrzebny rzutnik i mikrofony, proszę je podłączyć – wydał polecenie.

− Oczywiście, zaraz zejdę do sali i wszystko przygotuję.

− Czy zaprojektowała już pani plakat na wernisaż Obrowskiego? – dopytywał.

„Kurwa, przecież ten wernisaż jest za trzy miesiące, jeszcze kupa czasu”. – Jej irytacja wciąż narastała, mimo to uśmiech nie znikał z twarzy.

– Mam już wstępny projekt. Dziś go skończę i wyślę panu do akceptacji – zapewniła ze spokojem.

− Dobrze, będę czekał. Czy przesłała pani opis naszego projektu do wydziału inwestycji w urzędzie miasta? – indagował dalej.

− Oczywiście. Dodatkowo przesłałam im też zdjęcia i wizualizację, żeby mieli lepszy ogląd – przytaknęła.

− Czy napisała pani regulamin konkursu na stworzenie exlibrisu dla miasta? – Dyrektor nie dawał za wygraną.

− Miał pan go już w piątek na swoim mailu.

− Czy poinformowała pani burmistrza i starostę o zmianie terminu naszego spotkania? – Pytania wydawały się nie mieć końca.

− Oczywiście. – Jej głos brzmiał jak najbardziej profesjonalnie.

− Czy zamówiła pani hotel dla wykładowców? – Padło kolejne pytanie.

− W piątek na maila wysłałam panu potwierdzenie. − Irytacja Mii sięgnęła zenitu. Uśmiech na jej twarzy był jak przyklejony, chociaż ból głowy narastał. „Przecież dobrze wie, że zawsze ma wszystko przygotowane, nawet wyprzedzam jego myśli…” – złościła się w środku. − Czy to wszystko, panie dyrektorze? – odważyła się zadać pytanie.

− Tak. Proszę przygotować salę na wykłady − przypomniał.

− Już schodzę – zapewniła.

Wychodząc z gabinetu, myślała tylko o tym, że nie udało jej się zaparzyć kawy i teraz będzie musiała jeszcze raz zagotować wodę.

Zaledwie jej kubek został napełniony gorącym, czarnym płynem, z gabinetu dyrektora ponownie rozległ się głos:

− Pani Mijo, poproszę do mnie.

Koleżanki miały z niej ubaw, a ona nie była już w stanie ukryć poirytowania.

„Czego on znowu chce, przecież wszystko dostał… Czasem mam wrażenie, że woła mnie do siebie, bo po prostu lubi ze mną przebywać. Tylko dlaczego robi to wtedy, kiedy mam kaca? Czyli zawsze…” − dyskutowała sama ze sobą w myślach, zmierzając do gabinetu.

− Tak, panie dyrektorze?

− A czy na bieżąco aktualizuje pani wpisy w mediach społecznościowych?

− Oczywiście – przytaknęła. − Prosiłam pana już chyba dziesięć razy, żeby założył pan sobie konto na Facebooku. Będzie mógł pan sam kontrolować życie naszego ośrodka kultury.

Wiedziała jednak, że dyrektor nigdy tego nie zrobi, bo nie chce ogarniać tego świata, a ona dzięki temu przynajmniej w tej przestrzeni miała odrobinę świętego spokoju.

− Proszę mieć wszystko pod kontrolą – napomniał ją.

− Oczywiście.

W końcu mogła wrócić do swojego kubka z kawą.

„Nareszcie trochę spokoju” – myślała, popijając czarny napój. „No dobra, może jednak sprawdzę, kiedy ostatnio umieszczałam coś na firmowym Facebooku…”

Załadowała stronę i starając się ukryć emocje, zaklęła w myślach: „O fuck!!! Ostatnio aktualizowałam informacje przed trzema tygodniami, czyli jak na wirtualne standardy czasowe prawie wieki temu”.

Szybko wstawiła jakąś zajawkę o zbliżającym się wernisażu, po czym dopiła swoją kawę. Pierwsza, poranna znikała w kilka minut, bo wypijała ją nieomal gorącą.

