Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pewnego dnia Kasię prześladuje niesamowity pech. Na domiar złego dziewczynka traci swój notes. Czyżby ukradł go złodziej? Chyba tak, bo przepadł niczym kamień rzucony w morze! Całej sprawie towarzyszą zagadkowe i tajemnicze okoliczności. Kasia za wszelką cenę usiłuje odzyskać przedmiot, który z pozoru wydaje się małą zgubą, podczas gdy w rzeczywistości stanowi niewyobrażalną stratę...
Płynąca prosto z serca historia o przemijaniu i trudnych momentach w życiu, ale także o tym, jak przezwyciężyć ciężkie chwile. Odważna, lecz napisana rozważnie oraz z respektem do uczuć czytelników – zarówno tych starszych, jak i młodszych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 47
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Skończywszy rozczulać się nad Tofikiem, Kasia podniosła wzrok.
To, co ujrzała, sprawiło, że w jednej chwili całkowicie przestała myśleć zarówno o zwierzaku, jak i o notesie. Uwagę dziewczynki bez reszty przykuł bowiem sąsiad, pan Grzesio, którego, bądź co bądź, bardzo lubiła (tak jak wszystkich sąsiadów, ale pana Grzesia to już w szczególności, ponieważ był rolnikiem, a to przecież takie ciekawe zajęcie!). Mężczyzna miał na sobie zieloną koszulę w kratę oraz dżinsowe spodnie. Był okropnie ubrudzony, pot lał mu się z czoła. Naprawiał właśnie swój traktor. Stuknięcia i trzaski narzędzi pana Grzesia do złudzenia przypominały Kasi hałas, który przerwał jej drzemkę.
Dziewczynka po cichu skradła się do ogrodzenia i bacznie zaczęła mężczyznę obserwować. Najskrupulatniej przyglądała się jego twarzy, naznaczonej zapadniętymi policzkami, zmarszczkami i markotną miną, zupełnie jak gdyby coś mu doskwierało albo sprawiało cierpienie.
Nagle pan Grzesio, nieświadomy tego, że jest wnikliwie podglądany, wyjął z walizki na narzędzia małą buteleczkę. Wprawnymi ruchami odkręcił ją i upił z niej trochę płynu, mocno wykrzywiając przy tym twarz. Nie smakowało mu, oj, na pewno nie! Zniesmaczony, zakręcił buteleczkę i włożył ją z powrotem do walizki.
– Nic, a nic panu ta choroba nie przechodzi – odezwała się bez żadnych wstępów Kasia.
Zaskoczony pan Grzesio zrobił oczy jak pięć złotych. Odstąpił od traktora, porozglądał się dookoła i dostrzegłszy wreszcie małą sąsiadkę stojącą za ogrodzeniem, wychrypiał:
– Jaka choroba? Co masz na myśli, Kasiu?
– Jak to jaka choroba? – burknęła dziewczynka. – Tata mi mówił, że jest pan chory i dlatego pan ten syrop co trochę pije. A ja zauważyłam, że to już trwa bardzo długo, podpatruję pana od wielu dni. Co tylko na pana spojrzę, to pan tę buteleczkę z syropem wyjmuje i pije!
– Aaa, teraz rozumiem! – zreflektował się sąsiad, pokasłując nieprzyjemnie. – No tak, Kasiu, twój tata ma rację! Doskwierają mi pewne problemy zdrowotne i dlatego sobie ten syropek popijam.
Kasia zastanowiła się przez chwilę, po czym rzekła z nutą przejęcia w głosie:
– Martwię się o pana, bo ten syrop to chyba panu nie pomaga, skoro ciągle go pan bierze. Zastanawiam się, jak panu pomóc. Kiedy ostatnio był pan u lekarza? Może potrzebuje pan lepszego syropu?
Pana Grzesia zatkało. W poszukiwaniu odpowiedzi zaczął drapać się po łysawej głowie.
– W ogóle nie byłem u lekarza – przyznał nieśmiało. – Ten syrop robię sobie sam. Jakby ci to wytłumaczyć, Kasiu, opracowałem własną recepturę!