Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Absolwentka - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
17 października 2022
Ebook
39,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Absolwentka - ebook

Profesor literatury amerykańskiej Stephen Worthington sporo się nauczył od swojej wyemancypowanej studentki Julii Wilde. Ale to, co miało być przygodą na jedną noc, zaczęło się przeradzać w coś więcej. Przynajmniej dla Stephena, któremu przestały wystarczać seks i potajemne randki.

Julia jednak wydaje się mniej zaangażowana w ich związek, dlatego Stephen musi jej udowodnić, że seks bez zobowiązań może się przerodzić w romans, a nawet prawdziwą miłość.

Absolwentka to kontynuacja Debiutanta, bestsellerowej powieści SJ Hooks o profesorze Stephenie Worthingtonie i jego studentce Julii Wilde.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-0234-962-7
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

Kiedy się obu­dzi­łem, ob­razy i dźwięki ze snów wciąż kłę­biły mi się w gło­wie: oczy Ju­lii, jej usta, ła­godna krzy­wi­zna bio­der, słod­kie wes­tchnie­nia, ja­kie wy­da­wała z sie­bie, kiedy ca­ło­wa­łem co­raz niż­sze par­tie jej ciała. Obu­dzi­łem się pod­nie­cony, co nie było ni­czym nie­zwy­kłym. Od­ru­chowo się­gną­łem pod koł­drę i za­czą­łem le­ni­wie po­cie­rać erek­cję przez spodnie od pi­żamy. Jęk­ną­łem ci­cho i chwy­ci­łem moc­niej. Już mia­łem wy­cią­gnąć pe­nisa ze spodni i za­cząć po­ru­szać ręką, kiedy usły­sza­łem tuż obok stłu­miony chi­chot.

_Ja­sna cho­lera!_

Na­tych­miast otwo­rzy­łem sze­roko oczy, a serce za­ło­mo­tało mi w piersi. W jed­nej chwili uświa­do­mi­łem so­bie, że prze­cież pierw­szy raz w ca­łym do­ro­słym ży­ciu nie bu­dzę się w pu­stym łóżku. Przy mnie le­żała Ju­lia: moja stu­dentka, dziew­czyna, która przez pierw­sze mie­siące let­niego se­me­stru wy­łącz­nie do­pro­wa­dzała mnie do szału pod­czas mo­ich za­jęć. Ale to wszystko zmie­niło się pew­nego wie­czoru, kiedy zo­ba­czy­łem ją przed ba­rem mo­jego brata, a ona za­pro­siła mnie naj­pierw do swo­jego miesz­ka­nia, a na­stęp­nie do łóżka. Na­sza zna­jo­mość za­częła się jako układ bez zo­bo­wią­zań, ale ja zdą­ży­łem przez ten czas za­an­ga­żo­wać się w na­szą zna­jo­mość. Ona o tym nie wie­działa, ale ja by­łem w niej za­ko­chany po uszy. Nie­dawno pra­wie wszystko znisz­czy­łem, kiedy przez przy­pa­dek da­łem jej złą ocenę z pracy rocz­nej, ale na szczę­ście mi wy­ba­czyła.

Przy­szła do mo­jego miesz­ka­nia wczo­raj wie­czo­rem po po­grze­bie dziadka, a ja zło­ży­łem w du­chu przy­sięgę. Po­sta­no­wi­łem, że nie tylko prze­ko­nam ją, aby zgo­dziła się wró­cić do na­szego układu, ale też ją uwiodę i po­każę, że łą­czy nas coś wię­cej niż tylko seks. Ale jak wi­dać, nie za­czą­łem tego zbyt do­brze.

_Nie wie­rzę, że ona wła­śnie zo­ba­czyła, jak się ob­ma­cuję. Nie­zły ze mnie ro­man­tyk!_

Spró­bo­wa­łem prze­ko­nać swoją rękę do współ­pracy i pu­ścić na­brzmia­łego pe­nisa, ale by­łem tak zszo­ko­wany, że zu­peł­nie za­mar­łem. W ca­łym ży­ciu nie by­łem rów­nie za­wsty­dzony. Wresz­cie udało mi się za­brać dłoń z kro­cza. Prze­krę­ci­łem się na brzuch. Po­liczki pa­liły mnie ży­wym ogniem, więc ukry­łem twarz w po­duszce.

Usły­sza­łem, że Ju­lia ci­cho się śmieje. Ostroż­nie pod­nio­słem głowę, żeby na nią zer­k­nąć. Le­żała na boku, a głowę miała pod­partą na łok­ciu. Uśmie­chała się do mnie słodko. W mo­jej pa­sia­stej pi­ża­mie wy­glą­dała młodo i nie­win­nie, a jej po­tar­gane włosy jesz­cze bar­dziej to pod­kre­ślały.

_Ona wy­gląda jak anioł, a ja wła­śnie za­cho­wa­łem się jak dzi­kie zwie­rzę._

– Ja, eee, na­prawdę cię prze­pra­szam, nie chcia­łem. Nie je­stem przy­zwy­cza­jony do to­wa­rzy­stwa, i to się stało tylko dla­tego, że, eee, jest rano i nic na to nie mo­głem po­ra­dzić. Prze­pra­szam – wy­beł­ko­ta­łem, znów cho­wa­jąc twarz w po­ścieli.

– Ste­phen – prze­rwała mi Ju­lia ze śmie­chem – wiem, że ist­nieje coś ta­kiego jak po­ranny wzwód. Nie masz się czego wsty­dzić. Bar­dzo miło mi się na cie­bie pa­trzyło.

_Słu­cham?_

Znów na nią zer­k­ną­łem.

– Mó­wisz po­waż­nie?

– Mhm. Sek­sow­nie wy­glą­da­łeś, kiedy za­czą­łeś się do­ty­kać. Może chciał­byś, że­bym ci tro­chę po­mo­gła?

– Nie mu­sisz. To zna­czy… Nie mu­simy nic ro­bić. Ja… To nie dla­tego chcia­łem, że­byś u mnie zo­stała – za­pew­ni­łem prędko.

Nie chcia­łem, żeby po­my­ślała, że cze­go­kol­wiek od niej ocze­kuję. Za­pro­sze­nie jej na noc było naj­lep­szą de­cy­zją, jaką pod­ją­łem. Cho­ciaż po za­sta­no­wie­niu mu­sia­łem uznać, że naj­lep­szą de­cy­zją w moim ży­ciu było pod­wie­zie­nie Ju­lii do domu spod baru Matta na­szej pierw­szej nocy, ale to znaj­do­wało się na dru­gim miej­scu.

– Wiem – od­parła ła­god­nie. – Ale chcę.

Prze­wró­ci­łem się na bok, żeby na nią po­pa­trzeć.

Ju­lia przy­su­nęła się bli­żej.

– Je­steś pewna? – wy­szep­ta­łem.

Ona tylko ski­nęła głową i uśmiech­nęła się. Na­chy­li­łem się, żeby ją po­ca­ło­wać, ale wtedy ona nieco się ode mnie od­su­nęła.

_Zmie­niła zda­nie. Za­pro­po­nuję, że tylko ją przy­tulę. Wczo­raj to jej się po­do­bało._

– Ju­lio, ja…

– Po­ranny od­dech – wy­ja­śniła ci­cho.

– Nie prze­szka­dza mi to – wy­mru­cza­łem, bio­rąc jej twarz w dło­nie i mu­ska­jąc war­gami jej usta.

Po­zwo­liła mi na po­ca­łu­nek, ale nie otwo­rzyła ust. Uśmiech­ną­łem się, wi­dząc ten mil­czący kom­pro­mis: ca­ło­wa­nie rano jest w po­rządku, ale wy­łącz­nie bez ję­zyka. Uzna­łem, że mogę z tym żyć. Za­czą­łem roz­pi­nać gu­ziki jej pi­żamy i skła­dać po­ca­łunki na uka­zu­ją­cych się ko­lejno frag­men­tach jej mięk­kiej skóry. Wcią­gną­łem jej za­pach, roz­ko­szu­jąc się nową nutą, jaką wła­śnie od­kry­wa­łem. Pach­niała cie­płem, snem i ko­bietą – moją ko­bietą, moją Ju­lią. Ten za­pach był o wiele bar­dziej po­cią­ga­jący i uwo­dzi­ciel­ski niż ja­kie­kol­wiek per­fumy. De­li­kat­nie po­li­za­łem wzgó­rek jej piersi i roz­pią­łem ko­lejny gu­zik, żeby od­sło­nić jej mały ró­żowy su­tek, na któ­rym też zło­ży­łem ła­godny po­ca­łu­nek. Okrą­ży­łem go ko­niusz­kiem ję­zyka, po czym za­czą­łem ssać. Ju­lia jęk­nęła ci­cho, a ja po­czu­łem, jak wplata palce w moje włosy. Zdją­łem z niej górę pi­żamy i po­ca­ło­wa­łem ją pro­sto w usta.

– Je­steś taka piękna – po­wie­dzia­łem z na­boż­nym za­chwy­tem.

