Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Warszawa Kryminalna. Najgłośniejsze sprawy sądowe - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 grudnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Warszawa Kryminalna. Najgłośniejsze sprawy sądowe - ebook

Reportaże sądowe z najgłośniejszych rozpraw sądowych w sprawach kryminalnych dotyczących wyłącznie stołecznej metropolii.

Pitaval, w którym sprawy z wokandy zostały tak dobrane, aby tworzyły panoramę charakterystycznych przestępstw w Warszawie dziesięć lat po transformacji ustrojowej.

Są więc strzelające do siebie gangi (w niektórych przywódczą rolę pełnią kobiety), sfałszowane testamenty dla zdobycia wartościowych kamienic, lekarze oskarżeni na skutek intrygi politycznej. Jest zabójstwo młodej wykształconej 'singelki", która przeniosła się do Warszawy z małej miejscowości, aby zrobić karierę (i zrobiła ją), ale była samotna i szukała znajomości na portalu internetowym, dramatyczne, głośne na całą Polskę świadome utopienie małego dziecka w Wiśle. Są korupcyjne przestępstwa wysokich urzędników ministerialnych szufladkowane w sądzie jako tzw. sprawy białych kołnierzyków.

Obecność autorki na rozprawach pozwoliła jej odtworzyć klimat sali sądowej, dotrzeć też do niektórych poszkodowanych czy rodzin oskarżonych w ich domach. 

Reportaże zwieńcza dyskusja sędzi orzekającej w sprawach karnych w warszawskim sądzie z psychologiem - biegłym sądowym, profesorem nauk medycznych. Zastanawiają się, jaki jest przestępca nowych czasów i dlaczego orzekaniu o ludzkim życiu pod godłem RP nie towarzyszy dziś atmosfera powagi oraz odpowiedzialności za wydany wyrok.

Polecamy dla wszystkich zainteresowanych kryminalistyką, prawem i sądownictwem w Polsce!

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-959729-0-4
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEPRASZAM, UDUSIŁEM PANI CÓRKĘ

Matka Iwony Rajskiej^(*) mówi, że coś nie dawało jej spać w nocy. Jakiś niesprecyzowany niepokój o córkę. Od dawna ta 42­-letnia kobieta nie opowiadała rodzicom, co się u niej dzieje, choć wychowywali jej dziecko – Agnieszkę. Wnuczka też miała nikły kontakt z matką. Łącznikiem między nimi był 17­-letni Daniel – syn Iwony z drugiego małżeństwa. W Ząbkach mieszkał z matką, ale często przybiegał do dziadków. Nie miał daleko – to tylko kilka przecznic dalej.

Od niego Wiesława Rybak dowiedziała się, że córka dorabia w szalecie na targowisku. Podstawową pracę miała „na nocki” w wartowni zajezdni tramwajowej w Warszawie.

Rybakowa, mimo trudności z chodzeniem, podreptała na targowisko. W bazarowym WC Iwony nie było; przy stoliku z papierem toaletowym i kubkiem na opłatę siedział nieznany jej młody mężczyzna – wysoki, wręcz chudy, o ciemnej cerze i czarnej czuprynie. Zapytała, czy tu pracuje Iwona Rajska, może ją zna? Długo wpatrywał się w nią w milczeniu, jakby nie rozumiał pytania albo go nie dosłyszał…

– Panie, kim pan jest? – natarła – tu powinna siedzieć moja córka. A wtedy on, że nie wie kim jest. I jeszcze dodał: – Nie ma ludzi do pracy, kierowniczka mnie tu ściągnęła. Może coś przekazać Iwonie?.

Rybakowa miała mętlik w głowie. – Znaczy zna ją pan, tak? – utwierdzała się. – Ale dlaczego ona, skoro dopiero co dostała robotę, nie przychodzi na czas?

Nie doczekała się odpowiedzi.

Dwa dni później odebrała telefon. Męski głos powiedział: – Przepraszam, udusiłem pani córkę. I rozłączył się.

