Księga Sfery. Podstawy starożytnej i nowoczesnej magii sferycznej, tachionowej i neutrinowej - Tom Hex - ebook

Księga Sfery. Podstawy starożytnej i nowoczesnej magii sferycznej, tachionowej i neutrinowej ebook

Tom Hex

3,0

Opis

Księga Sfery

podstawy starożytnej i nowoczesnej magii sferycznej, tachionowej i neutrinowej, wywiady i wspomnienia członków zakonu magicznego Divine Mystery Order.

Divine Mystery Order, czyli Zakon Czcicieli Świętej Tajemnicy, to gałąź nowoczesnej magii opartej na wiedzy sprzed 18 000 lat. Jej źródłem są nie tylko osobiste objawienia dostępne dla każdego po wpłaceniu stu ośmiu dolarów na konto zakonu, ale przede wszystkim odwieczna wiedza szamańska i przekazy od bóstw niedualnej sfery.

Książka prezentuje prosty, intuicyjny światopogląd magiczny, łatwy w użytku. Genialny w swojej prostocie, uniwersalny i pozbawiony ideologii pozwala adeptowi na samodzielne odkrycie tajemnic istnienia, głównie podczas płatania figli. W związku z tym nie jest ścisłym wywodem filozoficznym, ma raczej charakter symboliczny i, nie ukrywajmy, rozrywkowy, zabawa jest bowiem najlepszą nauką.

Przez książkę Toma Hexa miałem same kłopoty. Nie mogłem się od niej oderwać, a byłem w trakcie przygotowywania rytuału miłosnego z czterema nawiedzonymi laskami. Zapowiadała się ostra imprezka! Niestety zamiast wzywać boskie imię EROS, przez pomyłkę wzywaliśmy ERIS, boginię chaosu i zamętu. Co tam się później działo! Ratownicy medyczni przyszyli mi członki, ale mam nauczkę do końca życia.

Malaklipsa Starszy

Znam Hexa z potajemnych spotkań w krypcie. Wciągnęła mnie w to koleżanka, a ją jej koleżanka. W ogóle w tej misteriańskiej loży jest za dużo koleżanek, nie można się dopchać, jak rozdają rytualne sushi. Kiedyś robiłam tam za ołtarz, ale potem się przeziębiłam, bo wiało, a później przydzielono mi czyszczenie mioteł. Książki nie czytałam, ale jeden z akolitów przekazał mi jej treść drogą kropelkową, to znaczy pierwsze cztery rozdziały. Resztę otrzymam, jak wypoczniemy. Nauka zawsze była dla mnie męcząca.

Johanna Sinn vel Siostra Ostra

Książka Hexa to bełkot i naciąganie naiwnych. A tych, jak wiadomo, nie sieją, sami się rodzą. Ja się nie dałem oszukać, zadzwoniłem gdzie trzeba i oto wyniki śledztwa: Hex zamieszany w ciemne interesy z narkotykiem Chew-Z, a także Can-D, obecnie objęty jest programem ochrony świadków i pracuje niby jako bibliotekarz, ale to tylko przykrywka. Wszyscy oglądaliśmy film Bibliotekarz i wiemy, co oni tam wyprawiają.

Craig Misbehave, „Dunwich Daily”

Przed przeczytaniem zapoznaj się z treścią dołączonych recenzji bądź skonsultuj się z rejonową czarownicą, gdyż książka ta, niepotrzebnie przeczytana, może zagrozić twojemu rozsądkowi.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 324

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (4 oceny)
1
1
0
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
joannamachnyk

Nie polecam

dno
00

Popularność




Uwaga redakcji

Wydarzenia opisane w tej książce miały miejsce i czas. Są autentyczne i tej wersji będziemy się trzymać.

Wszelkie podobieństwo do osób ożywionych i nieożywionych, żywych, umarłych i nieumarłych jest zamierzone i nieprzypadkowe. Nazwiska i pseudonimy zostały zmienione bądź niezmienione wedle uznania autora i członków zakonu.

Od Toma Hexa

Książka niniejsza jest natchnionym apokryfem, podobnie jak Zohar, czyli Blask, a także inne książki wątpliwego autorstwa i pochodzenia. Być może zawsze chodziło o to, żeby uchronić autora, który mówi prawdę, przed gniewem obrażonego tłumu. Spodziewam się, że niniejszy tom obrazi mnóstwo czarownic i magów.

Dlatego jest to apokryf. Napisałem go z tych samych powodów, z jakich Herostrates podpalił świątynię Artemidy w Efezie1.

Uległem też namowom Alana Chapmana2.

Specjalne podziękowania składam tłumaczowi niniejszej książki. Brat RIP dołożył szczególnie heroicznych starań, by oddać wibracyjne brzmienie i wartość mojej poezji. Sprawę potłuczonych waz i zdemolowanego biurka, przy którym dokonywał tłumaczeń rwąc włosy z głowy i ryjąc paznokciami blat, załatwimy polubownie.

(zob.wierszPaścięgi zamieszczony w dodatku na końcu książki)

 

Od Wydawcy (Phet Press, Santa Monica)

Kim jest Tom Hex? Poeta, mistyk, opat loży misteriańskiej, założyciel Zakonu Czcicieli Świętej Tajemnicy, Świątyni Sferycznej i Mistycznej Frakcji Bojowej współpracującej z Greenpeace. Organizator Uczt Boskiego Obżarstwa, Sesji Ciemności i Kaplicy Misterium. Często pojawia się w towarzystwie przebrany za Śmierć, choć niektórzy uparcie twierdzą, że to nie przebranie, ale oni się nie znają. Nader często widywany w okolicach cmentarzy, trafił na listę osób potencjalnie niebezpiecznych FBI, czym chwali się gdzie popadnie.

Niniejszy tom wywodów Toma Hexa należy czytać z pewną dozą ostrożności. Jak bowiem przekonuje dr Doreen Vast, autor cierpi na kompulsywne fantazjowanie, ostatnio nasilone do tego stopnia, że nawet ona zaczęła widzieć w swoim ogrodzie ludek Faeri i to grający jej na nosie.

Mniej wyrobionego czytelnika wydawca ostrzega przed pochopnie dosłownym odczytywaniem przekazywanych przez Hexa treści. Może się to bowiem skończyć tak, jak skończyło się dla Gregory’ego Ravena z wydawnictwa Nox Clavicula, który uwierzył w to, co przeczytał, zastosował to i osiągnął rezultat! Niewiarygodne! Raven porzucił następnie wydawnictwo, przywdział szaty zakonu Czcicieli Świętej Tajemnicy i do dzisiaj radośnie odbywa odosobnienie w ciemności, ponoć po to by przejść przez wrota percepcji. Jest to o tyle ciekawe, że Raven nie był dotąd tak zadowolony z życia, a wszyscy jego współpracownicy dobrze wiedzieli, że bardzo często Raven grymasi.

 

Ostrzegłszy Szanownego Czytelnika wydawca pragnie zapewnić, że dołożył wszelkich starań, by niniejszy tekst był wolny od skrajnie niebezpiecznych czarów i zawierał wyłącznie te, które są najwyżej śmiertelnie niebezpieczne.

 

Proporcja praktykujących magów do tych, którzy tylko kolekcjonują książki o magii, wynosi prawdopodobnie 1 do 100.

Peter Carroll

 

Jeżeli nie potrafisz czegoś prosto wyjaśnić, to znaczy, że niewystarczająco to rozumiesz.

Albert Einstein

 

Wszystko, co możesz sobie wyobrazić, jest realne.

Pablo Picasso

 

Im bardziej rzeczy się zmieniają, tym bardziej pozostają takie same.

Jean-Baptiste Alphonse Karr

 

Ludzkość to szalony gatunek: modli się do niewidzialnego Boga i wyzyskuje widzialną naturę, nie zdając sobie sprawy, że widzialna natura jest niewidzialnym Bogiem, do którego się modli.

Hubert Reeves

 

Seng rleyvaanghi orghaar ordanghre erg rod, sjeggr onhaa vat terrd urn heddend.

Vjoagin Je (8874–8447)

 

Oto, jak zbudować znikacz. Bierze się puszkę po piwie z wyciętym denkiem i wierzchem i wkłada się tam dwa kawałki czerwonego kartonu. Trzeba popatrzeć przez obie dziurki i mrugać – wtedy to, na co się patrzy, znika.

Clarence Willoughby [7 lat]3

Osoby

 

Tom Hex/Tom Haex

John Krabat, kurator sądowy Toma Haexa

Sonia Parkitsh vel Ma Sacra, czyli Matka Święta

Frater Ygg

Johanna Sinn vel Siostra Ostra (Soror Acuta)

Tommyknocker

Siostra Gossi P. (Gosia Pe)

Misia A i Misia B 

Zyggy Freund vel brat Uroboros

Brat Bombastus

Siostra Pecunia

Lady Amina i Lord Aminus

Siostra Miracula

Ma$$$ter

Frater RIP

Terminator

BIGGOD

Bracia Dreamm, czyli brat Dream i brat Sleep

Siostra Czarna

MorgueAnn

Siostra Hihihi

Weedow

Oak

Alrauna

VSOP

CZĘŚĆ PIERWSZA

Wskrzeszanie zmarłych – audycja Radia Pagan Network z 13 lipca, w piątek, o północy

Gościem Radia Pagan Network jest dzisiaj Siostra Ma Sacra (Matka Święta), główna kapłanka z Zakonu Świętej Tajemnicy.

 

Pagan Network: Pozwól, że rozpocznę cytatem z pewnego znanego w kręgach ezoterycznych periodyku4: „Gwiazda Toma Hexa spektakularnie rozbłysła na nieboskłonie współczesnego czarostwa i równie szybko z niego spadła, uderzając w Krzemową Dolinę. Hex zbłaźnił się w telewizji publicznej uparcie myląc Johna Dee z Johnem Doe5. Wpadkom nie było końca. Ostatecznie Hex został wyrzucony z kilku grup magicznych i oskarżony o podglądanie młodych czarownic w trakcie rytualnej kąpieli oczyszczającej”. Co ty na to?

Ma Sacra: Nieprawda, one wcale nie były młode. Hex lubi starsze kobiety. To są wszystko zawistne pomówienia magów z opozycyjnej konkurencji! Poza tym nie został wyrzucony, tylko w ogóle nie chciano go przyjąć, bo już wtedy ciągnęła się za nim zła sława preparowana przez byłe kochanki niemogące doprosić się zwrotu pożyczonych pieniędzy i przedmiotów rytualnych. Dlatego Hex założył własną grupę. Najpierw była to grupa rockowa, dopiero później magiczna.

Pagan Network: Ach, więc stąd wzięło się Misterium, czyli Zakon Świętej Tajemnicy!

Ma Sacra: Tak naprawdę formację założył ojciec Toma Hexa. Wcześniej działał w jakiejś mocno podejrzanej i chaotycznej grupie SHECAT Pagans, co oznaczało mniej więcej Super Hyper contra Extra Cyber Analog Techno Pagans. Wyraźny przerost formy nad treścią. Oni chcieli wprowadzać chaos w życie metodami magii chaosu i chyba im się to udało, bo się rozbiegli jak cząsteczki Browna ruchami bezładnymi, zderzając się wzajemnie – mam na myśli bijatyki. Natomiast Misterium było już czymś poważniejszym. Oparło się na objawieniach, jakie miał Hex.

Pagan Network: Czy wiadomo, kto mu się objawił?

Ma Sacra: Hex twierdzi, że nie może tego opisać, bo w języku nie ma odpowiednich słów. Odpowiednie słowa według niego istnieją tylko w jedenastym wymiarze.

Pagan Network: Czyżby podobnie jak Crowley otrzymał przekaz od istoty z innego kontinuum?

Ma Sacra: Nie było żadnej istoty. On wejrzał w samą esencję wszechświata. Twierdzi, że w jednej chwili dostąpił takiej wiedzy, że może ją przekazywać bez końca, ale mu się nie chce, bo całość przekazali już inni. Ale pewnie ściemnia, jak zawsze.

Pagan Network: Chyba czasem mówi jednak poważnie? Jak ty się dałaś namówić na udział w Misterium?

Ma Sacra: No, ze mną to była cała historia, bo ja zawsze szukałam ryzykownych przygód, a zachęciło mnie, jak usłyszałam od Ygga, że podczas inicjacji zawiera się przymierze krwi, nacinając ciało, prawie jak w starożytnym kulcie bogini Kybele. Ygg opowiadał też, że cały cykl szkoleniowy w Misterium trwa trzynaście lat, po trzynaście miesięcy i co roku ktoś ginie.

Pagan Network: Jak to ginie?

Ma Sacra: No umiera. A wtedy ktoś nowy zostaje przyjęty do Kręgu. Czyli ja miałam być przyjęta na miejsce kogoś, kto miał niebawem umrzeć. Ponoć Ygg osobiście znalazł kiedyś jednego z braci przybitego gwoździami do belek stropowych. Oczywiście wykrwawionego na śmierć.

Pagan Network: To cię zachęciło?

Ma Sacra: Pewnie! Chociaż trochę się bałam, jak zobaczyłam Hexa. Przyszedł z tą swoją laską z trupią czaszką i pomyślałam sobie wtedy, że faktycznie robią to wszystko, łącznie z rytualnymi mordami. Ale nie mogłam się oprzeć. W dodatku okazało się, że on chodzi z takimi dwiema dziewczynami, Misią A i Misią B, ale one nie są w ogóle zazdrosne o siebie, bo uważają, że on jest w dwóch osobach czy coś takiego.

Pagan Network: I to wszystko była prawda?

Ma Sacra: Gdzie tam. To znaczy częściowo tak. Ale te sprawy z krwią i mordami to nie. Ale i tak było fajnie, bo klimat był psychodeliczny, jak w serialu Twin Peaks. W ogóle oni ciągle stroili sobie z nas żarty. Pewnego dnia Hex powiedział, że będziemy w czasie rytuału robili nekromancję, polegającą na wskrzeszaniu zmarłych, a byliśmy akurat w ciemnym lesie. Ja oczywiście poczułam podniecenie, ale dwie inne laski spieprzyły, gdzie pieprz rośnie. Chłopacy zresztą też nie dowierzali, a jak doszło co do czego, to Hex objawił, że to my jesteśmy martwi za życia, i będziemy wskrzeszać samych siebie, to znaczy przebudzać się, jak ze snu. No i dalsza część nocy była bardzo żywa.

Pagan Network: Czy możesz wyjawić, jak wygląda szkolenie, trening w Misterium?

Ma Sacra: Szczegółów nie powiem, bo obowiązuje mnie przysięga dochowania tajemnicy, ale wygląda to mniej więcej tak, że najpierw kandydat terminuje przez trzynaście miesięcy i musi przeczytać około stu książek w tym czasie, co dla niektórych jest nie do przebrnięcia. A Hex przepytuje jak w szkole, znaczy dokładnie i złośliwie. Ludzie mówią, że to dlatego, że Hex nie czytał tych książek i chce, żeby mu opowiedzieć. Do tego trzeba odbyć kilkudniowy trening w całkowitej ciemności, co też nie jest łatwe dla niektórych. Ale nie jest tak strasznie. Okazuje się, że nie ma całkowitej ciemności. Zawsze coś widać, a poza tym jakie mózg produkuje wtedy wizje!

Pagan Network: Co potem?

Ma Sacra: Są trzy stopnie wtajemniczenia albo więcej, zależnie od zamożności kandydata. Jak ktoś przeczyta te wszystkie książki i je zrozumie, bo to jest warunek, to wtedy uczy się na pierwszym stopniu, oczywiście po inicjacji. To jest nauka czarów. Najpierw uczy się gotowych rozwiązań, a potem musi wymyślać własne czary. Jak w szkole, tylko nauczyciele są luzacy. Uczymy się, jak tworzyć bezpieczeństwo finansowe i jak leczyć, po to żeby mieć spokojne warunki do dalszej nauki. A potem jest drugi stopień z inicjacją i tam już jest trudniej, bo zajmujemy się głównie mistyką, czyli jak mówimy, sami jesteśmy czarami. Na razie udało mi się tylko tyle, że jestem czarująca.

Pagan Network: Czy zdarzają się osoby, które nie przechodzą treningu?

Ma Sacra: Owszem. Nawet kilka osób zostało dosłownie wykopanych. A jednego dupka osobiście wykopałam.

Pagan Network: Za co?

Ma Sacra: Bo był mizantropem.

Pagan Network: Czyli podobnie jak w wicca, w Misterium czci się kobiety?

Ma Sacra: O tak. To baaardzo fajna sprawa. Lubię być czczona. Ale faktycznie czcimy wszystko, więc to chyba zrównoważony kult.

Pagan Network: Można się jakoś do was zapisać?

Ma Sacra: No właśnie. Kiedyś, kiedy byłam jeszcze zielona, zrobiłam ten błąd, że postanowiłam nieść całemu światu dobrą nowinę o Misterium i zaprojektowałam specjalne ulotki reklamowe. No i dostałam burę, że Misterium nie jest komercją i nie szuka członków do opłacania składek i utrzymywania kleru. Nie pobieramy opłat i nie szukamy chętnych. Właściwie to każdy sam podąża własną ścieżką.

Pagan Network: A jeśli ktoś bardzo chciałby do was dołączyć?

Ma Sacra: To musi szukać. Przez nadzmysłowe kanały przepływu informacji. Kto jest gotowy, znajdzie. Kto nie jest gotowy, nic nie zrozumie. A na razie Hex i RIP przygotowują jakąś książkę. Będzie można poczytać. Być może nawet to ta…

Ulotka informacyjna wycofana z dystrybucji w ostatniej chwili.

 

ZAKON CZCICIELI ŚWIĘTEJ TAJEMNICY

poszukuje kandydatów na stanowisko mag/czarownica;

wymagania – przeczytać sto książek w rok i miesiąc, być zamożnym i szczodrym, być normalnym (nie być dupkiem)

 

Program szkolenia

Pogląd magiczny jako zaklęcie, trening koncentracji, przytomności, inwokacji, ewokacji, uzdrawiania, rytuały oczyszczające, świadomy sen i śnienie, magia seksualna, wskrzeszanie zmarłych, uczty ofiarne dla bóstw z otchłani, krwawe obrzędy, sporządzanie magicznych lekarstw, praca z elementami, trans szamański, wróżenie, odosobnienia w ciemności, stwarzanie bóstw, ujarzmianie demonów, tworzenie systemów magicznych, sztuka spontanicznych zaklęć i inne.

 

Osoby nieletnie muszą mieć zgodę rodziców.

Zapisy pod numerem ……

Prosić Siostrę Ma Sacrę

Siostra Miracula opowiada o SKYCLAD FITNESS CENTER

Jesienią zostałam przyjęta do Misterium na okres próbny. Czułam, że przede mną otwiera się nowy świat, że stanę się piękną czarownicą, będę uwodziła księży z bajki, znaczy książęta albo księciuniów… zdobędę bogactwa i stanę się potężną boginią. Niestety, czar prysł już na pierwszym spotkaniu w krypcie, bo wyszło na jaw, że w tym roku obowiązuje tradycja skyclad, czyli podczas rytuału wszyscy mają być nadzy. A ja nie byłam na to gotowa, bo nie, i koniec. Jak ja się pokażę ludziom?! Ale bardzo chciałam się uczyć w tej grupie, bo zachęcały mnie Sonia i Johanna, że jest fajnie i że nie ma się co przejmować, bo tutaj faceci lubią kobiety, więc nie będę się musiała wstydzić, tylko będę dumna z siebie. Powiedziałam, że mam inne doświadczenia życiowe, a one na to, że ci marudzący faceci przenieśli się do innych wyznań. To jednak nie rozwiało moich wątpliwości, więc postanowiłam zabrać się za siebie, to znaczy za formę. I wymyśliłam, że zainstaluję w krypcie Centrum Treningowe Skyclad, gdzie wszyscy wyrzeźbią sobie bezwstydne kształty, to znaczy takie, których nie trzeba się wstydzić. Uroboros doradził mi, żebym poprosiła o błogosławieństwo boginię kultury fizycznej i że Hex musi się zgodzić, bo jest mitomanem. Zastanawiałam się, o co mu chodzi, i Sonia wyjaśniła, że Hex zna się na mitach. Ten Uroboros jest naprawdę dziwny. Ponoć wpisywał w dokumentach nazwę naszego zakonu i zrobił straszny chaos, bo w jednych pisał Mistery, a w innych Mystery albo Mastery. Hex powiedział, że boginią jest Nike i że obydwoje błogosławią mój projekt. Wzięłam się do dzieła. Załatwiłam przyrządy, chłopacy je wnieśli i zaczęłam ćwiczyć przed właściwymi zajęciami. Dodatkowo biegałam wokół ośrodka, wspinałam się po ściance i pływałam w basenie przeciwpożarowym, ale nocą, żeby nie robić sensacji. Niestety ktoś mnie ujrzał w świetle księżyca, najpierw narobił fotografii, potem zawiadomił policję i musiałam uciekać nago przez ogródki. O mało nie spaliłam się ze wstydu, a ocaliło mnie to, że byłam mokra. Po tym incydencie skupiłam się na treningu wewnętrznym, czyli wewnątrz sali ćwiczeń. Namawiałam wszystkich, ale nikt nie chciał ze mną ćwiczyć, co mogło oznaczać, że albo są pod ubraniami doskonale wyrzeźbieni, albo mnie nie lubią. Ygg twierdził, że jemu nic już nie pomoże, a Sonia, że w kwestii swojej atrakcyjności polega na opinii chłopaków, której często zasięga. A Johanna mówiła, że ma miesiączkę i że zawsze wypada jej w weekend, a ona by chciała mieć weekendy wolne od tej niedyspozycji i żeby to się działo w dni powszednie, kiedy jest w pracy. Wtedy Ygg zaoferował, że pomoże w tej kwestii. Pochylił się nad Johanną, powiedział, że przesuwa te dni z weekendu na środę i niespodzianie ścisnął jej ramię, aż wrzasnęła z bólu, a potem wydarła się i goniła go po krypcie. Ale jak się później okazało, miesiączka faktycznie przesunęła się na środę i Johanna patrzyła odtąd na Ygga cielęcym wzrokiem. Hex pewnego dnia do mnie dołączył. Myślałam, że zamierza ćwiczyć, ale gdzie tam, tylko chciał naoliwić skrzypiący mechanizm, przez który nikt nie mógł się skupić na czymkolwiek, kiedy ćwiczyłam. W tej sytuacji straciłam motywację, a po trzech dniach także nieliczne nadzieje. Hex mówił, żebym się tym kompletnie nie przejmowała. A ja jestem kobietą i muszę się przejmować. Aż nadszedł ten dzień. Byłam cała w nerwach. Za ostatnie oszczędności, specjalnie na taką okazję, sprowadziłam prześliczną szatę rytualną z najnowszej kolekcji Jeana Batisty de Castel Bajaca. Musiałam dobrze wypaść. Spotkaliśmy się w krypcie, Johanna leżała płasko jako ołtarz, wszędzie świece, półmrok, trochę wiało, więc jakiś zakapturzony kształt rozpalił ogień w kominku. Najpierw były różne przygotowania, potem inkantacje, inwokacje, jakieś procesje ze świecami w jedną stronę, potem w drugą, dymu co niemiara od kadzideł i kominka, aż zaczęłam tracić poczucie rzeczywistości i w pewnym momencie myślałam, że śnię. Jakoś tak dałam się ponieść wyobraźni, płynęłam, leciałam, leciutka jak piórko na wietrze, byłam tańcem wcielonym, wirowałam wokół ognia, w ogóle mi nie przeszkadzało, że wszyscy są ubrani i że zrzucają te krępujące łachy. Sama też zrzuciłam, nawet miałam ochotę je podrzeć, tak wydawały się wstrętne i krępujące, ale ktoś mnie powstrzymał, a ja nie chciałam, żeby mnie cokolwiek ograniczało, i rzeczywiście nic już nie mogło mnie ograniczać, bo byłam przestrzenią, a w niej tyle się działo. No, mówię wam, coś niesamowitego. Od tej pory zauważyłam, że jestem piękna i w ogóle jakaś taka zrelaksowana. Hex miał rację. Nie ma co się w ogóle czymkolwiek przejmować. Absolutnie niczym. W żadnym wypadku. Poznałam później takiego świeżaka, nazywał się Ma$$$ter i był niesamowitym sztywniakiem, jak ja na początku. Hex przydzielił go mnie, jako opiekunce prowadzącej, i zalecił nam jogę śmiechu. Na początku wcale nie było nam do śmiechu, tak było drętwo i sztywno. Ale to prawda, że jak ciało zaczyna się śmiać, nawet w wymuszony, sztuczny sposób, to wtedy mięśnie śmiechowe wpływają na psychikę i następuje taki rezonans harmoniczny, że umysł zaczyna się rozchmurzać. I jak ten Ma$$$ter już się rozchmurzył, to było śmiechu tyle, że jak się tarzaliśmy po posadzce krypty, to później nie trzeba było już jej odkurzać, tylko ciuchy były do prania. Ale czy ciuchy są aż takie ważne?

Siostra Gosia Pe, czyli Gossi P. Plankett chlapie jęzorem i próbuje wyjawić najtajniejsze tajemnice

Nie wolno mi o tym mówić, ale tak mnie język świerzbi, że muszę komuś wypaplać. Chciałam na moim ulubionym portalu społecznościowym, ale jak tylko zbliżam się do klawiatury, to robi mi się niedobrze i nic nie widzę. Już sam fakt, że biorą w tym udział kobiety i mężczyźni musi dać dużo do myślenia. Jestem związana przysięgą milczenia, ale powiem tylko, że u nas uznajemy kobiety za boginie, a mężczyzn za bogów i czcimy stan jedności tych dwóch boskich pierwiastków, więc sami się domyślcie, bo nic wam nie powiem. Dodam tylko, że wcale nie kończy się na wkładaniu sztyletu do kielicha! No i obżarstwo! Nic nie powiem, ale byłam tak objedzona, że ledwo mogłam fikać, brykać i bzykać. Jedzenie to komunia z Bóstwem, więc przyrządzamy ciało Bóstwu, a potem to ciało zjadamy. Ile tam było jedzenia! A najwięcej sushi. A ten brat Ygg to oczywiście musiał narobić popcornu. Ja jadłam wszystko, co tylko można, ale później już nie mogłam, tak byłam nabąbolona. Nie mogę nic więcej powiedzieć, ale co się tutaj wyprawia! Najlepszy jest ten rytuał z zębami. Gdybyście tylko mogli to zobaczyć! Przysięgałam milczenie, ale nic nie zdradzę, jak powiem ogólnie, a wy się sami domyślicie. Tak więc ja nic nie mówiłam, jakby co. Na żadnym horrorze czegoś takiego nie widzieliście! Muszę to opisać na moim ulubionym portalu społecznościowym, ale cholera, znowu mi oczy łzawią. A takie paplanie akustyczne to ma za mały zasięg. Co robić? Co robić?

Dopisek brata Uroborosa: Siostra Gosia Pe została usunięta z zakonu za maniakalne plotkarstwo i pomówienia, a także opublikowanie Księgi Cieni pod moją redakcją, czyli brata Uroborosa. Siostra Gosia Pe to mitomanka i obżartuch. Kiedyś przygotowaliśmy jedzenie na ciało dla Bóstwa, a ona to wszystko wyjadła, nie czekając na rytuał.

Frater Bombastus opowiada, skąd wzięło się jego imię

A ja opowiem, jak to się stało, że wybrałem sobie imię Bombastus, chociaż naprawdę to ono wybrało mnie. Otóż Tom Hex znany jest z tego, że wymyśla różne niestworzone bujdy i nigdy nie wiesz, czy mówi serio, czy na poważnie. Ale wtedy byłem jeszcze zielony, a oni lubili mnie wrabiać w jakieś historie, takie co to Hex później opowiada. Więc postanowiłem, że w nic nie uwierzę, a już na pewno nie w jakieś dyrdymały. I Hex pewnego dnia powiedział o jednym takim gościu, co się niby nazywa Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim. Ha, ha, ha! W życiu bym nie uwierzył w coś takiego. Przecież tak nie można się nazywać. To byłoby absurdalne. Nie ma takich nazwisk! No i założyliśmy się o kontener czekolady, około stu tabliczek, i już to powinno dać mi do myślenia, ale przy Hexie byłem jak śnięty i łykałem wszystko jak bocian żaby. A wszyscy potwierdzili, że naprawdę był taki człowiek, Szwajcar bodajże, i że to był tak zwany Paracelsus. Szok! Od tego czasu zaczęli na mnie mówić Bombastus, no i tak zostało. A ludzie pewnie myślą, że ja mam jakiś związek z Paracelsusem i jego wiedzą ezoteryczną. Niestety, życie bywa rozczarowująco banalne.

Siostry (zarówno rodzone, jak i zakonne) Misia A i Misia B wyjaśniają zagadkę Toma Hexa i Toma Haexa

Okazało się, że jest straszne zamieszanie z Tomem. Ponieważ obie chodziłyśmy z nim, formalnie nie jako żony, ale wykonywałyśmy obowiązki małżeńskie, więc to prawie to samo, no i zauważyłyśmy, że on się dziwnie zachowuje. Niekiedy jest normalny, to znaczy pomijając jego manie, fobie i napady. Pamięta, co było wczoraj, a o przyszłości nie wie nic. Natomiast kiedy indziej zachowuje się odwrotnie, czyli bardzo dobrze wie, co będzie jutro, a nie ma bladego pojęcia, co było wczoraj. Mamy taką teorię, że on jest jeden, ale oscyluje między dwiema rzeczywistościami, w jednej przesuwając się zgodnie ze strzałką czasu, a w drugiej przeciwnie do tej strzałki. To była moja teoria, Misi B6. Misia A ma teorię taką, że jest dwóch Tomów, jeden żyje w naszym świecie, a drugi przenika z równoległego wszechświata, który pędzi w poprzek czasu. Tak czy siak, tego, który jest zawsze wczorajszy, lubi ciemność, cmentarze, czaszki, deszcz, burzę i zimę, nazwałyśmy dla porządku Tom Hex, a tego, który jest zawsze jutrzejszy, lubi zabawy, imprezki, żarty, lato i słońce, Tom Haex. Oba imiona już były w obiegu, bo zadbał o to sekretarz zakonu, dyslektyk Uroboros. To mówiłyśmy my, siostry Misia A i Misia B.

Siostra Pecunia opowiada o orgiastycznych ucztach

Tom Hex to blagier i szubrawiec. Zapraszał mnie na orgiastyczne uczty, więc dawałam się nabrać i jadłam, aż się roztyłam i oto jak wyglądam. Była też taka Gosia Pe i jadła, aż furczało, ale ją wywalili za plotkarstwo. A potem poznałam brata Krabata, to znaczy nie jego brata, tylko jego samego. I on powiedział, że wcześniej byłam taka chuda, że mnie nie zauważał, bo prześwitywałam. A obecnie jestem jak paleolityczna bogini obfitości Wenus z Willendorfu, i jestem piękna. Powiedział, że ładnie pachnę, co było aluzją do mojego imienia Petunia, taki kwiat. Jednak Uroboros, który ma dysleksję, oczywiście musiał przekręcić moje imię i zapisał je w naszej księdze jako Pecunia, a zorientowałam się dopiero, jak zaczęłam dostawać od facetów pieniądze, a nie kwiaty. Więc może Krabat też nawiązywał do pieniędzy7. To była miłość od pierwszego stosunku. Nie schodził ze mnie przez pierwszy tydzień, a potem zaczęłam chudnąć, więc poszliśmy coś zjeść. Chcieliśmy się załapać na ucztę u Hexa, ale on powiedział, że mu się to nie opłaca! Sknera i oszust! Ale wiem, że jestem najpiękniejsza i w związku z tym muszę dbać o linię. Jestem boginią, a ci, co tak nie uważają, są głupi. A Krabat jest bardzo mądry.

Soror Pecunia

Nagroda magazynu „Equinox” dla najlepszej grupy magicznej

Equinox8: Jak co roku przyznajemy nagrodę dla najlepszej grupy magicznej w kilku kategoriach. Niestety, nie załapaliście się do kategorii „poważna grupa magiczna” ani „objawienie roku”, ani nawet „magiczne złote maliny”. Główne nagrody otrzymały różne zmutowane grupy IOT9 i gardnerian wicca, a w kategorii malin pewna żałosna grupa magów włamywaczy z Mancuso w New Jersey po serii nieudanych napadów na banki…

Tom Hex: Najwidoczniej jesteśmy kompletnie do niczego. Nie umiemy zrobić nawet nieudanego napadu na bank.

Czarna: Ale przecież w marcu udało nam się włamać do magazynu serwitorów10…

Tom Hex: Cicho, to się nie liczy.

Equinox: …Jednak ze względu na wasze dokonania byliśmy zmuszeni dodać kategorię specjalną: Najweselsza grupa magiczna. Wygraliście w tej kategorii bezapelacyjnie! Oto dyplom!

Tom Hex: To miło. Jak wysoka jest nagroda? I w dolarach czy w funtach?

Czarna: Mogą być nawet czeki podróżne albo cokolwiek. Czy możemy już odebrać?

Equinox: Niestety, nagroda jest wyłącznie honorowa, co jednak oznacza darmowy wjazd na różne pogańskie imprezy.

Tom Hex: Dla mnie bomba!

Czarna, Ygg, Ma Sacra: Super! To jest coś!

Equinox: Cieszymy się, że się cieszycie. Bywało w ubiegłych latach, że niektóre nagrodzone grupy nie odbierały nagrody, bo zdążyły się obrazić albo rozpaść.

Tom Hex: My też planujemy rozpad, ale jeszcze nie wiemy dokładnie kiedy.

Czarna: Póki co przepoczwarzamy się.

Equinox: Generalnie jesteście znani ze swoich ekscesów, skandali i wygłupów. Niektórzy nie uznają was za magów, lecz raczej za klaunów. Mówi się o was, że jesteście ścieżką dwóch lewych rąk. Czy wy w ogóle jesteście poważni?

Ma Sacra: Hex jest poważny. Lubi wygłaszać różne mądre teorie, ale nie wiem, czy są one poważne.

Equinox: To się tak naprawdę okaże za dwadzieścia lat. A póki co opowiedzcie jakieś zabawne historyjki z waszej działalności, żeby przybliżyć naszym czytelnikom specyfikę zakonu DMO.

Tom Hex: Bo ja wiem? Co by tutaj powiedzieć? Nuda, rutyna, wciąż te same zakazane gęby.

Czarna: Oj, nie kłam już. Powiedz prawdę. Zrobiłeś dwa serwitory, które generują dowcipy i umieściłeś je w świątyni. Mają przeciwne płcie, kopulują i wydają potomstwo, małe serwitorki, które przyczepiają się do odwiedzających nas ludzi i nakłaniają ich do wygłupów.

Equinox: No właśnie. Słyszeliśmy, że ze wszystkiego robicie sobie jaja. Nie ma dla was żadnych świętości.

Tom Hex: To dlatego, że jak słyszeliśmy, w stanie ostatecznej pustki rozbrzmiewa gromki śmiech.

Czarna: Dlaczego gromki? Siostra Hihihi mówiła, że wyraźnie słychać hihihi.

Ma Sacra: Ja bym raczej powiedziała, że hahaha albo hohoho, ewentualnie hehehe.

Czarna: Niekiedy huhuhu, ale to chyba jakieś duchy pukające.

Equinox: Duchy pukające? Chyba stukające?

Tom Hex: Zależy, co one tam robią w tej przestrzeni.

Czarna: To ja opowiem historyjkę. Kiedyś mieliśmy pójść na warsztaty robienia woreczków mojo do jakiejś grupy wiccańskiej, a Siostra Ostra powiedziała, że ona nie może nosić takiego woreczka, bo jest na diecie odchudzającej. Zapytałam ją, co ma piernik do wiatraka, a ona na to, że koleżanki z blogosfery ostrzegały ją przed efektem mojo.

Equinox: Chyba jo-jo.

Czarna: Oczywiście, ale ona się bała, że jak będzie nosiła woreczek, to znowu zgrubnie. Śmialiśmy się z niej, że stosuje dietę jo-jo, czyli przez pierwszy tydzień je tylko płatki, a w drugim tygodniu żre wszystko, co zobaczy.

Equinox: Ha, ha, ha. Średnio śmieszne.

Czarna: A brat Uroboros twierdził kiedyś, że zna zaklęcie bojowe, które nazywa się Makabracadabra. Stosował je do programowania serwitorów szybkiego reagowania, które miały odbierać siłę życiową wrogów.

Equinox: Hm… To trochę śmieszniejsze.

Czarna: I jeszcze twierdził, że koniecznie chce praktykować magię elektryczną! Upierał się przy tym okrutnie, a potem okazało się, że chodzi mu oczywiście o magię eklektyczną. On chyba ma coś z uszami.

Ygg: A kiedyś do sklepu ezoterycznego siostry Miraculi przyszedł taki jeden gość i powiedział, że ma już iPhone’a, iPada, iPoda, iBooka, iFrienda i inne iGadżety i jeszcze chce mieć koniecznie iChing, bo słyszał, że mamy. Miracula wcisnęła mu księgę Wyroczni za dwieście dziewięćdziesiąt dolarów!

Tom Hex: Tak było. A ja pamiętam, jak ktoś nam przyniósł od wiccan taką nalepkę na drzwi z pentagramem: „Jeśli przybyłeś w złych zamiarach, pamiętaj, że zadzierasz z czymś, czego wolałbyś bliżej nie poznać. Lepiej przemyśl swoje plany”. I chyba brat Bombastus nakleił ją na drzwi starej drewutni w ogrodzie. Nie minął tydzień, jak złodzieje to zobaczyli, wyłamali drzwi, weszli do środka i połasili się na kosiarkę do trawy, budząc przy okazji śpiące tam koty z rodzinami. Zwierzaki rzuciły się na nich i podrapały im twarze, a oni, uciekając, jeszcze się poranili o narzędzia ogrodnicze. I jak nie wierzyć w moc starożytnych znaków?

Czarna: Ale jednak znak ich przyciągnął, a tak mogliby się w ogóle nie pojawić i mielibyśmy spokój.

Hex: Cóż, od tego czasu ilość włamań w okolicy spadła do zera.

Equinox: Też znamy takie historyjki. Nic nowego.

Ygg: Ja pamiętam, jak jeden gość zapytał Hexa, czy anima jest sukubem, a animus inkubem11.

Equinox: Skąd ludzie biorą takie skojarzenia?

Czarna: Z powietrza, ha, ha, ha. A kiedyś odwiedzili nas niejacy Bracia Dreamm, czyli brat Śnienie (Dream) i brat Sen (Sleep). Ciągle opowiadali baśnie, bajki, legendy i mity, a znali ich całe mnóstwo. I jeden z nich zapytał, wskazując na Hexa, kim jest ten wesoły gość, co się ciągle chichra. A brat Ygg odpowiedział mu tak: „To Haex. On ma głęboką depresję, więc ciągle się śmieje, bo wie, że tylko śmiech może mu pomóc wyjść z tego smutnego stanu. Natomiast kiedy ma dobry humor, to wtedy się smuci i rozważa poważne kwestie, bo wie, że nic go nie będzie w stanie zdołować, taki jest wesoły, jak jest smutny”.

Ma Sacra: Pamiętam! To było na wiosnę. Drugi z Braci Dreamm też zapytał mnie o Haexa, to znaczy, powiedział, że chciałby być taki otwarty i żywiołowy jak Haex, bo on sam jest introwertykiem i nie umie gadać z ludźmi.

Equinox: Jak to? Mówiłaś, że opowiadał setki baśni.

Ma Sacra: To prawda. Ale on potrafił tylko opowiadać baśnie. To była taka jego furtka na świat. Poza nią był całkiem zamknięty w sobie. Wystarczyło go jednak poprosić o jakąś legendę, a ożywiał się i gadał jak najęty. No to ja mu wyjaśniłam, że Haex też jest kompletnym introwertykiem, ale w ramach ćwiczeń udaje ekstrawertyka. Później Hex mu poradził, żeby się niczym nie przejmował, tylko bawił się w odgrywanie ról bohaterów z tych wszystkich opowieści, które zna. I chyba to mu pomogło, bo zaczął mnie później podrywać.

Equinox: To też jest średnio śmieszne.

Czarna: Jest u nas taki brat RIP. Jego imię oznacza, że on zawsze spoczywa w spokoju. Oczywiście dopóki się nie wkurzy. RIP opowiadał kiedyś, że w Halloween jakiś dzieciak u nich na dzielnicy stwierdził, że nie chodzi o Cukierek albo Psikus (trick or treat), tylko o Cukierek albo Sikus (pee or treat), i jak nie dostał cukierka, to sikał na drzwi. Ponieważ RIP akurat brał kąpiel z ziółkami, nie mógł podejść do drzwi, żeby otworzyć, więc spóźnił się troszkę, a kiedy je otworzył, zobaczył jak dzieciak szykuje się do akcji na jego ganku. Wtedy niespodziewanie wpadł w gniew i całkowicie spontanicznie połączył się z boginią śmierci, przyjmując wirtualnie jej atrybuty, kości, czaszki, piszczele, krew, noże do cięcia mięsa i ognistą aurę. Bachorek najwidoczniej wyraźnie to wszystko poczuł, bo momentalnie zbladł, zsikał się we własne gatki i uciekł, jakby go całe piekło goniło. Ostatecznie i tak zebrał najwięcej słodyczy ze wszystkich dzieciaków dzięki metodzie zastraszenia, bo wieść o jego zwyczajach roznosiła się lotem błyskawicy wśród sąsiadów, aczkolwiek często robił przerwy na wchłanianie napojów. W końcu trafił na komisariat i musieli go stamtąd odebrać rodzice.

Ygg: Ha, ha, ha. Ja opowiem coś. Był kiedyś u nas brat Octopus, który zajmował się głównie magią chaosu. Jednocześnie był oddanym fanem Lovecrafta. I pewnego dnia przywlókł do kaplicy martwą ośmiornicę, ale za to pokaźną i ośmioramienną. Postanowił zrobić z niej ośmioramienną gwiazdę chaosu, więc rozłożył jej ramiona i usztywnił, a potem wysuszył, zakonserwował i powiesił na ścianie. Tylko że ośmiornica miała na środku takie swoje różne narządy i chłopacy zaczęli się śmiać, że tam jest cipka, a potem śmiali się, że Octopus jest Ośmiocipką i nazwali go Octopussy. Trochę się tym denerwował, a potem zabrał swój eksponat i przeniósł do prywatnej kapliczki w drewutni.

Equinox: Żałosna historyjka.

Tom Hex: A kiedyś przyszedł do nas taki strasznie chudy chłopak, ale bardzo wysoki, a ponieważ był cały ubrany na czarno, to bracia zaczęli mówić, że wygląda jak cień człowieka, bo już się zintegrował z własnym Cieniem12

Czarna: A z nim była niejaka Edda, czyli Edzia. Okazało się, że ona jest byłą dziewczyną Cienia. Cień mówił, że kiedyś Edzia była fajna, poetycka, a potem się zrobiła prozaiczna13.

Tom Hex: Wiadomo! Proza życia jest taka, że człowiek szuka poezji, a znajduje dramat.

Czarna: To ja opowiem o Hexie. Jeden z braci zarzucił mu kiedyś, że jest hipokrytą i bigotem, bo najpierw mówi różne mądre rzeczy, a potem sam się tego nie trzyma, a nawet postępuje odwrotnie. A Hex na to: „Z choinki się urwałeś? Bądź realistą! Postępuj, jak mówię, nie jak postępuję! To chyba jasne! Tylko naiwniacy patrzą na swoich nauczycieli jak na nieskazitelne bóstwa!”. To go trochę otrzeźwiło, ale pytał potem braci, jak oni mogą tak spokojnie do tego podchodzić. A bracia tylko wzruszali ramionami i mówili, że musi się jeszcze dużo nauczyć, bo sam się oszukał.

Tom Hex: Tak było.

Equinox: Rzadko mamy tutaj okazję gościć jawnych bigotów i hipokrytów.

Tom Hex: W sumie nie ma się czym chwalić… Prawdę mówiąc, to jednak wstyd. Te wszystkie maski na zewnątrz, ukrywane cienie wewnątrz, masakra.

Ygg: Wybaczamy ci, ale tylko dlatego, że jedziemy na tym samym wózku.

Equinox: Jaki był twój początek, Tom? Urodziłeś się na miotle z kryształową kulą w jednej dłoni i z różdżką w drugiej?

Tom Hex: Urodziłem się w rodzinie katolickiej. Jako dzieciak bawiłem się w odprawianie mszy świętej, aż mama mnie zbeształa, że to świętokradztwo. Zastanawiałem się nad tym świętokradztwem, na czym to polega. Przecież miałem dobre intencje! Od małego czułem powołanie do kapłaństwa. Zawsze też lubiłem historie o czarach i fantastykę. Jako nastolatek żywo interesowałem się mistyką i chciałem pójść do zakonu kontemplacyjnego, ale wtedy pojawiły się dziewczyny i zrozumiałem, że coś tutaj nie gra. Moje życie zmieniło się o dziewięćdziesiąt stopni.

Equinox: Chyba o sto osiemdziesiąt!

Tom Hex: Nie, właśnie dokładnie o dziewięćdziesiąt.

Ma Sacra: A nie o trzysta sześćdziesiąt?

Tom Hex: Żarty się was trzymają. A ja się wtedy poważnie zastanawiałem, dlaczego doświadczenie mistyczne musi być oddzielone od życia codziennego. Był w tym jakiś zgrzyt, niespójność. Dlaczego kapłaństwo ma być reglamentowane? Dlaczego poznanie esencji istnienia ma być oddzielone od normalnego ludzkiego życia?

Ma Sacra: Czyli tak zwany chłopak z problemami.

Tom Hex: Byłem na tyle rozsądny, by nikomu nie wspominać, że wymyślam fikcyjnych bogów i nowe religie. Wersja oficjalna była taka, że piszę opowiadania fantastyczne, co zresztą później się stało.

Equinox: Chyba duża część z nas miała podobne zainteresowania. Ostatnie pytanie, całkiem z innej parafii, bo nie ma sensu tego dłużej przeciągać. Co robicie na co dzień? Czym się zajmujecie? Żyjecie z czarowania?

Tom Hex: Ja prowadzę restaurację wegetariańsko-wegańską. Jestem kucharzem. RIP jest brokerem informacji, pisze książki, żyje książkami, z książek i dla książek. Ma w domu tylko stosy książek, ku rozpaczy żony, zresztą niesamowicie, wręcz anielsko cierpliwej kobiety. No i oczywiście całe szafy audiobooków i e-booków. Kiedyś RIP pracował na kalandrze.

Equinox: A cóż to u licha?

Tom Hex: Kalander to taka maszyna do gumowania tkanin, ogromna jak pół domu. Z jednej strony połyka dwumetrowe bele tkaniny, a z drugiej wypluwa już nagumowane. Natomiast Krabat jest kuratorem sądowym, także moim osobiście.

Equinox: Widzę, że prowadzicie życie na krawędzi ostrza.

Tom Hex: Co ty, to tylko takie śmieszne zbiegi okoliczności. Jesteśmy niewinni jak dwie krople wody.

Equinox: Raczej jak baranki… A wy, co robicie?

Ma Sacra: Ja mam gabinet masażu i bioenergoterapii.

Ygg: A ja pracuję w wodociągach. Nadzoruję taką maszynę, która jeździ kamerą w rurach i bada ich kondycję. Kiedyś byłem drukarzem, składałem do druku czasopisma i książki. W sumie robota przed monitorem.

Tom Hex: Siostra Pecunia pracuje w sklepie zielarsko-magicznym, Tommyknocker gra na perkusji w jakiejś kapeli, Ma$$$ter organizuje imprezy i wygłasza na cmentarzach świeckie mowy pogrzebowe dla tych, co nie chcą księdza.

Equinox: Ciekawa koincydencja!

Tom Hex: No a Bombastus wypieka bułeczki i chleby. Uroboros wcześniej był złomiarzem, kradł trakcje, trafił do paki, obecnie jest na zwolnieniu warunkowym pod opieką kuratora Krabata. Obiecał poprawę, nawrócił się na jedynie słuszną drogę DMO, dojrzewa do roli porządnego obywatela. Kto tam jeszcze?

Ma Sacra: Nie wiem, co robi obecnie Ostra, ostatnio była za barem w jakiejś spelunie. Misia A i Misia B prowadzą rozrywkowe życie i się nie przejmują. BIGGOD siedzi w Kanadzie, Hihihi studiuje chemię, ale chyba jej się pomyliło z alchemią, Miracula wróży ludziom, z czego się da, i ma dobre efekty. Nie powiem, co robi Weedow, bo FBI podsłuchuje. A ty, Czarna, co robisz?

Czarna: Ja czaruję, i jakoś zawsze mam tyle, ile mi potrzeba.

Equinox: No, chociaż jedna żyje naprawdę z czarów.

Tom Hex: Tak. To wstyd, że musimy pracować, zamiast wyciągać z powietrza świeżutkie banknoty. Widać nie jesteśmy jeszcze zaawansowani. To mi przypomina śmieszną historię z dawnych czasów. Jako nastolatek byłem w pewnej grupie magicznej, która dziwnym trafem przyciągała ludzi niechętnie patrzących na pracę. Ja też liczyłem na to, że w cudowny sposób zmaterializuję sobie walizkę forsy z niczego. I kręcił się tam pewien starszy gość (miał wtedy chyba trzydziestkę na karku), o którym wiedzieliśmy, że od dawna praktykuje jakieś dziwne i mroczne rzeczy. Cieszył się naszym szacunkiem, bo czasem pokazywał różne sztuczki, na przykład potrafił wyraźnie podnieść albo obniżyć temperaturę w pomieszczeniu swoim oddechem i ruchami rąk. Potrafił też zdalnie uruchamiać urządzenia, a kiedy się uziemił14, nie mogliśmy go przewrócić nawet w pięciu, on nas natomiast rozstawiał jak pionki po kątach. Widać było, że ma klasę i pieniądze, więc był dla nas, młodych, niczym guru. I pewnego dnia wdał się w ostrą wymianę zdań z jakąś kobietą na ulicy. W sumie nie wiedzieliśmy, o co poszło, prawdopodobnie o jakiś drobiazg, w rodzaju „jak łazisz baranie!”. Zaczęła go wyzywać od najgorszych, a w końcu wyciągnęła parasolkę i okładała go nią jak uczniaka. Patrzyliśmy na to wszystko oniemiali, czekając na jakieś bomby magiczne, kule ognia, demony zemsty, ale nasz guru po prostu stał, patrzył na kobietę i nic nie robił, a w pewnym momencie zaczął ją przepraszać. To nam się już w głowach nie mieściło. Wszyscy byli zdania, że trzeba pyskatej babie dołożyć. Jednak ona po chwili się uspokoiła, też zaczęła go przepraszać i w końcu poszli do jakiejś restauracji. Śmialiśmy się potem, że niby taki zaawansowany czarownik, a zamiast potraktować babsztyla ciemną stroną mocy, to ją przeprosił jak jakiś początkujący albo śmiertelnik!

Equinox: Może jednak zaciukał ją po kolacji?

Tom Hex: Przeciwnie. Zaczęli ze sobą chodzić, a potem przestał się u nas pojawiać. Okazało się, że wzięli ślub i gość stał się tak szczęśliwy, że odechciało mu się wychodzić z domu na spotkania magów.

Equinox: Trochę to smutne. Potężny mag załatwiony przez miłość.

Tom Hex: To raczej my byliśmy żałośni. I właśnie wtedy moje życie ponownie odwróciło się o dziewięćdziesiąt stopni. Zrozumiałem, że to związek z kobietą stanowi klucz do zrozumienia świata, a nie separowanie się w klasztorze od codziennego życia.

Equinox: Życie klasztorne jest nic niewarte?

Tom Hex: Przeciwnie. Bardzo dużo warte. Ale to jest tylko połowa świata.

Czarna: Czyli miałam rację. Najważniejsze w życiu to zdobyć odpowiedniego faceta.

Ma Sacra: Niedobrze mi. Ratunku! Bleee…

Ygg: Tom wszędzie widzi bieguny do sparowania.

Equinox: Taaak… I co? To wszystko? Nuda, nuda, nuda. No cóż, prawdę mówiąc, liczyliśmy, że opowiecie tutaj jakieś bardziej skandaliczne rzeczy, a nie takie smutki. Jesteście żałośni. I chyba nie zasłużyliście na nagrodę dla najweselszej grupy magicznej. Poza tym sami się przyznaliście, że jesteście bigotami i hipokrytami. Nie przychodźcie tutaj więcej.

Czarna: Ej, gościu! Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera!

Equinox: Bóg dał, Bóg wziął! Oddawajcie nagrodę!

Ygg: Nieładnie, kolego Equinox. Puszczaj, bo porwiesz!

Equinox: Steve! Wezwij ochronę!

Steve (z głębi domu): Nie mamy ochrony.

Equinox: Mam na myśli demony! Zrób szybko jakiś rytuał! Oni nie chcą oddać dyplomu!

Ma Sacra: Hex, musimy go zakneblować!

Hex: Już się robi. Ygg, przytrzymaj Equinoxa i sprawdź, co ma przy sobie. Łajdak jeden!

Ygg: Jakieś amulety i trzynaście dolarów.

Hex: Dobre i to! Nie związuj za mocno, nie chcemy gościa udusić! A tobie, Czarna, po co ta farba?

Czarna: Zrobimy zadymę! Powywalamy wszystko z szaf, rozrzucimy narkotyki i namalujemy bluźniercze napisy na ścianach!

Ma Sacra: Jakie napisy?

Czarna: Takie dla zmyłki. Na przykład Iluminaci Horusa albo Wicca1234. No i symbole. Te, które siostra Miracula wybrała w konkursie na najładniejszego sigila.

Hex: Tylko się pospiesz, bo Steve coś mamrocze przy drzwiach.

Ygg: A o jakich narkotykach mówiłaś?

Czarna: Equinoxi mają w biurku różne tabletki, proszki i paczkę zioła. Trzeba zadzwonić stąd do FBI, niech natychmiast przyjadą. Jest tam niejaki agent Hoax Balder, ten, co gnębił w marcu chaotów z Santa Barbara.

Hex: Tylko szybko! Przesuńmy Equinoxa pod biurko. Ygg, wylej na niego butelkę szkockiej, a połowę do gardła.

Equinox: !@&$#%mmmgrrr…

Hex: Biedak! Tak się spić! Jak Czarna skończy mazać sprejem po ścianach, uciekamy przez okno. I wytrzyjcie nasze odciski palców!

Ygg: A Steve?

Ma Sacra: Porąbiemy co się da kijem bejsbolowym, wpuścimy Steve’a, i wciśniemy mu kij w ręce, że to niby on po pijaku. Trzeba napoić go wódką. I zamówmy pod ten adres prostytutki! Macie jakiś numer agencji?

Ygg: Ja mam!

Hex: No proszę… A gdzie dyplom? To najważniejsze, nawet bez tych trzynastu dolarów nagrody.

Ygg: Ja mam. Schowałem.

Hex: Trzeba go niezwłocznie opublikować. Poza tym wypieramy się wszystkiego, co tutaj zaszło.

Ma Sacra: Dobra, FBI umówione, murale są, demolka jest, wóda rozlana, trawka się pali. Prostytutki jadą. Co jeszcze?

Ygg: Muzyka na cały regulator! Niech sąsiedzi wiedzą, co się tutaj wyrabia!

Hex: I alibi. Dzwoń do Radia Pagan Network. Niech natychmiast zorganizują audycję na żywo! Zbieramy się! Ygg, wybij szybę w oknie! Za pół godziny musimy być w eterze!

Ma Sacra: Cały czas jesteśmy w eterze…

 

Epilog

 

Kilka dni później okazało się, że:

Agent Hoax Balder nie przyjechał, bo z agentką Dianą Skadi brał udział w nalocie na grupę chaotów w Santa Barbara.

Narkotyki nie były narkotykami. W szufladzie znajdowała się biała szałwia na kadzidło i soda oczyszczona, czyli wodorowęglan sodu. Czarna otrzymała potężny ochrzan za to, że nie odróżnia szałwii od zioła.

Prostytutki nie przyjechały, bo ich menadżer miał przy adresie Equinoxów zanotowane: świry, cudaki, nie odbierają zamówionego towaru.

Muzyka szybko ucichła, bo akurat zdarzyła się przerwa w dopływie prądu.

Dom był ubezpieczony i Equinox dostał odszkodowanie na remont.

Equinoxi zdecydowali się pozostawić na ścianach wyjątkowe sigile i śmieszne napisy na pamiątkę i dla jaj. W sumie byli zadowoleni, że spotkała ich jakaś przygoda.

Policja nie znalazła sprawców, ale podejrzenie padło na chaotów z Santa Barbara.

Brygada Hexa w drodze powrotnej przemokła do suchej nitki w wyniku niespodziewanego oberwania chmury. Dyplom namókł, a atrament się rozpuścił. Gliniarz wlepił im mandat, bo zalatywało od nich szkocką, a potem uziemił na czterdzieści osiem godzin w areszcie, gdzie okradziono ich z ostatnich pieniędzy i policzono żebra.

Wyrocznia zaleciła skruchę i zadośćuczynienie.

Mediacji podjął się nieformalny pogański sąd arbitrażowy Kalifornii, złożony z różnych magów i pogan pod honorowym przewodnictwem czarownicy Sabriny Spellman.

W ramach zawartej ugody Equinoxi zażądali: 1300 dolarów gotówką w nieznaczonych banknotach, 13 butelek szkockiej, 2 funtów białej szałwii, funta sody, nowego kija bejsbolowego, 13 puszek farby w różnych kolorach, a także przeprosin na łamach magazynu „Equinox”. Ponieważ ich magiczny system obronny zadziałał skutecznie, choć z drobnym opóźnieniem, Equinoxi zgodzili się wydać duplikat dyplomu, ale dopiero po uregulowaniu postanowień ugody przez DMO.

PRZEPROSINY ZAMIESZCZONE

NA ŁAMACH MAGAZYNU „EQUINOX”

 

Niniejszym wyrażamy głęboki żal i ubolewanie z powodu przykrych zdarzeń, które miały miejsce w siedzibie Equinox w piątek trzynastego ubiegłego miesiąca. Dopuściliśmy się haniebnych czynów, niegodnych zaawansowanych magów, jakimi jesteśmy. W grę wchodził oczywiście alkohol, narkotyki, prostytutki i głośna wariacka muzyka. Przykro nam, że zdemolowaliśmy lokal, ale wtedy wydawało nam się, że jest to dobra zabawa. Obiecujemy, że w przyszłości ograniczymy alkohol, narkotyki i wariacką muzykę. Przepraszamy Equinoxów za straty moralne i pominięcie ich w zabawie. Straty materialne oczywiście wynagrodzimy z nawiązką albo nawet kilkoma nawiązkami. Przykro nam, że zawiedliśmy zaufanie tak wspaniałych i zaawansowanych magów z „Equinox”. Na osłodę pozostawiamy na ścianach unikalne sigile.

 

Magowie z DMO

Siostra Ostra wspomina Rytuał Krętej Ścieżki

Ostatniej wiosny, kiedy zrobiło się już ciepło, wybraliśmy się do lasu na rytuał Krętej Ścieżki. Ma on to do siebie, że w przeciwieństwie do innych rytuałów jego porządek nie jest ustalony i właściwie polega na spontanicznym powstawaniu bez planu. Trwa dwanaście godzin, od osiemnastej wieczorem do szóstej rano. Na ogół zaczynamy od kąpieli, sauny, relaksu, różnych ćwiczeń, jakichś medytacji, wyciszania się albo terapii śmiechem. Potem przygotowujemy ucztę magiczną, która trwa już do końca przeplatana monotonnymi transowymi śpiewami przy łomocie bębna, dzikimi tańcami nad ogniskiem, długimi inwokacjami. Kiedy się ściemni, idziemy w las, by zaznać uroków ciemności i nawiązać odpowiednie kontakty z własną krainą wyobraźni. Do tego jakieś przebieranki, maski, wymyślany na poczekaniu teatr w świetle pochodni, procesje w mrocznym lesie z pochodniami, a w międzyczasie drobniejsze rytuały, na przykład ten z zębami, aranżowane na bieżąco w lokalnych miejscach mocy, które wyczujemy. Oczywiście na początku zawsze jest wejście w Sferyczną Świątynię, tak że nie musimy się w ogóle niczym przejmować, bo prowadzą nas bóstwa Sfery. Akurat było wtedy mnóstwo osób, więcej niż standardowa kowenowa trzynastka, bo dodatkowo kilku świeżaków i goście specjalni. Ci ostatni to Lady Amina i Lord Aminus. Jako dzieciaki poznali Austina Spare’a15, a miało to miejsce w jakiejś cukierni, piekarni, gdzie kupował akurat pączusie. Lady Amina i Lord Aminus mieli wtedy po kilka lat16. I zdarzyło się, że zawzięcie dyskutowali nad jakąś bajką o czarodziejach, przy czym jedno z nich twierdziło, że takowych nie ma, a drugie, że jak najbardziej są. Musieli zachowywać się bardzo hałaśliwie, bo Spare przemówił do nich, stwierdzając, że są oni jak doskwierająca para przeciwieństw i jedyne, co na nich podziała, to wzajemne zderzenie łepetynami. Do tego się jednakże nie posunął, natomiast prawdopodobnie poczuł jakieś natchnienie. Powiedział, że odtąd nazywają się Animus i Anima, i dzięki nim wdroży praktykę magiczną ani-ani (neti-neti), polegającą na uzyskiwaniu energii z anihilacji przeciwieństw. Potem orzekł, że takie imiona są zbyt pretensjonalne i zmienił je na Aminus i Amina, co wszakże nie zmieniło tego, co trzeba, a dodało energii. W końcu wykonał jakieś gesty i wyszeptał słowa, a po chwili spadł lekki deszcz i pojawiła się tęcza. Dzieciaki już wtedy wiedziały, że czarodzieje naprawdę istnieją, więc na dokładkę Spare dał im po pączku, mrugnął i spokojnie wyszedł, pogwizdując, najwyraźniej w doskonałym humorze. A oni mieli materiał do przemyśleń na całe nadciągające życie. To taka historia do ogniska. Zdarzyła się tam jeszcze jedna heca. Spanie było przewidziane dopiero nad ranem, po zakończeniu rytuałów, więc mieliśmy ze sobą tylko śpiwory i takie skautowskie płachty zamiast namiotów, różne graty i jedzenie, rozkładane stoły, naczynia i tak dalej. Ale to wszystko na świeżym powietrzu, więc jak to już bywało, Hex wyznaczył przestrzeń na tak zwany dom. Kolorowymi linkami zaznaczył na ziemi krawędzie powierzchni na kuchnię, pokoje, spiżarnię i drzwi. I chodziliśmy od kuchni do spiżarni grzecznie przez te wirtualne drzwi, udając, że to prawdziwy dom. Nie wolno było oczywiście przechodzić przez ściany. Ale jak to w życiu bywa, dwóch świeżaków sobie z tego bimbało. W końcu Tom zapytał ich, dlaczego to robią. No i jeden odpowiedział, że to wszystko jest głupie i on ma to gdzieś. A drugi, że te granice są wymyślone i że nic się nie stanie, jak czasami sobie przejdzie przez ścianę, w końcu tego się chce tutaj nauczyć, a poza tym nakreślił już swoje przejścia podziemne między pokojami. Wszystkim szczęki lekko opadły, jak słuchali tych dyskusji, ale nie takie rzeczy się już u nas działy, więc czekaliśmy, co będzie dalej. Tego drugiego Tom pochwalił, ku aprobacie większości, bo gość był sympatyczny i roztaczał pozytywną aurę. A tego pierwszego kazał najpierw wykopać za nasze wirtualne drzwi, następnie założyć mu na oczy bardzo niewirtualną opaskę, zapakować do bagażnika i zawieźć do domu, do mamusi lekcje odrabiać. Tak się wyraził. Śmiechu było co niemiara. Z żartów pamiętam jeszcze, że poszła plotka, jakoby brat Bombastus i siostra Pecunia mieli dziecko magiczne, ale nieślubne, bo nie zawarli zaślubin alchemicznych. Taki humor branżowy.

Pieśń rytualna Krętej Ścieżki z bębnami (można rapować)

Świece kadzidła płoną pochodnie

Ołtarz dary w miseczkach i ognie

Woda ofiarna błogosławienie

Bóstwa wezwane okadzenie

 

Święte sylaby święte kierunki

Potrawy gotowe, gotowe trunki

Uczta ofiarna inwokacje

Rytmiczne śpiewy inkantacje

 

Kapłan kapłanka ich zaklęcia

Zasłony iluzji do przecięcia

Nóż zakrzywiony się unosi

Echo zwycięstwa się roznosi

 

Ogień Powietrze Woda i Ziemia

Pełnia księżyca czas uniesienia

Wszystko jest święte, czyste i boskie

Bębny rytmiczne, tańce beztroskie

 

Umysł ogarnia trans przeznaczenie

Ciała w ekstazie błogosławienie

Bóg już przybywa, przybywa Bogini

Kochanek kochance miłość uczyni

 

Lewa i prawa strona się łączy

Góry i dołu nic nie rozłączy

Sacrum profanum są zjednoczone

Życie ze śmiercią błogosławione

 

Energia płynie moc przeistacza

Braci i Siostry do szczęścia przeznacza

Wszystko jest boskie i doskonałe

Życie było w częściach i już jest całe

 

Rytuał jak życie jesteśmy bóstwami

I zaczynamy władać Mocami

Bębny rytmiczne, tańce beztroskie

Wszystko jest święte, czyste i boskie

Siostra Ma Sacra opowiada o hecy z Księgą Cieni

Pamiętam, że kiedyś wybuchła taka śmieszna heca z naszą Księgą Cieni. Generalnie Księgi Cieni to wynalazek wiccański i my ich nie stosujemy, ale z drugiej strony stosujemy to, co może się przydać, i ta Księga okazała się bardzo przydatna. Oczywiście to nie była klasyczna BOS (Book of Shadows), bo nic w niej nie było tylko puste kartki, oprócz jednej z zaklęciem sferycznym, drugiej z modlitwą Tajemnicy i trzeciej ze specjalną instrukcją czytania. Ponadto kilka stron miało magiczne pieczęcie, no i była okładka, która sama była takim zaklęciem sferycznym, że wystarczyło patrzeć, żeby działało. Ale wracając, Hex zawsze nabierał świeżaków, że tekst najmroczniejszych zaklęć pojawi się, jak im się uda utrzymać skupienie na powierzchni kartki nieprzerwanie przez trzynaście minut, nie myśląc o niebieskich migdałach. To oczywiście nikomu się nie udawało, ale niektórzy gapili się godzinami, licząc na te mroczne zaklęcia. Faktycznie, jak mówił Hex, byli jak zaklęci, ale sami się zaklęli, nieszczęśnicy. Tyle dobrego, że poćwiczyli koncentrację, no i widać jasno, jak ważna jest motywacja na ścieżce magicznej. Pierwsza panika wybuchła, jak się okazało, że Siostra Gosia Pe, czyli Gossi P. wyrzucona z zakonu za plotki i jątrzenie, opublikowała naszą Księgę Cieni w internecie. Po prostu skopiowała plik, na jakim pracował nasz sekretarz dyslektyk Uroboros. Wtedy wybuchła druga panika, bo okazało się, że kochany Frater poprzekręcał zaklęcia i instrukcje, a przepisywał ręcznie, bo skaner się zepsuł. Czyli nie dość, że tajemnice przestały być tajemnicami, to jeszcze się poprzekręcały. No i powstała dyskusja, czy to już kataklizm, czy tylko normalna tragedia. A Hex powiedział, że trzeba zapytać Księgę Cieni, co o tym myśli. Nikt się nie kwapił, więc Hex położył sobie księgę na kolanach i zapytał ją, co ona sobie o tym wszystkim myśli. Przez chwilę panowała grobowa cisza, bo wszyscy słuchali, co też ta księga powie, więc jak niespodziewanie coś trzasnęło w skanerze, to wszyscy aż podskoczyli. A Hex oznajmił, że księga mówi, że trzeba naprawić skaner i że ma to zrobić brat Uroboros. Ten zaś odrzekł, że nie umie, bo się nie zna, a Hex mu na to, że niech użyje zaklęcia. No to Uroboros, że nie zna zaklęcia, a Hex mu na to, że zaklęcie jest w tej księdze na stronie trzynastej. Więc Uroboros wziął księgę, otworzył na stronie trzynastej i okazało się, że jest ona pusta, co było do przewidzenia. Hex go zachęcał, żeby przeczytał, co mu księga podpowiada, ale Uroboros milczał i patrzył po wszystkich bezradnym wzrokiem, szukając daremnego ratunku. W końcu po kilku zachętach Hexa, żeby po prostu wymyślił zaklęcie, Uroboros zaczął coś mówić bez sensu, w jakimś obcym języku, kilka słów, które musiał kilkakrotnie powtórzyć. Potem Hex kazał mu podejść do skanera i przekazać mu te słowa od Księgi Cieni. Wyglądało to absurdalnie. Biedak pośredniczył w przekazywaniu informacji między książką a skanerem, szepcząc dziwne słowa. Potem napięcie opadło i wszyscy się wyluzowali, zawzięcie interpretując zdarzenia. Następnego dnia okazało się, że skaner działa, a niektórzy zastanawiali się, czy mu aby ktoś ze śrubokrętem w nocy nie pomógł, co wydawało się bardziej prawdopodobne niż to, że skaner sam się naprawił, bo pogadał z Księgą Cieni. Wieczorem wybuchła trzecia panika. Hex oznajmił, że z Księgi Cieni zniknęły Cienie i kto je znajdzie, będzie mógł je sobie zatrzymać. Johanna chciała wiedzieć, ile tych Cieni było, i okazało się, że tyle, ile kartek. Nie wiedzieliśmy kompletnie, co o tym myśleć. Znowu zgrywa? Niemniej większość zaczęła się nerwowo rozglądać po kątach, aż Johanna wróciła z łazienki blada jak trup, oświadczając, że ona też nie ma cienia. Jednak bliższe oględziny dokonane przez starszych kapłanów ujawniły, że jej cień znajduje się na swoim miejscu, o ile oświetlenie jest odpowiednie. Johanna, czyli Siostra Ostra, przez chwilę sądziła, że w roztargnieniu ominęła moment własnej śmierci, co niekiedy się ludziom zdarza. Tymczasem Hex zapytał Księgę, co z tymi Cieniami, a ona mu odpowiedziała, że Cienie odeszły, więc odtąd Księga jest Księgą bez Cieni i jako taka nie uległa skopiowaniu. Więc wszystko jest OK. To były naprawdę wariackie dni. I jako jedyni na świecie mamy Księgę bez Cieni, BONS (Book of No Shadows).

Frater Ygg opowiada o przygodzie z Facetami w czerni

Kiedyś zdarzyła się zabawna sytuacja. Tom był wtedy członkiem chaockiej grupy MiB, czyli Men in Black. Ktoś się o tym dowiedział i przybiegł z prośbą o pomoc, że niby obcy wylądowali mu w ogródku. Pomylił firmy, ale co tam. Przebraliśmy się w czarne habity, a było nas czterech w sumie, Tom wziął swoją laskę z trupią czaszką i poszliśmy tak przez miasto, a był akurat późny wieczór. Ciepło, ludziska wylegli na ulice, przed domy i się zrobiło zbiegowisko, bo zaczęły za nami biec dzieciaki i hałasować. Taka dziewczynka, Miranda, z sąsiedztwa sypała konfetti, krzycząc do mamy: „Mamo, calownice idom!”. Mama na to: „Nie bój się”. A Miranda: „Ja ich znam z Nowego Lasu!”.

Czyżby chodziło jej o New Forest? Tam Gardner założył pierwszy kowen wicca. Ale kiedy to było! Kilkadziesiąt lat temu. Dzieciaki to mają fantazję!

Potem dowiedzieliśmy się, co ludzie opowiadali policji. Jedni mówili, że unosiliśmy się nad ziemią, inni że z laski z czaszką biły pioruny i takie różne cuda. Tom stwierdził, że właśnie tak rodzą się legendy, plotki, mity, a nawet religie, a wyobraźnia ludzka nie ma granic i do tego, co na zewnątrz, dopowie wszystko, co wypływa z wewnątrz. Zaczęło się robić niepotrzebne zbiegowisko wokół nas, bo do dzieci dołączyli dorośli, więc Tom podniósł laskę i oznajmił coś takiego:

Od jutra w waszym życiu wydarzą się fascynujące rzeczy! Wszystko się ułoży, będziecie się czuli bosko, zrelaksowani i szczęśliwi, będziecie śmiali się ze wszystkiego, ale pod jednym warunkiem: że zamienicie alkohol na zioło!

Wtedy tłum ogarnął szał i pojawiła się policja. Wpakowali nas do swoich samochodów, wpierw przeszukawszy na obecność narkotyków, ale znaleźli tylko instrukcję wskrzeszania zmarłych i popcorn. Następnie pojechaliśmy na komisariat, czyli w kierunku przeciwnym do ogródka z obcymi. Wyładowali nas w areszcie policyjnym. Był tam sam element. Goście zaczęli nas zaczepiać. Widać było, że dostaniemy łupnia. Śmiali się, że jesteśmy księżmi i chodzimy w sukienkach, i czy mamy fiutki w porządku. Tom odpowiedział, że owszem, w porządku, że mamy zwłoki w piwnicy, że składaliśmy ofiary Yog-Sotothowi i jak będą fikać, to on się za nich weźmie. Ale oni się śmiali i jeden z nich chwycił Toma za ramię, ale jak tylko to zrobił, coś syknęło i odskoczył jak oparzony z obłędem w oczach. Przynajmniej mam nadzieję, że to był obłęd. Wtedy przyszedł kurator sądowy Toma, niejaki John Krabat. Policja twierdziła, że namawialiśmy ludzi do palenia trawy, a on na to, że odwrotnie, że namawialiśmy właścicieli posesji do koszenia trawy i strzyżenia bród. Powiedział policji, że Tom jest poetą i to był performance uliczny. Od tego czasu mieliśmy na dzielnicy szacunek, a obcy w ogródku ponoć już się nie pojawili. Jednak trzy dni później przyszedł do nas jeden z oprychów z paki i mówi, żeby go nauczyć czarnej magii, żeby on mógł takiemu jednemu zrobić zdalne kuku, jak na horrorach. A Tom go zapytał, dlaczego akurat czarna magia, skoro jest tyle kolorów, dlaczego nie czarna w tęczowe kropki. I zapytał go, czy wiesz, o co prosisz. Gościu powtórzył, że chce komuś dokopać. Wtedy Tom mówi: OK, idź do tego czarnego lustra i napluj na gościa, który się tam ukaże. Kazał mu pluć chyba z godzinę, podawał wodę i pokazywał cytrynę. W końcu gościu się zmęczył i okazało się, że jest cały opluty własną śliną. I to jest magia, o której mówisz, powiedział Tom, ale ten gościu potwornie się wkurzył, wyrwał Hexowi laskę z trupią czaszką i wyszedł. Nie było go trzy dni. Wrócił z tą laską jakiś taki potwornie wymęczony, z obłędem w oczach, ubrany na czarno, obwieszony pentagramami, rzucił ją na ziemię i powiedział, żeby Tom przestał go dręczyć. Tom na to, że on sam siebie dręczy, bo ma w sobie jakieś paskudztwa, które właśnie wylazły. A oprych znowu, żeby go nauczyć czarnej magii, takiej bojowej. Tom na to, że prościej byłoby po prostu pójść i osobiście tamtemu nakopać, bo nauka magii zajmie za dużo czasu. I dodał, że oprych boi się tam pójść, bo jest słabeuszem i chce jak tchórz atakować z ukrycia. A oprych na to, żeby go uczyć. No to Tom poszedł na stryszek i przyniósł taki wygięty kawałek drewna z Australii17 i wypisał na nim najszkaradniejsze z najpotworniejszych klątw, i mówi oprychowi, żeby ten, myśląc o wrogu, rzucał tym kawałkiem drewna, o północy, na pustej polanie oświetlonej tylko światłem księżyca. Oprych, jak usłyszał, tak zrobił, a my słyszeliśmy później tylko tyle, że gębę miał obitą okrutnie.

Tom Haex rozmawia z młodzieżowym magazynem „BRAVO Girl”

BRAVO Girl: Miałam ostatnio przykrość rozmawiać z pewnym nawiedzonym gościem.

Tom Haex: Naprawdę? Był opętany?

BRAVO Girl: W pewnym sensie. Nie wyglądało to klasycznie, czyli jak w chrześcijańskim horrorze…

Tom Haex: A jest taki gatunek filmowy?

BRAVO Girl: Oczywiście. To są horrory opowiadające o opętaniu przez chrześcijańskiego diabła. I ten nawiedzony gość nie był oczywiście opętany w klasycznym sensie, czyli przez ducha, tylko miał taką manię prześladowczą, że wszędzie widział diabła. I to nie jakiegoś tam chochlika, Borutę czy Rokitę, tylko samego szefa.

Tom Haex: Chyba nie ma różnicy, czy opętał go duch, czy on sam się opętał swoimi fobiami, bo te jego fobie to demon. No i co? Jak się czułaś w jego obecności?

BRAVO Girl: Jak daltonistka. Tylko dwa kolory, dwie opcje, my i oni. Pokazałam mu przejście dla pieszych, wiesz, tak zwaną zebrę, i mówię, że w tej zebrze ukazuje się natura jego boga.

Tom Haex: Pewnie cię egzorcyzmował.

BRAVO Girl: Powiedział, że bluźnię. Ale do czego zmierzam. Otóż on uważał, że czary mogą być wyłącznie złe, a ludzie, którzy się nimi parają, są do szpiku złem przeżarci. Nasza dyskusja nie miała sensu, bo kontakt z tym gościem był niemożliwy. Jego demon blokował mu kontakt z otoczeniem. Stąd moje pytanie do ciebie. Czym się zajmują obecnie czarownice i magowie i czy składają w ofierze niemowlęta?

Tom Haex: Z tymi niemowlętami to wymysły inkwizytorów. Aczkolwiek nigdy nie wiemy, czy przypadkiem jakaś psychiczna osoba nie wpadnie na taki pomysł. Jednak obecnie poganie i magowie wszelkiej maści raczej nie łamią prawa, praktykując swoją wiarę. Czarownice i magowie są zainteresowani dwiema sprawami. Pierwsza z nich to poczarować sobie na co dzień, czyli bardzo praktyczne, rozsądne podejście do zagadnienia realizacji swoich marzeń. Chcę coś mieć, więc rzucam czar i po jakimś czasie marzenie ulega materializacji. Prosta sprawa.

BRAVO Girl: No nie wiem, czy taka prosta.

Tom Haex: Mówię ogólnie, teoretycznie, nakreślam sytuację. I tutaj pierwsza uwaga odnośnie do aksjologii. Rzucając czar, korzystamy nie z pomocy chrześcijańskich diabłów, chociaż są tacy, co się tym zajmują, ale korzystamy z praw natury, które są tak samo demoniczne jak prawo ciążenia, prawo Murphy’ego albo siła Coriolisa.

BRAVO Girl: Muszę nadrobić zaległości z fizyki. Czyli działamy jak technicy, naukowcy.

Tom Haex: W istocie, możemy określić siebie mianem techników magii, może nawet MAG-istrów, nie wspominając o mechanikach kwantowych, którzy zajmują się uzdrawianiem kwantowym albo dwupunktem.

BRAVO Girl: Nie słyszałam o zawodzie mechanika kwantowego…

Tom Haex: No właśnie. Głęboko zakorzenione stereotypy są takie, że jak czary, to tylko złe, czyli czarna magia, i tylko do wyrządzania szkody. Niesamowite, że ludzie bezmyślnie wierzą w takie rzeczy, a dzieje się tak dzięki sensacjom produkowanym w Hollywood. Tymczasem prawda jest taka, że czarownice chcą osiągnąć w życiu to samo, co inni, czyli wikt i opierunek, lecz wspomagają swoje wysiłki metodami magicznymi, na przykład zwracają się do bóstw, do żywiołów czy do własnego umysłu, który ma pewną moc, po to żeby zdobyć pracę, pieniądze, powodzenie, zdrowie, zmienić cechy charakteru. To są normalne ludzkie sprawy. W mniejszości znajdują się ci, co używają magii na przykład do kopulacji z demonami, do wskrzeszania popaprańców czy do przeklinania sąsiadów dla swojej prymitywnej „sadysfakcji”. Natomiast drugim obszarem działań osób czarujących jest osiągnięcie Realizacji.

BRAVO Girl: Co to znaczy konkretnie?

Tom Haex: Realizacja oznacza kontakt z absolutem, ostateczną prawdą, bogami, spotkanie swojego przyszłego magicznego ja, Świętego Anioła Stróża, Kia, chaosu, magiczne zaślubiny, transsubstancjację, Opus Magnum, czyli oświecenie. Jednym słowem, Realizację tego, czym naprawdę jesteśmy.

BRAVO Girl: Czy to nie jest to samo, do czego dąży się w innych religiach?

Tom Haex: I tak, i nie. Powszechnie, na to co pierwotne i jednocześnie ostateczne, używa się sformułowania Bóg. Trzeba jednak uważać, bo do tego terminu przyklejono przeróżne znaczenia, błędne, jak również obłędne, prowadzące na przykład do eksterminacji. Poganie i magowie widzą wszystko w całym spektrum kolorów i szarości. Nie sądzą, z wyjątkiem nas, że istnieje jedna jedynie słuszna prawda. Przeciwnie, uważają, że prawd i poglądów równoprawnych jest mnóstwo (chociaż nie są one oczywiście tak samo skuteczne albo odpowiednie) i każdy powinien znaleźć własną ścieżkę do Realizacji.

BRAVO Girl: Na czym to polega?

Tom Haex: Głównym zadaniem maga jest poznać samego siebie, co oznacza automatycznie poznać świat i poznać drugiego człowieka. Te trzy elementy są ze sobą nierozłącznie powiązane, a nawet stanowią wzajemne odzwierciedlenie. Ja, świat i ludzie. I w każdym z nich manifestuje się ostateczne Bóstwo. Tak więc nasz pogląd nie ma nic wspólnego ze złem, demonami i piekłem, o których opowiada filozofia strachu, kary i tresury. My mówimy o integracji cienia, a na świat patrzymy jak na jedność. Wszystko ma przyczynę, sens i znaczenie. Wszystko jest z natury dobre, w pewnym sensie. Człowiek, świat, inni ludzie. Taka jest nasza natura, to znaczy tacy jesteśmy naprawdę.

BRAVO Girl: Jak to? A cierpienie, przemoc, wojny na świecie, to ma być dobre?

Tom Haex: Masz rację, jesteśmy głupi, słabi, małostkowi, krzywdzimy, kłamiemy, zabijamy. Ale to tylko powierzchnia. Maski i cienie. W głębi jesteśmy jak nieskończone światło. Nasza natura jest doskonała, boska. Tylko tego nie widzimy, bo skupiamy się na głupotach. Jesteśmy jak ubłocony diament. Ścieżka maga, alchemika polega na oczyszczeniu z błota tego boskiego diamentowego skarbu, który kryje się w środku. Taki jest prawdziwy sens alchemii.

BRAVO Girl: To bardzo pokrzepiające. A praktycznie? Gdzie młody człowiek może się udać, by uzyskać wiedzę i pokierowanie?

Tom Haex: Niech młody człowiek zastanowi się, czego pragnie w życiu, co go interesuje, jaka ścieżka rozwoju. Niech powierzy to marzenie swojej świętej sferze, a potem niech zapomni o tym i zajmie się odrabianiem lekcji, to jest, tfu, chciałem powiedzieć, graniem w gry. I wszystko się ułoży. Bóg i Bogini niebawem coś zaproponują.

BRAVO Girl: Na przykład co?

Tom Haex: Każdy ma swoją unikalną ścieżkę. Jest mnóstwo tradycji pogańskich do wyboru: bardzo popularne liczne odłamy wicca (w tym „prawdziwa” wicca, i wicca, która nazwała się wicca, ale nie jest wicca, mimo że wicca znaczy po prostu czary), są zakony magiczne oparte na magii ceremonialnej, chaocja, nowe kierunki w magii współczesnej takie jak magia informacyjna, różne grupy, zakony, koweny oparte na szamanizmie, druidyzmie, hermetyzmie, buddyzmie, taoizmie, tantrze i wszelkich eklektycznych mieszankach. Módlcie się o wskazanie ścieżki, a stanie się. Trzeba tylko sprecyzować, czego się chce. Jedne grupy są nastawione bardziej na łączność z naturą albo z bogami, inne na rozwój osobisty, a jeszcze inne stawiają nacisk na kwestie społeczne bądź środowiskowe, tak jak Reclaiming. Być może ktoś odnajdzie się w zakonie sufi albo w kontemplacyjnym chrześcijaństwie, tym, które wychodzi poza prymitywny podział na „naszych i wrogów”. Istnieje nawet świeckie czarownictwo, jeśli ktoś nie lubi klimatów religijnych. W tym właśnie kierunku osobiście zmierzam.

BRAVO Girl: A samemu można praktykować czary?

Tom Haex: Oczywiście, ale i tak zawsze będziesz czerpała Wiedzę od kogoś, czyli będziesz związana mniej albo bardziej luźno z konkretną tradycją, z określoną kulturą magiczną. Ostatecznie jednak każdy musi indywidualnie zdobyć szczyt. Nikt tego za nas nie zrobi, żadna grupa.

BRAVO Girl: Wspomniałeś o ciężkiej pracy na drodze czarowniczej kariery. Ale czy nie po to sięgamy po magię, by właśnie ominąć ciężką pracę i zdobyć coś przebiegłym sposobem?

Tom Haex: Oczywiście, to zrozumiałe. Wspomniałem o dwóch sferach zainteresowań. O osiąganiu przyziemnych celów i o Realizacji. Jeśli chcesz zdobyć czarami lepszą pracę i nic ponadto, powiedz zaklęcie, dodaj świecę, kadzidło i takie tam albo wchłoń sigila i nie zawracaj więcej gitary. Ale jeśli czujesz to COŚ, co nie daje ci spokoju i pcha do poznawania siebie i świata, podejmij odpowiednią decyzję. Całą potrzebną wiedzę masz już w sobie. Wystarczy ją tylko wydobyć. Co prawda trening nie jest łatwy. Musisz poświęcać całe dni, miesiące i lata na ćwiczenie umysłu. Koncentracja, relaksacja, kontrola myśli i emocji, długie wizualizacje, oczyszczanie podświadomego umysłu, wchodzenie w trans, praca z wizjami, świadome śnienie, transformacja nawyków i nałogów, transformacja głupich poglądów, dużo książek do czytania i tak dalej. To wszystko wymaga nakładu sił, czasu i motywacji.

BRAVO Girl: Czyżbyś chciał nas zniechęcić?

Tom Haex: To nie ma znaczenia. I tak wytrwa tylko ten, kto wytrwa, czyli ten, kto tym żyje. Inni wejdą na teren sacrum i zawrócą z powrotem do Imperium Profanum, jak Cypher w filmie Matrix.

BRAVO Girl: Skoro to takie trudne, to po co się wysilać?

Tom