Dziewczyna ze stetoskopem - Kamila Kur - ebook + audiobook

Dziewczyna ze stetoskopem ebook i audiobook

Kamila Kur

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Camille ma w Londynie całe swoje życie – mieszkanie, pracę pielęgniarki oraz przyjaciół, których wprost uwielbia. Niespodziewanie w sylwestra odbiera telefon od Amber, swojej siostry bliźniaczki. Propozycja niezwykłej zamiany miejsc początkowo wywołuje jej opór, lecz ostatecznie Camille decyduje się na wyzwanie i udaje na staż lekarski do Seattle. Już w samolocie spotyka Michaela, niezwykłego mężczyznę, który wkrótce okaże się jej mentorem na oddziale chirurgii.

Wydarzenia nabierają tempa, ich relacja rozwija się zarówno na płaszczyźnie zawodowej, jak i prywatnej, a intrygujące przypadki medyczne przeplatają się z burzliwymi uczuciami. Wszystko jednak staje pod znakiem zapytania, gdy nadchodzi czas powrotu do prawdziwego życia. Czy spotkanie w samolocie rzeczywiście było przypadkowe i czy Camille może połączyć z Michaelem prawdziwe uczucie? A może skrywana tajemnica stanie na drodze miłości?

Kamila Kur– introwertyczka kochająca małomiasteczkowe życie. Od dziecka chciała pomagać chorym i z tym też związała swoją przyszłość. Lubi zaczytywać się w romansach i fantastyce. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła na wattpadzie, gdzie zadebiutowała romansem medycznym pt. „Dziewczyna ze stetoskopem”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 266

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 23 min

Lektor: Katarzyna Kukuła
Oceny
4,0 (61 ocen)
32
14
4
8
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Jagulka12

Z braku laku…

Co prawda absurdalne było to, że siostry zamieniły się miejscami na tak ważnych stanowiskach i nie poniosły żadnych konsekwencji. Nikt z władz szpitala się nie zorientował w zamianie co jest niezwykle dziwne. Relacje panujące w rodzinie dziewczyn są zdecydowanie złe. Co do historii bohaterów to jak dla mnie ich relacja zdecydowanie za szybko zaczęła się rozwijać, niemal od początku wyznali sobie miłość tak na prawdę się nie znając i ukrywając przed sobą prawdę. Książka ok ale myślę, że jakby była bardziej dopracowana została by lepiej odebrana
paaula29

Nie polecam

Nie wiem czemu to zostało wydane
10
Booklutek95

Z braku laku…

Nie mam pojęcia, do kogo w zamyśle autorki miała być skierowana ta książka, ale na pewno nie do dorosłych ludzi, ponieważ mocno zajeżdża mi lekturą dla nastolatek. A słowo „Niom.” użyte przez główną postać utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Ja mówiłam tak, ale to było aż 16 lat temu! I jest bardzo słodko, więc jeśli ktoś lubi takie historie, to będzie zadowolony, ale jeśli ktoś nie przepada za brakiem poznawania się pierwszoplanowych bohaterów, to będzie rozczarowany, bo akcja jak z bicza strzelił i ona nie wie za wiele o Michaelu (poza tym, że jest lekarzem, trochę biega i ją kocha), tak samo w odwrotną stronę (oprócz tego, że jest pielęgniarką i bliźniaczką). I nie wiem, jak jest na medycynie, bo się w tym nie specjalizuję, ale wydaję mi się, że tak szybko praktykanci/asystenci nie zostają lekarzami, ani nie operują, lecz jeśli tak jest w Ameryce, to zwracam honor. 🤔 Podsumowując: na raz w sam raz! 😆
00
zaczarowana-ksiazka

Nie oderwiesz się od lektury

polecam ❤️
00
Atlanta1986

Nie oderwiesz się od lektury

Super historia tym bardziej że z lekarzami
00

Popularność




Copyright © Kamila Kur, 2024

Projekt okładki

Agnieszka Zawadka

Ilustracje na okładce

Anastasia Lembrik/Shutterstock

Redaktor prowadząca

Marta Burzyńska

Redakcja

Anna Płaskoń-Sokołowska

Korekta

Grażyna Nawrocka

Bożena Hulewicz

ISBN 978-83-8352-708-6

Warszawa 2024

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

Dla tej jednej, wyjątkowej osoby,

która dostrzegła mnie

wśród miliona innych świateł!

Rozdział 1

HALO?

CAMILLE

Jest sylwester, a ja spędzam ten wyjątkowy dzień na domówce zorganizowanej przez moich cudownych przyjaciół. Uwielbiam ten czas! Czas, gdy możemy razem usiąść, porozmawiać, pośmiać się, obgadać sukcesy i porażki, a przede wszystkim odpocząć od pracy. Choć mam wrażenie, że praca i tak zawsze nam towarzyszy, przewija się w naszych myślach, rozmowach. Nie wychodzimy z roli nawet po opuszczeniu szpitalnych murów, zawsze czujni, skupieni na naszych pacjentach, ludziach, którzy nas potrzebują.

To właśnie moi przyjaciele nauczyli mnie śmiać się ze swoich błędów, wyciągać z nich lekcje, ale przede wszystkim nie pogrążać się w rozpaczy, jeśli dzieje się coś złego. Inaczej wszyscy byśmy zwariowali. Tak jak teraz – należy cieszyć się każdą wolną, wspólnie spędzoną chwilą, odetchnąć. Wciąż jednak zdarza mi się, że życie szpitalne mnie pochłonie.

– Kayden, i co było dalej? – Śmieję się, widząc jego minę, a on spogląda na mnie speszony. Rumieniec rozlewa się po jego twarzy, schodząc aż na szyję. Wie, że już nikt nie odpuści mu tej historii. Wszystkie oczy są zwrócone w jego kierunku.

Kayden jest jednym z ratowników medycznych w naszym szpitalu. Przeniósł się tutaj rok temu i od razu przypadł nam do gustu. Tyle że ma niesamowitego pecha do nietypowych sytuacji na służbie. Właśnie opowiada nam o jednej z nich.

– Ech… – wzdycha zrezygnowany. – No i zacząłem odliczać na trzy, żebyśmy podnieśli tę staruszkę. Gdy padła komenda, dźwignęliśmy ją, ale nagle poczułem, że mam mokre ręce. Jak się okazało, babci strasznie chciało się do łazienki… Uznała, że to był sygnał dla niej.

– O nie! – Chóralny okrzyk naszej grupy zaraz przechodzi w śmiech.

Tak to już z nami jest – z podobnymi sytuacjami spotykamy się na co dzień i nie są to już dla nas tematy tabu. Musimy umieć się z nich śmiać, żeby nas nie przytłoczyły. Zdążyliśmy się zresztą do nich przyzwyczaić. Ale poza szpitalem, gdy zrzucamy nasze fartuchy, możemy poudawać, że wciąż jesteśmy młodymi, przerażonymi studenciakami.

– Pora potańczyć! – woła Martha, przypominając tym samym, jaki jest cel naszego spotkania. Mamy świętować, bawić się, korzystać z życia.

Podchodzi do swojego narzeczonego, który obsługuje dziś naszą playlistę, i każe mu włączyć jedną z piosenek Rihanny, którą tak uwielbia.

Z głośników zaczyna lecieć remix We found love. Wszyscy z ochotą podnoszą się z kanapy i krzeseł, dołączając na środku pokoju do mojej przyjaciółki, która z szampanem w ręku kręci się wokół własnej osi i wykrzykuje radosne słowa piosenki. Za trzydzieści minut północ i wiem, że każdy z nas nie może się doczekać nadchodzącego nowego roku. Wszyscy mamy w związku z nim jakieś marzenia, nadzieje i skrycie wierzymy, że przyniesie coś niezwykłego. Kolejną nową przygodę.

– Zatańczysz? – Przy swoim uchu odczuwam lekkie wibrowanie powietrza. Spoglądam na Kaydena, który patrzy na mnie z iskierką rozbawienia w oczach. Gdy tylko kiwam mu głową, porywa mnie do szalonego tańca wraz z resztą grupy. Jesteśmy młodzi i piękni, a ta noc jest nasza!

– Ludzie, zostało pięć minut! – krzyczy Alice po kolejnych kilku kawałkach, jednak w ferworze zabawy mało kto ją słyszy.

Nagle muzyka cichnie, a Alice patrzy z wdzięcznością na narzeczonego Marthy.

– Mówiłam, że zostało pięć minut! – powtarza, znacząco unosząc brwi.

Wszyscy w pośpiechu chwytają swoje płaszcze i kurtki. Chłopcy biorą fajerwerki i szampana, po czym wszyscy ruszamy na zewnątrz. Gdy tylko wychodzimy, widzimy w oddali, jak ludzie już przed czasem krzyczą i wiwatują na cześć Nowego Roku. Radość udziela się i moim towarzyszom.

Wyciągam telefon, by zacząć odmierzać czas, i widzę na ekranie alarmującą liczbę połączeń od mojej siostry Amber.

Gdzie ona teraz jest? Berlin? Hamburg? A może rejony Ameryki Północnej… Amber jest lekarzem, jej kariera rozwija się w zawrotnym tempie. W nadchodzącym roku miała kończyć specjalizację z chirurgii. Podróżuje po całym świecie, zgłębiając tajniki tej dziedziny, i kształci się pod okiem najlepszych profesorów. Moja siostra zawsze była zdolna, a przede wszystkim dumna z siebie. Ta duma czasem tak ją rozpiera, że zatracając się w niej, zapomina o swojej rodzinie, a mnie przytłacza. Nawet spotkania z moją mamą odbywają się pod hasłem przewodnim: „Moja wspaniała córka Amber i jej wielkie osiągnięcia”.

A ja? Ja nazywam się Camille i jestem tą drugą. Gorszą wersją Amber. Zwykłą pielęgniarką pracującą w małym szpitalu pod Londynem.

– Camille, trzydzieści sekund! Licz z nami! – woła Alice.

Uśmiecham się do niej i wskazuję na telefon, mówiąc bezgłośnie: „Muszę zadzwonić”. A potem, człapiąc w mokrym śniegu, podchodzę bliżej drzwi domu i wciskam tę cholerną zieloną słuchawkę.

Głos Amber z ulgą odzywa się po drugiej stronie.

– Amber, wszystko w porządku? – pytam od razu.

– Camille! Co tak długo? – rzuca z lekką irytacją, ale też ulgą. – Chyba z dziesięć razy do ciebie dzwoniłam.

– Raczej dwadzieścia… – mruczę pod nosem.

– Co mówisz?! Słabo cię słychać!

W tle rozbrzmiewają głosy moich przyjaciół. Zostało dziesięć sekund do Nowego Roku.

– Dziesięć… Dziewięć…

– Camille, potrzebuję twojej pomocy!

– Osiem… Siedem…

– Musisz mnie zastąpić, musisz na pewien czas zająć moje miejsce w pracy.

– Sześć… Pięć…

– Jestem chora, muszę wyjechać, odpocząć. Potrzebuję cię, słyszysz?

– Cztery… Trzy…

– Inaczej stracę to wszystko, na co tak ciężko pracowałam. Musisz jechać do Seattle i zająć moje miejsce.

– Dwa… Jeden…

– To ważne! Proszę cię, Camille!

– Szczęśliwego Nowego Roku!

– Halo? Jesteś tam?

Rozdział 2

ZAMIANA

CAMILLE

Proszę, Camille, to dla mnie tyle znaczy. Nie mogę się tam nie pojawić, jestem umówiona na wizytę w Seattle już od miesiąca!

– Dobrze, Amber, uspokój się. Co się tak naprawdę dzieje? – pytam, chcąc uzyskać jakiekolwiek wyjaśnienia.

– Nie mogę ci teraz powiedzieć… – Po drugiej stronie zalega cisza.

– Amber? – Coraz mniej mi się to wszystko podoba.

– Proszę, Camille…

Pierwszy raz od długiego czasu słyszę, jak Amber mnie o coś prosi. Nigdy tego nie robi, przynajmniej nie w stosunku do mnie.

– Amber… – Jestem tak bardzo zirytowana tą sytuacją, że nie wiem, co powiedzieć. – Ale co ja miałabym tam robić? Przecież ja nawet nie jestem lekarzem, zorientują się. Możesz stracić pracę, a mnie mogą wsadzić do więzienia za oszustwo! Czy ty to sobie wyobrażasz?! To by była tragedia. Amber, ja też mam swoją pracę! – przypominam, choć wiem, że nie zrobi to na niej większego wrażenia. Jej problem jak zawsze jest ważniejszy.

– Spokojnie. Już wszystko obmyśliłam, nie zorientują się. Chcę, żebyś zajęła moje miejsce raptem na miesiąc. Postaram się jak najszybciej cię zmienić. Masz tylko tam pojechać, dobrze się zachowywać, chodzić na obchody z lekarzami, obserwować ich i uczestniczyć przy jakichś mniejszych bądź większych zabiegach – zalewa mnie potokiem słów. W dodatku tak lekko, jakby to była bułka z masłem, zwykła drobnostka.

Ale nie jest.

– Zwariowałaś! – krzyczę. – Amber, to jest nierealne! A jak mnie o coś spytają?! Ja nie mam takiej wiedzy jak ty. Uczyłaś się od najlepszych, i to przez lata. Jesteś najlepsza! – zauważam oczywistą oczywistość. – Gdyby tak nie było, nie wzięliby cię tam! Nie dam rady, Am…

– Będziemy się komunikować – przerywa mi. – Omawiać każdy problem, każdy przypadek. Będę pod telefonem, zawsze będę ci służyć wsparciem. Camille, jesteś moją bliźniaczką, dasz sobie radę! – mówi, chcąc dodać mi otuchy. A może próbuje samą siebie o tym przekonać? – Pracujesz przecież z lekarzami, wiesz, jak to wygląda.

– Co innego patrzeć, a co innego robić! – protestuję.

– Pracujesz na chirurgii. Tu tylko chodzi o kilka zabiegów…

– Am, nie jestem lekarzem! Tutaj chodzi o ludzkie życie! Jak coś schrzanię, będzie po mnie.

– Wątpię, by dali ci jakieś ambitniejsze zabiegi. Raczej będziesz obserwować. Zresztą pomogę ci się przygotować do każdego zadania, obiecuję.

– Ech… Sama nie wiem… Zastanowię się – wzdycham zrezygnowana.

– Nie! – Amber zaczyna się denerwować. – Tu nie ma czasu na zastanawianie się. Za trzy dni muszę być w Seattle.

– Za trzy dni?! Nie zgadzam się – mówię od razu. – Nie mogę tak pochopnie podjąć takiej decyzji! Muszę wziąć urlop! Kto opłaci moje mieszkanie? A jak zażądają moich dokumentów? Przecież nie mam twojego dowodu!

– Nie panikuj. Ja opłacę twoje mieszkanie i przelot. Będziesz zakwaterowana w hotelu przy szpitalu. Wszystko będziesz miała na miejscu. Jutro rano przyjadę do ciebie i dam ci swój dowód, wszystkie potrzebne namiary, przekażę informacje i wtedy się zamienimy. A o pracę się nie martw, jestem pewna, że przysługuje ci urlop, przecież ty nic innego nie robisz, tylko siedzisz w szpitalu, Cam – zauważa zgryźliwie.

Czuję się urażona. Może i spędzam całe dnie w szpitalu, ale przynajmniej mogę się jakoś przysłużyć temu światu.

– Dobra, ale jak mnie przyłapią, to ty za wszystko odpowiadasz – mówię ze złością.

– Zgoda.

I tak zawarłam układ z diabłem.

*

Jeszcze około trzech godzin lotu. Cała moja podróż trwa już jakieś trzynaście – jak się okazało, żeby dotrzeć do Seattle, musiałam trzy godziny czekać na przesiadkę w Las Vegas. Plus jest taki, że mam miejsca w pierwszej klasie. Nigdy nie mogłam pozwolić sobie na takie wygody, jakie były udziałem mojej siostry. A teraz mogę ułożyć się wygodnie w fotelu i patrzeć na puszyste chmury i mikroskopijny świat daleko pode mną.

– Przepraszam, ma pani ochotę napić się laguny? – pyta uprzejmie stewardesa. Trzyma tacę zastawioną kolorowymi drinkami o różnych smakach. – A może…

– Nie, dziękuję bardzo – przerywam jej i uśmiecham się niewinnie.

– Czy potrzebuje pani czegoś? – upewnia się.

– Chyba nie, dziękuję.

Kiwa głową i odchodzi.

– Stewardesy zawsze są takie miłe – słyszę z boku.