Rozpaczliwym krzykiem wywołała wnuczkę z jej pokoju. Agnieszka wystukała numer komórki brata, który od kilku dni nie pokazywał się u dziadków; zwykle o tej porze jadł z nimi obiad.

Jakiś mężczyzna poinformował ją, że Daniel wyszedł na chwilę do sklepu i zostawił komórkę, więc odebrał. Usiłowała dowiedzieć się czegoś więcej, ale ten człowiek powiedział bez związku, że zrobił to z miłości i przepraszając przerwał połączenie.

Agnieszka i jej chłopak Sebastian natychmiast pobiegli do mieszkania Rajskiej. Dziewczyna dawno nie była u matki, nie miała też klucza do jej mieszkania. Drzwi wejściowe do bloku były zamknięte, zadzwonili więc domofonem do sąsiadki. Poradziła wezwać policję, bo w mieszkaniu już trzeci dzień pali się w ciągu dnia światło, a nie słychać, aby ktoś się tam poruszał.

Godzinę później funkcjonariusz wyważył drzwi. Trupi zapach szedł z łazienki. W wannie znaleźli ciało uduszonej Iwony Rajskiej. Na szyi miała zaciśniętą smycz od kluczy. Na podłodze leżały zwłoki również uduszonego Daniela. Kobieta była w czarnym ubraniu wyjściowym. Zsunięte trochę spodnie odsłaniały czerwone figi z napisem „I love you” i rysunkiem dwóch serc przebitych strzałą.

Policja przesłuchała sąsiadów. Lokatorka, która mieszkała nad Rajską zeznała, że tragicznie zmarła była spokojną sąsiadką. Gdy przed rokiem dostała przydział do tego bloku, grzecznie zapukała do niej, aby się przedstawić. Najpierw mieszkała tylko z synem, często wychodzili razem. Chyba nikt ich nie odwiedzał. Któregoś dnia pojawił się młody mężczyzna – myślała, że to kolega Daniela. Ale zauważyła, że wieczorami pani Iwona idzie z nim pod rękę. I często zalotnie zagląda chłopakowi pod kaptur, który zazwyczaj nosił. A potem montowali razem przepierzenie, dzielące pokój na dwie części. Była nawet awantura z sąsiadami, bo remont odbywał się późnym wieczorem, hałas niósł się po całym bloku.

– Każden jeden układa sobie życie jak chce – zakończyła sentencjonalnie przesłuchiwana.

Nazajutrz zatrzymano 22­-letniego Janusza Baszewskiego, z zawodu technika mechanika, pracującego dorywczo jako murarz. Przyznał się do morderstwa.

* * *

Do sutereny wprowadził się przed Bożym Narodzeniem. Pod koniec stycznia Iwona powiedziała mu, że ich związek nie ma przyszłości i lepiej, aby się wyprowadził.

Nie zgadzał się. – Przecież będziemy mieć dziecko – tłumaczył jej – naszego syna. Odpowiedziała mu, że poroniła w czasie świąt Bożego Narodzenia, gdy ją zostawił i pojechał do rodziny.

Rozpłakał się, potem krzyczał: – Dlaczego ja się dowiaduję o tym dopiero po miesiącu?!

Rano poszedł do pracy, wrócił około piątej po południu, w mieszkaniu nie było nikogo. Po kilkunastu minutach przyszła Iwona i tym razem już kategorycznie żądała, aby się spakował. Gdy układał na kupkę swoje rzeczy, ona siedziała na stołku w kuchni i jakby nigdy nic piła kawę. Tego nie mógł znieść, pociemniało mu w oczach. Podszedł do niej, złapał ją z przodu za szyję obiema rękami i zaczął dusić. Nie trwało to długo, ona zaraz osunęła się na podłogę. Przeciągnął ciało do łazienki i wepchnął zwłoki do pustej wanny. Jej dłoń owinął różańcem, bo często go odmawiała.

– Wydawało mi się, że jakby westchnęła, więc dla pewności założyłem jej jeszcze pasek na szyję i pociągnąłem.

Następnie przykrył zniekształconą twarz prześcieradłem.

