Wielka Piątka - John P. Strelecky - ebook

Wielka Piątka ebook

John P. Strelecky

4,6
39,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ta książka cię zainspiruje. Odmieni twoje życie w sposób, którego sobie nawet nie wyobrażasz, a który w pełni pojmiesz, dopiero kiedy przeczytasz ostatnią stronę. Wpłynie również na to, jak postrzegasz swoją rolę jako przywódcy, czyli w jaki sposób przewodzisz w domu, w pracy, w lokalnej społeczności... a zwłaszcza w jaki sposób zarządzasz samym sobą.
Każdy z nas rodzi się, aby być liderem, nawet jeśli przewodzimy jedynie samemu sobie. W końcu ktoś musi cię motywować, żebyś każdego dnia wstał z łóżka. A tym kimś jesteś ty.
Wielka Piątka opowiedziana jest z perspektywy Thomasa Derale’a, człowieka uważanego przez otaczających go ludzi za największego przywódcę na świecie. W wieku pięćdziesięciu pięciu lat Thomas dowiaduje się, że umiera. Jednak nawet poprzez coś tak osobistego i ostatecznego jak własna śmierć udaje mu się zainspirować wszystkich dookoła, by żyli pełnią życia.
Zasady zawarte w niniejszej książce, takie jak tytułowa Wielka Piątka czy Dzień Warty Skatalogowania, pozytywnie wpłynęły na czytelników na całym świecie, którzy zastosowali zdobytą wiedzę do własnego życia i własnych unikatowych okoliczności, uzyskując w ten sposób równie niepowtarzalne efekty.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 222

Oceny
4,6 (65 ocen)
46
14
5
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Evitka85

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam.
00
Pawelkonsik

Dobrze spędzony czas

ciekawe I inspirujace
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­na­łu: THE BIG FIVE FOR LIFE

© Co­py­ri­ght © 2007, 2012 by John P. Stre­lec­ky

© Co­py­ri­ght for the Po­lish edi­tion: 2019 Wy­daw­nic­two Ak­ty­wa

Pro­jekt i wy­ko­na­nie okład­ki: Grze­gorz Ka­li­siak

Re­dak­cja: Bar­tosz Szpoj­da

Ko­rek­ta: Ha­li­na Go­łąb-Wi­told

Tłu­ma­cze­nie: Ali­cja La­skow­ska

ISBN 978-83-954515-6-0

Dys­try­bu­cja: www.wy­daw­nic­two­ak­ty­wa.pl

Wy­daw­nic­two Ak­ty­waPiotr Wi­told

Wstęp

In­for­ma­cje na te­mat przy­wód­ców moż­na zna­leźć w set­kach ksią­żek do hi­sto­rii oraz nie­zli­czo­nych mu­ze­ach na ca­łym świe­cie, jed­nak do­wiesz się tam głów­nie, jak po­lec na tym polu. Kto za­bił naj­wię­cej lu­dzi? Kto wspiął się na szczyt wła­dzy, po­su­wa­jąc się do pod­stę­pu i oszu­stwa? Kto wy­bu­do­wał so­bie naj­więk­szą świą­ty­nię, wy­ko­rzy­stu­jąc do tego nie­wol­ni­czą siłę ro­bo­czą? Źli przy­wód­cy naj­wy­raź­niej sta­no­wią cie­ka­we stu­dium ludz­kie­go cha­rak­te­ru. Nie znaj­dziesz tu jed­nak ni­cze­go, co war­to by­ło­by na­śla­do­wać.

W dzi­siej­szym świe­cie in­ter­net, cza­so­pi­sma, ga­ze­ty i te­le­wi­zyj­ne wia­do­mo­ści ob­fi­tu­ją w naj­now­sze przy­kła­dy złe­go za­rzą­dza­nia. Kto sfał­szo­wał spra­woz­da­nia fi­nan­so­we i zo­sta­wił ty­sią­ce pra­cow­ni­ków z ze­ra­mi na kon­tach eme­ry­tal­nych? Kto wziął mi­lio­no­we ła­pów­ki, a po­tem uciekł z kra­ju, nie wy­wią­zaw­szy się ze swo­ich obo­wiąz­ków wzglę­dem po­trze­bu­ją­cych lu­dzi? Kto otrzy­mał wie­lo­mi­lio­no­we pre­mie po­mi­mo zwol­nie­nia ty­się­cy lu­dzi, któ­rzy i tak pra­co­wa­li za szo­ku­ją­co ni­skie staw­ki?

Gdzie więc po­win­ni­śmy się zwró­cić, żeby do­wie­dzieć się, co to zna­czy być do­brym przy­wód­cą?

Od­po­wiedź jest pro­sta: do osób, któ­rych hi­sto­ria praw­do­po­dob­nie nie zo­sta­ła ni­g­dzie spi­sa­na; do tych, któ­rzy są za­ję­ci ro­bie­niem nie­sa­mo­wi­tych rze­czy we wszyst­kich za­kąt­kach świa­ta. Wiem, że tacy lu­dzie ist­nie­ją, gdyż pew­ne­go mroź­ne­go, śnież­ne­go po­ran­ka po­zna­łem jed­ne­go z nich na sta­cji ko­le­jo­wej w Chi­ca­go. Jego fir­my przy­no­si­ły ogrom­ne zy­ski, pra­cow­ni­cy go uwiel­bia­li, a je­śli było trze­ba, jego klien­ci cze­ka­li ca­ły­mi ty­go­dnia­mi, żeby na­wią­zać z nim kon­takt.

Na­zy­wał się Tho­mas De­ra­le. Zmarł tra­gicz­nie w wie­ku pięć­dzie­się­ciu pię­ciu lat i na­wet po­przez coś tak oso­bi­ste­go i osta­tecz­ne­go jak wła­sna śmierć uda­ło mu się po­zo­stać źró­dłem in­spi­ra­cji dla wszyst­kich do­oko­ła. Oto opo­wieść o tym, kim był, jak prze­wo­dził lu­dziom i w jaki spo­sób opu­ścił ten świat. Oto se­kre­ty, któ­rych mnie na­uczył.

— Joe

Rozdział pierwszy

Ścią­gną­łem ple­cak z ra­mie­nia i po­ło­ży­łem go na zie­mi. Prze­pięk­nie, po­my­śla­łem, po­dzi­wia­jąc roz­cią­ga­ją­cy się przede mną kra­jo­braz. Aż brak mi słów. Ko­bie­ty, któ­re po­zna­łem w po­cią­gu, mia­ły ra­cję. Dro­ga na szczyt nie na­le­ża­ła do ła­twych, ale z pew­no­ścią było war­to. Się­gną­łem do bocz­nej kie­sze­ni ple­ca­ka po bu­tel­kę z wodą i za­spo­ko­iłem pra­gnie­nie.

Ota­cza­ły mnie same szczy­ty gór i do­li­ny. Z tej wy­so­ko­ści mo­głem do­strzec małe rol­ni­cze mia­stecz­ka po­roz­sie­wa­ne na otwar­tym te­re­nie. Gę­ste lasy — po­dob­ne do tego, któ­ry sam mu­sia­łem prze­mie­rzyć w dro­dze na szczyt — po­kry­wa­ły więk­szość zbo­czy. Nie pla­no­wa­łem ro­bić so­bie wol­ne­go na cho­dze­nie po gó­rach, ale au­stra­lij­scy po­dróż­ni­cy, na któ­rych wpa­dłem w po­cią­gu, bar­dzo za­chwa­la­li oko­li­cę. Do­brze, że da­łem się na­mó­wić.

Na­gle znów po­my­śla­łem o Tho­ma­sie. U nie­go i u Mag­gie musi się dziać coś waż­ne­go, bo po­ja­wił się dziś w mo­ich my­ślach już do­brych kil­ka­na­ście razy. Mu­szę wejść wie­czo­rem na ma­ila i spraw­dzić, czy nie prze­słał mi ja­kiejś wia­do­mo­ści.

Przez ostat­nie parę lat na­uczy­łem się, że je­śli ktoś przy­cho­dzi mi na myśl z po­dob­ną czę­sto­tli­wo­ścią jak dzi­siaj Tho­mas, to coś było na rze­czy. Pra­wie za­wsze zwia­sto­wa­ło to do­bre wie­ści.

Ko­lej­ny raz ob­ją­łem wzro­kiem ota­cza­ją­cy mnie kra­jo­braz i wcią­gną­łem do płuc czy­ste gór­skie po­wie­trze. By­łem wła­śnie w trak­cie czte­ro­mie­sięcz­nej po­dró­ży przez Hisz­pa­nię, któ­ra ob­fi­to­wa­ła w po­dob­ne mo­men­ty. Wspa­nia­ła ar­chi­tek­tu­ra, przy­jaź­ni lu­dzie, za­pie­ra­ją­ce dech w pier­siach wi­do­ki… I o to cho­dzi, stwier­dzi­łem w my­ślach. Jak to ma­wia Tho­mas, każ­de­go dnia odro­bi­nę wy­żej na wzno­szą­cej się krzy­wej ży­cia. Każ­de­go dnia co­raz bli­żej mo­jej Wiel­kiej Piąt­ki.