Dopiero teraz zauważam, że po drugiej stronie korytarza siedzi przystojny młody mężczyzna. Ubrany jest w granatowy sportowy garnitur, ale właśnie zdjął marynarkę i położył ją na siedzeniu obok. Teraz delikatnie poprawia starannie wyprasowaną białą koszulę, która napina się na jego mięśniach. Widać, że facet dba o sylwetkę i często bywa na siłowni, jednak nie należy do tych nadmiernie rozbudowanych. Gdy patrzę na jego ramiona, instynktownie mam ochotę się w nich skryć. Zapewne niejedna kobieta o tym marzy. Wygląda jak model z okładki magazynu.

Jednak to jego twarz zachwyca mnie najbardziej. Jego skóra jest muśnięta słońcem, a błękitne oczy są po prostu… piękne. Ma prosty nos i usta niczym grecki bóg. Na jego szczęce widać dwudniowy zarost, co dodaje mu nieco szorstkości. Lekko falowane czarne włosy są w artystycznym nieładzie, aż chciałoby się zanurzyć w nich palce, by poczuć ich strukturę…

– Pierwszy raz podróżuje pani samolotem? – Jego głos sprowadza mnie do rzeczywistości.

– Och… nie – zaprzeczam, nieco speszona. Pod jego lustrującym wzrokiem czuję, jak na policzki wypływa mi rumieniec, a ciało się spina. – Ale pierwszy raz taki szmat drogi.

Wydaje się rozbawiony moją uwagą.

– Nigdy nie była pani w Ameryce?

Widać, że chce nawiązać rozmowę, a i ja, szczerze mówiąc, nie mam nic innego do roboty.

– Nigdy – przyznaję i natychmiast odbijam piłeczkę: – A pan?

– To mój czwarty taki wyjazd – wyznaje i uśmiecha się do mnie, a ja odruchowo odwzajemniam uśmiech.

Czuję dziwne drżenie w dole brzucha, jak trzepotanie motylich skrzydeł. Rozmowa z nim, to, że w ogóle zwrócił na mnie uwagę, sprawia mi przyjemność.

– Pewnie jest pani zestresowana. Proszę się nie martwić, zanim się obejrzymy, będziemy w Seattle. Na pewno poczuje się pani tam jak w domu. Będzie miała pani co zwiedzać. Wiedziała pani, że miasto jest nazywane szmaragdowym?

– Nie – odpowiadam zgodnie z prawdą. – I szczerze mówiąc, nie wiem, czy będę miała czas na zwiedzanie. Lecę tam tylko na miesiąc i raczej będę zapracowana – wyjaśniam. Choć przyznam, że z chęcią zobaczyłabym to i owo. Liczę, że w napiętym grafiku Amber znajdę choć chwilę, by skorzystać z uroków miasta.

Mężczyzna wydaje się zafascynowany moimi słowami.

– A co panią sprowadza do Seattle? – Odwraca się w moim kierunku.

– Praktyka… – mówię z wahaniem i zaraz upominam się w duchu. Muszę nabrać większej pewności siebie. Muszę być pewna, co tu robię i kim jestem, a raczej kogo muszę grać. – Jestem lekarzem, robię specjalizację z chirurgii. Przyjechałam na miesiąc, by pobrać tutaj nauki.

Kiwa głową ze zrozumieniem.

– Gdzie dokładnie?

– E…

Matko jedyna, jak nazywał się ten szpital?!

– Pewnie Harborview Medical Center? Mają kontrakt z Uniwersytetem Medycznym – wyjaśnia ze spokojem.

– Tak! – potwierdzam, chyba nieco zbyt energicznie. – Skąd pan wiedział? – Patrzę na niego podejrzliwie.

– To jeden z najlepszych szpitali w mieście. – Wzrusza ramionami. – Z tego, co słyszałem, kręci się tam sporo praktykantów i stażystów. Każdy chciałby zdobyć tam doświadczenie. – Teraz spogląda na mnie jakoś szczególnie. – To musiało wymagać od pani wiele zaangażowania i pracy, skoro dostała pani możliwość uczestnictwa w tych praktykach.

– Tak… – odpowiadam niepewnie pod jego bacznym, przenikliwym spojrzeniem i dziwny dreszcz przechodzi mi wzdłuż kręgosłupa.

Co to ma być? Czyżby ten człowiek mnie przejrzał? Czuję się źle, okłamując go. Bo to nie na mnie patrzy w ten szczególny sposób, to nie mnie podziwia – jego atencja tak naprawdę jest skierowana w stronę Amber.

– Ale proszę się nie smucić, jestem pewny, że pani tam zabłyśnie – mówi pocieszająco.

Ale ja jestem w stanie myśleć tylko o tym, jak bardzo będę musiała błyszczeć. Mam nadzieję, że nikt nie dostrzeże mojej zamiany z bliźniaczką.

Uśmiecham się do mojego towarzysza i kiwam głową. Tak zrobiłaby Amber. Przyjęłaby każdą pochwałę i szczyciłaby się nią.

Stewardesa przerywa niezręczną ciszę, która zapadła między nami, podchodząc do nieznajomego. Ten spogląda na nią i widzę jego uwodzicielski uśmiech oraz jakiś szczególny błysk w oku. Kobieta nie ukrywa zainteresowania. Gdyby mogła, od razu przystąpiłaby do pogłębienia ich relacji. Znacząco nachyla się nad nim. Mężczyzna na chwilę spogląda w moim kierunku i widzę, że jest szczerze rozbawiony jej zachowaniem.

– Czy coś panu podać? Potrzebuje pan czegoś? – dopytuje niewinnie.

– Nie, dziękuję. Właśnie prowadzimy rozmowę z moją nową znajomą – odpowiada, wskazując na mnie.

Kobieta wydaje się niepocieszona, ale zaraz przywołuje na twarz profesjonalny uśmiech. Żeby nie wyjść na idiotkę, ponawia pytanie, tym razem kierując je do mnie.

– Tak, poproszę jakiś sok – mówię. – Trochę tu gorąco.

– To może ja również się napiję – odzywa się mężczyzna i puszcza do mnie oko.

Nic nie poradzę, że wszystko we mnie krzyczy z radości. Jeden zero dla mnie!

Gdy dostajemy nasze napoje, sąsiad znowu zwraca się w moją stronę. Wydaje się ewidentnie mną zainteresowany. Przez ostatnie kilka minut cały czas bacznie mnie obserwował, przez co miałam wrażenie, że temperatura w samolocie wzrosła.

– Nie spytałem nawet, jak pani na imię! – woła nagle, jakby rozbawiony.

– Cam… Znaczy Amber – poprawiam się szybko. – Mam na imię Amber.

Unosi brwi. Mam wrażenie, że dostrzegł moją wpadkę, ale jej nie komentuje. Serce zaczyna mi niebezpiecznie przyśpieszać.

– Ja jestem Michael – przedstawia się i wychyla w fotelu, by podać mi rękę.

Ujmuję ją, a gdy nasze dłonie się spotykają, przepływa przeze mnie kojące ciepło. Najchętniej trwałabym w tym uścisku bez końca. Nagle czuję na skórze coś jakby metaliczny nacisk. Spoglądam na jego palce. Widzę złotą obrączkę? A może to sygnet? Szybko się odsuwam, niczym porażona prądem. Jest żonaty?! Co ja sobie myślałam!

Próbuję ukryć swoją reakcję pod maską uprzejmego uśmiechu, ale on najwyraźniej dostrzega tę zmianę, bo patrzy na mnie zdezorientowany.

– Chyba niedługo będziemy na miejscu – mówię szybko.

– Tak… – potwierdza powoli, próbując połapać się w sytuacji. – Chyba tak.

Nadal nie jest świadomy tego, dokąd powędrowały moje myśli. Patrzy na mnie, jakby oczekiwał wyjaśnień, ale przecież niczego nie jestem mu winna. W końcu ile my się znamy, dwie godziny? Matko, miałam chęć flirtować z mężczyzną, który prawdopodobnie jest żonaty. Co ze mnie za kobieta? Zalewa mnie fala smutku, bo oto siedzę obok jednego z najprzystojniejszych facetów na ziemi, a on okazuje się zajęty. Ale czego się spodziewałam? Głupia! Głupia! A on? Jest zajęty i pozwala sobie na tak perfidne flirtowanie z inną?!

– Prześpię się trochę – mówię, żeby wymigać się od kontynuacji rozmowy. – Czy mógłbyś mnie obudzić, jak będziemy się zbliżać do celu?

– W porządku – odpowiada krótko.

Wydaje się dziwnie zasmucony, jednak nic już nie mówi i odwraca głowę w stronę okna. Ja robię to samo, lecz zamiast kontemplować chmury, po prostu zamykam oczy.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI