Jak igła z nitką - Marta Kuchcińska  - ebook

Jak igła z nitką ebook

Kuchcińska Marta

4,1

Opis

Życie Sophie i Sama wydaje się być idealne; upragniona ciąża, przygotowania do ślubu; wszystko idzie w dobrą stronę, ale niestety tylko do czasu. Demony z przeszłości lubią powracać w najbardziej nieodpowiednim momencie. Czy główni bohaterowie stawią im czoła? Czy błędne decyzje podjęte przed laty mogą mieć wpływ na ich przyszłość? Drugi tom powieści „Szyty na miarę” to historia o miłości pełnej niedopowiedzeń, okraszona pilnie skrywaną tajemnicą, która nigdy nie powinna zostać ujawniona.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 490

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (35 ocen)
20
6
5
2
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Aleksandra866

Nie oderwiesz się od lektury

Książka pełna emocji. Kiedy już wydaje się, że to koniec przygód, autorka zaskakuje kolejnymi ciekawymi wątkami. Brawo Pani Marto! Ps. Jestem ciekawa reakcji anonima jak przeczyta swoje wiadomości w książce 🙈
20
wzaciszuogrodu

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo mi się podobała. Ostatnie 100 stron przeczytałam na bezdechu.
20
Mmonia28

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
10
Natalianalegimi

Nie oderwiesz się od lektury

Rzadko kiedy sięgam po książki z kategorii romanse, ale w tym przypadku pochłonęłam obydwa tomy w 3 dni. A to dlatego, że historia jest inna niż wszystkie. Polecam
10
Maria-szafirska8

Nie oderwiesz się od lektury

4/2024
00

Popularność




 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

Jak igła z nitką

 

Marta Kuchcińska

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Redakcja: Katarzyna Seremet

Korekta: Katarzyna Seremet, Catherine Levchenko, Dominika Borkowska

Projekt okładki: Marta Kuchcińska

Zdjęcie na tylnym skrzydełku: Dominika Borkowska

Opracowanie graficzne: Marta Kuchcińska

Skład: Marta Kuchcińska

Łamanie tekstu: Marta Kuchcińska

ISBN: 978-83-967589-1-0

Imprint: Independently published

 

Copyright for text © 2024 Marta Kuchcińska

 

Wydanie pierwsze.

 

Wszelkie prawa zastrzeżone.

 

Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko z wyłącznym zezwoleniem autorki.

 

All rights reserved.

 

www.instagram.com/corazonfashion.eu

 

 

 

Jak igła z nitką

 

Marta Kuchcińska

 

...wśród nas są diamenty, nie zabijajmy ich blasku.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wszystkim wybranym.

 

 

 

ROZDZIAŁ I

 

„Do końca życia trzeba być przygotowanym na niespodzianki.”

- Lucy Maud Montgomery, Ania z Avonlea

 

 

 

SOPHIE

 

Był piękny wiosenny dzień, słońce górowało wysoko na bezchmurnym błękicie nieba.Na zatłoczonych ulicach panował zgiełk i pośpiech. Każdy gdzieś pędził, gnał,a ja stałam od dobrych kilku minut przed budynkiem publicznego szpitala w Bath, pełna niedowierzania oraz lękumieszającego się z radością. W mojej głowie, niczym hejnał, rozbrzmiewały słowa lekarza, sprawiając, że z przejęcia drżały mi ręce.

Ciąża? Jak to jest możliwe? - zadawałam sobie po raz setny to samo pytanie.

Wiedziałam skąd się biorą dzieci, ale ja przecież nie mogłam ich mieć. Przez tyle lat mnie o tym zapewniano, że straciłam wszelką nadzieję, dlategospoglądałam na zdjęcie  z USG, trzymając je w dłoni i co jakiś czas szczypałam się w policzek, żeby upewnić się, że to nie jest przypadkiem sen, z którego zaraz się obudzę.

Chcąc jak najszybciej podzielić się z kimś tą niespodziewaną informacją,niezwłocznie zamówiłam taksówkę, którazawiozła mnie prosto do Londynu. Nie byłam gotowa przekazaćwieści Samowi, ponieważnie wiedziałam, czy wiadomość o ciąży go ucieszy, czy wręcz odwrotnie - wywoła w nim złość. Przecież on już miał dwójkę szkrabów, i mimo że zawsze podkreślał, jak bardzo kocha bliźniaki, to równie stanowczo zaznaczał, że nie chce mieć więcej dzieci. Dlatego też, jako pierwszą postanowiłam poinformować Kate.

 - To będzie dobry dzień - powiedział wesoło kierowca, machając mi na pożegnanie, kiedy po prawie trzech godzinach jazdy, wręczyłam mu zapłatę za kurs, i taksówka zatrzymała się na parkingu obok wysokiego wieżowca,  w centrum stolicy.

Wysiadłam, po czym na chwilę przystanęłam, tuż przed ogromnymi obrotowymi szklanymi drzwiami, prowadzącymi do wnętrza budynku. Moja pracownia znajdowała się na, najwyższym siedemdziesiątym drugim piętrze, co wiązało się z około minutową podróżą windą, a każda  z sekund owej minuty, była dla mnie jak katorga, nie do zniesienia. Nie miałam jednak wyjścia, bo jedyną alternatywą, by dostać się na górę, były schody, co z moją kondycją fizyczną i obecnym stanem, jawiło mi się jeszcze w ciemniejszych barwach. Westchnęłam więc ciężko i zacisnąwszy dłonie w pięść, weszłam do środka, gdzie serdecznie przywitawszy się z rudowłosą recepcjonistką o imieniu Olivia, powędrowałam w stronę wind. Wyprostowałam się i zadrżałam lekko, gdy usłyszałam charakterystyczny krótki dźwięk, a potem blaszane drzwi szeroko otworzyły się przede mną, ukazując niezbyt przestronne, puste wnętrze. Niepewnie zrobiłam krok w przód, by zaraz wykonać kolejny. Musiałam wyglądać komicznie, ale na szczęście nikt tego nie widział. Złapałam się mocno metalowej poręczy i na cyfrowym wyświetlaczu odnalazłam numer piętra, na które chciałam dotrzeć. Po chwili drzwi się zasunęły i ruszyłam do góry, czując jak wszystko przewraca mi się  w żołądku. Była to jedna z dłuższych minut mojego życia. Po opuszczeniu windy, stanęłam w szerokim jasnym korytarzu, i odetchnęłam z głęboką ulgą, po czym zadowolona, skierowałam się na spotkanie z przyjaciółką.   

- Nigdy nie było mi tak dobrze. - Do moich uszu dotarł znajomy męski głos, kiedy tylko otworzyłam drzwi doatelier i zaledwie przekroczyłam próg, stawiając nogę na idealnie wypolerowanej marmurowej posadzce.

Zrobiłam niepewny krok w przód i nagle kolana mi się ugięły. Moim oczom momentalnie ukazał się obrazek, którego w życiu bym się nie spodziewała.Zszokowana, myśląc, że upadnę na podłogę, w porę przytrzymałam się metalowego stojaka na płaszcze.

- Boże! Błagam, nie! - zaczęłam lamentowaćpo chwili, starając się utrzymać równowagę na chwiejnych nogach. - Oślepłam! - dodałam,mocno zacisnąwszy powieki, mając świadomość, że widok, który ujrzałam, będzie do mnie powracał w pamięci, niczym bumerang. - Nie wierzę - wydukałam, próbując nie myśleć o gołych pośladkach przyszłego szwagra, wykonującegorytmiczne ruchypodczas dzikiego penetrowaniamojej menedżerki, przyjaciółki i powiernicy. 

- Przepraszam, Sophie - wyjąkała Kate, wychylając rumianą twarz zza ciała Leo, w trakcie bezczeszczenia komody z drewna palisandrowego.

- No to się wydało - dodałpolicjant, ze spodniamiopuszczonymi do połowy ud, odwróciwszy twarz w moją stronę, nie wyglądając na zażenowanego zaistniałą sytuacją; powiedziałabym, że był raczej rozbawiony.

- Wychodzę, ale za pięć minut jestem z powrotem, zatem radzę ci, droga przyjaciółko, znaleźć jakieś dobre wytłumaczenie - skwitowałam i odwróciwszy się na pięcie, skierowałam się do wyjścia.

Wyszłam, kręcąc głową i nie dowierzając. W tym momencie nie wiedziałam, co było dla mnie większym zaskoczeniem tego dnia. Czy to, że jestem w ciąży, czy ukrywany przez ostatnie tygodnie związek Kate i Leo. W życiu nie pomyślałabym, że tajemniczym partnerem mojej przyjaciółki może byćbrat Sama. Był on chyba ostatnim mężczyzną, którego brałabym pod uwagę. Nie dlatego, że nie darzyłam go sympatią. Po prostu znacznie odbiegał on od poprzednich partnerów Kate, i znając jej wymagania, nie spełniał tych kryteriów, o których zawsze głośno i bez skrępowania mówiła.Leo niezaprzeczalnie był przystojnym mężczyzną, ale posiadał pewną szorstkość w stylu bycia, pozbawiającą go typowego dla dżentelmena wyrafinowania. Szczerze mówiąc, Leo nie miał w sobie nic z dżentelmena. W odróżnieniu od Sama, nie dbał o takt,czy etykietę, mówił oraz robił, co chciał i kiedy chciał. Nie przejmował się opinią innych, ani nie ukrywał, że kobiety traktuje przedmiotowo, a po rozstaniu z Alice, głosił to oficjalnie, i bez żadnych skrupułów. Wielokrotnie podczaswizyt w posiadłości raczył nas opowieściami o swoich przygodach łóżkowych, więc mimo że związek Kate i Leo był dla mnie ogromnym zaskoczeniem, z którym oczywiście się jeszcze nie oswoiłam, już miałam obawy o to, jakon się dalej potoczy.

- Wybacz, szwagierko. - Z zamyślenia wyrwał mnie Leo, który wyszedł na korytarz, zasuwając przy tym rozporek w spodniach.

Podszedł do mnie, delikatnie się pochylił,a następnie pocałował mnie w policzek.

- Nie obrażaj się. Kupię ci nową komodę... I stół,  i sofę, parapet... - Zaczął wyliczać, z szerokim uśmiechem na twarzy, wyraźnie z siebie zadowolony.

- Nie kończ! Nie chcę więcej wiedzieć - przerwałam mu szybko, woląc żyć w niewiedzy, niż później patrzeć na moje piękne meble, wyobrażając sobie na nich baraszkującąprzyjaciółkęzeszwagrem.

- Może to i lepiej, bo gdybym wymienił wszystkie miejsca, na których to zrobiliśmy, prawdopodobnie do końca życia bym ci się nie wypłacił - zaśmiał się wesoło, wygładzając mundur dłońmi, a ja jedynie pokręciłam głową. - Nie mówiłem ci, ale coraz bardziej cię lubię. Wcale się nie dziwię Samowi, że rozdał połowę majątku, aby cię przy sobie zatrzymać - stwierdził bezpośrednio, jak to Leo, więc doceniłam jego szczerość, delikatnie się uśmiechając, wiedząc, że jego brat potrafił być bardzo hojny, tylko po to, bym nie odkryła prawdy o swojej przeszłości i nie wzięła nóg za pas. - A teraz cię zostawię, bo praca czeka - dodał, przy czym spojrzał na zegarek. - Przerwa właśnie się skończyła, zatem ruszam na psi patrol. - Machnęłam mu ręką na pożegnanie, a on pogwizdując, ruszył swobodnym krokiem przed siebie i zaraz się oddalił.

Chciałam wrócić do pracowni, żeby porozmawiać z Kate, ale usłyszałam dźwięk aplikacji Messenger. Odblokowałam ekran telefonu i zobaczyłam drugą już w tym tygodniu wiadomość od anonimowego nadawcy. Treść była krótka, lecz wiele mówiła:

Podbijasz mego ducha i umysł.1

Od razu zaczęłam podejrzewać, że ich autorem jest Sam, więc czując motyle w brzuchu, niespiesznie wróciłam do atelier, dając tym samym przyjaciółce czas na ubranie się i przygotowanie sensownego wytłumaczenia.

- No to słucham - powiedziałam krótko, stając obok niej, z rękami skrzyżowanymi na biuście.

Catherinew tym momencie siedziała przed lustrem.  W wymiętej krótkiej sukience, wacikiem, dokładnie zmywała rozmazany makijaż.

- No co mam ci powiedzieć? Myślisz, że jest mi to na rękę? - zapytała, odwróciwszy się do mnie. - Uwierz mi, że nie jest.

- Czy mogę wiedzieć kiedy to się zaczęło? I jak to się stało, że poszłaś z nim do łóżka? - zapytałam, nie rozumiejąc, dlaczego nic mi nie powiedziała i przez cały czas z Leo udawali przy mnie, że nic ich nie łączy.

- Tak szczerze, to jeszcze nie poszliśmy do łóżka. Jakoś nie było ku temu okazji - zaśmiała się, po czym niby skrępowana, przysłoniła dłonią usta. - No wiesz. Do tej pory wykorzystywaliśmy do tego inne meble - dodała, nakładając tusz na rzęsy.

- I to moje. - Przymrużyłam oczy. Przez chwilę tak na nią patrzyłam, ale wydawała się nie zwracać uwagi na moje oburzenie.

Byłam świadoma tego, że Katemarzyła o chwili uniesień na mojej komodzie, ale miałam nadzieję, że pozostanie to jednak na zawsze w kategoriach jej pragnień, które nigdy nie zostaną zrealizowane, a już z pewnością, nie  w mojej obecności.

- Dlaczego go przede mną ukrywałaś? - dopytałam, ponieważ Catherine zawsze chwaliła się swoimi partnerami, a o bracie Sama nawet nie pisnęła słowem.

- Bo to przecież Leo. Mam kontynuować? - zapytała, unosząc brew, a ja odłożyłam torebkę na stoliku i usiadłam na tapicerowanej kanapie, bo trochę w głowie mi się zakręciło.- Nie ma ani kasy, ani klasy.I jest draniem. Sądziłam, że będzie to tylko przelotna znajomość, która zakończy się szybciej, niż zaczęła.

Choć wiedziałam, że przyjaciółka zwykle gustowała w bogatych mężczyznach, z wysokim wykształceniem, w prawnikach, filantropach, ułożonych i kulturalnych, od których Leo zdecydowanie się różnił, to przypuszczałam, że jednak bardziej go skomplementuje, skoro się związali.

- To czemu z nim jesteś? - zapytałam, podciągając nogi i kładąc się wygodnie, z poduszką pod głową. 

- Kocham go. Kocham i zarazem nienawidzę. Ale robi ze mną takie rzeczy, że zapominam o tej nienawiści. Nie będę się zagłębiała w szczegóły, może tylko powiem, że nawet ja, z moją fantazją i dwudziestoośmioletnim doświadczeniem, wymiękam - wyjaśniła, przyglądając siętemu co robię.

- Nie wiedziałam, że jesteś aż tak doświadczona. Mogłaś to dopisać w CV, jak cię zatrudniałam - zasugerowałam i pokręciłam głową, a potem zaczęłam rozmasowywać łydkę, bo złapał mnie skurcz.

W ostatnich tygodniach skurcze w łydkach były moim stałym towarzyszem i dopiero teraz dowiedziałam się, czym były one spowodowane.  

- A tak w ogóle, to co tu robisz? Miałaś dziś nie przyjeżdżać. - Kate zmieniła temat, wyjmując z kosmetyczki bronzer oraz niewielki pędzel.

- Jestem w ciąży - powiedziałam krótko, zastanawiając się, czy zaskoczę ją równie mocno, jak ona mnie kilka minut wcześniej.

- Co?! Jak to?! - dopytała z szeroko otwartymi oczami, iod razu zapominając o makijażu, podbiegła do mnie. - Sophie, naprawdę? Czy sobie żartujesz?

- A wyglądam, jakbym żartowała? - Usiadłam i sięgnęłam po torebkę, po czym wyjęłam z niej zdjęcie z USG.

Podałam je przyjaciółce.

Przez dłuższy moment się mu przyglądała, jakby sprawdzała, czy to nie jest przypadkiem moja nieudolna przeróbka wykonana w Photoshopie.

- Nie wierzę! Tak bardzo się cieszę! Nareszcie zostanę ciocią! - wykrzyczała na cały głos, skacząc przede mną radośnie jak dziecko.

Po chwili się opamiętała, i zdyszana przykucnęła, byprzysunąć głowę do mojego brzucha.

- Jesteś tam? To ja, twoja ciocia. Ta najlepsza. Nie tam jakaś Lily - powiedziała z satysfakcją, a ja spojrzałam na nią wymownie. - No co? Lily to kłamczucha. Czyżbyś zapomniała, jak nawijała ci makaron na uszy, bez mrugnięcia okiem? - zapytała, patrząc na mnie z uniesioną brwią.

Nie zapomniałam, ponieważ ciężko wymazać takie coś z pamięci, ale gdyby nie Lily oraz wszyscy inni, którzy byli wplątani w uknutą przez nich intrygę, nie byłabym z Samem, nie miałabym rodziny i nie wiedziałabym, co to znaczy tak naprawdę kochać i być kochaną.Więc w gruncie rzeczy byłam jej wdzięczna, że maczała w tym palce. Choć rozumiałam również zarzuty Kate. Kiedy zniknęłam  i układałam sobie życie w Castle Combe, to ona przejęła wszystkie moje obowiązki i niecierpliwie czekała, aż wrócę z podróży dookoła świata. Nie dzwoniła do mnie, ani nie naciskała, chcąc bym się odcięła i miała tym samym szansę na zregenerowanie się oraz powrót z nowym nastawieniem do życia; a gdy okazało się, że nigdy w żaden rejs się nie wybrałam, czuła się jak najgorsza przyjaciółka na świecie, ponieważ nawet tego nie sprawdziła.

- Ciocia Kate będzie dla ciebie przykładem prawdomówności i wszelkich cnót. - Przyjaciółka ponownie zwróciła się do maleństwa, które nosiłam w sobie.

- Cnót powiadasz? - zaśmiałam się, klepiąc ją lekko po ramieniu.

- Oj, już daj spokój. Powiedz lepiej, co Sam na to, że ponownie zostanie tatusiem? Szkoda, że nie dane mi było zobaczyć jego miny. - Usiadła obok i obejmującmnie ramieniem, ucałowała w policzek.

Wiedziałam, że Kate ma wciąż żal do mężczyzny, z którym postanowiłam się związać, ale zdawałam sobie również sprawę z tego, że dla mojego szczęścia, zdecydowała się go tolerować, a nawet pomogła mu pogodzić się ze mną, kiedy wyjechałam po tym, jak odzyskałam pamięć.

- Nie mówiłam mu jeszcze. Od razu po wyjściu ze szpitala przyjechałam do ciebie.

- Czułam, że mnie kochasz najbardziej. - Kate położyła dłoń na piersi, w miejscu serca, a japrzewróciłam oczami. - Który to tydzień? - dopytała, przenosząc rękę na mój brzuch.

Zaczęła go głaskać z troską.

Miałam pewność, że radość Catherine związana  z moją nowiną nie jest udawana. Przyjaciółka naprawdę się cieszyła, że jestem w ciąży, bo zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo pragnęłam mieć dziecko. Było to marzenie, o którym w pewnym momencie postanowiłam zapomnieć, ponieważ moje szanse na spełnienie go były zerowe.

- Dziewiąty. Chyba na razie nic nie powiem Samowi. Muszę na początek zbadać teren - odparłam, krzywiąc się przy tym.

- A co ty, geodeta? Weź się ogarnij. Nic nie badaj, tylko normalnie mu powiedz - doradziła, wstając z kanapy.

Możliwe, że Kate miała rację i powinnam od razu powiedzieć Samowi o ciąży, bez zbędnych podchodów, ale z drugiej strony, obawiałam się jego reakcji. Tak naprawdę byliśmy ze sobą krótko i przez ten czas, bardzo rzadko poruszaliśmy temat powiększenia rodziny. Nigdy nie rozmawialiśmy o adopcji, a do tego często odnosiłam wrażenie, że moja bezpłodność jest mu na rękę.  

 

 

 

SAM

Tego samego dnia

 

Był już wieczór, a Sophie nie wracała do domu, zacząłem się o nią martwić. Dobrze zdawała sobie sprawę  z tego, że mieliśmy spędzić wspólne popołudnie na wyścigach konnych w Ascot, lecz mimo to bez wcześniejszego uprzedzenia o planowanej podróży wybrała się do Londynu. Od pewnego czasu dziwnie się zachowywała; odnosiłem wrażenie, że coś przede mną ukrywa, ale nawet w najmniejszym stopniu nie domyślałem się, co to było  i dlaczego nie chciała mi nic powiedzieć. Nie naciskałem na nią i starałem się cierpliwie czekać, aż sama przyjdzie  i powie mi w czym problem. Ona jednak ciągle udawała, że wszystko jest w porządku, próbując zamydlić mi oczy, nie zważając na fakt, że obiecaliśmy sobie, iż kończymy z niedomówieniami oraz kłamstwami; choć te kwestie chyba dotyczyły głównie mnie, ponieważ to ja przez długi czas byłem nieszczery... nawet sam ze sobą.

- Wiedziałeś, że Kate spotyka się z Leo i milczałeś jak grób? - Sophie wkroczyła do gabinetu i stanęła w progu, z rękami skrzyżowanymi na swoim apetycznym biuście. - Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?

Tak więc wróciła, cała i zdrowa, od razu zaczynając bombardować mnie pytaniami.

- Istnieje prawdopodobieństwo, iż mi to umknęło, choć przyczyna mogła być też inna - odparłem, unosząc wzrok znad stosu dokumentów i podrapałem się za uchem.

Nie spodziewałem się, że już wie o romansie przyjaciółki z moim bratem, i wolałem jej nie mówić, że prosili mnie, żeby jej w to nie wtajemniczać.

- Ach, umknąć powiadasz? - Językiem powoli przesunęła po górnej szczęce, a ja czułem, że po tej rozmowie dzisiejszą noc spędzę w łóżku samotnie, tuląc się do zimnej poduszki.

- Uważasz, że to mało istotna drobnostka. Szczegół? - dopytała, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Ależ kochanie, dla wielkiego umysłu nie ma rzeczy małych2 -odparłem, wiedząc, że mam przechlapane, zatem cokolwiek bym nie powiedział i tak byłaby to zła odpowiedź.

- Masz szczęście, że jestem dziś w dobrym humorze, więc przymknę oko na to, że zataiłeś przede mną ich związek. Choć uważam, że to nie fair, iż dowiedziałam się o wszystkim jako ostatnia.

- Och, królowo, czemu zawdzięczam tę łaskawość? - Zadowolony wstałem z fotela, z myślą, że jednak dobry los pozwoli mi dzisiejszą noc spędzić z moją kobietą.

Podszedłem do niej, jedną dłonią złapałem ją za brodę, drugą zaś objąłem w talii i pochyliłem się, by pocałować jej lekko rozchylone wargi. 

- Widzę, że moja pani się nie opiera. - Uniosłem kącik ust. - To co, od razu idziemy na górę?

- Najpierw musimy porozmawiać - zadeklarowała, wyrywając się z moich objęć i robiąc krok w tył.

- Kochanie, jedno nie wyklucza drugiego. Możemy rozmawiać i robić też inne rzeczy. - Ponownie zmniejszyłem dzielącą nas odległość. - Czyż nie brzmi to idealnie?

- Bądź choć raz poważny. Chcę ci coś powiedzieć. - Jeszcze raz zrobiła krok do tyłu, ale wiedziała, że przede mną nie ucieknie.

Była w pułapce, ponieważ tuż za jej plecami znajdowały się półki z książkami, a ja nie miałem zamiaru jej wypuścić. Przyparłem ją do regału, czując narastające podniecenie, gdy zupełnie bezbronna, szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w moją twarz. Pochyliłem się, i przykładając wargi do jej szyi; lekko ją muskałem, jednocześnie powoli wsuwając dłoń pod sukienkę. Oddech przyszłej pani Hemsworth przyspieszał, a mi bardzo spodobał się sposób, w jaki reagowała na moją bliskość, choć jeszcze bardziej podobało mi się to, jak usilnie próbowała to ukryć.

Złapałem ją za udo, i zacisnąłem na nim palce. Wydawało się szczuplejsze niż zwykle. Przeniosłem wzrok na jej rozchylone usta, błagające, bym je dotknął, a potem na przymknięte powieki.

- Co chciałaś mi powiedzieć i po co byłaś w Londynie? - zapytałem i odsunąłem się od niej.

Zaskoczona otworzyła oczy.

- Już nic. To nieważne. Pocałuj mnie. - Przysunęła twarz w moją stronę, wyciągając przy tym szyję jak żyrafa.  

- Nie. - Tym razem to ja zrobiłem krok w tył.

- No pocałuj mnie, mój anonimie - dodała, łapiąc mnie za ramiona i przyciągając do siebie.

- Anonimie? - Nie wiedziałem, o co jej chodzi. - Znowu schudłaś. Co jest grane? - Od pewnego czasu zauważyłem, że Sophie traci na wadze, myślałem, że jest to spowodowane stresem przedślubnym, ale teraz wydawała mi się jeszcze chudsza.  

- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać. Tylko, że ty nie dałeś mi dojść do słowa- odparła zakłopotana, gdy bacznie się jej przyglądałem. - Chodzi o to, że…

- AAAAA!!!!! Tak się cieszę! - wykrzyczała rozradowana Belle, wbiegającjak burza do gabinetu.  - Będę miała siostrę! Dziękuję! Wreszcie moje życie się odmieni i będę mogła dzielić pokój z kimś na poziomie!

Skakała wokół mnie wyraźnie zadowolona, a potem podeszła do Sophie i zaczęła całować jej dłonie.

- Skąd wiesz, że to będzie siostra? A może będziemy mieli brata i on, tak jak ja, nie zdzierży twojej męczącej osoby - wtrącił Ben, stając w progu, patrząc z niesmakiem na Annabelle.

- Co wy bredzicie? - zapytałem, nic nie rozumiejąc z ich słów.

- No przecież mama jest w ciąży! Co ty nie wiesz skąd się dzieci biorą? - powiedzieli prawie jednocześnie, patrząc na mnie ze zdziwieniem.

- Czyja mama? - dopytałem, spoglądając raz na syna, raz na córkę.

- Tato, przecież nasza! - krzyknęli i w tym samym momencie wskazali na Sophie.

- To będzie chłopiec czy dziewczynka? - dopytał Ben, zbliżając się do mojej narzeczonej, której krew momentalnie odeszłaz policzków.

Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć.

Benjamin stanął obok niej, po czym obejmując ją w talii,z czułością przytulił się do jej brzucha. Ja natomiast, w tym momencie przyglądałem się im osłupiały, nie wiedząc, co powiedzieć na tę rewelację.

- Jeszcze nie wiem - odparła Sophie, nieśmiało zerkając na mnie, jakby się bała mojej reakcji.

Czas mijał, a ja milczałem. Wzrok bliźniaków przeszywał mnie na wskroś.

1Archiwum prywatne autorki, wiadomość od użytkownika aplikacji Messenger.