Ona tylko się uśmiech­nęła, a ja już nie by­łem za­sko­czony uczu­ciem, które za­trze­po­tało w moim sercu na ten wi­dok. To była mi­łość do niej… Ko­cha­łem ją, a te­raz chcia­łem też ko­chać się z nią. Ują­łem jej piersi w dło­nie i za­czą­łem na prze­mian pie­ścić jej sutki ustami, aż były sztywne i ster­czące, a Ju­lia od­dy­chała ciężko pod wpły­wem mo­jego do­tyku.

– Po­wiedz, je­śli chcesz, że­bym prze­stał – wy­szep­ta­łem.

– Nie prze­sta­waj – od­parła na­tych­miast. – To cu­do­wne uczu­cie.

Da­lej draż­ni­łem jej sutki, jed­no­cze­śnie roz­wią­zu­jąc sznu­rek w spodniach jej pi­żamy, po czym prze­su­ną­łem dłońmi po jej ple­cach, scho­dząc co­raz ni­żej. Po­czu­łem nagą skórę i nic poza tym. Mój sztywny pe­nis drgnął w od­po­wie­dzi na to od­kry­cie.

– Och – jęk­ną­łem z twa­rzą tuż przy jej pier­siach. – Nie masz na so­bie bie­li­zny.

– Nie da­łeś mi wczo­raj żad­nych maj­tek – od­parła, znów wzdy­cha­jąc. – Nie chcia­łam za­kła­dać znów tych sa­mych, kiedy już się wy­ką­pa­łam. Po­my­śla­łam, że może zro­bi­łeś to spe­cjal­nie.

– Ża­łuję, że nie je­stem taki prze­bie­gły – wy­mru­cza­łem, trą­ca­jąc jej su­tek ję­zy­kiem i ugnia­ta­jąc jej na­gie po­śladki.

– Kurwa – jęk­nęła. – Za­raz tu przez cie­bie umrę, Ste­phen. Bła­gam, do­tknij mnie już.

_Ni­gdy ni­czego ci nie od­mó­wię._

Ostatni raz za­ci­sną­łem dło­nie na jej po­ślad­kach, po czym ścią­gną­łem z niej spodnie od pi­żamy. Prze­su­ną­łem ręką po jej brzu­chu i uśmiech­ną­łem się z za­do­wo­le­niem, wi­dząc, jak chęt­nie pod­nosi nogę, żeby za­pew­nić mi lep­szy do­stęp. Po­czu­łem pod pal­cami jej mięk­kie, gład­kie, mo­kre wnę­trze. Aż jęk­ną­łem, wi­dząc, jak bar­dzo jest go­towa mnie przy­jąć.

– Po­trze­buję cię.

– Więc mnie weź, Ste­phen – wy­mru­czała mi do ucha. – Pra­gnę cię.

W re­kor­dowo krót­kim cza­sie zdją­łem swoją pi­żamę i prze­su­ną­łem się wy­żej – tak, że­by­śmy oboje le­żeli na boku, twa­rzami do sie­bie. Bar­dzo chcia­łem zo­stać w tej po­zy­cji, ale nie wie­dzia­łem, czy to bę­dzie moż­liwe. Ju­lia przy­su­nęła się bli­żej, za­ło­żyła nogę na moje bio­dro i się­gnęła w dół, pro­wa­dząc mo­jego pe­nisa. Wcią­gną­łem gwał­tow­nie po­wie­trze, czu­jąc na so­bie jej cie­pło.

_Okej, to z całą pew­no­ścią jest moż­liwe!_

Lekko prze­chy­li­łem bio­dra do przodu, aż cały mój pe­nis za­nu­rzył się w jej śli­skim, go­rą­cym wnę­trzu.

_Je­stem w raju._

– O Boże – wy­dy­sza­łem. – To za­wsze jest ta­kie…

– Wiem. To nie­sa­mo­wite.

Chwy­ci­łem ją za udo i po­kry­łem jej szyję po­ca­łun­kami, jed­no­cze­śnie po­woli w nią wcho­dząc i z niej wy­cho­dząc.

– Je­steś taka cie­pła. To wspa­niałe uczu­cie.

Pod­cią­gną­łem jej nogę nieco wy­żej, co po­zwo­liło mi wejść w nią głę­biej. Ju­lia jęk­nęła gło­śno, wy­ra­ża­jąc swoją apro­batę. Ale ja po­trze­bo­wa­łem jesz­cze wię­cej. Ob­ró­ci­łem ją na plecy i za­tra­ci­łem się zu­peł­nie w uczu­ciu, ja­kie mnie ogar­nęło. Za­czą­łem po­ru­szać się co­raz szyb­ciej i co­raz moc­niej, kom­plet­nie za­mro­czony przy­jem­no­ścią. W tej chwili nie li­czyło się ab­so­lut­nie nic poza tym łóż­kiem. Tak bar­dzo za nią tę­sk­ni­łem. Pra­gną­łem, aby ta chwila trwała wiecz­nie. Ale, nie­stety, zo­rien­to­wa­łem się, że nie wy­trzy­mam zbyt długo.

– Och, Ju­lio! – wy­dy­sza­łem kilka se­kund póź­niej, przy­ci­ska­jąc ją mocno do sie­bie.

Moje ciało dy­go­tało i drżało, a bio­dra po­ru­szały się już zu­peł­nie bez mo­jej kon­troli.

Na parę chwil stra­ci­łem w ogóle zdol­ność my­śle­nia, ale kiedy tylko mój or­gazm do­biegł końca, po­czu­łem prze­ra­że­nie. Ju­lia le­żała pode mną. Mil­czała i ła­god­nie wo­dziła dłońmi w górę i w dół po mo­ich ple­cach, gła­dząc moją wil­gotną skórę. To na pewno tylko taki od­ruch. Nie za­słu­gi­wa­łem te­raz na jej słodki do­tyk po tym, jak ją za­wio­dłem. Chwy­ci­łem mocno po­duszkę pod jej głową i spró­bo­wa­łem prze­ko­nać swo­jego pe­nisa, żeby znowu stward­niał, ale oczy­wi­ście mi się to nie udało. Nie by­łem już na­sto­lat­kiem i do­brze wie­dzia­łem, że po­trze­buję te­raz wię­cej czasu na od­po­czy­nek niż daw­niej. Nie mo­głem. Nie mo­głem się z nią od razu znowu ko­chać. Po­czu­łem się tak, jakby ktoś ude­rzył mnie pię­ścią pro­sto w brzuch.

– Tak strasz­nie cię prze­pra­szam – wy­szep­ta­łem.

Czoło wciąż mia­łem oparte na jej ra­mie­niu.

Ju­lia po­ru­szyła się nieco pode mną.

– Za co? – Prze­cze­sała moje włosy pal­cami. – O czym ty mó­wisz?

Z ocią­ga­niem pod­nio­słem głowę. Mi­nęło do­bre kilka se­kund, za­nim wy­krze­sa­łem z sie­bie dość od­wagi, żeby po­pa­trzeć jej w oczy. Tak po­nęt­nie wy­glą­dała z po­tar­ga­nymi wło­sami, skórą cie­płą od snu i bez śladu ma­ki­jażu na twa­rzy.

– Prze­cież… – Prze­łkną­łem su­peł w gar­dle. – Ty… nie do­szłaś.

– No i co z tego?

– Jak to: „co z tego”? Prze­cież… to nie zda­rzyło się ni­gdy wcze­śniej. To zna­czy z tobą. Z tobą je­stem na­prawdę do­bry! – upie­ra­łem się. – Nie ro­zu­miem, co się wy­da­rzyło. Nie chcia­łem… A te­raz wszystko znisz­czy­łem!

Pod­nio­słem się, ze wsty­dem wy­su­wa­jąc z niej swo­jego zwiot­cza­łego członka. Ale za­nim zdą­ży­łem wyjść z łóżka, ona oplo­tła swoje smu­kłe nogi wo­kół mo­jej ta­lii, chwy­ciła mnie za ra­miona i znów przy­cią­gnęła do sie­bie, przy­ci­ska­jąc mnie mocno. Le­że­li­śmy tak, skóra przy skó­rze, a kiedy Ju­lia miała już pew­ność, że będę spo­kojny, ujęła ła­god­nie moją twarz w dło­nie.

– Ste­phen – wy­szep­tała, gła­dząc moje po­liczki ko­niusz­kami pal­ców. – Co ty ple­ciesz, do ja­snej cho­lery?

Za­mru­ga­łem.

– Nie da­łem ci or­ga­zmu, za­nim sam skoń­czy­łem. A prze­cież tak miało być. Prze­cież praw­dziwy męż­czy­zna za­wsze po­wi­nien tak zro­bić.

– Kto tak po­wie­dział?

– Wszy­scy?

Ju­lia po­trzą­snęła głową.

– Kotku, prze­cież ty je­steś praw­dzi­wym męż­czy­zną. To nie ma nic wspól­nego z tym, czy dzięki to­bie dojdę, czy nie.

– Na­prawdę?

– Na­prawdę – uśmiech­nęła się. – Nie chcę przy­pusz­czać na cie­bie fe­mi­ni­stycz­nego ataku, ale od do­brych kilku lat je­stem dość do­bra w trosz­cze­niu się o moje or­ga­zmy. Je­śli nie dojdę w trak­cie seksu, to nie zna­czy, że to była twoja wina. Okej?

