Życie na planecie. Eseje - Marcin Bill - ebook

Życie na planecie. Eseje ebook

Bill Marcin

0,0
8,08 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

To seria esejów na różne tematy, związane z życiem doczesnym, bo w życiu pozagrobowym jeszcze nie miałem przyjemności. Warto przeczytać, jeśli nie boisz się patrzeć prawdzie prosto w oczy. Okładka, M.Bill, Bradford, 2018.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 20

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Marcin Bill

Życie na planecie. Eseje.

© Marcin Bill, 2022

To seria esejów na różne tematy, związane z życiem doczesnym, bo w życiu pozagrobowym jeszcze nie miałem przyjemności. Warto przeczytać, jeśli nie boisz się patrzeć prawdzie prosto w oczy.

Okładka, M.Bill, Bradford, 2018.

ISBN 978-83-8324-306-1

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Wieża

Oglądałem wczoraj taki film. Dokumentalny. O tym jak usiłowano uratować wieżę w Pizzie przed przewróceniem się. Ostatecznie stanęło na tym, że najlepszym rozwiązaniem będzie sukcesywne drążenie ziemi spod wieży, dzięki czemu wraca ona powolutku do swojego poziomu. Jest to jednak praca obliczona na lata, wychylona dość sporo od pionu wieża wracać będzie w ten sposób do równowagi o kilkadziesiąt milimetrów rocznie. Szybciej się nie da, bo mogłaby się zawalić.

Wieżę budowano w okresie średniowiecza. Jeszcze w XII wieku zbudowano kilka pierwszych pięter, aby pozostawić je na bardzo długi czas. W tym okresie wieża miała szanse się ustabilizować, ponieważ zbudowano ją na piaskach i stworzono naraz w jednym kawałku po prostu by się zawaliła. Czy był to zamysł celowy czy przypadek, tego już nikt nie pamięta. Faktem jest, że wieża nigdy prosto całkiem nie stała, z tego powodu przez wieki dokonywano rozmaitych zabiegów, wskutek czego ostatecznie wieża zaczęła się bardzo niebezpiecznie przechylać i groziło jej po prostu zawalenie. Wystarczyło tylko małe trzęsienie ziemi, do którego w tym rejonie póki, co na szczęcie nie doszło.

Przyszło mi do głowy, że jest to doskonała analogia do życia, chociaż wieża to ostatecznie tylko kawał marmuru posklejany tu i ówdzie, pusty w środku walec, w którym umieszczono klatkę schodową. My też tak budujemy coś, potem zdarza nam się przystanąć i zapatrzeć się w przeszłość, potem wracamy do tego, co stworzyliśmy i próbujemy dalej. Albo zostawiamy to, co stworzyliśmy i usiłujemy zacząć wszystko od początku gdzie indziej. Ale grunt bywa grząski, nieprzewidywalny, kapryśny.

Wtedy nasze twory chwieją się i chybotają. Jeśli wiąże je chęć i nadzieja, a czasami po prostu konieczność, budowla jakoś tam się kolebie, ale ostatecznie stoi w miejscu. Nawet, jeśli z zewnątrz może przypominać konstrukcję, która na pozór może się w każdej chwili zawalić. A jednak nie, trwa jakby uparcie, czasami naprzeciw i wbrew prawom fizyki i kosmosu. Ile razy zdarza nam się tworzyć fantomy wyobraźni, które trwają wbrew zasadom grawitacji. Czasami z kolei coś, zbudowanego na wydawałoby się trwałych jak skała posadach, wali się niczym domek z piasku na wybrzeżu Morza Śródziemnego.

A może wszystko ma swoje miejsce i czas. I my i wieża w Pizzie trwamy póki nie nastąpi coś, co każde się pochylić nad suchym gruntem i ulec sile własnego ciężaru. Wieża, która była przez wieki ozdobą, nadal nią pozostaje. Ale jej los jest niepewny. Stoi jak latarnia morska na suchym lądzie, gdzie ostatni odpływ dawno przeminął. Świadectwo dawnej świetności wielkich rodów, podbojów, bogactwa kupców i nędzy niewolników. A może jest czymś zupełnie innym, przestrogą, że to, co ziemskie musi w końcu wrócić tam skąd powstało.