− Czy ktoś chce coś do picia?

− Mijo, dopiero robiłaś kawę, jeszcze mamy.

− Ja muszę wypić drugą.

Po kilku miesiącach wspólnej pracy ten fakt już nikogo nie dziwił. Zresztą schemat powtarzał się codziennie: woda, czajnik, kawa do kubka i…

− Pani Mijo!

„No nie, kurwa! On chyba siedzi i wymyśla tylko, na czym by mnie tu przyłapać, co może być nieogarnięte!” – Tym razem dała w myślach upust swojej wściekłości.

− Proszę usiąść, chcę pani przeczytać pismo, które napisałem do burmistrza.

Dyrektor zaczął czytać. Mija siedziała obok, a raczej siedziało jej ciało, ponieważ myśli uciekły gdzieś do świata marzeń. Nagle złapała się na tym, że kompletnie nie słucha tego, co szef czyta, a zaraz będzie musiała wypowiedzieć się na ten temat. Nieraz tak było. Zaczynała wówczas słuchać i szukać czegokolwiek, by móc się zaczepić – zazwyczaj o ostatni fragment tekstu – i powiedzieć na ten temat coś mądrego.

− I co pani o tym sądzi?

„Kurwa, za późno, nic nie wymyślę, a w ogóle odnośnie do czego to było?” – Wpadła w panikę, co chwilowo zdominowało jej myśli, a przecież nie na tym miała się skupić.

− Sądzę, że pismo jest bardzo dobrze napisane – skwitowała.

− A jak pani uważa, lepiej użyć sformułowania „analizując nasze ostatnie projekty” czy „po analizie naszych projektów”?

„Kurwa!!!” – Jej irytacja sięgnęła zenitu. „Jakie to ma w ogóle znaczenie, przecież chodzi o to samo!!!” – krzyczała w swojej głowie.

− Proszę napisać „po analizie naszych projektów”. A teraz przepraszam bardzo, ale muszę zejść na dół i przygotować salę na dzisiejsze wydarzenie.

− Oczywiście, oczywiście, proszę sobie nie przeszkadzać.

To była jedyna możliwość, by ukradkiem chwycić kubek z kawą, zejść na dół i zacząć spokojnie podłączać kable. Zadanie jak każde inne. Wielokrotnie wykonywała już te czynności, nie były skomplikowane, nawet gdy męczył ją kac. Rzutnik, ekran, wzmacniacz, mikrofony, laptop, podłączone wejścia. Uruchomiła wszystko jeszcze raz i przekonała się, że całość działa. Usiadła na chwilę w miejscu, gdzie nie mogły jej złapać kamery monitoringu, by dopić jeszcze ciepły napój.

„Czemu ja wczoraj znowu piłam?” – zapytała sama siebie. „A, no tak! Borys mnie wystawił. Mieliśmy spędzić wieczór razem, a on jak zwykle wyszedł, bo kumpel miał ważną sprawę. Podobno rozstaje się z dziewczyną. No dobra, może potrzebuje wsparcia, ale kiedy my z Borysem spędziliśmy ostatnio razem wieczór?” − Długo szukała odpowiedzi w swojej głowie, usiłując przypomnieć sobie datę chociażby wspólnego posiłku. Na próżno.

Borys był inteligentnym, wysportowanym i przystojnym mężczyzną. Lubił ekstrawagancko się ubierać i nosić wyzywające fryzury. Sześć razy w tygodniu uprawiał sport: crossfit, pływanie i oczywiście MMA, mixed martial arts, czyli mieszane sztuki walki. Tak naprawdę to było jego zamiłowanie i pasja, ponieważ na co dzień pracował w biurze nieruchomości, co uznawał za konieczność, do której każdego dnia się zmuszał. Takie zaangażowanie (a raczej jego brak) w pracę skutkowało małą liczbą klientów, o czym Mija nie wiedziała, ponieważ Borys twierdził, że ma tak wiele spotkań, że musi zostawać po godzinach.

Nagle do sali weszli wykładowcy. Mija zerwała się na równe nogi, kończąc w głowie myśl, że musi wieczorem zadzwonić do swojej najlepszej przyjaciółki Agaty, by obgadać z nią temat Borysa.

− Witam państwa bardzo serdecznie. Widzę, że są państwo sporo przed czasem, więc ułatwi nam to współpracę. Mam na imię Mija i będę nadzorować wykłady od strony technicznej. Czy mogę prosić o państwa prezentacje? Przerzucę je sobie do laptopa i ustalimy kolejność wystąpień.

Kompletnie nie miała ochoty na siedzenie ponad trzt godziny na nudnych wykładach i przerzucanie slajdów w laptopie, bo ktoś zakosił pilota i wszystko trzeba robić ręcznie. No ale cóż, taka praca.

− Proszę państwa, mamy wszystko sprawdzone, zaplanowaną kolejność, więc zapraszam do gabinetu dyrektora na kawę lub herbatę. – Mija przywołała na twarz swój służbowy uśmiech.

− Oczywiście, z miłą chęcią. Niech pani prowadzi. − Wykładowcy byli ucieszeni propozycją.

Ogarnęła szybko napoje dla gości i z ulgą klapnęła za swoim biurkiem, licząc na chociaż kilka minut spokoju.

− Pani Mijo!

„Czego ten znowu ode mnie chce?” – Ze wściekłością rozprawiała w myślach z dyrektorem.

− Czy wszystko jest posprawdzane i przygotowane?

Tu wtrącili się wykładowcy, zapewniając, że wspólnie wszystko przetestowali i że wszystko działa.

„Uff… Może wystarczą mu te zapewnienia i więcej już o to nie zapyta?” – Mimo irytacji zakwitła w niej nadzieja.

− A czy wyłączyła pani lampę w projektorze? Wie pani, że jej żywotność jest ograniczona, a wymiana niezmiernie droga – dopytywał dyrektor.

− Oczywiście, że wiem, dlatego tak też zrobiłam.

„On jest niemożliwy” – pomyślała. „Przez samo uruchamianie lampy, żeby ją tylko sprawdzić, szybciej trafi ją szlag niż po tysiącu wykładów!” – Sarkastyczne komentarze same cisnęły jej się do głowy.

− Panie dyrektorze, zejdę już do sali, na wypadek gdyby uczestnicy zajęć przybyli wcześniej.

− Dobrze, pani Mijo, proszę wszystkiego dopilnować.

Zeszła do sali. Do wykładów zostało jeszcze dobre pół godziny. Mogła poświęcić ten czas na swoją ulubioną grę Candy Crush, którą miała zainstalowaną w telefonie.

W końcu nastała godzina „W”. Do sali wszedł dyrektor, który miał powitać gości. Okazało się jednak, że nie ma mikrofonu.

„Kurde, przecież leży tam gdzie zawsze! Przy wzmacniaczu!” – Wściekłe myśli buzowały jej w głowie, ale jak zawsze uśmiechnięta błyskawicznie podała mikrofon. Zanim ruszyła, by wrócić na drugi koniec sali do swego laptopa, za plecami usłyszała poirytowany głos dyrektora:

− Pani Mijo, dlaczego mikrofon nie działa?

„No nie! On sobie chyba kpi. Albo jest na kacu jak ja” – myślała.

Odwróciła się i najspokojniej, jak to było tylko możliwe, powiedziała:

− Trzeba go włączyć, panie dyrektorze.

Nareszcie udało się rozpocząć spotkanie. Znaczyło to tyle, że teraz będzie mogła przez trzy godziny przerzucać slajdy w prezentacjach i nikt nie może nic od niej w tym momencie chcieć. Czekała tylko, aż dyrektor włączy nieszczęsną lampę w projektorze, której żywotność nota bene dobiegała końca. „O! Teraz to wie, gdzie leży pilot od projektora, zresztą, kurwa, w tym samym miejscu, co wcześniej mikrofon” – skomentowała w myślach sytuację, gdy dyrektor schylił się po pilota. Wycelował go w stronę projektora. Lampa się zaświeciła, ekran zrobił się jaśniejszy i wszystko wydawało się w porządku. Nagle Mija zobaczyła, że dyrektor nerwowo przyciska guziki na pilocie.

„Co on, kurwa, robi???” – zaklęła w myślach.

− Pani Mijo, miała pani wszystko sprawdzić. Dlaczego nie działa?

„A skąd mam, kurwa, wiedzieć, czemu nie działa? Na pewno nie jest to wina lampy, ponieważ świeci, ekran jest niebieski. Pewnie ten dureń ponaciskał coś tyle razy, że projektor się zawiesił. Kurde, trzeba go zresetować. Ja pierdolę, przecież on się wyłącza dobrych kilka minut. A potem jeszcze uruchomić…” – Miotała w myślach przekleństwa, jednocześnie snując czarne wizje.

Załamana podeszła do dyrektora, żeby mu to wyjaśnić, ale ten nie bardzo chciał jej słuchać. Zdenerwowany, kazał jej się tym zająć, stwierdziwszy, że nie wykonała powierzonego jej zadania. Sam poszedł zabawiać w tym czasie wykładowców. Poirytowani uczestnicy wykładów patrzyli na Miję, która liczyła na to, że wystarczy zresetowanie projektora. Minęło dobrych kilka minut, zanim dyrektor mógł ponownie uruchomić rzutnik. Nie chcąc jednak ryzykować, z uwagi na braki przełożonego w zakresie umiejętności obsługi jakiegokolwiek sprzętu, poprosiła go o pilota:

− Może jednak ja spróbuję.

Oddał jej urządzenie, które Mija wycelowała w lampę projektora. Ekran ponownie zrobił się niebieski, co dyrektor skwitował:

− Znów to samo! Nie działa!!!

− Proszę chwilę zaczekać. Lampa musi się nagrzać.

Na jej szczęście w tym samym czasie na ekranie zaczęły się pojawiać ustawienia, a po chwili pokazał się pulpit podłączonego do niego laptopa.

„Ja pierdolę, działa. To dobrze, bo nie miałam zielonego pojęcia, co zrobić. Teraz mogę spokojnie zanurzyć się w letargu i przyciskać klawisze strzałek na laptopie”. – Odetchnęła z ulgą.

Dyrektor rzucił jej jeszcze znaczące spojrzenie i usiadł w pierwszym rzędzie. To oznaczało spokój.

DOM

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

POGRZEB

Dostępne w wersji pełnej

CZWARTA RANO

Dostępne w wersji pełnej

WERNISAŻ

Dostępne w wersji pełnej

PORTAL RANDKOWY

Dostępne w wersji pełnej

TO JAKIŚ KOSMOS

Dostępne w wersji pełnej

ŻABA

Dostępne w wersji pełnej

ZDRAPKA

Dostępne w wersji pełnej

PRZEPROWADZKA

Dostępne w wersji pełnej

NIE MA NA CO CZEKAĆ, CHCĘ JUŻ ODPOCZĄĆ

Dostępne w wersji pełnej

CO ZA TYP?

Dostępne w wersji pełnej

NIERANDKA

Dostępne w wersji pełnej

PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

Dostępne w wersji pełnej

CZAS NA RANDKĘ

Dostępne w wersji pełnej

DAMIAN

Dostępne w wersji pełnej

TYSON

Dostępne w wersji pełnej

OGNISKO

Dostępne w wersji pełnej

ADIOS, A RACZEJ TCHAU

Dostępne w wersji pełnej

PODZIĘKOWANIA

Dostępne w wersji pełnej

Nova

ISBN: 978-83-8313-300-3

© Ula Machnacz i Wydawnictwo Novae Res 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Katarzyna Zioła-Zemczak

KOREKTA: Novae Res

OKŁADKA: Wioleta Melerska

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81–368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e–mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Marcin Kośka