Po­ki­wa­łem głową, czu­jąc, jak roz­luź­niam się w jej ob­ję­ciach.

– Ow­szem, szybko ci dzi­siaj po­szło – cią­gnęła, po­trzą­sa­jąc głową, kiedy zo­ba­czyła, że się krzy­wię. – Ale to ma prawo się cza­sami wy­da­rzyć. To nor­malne. No wiesz, mu­szę przy­znać, że na­wet tro­chę mi to schle­bia – do­dała, po czym unio­sła głowę i po­ca­ło­wała mnie w ką­cik ust. – Kiedy wi­dzę, że w two­ich oczach je­stem aż tak sek­sowna, że cał­ko­wi­cie się we mnie za­tra­casz. To cho­ler­nie pod­nie­ca­jące.

Uśmiech­nęła się do mnie sze­roko, aż wresz­cie ja też po­zwo­li­łem so­bie na uśmiech.

– Ow­szem, je­steś aż tak sek­sowna – po­twier­dzi­łem, gła­dząc dło­nią jej ciało i roz­ko­szu­jąc się wszyst­kimi krą­gło­ściami, po czym po­ło­ży­łem się na plecy i wcią­gną­łem ją na sie­bie. – I bar­dzo chciał­bym ci po­ka­zać, że na­prawdę tak uwa­żam, ale po­trze­buję tro­chę czasu, żeby, hm, na­brać sił.

– Czasu? Przy oka­zji, która go­dzina? – za­py­tała Ju­lia.

– Nie mam po­ję­cia.

– Mu­szę wyjść o dzie­sią­tej – po­wie­działa ci­cho.

Pod­nio­słem głowę i wy­cią­gną­łem szyję, żeby po­pa­trzeć na bu­dzik po dru­giej stro­nie łóżka.

– Do­piero ósma – oznaj­mi­łem z ulgą, kry­jąc twarz w jej wło­sach. – Masz jesz­cze czas. Do­kąd mu­sisz iść?

– Mam jesz­cze dużo do za­ła­twie­nia. Mu­szę spa­ko­wać całe ży­cie dziadka. Po po­łu­dniu mam spo­tka­nie z praw­ni­kiem, żeby omó­wić kwe­stię te­sta­mentu. Ale to bez sensu, bo wiem, że wszystko mi za­pi­sał.

– Wszystko?

– No – wes­tchnęła. – To te­raz chyba je­stem bo­gata. Hurra, hurra – do­dała gorzko.

Po­gła­ska­łem ją po wło­sach.

– Może mógł­bym ci w czymś po­móc? Nie mu­szę dzi­siaj pra­co­wać.

Przy­tu­liła się do mnie nieco moc­niej.

– Dzię­kuję, ale nie mo­żemy jesz­cze się ra­zem po­ka­zy­wać w miej­scach pu­blicz­nych. Gdyby ktoś nas zo­ba­czył… Le­piej, że­bym po­szła sama.

Ju­lia miała ra­cję. Prze­pisy uczelni za­ka­zy­wały spo­ufa­la­nia się wy­kła­dow­ców ze stu­den­tami. Se­mestr już pra­wie do­bie­gał końca, więc nie by­łoby zbyt mą­drym po­su­nię­ciem – nie było sensu nie­po­trzeb­nie ry­zy­ko­wać te­raz, kiedy by­li­śmy już tak bli­sko li­nii mety.

– W ta­kim ra­zie przy­naj­mniej po­zwól, że zro­bię ci śnia­da­nie, za­nim wyj­dziesz.

– Nie mu­sisz – za­pro­te­sto­wała. – Zła­pię ja­kiś owoc po dro­dze.

– Owoc to nie jest praw­dziwe śnia­da­nie. Wczo­raj le­d­wie tknę­łaś ko­la­cję. Do­brze wiem, ile ty za­zwy­czaj jesz. Mu­sisz być już nie­źle wy­gło­dzona.

Po­czu­łem, jak się uśmie­cha.

– Masz tro­chę ra­cji. Dzię­kuję.

– Nie masz za co mi dzię­ko­wać. Na­prawdę chcę to dla cie­bie zro­bić. Na co masz ochotę?

– Wszystko jedno. Zwy­kle jem ja­kieś płatki albo coś w tym ro­dzaju. – Wzru­szyła ra­mio­nami.

– Coś wy­my­ślę. Ty so­bie po­leż i od­pocz­nij. Przyjdę po cie­bie, jak śnia­da­nie bę­dzie go­towe – po­wie­dzia­łem, prze­su­wa­jąc się na brzeg łóżka.

Ści­snęła mnie moc­niej w ob­ję­ciach.

– Jesz­cze pięć mi­nut? – wy­szep­tała.

_Na­wet całe ży­cie, je­śli tylko chcesz._

– W po­rządku.

Ju­lia wtu­liła się znów w moje ra­miona, a ja na zmianę ba­wi­łem się jej wło­sami i gła­dzi­łem jej na­gie plecy. Wkrótce po­czu­łem, że jej ciało staje się cięż­sze, a od­dech zwal­nia. Za­snęła.

_Mu­siała być na­prawdę wy­koń­czona._

Pod­czas gdy Ju­lia spała, ja za­czą­łem roz­my­ślać o tym, co wła­śnie za­szło mię­dzy nami. Do­sze­dłem przed­wcze­śnie pod­czas sto­sunku i od­ru­chowo za­re­ago­wa­łem wsty­dem i pa­niką. Du­chy mo­jej sek­su­al­nej prze­szło­ści wciąż na­wie­dzały mnie we wspo­mnie­niach. Wpraw­dzie nie było ich zbyt wiele, ale mimo to sku­tecz­nie tkwiły w mo­jej pa­mięci, za­wzię­cie przy­po­mi­na­jąc, że w re­la­cjach z ko­bie­tami i spra­wach do­ty­czą­cych seksu je­stem cho­dzącą po­rażką.

Ale Ju­lia wcale nie pró­bo­wała spra­wić, że­bym po­czuł się źle. Wręcz prze­ciw­nie: po­wie­działa, że od­po­wie­dzial­ność za jej sa­tys­fak­cję nie leży wy­łącz­nie po mo­jej stro­nie i to nie jest nic strasz­nego. Ta wie­dza spra­wiła, że po­czu­łem, jak nie­opi­sany cię­żar spada mi z serca. Oczy­wi­ście pół ży­cia sek­su­al­nych kom­plek­sów nie można wy­le­czyć w jedną mi­nutę, ale czu­łem się ja­koś lżej, wie­dząc, że Ju­lia nie bę­dzie mnie oce­niać za moje po­tknię­cia. Ona na­prawdę była nie­sa­mo­witą ko­bietą: cie­płą, wy­ro­zu­miałą i swo­bodną. Była dla mnie ide­alna. Jak ja mo­głem tego nie do­strzec w tej sa­mej se­kun­dzie, w któ­rej po raz pierw­szy zo­ba­czy­łem ją na swo­ich za­ję­ciach?

Te­raz, kiedy trzy­ma­łem ją w ra­mio­nach, nie ro­zu­mia­łem, jak kie­dy­kol­wiek mo­głem uwa­żać ją za de­ner­wu­jącą. To, co po­strze­ga­łem jako pro­wo­ka­cję i bez­czel­ność, było w rze­czy­wi­sto­ści aser­tyw­no­ścią i en­tu­zja­zmem. Wła­śnie te ce­chy te­raz naj­bar­dziej w niej lu­bi­łem. Nie bała się kon­fron­ta­cji, a ja po­dzi­wia­łem ją za to, że po­trafi wy­ra­zić swoje zda­nie. A przy tym była tro­skliwa, czuła, za­bawna i sek­sowna. Na szczę­ście mój mózg w końcu zdo­łał po­jąć to, co serce wie­działo od sa­mego po­czątku: Ju­lia jest moją drugą po­łówką.

Ostroż­nie uwol­ni­łem się z jej ob­jęć, żeby jej nie obu­dzić, i wy­śli­zgną­łem się z łóżka. Kiedy ją zo­sta­wi­łem, wy­dała z sie­bie ci­chy po­mruk nie­za­do­wo­le­nia i sku­liła się w ma­leńki kłę­bek. Jej drobna syl­we­tka spra­wiała, że moje łóżko wy­da­wało mi się ogromne. Przy­kry­łem ją koł­drą aż po brodę, żeby nie zmar­zła. Wło­że­nie na sie­bie ubra­nia i opusz­cze­nie sy­pialni oka­zało się sza­le­nie trud­nym za­da­niem: je­dyne, na co mia­łem ochotę, to wpeł­znąć z po­wro­tem do łóżka i trzy­mać Ju­lię tuż przy so­bie, pa­trząc, jak śpi. Ale wie­dzia­łem, że czeka ją ciężki i stre­su­jący dzień, więc na­le­żało jej się po­rządne śnia­da­nie przed wyj­ściem.

_Ona nie­długo stąd pój­dzie._

Ta myśl za­smu­ciła mnie bar­dziej, niż chcia­łem to przy­znać przed sobą. Wczo­raj za­pro­po­no­wa­łem, żeby zo­stała u mnie na noc, ale nie by­łem jesz­cze go­tów się z nią po­że­gnać. Może uda­łoby mi się ją prze­ko­nać, żeby spę­dziła tu ko­lejną noc. To było jedno z naj­cu­dow­niej­szych do­świad­czeń w ca­łym moim ży­ciu: trzy­mać ją w ra­mio­nach przed za­śnię­ciem. Wspa­niale było mieć ją tuż przy so­bie. Wie­dzia­łem, że je­śli zgo­dzi się wzno­wić nasz układ, już za­wsze będę zo­sta­wać z nią na noc po zbli­że­niu. Sen w jej ra­mio­nach był rów­nie sa­tys­fak­cjo­nu­jący jak seks, a może na­wet bar­dziej. Czu­łem się jak idiota, że tyle razy od­trą­ci­łem jej pro­po­zy­cję po­zo­sta­nia na noc i sze­dłem po na­szych schadz­kach do domu, do mo­jego pu­stego, zim­nego łóżka. Po­sta­no­wi­łem, że to już ni­gdy się nie po­wtó­rzy.

Ale tro­chę za bar­dzo się roz­pę­dzi­łem. Jesz­cze nic nie zo­stało po­sta­no­wione. Rów­nie do­brze Ju­lia mo­gła wyjść stąd po śnia­da­niu i już ni­gdy nie wró­cić do mo­jego łóżka ani mo­jego ży­cia. Na samą myśl ści­snęło mi się serce. Na­wet nie po­tra­fi­łem so­bie wy­obra­zić, jak bar­dzo bym cier­piał, gdyby Ju­lia na za­wsze znik­nęła z mo­jego ży­cia. Ode­pchną­łem od sie­bie tę nie­przy­jemną myśl. Te­raz ona była tu ze mną, a ja wie­dzia­łem, że mu­szę wy­ko­rzy­stać każdą chwilę. Wie­dzia­łem, że je­stem w sta­nie zdo­być jej serce. Mu­sia­łem w to wie­rzyć, bo al­ter­na­tywa była zbyt do­łu­jąca.

Prze­trzą­sną­łem lo­dówkę i wszyst­kie szafki w po­szu­ki­wa­niu in­spi­ra­cji. Na szczę­ście na­bra­łem zwy­czaju ro­bie­nia za­ku­pów na cały ty­dzień, więc kuch­nię mia­łem do­sko­nale za­opa­trzoną. Po­sta­no­wi­łem, że przy­go­tuję jej go­fry z ja­go­dami, a do tego jajka na be­ko­nie, to­sty i świeże owoce. Oczy­wi­ście zda­wa­łem so­bie sprawę, że grubo prze­sa­dzam.

_Jakby szwedzki stół na śnia­da­nie mógł spra­wić, że ona cię po­ko­cha._

Ale coś prze­cież mu­sia­łem zro­bić. Może je­śli po­ka­zał­bym jej, że po­tra­fię się nią za­opie­ko­wać, to Ju­lia roz­wa­ży­łaby po­zo­sta­nie tu ze mną na nieco dłu­żej. Te­raz mia­łem ją tu­taj, więc za­mie­rza­łem spra­wić, że trudno jej bę­dzie wyjść. Poza tym chcia­łem po pro­stu zro­bić dla niej coś mi­łego. Ju­lia była przy­zwy­cza­jona do tego, że musi opie­ko­wać się swoim dziad­kiem. Za­słu­gi­wała na to, żeby te­raz to nią ktoś się za­opie­ko­wał. Ni­gdy do­tąd nie mia­łem ni­kogo, kim mógł­bym się za­jąć. Mia­łem na­dzieję, że Ju­lia po­zwoli, abym te­raz to ja po­da­ro­wał jej tro­chę cie­pła i bez­pie­czeń­stwa.

Oczy­wi­ście mu­sia­łem przy­znać, że to było też sa­mo­lubne z mo­jej strony. By­łem za­chwy­cony, że ona tu jest. To mnie uszczę­śli­wiało. Pra­gną­łem szczę­ścia, a ona mi je da­wała. Nie mo­głem tego prze­sko­czyć, ale mia­łem na­dzieję, że ja też będę w sta­nie jej to dać.

Za­sta­wi­łem stół. Zo­sta­wi­łem je­dze­nie w pie­kar­niku, żeby nie wy­sty­gło. Wśli­zgną­łem się z po­wro­tem do sy­pialni i za­pa­trzy­łem na dziew­czynę śpiącą w moim łóżku. Wie­dzia­łem, że po­wi­nie­nem ją obu­dzić, żeby zdą­żyła zjeść śnia­da­nie przed wyj­ściem. Nie mia­łem jed­nak pew­no­ści, czy jesz­cze kie­dyś trafi mi się taka szansa, więc po­ło­ży­łem się tuż przy niej i też scho­wa­łem pod koł­drą. Le­żała na boku, ple­cami do mnie. Przy­tu­li­łem się do niej, przy­ci­ska­jąc do jej cie­płego ciała. Le­że­li­śmy bli­sko sie­bie, jak dwie łyżki w szu­fla­dzie.

_A więc dla­tego to się na­zywa na ły­żeczkę. Po­doba mi się!_

Za­czą­łem de­li­kat­nie ca­ło­wać jej szyję i gła­dzić w górę i w dół po ra­mie­niu. Za­drżała lekko. Kiedy zaj­rza­łem jej przez ra­mię, za­uwa­ży­łem, że jej sutki za­czy­nają tward­nieć. Nie mo­głem się po­wstrzy­mać. Się­gną­łem pod jej ra­mię i ła­god­nie ob­ją­łem jej pierś. Za­czą­łem za­ta­czać kręgi wo­kół jej sztyw­nie­ją­cego sutka ko­niusz­kiem palca. Ju­lia wes­tchnęła i po­tarła jed­nym na­gim udem o dru­gie.

_Czy ona robi się pod­nie­cona? Może ma ochotę, że­bym da­lej jej do­ty­kał?_

Czu­łem się nieco nie­przy­zwo­icie, piesz­cząc Ju­lię, pod­czas gdy była na wpół we śnie, ale nie po­tra­fi­łem się zmu­sić, żeby prze­stać. Prze­su­ną­łem dło­nią po jej brzu­chu i udach w na­dziei, że ona na­gle nie za­cznie pro­te­sto­wać, czu­jąc mój do­tyk. Pod­nio­słem jej nogę i za­ło­ży­łem so­bie na bio­dro, po czym wzią­łem głę­boki od­dech i wsu­ną­łem palce mię­dzy jej fałdy. Jej skóra była cie­pła i śli­ska po na­szym nie­daw­nym zbli­że­niu, więc bez trudu wśli­zgną­łem się nieco głę­biej. Ju­lia wy­dała z sie­bie prze­cią­gły jęk, a ja wzią­łem to za bar­dzo do­bry znak. Wło­ży­łem wolną rękę pod jej ciało, żeby za­cząć ła­god­nie ma­so­wać jej pierś. Uszczyp­ną­łem jej su­tek, na­dal gła­dząc pal­cami jej mo­krą, wraż­liwą skórę.

– Ste­phen – jęk­nęła Ju­lia. – Mmm… Co ty wy­pra­wiasz?

– Bu­dzę cię – wy­szep­ta­łem, ca­łu­jąc jej szyję i na­dal piesz­cząc ją pal­cami.

– Bar­dzo do­brze ci idzie – wy­mru­czała. Za­czy­nała tro­chę tra­cić od­dech. – Kurwa, to ta­kie…

Jej słowa prze­kształ­ciły się w jęki, a ja się­gną­łem nieco ni­żej i wsu­ną­łem dwa palce do jej wnę­trza. Wy­gięła plecy w łuk. Za­czą­łem ssać pła­tek jej ucha. Po­woli wsu­wa­łem i wy­su­wa­łem palce, jed­no­cze­śnie po­cie­ra­jąc jej łech­taczkę kciu­kiem. Wcią­gnęła gwał­tow­nie po­wie­trze, gdy jed­no­cze­śnie uszczyp­ną­łem jej su­tek i przy­ci­sną­łem kciuk do jej wraż­li­wego ko­ra­lika.

– Po­doba ci się to? – wy­szep­ta­łem, gry­ząc ją de­li­kat­nie w ucho.

– Och, tak – jęk­nęła. – Uwiel­biam, jak mnie do­ty­kasz. Za­wsze… Och, ja­sna cho­lera. Z tobą za­wsze czuję się tak cu­dow­nie.

Na dźwięk jej słów po­czu­łem, jak ogar­nia mnie nie­opi­sane szczę­ście. Da­lej ją po­cie­ra­łem, gła­dzi­łem i szczy­pa­łem, aż za­częła ciężko dy­szeć i po­ru­szać bio­drami w rytm mo­jego do­tyku.

– P-pra­wie już – wy­dy­szała.

– Wiem. Czuję to – wy­mru­cza­łem.

Przy­glą­da­łem się, jak za­myka oczy i wciąga głę­boko po­wie­trze w płuca, a jej całe ciało na­pina się w mo­ich ra­mio­nach. Pul­so­wała i kur­czyła się wo­kół mo­ich pal­ców, a ja by­łem pe­wien, że przy­glą­dam się jej z sze­roko otwar­tymi ustami jak ja­kiś idiota. Już wcze­śniej do­pro­wa­dza­łem Ju­lię do or­ga­zmu, ale za­zwy­czaj by­łem zbyt skon­cen­tro­wany na moim nad­cho­dzą­cym szczy­to­wa­niu, żeby na­prawdę sku­pić się na niej, kiedy to miało miej­sce. Była fe­no­me­na­lna. Skóra na jej piersi i twa­rzy była za­ró­żo­wiona. Od­rzu­ciła głowę w tył w eks­ta­zie. Albo przy­naj­mniej wy­da­wało mi się, że to eks­taza. Dla mnie za­wsze tak było.

Roz­luź­niła się w mo­ich ob­ję­ciach, a ja ostroż­nie wy­su­ną­łem z niej palce, po czym przy­cią­gną­łem do sie­bie i przy­tu­li­łem mocno.

– Już się obu­dzi­łaś? – spy­ta­łem z sze­ro­kim uśmie­chem.

– Zde­cy­do­wa­nie – po­twier­dziła z chi­cho­tem.

– Świet­nie. Śnia­da­nie go­towe – oznaj­mi­łem, ca­łu­jąc ją w po­li­czek.

Od­wró­ciła się do mnie przo­dem i po­ło­żyła dłoń na moim sztyw­nym pe­ni­sie.

– A co z tobą?

– Wszystko w po­rządku – za­pew­ni­łem. – Chodźmy na śnia­da­nie.

– Skoro tak twier­dzisz – od­parła nie­pew­nie, przy­glą­da­jąc się wzgór­kowi w mo­ich spodniach.

– Tak. To było tylko dla cie­bie.

Po­mo­głem jej wyjść z łóżka. Nie by­łem jed­nak w sta­nie po­wstrzy­mać wes­tchnie­nia roz­cza­ro­wa­nia, kiedy za­częła wkła­dać su­kienkę. Wró­ci­łem do kuchni i umy­łem ręce, po czym wy­ją­łem ta­le­rze z pie­kar­nika i za­nio­słem je na stół. Koń­czy­łem wła­śnie na­le­wać kawę, kiedy Ju­lia we­szła do sa­lonu. Wi­dzia­łem, że czuje się bar­dzo nie­kom­for­towo w swo­jej kon­ser­wa­tyw­nej su­kience. Wy­raz jej twa­rzy zmie­nił się jed­nak dia­me­tral­nie, kiedy zo­ba­czyła stół za­sta­wiony je­dze­niem.

– Ja­sna cho­lera! – wy­rwało jej się, ale od razu przy­ło­żyła ręce do ust. – Ste­phen, nie trzeba było aż tyle przy­go­to­wy­wać – po­wie­działa, choć uśmiech na jej twa­rzy prze­ko­nał mnie, że z całą pew­no­ścią zro­bi­łem to wła­ści­wie.

– Wiem, ale chcia­łem – od­par­łem na­tych­miast. – Sia­daj i bierz się do je­dze­nia.

Opar­łem się chęci od­su­nię­cia dla niej krze­sła i tylko pa­trzy­łem, jak siada do stołu.

– Zro­bi­łeś go­fry! – wy­krzyk­nęła z za­chwy­tem. – Ta­kie praw­dziwe. Nie mro­żone go­towce.

Przy­tak­ną­łem i z uśmie­chem usia­dłem przy stole.

– Łał – po­wie­działa z sze­ro­kim uśmie­chem. – Seks, a do tego jesz­cze go­fry do­mo­wej ro­boty. Masz tu naj­lep­sze B&B w mie­ście. Może po­win­nam czę­ściej zo­sta­wać na noc.

_Te­raz jest twoja szansa._

– Eee, hm, Ju­lio? – za­gad­ną­łem, jak­bym zbie­rał się na od­wagę, żeby za­pro­sić dziew­czynę na bal gim­na­zjalny.

– Tak, Ste­phen? – uśmiech­nęła się Ju­lia, od­kła­da­jąc wi­de­lec na ta­lerz, choć był za­ła­do­wany je­dze­niem.

– Tak my­śla­łem, że gdy­byś chciała, eee… wpaść dziś wie­czo­rem… No wiesz, masz przed sobą długi dzień i może mia­ła­byś po­tem ochotę na ko­la­cję, a po­nie­waż ty ra­czej nie go­tu­jesz, a ja go­tuję i nie mam nic do ro­boty, to może, eee, może mia­ła­byś ochotę po­tem przyjść… Może? Je­śli chcesz – wy­krztu­si­łem jed­nym tchem.

_Co to miało być? Naj­go­rzej skon­stru­owane zda­nie w ca­łej hi­sto­rii ję­zyka an­giel­skiego?_

Ju­lia przy­glą­dała mi się przez chwilę, za­pewne pró­bu­jąc roz­szy­fro­wać ten zle­pek słów, który wła­śnie z sie­bie wy­rzu­ci­łem.

– Za­pra­szasz mnie na ko­la­cję? – za­py­tała.

– Tak. Po­my­śla­łem po pro­stu… że może nie chcia­ła­byś być sama po spo­tka­niu z praw­ni­kiem i ca­łej resz­cie. Za­wsze mo­żesz przyjść do mnie, wiesz?

_No, te­raz już tro­chę le­piej._

– To by­łoby miłe. – Ski­nęła głową. – Dzię­kuję. O któ­rej? Chcesz, że­bym coś przy­nio­sła?

_Po­waż­nie? Po­wie­działa „tak”?_

– Może około siód­mej? Nie mu­sisz ni­czego przy­no­sić – za­pew­ni­łem.

– Na­wet ko­szulki noc­nej? – Bły­snęła zę­bami w uśmie­chu. – Za­kła­dam, że chciał­byś, że­bym znów zo­stała u cie­bie na noc?

– Po­do­basz mi się w mo­jej pi­ża­mie – wy­pa­li­łem.

– Czyżby? No do­brze, my­ślę, że mogę się do tego do­sto­so­wać – od­parła, pusz­cza­jąc do mnie oko.

Znów się uśmiech­nęła, po czym z en­tu­zja­zmem za­częła jeść śnia­da­nie, a ja sie­dzia­łem przy stole i ga­pi­łem się na nią z kre­tyń­skim uśmie­chem.

– Co masz na dzi­siaj za­pla­no­wane? – za­py­tała po kilku mi­nu­tach mo­jego pa­trze­nia, jak wciąga śnia­da­nie.

– Nic szcze­gól­nego. Może pójdę na si­łow­nię z Mat­tem, ale ra­czej nic wię­cej. Za­wsze mam ja­kieś ar­ty­kuły do do­koń­cze­nia, ale nic, co wy­ma­ga­łoby mo­jej na­tych­mia­sto­wej uwagi. Se­mestr już pra­wie się skoń­czył.

– To musi być miłe uczu­cie – od­parła z wes­tchnie­niem. – Ja wciąż mu­szę za­ku­wać do eg­za­mi­nów.

– Świet­nie so­bie po­ra­dzisz – za­pew­ni­łem.

– Pew­nie tak. Chcę tylko, żeby to już się skoń­czyło i żeby były wa­ka­cje. Po­trze­buję od­po­czynku.

– Mia­łaś ciężki se­mestr.

– No. Ale nie wszystko w nim było ta­kie złe – po­wie­działa, po­sy­ła­jąc mi uśmiech.

– Och… Masz na my­śli mnie?

– Tak, Ste­phen, mam na my­śli cie­bie – ro­ze­śmiała się. – Zde­cy­do­wa­nie by­łeś miłą nie­spo­dzianką.

– Ty też.

W ży­ciu bym nie zdo­łał prze­wi­dzieć, jaki wpływ Ju­lia bę­dzie miała na moje ży­cie, zwłasz­cza bio­rąc pod uwagę, jak bar­dzo jej nie zno­si­łem na po­czątku tego se­me­stru. Ni­gdy do­tąd tak bar­dzo nie cie­szy­łem się ze swo­jej po­myłki.

Ju­lia znów się uśmiech­nęła i do­koń­czy­li­śmy śnia­da­nie.

– Bar­dzo ci dzię­kuję. To było naj­lep­sze śnia­da­nie, ja­kie kie­dy­kol­wiek ja­dłam – oznaj­miła, po czym zer­k­nęła na ze­gar na ścia­nie i jesz­cze raz wes­tchnęła. – Nie zno­szę wy­cho­dzić za­raz po je­dze­niu, ale mu­szę już le­cieć.

– Pod­wieźć cię gdzieś?

– Nie trzeba. Mam sa­mo­chód dziadka… To zna­czy te­raz to mój sa­mo­chód. Mu­szę naj­pierw je­chać do domu i prze­brać się. A może przy oka­zji też uda mi się spa­lić tę pie­przoną kieckę – mruk­nęła.

– Ale wró­cisz wie­czo­rem? – upew­ni­łem się.