Wkrótce potem w drzwiach stanął Daniel, wracający ze szkoły (gdy był w autobusie, zatelefonował, że jedzie do domu). Baszewski zaatakował chłopca od tyłu. Najpierw ścisnął mu krtań rękami, a gdy Daniel już leżał, zaciągnął na jego szyi pasek od spodni. – Dla pewności – wyjaśnił potem w prokuraturze.

* * *

Iwonę poznał w autobusie z Warszawy do Ząbek. Uśmiechała się do niego zachęcająco. A on po opuszczeniu wojska rozglądał się za kobietami. Wysiedli na tym samym przystanku koło kościoła, jakoś tak zderzyli się ramionami, wypadła jej torba z ręki. Podniósł, powiedział przepraszam i zaproponował, że ją odprowadzi. Ona, że chętnie, ma na imię Iwona. Nie spieszyło się jej do domu. Chodzili po mieście z pięć godzin. Potem rzeczywiście ją odprowadził do klatki bloku, gdzie mieszkała. Wymienili numery telefonów komórkowych.

Podobała mu się. Wyglądała na ciut starszą od niego, ale nigdy by nie przypuszczał, że aż o 20 lat (o tym dowiedział się dopiero od prokuratora). I była taka chętna. Gdy miała „nockę” w portierni zajezdni tramwajowej, odwiedzał ją tam wieczorem. Nieraz zeszło im do rana. Gdy dał jej swoje zdjęcie (jeszcze z wojska, w mundurze polowym), podpisała: „Kochany Januszek” i trzymała za celofanową okładką w portfelu. Wie, że chwaliła się koleżankom w zajezdni, że „teraz ma żołnierzyka”.

Na spotkania intymne umawiali się w pustych o tej porze roku domkach letniskowych w Zegrzu. Powiedziała mu, że z pierwszym mężem, za którego wyszła, mając 18 lat, miała córeczkę Agnieszkę; dziecko urodziło się martwe. Do dziś modli się do tego aniołka. Małżeństwo po roku się rozpadło. Dziesięć lat później ponownie wyszła za mąż i znowu źle trafiła, bo na alkoholika. Rozwiedli się.

On też niczego przed nią nie ukrywał.

Mieszka z dwoma braćmi w podwarszawskim Pruszkowie. Zajmują połowę domu, drugą – od lat znienawidzony (poszło o spadek po dziadku) wujek z rodziną. Rodzice zostali na wsi, prowadzą tam gospodarstwo. Bracia są ich chlubą, bo studiują zaocznie w Wyższej Szkole Ekologii i Zarządzania w Warszawie. Pieniądze na czesne zarabiają pracując na budowach. On nie ma głowy do nauki. Wynajmuje się na pomocnika murarza. Przed wojskiem trochę rozrabiał – raz był ukarany w zawieszeniu i czterdziestoma godzinami nieodpłatnej pracy za pobicie chłopaków na zabawie.

– Każdy w młodości popełnia jakieś błędy – odpowiedziała.

W grudniu intymne spotkania na działkach były już niemożliwe i Iwona Rajska dała mu klucz do jej mieszkania. Kazała przywieźć rzeczy z Pruszkowa. Gdy wysiadł z autobusu z walizką, powiedziała, że ma w domu dla niego niespodziankę.

Był nią jej 17­-letni syn Daniel, o którym wcześniej nigdy nie wspomniała. Trochę opóźniony w rozwoju, chodził do szkoły specjalnej.

Po kilku dniach zaczął do Janusza mówić: tata.

* * *

Czy tak naprawdę było, nie sposób sprawdzić. Wzywani świadkowie, nawet z najbliższej rodziny, wnoszą niewiele faktów z życia ofiary.

W tej rodzinie między rodzicami a dorosłymi dziećmi kontakt był bardzo powierzchowny, właściwie żaden. Nie odwiedzali się, nie zwierzali. Jak zeznała matka Iwony, „mówiło się o byle czym”.

Ojciec powiedział na rozprawie: – Córka miała swoje życie, my swoje. Jak trzeba było, pomogliśmy. Gdy się rozwodziła, bo mąż alkoholik bił ją, zamieszkała przez pewien czas z nami. No i od niemowlęcia wychowywaliśmy jej córkę Agnieszkę. Teraz to już duża panna, pracuje w zakładzie fryzjerskim.

Sędzia: – Czy pan rozmawiał z córką o jej planach życiowych?

– Gdy dorosła, to nie, jakoś nie było okazji. Ona skryta bardzo. Ale nim wyszła z domu, udzielało się wskazówek, tłumaczyło, ostrzegało. Bo zawsze szukała mężczyzn młodszych od siebie. Że niby taki będzie ją szanował. To się nie sprawdzało. Ostatni mąż był młodszy o 10 lat, miał siłę do bicia.

O oskarżonym świadek nic nie wiedział.

– Gdyby do mnie dotarło, że znów się związała z młodzikiem, to bym do tego nie dopuścił. Daniel do nas często przybiegał, mógł powiedzieć, ale matka mu zabroniła.

Siostra Iwony, choć mieszka w tym samym podwarszawskim miasteczku, nie znała adresu zamordowanej. W sądzie nie potrafiła podać przyczyny, dlaczego córka Rajskiej nie była z matką.

Dwudziestoletnią Agnieszkę nie zaskoczyło, gdy dowiedziała się w sądzie, że matka poinformowała Janusza o śmierci jedynej córki zaraz po urodzeniu.

– Nie miałam z mamą dobrych stosunków – zeznała. – Od pierwszych tygodni życia jestem u babci, ona mnie wychowała. W dzieciństwie nigdy nie dostałam od matki tego, czego oczekiwałam. Nie okazywała mi serca, choć słyszałam, że pomagała obcym. Znalazła do mnie drogę w chwili, gdy zaczęłam pracować. Stale pożyczała pieniądze, choćby drobne kwoty. Wówczas udawała moją przyjaciółkę. Tuż przed Bożym Narodzeniem, gdy znów czekała, abym jej coś odpaliła z wypłaty, pokazała mi w telefonie komórkowym zdjęcie swego nowego faceta; to był ten, który dziś siedzi na ławie oskarżonych.

Nowego narzeczonego Iwony widział na żywo Sebastian, chłopak Agnieszki.

– Pani Iwona stała przy stoisku z warzywami z bardzo młodym mężczyzną, który wyglądał na rówieśnika mojej dziewczyny. Gdy zrobili zakupy, on niósł torby, cały czas trzymając tę kobietę za rękę. Chciałem się ukłonić, ale patrzyła w drugą stronę. Udawała, że mnie nie poznaje.

Również przed Beatą, najbliższą koleżanką z pracy, Iwona ukrywała bliską znajomość z mężczyzną młodszym od niej o 20 lat. Weszły kiedyś na siebie na ulicy, gdy młokos obejmował Rajską w pół. Speszyła się, bąknęła „cześć” i przyspieszyła kroku.

– Niepotrzebnie – mówi w sądzie ten świadek – gdyby się zatrzymała, powiedziałabym jej, że świetnie wygląda. Naprawdę nie było widać, że ma czterdziechę na karku. Przy takiej figurze zawsze sobie wyszukała w ciucholandzie coś młodzieżowego.

Bracia Janusza nie byli zachwyceni jego kochanką. Najstarszy, Szymon, ten, który kończy studia, zobaczył Iwonę na przystanku autobusowym. Powiedział rodzicom: – Taka nie bardzo, dużo starsza od Janka. Ale z daleka widać, że jemu bardziej zależy na tej znajomości, niż jej.

Nie zdziwili się, gdy kilka tygodni później Janusz zadzwonił do Szymona z prośbą, aby przyjechał po niego i pomógł zabrać rzeczy do domu w Pruszkowie. Wszystko ma już spakowane, tylko włożyć do samochodu. Bo z Iwoną koniec. Pokłócili się, pokazała mu drzwi. A sama pojechała do rodziców.

– Zaparkowałem pod blokiem – zeznał Szymon. – Janusz kazał mi poczekać, poszedł po rzeczy. Wynosił je na chodnik, a ja pakowałem do samochodu. Potem zawołał, żebyśmy razem wzięli pralkę. Nie wchodziłem do środka, bo stała zaraz koło drzwi. Brat mówił, że to wszystko co zabiera, kupił za kredyty z banku.

* * *

– Pożyczyłem 5000 zł, bo chciałem, żebyśmy się urządzili, jak rodzina. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Sebastian nie żyje – powiedział oskarżony w śledztwie.

– Jaki Sebastian?- zapytał zdumiony prokurator.

– Nasze nienarodzone dziecko. Iwona mówiła, że to jest syn, będzie miał moje oczy.

O tym, że jest w ciąży, powiedziała mu po dwóch tygodniach znajomości.

– Bardzo się ucieszyłem. Kochałem ją, lubię dzieci – zeznał. – Martwiła się, jak to będzie. Uspokajałem: mam dwie zdrowe ręce, nie boję się roboty. Przede wszystkim spłacimy jej długi, których się zebrało około 4000 złotych.

Natychmiast wziął 800 zł kredytu w „Providencie” na zbudowanie w pokoju ścianki działowej, aby Daniel miał swój kąt. Reszta pieniędzy poszła na lekarzy. Iwona musiała robić prywatnie badania, czy ciąża dobrze się rozwija…

W tym miejscu trzeba było przerwać przesłuchanie, bo oskarżony wpadł w rozpacz.

Płacząc, opowiadał o szczegółach intymnego pożycia z Iwoną. – Gdy leżeliśmy, głaskałem ją po brzuszku, całowałem, bo myślałem, że tam jest moje dziecko. Łudziłem się przez ponad 4 miesiące. A ona tamtego wieczoru, gdy kazała mi się wyprowadzać wykrzyczała, że żadnego dziecka nie ma… Oszukiwała mnie tak długo. A przecież na początku naszej znajomości obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mieli przed sobą żadnych tajemnic. Zapewniała mnie o swej miłości.

Gdy protokołowano wyjaśnienia oskarżonego, znane już były wyniki sekcji zwłok ofiary. Nie była w ciąży, nie poroniła. Owszem, chodziła do przychodni, bo na narządach rodnych wykryto u niej guzek, na szczęście łatwy do usunięcia. Jest mało prawdopodobne, aby korzystała z porad w prywatnych lecznicach. Pieniądze od Janusza na badania płodu szły na inne wydatki. Lubiła chodzić po sklepach, kupować byle co.

A dlaczego zamordował pan Daniela? – zapytał śledczy.

– On zginął przez mamę. Kochałem go jak własnego syna. Chciałem mu pomóc. Wiedziałem, że nie przeżyje śmierci matki, miał chore serce. Nie mógł grać w piłkę. Co go czekało w tym życiu? Lepiej, aby poszedł za mamą do nieba.

* * *

Prokurator zdecydował o badaniu psychiatrycznym oskarżonego.

W wywiadzie odnotowano, że kontakt z pacjentem jest niepełny, urywający się. Początkowo Baszewski nie odpowiadał na pytania psychiatry, jakby ich nie rozumiał. Następnie miał silną potrzebę zwierzania się.

– Po tym, co zrobiłem, nie mogłem spać. Bolały mnie kolana – skarżył się. – Pewnie dlatego, że gdy kładłem Iwonę do wanny, musiałem ugiąć jej nogi, nie mieściła się. To taka jej zemsta po śmierci.

W szpitalu pisał listy do najbliższych krewnych, choć obawiał się, że nie dojdą do adresatów, bo „prokurator przechwytuje”.

„Kochani Rodzice!

W pierwszych słowach mego listu chcę was przeprosić za to, że zrobiłem coś strasznego. Ale pamiętajcie, bardzo was kocham i żałuje tego. Działałem w afekcie, nie byłem świadomy. Trudno się dziwić, przecież ja straciłem syna. Był już czwarty miesiąc, taki duży chłopak. Teraz myślę, że ta kobieta chciała mnie wykorzystać nawet kosztem życia naszego syna. Bo miała kilka długów do spłacenia, a ja jej byłem potrzebny do zaciągania pożyczek. Chciała wziąć pieniądze i później mnie zostawić.

Mam do was tylko jedną prośbę – kochajcie się. Przepraszam, że was zawiodłem. Wieczorem odmawiam koronkę do Miłosierdzia Bożego. Modlę się codziennie o zdrowie was wszystkich, najbardziej o mamę, tyle jej zdrowia napsułem. Ja byłem ten najgorszy, ze mną było najwięcej problemów, ale to się zmieni, gdy wyjdę.

Codziennie sprzątam celę, zmywam naczynia, a wieczorem, jak tylko starczy sił, dopóki nie zasnę, spędzam czas na modlitwie”.

Do braci:

„Mamie napsułem nerwów i teraz zamiast pomagać w doczekaniu spokojnej starości, tylko dobiłem kilka gwoździ do jej trumny. A wszystko przez to, że zapoznałem Iwonę. Kiedy z nią zamieszkałem, nie byłem sobą. Strasznie się zmieniłem. Robiłem wszystko, o co mnie poprosiła. Nie miałem swego zdania i nie byłem w stanie logicznie myśleć.

Była zwykłą k…, rurociągiem. wykorzystała moją miłość do dzieci i moje dobre serce. Nie jest mi łatwo żyć, bo zabiłem k…, a będę odpowiadał za zabicie człowieka. Nienawidzę tego świata, nienawidzę siebie. Oszukała mnie, oszukała wszystkich.

Dlaczego ona to zrobiła? Ile osób w ten sposób skrzywdziła?! Przecież ten chłopak mógł żyć, gdyby nie jego zła matka, miał tylko 17 lat. Boże ratuj. Może kiedyś wyjdę, ale nie jest łatwo wiedzieć, że tyle ludzi przez nią cierpi.

Dla wszystkich ja jestem złym człowiekiem, bandytą, mordercą. A to ona była zła, przez nią teraz wszyscy cierpią. Nikt nie wie, że jestem niewinny pomimo tego, co zrobiłem.

Ja chcę być znów na wolności, tak jak ptak.

Szymek, a ty się ucz, weź przykład z Arka. Pobawimy się, jak wyskoczę stąd”.

Pod koniec obserwacji psychiatrycznej Baszewski zgłosił lekarzowi, że ma dziwne zwidy, widzi jakąś postać z oczami kota i twarzą, która raz wygląda jak diabeł, to znów jak Chrystusa. W takich chwilach się modli i to pomaga, straszna zjawa znika. Ale nie na długo. Poza tym w nocy słyszy „nieziemskie głosy”.

Z opinii psychiatrycznej: „Te informacje nie mają charakteru patologii, to postawa obrończa”.

Pacjent zachowywał się agresywnie wobec oddziałowego (bił w kratę stołkiem), groził, że odbierze sobie życie (kiedyś w wojsku usiłował już to zrobić), ściągnięto więc do prokuratury jego kartę zdrowia z jednostki, w której odbywał służbę. Okazało się, że w wojsku podjął próbę samobójczą, połykając garść środków przeciwbólowych. Chciał w ten sposób zaprotestować przeciwko nie przeniesieniu go do jednostki bliżej miejsca zamieszkania.

Po odratowaniu został zapisany do poradni psychologicznej, ale nie zgłosił się na umówioną wizytę. Wojskowa pani psycholog nie zainteresowała się w jakiej kondycji psychicznej jest ten żołnierz.

Ostateczne wnioski z obserwacji sądowo­-psychiatrycznej nie dały nadziei oskarżonemu na złagodzenie wyroku. Stwierdzono osobowość o cechach nieprawidłowych, egocentryzm, słabą kontrolę relacji emocjonalnych. Zdaniem psychiatrów ten stan psychiczny nie znosi, ani nie ogranicza zdolności rozpoznania znaczenia czynu.

* * *

Jego najbliższa rodzina pospłacała pilne długi, które zaciągnął. Ale nie zdecydowała się na wynajęcie adwokata (Baszewski korzystał z obrońcy z urzędu). Rodzice nie pojawiali się na rozprawach. Brat Szymon, który był przesłuchiwany jako świadek, po złożeniu zeznań usiadł w ostatniej ławce i dyskretnie czegoś się uczył z rozłożonej pod pulpitem książki. Nawet nie podał aresztantowi kanapki, co zwykle robią krewni oskarżonego.

Córka ofiary, która początkowo występowała w sądzie jako oskarżyciel posiłkowy, szybko zrezygnowała z tej roli. Odrzuciła spadek po matce, bo nie zamierzała przejąć jej długów. Bardziej wartościowe rzeczy jednak zabrała i usiłowała je sprzedać. Lokal w suterenie zajmowany przez Rajską odzyskał dawne przeznaczenie (stał się pomieszczeniem gospodarczym).

Oskarżonemu poza zabójstwem postawiono jeszcze zarzut przywłaszczenia z mieszkania swej ofiary dwóch telefonów komórkowych, telewizora marki Sharp, odtwarzacza DVD, konsoli, dwóch gier play station, pralki marki „Polar”, kuchni mikrofalowej, czajnika oraz dywanika. Wartość tych rzeczy wyceniono na 6380 zł.

Janusz Baszewski bronił się, twierdząc, że odebrał to, co zostało kupione za jego pieniądze. W aktach sądowych jest potwierdzenie, że przed Bożym Narodzeniem pożyczył z PKO 5 tysięcy złotych.

Prokurator żądał dożywocia. Nieprawomocny wyrok sądu brzmiał: 10 lat więzienia za zabójstwo Iwony Rajskiej, 25 lat za zamordowanie Daniela; łącznie 25 lat.

Sędzia Barbara Piwnik wskazała na trudność z właściwą oceną niewątpliwie szokującego czynu zabójcy.

– Głównie dzięki wyjaśnieniom oskarżonego można było ustalić stan faktyczny przestępstwa – podkreśliła, uzasadniając niższy niż chciał prokurator wymiar kary. Wobec kompletnego braku zainteresowania najbliższej rodziny życiem Iwony Rajskiej, morderca mógłby przepaść bez śladu. Nikt w bloku nie znał jego nazwiska, nie był tam zameldowany. Oskarżony sam zawiadomił matkę Iwony, co stało się z jej córką i wnuczkiem – uważał, że ofiarom należy się pogrzeb…

Bo choć nie było jakichkolwiek wątpliwości, kto jest sprawcą, należało rozważyć wszystkie okoliczności tragicznego wydarzenia, także zachowania osoby pokrzywdzonej. Zdaniem sądu w końcowym wystąpieniu oskarżyciela domagającego się najwyższej kary takiej analizy zabrakło.

A nie można w tej sprawie nie dostrzegać nagannego zachowania Iwony Rajskiej. 22­-letni mężczyzna, który był dokładnie w wieku jej córki, związał się z partnerką o niewątpliwie bogatym już doświadczeniu życiowym. Miała za sobą dwa nieudane związki małżeńskie, a i potem nie stroniła od kontaktów z mężczyznami, o czym mówiła na rozprawie jej przyjaciółka. Oczywiście nie stanowi to rozgrzeszenia przestępstwa Janusza Baszewskiego, ale przy jego cechach osobowościowych spotkanie kobiety, która potrafiła go wykorzystać, mogło zapowiadać tragedię. I stanowi jakieś wyjaśnienie późniejszego zachowania oskarżonego.

Bezsporne jest bowiem, że dla wspólnej przyszłości z Iwoną poniósł nadmierne, jak na jego możliwości, nakłady finansowe, gdyż wyobrażał sobie, że urodzi ich dziecko i stworzy dom.

Tymczasem Rajska zawróciła mu w głowie, okłamała go co do ciąży, a gdy nie był już jej potrzebny, odrzuciła, nie bacząc na jego zaangażowanie.

Sędzia wskazała też na inny brak w wystąpieniu prokuratora żądającego dożywocia. – Należy sobie odpowiedzieć na pytanie – zauważyła – co by było, gdyby sam oskarżony nie zawiadomił policji o tym, co zrobił? Jaki dowód miałby prokurator na to, że jest on sprawcą przestępstwa?

Kara powinna być i słuszna, i wychowawcza społecznie. Gdyby Janusz Baszewski został skazany na dożywocie, to jak ten wyrok mieliby postrzegać ci, którzy pewnego dnia muszą zdecydować, czy się przyznać do popełnienia przestępstwa, czy też nie. Zaakceptowana przez sąd najwyższa kara w tej sprawie to sygnał dla wszystkich oskarżonych, że trzeba zaprzeczać nawet faktom oczywistym, nie warto się przyznawać, bo skrucha, chęć odkupienia winy i tak nie będą miały znaczenia.

Prokurator, domagając się dożywocia, musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy oskarżony jest osobą tak dalece zdemoralizowaną, że nie ma nadziei, aby kiedyś wrócił do społeczeństwa. Janusz Baszewski do tragicznego wydarzenia w mieszkaniu Iwony Rajskiej żył w poszanowaniu obowiązujących społecznie zasad; skończył szkołę średnią, odbył służbę wojskową A gdyby popełnił takie przestępstwo w wieku lat 50 – czy o taką samą karę wnioskowałby oskarżyciel?

Sędzia wyjaśniła też, dlaczego za dwa zabójstwa, choć zdarzyły się prawie jednocześnie, są tak różne kary.

W przypadku pozbawienia życia Daniela sąd sięgnął do kary bardzo surowej. A to dlatego, że o ile zachowanie oskarżonego wobec Iwony Rajskiej może być w jakimś stopniu usprawiedliwione, inaczej przedstawia się pozbawienie życia 17­-letniego Daniela.

Według prokuratora, miała to być chęć usunięcia świadka. Zdaniem sądu jest to mało prawdopodobne – przecież Janusz Baszewski mógł wyjść z mieszkania po uduszeniu Iwony niepostrzeżenie, potem wrócić i w obecności syna jego ofiary udawać zaskoczenie. Miał na to czas, bo Daniel telefonował, że jedzie do domu. Badanie daktyloskopowe nic by nie dało, w mieszkaniu było pełno śladów Baszewskiego.

Inna rzecz, że tworzenie jakichś przypuszczeń co do zamysłu oskarżonego jest prawnie niedopuszczalne.

W uzasadnieniu wyroku znalazła się też ocena postępowania najbliższej rodziny, a zwłaszcza córki Iwony Rajskiej. Sędzia nie sięgnęła po określenie „hieny”, ale wymowa jej komentarza była bliska takiego pojęcia.

Bo oto córka zamordowanej, która zorientowała się, że matka miała spore długi, pierwsze, co robi, to zrzeka się dziedziczenia. Równocześnie, nie będąc już spadkobierczynią, potajemnie sprzedaje rzeczy z mieszkania matki dla osobistej korzyści. Nie zastanawia się nad tym, że przede wszystkim powinna zadbać o dobre imię rodzicielki w oczach jej dłużników.

Ale to już były uwagi na marginesie, bowiem postępowanie karne nie może być wydłużone o koszta procesu cywilnego. Córka zamordowanej wystąpiła do prokuratury o wytoczenie w jej imieniu Januszowi Baszewskiemu powództwa adhezyjnego. Z uzasadnienia: „Oskarżony mordując moją matkę i brata pozbawił mnie jakiegokolwiek oparcia finansowego. Dziadkowie utrzymują się z najmniejszej emerytury. W związku z powyższym wnoszę o zasądzenie od oskarżonego kwoty 100000 złotych tytułem doznanych krzywd moralnych”.

* Nazwiska zostały zmienione

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Książka dostępna także w formie audiobooków!

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: