Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Miasto życzliwe. Jak kształtować miasto z troską o wszystkich - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 grudnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miasto życzliwe. Jak kształtować miasto z troską o wszystkich - ebook

Przez lata wmawiano nam, że musimy wybrać: albo zieleń i spokój albo mieszkanie w mieście. Ta alternatywa jest fałszywa, bo tylko połączenie tych pozornych sprzeczności tworzy jakość, o którą nam chodzi – dobrze funkcjonujące przyjazne miasto. Więc tym, czego powinniśmy żądać są: zieleń, cisza, spokój i bezpieczeństwo, a to wszystko w mieście, blisko usług potrzebnych na co dzień – napisała w przedmowie do polskiego czytelnika Joanna Erbel.

Wysoka jakość życia i gęsta zabudowa w Polsce brzmi jak para przeciwieństw. Większość nowych inwestycji, które wyrastają w ostatnich latach, to nieprzyjazne do życia blokowiska pozbawione sąsiedzkiej bliskości, dostępu do zieleni, pełnowymiarowych przestrzeni rekreacyjnych i niezbędnych usług. Jednocześnie wiemy, że przestrzeń w mieście jest niezwykle cenna, a rozlewanie się miast jest negatywnym zjawiskiem. Wydaje się zatem, że jesteśmy rozdarci pomiędzy potrzebą dobrego życia, a pochłanianiem kolejnych obszarów pod zabudowę. Może być jednak inaczej. David Sim – szkocki architekt, od lat związany z biurem architektonicznym Gehl Architects, daje nam gotową instrukcję jak budować przyjazne miasta o dużej gęstości. Autor prowadzi nas przez europejskie miasta, które mogą być dla nas wzorem do naśladowania. To nie abstrakcyjne, akademickie dywagacje, ale działające rozwiązania, które autor przekazuje nam w postaci prostych dziewięciu zasad. Ta książka sprawia, że z nadzieją patrzymy na przyszłość naszych miast.

Miasto życzliwe jest siódmą książką w serii MIASTO SZCZĘŚLIWE naszego wydawnictwa.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-956802-8-1
Rozmiar pliku: 55 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

David Sim OD SOFT CITY DO MIASTA ŻYCZLIWEGO

Drodzy polscy Czytelnicy,

Po angielsku mówi się czasem, że coś „zaginęło w tłumaczeniu”, jednak gdy piszę to krótkie wprowadzenie, zaczynam sądzić, że będziemy potrzebowali nowego sformułowania, by powiedzieć, że coś się w tłumaczeniu „odnalazło”.

Książka ukazała się pierwotnie w moim ojczystym języku angielskim, a potem po duńsku, w moim drugim, przybranym języku, dlatego powiedziałbym, że to jest pierwszy „prawdziwy” przekład tej książki, jako że ukazuje się w języku, którego zupełnie nie znam. Muszę się zrzec kontroli nad tytułem oraz tekstem i zaufać wydawnictwu oraz tłumaczkom. Dla mnie jest to nie lada akt wiary. Ale oczywiście decyzja wydawnictwa o przetłumaczeniu, opublikowaniu i promowaniu mojej książki w Polsce też jest aktem wiary z jego strony. Czyli podobnie jak każda relacja w życiu, jest obustronna.

Polskie wydanie ukazuje się nieco ponad rok po premierze książki. W ciągu tego roku wielokrotnie przyszło mi o niej opowiadać i uświadomiłem sobie, że sednem tej książki są właśnie relacje. Dla mnie osobiście miasto – w najlepszym wydaniu – jest zwielokrotnieniem życzliwej symbiozy, dawania i otrzymywania, reagowania na nieustannie zmieniające się warunki i znajdowania miejsca dla wszelkich aspektów ludzkiego życia, od tych najbardziej banalnych do najbardziej niezwykłych. Pytanie brzmi: co jest kluczową cechą miast, które funkcjonują najlepiej?

Po angielsku nazwałem to „miękkością” i termin ten miał objąć takie cechy, jak wolniejsze tempo, prostota, niższy i mniejszy wymiar, które składają się na miasto dostosowane do ludzkiej skali i ludzkiego tempa życia. Starałem się przy okazji stworzyć wyrazisty angielski termin zawierający w sobie te zjawiska, który będzie zarazem stanowił przeciwwagę dla wszechobecnego miasta „inteligentnego”, opartego na sztucznych środowiskach, kosztownych technologiach, zmechanizowaniu i zmotoryzowaniu.

Przyznaję, że początkowo miałem zastrzeżenia do polskiego tytułu. Soft City, czyli „miękkie miasto” stało się po polsku „miastem życzliwym”. Ale im dłużej o tym myślałem, tym bardziej się do niego przekonywałem, bo w odróżnieniu od twardej, praktycznie nieustępliwej i nieresponsywnej natury „miasta inteligentnego”, miasto życzliwe powinno reagować na miejsce, kulturę i swoich użytkowników. Nazwa powinna się zmieniać wraz z kontekstem miejsca, do którego dociera opowieść. Polscy czytelnicy sami wybrali dla mojej książki tytuł, który ich zdaniem najlepiej wpisuje się w polski kontekst. Nie mógłbym życzyć sobie bardziej stosownej, „miękkiej” i życzliwej reakcji.

Jest coś niesamowitego w różnych możliwościach interpretacyjnych, zwłaszcza na obszarze Europy, gdzie nasze fizyczne bliskie sąsiedztwo w połączeniu z różnorodnością języków (i kultur) oferuje mnogość znaczeń (a nierzadko odrobinę humoru). To fascynujące, że w jakiś sposób dzięki naszym różnicom i użyciu języka, różnym sposobom formułowania pytań i wyrażania opinii widzimy rzeczy w zupełnie inny sposób i dzięki tym odmiennym perspektywom zyskujemy pełniejszy obraz oraz lepsze zrozumienie. Ta wieloznaczność i mnogość interpretacji pomaga przekazywać głębsze znaczenie.

Nie sposób wyrazić radości, jaką odczuwam na myśl o wydaniu mojej książki w Polsce, zwłaszcza w serii, gdzie towarzyszyć jej będą tytuły tak ważnych i interesujących autorów. Chciałbym podziękować panu Jackowi Tokarskiemu i Wydawnictwu Wysoki Zamek za wydanie mojej książki, pani Joannie Erbel za napisanie polskiego wstępu oraz oczywiście tłumaczkom, pani Weronice Mincer i pani Klementynie Dec, których pracę właśnie państwo czytają.

Chciałbym wreszcie podziękować wam, drodzy Czytelnicy, za czas poświęcony na lekturę Miasta życzliwego/Soft City.

Z wyrazami życzliwości,

David Sim

Lund, 2020

Joanna Erbel GĘŚCIEJ, WIĘC LEPIEJ

TU I TERAZ. EKSODUS

A gdyby tak rzucić wszystko i wyprowadzić się na wieś? Zmienić pracę albo chociaż tryb pracy i wyjechać z miasta? Życie poza metropolią jest tańsze, a warunki pracy coraz elastyczniejsze, więc pomysł na eksodus nie jest nierealny. Ten model testuje już część z nas. W czasie pandemii i kilku tygodni ograniczonego wychodzenia z domów, staliśmy się cyfrowymi nomadami lub nomadkami, pracując z rodzinnych miejscowości, działek, domków letniskowych czy innych rubieży. Nie był to model dla wszystkich – nie każdą pracę można zamienić na zdalną. Za to przekonaliśmy się, że wiele zadań, które wykonuje biurowa klasa średnia można wykonywać bez codziennej fizycznej obecności w miejscu pracy. W tym kierunku idą już wielkie globalne korporacje, z których część zapowiada pracę zdalną do połowy 2021 roku i daje swoim pracowniczkom i pracownikom budżet na wyposażenie domowego biura. Zmieniają się też nasze nawyki. Myśl o ucieczce z metropolii nachodzi osoby, które nigdy nie myślały o tym, że mogłyby żyć poza miastem. Jestem jedną z nich. Piszę ten tekst, patrząc na jezioro, a nie na plac lokalnej kawiarni, na który spoglądałabym jeszcze rok temu.

Miasta w czasie pandemii dały nam w kość. Odcięcie życia kulturalnego w postaci kin, koncertów i teatrów oraz siedzenia w knajpach sprawiło, że to, co jest istotą życia miejskiego, zniknęło i przestało równoważyć wszystkie bolączki współczesnych polskich miast: brak zieleni, złe planowanie czy ogólną brzydotę przestrzeni. Miasta w pandemii były jeszcze bardziej szare i ponure. Jak ktoś mieszkał w starej dzielnicy, to miał szczęście, bo zwykle w odległości krótkiego spaceru były pozostałości dobrego planowania: park, lokalny sklepik czy kawiarnia sprzedająca kawę na wynos, którą można było wypić na wystawionej półlegalnie ławce czy krześle. Gorzej w nowych dzielnicach. Betonowe nieprzyjazne przestrzenie pozbawione zieleni i powodów do spaceru były dowodem na to, że miejskość we współczesnej odsłonie to piekło. Zwłaszcza tam, gdzie celem inwestorów, chcących zarobić jak najwięcej, było maksymalne wyciskanie powierzchni użytkowej mieszkania, kosztem terenów zieleni, przestrzeni wspólnych czy usług. Tam mogliśmy w pełni odczuć konsekwencje planowania przestrzennego zgodnie z filozofią: „utwardzić, wyrównać, wygładzić”, o której skutkach pisze Jan Mencwel w Betonozie¹. Jak w tym kontekście mówić o dogęszczaniu? Bo w końcu do tego zachęca nas David Sim. Czy to nie herezja?

MIASTA TO NASZA PRZYSZŁOŚĆ

Musimy dogęszczać miasta. Postępująca urbanizacja jest zagrożeniem dla naszej planety, ale jednocześnie też jedyną receptą na kryzys klimatyczny. Z perspektywy indywidualnej domek na przedmieściach czy na wsi to dobre rozwiązanie; lecz z perspektywy całego świata ta zrealizowana wizja podmiejskiej sielanki prowadzi ludzkość ku zagładzie. Efekty tego podejścia widzimy już dziś w postaci szerokich dróg wjazdowych i przestrzeni miast podporządkowanej samochodom. Zdominowane przez auta place i chodniki to ciemna strona marzenia o własnym domku na przedmieściach. Sama krytyka potrzeb osób marzących o opuszczeniu miasta jednak nie wystarczy. Marzenia to rewolucyjna siła, a tkwiące u jej podstaw potrzeby same w sobie nie są szkodliwe. Chęć wyjazdu z miasta to potrzeba lepszego życia w miejscu, gdzie będziemy mieć kontakt z przyrodą, bezpieczną przestrzeń do zabaw dla dzieci i wieczorną ciszę, bo w końcu właśnie po to pragniemy mieć ten własny ogródek pod lasem.

Przez lata wmawiano nam, że musimy wybrać: albo zieleń i spokój, albo mieszkanie w mieście. Ta alternatywa jest fałszywa, bo tylko połączenie tych pozornych sprzeczności tworzy jakość, o którą nam chodzi – dobrze funkcjonujące, przyjazne miasto. Tym, czego powinniśmy żądać, są więc: zieleń, cisza, spokój i bezpieczeństwo, a to wszystko w mieście, blisko usług potrzebnych na co dzień. Bo to dobrze zaprojektowane miasta, a nie suburbanizacja, są właściwą odpowiedzią zarówno na zmiany klimatu, jak i na potrzeby większości z nas. Właściwą również dlatego, że bardziej demokratyczną i odporną na efekt skali – więcej osób może z nich skorzystać i być szczęśliwymi. Wysoka jakość życia w mieście kosztuje również mniej niż model wyjazdowy. Wedle kalkulacji Polskiej Akademii Nauk koszt suburbanizacji to 84,3 mld zł rocznie². To ponad cztery razy więcej niż roczny budżet stolicy i około jedna piąta budżetu kraju. Warto się zastanowić, co można z tymi pieniędzmi zrobić, jeśli mielibyśmy je wydać w miastach, a nie obsługując eksodus z nich. Jednak, żeby dogęszczać skutecznie, trzeba dogęszczać mądrze i z troską o żyjących w nich ludzi, przyrodę i przyszłe pokolenia.

Miasto życzliwe Davida Sima to propozycja ucieczki z dylematu betonowe osiedle czy domek na przedmieściach. To nowe spojrzenie na planowanie przestrzeni, które uwzględnia obawy i marzenia klasy średniej – głównej siły popytowej, jeśli chodzi o budownictwo mieszkaniowe. To również przewodnik dla samorządów, publicznych inwestorów oraz prywatnych deweloperów, jak budować mieszkania, które będą dobrej jakości zarówno w momencie sprzedaży, jak i za kolejnych trzydzieści lat. Odporność na upływ czasu jest szczególnie istotna dla osiedli budowanych pod wynajem, zarówno jeśli chodzi o najem instytucjonalny (kiedy powstają całe nowe osiedla), jak i ten oparty na rozproszonej własności (gdzie indywidualne osoby kupują mieszkanie lub kilka mieszkań). Siłą książki Sima jest nie tylko spójny zestaw propozycji, ale i zbiór przykładów z całego świata, które mogą nam służyć jako punkt odniesienia, że inne projektowanie jest możliwe. Możemy obejrzeć na zdjęciach, jak może wyglądać lepsza przyszłość, a potem pojechać i sprawdzić na własnym ciele, czy w naszym odczuciu to jest właśnie ta przyjazna przestrzeń, w której chcielibyśmy żyć. A jeśli nie, to co możemy zrobić lepiej.

MIASTO ŻYCZLIWE TO MIASTO INTELIGENTNE

Propozycja Sima to również nowe spojrzenie na smart city. Dla niego inteligentnym rozwiązaniem jest właśnie „zmiękczenie podejścia”. Zachęca, abyśmy miękkie miasto uznali za kontrapunkt lub wręcz uzupełnienie miasta inteligentnego. „Zamiast szukać rozwiązania dla wyzwań nasilającej się urbanizacji w skomplikowanych, nowoczesnych technologiach, możemy zwrócić się ku rozwiązaniom prostym, niedrogim, obliczonym na niewielką skalę, niewymagającym zaawansowanej technologii, skupionym na człowieku i łagodnych rozwiązaniach — być może one pomogą uczynić życie w mieście łatwiejszym, atrakcyjniejszym i wygodniejszym.”³

Analogowe miasto brzmi jak zaprzeczenie wszystkiego, co przez ostatnie trzydzieści lat utożsamialiśmy z ideą smart city. To pojęcie większości z nas kojarzy się głównie z technologią: miejskie aplikacje, bezprzewodowy internet, ładowarki w środkach transportu publicznego i w meblach miejskich – jednym słowem: cyfrowe miasto. Tak faktycznie było na początku, w latach 90. XX wieku, kiedy pojęcie smart city zaczęło być używane w kontekście tworzenia miast przyszłości. Smart City 1.0. było pierwszym podejściem do cyfryzacji miast. Tutaj rozgrywającymi były duże korporacje oferujące swoje produkty. To wtedy powstawały też pierwsze wirtualne modele miast. Technologia była jakością samą w sobie – nikt nie podawał w wątpliwość tego, czy faktycznie potrzebujemy jej w tak dużym stopniu, jak chciałyby promujące ją firmy. Pomnikami Smart City 1.0 są takie miasta jak koreańskie Songdo oraz Masdar w Emiratach Arabskich, o których funkcjonowaniu możemy przeczytać w książce Pauliny Wilk Pojutrze. O miastach przyszłości⁴.

Po fazie technologicznej przyszła faza technokratyczna. Kolejna odsłona smart city, to większe zaangażowanie samorządów i stosowanie infrastruktury cyfrowej do lepszego zarządzania miastem. Smart City 2.0 to bezpłatne wifi, inteligentne systemy zarządzania ruchem, wykorzystanie baz danych i towarzyszące im miejskie aplikacje do zgłaszania problemów, obsługi rowerów miejskich i wiele innych. Ten fetyszyzm technologiczny dominował przez pierwsze dwadzieścia lat naszego myślenia o smart city i dopiero w ostatniej dekadzie zaczęliśmy wracać do tego, co powinno być sednem dobrego zarządzania miastem, czyli do troski o ludzi. To właśnie ku nim zwróciło się Smart City 3.0, a jego propagatorki i propagatorzy jednoznacznie stwierdzali, że inteligentne miasto to takie, które wykorzystuje nie tylko technologię, ale również (jeśli nie przede wszystkim) wiedzę swoich mieszkanek i mieszkańców. Zaczęły się pojawiać budżety partycypacyjne, panele obywatelskie, a deliberacja stała się ważnym elementem zarządzania. Miasta też chętniej dzieliły się zebranymi informacjami i zachęcały do tworzenia nowych rozwiązań w oparciu o otwarte bazy danych. Smart City 3.0 było krokiem w stronę demokratyzacji podejmowania decyzji o przyszłości miast. Ważnym, ale na pewno nie ostatnim.

Kolejny krok jako ludzkość robimy dziś, wychodząc poza własne bieżące potrzeby i zauważając, że jesteśmy częścią złożonego ekosystemu przyrodniczego. Ten ruch ma dwie odsłony: pierwsza z nich to postawienie klimatu jako priorytetu, któremu podporządkowuje się wszystkie inne działania. Ludzie są ważni, ale ich potrzeby są wtórne wobec zachowania ekosystemu, w którym żyjemy. W tym kierunku idą już takie miasta jak na przykład Pittsburgh czy Amsterdam. Pittsburgh będzie korzystał z rozwiniętych technologii i wsparcia wiedzy globalnej korporacji do tego, żeby obniżyć ślad węglowy miasta⁵. Z kolei Amsterdam stawia na rewizję celów tak, aby „zapewnić dobrą jakość życia w taki sposób, żeby nie przekroczyć możliwości ekosystemu”⁶. Technologia znika tu jako podmiot, a pojęcie smart city nie pojawia się w ogóle⁷, tak jakby Amsterdam, niegdyś będący w forpoczcie tej wizji rozwoju (to tam powstały pierwsze modele cyfrowego miasta), pokazywał, że warto przekraczać samego siebie.

Równolegle do przeorientowania strategii najbardziej progresywnych miast rozkwita również drugi ruch – „dumb city”, który jawnie opowiada się w kontrze do smart city. Jest jego dumnym i dowcipnym zaprzeczeniem. „Dumb city”, które moglibyśmy tłumaczyć jako „tępe miasto” – w praktyce jest miastem nisko technologicznym (low-techowym) stawianym w kontrze do wysoko technologicznego (high-techowego). Szukając odniesień w popkulturze: „dumb city” to miasto Flinstonów, w opozycji do futurologicznego smart city Jetsonów. Shoshanna Saxe propagatorka „dumb city” stwierdza, że „odpowiedzią na wiele z naszych wyzwań nie są nowe technologie ani nowe pomysły. Tym, czego potrzebujemy, są: wola działania, umiejętność dalekowzrocznego przewidywania oraz odwaga do sięgania po sprawdzone, pradawne rozwiązania.”⁸

Wdzięcznym przykładem analogowego rozwiązania, które podbija polskie miasta, jest sadzenie łąk kwietnych zamiast zwykłych trawników oraz rozchodników na torach tramwajowych, które pochłaniają dźwięk, ale są znacznie tańsze w utrzymaniu niż trawa. Postawienie na „dumb city” ma również ważny aspekt ekonomiczny: rozwiązania low-tech w wielu przypadkach są tańsze niż high-tech. Ograniczenie obecności technologii będzie stawało się priorytetem również przy okazji rozwoju ruchu ekologii cyfrowej, który wskazuje, że jeden wysłany e-mail generuje tyle dwutlenku węgla, ile produkcja torebki foliowej⁹. Zgodnie z tą logiką byłoby znacznie lepiej dla klimatu, żebyśmy spotykali się twarzą w twarz w lokalnej knajpce niż siedzieli godzinami na telekonferencjach.

Po trzydziestu latach od pojawienia się w naszych miastach nowych technologii (a w Polsce dodatkowo również transformacji ustrojowej i presji na dogonienie Zachodu) możemy wreszcie przestać idealizować technologię i zacząć dobierać narzędzia do precyzyjniej ustalonych celów. Powoli głównym celem staje się projektowanie przestrzeni, które uwzględnia zarówno potrzeby mieszkanek i mieszkańców, jak i istotną rolę, jaką w naszym życiu odgrywa przyroda. Przyszłością jest właśnie „zmiękczone” podejście, które proponuje David Sim. Soft city dopełnia triadę, u której podstaw leżą będące wobec siebie w opozycji: smart city i dumb city. Dopiero widząc te trzy perspektywy, możemy tworzyć miasto jako przyjazny do życia i odporny na zmiany klimatu ekosystem.

CZUŁOŚĆ PLANISTY

Narracja środowiskowa przewija się przez całą książkę Sima, ale autor Miasta życzliwego jest zdecydowanie bardziej humanistą niż ekologiem. U niego, tak samo jako u jego mentora Jana Gehla, w centrum stoi człowiek. Życzliwe miasto Sima to miasto miękkie, ale też czułe. To miasto, w którym możemy być najlepszymi wersjami siebie, bo otoczenie sprzyja dobrym relacjom. Współczesne miasta, pełne hałasu i spalin, pozbawione drzew i terenów zieleni, są złe – zarówno dla naszego zdrowia fizycznego, jak i psychicznego. Mieszkając w przestrzeni, w której jesteśmy przebodźcowani i nie możemy odpocząć, trudno czerpać przyjemność bycia z innymi ludźmi, zwłaszcza tymi, którzy mają inne zwyczaje niż my.

Większość z nas ma o sobie dobre mniemanie oraz sądzi, że posiada rdzeń osobowości niezależny od tego, w jakiej sytuacji się znajduje. To nie do końca prawda. Ludzie zachowują się różnie w zależności od kontekstu, w jakim się znajdują. Wiemy to zarówno po doświadczeniu pandemii, gdzie na własnej skórze mogliśmy zobaczyć, co się z nami dzieje, kiedy zmniejszyła się nasza przestrzeń do życia, jak i dzięki eksperymentom psychologicznym. Część z nich doprowadziła Richarda H. Thalera i Cassa R. Sunsteina, autorów książki Impuls – jak podejmować właściwie decyzje dotyczące zdrowia, dobrobytu i szczęścia¹⁰ do stworzenia pojęcia „architektury wyboru”. Badacze przekonują, że kontekst ma większe znaczenie, niż może nam się zdawać. Dotyczy to kolejności ułożenia potraw w szkolnej stołówce, rozłożenia produktów na półkach w markecie czy infrastruktury drogowej. Działania są racjonalne (albo i nie) w zależności od kontekstu, w który się znajdujemy.

Architektura (i urbanistyka) miasta jest szczególnego rodzaju architekturą wyboru, bo determinuje bardzo wiele naszych wyborów życiowych. To, jak zaplanowane jest miasto, ma bezpośredni wpływ na nasze strategie życiowe, codzienne wybory i relacje z innymi. Aby być – jako społeczność – miłymi, kreatywnymi, otwartymi na innych ludźmi, potrzebujemy środowiska, które będzie w nas te cechy rozwijać. Potrzebujemy, żeby projektował je dla nas czuły planista lub czuła planistka.

Czułość, życzliwość, miękkość, których obecnie tak bardzo brakuje w projektowaniu miast, są wyzwaniem współczesności. To ta sama dyspozycja poznawcza, do której odnosiła się Olga Tokarczuk w swojej mowie noblowskiej mówiąc, że: „Czułość jest spontaniczna i bezinteresowna, wykracza daleko poza empatyczne współodczuwanie. Jest raczej świadomym, choć może trochę melancholijnym, współdzieleniem losu. Czułość jest głębokim przejęciem się drugim bytem, jego kruchością, niepowtarzalnością, jego nieodpornością na cierpienie i działanie czasu. Czułość dostrzega między nami więzi, podobieństwa i tożsamości. Jest tym trybem patrzenia, które ukazuje świat jako żywy, żyjący, powiązany ze sobą, współpracujący, i od siebie współzależny.”¹¹

I jak Tokarczuk stwierdza, że „literatura jest zbudowana na czułości wobec każdego innego od nas bytu”¹², tak czytając książkę Sima, moglibyśmy stwierdzić, że na czułości wobec każdego innego od nas bytu powinna być oparta urbanistyka. Projektowanie miast bowiem to ukierunkowywanie relacji społecznych – tworząc przestrzeń, tworzymy ramy dla zdrowego rozsądku. Jak pisze Sim: „świadomie zestawiane różnice pojawiające się w miarę zwiększającej się gęstości i różnorodności miasta mają potencjał stać się polami korzystnych interakcji oraz platformami nawiązywania relacji. Jako sąsiedzi możemy budować stale ewoluujące przykłady miękkiej symbiozy miejskiej i odkrywać możliwości nawiązywania zdrowszych, bardziej zrównoważonych, przyjemniejszych i bardziej znaczących relacji.”¹³

Życzliwość, miękkość, czułość to metodologia projektowania, a jednocześnie epistemologia oparta na głęboko etycznym odruchu wobec świata. Sim we wstępie do książki przywołuje hygge, skandynawską filozofię życia, która od kilku lat podbija świat. Większość poradników z hygge w tytule mówi nam o relacji ze sobą. Autor Miasta życzliwego kieruje naszą uwagę na szerszy kontekst, społeczny: „Hygge odzwierciedla miękki charakter skandynawskich społeczeństw. Obejmuje on subtelny pragmatyzm charakterystyczny dla krajów nordyckich, gdzie wyjątkowa jakość życia wielu spośród mieszkańców opiera się na fundamencie troski o zwyczajne, codzienne rzeczy i jak najlepszego wykorzystania ograniczonych zasobów (rzekomo znajduje również odbicie w głębiej zakorzenionych wartościach państwa opiekuńczego). Pragmatyzm ten zbudowany jest w oparciu o możliwości i ograniczenia ludzkich zmysłów, z uwzględnieniem przestrzegania praw natury oraz życia w realiach danego klimatu i zmieniających się pór roku.”¹⁴ W końcu hygge, pochodzące od tego samego słowa co angielskie hug – jest przytulaniem. Czułym dotykiem.

LOKALNOŚĆ NASZĄ SIŁĄ

Miła, przyjazna przestrzeń sprawia, że czujemy się dobrze, będąc sami ze sobą, oraz jesteśmy bardziej otwarci na bliskość z innymi. „Sąsiedztwo to nie miejsce, to stan umysłu”¹⁵, pisze Sim. „«Sąsiad» nie jest terminem technicznym i nie należy do zawodowego żargonu urbanistów, to zwyczajne słowo, które wszyscy znają i rozumieją. Najprostsza definicja sąsiada może oznaczać kogoś mieszkającego tuż obok. Najszersza może obejmować całą ludzkość.”¹⁶ Bycie razem to ważny wątek Miasta życzliwego. To też zasada projektowania, którą Sim zamyka w równaniu: gęstość × różnorodność = bliskość.

Bliskość z innymi ludźmi pozwala nam przekraczać swoje ograniczenia. Mieszkając wspólnie na danym terytorium, jesteśmy silni. „Pomyślne sąsiedztwo pozwala nam się rozwijać i kwitnąć, żyć dłużej i cieszyć się pełnią życia”¹⁷ oraz oszczędzać czas i pieniądze – zarówno prywatne, jak i te wspólne, pochodzące z podatków. Jeśli mieszkamy w dobrze zaprojektowanej okolicy, blisko sklepów, kawiarni, przychodni i innych usług społecznych, to oszczędzamy na długich przejazdach i konieczności posiadania auta. Jeśli mamy dobre relacje z sąsiadami – możemy pożyczać sobie wzajemnie rzeczy, zamiast je kupować. „Atrakcyjność miast polega na wzajemnych korzyściach. Oferują one systemy czy też układy wzajemności wspierające symbiotyczne relacje. Istnieją co najmniej trzy takie korzyści, które mogą wyjaśniać atrakcyjność zagęszczonego, zróżnicowanego środowiska miejskiego: fizyczna bliskość, wspólne zasoby oraz współdzielone tożsamości.”¹⁸

Jest też czwarta korzyść: większe możliwości rozwoju, zwłaszcza zawodowego. Potrzebujemy tętniących życiem miast – nie tylko dla samej przyjemności i łatwego kontaktu z kulturą i życiem knajpianym czy budowania poczucia przynależności, ale również ze względu na szanse, jakie daje nam regularne spotykanie dużej liczby ludzi. Miasto, zwłaszcza duże, to przestrzeń, w której znacznie częściej niż gdzie indziej pojawiają się „czarne łabędzie”, czyli niespodziewane zdarzenia, które mogą odmienić losy nasze (albo i świata). Jak stwierdza Nassim N. Taleb, autor koncepcji: „Warto mieszkać w dużych miastach, ponieważ to zwiększa prawdopodobieństwo nieoczekiwanych spotkań – zwiększacie swoją ekspozycję na łut szczęścia. Jeśli osiedlicie się gdzieś na wsi dlatego, że «w dobie Internetu» lokalizacja nie jest już przeszkodą, ograniczycie sobie źródła pozytywnej niepewności.”¹⁹ Podobnie o potencjale dobrej przestrzeni pisze w Mieście szczęśliwym Charles Montgomery, wskazując, że dobra przestrzeń publiczna wpływa pozytywnie na dobre więzi sąsiedzkie, a tym samym na nasze dobre samopoczucie i szanse znalezienia pracy.²⁰

Potrzebujemy dobrze zaprojektowanych przestrzeni, aby życie sąsiedzkie i rytm miejskiego życia były dla nas źródłem radości i korzyści, a nie utrapieniem. Takiej przestrzeni, która pozwala nam pogodzić pozornie sprzeczne potrzeby: potrzebę bliskości i kontaktu z innymi oraz potrzebę samotności. Potrzebujemy jednego i drugiego, chociaż w zależności od typu osobowości, każdego w innym stopniu. Dobrze zaprojektowane miasto powinno umożliwiać nam stopniowanie zażyłości z innymi ludźmi, strefując przestrzeń, poczynając od przestrzeni prywatnej, w której możemy spędzać czas sami, przez wspólną przestrzeń domową, półprywatną przestrzeń sąsiedzką, półpubliczną przestrzeń, którą dzielimy również z przypadkowymi ludźmi, po dobrze zaprojektowaną przestrzeń publiczną. Tam, gdzie stykamy się z innymi ludźmi, warto zadbać o różnorodność: zarówno społeczną, jak i funkcjonalną.

David Sim jest zwolennikiem elastycznego projektowania przestrzeni, tak aby dana forma była otwarta na wypełnienie różnymi funkcjami. Na przykład lokal na parterze z oknami od ulicy może być: zwykłym mieszkaniem dla rodziny, mieszkaniem dostosowanym do potrzeb osób z niepełnosprawnościami lub osób starszych, biurem, warsztatem rzemieślniczym, miejscem opieki nad dziećmi, przychodnią, galerią, salonem fryzjerskim, klubem fitness czy sklepem. Elastyczność dotyczy nie tylko poszczególnych lokali, ale również całych budynków – w końcu potrzeby społeczności mogą się zmieniać na przestrzeni lat i dekad. Różnie wykorzystywać możemy nie tylko lokale na parterach, ale też dachy i lokalne podwórka. Najlepiej, jeśli o funkcji decyduje lokalna społeczność.

POGODZIĆ SPRZECZNE INTERESY

Książka Sima, chociaż skupia się głównie na architekturze i urbanistyce, powinna stać się również pretekstem do dyskusji o modelach finansowych. Proponowana przez niego metoda dogęszczania stawiająca na wielofunkcyjność i różnorodność oraz włączenie społeczności w tworzenie lokalnych przestrzeni, aby móc w pełni się rozwinąć, potrzebuje nie tylko zmiany podejścia do planowania, ale również nowych modeli biznesowych. Miasto życzliwe pokazuje, jak duże znaczenie mają decyzje planistyczne, ale nie mówi, kto te decyzje ma podejmować. Na pytanie, kto ma stosować wytyczne proponowane przez Sima, musimy odpowiedzieć sobie sami. Mogą to robić zarówno władze lokalne, prywatny inwestor, jak i grupy mieszkanek i mieszkańców. Przykładem ostatniego rozwiązania jest przywoływana przez Sima inwestycja Nightingale 1 (Melbourne, Australia), gdzie budynek powstaje wedle wytycznych grupy budowlanej współpracującej z deweloperem. To przykład miastotwórczej inwestycji mieszkaniowej: na parterze jest kawiarnia i biuro architektoniczne, a przed budynkiem parklet, czyli miniprzestrzeń publiczna zamiast miejsc parkingowych. Dach budynku to miejsce spotkań sąsiedzkich i ogród społecznościowy. Nightingale 1 jest pierwszym z serii – przyszłością tego projektu jest stworzenie całej wioski zaprojektowanej właśnie przez jej przyszłych mieszkańców i mieszkanki.

W Polsce mało mamy przykładów oddolnie projektowanych inwestycji mieszkaniowych, które wpisują się w tkankę miasta, a już zwłaszcza takich, gdzie przyszłymi inwestorami i inwestorkami są osoby mieszkające w okolicy. Partycypacja inwestorska i dobre planowanie przestrzenne to u nas dwa odrębne zjawiska. W Europie Zachodniej kooperatywy są w forpoczcie dobrego projektowania rodem z Miasta życzliwego, podobnie jak w Kanadzie czy Australii. Dostarczają brakujące w okolicy funkcje – zarówno komercyjne, jak i społeczne, mieszkania w budynkach są tańsze niż oferta komercyjna, a nieraz część z nich przypada osobom, które potrzebują dodatkowego wsparcia. To piękne i dobre budynki. Póki co u nas jest inaczej. Wprawdzie istnieją grupy budowlane, takie jak Pomorska Kooperatywa Mieszkaniowa, ale większość z nich buduje na przedmieściach, wspierając niestety procesy rozlewania się miast. Wyjątkiem są tutaj kooperatywy na Nowych Żernikach we Wrocławiu, będące częścią nowo powstałego osiedla.

Klasa średnia, jeśli chce budować po swojemu, musi wyprowadzić się na przedmieścia albo poza miasto. W centrach rządzi duży prywatny kapitał, który nie musi dostosowywać się do potrzeb lokalnych społeczności. W krajach anglosaskich działa tzw. „zoning bonus”, czyli prawo do budowania większej liczby pięter za oddanie części budynku na cele społeczne. Niestety polskie prawo nie przewiduje tego typu przejrzystych negocjacji z inwestorem. Negocjacje się odbywają, ale w zaciszu gabinetów, z dala od społecznej kontroli, często w sposób nieprzewidywalny również dla inwestorów. Co więcej, jeśli chodzi o narzędzia planistyczne, to samorząd ma niewielki wpływ na bardziej szczegółowe określenie funkcji przyszłego budynku. Jedyne, co miasta mogą robić, to budować własne inwestycje siłami miejskich spółek i liczyć na to, że ogólnoświatowe trendy takie jak większa świadomość zmian klimatu sprawią, że inwestorzy zaczną budować przyjazne przestrzenie. Nie ma też obecnie żadnego mechanizmu, który pozwoliłby lokalnej społeczności realnie wpływać na swoje otoczenie w inny sposób niż wydawać pieniądze w ulubionych miejscach lub uczestniczyć w szeroko zakrojonym dialogu społecznym, czego efektem w najlepszym wypadku będzie ocalenie pobliskiego skweru lub wpływ na typ miejskiego lokalu usługowego. To za mało.

Cierpimy na pewien paradoks: klasa średnia ma kapitał, ale ma niewiele możliwości, żeby go zainwestować w projekty, które byłyby miastotwórcze. Jednocześnie to „nowi mieszczanie”, jak o nich pisze Paweł Kubicki²¹, są motorem działań promiejskich i proklimatycznych. To oni zakładają miejskie ruchy społeczne, walczą z wycinką drzew, smogiem, chcą usuwać auta z ulic, zakładają ruchy sąsiedzkie. Nie są oczywiście jedyną klasą angażującą się w działalność społeczną, ale na pewno taką, która z powodu braku odpowiednio wysokiego kapitału jest rozdarta: chciałaby lepszego miasta, a jednocześnie jest zdana na ofertę firm deweloperskich, z których większości nie obchodzi to, jak będzie wyglądało życie na budowanych przez nich osiedlach. Nowi mieszczanie nieraz wydają pieniądze na mieszkania na osiedlach, które sami by krytykowali. Finansują to, z czym walczą.

Niestety, polskie miasta nie emitują zielonych zrównoważonych obligacji, jak robią to niektóre samorządy w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych czy w Wielkiej Brytanii. Inwestorzy nie tokenizują (to znaczy nie sprzedają w postaci niewielkich udziałów) projektów mieszkaniowych, tak jak to zaczyna się dziać w Szwajcarii – tam pierwsza tego typu transakcja odbyła się w kryptowalucie Ethereum na platformie Blockimmo. Pierwszy stokenizowany budynek to niewielki apartamentowiec w Crypto Valley w miejscowości Baar: osiemnaście mieszkań i restauracja na parterze. To projekt jakby wyjęty z listy dobrych projektów, które pokazuje w swojej książce Sim. To też przykład inwestowania prywatnych pieniędzy w projekty, dzięki którym świat jest lepszy.

Tokenizacja miejskich projektów to przyszłość inwestowania, bo pozwala uruchomić kapitał klasy średniej, czyli grupy osób, która jest motorem proklimatycznej zmiany i projektowania miast tak, aby priorytetem był komfort życia mieszkanek i mieszkańców, zwłaszcza tych słabszych – osób starszych, dzieci, osób mniej zamożnych i mniejszości. Dlatego myśląc o tym, jak zmienić nasze miasta, powinniśmy wyjść poza dualizm, w którym władzę mają jedynie samorządy (jako gestorzy terenu i podmioty wydające decyzje administracyjne) oraz duży kapitał. Powinniśmy szukać możliwości, które pozwolą inwestować oszczędności ludziom, którzy mieszkają w danej okolicy i nie oczekują szybkiego zwrotu. Dla wielu osób mogłaby to być znacznie atrakcyjniejsza inwestycja niż oddawanie swoich pieniędzy anonimowym funduszom, aby oszczędzić na emeryturę.

Gdyby inwestorem była lokalna społeczność, to zupełnie inaczej by też wyglądały konsultacje społeczne dotyczące przyszłości terenów, które obecnie funkcjonują jako nieużytki. Część z tych działek to dzikie tereny służące rekreacji: bieganiu, spacerom z psami, ogniskom czy innym formom odpoczynku. Każdy duży inwestor, który się pojawia, napotyka na wrogość osób mieszkających w pobliżu – nie chcą dalszej zabudowy, nie ufają zapewnieniom o tym, że to będzie przyjazne osiedle (gdyż nieraz zostali oszukani jako kupujący). Nie chcą też, żeby ktoś inny bogacił się ich kosztem. Te wszystkie emocje znamy pod hasłem NIMBY (Not In My Back Yard), kiedy ludzie protestują, gdy miasto blisko nich się rozwija albo BANANA (Build Absolutely Nothing Anywhere Near Anything), kiedy negują każdą zmianę.

Można powiedzieć, że jeśli ktoś zdecydował się mieszkać w mieście, to musi się liczyć z tym, że to żywy i rozwijający się organizm. Nie można oczekiwać, że tereny w dobrych lokalizacjach zawsze będą nieużytkami. To prawda. Jednak domaganie się tego, żeby uczestniczyć nie tylko w kosztach dogęszczania miast, ale również w zyskach finansowych, może być punktem wyjścia do stworzenia nowego modelu finansowania inwestycji. W takich przypadkach „zoning bonus”, w którym społeczność lokalna może wyłącznie skonsultować propozycję umowy pomiędzy samorządem a inwestorem, mógłby się zmienić w model, gdzie całość (albo część, na przykład lokale usługowe) zostaje stokenizowana, a zyski przez kolejne lata czerpie nie jeden prywatny deweloper lub fundusze, lecz miejska społeczność. Niemożliwe? Na pewno trudne, bo taki system – jak zresztą każdy – jest podatny na korupcję. Jednak warto myśleć o alternatywie dla finansowania inwestycji, bo musimy dogęszczać miasta, aby chronić nasz klimat. Szukajmy więc drogi, żeby zrobić to jak najlepiej dla wszystkich. Tak, aby na rozwoju miasta korzystali przede wszystkim jego mieszkańcy i mieszkanki.

Lato 2020Jan Gehl SŁOWO WSTĘPNE

W 1933 roku w Atenach grupa europejskich architektów i urbanistów spotkała się na elitarnym kongresie CIAM, by podpisać przełomowy dla ich dyscypliny dokument dotyczący zasad projektowania urbanistycznego. Tzw. Karta Ateńska odnosiła się do przyszłości architektury i miast oraz zasadniczo zalecała, żeby wyraźnie rozdzielać różne funkcje miasta: zajmować się osobno częściami mieszkalnymi, miejscami pracy, rekreacją i ruchem ulicznym. Podejście takie, jak nietrudno zgadnąć, nazwano funkcjonalizmem, a cały ruch zwykło się określać mianem modernizmu. Owe koncepcje stały się nie tylko podstawowymi wytycznymi dla architektury i urbanistyki w kolejnych dziesięcioleciach XX wieku, ale wręcz zdominowały tę dziedzinę wiedzy i to na skalę globalną. Po 1960 roku, kiedy szybki rozwój urbanistyczny ogarnął cały świat, modernistyczne zasady planistyczne panowały niepodzielnie. Zamiast tworzyć miasta wokół przestrzeni przeznaczonych dla ludzi, jak wymagało tradycyjne podejście, zaczęły powstawać budynki otoczone resztkami wolnej przestrzeni. Zgodnie z modernistyczną myślą należało stawiać wolnostojące, jednofunkcyjne budynki otoczone niedookreśloną ziemią niczyją. Ogólnie rzecz ujmując, nowa szkoła stanowiła najbardziej radykalny przewrót w historii ludzkiego osadnictwa. I właściwie nigdy nie zbadano dokładnie, czy zmiany te rzeczywiście przysłużyły się ludzkości. Jeśli wziąć pod uwagę szeroko rozpowszechnione niezadowolenie z takiego budownictwa, widać, że modernistyczne założenia się nie sprawdziły.

W 1998 roku w Atenach zwołano konferencję europejskich urbanistów. W oparciu o doświadczenia z 65 lat, które upłynęły od poprzedniego kongresu, opracowano kolejne postulaty. Nowa Karta Ateńska głosi, że absolutnie nie wolno rozdzielać obszarów mieszkalnych, miejsc pracy, rekreacji oraz komunikacji. Zwrot o 180 stopni!

Wydawałoby się, że trzeba było aż 65 lat i wielu modernistycznych osiedli, żeby dojść do takich wniosków. Tymczasem — w odpowiedzi na technokratyczne, modernistyczne zasady — od dłuższego czasu rozwijał się już ruch przeciwny, głoszący ideę miasta dla ludzi.

W dziedzinie badań i literaturze przedmiotu wyróżniają się dokonania nowojorskiej badaczki Jane Jacobs oraz jej słynna książka Śmierć i życie wielkich miast Ameryki wydana w 1961 roku^(I). Jacobs zwróciła uwagę na wiele problemów związanych z projektowaniem miast w duchu modernistycznym i znakomicie je opisała. Zaczęła formułować nowe zasady: wyglądajcie przez okna, spójrzcie na ludzi, zanim usiądziecie do planowania i projektowania. Spójrzcie na życie. Przez kolejne lata i dziesięciolecia po publikacji jej apelu liczni badacze i badaczki opracowywali zagadnienia i pogłębiali wiedzę na temat tego, jak forma zabudowy wpływa na jakość życia. Szkoła Nowojorska, a w niej William H. Whyte, a także organizacja Project for Public Spaces kontynuują wysiłki i prace inspirowane myślą Jane Jacobs. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat kalifornijska Szkoła w Berkeley, do której należą Christopher Alexander, Donald Appleyard, Clare Cooper Marcus, Allan Jacobs i Peter Bosselmann, przysłużyła się wartościowym badaniom oraz zrozumieniu architektury i urbanistyki zorientowanej na ludzi.

W Kopenhadze bardzo prężne środowisko badawcze wykształciło się w połowie lat 60. w Szkole Architektury Duńskiej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych. Przez ponad 40 lat uczelnia ta prowadziła badania nad architekturą i urbanistyką zorientowaną na ludzi. Sam byłem badaczem szkoły kopenhaskiej wraz z Larsem Gemzøe, Birgitte Svarre, Camillą van Deurs i innymi. Nasza grupa nieustannie publikowała książki o niewymagających wyjaśnienia tytułach, takich jak Życie między budynkami (1971), Public Spaces – Public Life (1996) i Miasta dla ludzi (2010). Te i inne „kopenhaskie” książki przez lata dotarły do najdalszych zakątków globu. Szkoła kopenhaska miała znaczący wpływ na rozwój stolicy Danii jako jednego z najlepszych miast do życia. Ta odmiana urbanistyki skupionej na ludziach była na przestrzeni lat wdrażana w wielu miastach na całym świecie: w Oslo, Sztokholmie, Melbourne, Londynie, Nowym Jorku czy Moskwie.

Równolegle do rozmaitych przedsięwzięć badawczych i ich zastosowania do usprawniania miast, podejmowano znaczną liczbę projektów mieszkaniowych podobnie skupionych na ludziach. Wśród nich najbardziej wyróżniają się projekty osiedli i budynków mieszkalnych autorstwa szkocko-szwedzkiego architekta Ralpha Erskine’a, które tworzył od lat 40. do swojej śmierci w 2005 roku. Podczas gdy moderniści skupiali się na wolnostojących, jednofunkcyjnych budynkach otoczonych przeskalowaną pustą przestrzenią, Ralph Erskine koncentrował się na mieszkańcach, na budynkach i przestrzeni między budynkami. Powstały w ten sposób wspaniałe osiedla, znakomite plany zabudowy i wybitna architektura z niewiarygodną dbałością o szczegóły, człowieka i miejską scenerię na poziomie ludzkiego wzroku. Wyróżniające się projekty ze studia Ralpha Erskine’a to m.in. osiedla Sandvika, Tibro, Esperanza i Ekerø w Szwecji, Repulse Bay w Kanadzie oraz Byker Wall w brytyjskim Newcastle. Erskine zaskarbił sobie sympatię mieszkańców swoich realizacji, miał również znaczący wpływ na sztukę tworzenia przyjaznych osiedli, zwłaszcza w Szwecji. Profesor Klas Tham, wieloletni współpracownik Erskine’a, zaprojektował wyjątkowe osiedle Bo01 w szwedzkim Malmö, które jest omówione w niniejszej książce. Inne niedawne projekty, choćby Järla Sjö czy Hammarby Sjöstad, również przejawiają silne wpływy skoncentrowanego na ludziach „budownictwa w stylu Erskine’a”.

W wywiadzie z 2000 roku Ralph Erskine został zapytany, co jest konieczne, by zostać dobrym architektem. Odpowiedział: „aby zostać dobrym architektem, trzeba kochać ludzi, bo architektura jest sztuką użytkową, która tworzy ramy dla ludzkiego życia.”

Co to wszystko ma wspólnego z Miastem życzliwym Davida Sima? Otóż każde słowo pomaga w zrozumieniu, kim jest David Sim, skąd się wywodzi i jak koncepcja miasta soft wpisuje się w szerszy kontekst współczesnych trendów w mieszkalnictwie i urbanistyce.

David Sim, szkocki imigrant w Skandynawii, był pod silnym wpływem Szkoły Kopenhaskiej – najpierw w czasach studenckich, później gdy został wykładowcą architektury, a ostatnio jako partner i dyrektor kreatywny w studiu Gehl. Jako nauczyciel w Szkole Architektury w Lund blisko współpracował z wieloma erskinistami, zwłaszcza z profesorem Klasem Thamem. David przeszedł intensywne przeszkolenie w zakresie architektury zorientowanej na człowieka. To, co go zajmuje najbardziej i na czym koncentruje się w tej książce, to miasta przyjazne ludziom i dobre budownictwo mieszkaniowe. Wszystkie wspomniane wcześniej wpływy i zainteresowania wyraźnie widać w jego drobiazgowych opisach scen z życia codziennego i licznych szczegółach, które należy uwzględnić, by stworzyć soft city, prawdziwie życzliwe miasto.

Miasto życzliwe to bardzo osobista książka, odzwierciedlająca wybitne zainteresowanie Davida ludźmi i życiem. Autor czerpie ze swoich doświadczeń zawodowych przy projektach prowadzonych na wszystkich kontynentach i we wszystkich kulturach. Jego wyjątkową zdolnością do obserwacji, dostrzegania i refleksji nad scenami z życia ludzi i miast można się zainspirować. Miasto życzliwe to ważny dodatek do rozwijającej się literatury na temat architektury i urbanistyki przyjaznej ludziom. Byłoby dobrze, gdyby faktycznie udało się stanowczo „zmiękczyć” obydwie te dyscypliny.

To jest całkiem dobry początek.

Kopenhaga, kwiecień 2019

Jednak być może najważniejszy moment mojego życia jako urbanisty nastąpił bardzo wcześnie, kiedy miałem pięć czy sześć lat, na podłodze salonu wśród rozsypanych klocków Lego. Gdy moja matka rozpaczała: „Kiedy wreszcie skończysz budować to swoje miasto?”, ja uroczyście – i chyba prawdziwie – odpowiedziałem: „Mamo, to jest miasto. Ono nigdy nie będzie skończone”.David Sim PRZEDMOWA

Po raz pierwszy usłyszałem wykład Jana Gehla, kiedy jako dziewiętnastolatek studiowałem architekturę w Szkocji. Gehl w swoim zdroworozsądkowym podejściu godzi pokorę, humanizm i humor, mówiąc o architekturze, planistyce i psychologii, a całość okrasza ciętymi obserwacjami na temat kondycji człowieka. To od Jana nauczyłem się znaczenia drobnych, pozornie banalnych aspektów codziennego środowiska: najprostszych rzeczy, które wpływają na nasze zachowanie i przyczyniają się do naszego dobrego samopoczucia. Dowiedziałem się również, że większość rzeczy, jakich muszę się nauczyć o projektowaniu, można odkryć, obserwując ludzi i najbliższe otoczenie. Patrząc, co się sprawdza, a co nie.

Te pragmatyczne idee zdecydowały o mojej przyszłości – dalszej edukacji i praktyce zawodowej. Studiowałem w Danii i Szwecji, nie tylko u Jana Gehla, lecz i u innych architektów, którzy stali się moimi autorytetami, jak Steen Eiler Rasmussen, Sven Ingvar Andersson, Ralph Erskine i Klas Tham. Mieszkając w Skandynawii, znanej z tradycji pięknej architektury i designu, na co dzień, zrozumiałem i doceniłem szacunek dla natury i człowieczeństwa, jaki się za nimi kryje, a także łagodniejsze podejście do życia codziennego.

W 2002 roku dołączyłem do nowo otwartego biura Gehl Architects w Kopenhadze. Od tamtej pory pracuję z niezwykle oddaną, utalentowaną i stale rosnącą grupą osób, której mottem stało się „tworzenie miast dla ludzi”. W Gehl mam dostęp do platformy, dzięki której mogę wprowadzić wszystko, czego się nauczyłem, w życie – w projektach realizowanych na całym świecie. Miałem również możliwość napisania tej książki. Chciałbym podziękować całemu zespołowi z Gehl, zwłaszcza redaktorce Birgitte Svarre, która wspierała mnie przez kilka lat trwania tego projektu, a także mojej partnerce biznesowej i zarazem CEO Gehl, Helle Søholt, która powierzyła mi to zadanie, jak i wiele innych.

Wydanie tej książki nie byłoby możliwe bez wsparcia duńskiej fundacji Realdania dbającej o jakość życia dla wszystkich poprzez rozwijanie środowiska zbudowanego. Miasto życzliwe i Realdania mają wspólną misję – skupienia się na ludzkim wymiarze i rozpatrzenia wyzwania gęstości, różnorodności i zdatności zabudowy do życia. Mam nadzieję, że przyczyni się ona do tworzenia lepszych miejsc do życia.

Proces pisania tej książki był długi i chwilami bolesny, ponieważ musiałem zdecydować, co warto w niej uwzględnić, a jednocześnie przyznać, ile jest rzeczy, których wciąż nie wiem. Mimo 25 lat praktyki zawodowej, nauczania i doświadczenia badawczego nadal codziennie dowiaduję się nowych rzeczy i bezustannie studiuję ludzką naturę.

Kopenhaga, 2019MIASTO ŻYCZLIWE, CZYLI JAKIE?

To miasto, które reaguje

Mieści, przyjmuje, wybacza, toleruje, zmienia się. Daje się formować, rozciągać, adaptować, kształtować i niełatwo je uszkodzić.

Gdzie wszystko jest proste

Bezproblemowe, bezpośrednie, swobodne, intuicyjne, zrozumiałe i niewymagające wysiłku

Jest wygodne

Komfort, przytulność, bezpieczeństwo, cisza i spokój. Jest przytulne, chronione, krótko mówiąc hygge.

To miasto, które się dzieli

Społeczne, towarzyskie, wspólne, wzajemne, partycypacyjne, publiczne

W którym wiele się łączy

Zabudowa zwarta, hybrydowa, wielofunkcyjna i wewnętrznie powiązana, o różnorakim przeznaczeniu i zazębiających się zastosowaniach

Życzliwe jest miasto, które stawia na proste rozwiązania

Mało technologii, niskie koszty, brak ostentacji i skromność

To miasto, które nie wymaga rozmachu, faworyzuje małą skalę

Ludzka skala, ludzki wymiar, indywidualna kontrola, fraktale i samostanowienie

To miasto, które oddziałuje na zmysły

Zachwyca, czaruje, uwodzi, intryguje

To miasto spokojne

Ciche, stonowane, dyskretne, pogodne, łagodne

To miasto, które uosabia zaufanie

Pewność, jasność, stałość

Życzliwe miasto jest wrażliwe

Łagodne, współczujące, empatyczne, troskliwe, dobroczynne, uprzejme, łaskawe

To miasto, które zaprasza

Serdeczne, otwarte, dostępne, przenikalne

Miasto, które charakteryzuje troska o naturę

Naturalność, sezonowość, minimalne oddziaływanie na środowisko i nieznaczny ślad węglowy

W koncepcji soft chodzi o prostotę, wygodę i troskę w codziennym życiu

Społeczeństwo może być tak twarde
Że zastyga w kamiennym bloku
Ludzie mogą być tak zatwardziali
Że życie zamiera w szoku
A serce skrywa się w cieniu
A serce prawie zamiera
Dopóki nie zacznie się budować
Miasta miękkiego jak ciało

Inger Christensen, To, 1969 ¹PRZYPISY

Gęściej, więc lepiej

¹ Jan Mencwel, Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta, Warszawa 2020.

² Raport pan. Kosztowny chaos przestrzenny, 21.03.2019, https://samorzad.pap.pl/kategoria/prawo/raport-pan-kosztowny-chaos-przestrzenny .

³ Cytat ze wstępu Sima.

⁴ Paulina Wilk, Pojutrze. O miastach przyszłości, Kraków 2017.

⁵ Pittsburgh calculates environmental and economic impact of its infrastructure, 3.07.2019, https://www.smartcitiesworld.net/news/news/pittsburgh-calculates-environmental-and-economic-impact-of-its-infrastructure-4332 .

⁶ Edwin Bendyk, Amsterdam, pandemia i ekorozwój, 9.04.2020. https://antymatrix.blog.polityka.pl/2020/04/09/amsterdam-pandemia-i-ekorozwoj/ .

⁷ The Amsterdam City Doughnut. A tool for Transformative Action. https://www.kateraworth.com/wp/wp-content/uploads/2020/04/20200416-AMS-portrait-EN-Spread-web-420x210mm.pdf .

⁸ Amy Fleming, The case for… making low-tech 'dumb' cities instead of 'smart' ones, 15.01.2020 https://www.theguardian.com/cities/2020/jan/15/the-case-for-making-low-tech-dumb-cities-instead-of-smart-ones .

⁹ Digital pollution: emails and carbon emissions, 14.06.2019, https://cleanfox.io/blog/digital-pollution-en/digital-pollution-emails-and-carbon-emissions .

¹⁰ Richards H. Thalera, Cassa R. Sunstein, Impuls – jak podejmować właściwie decyzje dotyczące zdrowia, dobrobytu i szczęścia, Poznań 2017

¹¹ Olga Tokarczuk, Czuły narrator, przemowa noblowska.

¹² Ibidem.

¹³ David Sim, Miasto życzliwe, Wysoki Zamek, Kraków 2020.

¹⁴ Ibidem.

¹⁵ Ibidem.

¹⁶ Ibidem.

¹⁷ Ibidem.

¹⁸ Ibidem.

¹⁹ N. N. Taleb, Czarny łabędź, Wydawnictwo Zysk i S-ka 2014, tłum. Olga Siara, s. 304.

²⁰ Charles Montgomery, Miasto szczęśliwe, Wysoki Zamek, Kraków 2015, tłum. Tomasz Tesznar, s. 68.

²¹ Paweł Kubicki, „Nowi mieszczanie – nowi aktorzy na miejskiej scenie”, Przegląd Socjologiczny 2011 | 60 | 2-3 | 203-227

Wstęp. Od Życia między budynkami do Miasta życzliwego

¹ Inger Christensen, It, przekł. Susanna Nied, New Directions, Nowy Jork 2006, duński oryginał opublikowany w 1969 r.

² Jan Gehl, Life between Buildings, tłum. Jo Koch, Island Press, Washington d.c. 2011, duński oryginał opublikowany w 1971 r.

³ Jan Gehl, Life between Buildings, tłum. Jo Koch, Island Press, Washington d.c. 2011, duński oryginał opublikowany w 1971 r., Ingrid Gehl, Bomiljø, sbi Rapport 71, Kopenhaga 1971.

⁴ Por. Badanie jakości życia magazynu Monocle, w którym Kopenhaga została trzykrotnie okrzyknięta najbardziej przyjaznym miastem do życia (2008, 2013, 2014). W rankingu Metropolis’s znalazła się na pierwszym miejscu w 2016, a w rankingu The Economist za okres 2005-2018 zajęła dziewiąte miejsce.

⁵ Jaime Lerner, Planning Report, październik 2007: https://www.planningreport.com/2007/11/01/jaime-lerner-cities-present-solutions-not-problems-quality-life-climate-change .O AUTORZE

DAVID SIM jest dyrektorem kreatywnym i partnerem w biurze architektonicznym Gehl Architects. Wykształcenie architektoniczne zdobywał w swojej rodzinnej Szkocji oraz w Skandynawii. Teraz specjalizuje się w planowaniu miejskim i realizacjach projektowych na całym świecie. Opracował wiele narzędzi służących angażowaniu mieszkańców w ramach nadawania planom zagospodarowania elastyczniejszej formy. Badał metodologie budowania większej gęstości i zróżnicowania środowiska urbanistycznego z uwzględnieniem ludzkiej skali. Ma również na koncie długą karierę uznanego edukatora i wykładowcy. Na uniwersytecie w Lund przez siedem lat zajmował się reformowaniem edukacji architektonicznej z orientacją na bardziej holistyczne podejście. David Sim, urbanista i optymista, najlepiej czuje się, pracując w terenie i przy realizacji projektów, gdzie może tworzyć kreatywne rozwiązania problemów we współpracy z lokalnymi partnerami.

Zdjęcie: Laura Stamer
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: