Mała przyjaciółka - Agata Hryniewicz - ebook

Mała przyjaciółka ebook

Agata Hryniewicz

4,0

Opis

Julka czuje się bardzo samotna — nie dość, że nie lubi szkoły, a w I klasie nie udało się jej z nikim zaprzyjaźnić, to boi się, że jej rodzice się rozwiodą. Na szczęście pojawia się ktoś, kogo Julka może wreszcie nazwać swoją przyjaciółką. Mała Zaria choć nie jest zwykłą dziewczynką, umie słuchać i pocieszyć jak nikt inny. Czy Zaria i zabrany ze schroniska psiak Kapsel sprawią, że Julka zacznie znów się uśmiechać?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 52

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Agata Hryniewicz

Mała przyjaciółka

© Agata Hryniewicz, 2024

Julka czuje się bardzo samotna — nie dość, że nie lubi szkoły, a w I klasie nie udało się jej z nikim zaprzyjaźnić, to boi się, że jej rodzice się rozwiodą. Na szczęście pojawia się ktoś, kogo Julka może wreszcie nazwać swoją przyjaciółką. Mała Zaria choć nie jest zwykłą dziewczynką, umie słuchać i pocieszyć jak nikt inny.

Czy Zaria i zabrany ze schroniska psiak Kapsel sprawią, że Julka zacznie znów się uśmiechać?

ISBN 978-83-8369-110-7

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Agata Hryniewicz

Mała przyjaciółka

Skład i opracowanie graficzne: Wydawnictwo Agabar

Projekt okładki: AI

© Copyright Wydawnictwo Agabar, Agata Hryniewicz, Warszawa 2024

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, przedrukowywanie i rozpowszechnianie całości lub fragmentów tej książki bez pisemnej zgody autora jest zabronione.

ISBN 978-83-958402-0-3

Wydawnictwo Agabar

e-mail: [email protected]

Rozdział 1

Choroba

To stało się pierwszy raz, kiedy Julka zachorowała. Była cała rozpalona od gorączki, a mama kazała jej natychmiast kłaść się do łóżka. Kiedy mama próbowała walczyć z temperaturą, Julia zobaczyła coś bardzo, ale to bardzo dziwnego. Na środku ściany, naprzeciwko łóżka tańczyła malutka dziewczynka robiąc co jakiś czas głupie miny i machając do niej! Kilkunastocentymetrowa postać, która nie wiadomo skąd się pojawiła, wyglądała bardzo realnie, a obraz przypominał odbicie w lustrze. Julka miała wrażenie, jakby jej rówieśniczka została w jakiś cudowny sposób pomniejszona i przeniesiona w inną rzeczywistości.

— Mamo, spójrz! Tam ktoś jest! Macha do mnie mała dziewczynka! Zatrzymaj ją jakoś! Złap ją, proszę, proszę, proszę! — Julka zaczęła wręcz krzyczeć, żeby mama koniecznie zatrzymała niezwykłego gościa.

Mama obiecała, że zajmie się tym, ale dopiero jak zmieni okład, który przykładała do rozpalonego czoła córki.

Ale oczywiście tajemnicza postać zniknęła tak samo niespodziewanie, jak się pojawiła i mama nie zdążyła już nic zrobić. Julka była bardzo rozgoryczona i nie mogła przeboleć, że tak po prostu pozwoliły odejść niezwykłej postaci.

Julka zaczęła sobie nawet wyobrażać:

— Ale byłoby fajnie, jakbym miała taką małą koleżankę. Taka Calineczka tylko dla mnie! Schowałabym ją, na przykład do dużego słoika, żeby mi nigdzie nie uciekła i kiedy tylko miałabym ochotę, bawiłabym się z nią.

— Tak, tak, kochanie. — przytaknęła mama, choć myślami była zupełnie gdzie indziej. — Po tym lekarstwie, które połknęłaś, temperatura zacznie spadać. Może spróbuj teraz zasnąć? Sen to najlepsze lekarstwo…

Mama zmieniła jeszcze raz okład na czole córeczki i delikatnie zaczęła głaskać ją po głowie, aż ta w końcu zapadła w niespokojny sen.

***

Na drugi dzień Julka obudziła się bardzo późno. Było już prawie południe, kiedy wreszcie otworzyła oczy. Widać długi sen był jej potrzebny w powrocie do zdrowia. Na szczęście po gorączce nie było śladu. Julka czuła się normalnie i nawet nie pamiętała, że wczoraj jej stan zdrowia nieźle wystraszył mamę. Nie pamiętała też o małej dziewczynce, która, tak po prostu, przechadzała się na ścianie i do niej machała. Przypomniała sobie o niej dopiero, jak mama rozmawiając z babcią przez telefon, wspomniała, że jej wnuczka miała tak wysoką temperaturę, że w pewnej chwili zaczęła nawet majaczyć.

— Jak to majaczyć? — pomyślała Julka. — Muszę się dowiedzieć, co to znaczy.

Jednak dziewczynka szybko przestała sobie zaprzątać głowę dniem wczorajszym, tylko skupiła się na tym, że dziś nie musi iść do szkoły.

Julka była uczennicą pierwszej klasy i choć właśnie zaczynał się już drugi semestr nauki, jakoś ciągle nie mogła przekonać się do szkoły. Na lekcjach zazwyczaj nudziła się, na przerwach także, bo nie miała się z kim bawić. Ciągle czekała na moment, kiedy nauczycielka wreszcie zacznie mówić o czymś NAPRAWDĘ interesującym. Tylko, że kolejne dni mijały, a lekcje wcale nie były ciekawsze, nikt z klasy nie chciał z nią rozmawiać, a Julka coraz bardziej się zniechęcała… Prawdę mówiąc teraz cieszyła się bardzo, że zostanie w domu, bo nie lubiła szkoły i nie lubiła swojej klasy. Czuła się w niej obco i od samego początku miała poczucie, że do niej nie pasuje.

— Dziś będę mogła robić to, na co mam ochotę i wreszcie nie muszę się nigdzie spieszyć. — pomyślała zadowolona.

Julka wprawdzie nie czuła się już chora, ale miała jednak mniej energii niż zwykle i wiedziała, że musi znaleźć sobie jakieś spokojne zajęcie. Dziewczynka najpierw postanowiła pobawić się swoją kolekcją kart ze zwierzętami, które od paru tygodni zbierała dla niej cała rodzina za zakupy w pobliskim sklepie. Szybko jednak znudziła się tym zajęciem. Rozejrzała się po pokoju i wtedy jej wzrok padł na nowe flamastry. Do tej pory nie miała nawet czasu ich wypróbować. Dostała je kilka dni temu od cioci, a teraz, kiedy nie poszła do szkoły, wreszcie nadarzyła się wspaniała okazja! Julka od razu wiedziała, że musi narysować coś naprawdę wyjątkowego. A że najbardziej lubiła rysować zwierzęta, zaczęła od rysunku pieska. Bo to właśnie psy były dla niej najukochańszymi stworzeniami na ziemi! Niestety, jak do tej pory rodzice pozostawali nieugięci i nie chcieli się zgodzić na żadne zwierzę w domu, nawet na chomika. Po burzliwych dyskusjach, ostatecznie rodzice skłonni byli zaakceptować rybki, ale Julka sama doszła do wniosku, że to nie dla niej. Po co jej zwierzątko, które pływa w tę i z powrotem za szklaną szybą i nawet nie będzie można go pogłaskać?

Julia zaczęła swój rysunek. Podeszła do zadania niezwykle poważnie — bardzo starannie dobierała kolory i chciała, żeby obrazek był idealny. Kiedy nie mogła się zdecydować, który odcień czerwonego będzie najbardziej pasował do psiej obroży, odniosła wrażenie, że po niezamalowanej części kartki coś przemknęło. Przetarła oczy myśląc, że coś się jej przewidziało. Przyjrzała się dokładniej, ale oprócz zaczętego rysunku nic nie dostrzegła. Znów zabrała się do pracy. Lecz po chwili ponownie TO zobaczyła! Tym razem całkiem wyraźnie. Z boku kartki co rusz wyłaniała się mała główka dziewczynki, tej samej którą widziała podczas gorączki! Kiedy Julce ze zdziwienia wypadł z ręki flamaster, mała dziewczynka ukazała się w całej postaci. Jak gdyby nigdy nic wyszła z boku kartki, niczym zza kurtyny, i zaczęła się przechadzać tam i z powrotem w obrębie papierowych krawędzi. Obraz wprawdzie był płaski, jak na filmie, ale postać dziewczynki była całkowicie realistyczna i wyraźna.

Rozdział 2

Zaria

Dziewczynka, która pojawiła się na kartce, była w podobnym wieku co Julka. Jej jasne włosy uczesane w wysoki kucyk falowały z boku na bok przy każdym ruchu. Ubrana była w niebieską sukienkę z dwoma wielkimi kieszeniami po bokach. Miała może z 20 centymetrów wysokości.

Postać zatrzymała się w końcu na środku kartki, wzięła się pod boki i z lekceważącą miną prychnęła niemiło:

— He! Ten obrazek? Wcale nie jest ładny, a te flamastry? Mają beznadziejne kolory!

Mała dziewczynka ciągnęła dalej swoją wypowiedź lekceważącym tonem:

— Poza tym nie wiem, dlaczego nie nauczyłaś się do tej pory porządnie rysować zwierząt. A przynajmniej psów. Przecież tak je lubisz… — drwiąco kontynuowała.

Julkę zamurowało: — Mam chyba znów te majaczenia, o których wspominała mama. To ta sama zjawa, którą widziałam, kiedy gorączkowałam. Nie jest ze mną chyba zbyt dobrze, jeśli choruję a potem widzę i słyszę coś, co nie istnieje. — powiedziała do siebie na głos zmartwiona Julka.

Kilkakrotnie zacisnęła mocno oczy co, jak przypuszczała, pomoże jej w pozbyciu się nierealnego obrazu. Nic to jednak nie dało, a mała dziewczynka jak stała na środku kartki, tak stała i z jeszcze bardziej bezczelną miną spoglądała na Julkę:

— Że niby ja nie istnieję? — powiedziała oburzona. — A jeszcze wczoraj chciałaś mnie złapać i zamknąć w SŁOIKU! — Mała dziewczynka potrząsnęła z oburzenia głową. — Wszystko słyszałam! Mnie? Zamknąć w słoiku albo uwięzić w klatce?! Jak, jak… te biedne zwierzęta w zoo? — kontynuowała naburmuszona.

Julka miała chyba najgłupszą minę, jaką kiedykolwiek w życiu udało się jej zrobić. Ze zdziwienia oczy zrobiły się jej wielkie jak nigdy dotąd, a buzia otworzyła się w niekontrolowany sposób.

— No i co nic nie mówisz, tylko robisz głupkowatą minę? — postać z kartki wycelowała oskarżycielsko swój malutki palec prosto w Julkę.

Po tym pytaniu nie pozostało jej nic innego, jak w końcu odezwać się. Dziewczynka niepewnie i przepraszająco rzekła:

— Nie no… Wcale nie chciałam cię zamykać. To znaczy… to prawda, że tak powiedziałam, ale tylko dlatego, żebyś mi… nie uciekła. — tłumaczyła się.

Julka poprawiła się po chwili namysłu i ze spuszczoną głową szepnęła cichutko: — Po prostu bardzo zależało mi, żebyś ze mną została. Pomyślałam, że tak fajnie byłoby mieć kogoś, z kim można sobie porozmawiać. Taką koleżankę, która z czasem może nawet zostać… prawdziwą przyjaciółką.

Groźna mina małej postaci znacznie złagodniała, a tłumaczenia Juli wydawały się ją w jakimś stopniu udobruchać. Po chwili rzekła:

— No tak, przecież nie od razu zostaje się przyjaciółką. Rozumiem, co masz na myśli. Najpierw trzeba udowodnić, że na przyjaźń się zasługuje, zdobyć zaufanie i tak dalej. Dla mnie posiadanie prawdziwej przyjaciółki, to nie jest takie byle co, tylko sprawa najwyższej wagi.

Julka szybko zapewniła: — Ale dla mnie też! Prawdziwa przyjaciółka to jedna z najważniejszych rzeczy na świecie! — Zaraz dodała jednak ze smutkiem: — A ja, póki co, nie mam nawet jednej koleżanki…

Po słowach wypowiedzianych przez Julkę, dziewczynka z kartki znacząco zmieniła swoje zachowanie. Mała postać już nie miała groźnej, nadąsanej i atakującej miny, a raczej na jej twarzy malowały się współczucie i troska. Dodała po chwili łagodnie i pojednawczo:

— Wielkodusznie wybaczam ci słowa o przetrzymywaniu w słoiku. Tylko obiecaj, że nigdy więcej nie będziesz mówić takich rzeczy. I nigdy nie wykorzystuj tego, że jestem dużo mniejsza od ciebie… No, ale cieszę się, że przynajmniej zgadzamy się je jednej ważnej kwestii — przyjaźni…

W tym momencie rozmowę przerwało wołanie mamy z kuchni:

— Julia umyj proszę ręce i chodź na obiad!

— Ocho. No tak, koniec pogawędki. — podsumowała nieznajoma i trochę drwiącym tonem dodała — Musisz iść na obiadek. Ciekawe, co tam mama ci upichciła i czy będzie to smaczne. Hmmm, właściwie ja też jestem głodna i też powinnam coś zjeść, ale zanim się rozejdziemy, jeszcze jedno. Gdybyś zapytała, jak mam na imię, to odpowiedziałabym, że… — tu mała postać zrobiła pełną napięcia przerwę, aby w końcu dodać ze śmiechem: — najładniej na świecie.

— Czyli jak? — szybko dopytała Julia, bo czuła, że jej nowa znajoma tego właśnie oczekuje.

— Czyli… Zaria — odpowiedziała z uśmiechem i już zupełnie innym tonem niż na początku. Mała postać, po tym jak oficjalnie przedstawiła się, odwróciła się na pięcie i zaraz zniknęła, jakby schodząc ze sceny, którą była kartka.