Kobiety, które nie chcą się bać - Marzena Mawricz - ebook + książka

Kobiety, które nie chcą się bać ebook

Mawricz Marzena

5,0

Opis

Daj sobie prawo do życia bez lęku i strachu.

Skąd bierze się lęk?

Czego boją się kobiety?

Jak pokonać strach i żyć odważnie?

Lęk to uczucie destrukcyjne. Podcina skrzydła, odbiera radość życia, wiarę w siebie oraz niszczy zaufanie do innych. Sprawia, że wątpimy we własne umiejętności i nie korzystamy z szans, które przynosi los. Wywołuje podejrzliwość i skłonność do nadmiernej kontroli. Pcha nas w objęcia wstydu.

Skąd bierze się lęk? Jaka jest różnica między lękiem a strachem? Kiedy powstają zaburzenia lękowe? Czym są ataki paniki i jak sobie z nimi radzić? Czego boją się kobiety w różnych obszarach życia? Czy lęk ma dobre strony? Jak stworzyć nową perspektywę, oswoić lęk i przekuć go w odwagę?

To część pytań, na które psycholożka i psychoterapeutka Marzena Mawricz odpowiada w swojej książce. I pokazuje, że życie, w którym strach i lęk nie mają destrukcyjnej mocy, jest możliwe.

Jeśli nie chcesz się bać - jest to książka dla ciebie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 322

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wiolla0

Nie oderwiesz się od lektury

warto przeczytać
00

Popularność




POLE­CAMY RÓW­NIEŻ:

KATA­RZYNA KUCE­WICZ

KOBIETY, KTÓRE CZUJĄ ZA BAR­DZO

SYL­WIA SIT­KOW­SKA I KATA­RZYNA TROSZ­CZYŃ­SKA

KOBIETY, KTÓRE STA­RAJĄ SIĘ ZA BAR­DZO

KATA­RZYNA MIL­LER I MONIKA PAW­LU­CZUK

BYĆ KOBIETĄ I NIE ZWA­RIO­WAĆ

KATA­RZYNA MIL­LER I ANNA BIMER

BYĆ CÓRKĄ I NIE ZWA­RIO­WAĆ

ROBIN NOR­WOOD

KOBIETY, KTÓRE KOCHAJĄ ZA BAR­DZO

HOLLY HAZLETT-STE­VENS

KOBIETY, KTÓRE MAR­TWIĄ SIĘ ZA BAR­DZO

ANDRZEJ GRY­ŻEW­SKI I SYL­WIA SIT­KOW­SKA

NIE­KO­CHALNI. LĘK PRZED BLI­SKO­ŚCIĄ

NA DOBRY POCZĄTEK

Nie wiem jak wy, ale ja wie­rzę w prze­zna­cze­nie. Nie uwa­żam jed­nak, że wszystko, co wyda­rza się w moim życiu, jest zależne wyłącz­nie od zda­rzeń zewnętrz­nych, losu czy wpływu innych ludzi. Wręcz prze­ciw­nie. Prze­zna­cze­nie, w moim rozu­mie­niu, to zbiór wielu współ­ist­nie­ją­cych czyn­ni­ków. To połą­cze­nie moich wewnętrz­nych potrzeb, zain­te­re­so­wań, moich inte­rak­cji spo­łecz­nych z ocze­ki­wa­niami innych osób, potrze­bami śro­do­wi­ska, tren­dami i panu­jącą kul­turą wraz z tym nie­uchwyt­nym, nie­uświa­do­mio­nym dzia­ła­niem potęgi ener­gii pola czy naszej ducho­wej łącz­no­ści na meta­po­zio­mie.

Dla­czego zaczy­nam od prze­zna­cze­nia? Moim pacjen­tom wciąż powta­rzam, że wszystko dzieje się PO COŚ! I wła­śnie to PO COŚ staje się naszym dro­go­wska­zem i nada­ją­cym kie­ru­nek sen­sem, staje się kom­pa­sem życia. Warto zatem sta­wać się bacz­nym obser­wa­to­rem swo­jego prze­zna­cze­nia, ana­li­zo­wać te połą­cze­nia i inte­rak­cje, które pul­sują w naszej życio­wej prze­strzeni powią­za­nych serc, umy­słów i ist­nień. Uwa­żam, że to wielka moc i tajem­nica wspól­noty wszyst­kich bytów, łączą­cej siłę i ener­gię na rzecz wspól­nego dobra i wspól­nego wysiłku.

Prze­zna­cze­nie stoi za tym, że moja pierw­sza książka, którą wła­śnie trzy­masz w ręku, jest o naszych lękach, coraz sil­niej­szych, coraz więk­szych i zagar­nia­ją­cych coraz wię­cej naszej wewnętrz­nej prze­strzeni.

Kiedy podej­mo­wa­łam decy­zję, aby zmie­rzyć się z tą tema­tyką, nie przy­pusz­cza­łam, że wkrótce cze­kają nas nowe, straszne wyzwa­nia, które po raz kolejny zmie­nią nasze losy, a my sta­niemy w obli­czu potęż­nego stra­chu, jaki nie­sie ze sobą wojna. Tak więc prze­zna­cze­nie zde­cy­do­wało ukie­run­ko­wać moją uwagę na obszar nie­zwy­kle ważny, który powin­ni­śmy zgłę­bić, by móc sobie radzić z tru­dami sytu­acji, w jakiej obec­nie się znaj­du­jemy. Wszystko jest PO COŚ.

Od 13 lat pro­wa­dzę prak­tykę psy­cho­te­ra­peu­tyczną, pra­cu­jąc z pacjen­tami w nur­cie tera­pii inte­gra­cyj­nej. W trak­cie tera­pii indy­wi­du­al­nej oraz tera­pii par zaob­ser­wo­wa­łam u pacjen­tów stale rosnący poziom lęku i coraz niż­szy poziom tole­ran­cji na kolejne prze­ciw­no­ści.

Pró­bu­jąc odpo­wie­dzieć na pyta­nie, dla­czego tak się dzieje, musimy zro­zu­mieć, że w trak­cie kolej­nych eta­pów życia każdy czło­wiek prze­cho­dzi kry­zysy roz­wo­jowe i wewnętrzne kon­flikty, a ich pozy­tywne roz­wią­za­nie pozwala na uzy­ska­nie inte­gra­cji. Ten pro­ces roz­wo­jowy mie­ści się w wymia­rze „od i do”. Stale pod­le­gamy kon­flik­tom mię­dzy potrzebą wol­no­ści a potrzebą przy­na­leż­no­ści, mię­dzy auto­no­mią a bli­sko­ścią, mię­dzy kre­atyw­no­ścią a sta­gna­cją. To natu­ralne etapy roz­woju, a spo­sób, w jaki przez nie przej­dziemy, sta­nowi o jako­ści naszego życia. Każdy etap ozna­cza kry­zys i wewnętrzne roz­dar­cie. Pora­dze­nie sobie z nimi jest wiel­kim wyzwa­niem i wymaga zro­zu­mie­nia, że życie polega na nie­ustan­nym roz­wią­zy­wa­niu nowych kon­flik­tów i że roz­wią­zu­jąc je, możemy świa­do­mie włą­czać i inte­gro­wać w sobie nowe umie­jęt­no­ści. Kry­zysy roz­wo­jowe są wyzwa­niami, a świa­do­mość kry­zysów bywa przy­tła­cza­jąca. To nie­ustanne bycie mię­dzy cha­osem a inte­gra­cją. Nasz indy­wi­du­alny roz­wój psy­cho­spo­łeczny musi łączyć oso­bi­ste potrzeby z ocze­ki­wa­niami spo­łecz­nymi, wypeł­nia­niem ról ade­kwat­nych do poszcze­gól­nych eta­pów. Ale to jesz­cze nie wszystko. Roz­wi­ja­jąc się, stale jeste­śmy pod­da­wani pre­sji zmie­nia­ją­cych się tren­dów spo­łeczno-kul­tu­ro­wych i zmie­nia­ją­cej się tech­no­lo­gii. Pacjenci skarżą się na brak czasu, na życie w biegu. Z czego to wynika? Prze­cież od poko­leń zegary odmie­rzają czas w tym samym tem­pie, wyzna­cza­jąc nam wszyst­kim 24-godzinny rytm dobowy. Czas to jed­nak poję­cie względne i jego doświad­cza­nie ule­gło zmia­nie – teraz opiera się na stra­te­gii „ucie­kaj od cze­goś i/lub goń za czymś”. Wła­śnie takie doświad­cza­nie czasu stało się wyznacz­ni­kiem jako­ści życia i zmie­niło się w praw­dziwy wyścig. Zaczę­li­śmy żyć w kolej­nym wymia­rze, który podob­nie jak kry­zysy roz­wo­jowe mie­ści się w „od i do”. Na mar­gi­ne­sie, pomy­sło­dawca nazwy sieci skle­pów „ODiDO” chyba dobrze wyczuwa trendy ;).

Za teo­rią roz­woju psy­cho­spo­łecz­nego stoi Erik Erik­son, który wska­zał jego poszcze­gólne etapy jako wyzwa­nie dla jed­nostki zawie­szo­nej mię­dzy regre­sem a roz­wo­jem, będą­cej stale w swo­jej zmia­nie, gdzieś mię­dzy wybo­rami i wyzwa­niami „od i do”. Za stra­te­gią „ucie­kaj od i goń za” kryją się pol­ski kult ame­ry­kań­skiego dobro­bytu, potrzeba indy­wi­du­al­no­ści oraz kul­tura zachod­niego stylu życia, narzu­ca­jące war­to­ści oparte na wszech­ogar­nia­ją­cym kon­sump­cjo­ni­zmie, mar­ke­tingu potrzeb, mer­chan­di­singu usług, pod­sy­cane przez wizje kor­po­ra­cyj­nych wzro­stów, zdo­by­wa­nia i pod­no­sze­nia wskaź­ni­ków efek­tyw­no­ści, stale rosną­cego rynku zbytu. Do tego kotła dorzu­cić należy nie­speł­nione ocze­ki­wa­nia poko­leń cza­sów socja­li­zmu, które w potom­kach upa­trują moż­li­wo­ści swo­jego speł­nie­nia. Kolejne poko­le­nia mają za zada­nie utrzy­my­wać stały wzrost gospo­dar­czy, speł­niać marze­nia rodzi­ców o wyso­kich zarob­kach, wyjaz­dach zagra­nicz­nych, posia­da­niu domu i luk­su­so­wego samo­chodu. Do tego bar­dzo ważne jest zdo­by­cie wykształ­ce­nia, które zapewni godną pozaz­drosz­cze­nia lukra­tywną posadę. Jakoś w to trzeba jesz­cze upchnąć ocze­ki­wa­nia spo­łeczne w zakre­sie posia­da­nia rodziny jak z obrazka. Naj­le­piej 2+2, cud­nie, jeśli będzie syn i córka… Oczy­wi­ście piękni, zdolni i bogaci… Wszystko to w atmos­fe­rze cyfry­za­cji i nowych tech­no­lo­gii, które mają odcią­żać, ale też przy­spa­rzają dodat­ko­wych wyzwań. Trzeba nadą­żać za nowymi apli­ka­cjami, smart­ga­dże­tami, komu­ni­ka­to­rami, mobil­nymi płat­no­ściami. Ni­gdy dotąd nasz mózg nie był bom­bar­do­wany taką ilo­ścią infor­ma­cji, impul­sów, danych, obraz­ków, bul­le­tów. A prze­cież każdy w tym gąsz­czu infor­ma­cyj­nym i szu­mie medial­nym chce nas pozy­skać, zatrzy­mać, zain­te­re­so­wać, mieć dla sie­bie, uwieść na jeden klik. I tak napę­dzani lękiem, ucie­kamy przed sła­bo­ścią, byle­ja­ko­ścią i biedą, bojąc się, że nie zdą­żymy się nażyć, nakar­mić, nacie­szyć, naod­po­czy­wać kie­dyś tam na eme­ry­tu­rze, gonimy za lep­szym życiem, za ide­ałami, za marze­niami. Nic nie chcemy stra­cić, a tak dużo zdo­być. Porzu­camy dzieci na rzecz pracy, myśląc, że one już nie będą musiały pra­co­wać tak jak my, będą miały lepiej, bo prze­cież damy im to lep­sze życie. Roz­darci w dąże­niach, zalęk­nieni w rodzi­ciel­stwie, w nadziei, że to ma sens.

Ten sza­lony pęd został w ostat­nim cza­sie dwa razy bole­śnie zatrzy­many! Pierw­szy raz w marcu 2020 roku, kiedy ogło­szono pan­de­mię i pozna­li­śmy lock­down. Poja­wiały się wtedy „płonne nadzieje”, że trwoga zwróci nas ku nowym war­to­ściom i sta­niemy się lepsi – w domy­śle: będziemy cele­bro­wać chwile, poko­chamy sie­bie na nowo, zbli­żymy się do part­ne­rów i dzieci, odwie­dzimy rodzi­ców, znaj­dziemy czas dla zna­jo­mych i przy­ja­ciół. Czy to było moż­liwe? I tak, i nie. Świat się zatrzy­mał. Zamknięci w domach, nie bar­dzo wie­dząc, co w nich robić i jak się odna­leźć w osa­cza­ją­cej bli­sko­ści domow­ni­ków, ner­wowo śle­dzi­li­śmy roz­wój sytu­acji. Te wyzwa­nia wywo­ły­wały opór, nie­pew­ność, zwąt­pie­nie, dużo zło­ści, którą nie­rzadko wyle­wa­li­śmy na naj­bliż­szych. Czas pan­de­mii obu­dził w nas nie­uświa­da­miane wcze­śniej lęki przed cho­robą, stratą, roz­sta­niem, śmier­cią. Ogra­ni­cze­nie wol­no­ści zabu­rzyło natu­ralną potrzebę auto­no­mii i samo­sta­no­wie­nia. Odczu­wa­li­śmy nie­po­kój, bun­to­wa­li­śmy się wobec przy­mu­so­wej utraty wol­no­ści. Doświad­cza­li­śmy kry­zysu wymu­sza­ją­cego adap­ta­cję do nowych warun­ków. A wszystko to w atmos­fe­rze zagro­że­nia. Kiedy oswo­ili­śmy się z wiru­sem, pogo­dzi­li­śmy z ogra­ni­cze­niami, nastą­pił moment roz­prę­że­nia i poja­wiła się nadzieja, że wszystko wróci do normy, a my na nowo wpad­niemy w swój codzienny tryb, może bogatsi o doświad­cze­nia, ale z upo­rem maniaka będziemy mogli trwać w zna­nych i powta­rzal­nych sche­ma­tach, kur­czowo trzy­ma­jąc się swo­ich przy­zwy­cza­jeń.

Jed­nak powrót do cza­sów sprzed lock­downu nie był moż­liwy. Doświad­cze­nia pan­de­mii wymu­siły duże glo­balne zmiany w sto­sun­kach i nor­mach spo­łecz­nych. Nastą­piło prze­kształ­ce­nie pracy sta­cjo­nar­nej w zdalną i w kon­se­kwen­cji prze­nie­sie­nie kon­tak­tów spo­łecz­nych do sfery inter­ne­to­wej. Wpro­wa­dze­nie obsługi klienta online z jed­nej strony uła­twiło szyb­kie zała­twia­nie spraw, ale z dru­giej spo­wo­do­wało kolejne ogra­ni­cze­nie spo­łecz­nych inte­rak­cji, skut­ku­jące poczu­ciem izo­la­cji i osa­mot­nie­nia; dla wielu grup poja­wiło się zagro­że­nie zwią­zane z wyklu­cze­niem tech­no­lo­gicz­nym. Wszystko to budziło i na­dal budzi nie­pew­ność wobec dotąd nie­zna­nych, nowych roz­wią­zań, które musimy bar­dzo szybko sobie przy­swa­jać. I wyda­wać by się mogło, że to już wystar­cza­jąco dużo nie­po­ko­ją­cych zmian, trud­nych w adap­ta­cji, gdy nastał pamiętny 24 lutego 2022 i przy­szło nam się zmie­rzyć z kolej­nym tra­gicz­nym w skut­kach doświad­cze­niem. To histo­ryczna data agre­syw­nego ataku Rosji na Ukra­inę. Nastała wojna.

Czwart­kowy pora­nek ni­gdy nie trwał tak długo. Z tru­dem wycho­dzi­li­śmy do pracy, z tru­dem wyko­ny­wa­li­śmy swoje zada­nia. To był dzień inten­syw­nego śle­dze­nia wia­do­mo­ści, roz­mów z bli­skimi i ogól­nej paniki, pod­sy­ca­nej prze­ka­zy­wa­nymi sobie emo­cjami. Mimo że kolejne dni pozwa­lały zła­pać dystans i nabrać lep­szej orien­ta­cji, a czas zaczął być naszym sprzy­mie­rzeń­cem, od tego pamięt­nego czwartku żyjemy z nie­usta­jącą myślą o zagro­że­niu. Czas, jego nie­zmienne trwa­nie, pozwala nam codzien­nie adap­to­wać się do zmian i przy­swa­jać nową wie­dzę – w ten spo­sób uczymy się radze­nia sobie w zmie­nia­ją­cym się śro­do­wi­sku spo­łecz­nym.

Czy zatem dziwi nas fakt rosną­cej fali zabu­rzeń lęko­wych? Żyjemy w szybko zmie­nia­ją­cym się świe­cie, z trud­no­ścią nadą­żamy z absorp­cją zacho­dzą­cych każ­dego dnia wyda­rzeń. Media wciąż nas bom­bar­dują smut­nymi infor­ma­cjami, epa­tują zagro­że­niem – im więk­szym, tym lepiej, bo na dłu­żej zatrzy­mają naszą uwagę. Ale to ma swoją cenę.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Text copy­ri­ght © by Marzena Maw­ricz 2023

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2023

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor: Kata­rzyna Raź­niew­ska

Redak­tor pro­wa­dzący: Mag­da­lena Cho­rę­bała

Pro­jekt i opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki: Krzysz­tof Rych­ter

Foto­gra­fia na okładce: Beau­ty­image/Shut­ter­stock

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Kobiety, które nie chcą się bać, wyd. I, Poznań 2023)

ISBN 978-83-8338-736-9

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61-867-47-08, 61-867-81-40

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer