Prywatna Kolekcja - Samuel Serwata - ebook

Prywatna Kolekcja ebook

Samuel Serwata

0,0

Opis

Pomimo sensacji, jaką wywołał prywatny kolekcjoner, wybierając nieznanego pisarza, obiecując mu 5000, za napisanie dla niego książki. Ta została skradziona i wystawiona na aukcji, za 9999$. Premiera po angielsku, wywołała skandal. Krytycy zmiażdżyli ją. Pomimo, że ta w rok, stała się bestsellerem książki multimedialnej, sprzedanym na świecie w 1 mln egz. Niedługi na żywo w teatrze radia i kinie. Owa anty-książka, z czarno-białymi foto-grafikami — Przeznaczona jest dla osób pełnoletnich.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 374

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Samuel Serwata

Prywatna Kolekcja

RedaktorBelzebub Judasz Kutasiński

FotografikaBoris Samael Baumann

MontażMaria Krvava Kasha Gryczanova

KorektorBonifacy Hefajstos Grzebuwdupiewicz

KaskaderKali Abrahadullah Skrętogleblegryziewicz

ChoreografiaFaustyna Stella Sraczka

ReżyseriaEbenezer Gargamel Van Sznajder

Główna rola lektorskaJan Zgon Siemieniowytrzeszcze z Wieszczezrzeszyna

Dyrektor galerii i teatruJaszczuro Suchokutafos Feryklakys

Dyżurny chirurg, astronom i zegarmistrzTadek Władek Alladynowicz

Udźwiękowienie i muzykaCzikita Kambodża Von Czacza

Produkcja i dystrybucjaJonah L. Czupaczikieza

CateringAdolf Vladimir Behemoth Von Schwarz

© Samuel Serwata, 2024

Pomimo sensacji, jaką wywołał prywatny kolekcjoner, wybierając nieznanego pisarza, obiecując mu 5000, za napisanie dla niego książki. Ta została skradziona i wystawiona na aukcji, za 9999$. Premiera po angielsku, wywołała skandal. Krytycy zmiażdżyli ją. Pomimo, że ta w rok, stała się bestsellerem książki multimedialnej, sprzedanym na świecie w 1 mln egz. Niedługi na żywo w teatrze radia i kinie. Owa anty-książka, z czarno-białymi foto-grafikami — Przeznaczona jest dla osób pełnoletnich.

ISBN 978-83-8369-135-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Do Ciebie

Ze względu na treść, produkt ten jest ograniczony od 18 lat.

Za Waszych czasów, nie było takich książek, jak skromna owa niniejsza. Ową książkę powinienem napisać dawno temu. I też, będąc młodszy, mieć odwagę, dedykować ją w ten sposób, jak poniżej…

Dedykowane wypłowiałym umysłom i wytartym ambicjom. Ludziom z celem, a nie płonną nadzieją.

Dla tych, co wierzą, że to, co czytają to czysta prawda, i tych, co wiedzą, że jest to kłamliwy fałsz.

Dla wszystkich o wszystkim, ode mnie dla nikogo.

Dla tego czegoś, czego nie ma, a było, jest i będzie, trwając do końca, by zacząć od nowa, mogąc to robić zawsze i wszędzie.

Dla Palących Marihuanę.

„Jaba Daba Du!” — Fred Flinstone

„Termin Ultra: „poza, z tamtej strony; dalej” oznacza poza, po drugiej stronie, poza zasięgiem, nadzwyczaj, np. ultraakustyka. To przedrostek, wskazujący na skrajną formę lub największe natężenie czegoś. Nadmiar, ekstremalnie, jak np: ultranowoczesny, ultraczuły itd. Może być używany jako określenie każdej osoby, która ma radykalne stanowiska…”

Kontakt: [email protected]

Eksponat 00. Eksponat główny

Obiekt

01. TXT

©

Obiekt

02. SS-88

Pomimo sensacji, jaką wywołał prywatny kolekcjoner, wybierając nieznanego pisarza, obiecując mu 5000, za napisanie dla niego książki. Ta została skradziona i wystawiona na aukcji, za 9999. Premiera e-booka i bloga po angielsku, wywołała skandal. Krytycy zmiażdżyli ją. Pomimo, że ta w pół roku, stała się bestsellerem książki multimedialnej, sprzedanej na świecie w nakładzie 1 mln egz. W tym zbiorze, opatrzona foto-grafikami, czarno-białym drukiem wydana. Niedługi na żywo w teatrze radia i kinie. Zniesławiony pisarz musiał wrócić i wydał w oryginalnej treści, przez syntetycznych aktorów czytane publicznie, z muzyką pejzażu tła, udźwiękowionych hałasem i ciszy tłem, eksperymentalne słuchowisko audiobook. Autor stracił życie przez strzał w głowę, dokonanego przez snajpera, który chybił, przez niego cel, jakim miał być pewien prezydent.

®

Autor, rocznik 1988r. Artystycznie czynny od 2003 r. zamierza żyć jeszcze przez tysiąc lat. Obecnie mieszka we Wrocławiu. W wolnych chwilach pracuje w delikatesach. Ostatnią książkę, zamierza napisać, lecąc w nieznane, bez powrotu, statkiem kosmicznym, ku eksploracji kosmosu. Ma ona być publikacją zebranych raportów, jakie wysyłać będzie, możliwie najdłużej, aż do zerwania łączności wszelkiej. Do tego czasu, ma on nadzieję, że Oni, w końcu po niego przelecą. Uważa, że nie piszę fikcji, tylko rzeczywistość, tworząc jedną z jej alternatyw. Gdzie wszyscy i wszystko wokół, istnieje tylko w jego wyobraźni.

Prywatny Kolekcjoner

Obiekt

03. ULTRA.

Eksponat 01. Ślina na Języku

Martwy Język.

Nastała nowa epoka. Psa i błota. Zakończona Krwistoczarna. Rozpoczęta Czarno-biała. Martwy język, żywy dialekt. Nowy porządek świata. Kniażdża miażdży. Człowieku, tego się nie da wyleczyć. Nie wiem, jak wam, ale mi osobiście pizga. Co ja miałem w ogóle zrobić? Z czystą kartą. A co z tą zaplamioną czarnym światłem. Nie chcę dziś hałasu. Podpisałem krwią. Ile jest nas? Wielu jest was. Choć wielu nas było. To kilku nas ubyło. Witaminowy król, co miał pięć ról łaził o kulach dwóch i dostał pięć kul. Leżał wśród pól i dmuchał za dwóch. I wcale przez to, że nie palił i pił, żył dłużej.

Przekrzywiony, jak blaszany kapelusz garnka. Trzymany przez baranka. Znoszony jak cylinder, do którego chodzisz boso. Naga jak jelonka. Pół kilo mielonki, a na głowie melonik. Suszona biedronka. Gdzie tu panie są te kasy. Architekt tworzył chyba z masy. Same drogie rarytasy. I przychodzą same smutasy. Ukroisz pani melona? Przydało by mi się pół melona. Ja już mam melony. Tak, widzę. Arbuza. Chciałabym ćwierć arbuza. Ćwierć arbuza? A jaka to miarka? Ile to będzie melonów? To nowa waluta?

Martwemu kłamcy, któremu ucięto język, tego kot przechwycił, zjadł i też zdechł. Teraz koci relikt leży przed państwem. Kto da więcej? Dwa złote ognie. Po raz pierwszy. Drugi. Sprzedany. Prywatnemu kolekcjonerowi rzadkich kuriozów do swojego gabinetu osobliwości.

Miasto przerażało. Wszędzie byli obcy. Już nie mówiąc o kosmitach czy demonach. Obiekty cały czas się przemieszczały. Ścieżki były zdradliwe. Ulice były niebezpieczne. Historia niepewna. Przyszłość niepokojąca. Dusza nie służąca. Poza nie wierząca. W imię niczym kot. Co za niego ogląda zdarzeń tok, i powoli wciska tłok. Zegarmistrz zdarzeń, nakręcając sprężyny, napędzał ton płynących zdarzeń w rok. Jak w publicznych miejscach, jak park, wjeżdża tramwaj, by tam spocząć na pół godziny. Te niepokojące dźwięki miasta ciszy rozciągały wieczność nieuchronnej trwogi. Tłukąc czas i chwytając za rogi tego, co trzyma czarny telefon.

Jestem już inny, zmęczony i znużony. Tętniąca życiem pustką tchnienia ciekawością. W spokoju głodu małostkowością. Skwierczącego szkła gorącej osi oddany osiedla czasu. Linie elektryczne porozumiewają się cicho. Tramwajowe tory rzężą mrukliwie. Bocianie gody w parku roślin przemysłowych. W kręgach kulturowych zboży zbioru z boża łaski.

Niech będzie, pochylę się nad tą zadaniowością. Bo było źle z osobowością. Biegu strukturalnych analiz. Wycofanych jednostki przeznaczonych do sprzedaży. Nie każdemu się to marzy. Gdy nad morzem morze twarzy, lecz jej brak może mi się marzy, gdy te będą już bez twarzy. Klucznik zgubił klucze. Woźnemu ukradli narzędzia. Hydraulik zalał podłogę. Święty popełnił grzech niewybaczalny. Morderca został uniewinniony. Polityk wprowadził defetyzm. Dziennikarzy wyróżnia fetyszyzm. Wojownicze żółwie ninja istnieją naprawdę.

To się wszystko robi coraz bardziej absurdalne. Traktat skradł ptak. Rak skradł pakt. Znak tak padł no i spadł na trakt tramwaju tor. Że linia lamp zgasiła się w rzędu ulicy, na dwie strony w dal. I tak w takt trwał kongresman. W sieciach splot uknuł swój sposób na skok. Lecz trafił na byczka, co tykał na tyczkach i wybuchnął dzwonkiem, gdy czas już będzie mu iść.

Nuklearny cud, zniknął jak z nut. Kłamał jak but. I zostawił po sobie smród. Kto pierdnął? Spytał Hitler. I tak to trwało. W tajemnicy się utrwaliło. W słodkości zawęził czas. Kto z grobu chłodu głodny złego głogu szuka, by wmasować go do skroni. Oni oschle zamaszyście trwali w bani sami przekonani, o głuchej woni nieprzejednani. Spokojnie, kolejny rozdział będzie już inny.

Dawno tak nie było, że śmigło mi tu zgniło. A pilot otyły rybą sera zgniły toczył tonią nocy chłodem. Aż zwątpienia procy wyleciał za prochy. I przesyłki kurierskie. Menelskie meble wieśniackie i fajansowe. Bezsensowne nakrycia głowy i stołów. Nie wiem pewnie jeszcze trochę i dostanę wylewu. I zrobię płaskorzeźbę z mojego odlewu. Bo w końcu zabrakło mi tlenu. Nikt nie miał na to serum. Brak porozumienia. Jeden mówi, a drugi rozumie, choć nie wie, jak ma ubrać to w słowa. Więc odpowiedzi udziela w swoim języku. Zamknięty niczym w słoiku. Co jak w stosunku stroiku, uderza z Zurychu do cyku.

Cały rodzaj krzyków skrzyp uciął cieniu skrzydeł szept. Metodycznym przymuszeniem. Po całość wyprawy przez archeologa zawziętego, została udowodniona swym odkryciem legenda. Odkryto komnatę, w której spoczywała na latającym dywanie lampa z dżinem spełniającym wszystkie życzenia. Cena wywoławcza, pięć złotych ogni. Kto da więcej? Ten co miał najwięcej, nie dlatego tylko, że tak miał. Ile tego bardzo chciał.

Mosiądz broczył przez brokatów potoki. Jaś spadł ze swojej fasoli. Rybom zabrakło wody. W rosyjskiej ruletce nie każdy wygrywa. Muchomor jest dobry tylko raz. Wąż kąsa raz po raz. Ogień płynie w dół. Kto by żył bez chmur. I co tu robi gbur. Jak ziewnąłem to latarnie zgasły. Nawet te na morzu. By wszystko mogło być totalnie bezsensowne i wypełnione szaleństwem. Jak ma ten, co imieniem ostatniego idioty go nazywaliśmy? Było 50 procent szans, że będzie dobrze. Kolejna reprezentatywna degustacja. Lily strzeliła, Mohamed skoczył, policjant chybił, pies z parku jurajskiego pogonił, małpa z miasta zesrała się pod siebie, burak ze wsi pola woła, a szum skrzydeł motyla urwało zdarzenie niezwykłe.

Archeolog usiadł na latającym dywanie i potarł lampę, z której wydobywać się zaczął pachnący dym, a wraz z nim głos, mówiący ponuro – pomyśl życzenie. I archeolog pomyślał, że fajnie by było, gdyby wszystkie legendarne przedmioty, ludzie i miejsca by naprawdę istniały. I jak te, mogłyby zmienić świat. W połączonej epoce szczytu nauki i technologii, a jednocześnie mitów i magii. Ten dostał, co chciał i wziął lampę na aukcję wystawił, nie skorzystawszy z pozostałych życzeń. Sprzedał, żeby mieć szmal, na kolejne podróże celu poszukiwań legendarnych zmyślonych marzeń. Drugie życzenie przypadło prywatnemu kolekcjonerowi. Ten poprosił o niewyobrażalne środki, by mógł zbierać kurioza, do swego gabinetu. Trzecie życzenie, ten oddał artyście, mający mu stworzyć dzieło, tylko dla niego. Ten zaś mógł spełnić jedno z trzech życzeń. I ten pomyślał i zamówił cyjanek potasu. I tak kończy się ta opowieść niedopowiedziana, od lat aż do teraz, chętnie przemilczana.

Jaszczuro Feryklakys, będący archeologiem, i kolekcjonerem, niczym złowieszczy Perykles opowiada: Nagle zrobiło się cicho. Wszystkie hałasy zniknęły, a ulice opustoszały. Tylko kilka osób stało w bezruchu, patrząc na siebie z przerażeniem. Nagle rozległ się głośny huk, a niebo rozświetlił jasny błysk. Ludzie zaczęli krzyczeć i uciekać w różne strony, a ulice zapełniły się chaosem i paniką. Znaki na budynkach zaczęły się zmieniać i przekręcać, a kolorowe światła zgasły. W tym samym czasie zaczął się odwracać proces degeneracji języka. Słowa, które przed chwilą były bezsensowne i niezrozumiałe, zaczęły nabierać znaczenia i sensu. Że wszystko było już wcześniej skazane na zagładę.

Powrót do bagna. Nowa piosenka rockowa. Skarbie nie możesz sięgnąć wyżej bo jesteś za niska. Common baby Burn my fire. I wrócił ten Alladyn wreszcie, z miną,  jakby w lampę dostał, i mówi do mnie, że spełni moje trzy życzenia. Jakoś średnio mu uwierzyłem. Zwłaszcza, gdy brodaty staruch, próbuje mi wmówić, że nazywa się Gosia. Ale, że chciałem sprawdzić dla jaj, powiedziałem życzenie pierwsze. Powiedziałem zrób mi loda. I on poszedł na zaplecze i powiedział, że trochę to potrwa, ale nie więcej niż kwadrans, więc nie przeszkadzałem mu przez ten czas i trochę posprzątam, gdy ten w kuchni coś konstruował. Po obiecanym czasu cierpliwości wymuszonej, przyniósł mi niesamowicie wielki lodowy deser, z mnóstwem przekładni, różnych warstw smaków, przetworzeń słodkich i kwaśnych sosów w niezwykle udanym eksperymencie kulinarnym. I ten spytał się mnie w końcu, może posypki, sir? A ja na to nie, bo tej posypki to ja przez następne dwa tygodnie spomiędzy zębów nie wydłubie. Ale lodzik, jak znalazł, lepszego nie miałem.

Skazaniec mówi przed sądem: Po prostu chciało mi się ruchać, to takie nienormalne i trudne do zrozumienia? Najwyraźniej.

Eksponat 02. Promień Cztery.

Śliski sposób. Szybki sposób. Szczery powód. I nagle pomińcie to całe bzdury z pistoletami. Bo jednak powiem wam to, jako biały, że to czarni mają najbardziej przepotężną potęgę. I mówię wam to, jako ja, co przez ostatnie 20 lat to robił. Ten, kto trzymał z tytułu tego, ten się coś dorobił. Nudny rząd przyznał, że tego nie wyrobił. Nic więcej nie powiem, bo ktoś rogi mi dorobił. I chyba jestem na podsłuchu.

Nie wiem czego życzę sobie. Nie wiem, czego ktoś nie zrobił. Nie wiem kogo bije serce. Nie wiem, czy to dobry pomysł.

Walet króla bije przecież. Balet króla, nie zaczekasz. Kto to, po co, kto to, komu wbija gwoździe. Nic przemija, jak zużyte narzędzie. Porządnie i nadrzędne. I jak ktoś kiedyś i od kogo, dostał te współrzędne. Nikt naprawdę nie wie, gdzie zakopane jest to orędzie. Może jest tu ktoś, kto zakopany jest niechętnie. To wiedz, że o tym będą mówić ludzie wszędzie. Bo o czym innym nie będą mówić chcieli chętniej. Jak nie o banalności śmierci ludzi wszędzie. Jeśli znów skażenie ludzi przyjdzie. To znów nie będziemy mieli chęci oglądania ludzi wszędzie.

Plastikowi ludzie w papierowych domach piją aspartam. Nie wiem czego sobie życzyć, w tak pokręconych czasach. Nie chcę sobie życzyć znów takich samych rozważań. Wszystko czego chcemy, to nagłych słów wypadań. By znaleźć drogę w sercu, i z niej prowadzącą do mózgu, i użyć jej, w jego nowych badaniach.

Wielki robak próbował wybadać znamiona ufności wobec obcego gatunku spotkania badań. Lecz robak był pierwotny i bardzo psotno prosty, i obawiał się człowieka reakcji przesądnej. Choćby głupszy od niego, to i tak prymitywnym gestem instynktu się rozbestwił. Ktoś, czy mógłby mi rozpostrzeć naturę sensu bytu tego. Nie wiem czy mnie ktoś z tym zwiąże. Choć chciałbym być choć dziś rozwiązły. Bez sensu w wieku otrzymać przecież. Żaden z was dziś mi nie pomoże.

Wielki, jak atlas zbuntowany. Wcale nie macie takich dobrych czekolad pomimo, że są bardzo drogie bo Stonoga robi lepsze. Wasze w ogóle nie mają smaku. Widzisz, ty zjebie? Trzeba było kupić półtora litrową wodę, a nie litrową colę. Znów zmyliła cię ta pieprzona reklama. Ale nie ma tego złego, rok temu żyłem w większym gównie. Sława, takie coś, nie trwa wiecznie.

Czy ktoś chciałby dziś żyć wiecznie. To, jak spytać, czy ktoś chciałby żyć dziś wietrznie. Niepotrzebne skreślić w błędnym geście. Co ja robię teraz w dużym mieście. Zmieści teraz w głowach się protokół ten zawzięcie. Czemu zawsze pełno ludzi jest tu wszędzie. I zmieniło się nagle coś i we mnie. Dawniej bałem się umrzeć we śnie. Dzisiaj zawsze modlę się bym jutro się nie obudził. Wczoraj chciałem być trzeźwy, dziś chcę być pijany. Chciałem być sam przez 1000 lat. Dziś nie chcę być sam choć przez jeden dzień.

Napisanie książki z tematami dla teatrów i scenariuszami, dla telewizji zrobienie małego nakładu i powysyłanie ich, po egzemplarze. Musiałaby zawierać przynajmniej trzy postacie, bo trzy osoby sprawiają, że zawsze jest konflikt. I te, co najmniej trzy osoby w trzech aktach rozmawiały, by ten konflikt począwszy od napoczęcia zagęszczenia i rozwiązania. Tylko o czym miałbym mówić owy konflikt.

Pod nieobecność właściciela przychodzą złodzieje i patrzą, i wpada im w oko portfel właściciela pokoju. Lecz za szybko nie mogą go wziąć, bo ten jest przykryty obsranymi majtkami i górą obspermionych chusteczek. Większość się opierdala, ale jest jeszcze dwóch ludzi tutaj się nie opierdala. Dobrze, że jutro wolne, bo po półtorej miesiąca cierpienia chciałbym w końcu się wyspać. Nie ma czym i czemuś sprostać, nie ma odpowiedzi.

A z rodzaju samobójców tych, co zostawiają po sobie list, żyją pewnie scenarzyści i pisarze. Bo będą poprawiali tekst tak długo, aż powstanie z tego książka. Rodzice nie pozwolili i połamali palce kochankowi ich  córki, ale gdy podeszła to mimo, że nie miał w nich czucia to i tak ją czuł.

...

Nie przesadzaj, nie zawal i nie wkurwiaj mnie. Nowa filozofia pospolicie prosta. Federalna federacja fiuta. Nim to go nikt nie zarzuca. I nikt nikomu już nic nie wyrzuca. Historia choroby, chorej historii. Portiera wyrzucili po tym, jak klucznik zgubił klucze. Odźwierny też z tego powodu oddał się do dymisji. Nie ma już żadnej misji, myślą ci to wszyscy. Nakręcimy ptaki wszyscy. Zachęćmy je do lotu. W kierunku obłoku. Co w mroku tłoku zmroku lśnił w przejrzystym oku. Na wędce liny końca spojrzenie kupione. Bo wszystko inne zostało udupione. Z regeneracji gronowej generacji. Z grona chętnych do teleportacji. Po detoksykacji i infiltracji. Dążąc do mega frustracji, tracąc znaczenie koordynacji, i nie ma żadnej z tego refundacji. Zębate koło pełne afiksacji. Nowa fala pełna podpisania nowych transakcji. Nowy upadek starej frakcji. Nie ma tu już dzisiaj żadnej akcji. Dlatego, co przesadza czeka ostry zastrzyk.

Nie wiem, jak ma się to do tego wszystkiego. Nie przyjąłem tego zaproszenia ze względu na ciebie, ale ze względu na pieniądze i na was resztę. W pełni skoordynowany skompresowany skonsolidowany na żabim stawie. I co będzie, gdy nadejdą jeszcze te nagłe deszcze. Działa generator zapasowy, ale akumulator zdech. Fajnie, że sobie porucha, ale ja niekoniecznie chcę na to patrzeć. Na czarny odbyt murzyńskiej dupy. Wolałbym już sobie wycelować z lufy. Albo coś z niej zapalić. Nie wiem, jak można było się o to wywalić. I przez to mogło się wszystko zawalić. I chce się już tylko wtedy nawalić.

Przestałem wierzyć w Boga, bo zacząłem w UFO. Ale teraz nie wierzę nawet w UFO, jak i w to nie wierzę także, że tu oni kiedykolwiek przylecą. Czerwony ze złości, jak karmazynowy król. Który miał już w życiu wiele ról. I musiał wkroczyć w duży ul, na ulicy dużych dróg. Każdemu wydaje się, że może tyle znieść. Gdy tylko rozejdzie się tego typu wieść. I nikt już nie wie jaki bagaż nieść. Każdy chciałby mieć dziś podsłuch. Każdy chciałby wnieść go szybko. Żeby potem mieć to wszystko. Żeby potem odbić sobie to wszystko. I w końcu zapalić za to wszystko i to wszystko wnet podpalić, a nie się nad tym choć chwilę żalić.

Nad grobem hieny nie czeka szakal. Zauważyłem, że im jest gorącej, śmierdzi tu bardziej. Nic nie zostało, wszyscy uciekli. Jakby to mało, to nie wiem, co dalej. Służba w ochronie prawa. To moje największa obawa. Jakiś tuman trąbi i myśli, że to świetna zabawa. I mam nadzieję, że zabombi w jakiegoś starego Araba. To na nagłówki i komedie się nada. We wszystkim, i w wiadomościach będą o tym gadać. Gdyby uciekli, to mogliby to wtedy w radiu nadać. Dzisiaj mimo wszystko nie będzie chyba padać. Myślę o tym, że w telewizji jednak bardziej można byłoby to nadać. I jak ludzie o tym wtedy gadać będą.

Co robisz? Nic, po prostu tracę swój rozum. W naszym naziemnym studiu zrobiło się już trochę dziwnie. Nie wiem, czy to ktoś już od teraz udźwignie. Lepiej już teraz pociągnij za dźwignie. Tak więc dlaczego się śmiejesz, gdy oglądasz tysiąc sposobów na śmierć. Nie ma za wiele czasu. Nadal trwała trauma. Niczym cicho spalana petarda. Nadęta to prawda. Czy ktoś chciałby mieć gokarta. Niech nie rzucają mną, jak zużytą zapalniczką. Nie mam zbytnio wielu rozszczeń. Nie chcę zbytnio wielu gości. Nikt nikogo nie ugości. W spodniach skóry stare mojej kości. Aż po kres mojej słownej rozwiązłości. Nie ma co sobie sprawiać przykrości. W odurzonej strachem wrażliwości. Świadomość tego, że będzie z czasem coraz gorzej, nie umniejsza nadziei, że czasami może być lepiej. Nie każdy może dziś zaśpiewać. Bóle w krzyżu może miewać. I do kibla musi rzygać.

Niekontrolowany odruch. Nieustający ruch. Nieprzerwany proces. I zaginiony znów notes. Niech wszyscy wrócą do skarbca. Niech ktoś zostawi tego starca. Już i tak ma liczne natarcia. Musimy uniknąć tego starcia. Misją jest cel dotarcia. Nie wiem komu los przyniósł tyle tarcia. W natarciu racji nacji miasta. Wstrzymując oddech i zatykając uszy. Na myśl o kolejnej wielkiej suszy, bo natury nic nie wzruszy. Wokół biednej wiejskiej tuszy. Tłuszczu nie mają za uszami.Tłumią tym to w swoim podbrzuszu. Chowając w nim też trochę suszu. Co pozwoli im się lepiej nieść na duszy. Jeśli nic ich wcześniej nie wykruszy. Moralności nic nie wzruszy. Stojąc dzisiaj w nocy w głuszy.

Przerwana atrakcja przez zerwanymi trakcji tramwajowej akcji miasta. Czy nigdy nie doznałeś szoku uderzając się w kolejny głaz. Nie chcę żeby ktoś tu dzisiaj wlazł. Z pasma rąk trzęsie nie z ziemi. Spazmem tłum tłumiony z nut. Nie chcę żeby ktoś się tłukł. Może dziś nie będę sam. Jeśli mam dowieźć tego znów. Lepiej nie będzie gorzej, być może. Dla chwili w której ktoś pomoże. I zabierze mnie nad morze. Może to coś mi pomoże. Gdy nad ranem zasnę może. Wdrożę trwożne drogi w sobie być może. Wielkie też ważne morze.

Wszystko, co ostatnio widzę i biorę do ręki, musi być białe. Biały bilet, biały papieros, biała koszulka. Biała srajtaśma. Biała zapalniczka. Biała piżama. A z drugiej strony wszystko jest czarne, i też tak czarne mam spodnie i czarną koszulę, w jej kieszeni, czarny długopis i czarny portfel. Biała podłoga i czarne światło. Czekam na czarny telefon. Chyba nic nie szkodzi, jeśli komuś coś nie wychodzi. To samo przychodzi. Wyłącz myślenie. Włącz skupienie. Przytrzymaj rację. Potrzymaj prawdę. Nic się nie dzieje. Nic mnie nie rusza. Tego się trzymam. Rozłączono. Brak porozumienia i połączenia. Odblokowano i zablokowano.

Strzał szału po bliskich, jakich zwał. Sprzęt ciał niebiański skrzętny stan. A dźwięk butelek i szkła strasznie denerwuje psy. Czy trzy cytrzystki cylinder cynicznie czynić będą nosić. Znosić będą znowu coś i nic. Co jak nić związana związkami zalążkiem związku zalążku w nocnym porządku.

O czym można w ogóle pisać. O czym można w ogóle śnić i marzyć. Co tu można w ogóle zrobić, by na jawie znów zamarzyć. Każda sosna z wysp wyrasta. Prosto ostro w usta pnącza. I nikt nic dziś nie połącza. Nie wiem, jak się to wyłącza. Wszystko wokół zdobią pnącza. I nikt już dzisiaj nic nie załącza. Chociaż dzisiaj sam coś tam włącza i na słuchawkach ogląda. Nikt za nikim się nie ogląda. Nikt tu w ogóle dziś nie sprząta. Czemu znów ktoś mnie gdzieś ciąga. Chcę wyjść już z tego ciągu. Człowiek magiel i czysty sen. Sensu łyka seksu treść. Nic nikomu jest w tą treść. Co wykona dziś na cześć. Temu, komu jest ta zawiść. Streścił treść żołądka wieść. Co przynieść chcę mapę ten, co chcę przenieść ją weń. Nie wiem ile mogę z tego zmieścić no i znieść na plecach, w karku, w brzuchu i głowie. Czas napisać o zapomogę. Bo dziś już nikomu nie pomogę. Nawet sobie.

Niesamowite, ile ludzi to robi. Pomimo tego, że nikt nic nie zrobi. Wolę ćwiczyć trochę jogi. Niż by mając poczuć trochę trafionej trwogi. Bo ani ja, ani nikt już dziś nic nie zrobi. Wszyscy zostali wybici co do nogi. Spróbuj ponownie później. Winne jest w całości fikcją w tym roku skończoną. Urwaną kończyną. Zerwaną koniczyną. Srebrzystą ryciną. Polaną benzyną. Zmieszaną maszyną. Pokrytej grzybem. Co sprośną piosenką zakańcza ten występ. I choć to nie trzyma się kupy całości. Zmienny jest front zależnych wartości. W obrębie miłości i zaboboności. Ryby od teraz jadam bez ości. W swej ostatecznie podłej zawziętości. I surowości surówki suwerenności. Noweli gości nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego. W zadaniowości centralnej społeczności. Co bez kości siedzi w kręgu gości, bez konieczności kręgosłupa posiadania. Wciąż czekam na nowe spreżystości. Nie mogę dłużej uznać tej terytorialności. Trywialności od ruchu społecznych wartości. Odruchu nienagannej wytrzymałości.

Zero otwartości w myśli sposobu przewartościowanej wrażliwości. Z tytułu tego naczynia, co dziś większość ludzi to wyczynia. Każdego jakiś sposób trzyma, mimo tego, że ktoś z nim coś wyczynia. I nie napełnisz już tego naczynia. Która koza to wyczynia, nikt już dzisiaj tego nie zatrzyma. I gdybym chciał zatrzymać system. Jak mam więc zatrzymać siebie. Złożyć swoje zwłoki w niebie. Chciałbym się już dziś wynieść z siebie.

Promień cztery to nazwa statku filmu science-fiction z lat pięćdziesiątych.

I wiecie co pamiętajcie jedno, dziwka to zawód, kurwa to charakter.

Póki mi staje, to znaczy, że dalej jestem młody.

Eksponat 03. To jeszcze nie koniec!

Dziewiąty dzień szóstego miesiąca. Lekarz i piekarz. Tadek i Władek. Jadący by krzyczeć. Odbierzecie ruskim czołgi. Bo bajzel na melinie.

Zabrali mi wszystkie moje ognie. Dalej od wieków o niego wojna trwa. Ładna zapalniczka nawet w brudnych rękach będzie wyglądała dobrze.

Moja suka ma na imię Karma. Karmię ją karmą. Karma ją karmi. Karma to suka. Karmą karmię kozę karmą.

Nic innego do jedzenia nie dostanie, tylko lepiej się przyzwyczają do obecnych smaków. Nie potrzeba pokazywać żadnych znanych więcej znaków. Zabawki z dzieciństwa dla dużych dzieci, na witrynie, co były, to zapatrzeni, w pytaniach na głos wzajemnie, o to, co to jest i co ty na to, i na co patrzysz, a ja na to, bo nie wiem co to jest, bo nawet, jeśli się domyślał ktoś, to nie powiedział, gdy wiedział, i zmyślał, lub mówił, że nie wiem. A w ogóle to pisząc, to wypowiadam się wtedy najchętniej. I wolałbym już nigdzie dzisiaj nie jechać. W ogóle nie wstawać i wszystko przepotwarzać. Wtedy, kiedy trzeba iść do miasta, ja nie chcę wychodzić ze swojego pokoju.

Mógłbym żyć bez nóg, jeśli miałbym dostawać pieniądze. I jakbym siedział i nie musiał się nigdzie ruszać, to po co mi nogi. Jednak raz na jakiś czas jestem zmuszony się ruszyć. A do tego mam wózek.

W międzyczasie: Biegacz zmarł biegnąc na atak serca w wieku 33 lat. Alkoholik dożył 99 lat. Brzydkie kobiety mają piękną duszę i umierają nagle. Te o pięknym ciele zaś, co jej nie posiadają. Wydaję się, że nigdy się nie zestarzeją.

Wszystko wokół mnie i na zewnątrz, jest obrzydliwe. Mdli mnie cały czas, i w dodatku ta zgaga, i co kilka chwil myślę, że będę już rzygał.

- Stary chodzisz w jej butach, nie myślisz, że dostaniesz po niej grzybicy?

- Nie, dlatego z nią właśnie chodziłem.

Dobrze weszło, szybciej wyjdzie i nagle moja dziewczyna mówi, że co na to wszystko powiedzą jej rodzice. A ja mówię, jebać ich i co na to wszystko powiedzą moi rodzice?

To, że się o tym mówi, zanim mogłoby się coś stać, jest przewidywaniem, a nie zapeszaniem.

Miedzy-sferyczne notowania pogodowe.

Chciałbym pochwycić morze. Zrzucić ciężar odskoczyć krok w tył. Mój Superman leżąc na mnie się skurczył. Ptasiej grypie drużyny kruków. Jesteś tak pomysłowy, jak ten pan, co wymyślił taczkę. Nawet najświętsze wspomnienie i miejsce, zostanie kiedyś sprofanowane i splugawione. Jestem już taki ułomny, że nie wiem, jak poprawnie trzyma się telefon.

Nie będzie mi ktoś taki gruby, jak Budda mówił o samodyscyplinie.

W pokazie konkursowej mody, na największy turban świata, co nosi się na głowie. Do granic wytrzymałości ciężkości. A jeśli nie udźwignęła, to ukarana taką to karą dekapitacji, co oczywiście nie wykluczało dalszego uczestnictwa, bo turbany miały nie spaść z głowy. Ale nigdzie nie ma w regulaminie, że ta głowa, ma być martwa. Bo pomimo że głowa spadła, to turban z niej nie.

...

Niezwykłostan. Niezwykły stan. Niezły Kłos, Stan.

W kwadratowym pokoju, dwóch łóżek nie należy przystawiać, jedno do drugiego, dla pary, bo z dwóch prostokątów, pomiędzy którymi, jest dużo wolnej przestrzeni, robi się kwadrat zajmujący znaczącą cześć w kwadracie jakim jest cały pokój mieszkalny, w jakim był i spokój i pokój.

Ulica nazywała się Promila, i numery trzy i pięć. A tu mamy trzy i pięć i ciągle rośnie. Ale ciśnienie spada. Czy trupowi może skoczyć ciśnienie? Bo najebany po śmierci pewnie jest nadal. Nieraz zgona zaliczałem kiedy piłem. Ale gdy swój własny zgon zaliczę wtedy się napiję.

Dzielnicową łopatologią się panoszyli prawdziwą idioty ideologią.

Prawdziwa wojna na rzecz pokoju.

Czy sądzisz, że podświadomość można kontrolować albo manipulować? Myślę, że ona sama tego chce, bo inaczej nie byłoby nas. Gdyby nie my, to by nie było jej. Ale gdyby nas nie było, to was także nie, jak i nie byłoby nikogo, a tak wspólnie spędzimy czas może jestem jednym z was i chciałem zagrać coś na bas. By tak można byłoby coś tu wziąć na zaś.

Podróżując, pomiędzy ludźmi, od ludzi do ludzi, a po to, że pracą jego jest etatową. Przeprowadzanie rozmów na jakikolwiek temat. Zawodowy mówca. Co już dawno uciekł z hufca. Generalnie to chleb można przygryzać do wszystkiego, ale ja chleb mogę sobie jeść ze wszystkim.

No, panie reżyserze to widzę, że na tym planie filmowym przełamał się w kwestii zaborczości odnośnie tejże właśnie chwili. A w odpowiedzi z ust reżysera wyfrunęły tylko słowa: Scenarzysta mi kazał. A ktoś w odpowiedzi z tyłu rzekł: akurat. Wcale nie kituje razem z montażystą i producentem wymuszają na mnie robić coś według ich konspektów i nie wiem, co oni w nich widzą, ale ja nie widzę w nich nic, przez to jeszcze bardziej krytycznie spoglądam na nich, z zupełnie innego tematu i z dystansu bezpiecznej odległości od nich.

Szklana rurka wycelowała w sam środek wyprostowanej dziewczyny, do której prawej dziurki wbijał się i przewiercał metalowy zimny płomień. W sekundę piekącej łzawej scenerii bólu i cierpienia. W stopniu najszerszym. Pomimo mojej postury, na którą nie mam mikstury. Ten się jednak pokazał i przez wiele żmudnych kwadratów, nieustannie od trzech godzin, pracował ten ktoś, niestrudzony niczym cyborg, wiedzący doskonale, co ma zrobić. Wolałbym swoje życie oddać bogowi Cyborgowo, i może iż się psują, ale nie umierają. W decyzjach dotyczących zachowania obserwowanego w swojej fizycznej podstawie strukturalnej, opartej na wizerunku człowieka, Bóg stworzył człowieka, na podobieństwo siebie, a człowiek stworzył inteligencję, nie na podobieństwie siebie, tylko na podobieństwie psa. Ciekawe, czy rozwinięte, inteligentne i świadome cyborgi, jutro będą miały możliwość rekreacji i prokreacji, i co w wynikach ewolucji zrywów etapami, w pewnym wieku, w różnym wieku, połowy wieku, i po wielu wiekach, pod wiekiem zamkniętym, mogli w końcu otworzyć trumnę.

Niezwykłościan. Po co ja do niego wracam?

Fraktura.

Tak się zdenerwowałem, że aż bym zajarał, gdyby nie to, że już palę.

W uszach dudnienie ciszy, jakby efektem głuchoty, objawem będący spowodowany poprzedniego dnia koncertem. Każde uderzenie wzbudzało lęki obawy przed uderzeniem bomby. Zasłyszany w tle odbity głos, zdawał się mówić do niego. Zbliżające się z oddali syreny, jechały po niego. Każdy błysk światła za oknem, wydawał się być ukradkiem, przez agenta szpiega, robioną mu fotografią, zbierającą dowody domniemanej zbrodni, przeciw niemu. Każdy szum elektryczności, czy rzężenie lampy, mogło wskazywać na liczne podsłuchy w nich pozostawione, podczas jego nieobecności. Gdy tylko spółdzielnia odcięła mu prąd, od wczesnego ranka, po nieprzespanej nocy, zajął się rozkręcaniem lamp, gniazdek, wtyków, puszek elektrycznych i przewodów, w poszukiwaniu pluskiew z podsłuchami. I każdy pisk za drzwiami, mógł być potencjalnie niebezpieczny. Każdy szmer gołębi na parapecie, był zaczątkiem zagrożenia. W każdym skrzypienie wózka, drzwi lub huśtawki za oknem, przypominało ludzki głos intruzów, przymierzających się do obławy, za kilka sekund, które ma, by poderwać się i rzucić przez wybite okno, z pierwszego piętra, by pędzić przed siebie w ucieczce, jak najdalej stąd. Nie dogonią go. Ucieknie. Uciekł. I już nie wrócił. Nie wiadomo gdzie jest, czy żyje i czy wróci. Kiedykolwiek.

Eksponat 04. Usiądź sobie

Najgorsze piwa świata, co nazywa się opat. A nad tą nazwą napisane jest słowo olivetinsky. I zastanawiam się, co to w ogóle znaczy. Nad tym napisem jest namalowany wizerunek jakiegoś mnicha, który ma głowę, jak obrzezany penis, w dodatku źle przez właściciela ogolony maszynką. I trzyma kufel piwa. A pod samym napisem jeszcze jest dodatkowe słowo, cannabis. Tak się zastanawiam nad tym, dlaczego religia stała się, aż tak bardzo znienawidzona w tym kraju. No bo szczerze pomyśleć ktoś, kto jest wysłannikiem świętości, trzyma wielki kufel piwa i do tego jest wskazownik, mówiący o tym, że albo dosypuje marychę, albo ją, zważywszy na jego minę, wcześniej wypalił. Gdy otworzyłem je,  wszystko było z nim okej, znaczy leżało w lodówce, chłodziło się. To kapsel wyrzuciło do góry, a piana zalała mi całą podłogę. I powiem wam, że nigdy nie widziałem żeby coś, cokolwiek, nawet wstrząśnięta Pepsi, czy szampan, się tak pienił. Nic dziwnego, że tego piwa nie reklamują w sklepach, ani w telewizji. Poza tym, jak już odważyłem się i spróbowałem jego smak, to wiecie co? Palę marychę jakieś 20 lat i może nie zawsze dostawałem dobry towar, ale to coś w niczym nie przypomina, ani marychy, ani nawet kocimiętki, którą sprzedaje się naiwniakom. I wtedy zrozumiałem, że ten smak, to smak totalnej porażki. Piana z piwa zalała mi pół podłogi. I nawet po wymyciu jej domestosem śmierdziała nadal. Poza tym pierwsze co, to zacząłem ścierać efekt eksplozji, pierwszym tym, co miałem pod ręką, a pod nią miałem brudne gacie. Gdy skończyłem, wraz z innymi rzeczami wrzuciłem do pralki. Z innymi ciuchami, które miałem przygotowane i były tam między innymi, spodnie za dwie stówy, koszulka zespołu, który już nie istnieje. No to wrzuciłem wszystko razem, no bo jaką szkodę mogłaby zrobić, jedna para majtek. Ale gdy wyciągnąłem te wszystkie ciuchy po półtorej godzinnym praniu, wtedy się okazało, się że wszystkie moje ciuchy są zniszczone, i walą dalej tym piwskiem. I przez jedno piwo i jedną parę majtek, jestem w plecy nie tylko o tysiąc złotych, ale też straciłem pamiątki o wartości sentymentalnej, których już nigdy nie kupię, będąc zakupionya na koncertach zespołów, które już nie istnieją. I kto mi za to teraz odda pieniądze? Poza tym, jest jeszcze jedna rzecz na podłodze, jakie zwłoki mnie niepokoily. W kałuży leżał notes z moimi notatkami, do mojej nowej książki. Podniosłem go i próbowałem wysuszyć, a było w nim dosyć sporo rzeczy napisanych odręcznie. Ale moje notatki nie były już tak bardzo czytelne, a sam notes wyglądał, jak małża. I są teraz one nie do odratowania. Nieważne, jak bardzo kiedykolwiek najebany, czy naćpany byłem, to nigdy w moim życiu, nie zapomniałem nałożyć gumy.

Raz mieszkałem w pokoju, w wielkim domu starej kobiety która, jak na okonia oko, miała jakieś 150 lat, a ja byłem jakoś po 20 i kobieta lubiła sobie wypić. I czasami dawała mi pieniądze i kazała sobie kupić sześciopak, a w zamian za to, że poszedłem i spędziłem z nią na gatce szmatce, jakiejś pół godziny do godziny. Tak, gdy tylko upłynęła zaczęły się dziać różne dziwy. No, ale ostatni z tych dziwów miało miejsce wtedy, gdy zaczął się weekend. I znów wysłała mnie po piwo. I w przypływie jej nagłej nostalgii i romantycznego humoru zapytała mnie o pewną rzecz. Zapytała się mnie, czy nie chciałbym, żeby ona zrobiła mi loda. Ja odpowiedziałem grzecznie, że nie trzeba, i że sam sobie poradzę. Ale ona zaczęła przemilać się do mnie i zapytała, czy nie chciałbym się z nią kochać. Nie chciałem nic odpowiadać, zbyt niegrzecznie mi się parło bezgłośnie by ją spławić. Niestety przedarło się, wyrwało i wydarło na głos. Ale, że też byłem przepity, więc odpowiedziałem jej, chyba najgorszą rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałem kobiecie:  Wolałbym dymać psa. Na kolejny dzień właścicielka wymówiła mi umowę.

Teraz, gdy zostałem sam i tak mam na głowie dużo, trosk, problemów, stresów i długów. Więc najlepszym rozwiązaniem jest otworzenie przedostatniego z dwóch jeszcze piw o nazwie Opat. Co też uczyniłem i tak, jak poprzednio nastąpiła eksplozja z butelki, co zalała mi ponownie podłogę w tym samym miejscu, przez co cały mój pokój śmierdzi piwem. I znowu tak, jak poprzednio pierwsze, co zrobiłem, to zacząłem wycierać podłogę tym, co miałem pod ręką. Majtki już zużyłem, to zacząłem wycierać brudnymi skarpetkami. Nie polecam.

Wziąłem łyk i wszystko w butelce spieniło mi się prosto do ust, nosa, oczu i uszu. Ale jestem cierpliwy i niezłomny. Więc zostawiłem piwo rozlane na podłodze. Bo nie miałem już go czym wytrzeć. A nie będę brudził nowych ciuchów, bo mogą mi się przydać dziś w pracy, zresztą i tak mam ich i niewiele. Poza tym jestem już tak najebany, że już mi się nawet nie chce, choć wiem, że jak będę wstawał w nocy z łóżka, żeby się odlać, to mogę się na tym pośliznąć. I dlatego zostawiam włączone światło na noc. A i też nie chcę zużywać do wytarcia tego papieru toaletowego, bo do wypłaty zostały jeszcze jakieś 4 dni a sądzę, że papier toaletowy może mi się jeszcze przydać, pomimo faktu, że od dwóch miesięcy mam sraczkę.

Ostatnie piwo, które miałem z gatunku opat. Postanowiłem otworzyć na uprzednio przygotowanym terenie. I tak też zrobiłem, ale gdy tylko otworzyłem, pi nie małych trudnościach, kapsel wyskoczył w jedną z dwóch lamp prosto w żarówkę, która eksplodowała. I wtedy zgasło światło w całym pokoju. Wyszedłem z niego i bardzo niechętnie zapaliłem światło w korytarzyku. Mój telefon był rozładowany, więc nie mogłem włączyć latarki, ale znalazłem małą racę i paloną świeczkę na tort, którą odpaliłem. Okazała się być starsza niż na to wyglądała. Więc wosk kapał strumieniami, po moich palcach, co skurczu odruchem puściłem zapaloną świeczkę, prosto na podłogę, która nie była tak do końca wytarta z alkoholu. Jak to ma on w naturze, podpalony płonie. W ciągu trzech sekund, co było krótsze niż pierwsze trzy minuty po eksplozji wielkiego wybuchu, który zapoczątkował wszechświat. Ten zniszczył mi cały pokój w niecałe trzy minuty. A po kolejnych trzech, przyjechała straż pożarna. A po kolejnych trzech, właściciel wymówił mi umowę. Kaucji nie odzyskałem.

Kiedyś już miałem taką akcję, że przyszedłem do kibla się odlać o trzeciej nad ranem, akurat przed pracą. Mieszkanie było źle utrzymane, niewyremontowane, a rury były nieco starsze ode mnie. Po sikaniu, gdy już spuściłem wodę, toaleta nie wykonała swojej funkcji. I licznik, co był zaraz nad kiblem przyspawany płytką na dwa magnesy, wywalił prosto przed siebie, pod ciśnieniem wrzącej wody. O mało nie obrywając mi kutasa. Próbowałem krzyczeć nawołując do ratunku, żeby mi ktoś pomógł zatamować strumień wody tryskający prosto na kontakt nad pralką, która dalej była podłączona. Dwie 18-letnie lesbijki, które niedawno wyszły z psychiatryka, w którym się poznały, moje współlokatorki, w tym czasie, uprawiały słodką miłość w pokoju obok, wybiegły z krzykiem i paniką wybiegając z mieszkania, chowając się w piwnicy, w której zadzwoniły na policję. Ja w tym czasie kierując strumień wrzątku prosto do kibla, próbowałem się dodzwonić na straż pożarną. Gdy ta przyjechała, jakiejś pół godziny później, miałem oparzenia trzeciego stopnia, na obu dłoniach. Całe mieszkanie było zalane wodą. Straż zakręciła wodę, nie tylko w moim mieszkaniu, ale w całej klatce schodowej. Po mich przyjechała policja, grożąc mi, że zakłócam ciszę nocną. Nieważne, że miałem potop i zalałem sąsiadkę pode mną. Najważniejsze dla nich było to, żebym zachował spokój, bo czeka mnie albo dołek, albo izba wytrzeźwień. Nie dostałem mandatu, ale upomnienie i spisanie. I gdy zamknąłem za nimi drzwi, zadzwonił właściciel, mówiący mi, żebym zszedł pod klatkę otworzyć lokatorką, bo nie wzięły kluczy, a on za godzinę będzie, by wymówić umowę mieszkania nam wszystkim.

Ukradłem rolkę srajtaśmy, bo nie chciałem się podetrzeć swoimi własnymi, ostatnimi, obsranymi majtkami. Nie wiem, co mi jest i nie chcę wiedzieć, ale wam powiem, że z mojej dupy leje się szybciej, niż z kranu. Zjadłem jedną zupkę chińską, wysrałem cztery. Dobry sos, nawet z samą kajzerką, będzie dobrze smakował.

Mieszkałem wówczas w Mrówkowcu. Mój pokój, jak pokój każdego samotnego mężczyzny i kawalera, wygląda tak samo. Wszędzie porozwalane ciuchy, wszędzie leży tytoń, pełno puszek wszędzie, i obspermionych chusteczek.

Obiekt 04. KOLEKTOR.

Obiekt 05. BIJE NA ŁEB.

Eksponat 05. Grupa domowa

Grupa została utworzona w celu szybkiego wyjaśnienia ewentualnych problemów i spraw społecznych i socjalnych, mających na celu szybkie wyjaśnienie sprawy. Ze względu na ilość osób mieszkających na trzech piętrach, łącznie ponad dwudziestu lokatorów, z których są osoby z Kuby, Ukrainy, Iranu, Niemiec, Anglii, Czech, Kenii, a także i Polski, proponuję porozumiewać się językiem angielskim, w znaczeniu urzędowego żargonu. A oto i niektóre z wiadomości pisanych na forum: Osoba, która ukradła moje pierogi na kolację, proszona jest o ich odkupienie i wsadzenie na miejsce w lodówce. - Druga osoba, dopisała się pod nią. - I przy okazji niech ten ktoś odkupi moje dwa energetyki, i również pozostawi je na miejscu. - Kolejna napisała: Od godziny czyjeś pranie blokuje pralkę. Proszę o zabranie rzeczy, w przeciwnym razie wyjmę je i położę na przeciwko pralki. - Kolejna wiadomość: Kosz na śmieci w kuchni służy do odpadów komunalnych, a nie do wyrzucania osobistych majtek, skarpetek i kapci. - Drzwi na pierwszym piętrze od łazienki nie reagują na moją kartę, przez co nie mogę się dostać do łazienki. Proszę o naprawienie tego problemu. - Cześć, stoję przed wejściem do domu, i zgubiłam klucze, czy ktoś mógłby mi otworzyć? - Pół godziny później. Ta sama dziewczyna. - Rozumiem, że nikogo nie ma w domu i nikt nie wchodzi na forum? - Po pięciu minutach ktoś odpisał: Drzwi na dole, od zaplecza kuchni, powinny być otwarte. - Następny ktoś: Straciłem sygnał wi-fi z piętra pierwszego, czy tylko ja? - Na co ktoś odpowiada. - A jakie jest hasło do neta? - Jak odzyskam sygnał, to Ci napiszę. - Skoro piszesz na forum, to skąd wziąłeś sygnał? - Z satelity. - To pewnie stary zegarmistrz coś kombinuje, i nakręca sprężynę świata.

Ogłoszenie na tablicy: Uwaga sąsiedzi. Prosimy o ostrożność i zabezpieczenie swoich domostw, bowiem na naszej dzielnicy, w naszym sąsiedztwie, doszło do kilkunastu włamań do domów. - I widząc to, cieszę się, że mieszkam w domu z monitoringiem. – Informujemy, że Wasze umowy najmu wygasną z dniem ostatniego dnia szóstego miesiąca. W związku z tym prosimy o wypełnienie formularza wyboru terminu zdania pokoju. Serdecznie dziękujemy za współpracę.

Posłuchajmy na początku naszej audycji, niezwykłego, specjalnie dla radia nagranego,  trailera dźwiękowego, reklamującego najnowszą książkę autora, którego dziś będziemy gościć w studio. Smaczku może dodać również to, iż za chwilę zaprezentowany materiał, można w wersji wizualnej obejrzeć na ekranie.

A teraz trochę o pogodzie. Witam, dziś po południu temperatura w słońcu może sięgać do trzydziestu stopni w cieniu. Możliwe gwałtowne burze wieczorem na dolnym śląsku. Zaś w pozostaej części kraju, możliwe opady dopiero pod koniec tygodnia.

Ogłoszenie sponsorowane: Jestem trzydziesto latkiem, samotnie mieszkającym, pracującym. Chciałbym spędzić z tobą chwile, sam na sam we dwoje, by podziwiać twoje nagie ciało. Romantycznie. Mogę Cię przenocować. Liczę na stałą relację. Napisz, to zjemy, zapalimy, posypiemy, wypijemy, pogadamy , posłuchamy, pokochamy, się. Mogę Cię przenocować na drugim łóżku. Szukam na raz kogoś, ale jak się polubimy, możemy się spotykać cały czas. Proponuję naprawdę przyjemny weekend we dwoje.  Zrobię, co tylko zechcesz. Poznam miłą panią na miłość. Spróbuj, najwyżej wrócisz do domu, nic nie stracisz. Piszcie i dzwońcie. Czekam.

Większość reklam produktów ma wieloletnią tradycję, którą musi nieustannie powielać. My może jej nie mamy, i jesteśmy młodzi, kreatywni, i pedantyczni, a to nasza pierwsza reklama, więc bądźcie wyrozumiali.

Drzwi, kobiecym głosem, oznajmiają, że drzwi są "zablokowane."

Odłóż artykuł w strefę pakowania...

Witam po reklamach w naszej audycji monitorowanej. Za chwilę teatr radia przedstawi słuchowisko dźwiękowe. A po przerwie porozmawiamy z autorem audiowizualnej sztuki teatralnej, pod tytułem: Tymczasem...

Członkowskie testy trzeba było zdać, zanim członkowie rady, dobiorą nowych członków. Robią to selektywnie i bardzo wnikliwie. Nie chcą popełnić błędu, ani żałować swojej decyzji. Bo to może odbić się na ich pracy, bo zaufać komuś, kogo się nie prześwietliło, to potwierdza tylko, że taki ktoś podejmuje złe decyzje.

Najważniejsze jest to, bym państwu przedstawił, na tym spotkaniu rekrutacyjnym, najistotniejsze aspekty mojego życia, które ukształtowały zamysł stworzenia, pewnego rodzaju archiwum, opisujących nie tylko przyczynę, ale i sposób w jaki zmarł. Myślę, że w pewnym momencie, gdy archiwum będzie już miało przyzwoity wzór, będzie źródłem czerpania informacji, ku niezbadanym i nieokreślonym jeszcze rozważaniom i badaniom. I mylą się ci, co nie znają charakteru tej pracy, będąca powierzchownie nudna, rutynowa, biurowa, i wujowa. Nieraz, niektóre sprawy, były przerażające, i nieraz znalazłem się w sytuacji, w której musiałem zachować zimną krew. I jej przy okazji nie stracić.

Proszę o wyjaśnienie, i wysłanie mi faktur od dnia zawarcia i końca umowy najmu, w przeliczeniu na ilość osób, w 18 pokojach wynajętych, przez okres czasu, jaki mnie dotyczy.  Oraz o informacje, ilu osób dotyczył stan początkowy liczników. Jaka kwota zaliczek wyliczona na dwa semestry, podczas, gdy moja umowa najmu rozpoczęła się trzeciego miesiąca roku, a zakończyła cztery miesiące później. jakich średnia kwota opłat za media, wynosiła 500zł za miesiąc. Więc jest niemożliwością, co do kwoty nieakceptowalnej, jakiej się przyjrzy bliżej, i zadecyduje o wiarygodności dokumentacji, mój adwokat. Zobaczymy, czy to wszystko jest legalne. Prosiłem też o to, by kontaktować się ze mną, a nie ze współlokatorką, która pokój opuściła, czyli ze swojej strony umowę zerwała. Umowa obejmowała dwie osoby, w pokoju dwuosobowym, z którego w/w dnia współlokatorka się wyprowadziła, i od tamtej pory nie mam z nią kontaktu. Pokój został zdany przeze mnie osobiście. Przelewy z ostatnich miesięcy,  były wysyłane z mojego konta, i te powinno być brane pod uwagę jako najistotniejsze. O czym informowałem listownie opiekuna, z którym zawiązałem umowę.

Eksponat 06. To, co mnie wkurza

Na początek to, co mnie wkurza to to, że narkotyki, takie jak alkohol i nikotyna, powodujące śmierć powolną i bolesną, są legalne, a reszta jest zakazana. Jakiś czas temu zastanawiałem się nad najlepszą i najkrótszą, i najmniej bolesną formą śmierci, i dowiedziałem się, że w aptekach można zamówić cyjanek potasu. Stówa za gram, legalnie, bez recepty. Nazbieramy, zaszaleje. Choć nie wiem, czy starczy. W końcu raz się żyje, nie?

Kolejnym uzależnieniem jest uzależnienie od kont bankowych. Jeśli liczne konta inwestycje powiązane są poprzez numer telefonu albo w aplikacji powiązane z urządzeniem, a to urządzenie się nagle traci i w dodatku zgubiło się dowód i kartę, to w takim chwili żąda się rozwiązania sprawy, możliwie jak najszybciej, nie ważne za jaką cenę. Ludzie najwięcej zapłacą, gdy coś musi być ważniejsze niż pieniądze, bo te posłużyły też do tego, żeby kupić za nią najbardziej wartościową rzecz na świecie, czyli własną dupę.

Ludzie mają ten problem, że są uzależnieni od wygody. Małej kwoty dogodnością, jest możliwe skrócenie sobie drogi, z pracy do niej idąc do pół godziny, wracając busem 8 minut, i pieszo 2 minuty.

Nie chcę się już wiecie uzależniać od drugiego człowieka, a co dopiero zarazić czymś od nich. Jesteśmy ludźmi. To określenie brzmi tak, jakby to dla człowieka było coś ważnego i z tego powinniśmy być dumni, a tak naprawdę, to nie ma się czym chwalić.

Lepiej nie mówić nic nigdy, jeśli ma to całą otoczkę legendy tajemniczej mistyczności, i nie będziemy sobie wzajemnie tego odebrać, bo wtedy to zarówno ja, jak i wszyscy wy, z jakiegoś powodu, przestaniemy się wzajemnie lubić. Interesuje was jako artysta, a nie człowiek, bo czytacie. I tak powinno być, więc nie interesuj się moim życiem osobistym, tylko swoim. Niektórzy jesteście moimi fanami, więc może to ja uzyskam takie prawa i będę mógł w każdej chwili przyjść do kogoś z was na chatę.

Może się krótko znamy, ale to widać od razu, komu można zaufać, przynajmniej w tych najważniejszych kwestiach. Typ, z którym siedzieliśmy u mnie w mieszkaniu, a znałem go jeden dzień, a drugiego gościa tydzień, wychodząc na fajkę i do domu, ten zabrał cały mój materiał.

On nie chce się naćpać. On się chcę zajebać. Kradnie i kłamie fałszywie, by wyciągnąć wszystko, co kto ma, dla siebie. Posunie się do wszystkiego. Taki zrobi wszystko za to. Musi mieć to za wszelką cenę. Nie wiadomo do czego jest zdolny, gdy będzie trzeci dzień na głodzie. Nie przejmuję się typem, który sprzedałby mnie każdemu, komukolwiek, by dostać za to trochę towaru. On się nie może powstrzymać. On to wszystko doskonale wie, ale jest zbyt naćpany, by o tym pomyśleć, a gdy przychodzi widmo trzeźwości, wtedy jest już za późno. I nawet nie wie, że jest poszukiwany.

Dzięki temu zdarzeniu, jako jedyny z naszej trójki, mógł to zrobić, wziąć piątkę, całość materiału i się wypierać, że to nie on. I pojąłem prawdziwe oblicze alkoholu, i nadnaturalne zagrożenie w narkotykach. Im się bardziej nadużywa, tym bardziej wycieńcza organizm, który do regeneracji potrzebuje większej ilości tego, co już zużyte. Nie wyobrażałem sobie, że są tego tak skrajne odmiany. Jak można pozwolić samemu sobie, by się doprowadzić do takiego stanu. On nie jest upośledzony, on jest po prostu głupi. Może i jest biedny teraz, ale wiedział o tym, że tak się stanie, jak przesadzi, to tak będzie. Długo i mocno się bawił kosztem innych. Na razie nie zdaje sobie z tego sprawy, bo jest naćpany. By tego dokonać, to musi wytrzeźwieć, i sobie przypomnieć. Ale im bardziej zaczyna, tym bardziej musi się naćpać, by zapomnieć. Bo wie, że to od teraz, będzie to wyznacznikiem reszty jego życia. I przez to jest pozbawiony własnej woli. Ciekawe, czy warto było, za stówę, stracić kolegów i zdobyć taką opinię wokół, przenoszoną pocztą pantoflową.

Może i jestem ślepy, ale przejrzałem twoje kłamstwa.

Kolejne doskonałe doświadczenie, które napędza do życia. Żadne życie nie jest warte umierania za niego. Żadne, oprócz własnego. Życie jest na to zbyt krótkie. Nie chcę go skracać bardziej. Ludzie są najbardziej uzależnieni od życia. Ale jak się tak ćpa szybko i dużo, byle więcej, to i tak tej fazy nie podbijesz. Nie przerobisz, a jeśli spróbujesz, to twój organizm cię odłączy. I dostaniesz zapaści. I lata uciekają, bardzo szybko, i w pewnym momencie trzeba będzie sobie to przystopować. Bo w życiu, pewnym wieku, będąc w wieku średnim, zdasz sobie sprawę i będziesz wiedział, że od tego momentu, życie i tak będzie uciekać naprawdę bardzo szybko. I wiesz, co ja sądzę? Że wtedy płynie bardzo szybko. I lepiej mieć wszystko opanowane i masz coś więcej niż tylko ćpanie, bo wtedy nie przeżyjesz kolejnych lat. A jeśli sam nie rzucisz, to nałóg rzuci ciebie. I w pewnym momencie lekarz powie ci, jaki jest wyrok, i ile trwać będzie.

Zimnociąg.

W wydatkach oszczędne, rozwiązanie umowy o dzieło, tworzy coś, czego jeszcze nie zapisał się, w włączającym się średnio, co w ich kierunku płynęła fala obłoku, w tym roku nie będzie znów gadał o tym, żeby siadać na temat, naszych najlepszych hoteli i pensjonatów. Oraz tego, że wszelkie drogi są zablokowane przez budowanie ciepłociągu. Bo zimno ciągnęło. Ciąg ciepła go zmywał. Blokada połączeń. Być może inaczej. Boję się że może stać się coś strasznego. Nie wiem czy można się schować za wczas. Nie ma dużo do roboty. Białe ściany i sufit i czarno białe meble. I jeszcze lodówka i czajnik, też czarne. Dalekosiężne wydatki. Planowanie skróconono do minimum.

Zamieszaniec.

Mieszaniec, to taki typ człowieka, co jak idzie między ludzi do kogokolwiek, bez żadnych uprzedzeń, bez żadnych obietnic, ale się miesza do wszystkich i ciągle się cieszy, i robi te gry i zabawy, co ostatecznie, jak towarzystwo opuszcza, to on wie, że zasiał już takie ziarno zniszczenia, że sam zakładał się z sobą, za ile go znajdą czasu i jak bardzo chcą to zrobić. Gdy wszystko się nie kończy gwałtownie, bez uprzedzenia, znaczyło, że to już koniec. Ziarno wykiełkowało i zarażało, a wszystko to, co on powiedział to wiedział niby, no i brał i namieszał do tego stopnia, że tam przy ludziach, którym namieszał, jak się spotkali, to przez to zaczęli mieszać między sobą te wysnute intrygi sekretne, gdy się spotkali i sobą samymi zajęli wzajemnie, każdy z każdym. Aż w końcu, coś albo ktoś, kończył tragicznie i wszystko przez tego owego mieszańca. Zamieszkańca dzikiego różańca, zdechłego w swym nieudolnym konstrukcjonizmie słabej jakości towaru. Ostatecznie już po tym wszystkim, gdy nadszedł kres wszystkich. Czasami bywa, że ktoś się uratował, a ktoś inny po tym odciął się i próbował zapomnieć, więc zmienił nazwisko i ukrywał się do końca swoich dni.

Nieskończony zasób słów kogoś, kto wie, co mówi. I nigdy się nie zająknął. Łącząc każdy temat z każdym, konfrontując wszystkie ze wszystkimi, prowadzącymi do rozwiązania rozwoju rozumu. Inny poziom ekspresyjności wyrażanych słów, nie przerywanych reklamami, w postaci refrenu. Wszystko, co wszyscy widzą, daje ogólne zrozumienie, które ktoś potwierdza na głos. Ale każdy rozumie i wie, co widzi. W ten sposób, indywidualnie każdy rozumie to, na swój sposób, sprawiając, że dla każdego to jest coś innego. A żeby takie to było, musi z tym czymś mieć więź osobistą.

Podwójny dwulicowiec. Bo zdać sobie trzeba sprawę, że dużo więcej, niż połowa ludzi, jest kurwami. Skrajnie obnażonymi, uzależnionymi od telefonu sklepów i pieniędzy. Z tego rodzaju uzależnienia nie da się wyjść. Pokrewnej zaś tematem temu tematowi tabu, jest sprzedawany w sklepach alkohol. Co po wieloletnim nadużywaniu, również tak, jak w poprzednich nieuleczalnych przypadkach, ten w formie trunku uzależnia najbardziej, ubezwłasnowalniając siebie samego, niszcząc najintensywniej, po kolei, wszelkie aspekty życia człowieka, działając negatywnie, niemal na wszystkie części ciała człowieka. Uzależnienie, z którego nie wyjdziesz do śmierci. Mamy na to dożywotnią gwarancję...

Eksponat 07. Telekonferencje

Teatr na scenie w teatrze radia.

Pomiędzy trzema bokami kwadratu, skórzanego białego siedzenia, na które padało czerwone światło, stał okrągły, przezroczysty stół. Na nim leżały, ułożone w trójkąt, trzy telefony, czarny, złoty i srebrny, po którego środku stała automatyczna sekretarka, z podłączonym głośnikiem z radiem pod nią. Pomiędzy stołem a wersalką, stał ekran telewizora, postawiony pionowo. Przed sceną pośrodku, stał sprzęt nagrywający dla radia i podcastów. Za nim siedziała publiczność. Za publicznością stała kamera, rejestrująca całą sztukę.

Trzy telefony to trzech aktorów sztuki. Kobieta, Dziecko i Mężczyzna. Którzy odgrywają rolę dziewięciu ról. Sekretarka natomiast, to Ono, narrator opisów i didaskalii, mogący być bezosobowym głosem syntezatora mowy. Narratorem treści dialogów, poza aktorami, może być nagranym głosem, samego autora. Gdy sztuka się zaczyna w kompletnej ciszy. Na teatralnej scenie w ciemności kompletnej, syntezator mowy, spowolnionym, z maksymalnie obniżonej wysokości, głosem, wypowiada tytuł sztuki: Telekonferencja...

Teatr plenerowy w teatrze telewizji.

I włącza się w ciemnościach, wpierw radio, szumiące, stacji szukające.

Zapowiedziany w audycji. Jest talk show i kabaret i performance i opera i też filharmonia, plenerowa, koncertowa, hip-hopowa, na duet i trio dialogi zamknięte w kilku scenach. W zwięzłym scenariuszu, kończącym się słowami: Ciąg dalszy nastąpi...

Czytany na głos, przez autora, monodeklamacją wiersz, publicznie przed publiką na żywo, schowany za kurtyną, niczym w teatrze jednego aktora, w którym czytał narrację sceny pierwszej. Poemat, i z tą siedzącą przed ekranami swoich urządzeń wszelkich, oglądając. Jak również odsłuchując w radiowej audycji teatru radia, lub w podcaście. Na sali teatru, sztuka teatralna trwała, nadawana dla teatru telewizji. Na wizji. Przy nim muzyka instrumentalna bez prądu rozbrzmiała, kolejno na klawesyn, organy, fortepian i syntezator. Trwając w samej muzyce przez dwadzieścia minut. Aż do zwieńczenia sceny, wieńczącej pieśnią chóralną śpiewaną przez chór kameralny i chór dziecięcy a cappella. Była to piosenka autorska. Puszczona z głośnika, z płyty winylowej, obracającej się na scenie, na którą padało czerwone światło.

Rozpoczęło się dźwiękowe słuchowisko: Awaryjne lądowanie obcej istoty na ziemię, w XXXV wieku. Rozbił się on statkiem Banita, podczas desperackiej ucieczki ze Strefy X. Ze skażonego miasta, podążając jak najdalej, od zmutowanych, żywych trupów, w jakich zamienili się wszyscy mieszkańcy planety. Ta, wybita z orbity, i oddalona od słońca, oscylowała w ciemnościach terroru nieskończonej nocy. Oscylując w sam środek galaktyki, będąc gdzieś pomiędzy obiektu Cygnus X-1, a wrotami do sanktuarium Księcia Ciemności, do którego królestwa nawoływały chóry złowieszcze, jakich pieśń wydobywała się i nakłaniała otchłani głosem, poprzez odbiorniki przeklętych kościołów, rozsianych przez trójce złowieszczych sióstr, naznaczonych osobiście przez niego. — I podczas tej kawalkady obrazów i dźwięków, dźwięk się urwał, a ekran rozbłysł…

Audiowizuale.

A następnie ekran telewizora, postawiony pionowo. Na ekranie były drzwi. Zamknięte. Na drzwiach był napis: Sprzęt niesprawny. – Za drzwiami, był mężczyzna, na maszynie do pisania, pisał: Jestem archeologiem, nazwiskiem Feryklakys. Poszukuję samotnie, aż do wczoraj. Po sześćdziesięciu dziewięciu dniach poszukiwań, jednego z rzadkich kuriozów, okazów, do mojej kolekcji eksponatów, znalazłem go. Była przy mnie. Wszystko zaczęło się od zdarzenia niezwykłego.

Rozpoczęło się dziewczęcym śpiewem z otchłani czas, w którym świecie pomiędzy życiem a śmiercią. Podróżował w nicości, wąż nieskończoności, co wysiedział jaja, a w nich było potomstwo, trojaczki trój jajowe, z których jedno trafiło na ziemię, drugie wyleciało do nieba, a trzecie spadło do piekła. I wieki trwały, nim te zmiany nastąpiły, gdy ktoś nakręcił pozytywkę, nie będącą częścią świata. I tramwaje i statki, i wszystko co sygnał ma, jak trąby królewskie, czy rogi wojenne, dźwięcznie rozlegały się w tym czasie nieproszone. Wprawione w ruch, przez dzwony brzmiące, rozpościerające swymi uderzeniami, płynąc po kres świata. Jedno z nieba, a drugie wracając z piekła, odrodziły się w zespolonym, bliźniaczym ciele, syjamskiej formie ludzkiej dziewczynki. Jaką odnalazła ta, co na ziemi była, i wyczekiwała ich. Starucha, kobieta i dziewica. Człowiek, anioł i diablica. Wzniosła ona kościół, stał na odludziu, w środku lasu zakazanego, pokrytego śniegiem. Przeklęty kościół złowieszczych sióstr.

I zbliżały się z oddali, w stronę drzwi, dźwięki kroków kogoś po schodach. Jak wyciąga klucz i wsadza go do zamka. I drzwi się uchylają, wraz z muzycznym pejzażem w tle chórow sióstr złowieszczych zakonu Księcia Ciemności. A w futrynie był las o zmierzchu, a w oddali było słychać stukanie w klawiaturę, jaką mężczyzna trzymał ma kolanach. I małe ognisko, którego słychać było dźwięki, strzelających od ognia patyków, do którego wolno obraz przybliżał się wolno. Gdzieś w oddali słychać było zamykany przejazd kolejowy. I głos kobiecy, mówiący:

- Tramwaj numer 35, wjedzie na tor szósty przy peronie trzecim, na dziewiętnastym piętrze. Pociąg kończył bieg.

Aż można było dostrzec dorosłego mężczyznę w kapeluszu i nastoletnią dziewczynę, trzymającą gitarę, a ich obecność już było czuć, widać i było słychać z nagrania.

-  I tak naprawdę, to wydajesz się być kobietą idealną. Mogę mówić do woli, i mnie słyszysz, ale nie mówisz. A zazwyczaj większość głuchoniemych jest pozbawiona słuchu. Grana przez niemowę, przy ognisku, po którego drugiej stronie siedział archeolog. A oni byli w futrynie drzwi, na pionowym ekranie. Kino w teatrze. Teatr w teatrze. Teatr w telewizji. – Kopiuj i wklej. Mów teraz: I narrator mówi: Posłuchajmy na początku naszej audycji, niezwykłego, specjalnie dla radia nagranego, reklamującego smaczki wizualne na ekranie dźwięków. I poleciało.

Eksponat 08. Arcydzieło

Obiekt 06. T0P §€©®3™$

Skonfiskowane.

Na całej długości ulicy Krzywej, było słychać zdarzenie, pomimo iż z zakątka ulic, Szczurzej, niosło się głośno. Eksponat został skonfiskowany. Kolekcjoner został zatrzymany. Galeria została objęta kwarantanną. A zarazem zarażenia, zaraz zamknięto całą ulicę Szczurzą. W śmietnikach na klucz, było zapalone światło, by odstraszało szczury. Większość podwórek, natomiast nie miała w ogóle światła. Chyba, że z sąsiedzkich mieszkań, jeśli płacili. Klatek schodowych i piwnic. Wszystko zostało udupione. Brak było cierpliwości. Wszystko zostało Skonfiskowane. Zabrali eksponaty, meble, pokoje, obiekt, ogród, ogrodzenie, powietrze, jak też eksponat główny. Jakim była Ona. Pyszotka. Jak zabrali samego prywatnego kolekcjonera. Jakim okazał się być eksponat, będący w czynnym posiadaniu prawdziwego, posiadającego prawa własności, co do roszczonego eksponatu, jakim dokumentem poświadczenia, jest w wykonaniu suchości ustalonego prawa.

...Czyli archeolog Jaszczuro  Feryklakys, był jedynie zaprogramowaną kukłą, mającą na celu znajdywanie i gromadzenie kolejnych kuriozalnych eksponatów. Nie wiedząc, że sam jest pierwszym eksponatem, jaki powstał, by zbudować całe muzeum. Teraz przez Nią, jaka Ona zniknęła bez informacji i słowa. Bo tego umowa nie obejmowała. I z rozdartej krawędzi podartej, wyłoniła się okazja spełnienia życzenia, jakim była realizacja dzieła sztuki, przez kogoś, kto tworzy coś, czego nie zobaczy nic podobnego nigdzie nikt. Ze nadrealnego snu chorego psychicznie halucynującego po dawce mieszanki neuroleptyków, próbujących wymusić głęboki sen na pacjencie, który nie spał od trzydziestu pięciu dni. Jest czwartek szósty lipca, godzina szósta sześćdziesiąt sześć. - Chciał, by artysta zrobił dzieło tylko dla jednej, jedynej osoby, siebie. Miał je skończyć, nikomu nie pokazując, i które ostatecznie miał oddać zleceniodawcy.

...Lecz to nie wyjaśnia w dalszym ciągu tego, kto jest właścicielem Feryklakysa. I w jakim celu właściciel użył go. Feryklakysa najważniejszą rolą było znalezienie odpowiedniego artysty, i zaofiarowanie mu czegoś, czego nie będzie w stanie odmówić. Żadnych pieniędzy. Tylko życzenie. Jedno z trzech. Trzecie. Należące do artysty.

Raz już miała miejsce podobna historia. Artysta na początku zlecenia miał wpierw dostać i spełnić swoje życzenie, wypowiedziane w pocieraną lampę Alladyna. Z niej para, zamieniająca się w mgłę, a te w chmury, i następnie w dym. I z niej wyłonił się dżin, będący smokiem spełniającym trzy życzenia. Ten zapragnął eutanazji. I tak dzieło sztuki pozostało niezrealizowane, ponad kilka nędznych szkiców, zalanych przez denata. I niestety, jedynie co można rzec to to, że pan Feryklakys zawiódł. Był to ostatni eksponat.

Arcyzmowa.

Drugi magnat, pan mister Vrong. Właśnie wraca z Kongo, i leci do Hongkongu, na premierę filmu o King Kongu. Wiedział czego szuka, lecz by to zdobyć, musiał sam osobiście się po to pofatygować. Znalazł artystę, któremu obiecał życzenie, ale na końcu. Po realizacji. I tak się stało. A życzeniem było wręczenie obrazu, na którym nic nie ma namalowanego. I to, żeby nie tworzyć jednak tego dzieła, z którego kontraktu nie może się wywiązać, dwóch i pół i więcej miesiąca. To były tortury, cierpienia, nienawiść, gniew i rozpacz, by wykrzesać z siebie arcydzieło, będące stworzone na zamówienie. To było gorsze niż artyści występujący w reklamach. Kapele grające w knajpach do kotleta. Rysowanie karykatur przed ratuszem. Codzienne pisanie nekrologów, horoskopów, raportów, wraz z rutynowym pisaniem scenariusza serialu.

Jaki to w dzisiejszym odcinku się zawiera, codzienności treści dialogów obyczajowej opowieści. Pisany codziennie kolejny, scena po scenie. Od czterech lat, i końca nie widać. A to, co już zobaczone, lub nie obejrzane w ogóle, liczy sobie ponad dwie setki i dwie dychy, dwudziestu dwu minutowych, odcinków. Prowadzących jeden ciąg zdarzeń nieskończonych wydarzeń, dążących do następnych, niemal jeszcze przed rozwiązaniem poprzedniej, z których odpowiedzi, zbieranych i układanych ku rozwiązaniu. Finalnie, na sam koniec, nic dla ogólnego wątku głównego rozwiązania sensu, nie wynikło z treści całości.

Tak, czy inaczej. Artysta najęty przez kolejnego impresario, skorzystał z dowolności twórczej, i jednoczesnym spełnieniu życzenia, będącego nierozerwalnie złączony z wizją artystyczną, jaką sam dla siebie ten chciał wykorzystać, by być może natrafić na coś, co arcydziełem mógł nazwać produkt skończony. Temu, kto zleca wykonanie go, może się nie spodobać, i nie wywołać żadnego wrażenia ani emocji. Jednak, przygotowując dopieszczone zdania życzenia tego, co ma być w najdoskonalszej i najdokładniejszej i najkreatywniejszej postaci tego, czym ma być. Najdroższy obraz świata. Tylko dla jednego. Będący legendarnym, przeklętym obrazem, opętanym przez demony z innych wymiarów i galaktyk. I choć nikt prócz klienta go miał nie zobaczyć, to nie znaczyło to, że autor plastyk swastyk, nie mógł powiedzieć, co na obrazie było.