33,90 zł
Witajcie w DZIWNOBORZE – najdziwniejszym lesie na świecie!
Tutaj nic nie jest takie, jakie powinno być. Spokojna leśna przystań, miłe i sympatyczne zwierzęta? To nie ta bajka! Ten magiczny las jest pełen zwariowanych stworzeń, które zabiorą was w najzabawniejszą podróż życia i rozśmieszą do łez.
Dajcie się rozbawić tej bogato ilustrowanej serii autorstwa Nadii Shireen – wielokrotnie nagradzanej autorki i ilustratorki książek dla dzieci. „Dziwnobór” to seria idealna dla czytelników w wieku od 6 do 106 lat, fanów powieści Roalda Dahla i twórczości Davida Walliamsa oraz każdego, kto po prostu uwielbia się śmiać.
Ted i Nancy to rodzeństwo lisów, które postanawia uciec z Wielkiego Miasta przed kocim gangiem i ich przywódczynią Księżniczką od Prztyczka. Zwierzaki szukają więc schronienia w… Dziwnoborze. Nie spodziewają się, że zamiast odnaleźć spokój na łonie natury, będą musieli się zmierzyć ze złodziejskim ptaszyskiem, rozbrykanymi królikami i całą zgrają innych osobliwych postaci. Na domiar złego okazuje się, że okropna, wredna kocica odkrywa ich kryjówkę... Czas przygotować się na ostateczne starcie!
Jak poradzą sobie nowi mieszkańcy Dziwnoboru? I czym jeszcze zaskoczy ich ten magiczny las? Pamiętajcie, tu WSZYSTKO jest możliwe.
„Dziwnobór” to arcyzabawna historia dla całej rodziny! Uśmiejcie się do łez dzięki tej pełnej absurdów i czarnego humoru opowieści, która zaskoczy was szalonymi bohaterami i ich przygodami!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 87
Tytuł oryginalny: Grimwood
Redaktorka prowadząca: Urszula Pitura
Wydawczyni: Natalia Galuchowska
Redakcja: Agnieszka Trzebska-Cwalina
Korekta: Katarzyna Sarna
Text and illustrations copyright © 2021 Nadia Shireen
Published by arrangement with Simon & Schuster UK Ltd
1st Floor, 222 Gray’s Inn Road, London, WC1X 8HB
A Paramount Company
Copyright © 2024 for the Polish edition by Świetlik, an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Copyright © 2024 for the Polish translation by Monika Machowska
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie I
Białystok 2024
ISBN 978-83-8321-235-7
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
ŻADNE (PRAWDZIWIE ŻYWE) ZWIERZĘ NIE UCIERPIAŁO PODCZAS PISANIA TEJ KSIĄŻKI.
Podobnie jak wiele lisów Ted i Nancy mieszkali w Wielkim Mieście. Nancy była najodważniejszą i najśmielszą lisicą, jaką Ted znał. Nie pamiętał, jak to jest mieszkać z mamą lub tatą, za to Nancy zawsze była w pobliżu. Dbała o to, żeby nie zabrakło im jedzenia i mieli gdzie spać.
Oprócz opiekowania się Tedem Nancy lubiła się włóczyć z przyjaciółmi po okolicy. Znała każdą ulicę, każdy ciemny zaułek, każdy śmietnik i każdą kryjówkę. Nancy była twardzielką. Nie marnowała czasu na śmiech, wąchanie kwiatów lub czytanie komiksów. W ogóle nie potrzebowała tego wszystkiego.
Natomiast Ted był przesłodkim małym lisiątkiem. Lubił przebywać blisko nory ukrytej między kłującymi krzewami ostrokrzewu w zaułku wielkiego parku. Kochał tarzać się w trawie w promieniach słońca, węszyć między gałęziami i zlizywać lody w rożkach upuszczone na chodnik. Od czasu do czasu Nancy przybiegała do nory i przynosiła mu jakąś przekąskę.
Nancy uwielbiała kawę.
Czuła się po niej taka żwawa.
Chociaż czasami, gdy wypiła za dużo, trzęsła się i szczekała. Wtedy Ted siadał obok niej i głaskał, żeby ją uspokoić.
Tak. Ted i Nancy byli wspaniałym lisim rodzeństwem i mieli wszystko, czego potrzebowali. No, prawie wszystko. Niedawno Ted poczuł dziwnie bolesne ukłucie w klatce piersiowej. Czuł je, kiedy Nancy truchtała do wielkiego świata, zostawiając go samego w norze, i wtedy, kiedy rozmawiała z lisimi przyjaciółmi, Kubełkiem i Krzewunią. Odczuwał je, kiedy w parku widział śliczne małe ludziki trzymające za ręce swoich dużych ludzi. Czasami dopadało go w nocy, kiedy siedział na kamieniu, patrzył w bezkresne ciemne niebo i wzdychał głęboko.
Pewnego popołudnia Ted leżał skulony w norze. Wtedy usłyszał muzykę. Ktoś grał na gitarze. A później piskliwy głos zaczął śpiewać przyjazną piosenkę.
Witaj, przyjacielu!
O witaj, amigo!
Nigdy nie jestem sam,
kiedy mój przyjaciel
stoi u miasta bram.
Złapmy się za ręce,
z uśmiechem – ja i ty.
Śmiejmy się, śpiewajmy,
tańczmy i skaczmy.
Samotność – to nie my.
Ted wygramolił się z nory.
– To jest to! – zawołał. – Jestem samotny! Potrzebuję przyjaciół!
Spojrzał na konika polnego, który zaśpiewał tę piosenkę.
– Cześć. Czy będziesz moim przyjacielem, mały koniku polny? – zapytał. – Lubisz śpiewać, ja też lubię śpiewać. Mamy ze sobą wiele wspólnego!
– Spadaj – odrzekł konik polny, skacząc coraz dalej i dalej.
Ted opuścił ogon, ale po chwili zatarł łapki. Skoro już wiedział, czym było to bolesne uczucie w sercu, mógł coś z tym zrobić. To był idealny moment.
Chwilę później usłyszał dobiegający ze śmietnika hałas.
Dwa gołębie przycupnęły na krawędzi śmietnika. Dziobały okruszki chipsów, kawałki jabłka i nie wiadomo czego jeszcze.
– Cześć! – zawołał Ted. Już kiedyś widział te gołębie. Jeden z nich miał tylko jedną nogę, a drugi nosił okulary przeciwsłoneczne.
– Idź sobie – odparł jednonogi gołąb.
– Nazywam się Ted. Znam cię. – Mały lisek się nie poddawał.
Gołąb spojrzał na niego wyniośle.
– Nie wątpię – odpowiedział gołąb w okularach przeciwsłonecznych. – Twoja siostra odgryzła mu nogę.
Ted się zarumienił.
– Och… – bąknął. – Tak mi przykro.
– Czego chcesz, dzieciaku? – zapytał jednonogi gołąb.
– Cóż… – powiedział nieśmiało Ted. – Siedzicie sobie tutaj, chłopaki, a mnie brakuje towarzystwa w norze. Pomyślałem, że może… zostalibyście moimi przyjaciółmi?
Gołębie pokręciły głowami.
– Chyba żartujesz, koleś – wysapał jednonogi gołąb. – Chciałbym zachować drugą nogę, dzięki.
Gołębie podskoczyły i odfrunęły do innego śmietnika. Daleko, daleko.
– No cóż – mruknął Ted, głaszcząc się po głowie. – Przynajmniej próbowałem. To najważniejsze.
Już miał napisać o tym piosenkę, kiedy w cieniu na parkowej ławce dostrzegł przycupnięte dwie istoty. Miały wąsy! Miały ogony! Nos Teda drgnął ze strachu. Koty! Jeden z nich osuszał puszkę jakiegoś napoju, drugi lizał futro w miejscu, o którym lepiej nie wspominać. Od czasu do czasu koty przestawały robić to, co robiły, żeby złowrogo zamiauczeć.
Ted jęknął i postanowił dyskretnie się oddalić. Uniósł łapę i powoli ją postawił… Uniósł drugą łapę i powoli ją postawił… Uniósł kolejną łapę i…
Ted niechcący wpadł na Sharon: wronę imprezowiczkę.
– Ćśśś – uciszał ją.
– Imprezaaa! Zaczynamy! – wrzasnęła Sharon, po czym głośno zatrąbiła w wuwuzelę.
Koty podskoczyły i spojrzały na Teda przerażającymi żółtymi ślepiami.
– Ssssss – zasyczały.
– Wrrr– zawarczał Ted.
Pobiegł do nory tak szybko, jak tylko niosły go jego małe, porośnięte futrem łapki.
Nancy siedziała w środku z Kubełkiem i Krzewunią. Robili głupie miny i pstrykali zdjęcia telefonami.
Ted zanurkował do nory z oczami wytrzeszczonymi ze strachu. Ciężko dyszał.
– Co się dzieje? – zapytała Nancy.
Jej brat pokazał za siebie, skomląc i podskakując w miejscu.
Nancy przytrzymała Teda za uszy i go pogłaskała, żeby się uspokoił.
– Ko-ko-koty – wykrztusił wreszcie.
– Czy to była ONA? – zapytała ostrym tonem Nancy.
Ted pokręcił głową.
– W takim razie nie masz co panikować. Inne koty nic ci nie zrobią.
Ted westchnął i, powłócząc nogami, poszedł do swojej części nory.
Nancy spojrzała na Kubełka i Krzewunię, przewracając oczami. Powinna poważnie porozmawiać z Tedem.
– Spotkamy się później, dobrze? – zwróciła się do przyjaciół.
– Jasne, Nancy – odpowiedział Kubełek.
Nancy usiadła obok Teda, który zwinął się w kącie i przytulił do starego kapcia z narysowaną na nim uśmiechniętą buzią. Miał go od czasu, kiedy był malutkim lisiątkiem.
– Kiedy wrócą Mama i Tata? – zapytał Ted.
Nancy westchnęła.
– Nie wiem, Ted – odpowiedziała. – Nie powiedzieli.
– Ale wrócą, prawda? Chciałbym wiedzieć, jak wyglądają.
Nancy milczała. Patrzyła przed siebie, podczas gdy Ted wsłuchiwał się w uderzenia kropli deszczu i szum samochodów sunących ulicami.
Po chwili Ted znów się odezwał:
– Dlaczego koty tak bardzo nas nienawidzą?
Nancy owinęła puchaty ogon wokół brata.
– Nie wszystkie nas nienawidzą – odpowiedziała. – Tylko niektóre. Wiesz, dlaczego tak jest.
– To przez tę okropną kocicę? – zapytał Ted.
– Tak – odparła Nancy. – To przez tę naprawdę okropną kocicę.
Dalsza część w wersji pełnej