Za­brzmiało to dość ża­ło­śnie: nie zdo­ła­łem w naj­mniej­szym stop­niu ukryć pło­ną­cej we mnie na­dziei.

– Oczy­wi­ście – po­wie­działa i wstała, żeby po­sprzą­tać na­czy­nia ze stołu.

– Zo­staw – za­pro­te­sto­wa­łem. – Nie chcę, że­byś spóź­niła się na spo­tka­nie.

Od­pro­wa­dzi­łem ją do drzwi i pa­trzy­łem, jak wkłada buty.

Wpraw­dzie na­dal była tuż przede mną, ale ja już po­czu­łem ukłu­cie tę­sk­noty.

– Dzię­kuję ci, Ste­phen. Za wszystko – po­wie­działa ci­cho.

– Nie masz za co mi dzię­ko­wać – wy­szep­ta­łem, uj­mu­jąc jej twarz w dło­nie.

Po­pa­trzy­łem jej głę­boko w oczy i uśmiech­ną­łem się, po czym na­chy­li­łem się, żeby ją po­ca­ło­wać. Za­trze­po­tała rzę­sami i za­mknęła oczy, po czym oplo­tła mnie ra­mio­nami wo­kół pasa, po­zwa­la­jąc, żeby po­ca­łu­nek się po­głę­bił.

– Ste­phen – wes­tchnęła, od­su­wa­jąc się ode mnie po­woli.

– Będę dziś tę­sk­nić za tobą – wy­mru­cza­łem bez za­sta­no­wie­nia.

_O-o. Może nie po­wi­nie­nem był tego mó­wić?_

– Na­prawdę? – szep­nęła.

Po­ki­wa­łem głową i po­gła­dzi­łem ją po po­liczku. Serce ło­mo­tało mi w piersi.

– Ja za tobą też – wy­znała tak ci­cho, że le­dwo ją usły­sza­łem, po czym znów mnie po­ca­ło­wała, tym ra­zem jesz­cze bar­dziej na­mięt­nie.

Kiedy wresz­cie się roz­dzie­li­li­śmy, oboje od­dy­cha­li­śmy ciężko, a ja by­łem go­tów znów za­nieść ją pro­sto do łóżka.

– Okej, te­raz już na­prawdę mu­szę le­cieć – za­chi­cho­tała. – Ale zo­ba­czymy się wie­czo­rem?

Przy­tak­ną­łem i schy­li­łem się, żeby skraść jej jesz­cze jed­nego pręd­kiego ca­łusa, za­nim wy­szła z mo­jego miesz­ka­nia. Wsko­czyła do dro­giego sa­mo­chodu vin­tage – te­raz wie­dzia­łem, że na­le­żał wcze­śniej do jej dziadka. Uśmiech­ną­łem się, kiedy za­trą­biła na po­że­gna­nie, i od­je­chała. Czu­łem w brzu­chu mo­tylki jak na­sto­la­tek na samą myśl, że za kilka go­dzin znów ją zo­ba­czę.Roz­dział 2

Kiedy po­sprzą­ta­łem, za­dzwo­ni­łem do Matta, żeby się do­wie­dzieć, czy chciałby się ze mną spo­tkać na si­łowni. Ku mo­jemu za­sko­cze­niu od­mó­wił, bo za­bie­rał Me­gan na brunch. Ni­gdy wcze­śniej nie wi­dzia­łem, żeby mój brat tak się wy­si­lał dla ja­kiej­kol­wiek ko­biety. Mia­łem na­dzieję, że nie zmieni na­gle zda­nia i nie wróci do swo­jego daw­nego stylu pod­ry­wa­nia ko­biet na jed­no­nocne przy­gody. Lu­bi­łem Me­gan. Sta­nęła po mo­jej stro­nie w klu­bie dla ge­jów i prze­ko­ny­wała Ju­lię, żeby dała mi jesz­cze jedną szansę.

Matt ucie­szył się na wieść, że Ju­lia spę­dziła u mnie noc i wie­czo­rem znów przyj­dzie do mnie na randkę. Za­pew­nił mnie, że te­raz mu­szę tylko sy­piać z nią tak czę­sto, jak tylko się da, a ona za­ko­cha się we mnie w mgnie­niu oka. Na­dal nie by­łem cał­kiem prze­ko­nany do jego teo­rii, że ko­biety w na­tu­ralny spo­sób za­ko­chują się w swo­ich part­ne­rach sek­su­al­nych, ale uzna­łem, że z przy­jem­no­ścią prze­pro­wa­dzę taki eks­pe­ry­ment.

Po­sze­dłem więc na si­łow­nię sam, a póź­niej, kiedy za­czą­łem my­śleć o tym, że Ju­lia przy­cho­dzi na ko­la­cję, uświa­do­mi­łem so­bie, że nie wiem, jaka jest jej ulu­biona po­trawa. Za­wsze sma­ko­wało jej wszystko, co dla niej ugo­to­wa­łem, ale chcia­łem, żeby ten wie­czór był wy­jąt­kowy. Chcia­łem przy­rzą­dzić coś, co zrobi na niej wra­że­nie.

_Jej przy­ja­ciółki będą wie­działy. Me­gan jest na brun­chu z Mat­tem, ale może za­dzwo­nię do So­phii? Ona jest miła i praw­do­po­dob­nie bę­dzie w sta­nie mi po­móc._

Na szczę­ście So­phia po­dała swój nu­mer te­le­fonu w in­for­ma­cjach o so­bie na Fa­ce­bo­oku. Wzią­łem głę­boki od­dech i za­dzwo­ni­łem.

– Uczę się do eg­za­mi­nów, więc le­piej, żeby to było coś waż­nego!

_Kto w ten spo­sób od­biera te­le­fon?_

– So­phia? Cześć, tu Ste­phen, eee, Wor­thing­ton. Je­stem…

_Boże, kim ja je­stem? Wy­kła­dowcą Ju­lii? Przy­ja­cie­lem? Ko­chan­kiem?_

– O, cześć, Ste­phen – od­parła we­soło. – Sorry za ten wstęp. Nie mam two­jego nu­meru, więc my­śla­łam, że ktoś dzwoni, żeby mi coś sprze­dać.

– Och. Nie, nic nie sprze­daję. Ale po­trze­buję two­jej po­mocy.

– Da­waj.

– Ju­lia przy­cho­dzi dziś do mnie na ko­la­cję. Może wiesz, jaka jest jej ulu­biona po­trawa? Chcę jej przy­go­to­wać coś do­brego, bo czeka ją ciężki dzień.

– Boże, jaki ty je­steś słodki!

– Eee, dzię­kuję?

– Wie­dzia­łam, że bę­dziesz do­brą par­tią dla Ju­les, kiedy tylko cię po­zna­łam – wy­znała. – Uwiel­biam mieć ra­cję!

Na­gle So­phia spo­waż­niała.

– Jak ona so­bie ra­dzi? – spy­tała.

– Oczy­wi­ście jest smutna, ale my­ślę, że z tego wyj­dzie. By­łaś z nią na po­grze­bie?

– Och, do­brze. Czyli po­wie­działa ci o tym. Tak, by­ły­śmy z nią, ja i Me­gan. Na­prawdę się cie­szę, że po­szła do cie­bie wczo­raj wie­czo­rem.

– Ja też – od­par­łem.

– No, a co do two­jego py­ta­nia: nie wiem, czy to jej ulu­bione je­dze­nie, ale parę razy pró­bo­wała przy­go­to­wać la­sa­gne.

– Pró­bo­wała?

– No, ja­koś ni­gdy jej nie wy­szło – za­śmiała się So­phia. – Raz była strasz­nie mo­kra, in­nym ra­zem ma­ka­ron nie ugo­to­wał się do końca.

– Tak, Ju­lia wspo­mi­nała, że go­to­wa­nie nie jest jej naj­moc­niej­szą stroną – po­twier­dzi­łem, choć Ju­lia użyła o wiele do­sad­niej­szego stwier­dze­nia, opi­su­jąc swoje umie­jęt­no­ści ku­li­na­rne.

_Ale ka­na­pkę z in­dy­kiem po­trafi zro­bić._

– To mało po­wie­dziane – za­chi­cho­tała So­phia. – Na­wet nie zli­czę, ile razy Me­gan i ja mu­sia­ły­śmy pró­bo­wać jej eks­pe­ry­men­tów, za­nim w końcu się pod­dała.

– A ty po­tra­fisz go­to­wać? – za­cie­ka­wi­łem się.

– Coś tam po­tra­fię – od­parła. – Nie je­stem na ta­kim po­zio­mie co ty, z tym twoim kur­cza­kiem po wło­sku, ale daję so­bie radę.

– Po­wie­działa ci, że to dla niej ugo­to­wa­łem?

– Ona mówi nam prak­tycz­nie wszystko – stwier­dziła So­phia. – Je­śli mam być szczera, to już mia­ły­śmy tro­chę dość wy­słu­chi­wa­nia opo­wie­ści na twój te­mat.

– N-na­prawdę?

Uśmie­cha­łem się tak sze­roko, że z pew­no­ścią wy­glą­da­łem jak wła­sna ka­ry­ka­tura.

– Tak – od­po­wie­działa po pro­stu So­phia. – Za­leży jej na to­bie.

– Mnie na niej też – od­par­łem, na­gle czu­jąc, jak­by­śmy byli na plot­kach. – Więc uwa­żasz, że la­sa­gne to do­bry po­mysł?

– Bez dwóch zdań – za­pew­niła.

– Jaką po­wi­nie­nem zro­bić? Jak my­ślisz, Ju­lia lubi kieł­basę?

So­phia za­częła się śmiać.

– Co?

– Na­prawdę jesz­cze tego nie wiesz, Ste­phen?

_Skąd miał­bym wie­dzieć, czy… Och, bła­gam!_

– Bar­dzo doj­rzałe – wes­tchną­łem. – Do usły­sze­nia, So­phia. Dzię­kuję za po­moc.

– Sorry, Ste­phen. Chyba się ostat­nio nie wy­sy­piam. Moje po­czu­cie hu­moru zwy­kle jest nieco bar­dziej wy­ra­fi­no­wane. Okej, może i nie. Ha! No, nie­ważne. Po­wo­dze­nia z ko­la­cją. Bę­dzie świet­nie, zo­ba­czysz. Mam co do was do­bre prze­czu­cia.

– Dzię­kuję – od­par­łem szcze­rze, po czym się roz­łą­czy­łem.

Kiedy ro­bi­łem za­kupy na ko­la­cję, za­sta­na­wia­łem się, jak mógł­bym za­pew­nić Ju­lii roz­rywkę po po­siłku. Wie­dzia­łem, że pew­nie bę­dzie smutna po ca­łym dniu sor­to­wa­nia rze­czy zmar­łego dziadka. Była też zmę­czona – źle ostat­nio sy­piała. Po­sta­no­wi­łem, że za­pro­po­nuję ja­kiś film, który mo­gli­by­śmy obej­rzeć po je­dze­niu. To re­lak­su­jące za­ję­cie. Przy­po­mnia­łem so­bie głupi żart So­phii. Czy to wła­śnie ta­kie rze­czy na­prawdę ba­wią dzi­siej­szą mło­dzież? Uzna­łem, że ko­me­dia to do­bry po­mysł na wie­czór: coś lek­kiego, żeby ode­rwać Ju­lię od zmar­twień ca­łego dnia.

Po po­wro­cie do domu za­czą­łem przy­go­to­wy­wać la­sa­gne: wy­ko­rzy­sta­łem prze­pis, który zna­la­złem ja­kiś czas temu w in­ter­ne­cie, łą­czący mięso mie­lone i wło­ską kieł­basę. Zro­bi­łem też sa­łatkę. Jesz­cze pod­czas za­ku­pów po­sta­no­wi­łem, że przy­go­tuję wło­ską ko­la­cję na ca­łego, i ku­pi­łem skład­niki na ti­ra­misu. Za­wsze lu­bi­łem go­to­wać, ale te­raz, kiedy mia­łem dla kogo to ro­bić, czer­pa­łem z tego za­ję­cia jesz­cze więk­szą przy­jem­ność.

Wsta­wi­łem la­sa­gne do pie­kar­nika, po czym wzią­łem szybki prysz­nic i prze­bra­łem się w biały T-shirt i dżinsy, które Shawn ka­zał mi ku­pić na wyj­ście do klubu, kiedy pró­bo­wa­łem od­zy­skać Ju­lię. Za­sta­wi­łem stół, za­pa­li­łem kilka świe­czek i na­sta­wi­łem płytę Le­onarda Co­hena, którą Ju­lia wy­brała ostat­nim ra­zem, gdy była u mnie na ko­la­cji.

Wtem zda­łem so­bie sprawę, że wpraw­dzie je­stem pod­eks­cy­to­wany my­ślą, że znowu ją zo­ba­czę, ale nie­spe­cjal­nie się stre­suję jej wi­zytą, jak to było w prze­szło­ści. Na­gle za­częło mi się to wy­da­wać bar­dzo na­tu­ralne. Jakby ona po pro­stu miała tu ze mną być. Wła­śnie otwie­ra­łem bu­telkę czer­wo­nego wina, kiedy roz­legł się dźwięk dzwonka, a we mnie wez­brała fala eks­cy­ta­cji.

_Już tu jest! Boże, jak ja za nią tę­sk­ni­łem!_

Nie­mal w pod­sko­kach po­pę­dzi­łem do drzwi i otwo­rzy­łem je sze­roko z uśmie­chem na twa­rzy. Ju­lia stała w progu i wy­glą­dała, jakby prze­szła przez pie­kło. Była blada, a ra­miona miała skur­czone.

– Hej – przy­wi­tała się ci­cho i we­szła do środka.

Po­wie­siła płaszcz i od­sta­wiła to­rebkę na pod­łogę. Po­ło­ży­łem rękę nad jej ta­lią i za­pro­wa­dzi­łem ją do sa­lonu.

– Ko­la­cja już pra­wie go­towa – po­wie­dzia­łem. – I wy­bra­łem ja­kąś ab­sur­dalną ko­me­dię na póź­niej. Może dziś po pro­stu się zre­lak­suj. Mia­łaś ciężki dzień.

Ju­lia pod­nio­sła głowę, po­pa­trzyła na mnie i wy­bu­chła łzami.

_O, nie! Czy po­wie­dzia­łem coś nie tak?_

– Nie mu­simy tego oglą­dać – za­pew­ni­łem prędko.

Oparła czoło na mo­jej piersi, a ja od­czy­ta­łem to jako za­chętę, że­bym ją przy­tu­lił. Oplo­tła mnie ra­mio­nami w pa­sie i szlo­chała ci­cho, po­zwa­la­jąc, abym gła­dził ją po wło­sach.

– Prze­pra­szam – ode­zwała się po kilku mi­nu­tach. – To świetny po­mysł. Na­prawdę.

– Więc dla­czego pła­czesz? – za­py­ta­łem ła­god­nie, ca­łu­jąc ją w czu­bek głowy.

– Nie po­wi­nie­neś być dla mnie taki miły – od­parła, po­cią­ga­jąc no­sem.

– Dla­czego nie?

De­li­kat­nie unio­słem jej twarz, zmu­sza­jąc ją, żeby spoj­rzała mi w oczy. Otar­łem jej łzy kciu­kami obu dłoni.

– Bo jesz­cze się przy­zwy­czaję – wy­szep­tała.

Wy­glą­dała na prze­stra­szoną, że w ogóle to mówi.

– Chcę, że­byś się przy­zwy­cza­iła. Ni­g­dzie się nie wy­bie­ram – wy­mru­cza­łem i schy­li­łem się, żeby ją po­ca­ło­wać.

Przy­warła do mnie mocno i od­wza­jem­niła po­ca­łu­nek. Jej ręce po­wę­dro­wały pod moją ko­szulkę i za­częły błą­dzić po mo­jej skó­rze. W in­nych oko­licz­no­ściach z przy­jem­no­ścią za­chę­cił­bym ją do dal­szego dzia­ła­nia, ale w jej po­ca­łun­kach była nuta de­spe­ra­cji, która mnie tro­chę za­nie­po­ko­iła. Dziś mu­sia­łem za­jąć się Ju­lią ina­czej, nie sek­su­al­nie. Tego by­łem ab­so­lut­nie pe­wien.

Te­raz nad­szedł czas, że­bym po­ka­zał jej, że mogę dać jej wię­cej niż tylko moje ciało.

Od­su­ną­łem się i ła­god­nie przy­trzy­ma­łem jej ręce.

– Prze­pra­szam – wy­szep­tała.

Po­trzą­sną­łem głową i schy­li­łem się, żeby mu­snąć jej usta war­gami. Nie chcia­łem, żeby po­my­ślała, że ją od­rzu­cam.

– Wszystko w po­rządku? – za­py­ta­łem.

– Tak – wes­tchnęła. – Prze­pra­szam, że tak się na cie­bie rzu­ci­łam. Nie bar­dzo wiem, jak… jak to ro­bić.

Nie by­łem pe­wien, do czego to miało się od­no­sić. Czy cho­dziło jej o ża­łobę po dziadku? A może – tylko może – o to, jak stwo­rzyć ze mną coś wię­cej niż tylko luźny układ? Czy dla niej to było rów­nie nowe do­świad­cze­nie jak dla mnie?

– Nie prze­pra­szaj już wię­cej – po­wie­dzia­łem z uśmie­chem. – Je­steś głodna?

– Umie­ram z głodu. Cu­dow­nie pach­nie.

Na­la­łem jej kie­li­szek czer­wo­nego wina i przy­nio­słem je­dze­nie na stół. Uśmiech­nęła się sze­roko, wi­dząc na­czy­nie z la­sa­gne.

– Łał, to wy­gląda nie­sa­mo­wi­cie. Sam ją zro­bi­łeś?

– Tak. Sia­daj i jedz.

Na­ło­żyła so­bie por­cję na ta­lerz, a ja uśmiech­ną­łem się do sie­bie, wi­dząc, jak ener­gicz­nie dmu­cha na wi­de­lec, żeby jak naj­szyb­ciej wziąć pierw­szy kęs do ust.

– O Boże! – jęk­nęła z za­chwy­tem, kiedy wresz­cie spró­bo­wała. – Fe­no­me­na­lne.

– Dzię­kuję. Bar­dzo się cie­szę, że jest w po­rządku.

– W po­rządku? To jest cho­ler­nie do­bre! – wy­krzyk­nęła. – Wspa­niałe.

By­łem szczę­śliwy, że sma­kuje jej moje je­dze­nie i dzięki temu tro­chę się roz­ch­mu­rzyła.

– Mogę cię kie­dyś na­uczyć, jak się robi la­sa­gne – za­pro­po­no­wa­łem.

– Po­waż­nie? – Ju­lia aż się roz­pro­mie­niła. – To by­łoby cu­do­wne. Tylko się nie za­ła­muj, je­śli się nie na­uczę. Je­steś świet­nym na­uczy­cie­lem. To ja je­stem bez­na­dziejna w go­to­wa­niu.

– Je­stem pe­wien, że so­bie po­ra­dzisz.

Zje­dli­śmy ko­la­cję, roz­ma­wia­jąc o jej eg­za­mi­nach – wciąż się nimi przej­mo­wała. By­łem dumny, że tak po­święca się stu­diom, ale mar­twiło mnie, że tyle na sie­bie bie­rze. Przy­ła­pa­łem się na my­śli, że chciał­bym jej ja­koś ulżyć.

– Do­brze, że zro­bi­łeś tak dużo. Star­czy na do­kładkę – oznaj­miła z sze­ro­kim uśmie­chem i na­ło­żyła so­bie ko­lejną por­cję na ta­lerz. – Mu­szę się po­rząd­nie na­jeść na za­pas, bo nie­długo za­cznie się sza­leń­stwo.

– Co masz na my­śli?

– Kiedy za­czną się eg­za­miny, nie będę miała czasu cho­dzić na ko­la­cje i inne ta­kie – wy­ja­śniła. Za­wa­hała się, po czym po­pa­trzyła na mnie. – Oba­wiam się, że dla cie­bie też nie będę miała wtedy czasu – do­dała.

_Nie będę mógł jej w ogóle wi­dy­wać? O, nie!_

– Mo­gła­byś zo­stać tu­taj! – za­wo­ła­łem.

Było oczy­wi­ste, że po­stra­da­łem ro­zum.

Ju­lia spoj­rzała na mnie, jak­bym osza­lał.

– Co? Ste­phen, nie mo­gła­bym tego zro­bić – do­dała po kilku se­kun­dach.

_To nie było sta­now­cze „nie”._

– Dla­czego nie? – za­py­ta­łem. Za­czy­na­łem so­bie uświa­da­miać wszyst­kie ko­rzy­ści mo­jego nie­spo­dzie­wa­nego za­pro­sze­nia. – Nie mam te­raz zbyt wiele pracy, więc mo­gła­byś ko­rzy­stać z mo­jego ga­bi­netu – wy­ja­śni­łem. – Mia­ła­byś trzy po­rządne po­siłki dzien­nie i nie mu­sia­ła­byś się mar­twić, czy le­piej tra­cić czas na je­dze­nie na mie­ście, czy może się gło­dzić. A gdy­byś po­trze­bo­wała, to mógł­bym ci po­ma­gać w na­uce.

Ju­lia na­dal pa­trzyła na mnie, jak­bym był sza­leń­cem, ale te­raz na jej war­gach tań­czył lekki uśmiech.

– A co ty bę­dziesz z tego miał? – za­py­tała w końcu.

_Szansę na zdo­by­cie two­jego serca_.

– No, ja… Eee… Mógł­bym cię co­dzien­nie wi­dy­wać, a ja lu­bię… cię mieć. To zna­czy mieć cię t u t a j – wy­du­ka­łem.

– Lu­bię tu prze­by­wać – od­parła z uśmie­chem. – A ty na­prawdę do­sko­nale go­tu­jesz.

– Więc… To zna­czy „tak”? – upew­ni­łem się ner­wowo.

– Tak, je­śli na­prawdę ci nie prze­szka­dza, że wtar­gnę do two­jego per­fek­cyj­nego miesz­ka­nia – od­parła, wska­zu­jąc na prze­strzeń wo­kół sie­bie. – Wiesz, że je­stem ba­ła­ga­niarą.

_Po­wie­działa „tak”! Ona po­wie­działa „tak”. Dla­czego się na to zgo­dziła?_

Nie mo­głem w to uwie­rzyć. Ju­lia na­prawdę zgo­dziła się za­miesz­kać u mnie na czas eg­za­mi­nów. Co ta­kiego się wy­da­rzyło, że na­gle była skłonna wpu­ścić mnie do swo­jego ży­cia? Czy to była jej re­ak­cja na tę okropną stratę, którą wła­śnie prze­żyła, czy może to było coś wię­cej? Bez względu na przy­czyny by­łem za­chwy­cony per­spek­tywą jej obec­no­ści w moim domu przez dłuż­szy czas. Ju­lia pa­trzyła na mnie z uśmie­chem. Zda­łem so­bie sprawę, że nie od­po­wie­dzia­łem na jej ostat­nie py­ta­nie.

– Nie – wy­du­si­łem. – W ogóle mi to nie prze­szka­dza.

_We­zmę ją z ca­łym jej ba­ła­ga­nem!_

Ju­lia po­słała mi pro­mienny uśmiech i znów sku­piła się na swoim ta­le­rzu. Ona czer­pała z je­dze­nia tak wielką przy­jem­ność, że go­to­wa­nie dla niej było czy­stą ra­do­ścią. Cie­szy­łem się na samą myśl, że wkrótce będę mógł ro­bić to dla niej co­dzien­nie.

Po ko­la­cji zje­dli­śmy de­ser i wy­pi­li­śmy kawę, a po­tem obej­rze­li­śmy film, który wy­bra­łem. Zgod­nie z mo­imi prze­wi­dy­wa­niami oka­zał się głup­ko­watą ko­me­dią z mnó­stwem sek­su­al­nych pod­tek­stów i slap­stic­ko­wego hu­moru. Ale Ju­lia się śmiała, więc nie mia­łem z tym naj­mniej­szego pro­blemu. Gdy film do­bie­gał końca, za­częła zie­wać i przy­su­nęła się do mnie na ka­na­pie. Z wa­ha­niem unio­słem ra­mię i po­pa­trzy­łem na nią. Przez chwilę się nad czymś za­sta­na­wiała, po czym oparła mi głowę na ra­mie­niu, a ja ob­ją­łem ją w ta­lii. Kiedy po­czu­łem, że splata swoje palce z mo­imi, serce za­tłu­kło mi w piersi jak osza­lałe.

_Boże, ko­cham ją._

Ju­lia przy­ło­żyła na chwilę ucho do mo­jej piersi, po czym pod­nio­sła głowę, żeby na mnie po­pa­trzeć.

– Serce bar­dzo szybko ci bije – wy­szep­tała.

Z tru­dem prze­łkną­łem ślinę i po­ki­wa­łem głową, od­gar­nia­jąc jej ko­smyk wło­sów za ucho. Nie po­tra­fi­łem nic wy­czy­tać z jej oczu. Unio­sła na­sze złą­czone ręce i po­ło­żyła so­bie moją dłoń na le­wej piersi. Pra­wie pod­sko­czy­łem, czu­jąc, że jej serce ga­lo­puje jak… jak moje.

_Ona też coś czuje!_

– To­bie też – wy­mru­cza­łem.

Po­woli po­ki­wała głową. Na­gle wy­dała mi się bar­dzo bez­bronna. Ują­łem jej twarz w wolną dłoń i przy­ło­ży­łem usta do jej warg, aż od­wza­jem­niła po­ca­łu­nek.

– Ste­phen? – szep­nęła.

– Mmm?

– Czy mo­gli­by­śmy dziś nie upra­wiać seksu?

– A pój­dziesz ze mną spać w moim łóżku? Będę mógł cię przy­tu­lić?

– Tak – od­parła nie­mal nie­sły­szal­nym szep­tem.

– W ta­kim ra­zie w ogóle mi to nie prze­szka­dza – za­pew­ni­łem, znów ją ca­łu­jąc.

Tej nocy oboje mie­li­śmy na so­bie pi­żamy, a ja trzy­ma­łem Ju­lię w ra­mio­nach i gła­dzi­łem ją po wło­sach, aż za­snęła w mo­ich ob­ję­ciach. To była naj­lep­sza noc w moim ży­ciu. Te­raz Ju­lia była tu ze mną na dłu­żej, a ja mia­łem prze­czu­cie, że czeka mnie jesz­cze wiele cu­dow­nych nocy. Może na­wet po­wi­nie­nem za­cząć li­stę dzie­się­ciu naj­lep­szych. Uśmiech­ną­łem się na tę myśl i przy­tu­li­łem ją moc­niej.

– Ste­phen – wy­mru­czała. – Nie od­chodź.

Nie by­łem pe­wien, czy mówi przez sen, ale i tak od­po­wie­dzia­łem.

– Nie odejdę, Ju­lio. Przy­rze­kam.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: