Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Serce z lodu - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
23 listopada 2022
Ebook
19,90 zł
Audiobook
19,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Serce z lodu - ebook

Ellen Ipsen pracuje jako dziennikarka i otrzymuje ciekawe zadanie: ma napisać artykuł o Jensenie Jonesie, byłym kierowcy Formuły 1, który obecnie uchodzi za międzynarodowego playboya.

Bohaterowie spotykają się na początku grudnia w skutej lodem Laponii. Ellen musi przekonać swojego rozmówcę, aby ten otworzył się przed nią. Nie jest to wcale takie proste. Ich pierwsze spotkanie nie przebiega po myśli kobiety. Jensen wydaje się niedostępny i trzyma ludzi na dystans. Jednak z czasem rodzi się między nimi chemia, którą trudno zignorować. Oboje zaczynają czuć do siebie pociąg. Co z tego wyniknie? Czy będzie to fatalne zauroczenie? A może ich dwa różne światy złożą się w jedną całość?

„Serce z lodu” to opowiadanie o kochankach próbujących rozpalić ogień namiętności mimo wyjątkowo mroźnej aury.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-0237-000-3
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ 1

EL­LEN

– Jen­sen Jo­nes – mruk­nę­łam pod no­sem. – Kto daje dziecku Jen­sen na imię?

Roz­glą­da­łam się po pu­stym ter­mi­nalu lot­ni­ska w fiń­skiej miej­sco­wo­ści Kit­tilӓ. Ter­mo­metr za szybą po­krytą mi­ster­nym wzo­rem krysz­tał­ków lodu po­ka­zy­wał mi­nus trzy­dzie­ści stopni. Do­cho­dziła dwu­dzie­sta i bur­czało mi w brzu­chu. Z mo­ich po­bież­nych ob­li­czeń wy­ni­kało, że nie ja­dłam od pra­wie dwu­na­stu go­dzin. Za­raz po spo­tka­niu z pro­du­cen­tem sa­mo­cho­dów w Göte­borgu po­je­cha­łam na lot­ni­sko. Prze­sia­da­łam się naj­pierw w Sztok­hol­mie, a po­tem w Hel­sin­kach, ale na żad­nym z lot­nisk nie mia­łam dość czasu, żeby coś prze­ką­sić, a w sa­mo­lo­tach prze­cież już nie po­dają po­sił­ków.

No gdzie on jest? Spo­glą­da­łam na oświe­tlony pas lą­do­wa­nia. To, że fa­cet był wielką gwiazdą For­muły 1, nie uspra­wie­dli­wiało jego spóź­nial­stwa. Po dru­giej stro­nie bu­dynku ter­mi­nala pa­no­wały nie­prze­brane ciem­no­ści. A w sa­mym ter­mi­nalu nie było ży­wej du­szy. Na po­stoju tak­só­wek także nie cze­kało żadne auto, któ­rym mo­gła­bym się do­stać do ho­telu, żeby nie mu­sieć na niego cze­kać.

Czarny weł­niany płaszcz po­ło­ży­łam na krze­śle, a sama za­ję­łam miej­sce przy sto­liku i otwo­rzy­łam lap­top. Do­sta­łam to zle­ce­nie od „Saga News” i mu­sia­łam je od­dać w pierw­szym ty­go­dniu grud­nia. Zwró­cili się do mnie, po­nie­waż mogę się po­chwa­lić spo­rym do­świad­cze­niem w branży spor­to­wej. W moim po­przed­nim ży­ciu hale spor­towe ca­łego świata były dla mnie sta­łym miej­scem pracy. Aż do­le­gli­wo­ści po ura­zie ko­lana stały się chro­niczne i re­ha­bi­li­ta­cja prze­stała przy­no­sić skutki. Już nie wró­ci­łam do formy, a w bad­min­to­nie ko­lana trzeba wy­krę­cać bez ustanku. Dla­tego te­raz pra­co­wa­łam jako dzien­ni­karka fre­elan­cerka, głów­nie dla ma­ga­zy­nów spor­to­wych i spor­to­wych re­dak­cji du­żych ga­zet.

„Jen­sen Jo­nes, 37 lat, eme­ry­to­wany kie­rowca For­muły 1, obec­nie kie­rowca te­stowy luk­su­so­wych sa­mo­cho­dów w trud­nych wa­run­kach po­go­do­wych”, prze­czy­ta­łam na ekra­nie. Wy­star­czyło choć tro­chę in­te­re­so­wać się mo­to­ry­za­cją, żeby wie­dzieć, kim był Jen­sen. W spor­tach mo­to­ro­wych osią­gnął wszystko, wy­grał każdy z wiel­kich wy­ści­gów, aż z dnia na dzień wy­co­fał się ze star­tów. Ni­komu nie zdra­dził po­wo­dów swo­jej de­cy­zji i moją tajną mi­sją było tę in­for­ma­cję z niego wy­cią­gnąć. Przez ty­dzień mia­łam mu to­wa­rzy­szyć w jego co­dzien­nej pracy tu, w La­po­nii, wy­su­nię­tej naj­bar­dziej na pół­noc czę­ści Eu­ropy, i przy­glą­dać się, jak te­stuje po­jazdy a przy oka­zji po­zwo­lić mu za­re­kla­mo­wać jego nową markę odzieży out­do­oro­wej.

„El­len, mie­li­śmy fart, że zwró­cił się z tym wła­śnie do nas. I po­pro­sił kon­kret­nie o cie­bie, zna­cie się?” Szef re­dak­cji „Sagi” mocno się zdzi­wił, gdy od­par­łam, że ow­szem, sły­sza­łam o sław­nym na cały świat Jen­se­nie, ale oso­bi­ście ni­gdy go nie spo­tka­łam.

Wy­no­to­wa­łam so­bie naj­waż­niej­sze in­for­ma­cje, ja­kie zna­la­złam w sieci. Nie wszyst­kie po­cho­dziły ze źró­deł, które można uznać za wia­ry­godne, ale uła­twi­łam so­bie za­da­nie i po­sta­no­wi­łam na to nie zwa­żać. Do­świad­cze­nie mnie na­uczyło, że póź­niej bę­dzie oka­zja wszystko zwe­ry­fi­ko­wać. Jen­sen Jo­nes la­tem miesz­kał w Monte Carlo, a zimą w Du­baju, na­pi­sa­łam. I do­da­łam: raj po­dat­kowy? Play­boy, nie­żo­naty, bez­dzietny. Oj­ciec jest Ame­ry­ka­ni­nem, matka An­gielką. Nie ma ro­dzeń­stwa. Sa­motny wilk. We­ga­nin. Mi­ło­śnik spor­tów eks­tre­mal­nych. Prze­rwał ka­rierę w For­mule 1, ale na­dal star­tuje w wy­ści­gach sku­te­rów śnież­nych. „Skoro na­dal się ściga, to po­wo­dem odej­ścia z For­muły nie mo­gła być kon­tu­zja. W ta­kim ra­zie co?”, za­sta­na­wia­łam się.

Sły­nął z nie­chęci do udzie­la­nia wy­wia­dów, więc skąd na­gle po­mysł na tak ob­szerny ma­te­riał? Jaki miał w tym cel? Pod­nio­słam wzrok znad ekranu. Na placu przed ter­mi­na­lem ko­ło­wał mały pry­watny od­rzu­to­wiec. Z pew­no­ścią Jo­nes był na jego po­kła­dzie. Na­gle stre­mo­wana, wy­gła­dzi­łam nie­ist­nie­jącą fałdę na czar­nym gol­fie, bar­dzo prak­tycz­nym i nie­mną­cym się. Ze zdjęć i fil­mów wie­dzia­łam, że fa­cet ma nie­by­wałą cha­ry­zmę, i już po­czu­łam się wrzu­cona na głę­boką wodę, cho­ciaż tu bar­dziej na miej­scu by­łaby me­ta­fora z cien­kim lo­dem. Jak­kol­wiek by na to spoj­rzeć, znaj­do­wa­li­śmy się w mroź­nej, za­śnie­żo­nej La­po­nii. Mimo to po­czu­łam, jak po­liczki mi płoną, cho­ciaż nie by­łam pewna, czy do­sta­tecz­nie cie­pło się ubra­łam na te wa­runki. Zdję­łam gumkę i roz­pu­ści­łam na plecy kasz­ta­nowe włosy. Po­tem spa­ko­wa­łam swoje rze­czy i za­ło­ży­łam płaszcz.

JEN­SEN

Sa­mo­lot za­trzy­mał się przed ma­łym lot­ni­skiem w Kit­tilӓ w Fin­lan­dii. Mi­nął rok, od­kąd ostatni raz od­wie­dzi­łem to miej­sce. To bę­dzie pierw­sza jazda te­stowa od ze­szłej zimy i w ta­kich chwi­lach za­wsze czuję się tro­chę tak, jak­bym wra­cał do domu. Gdyby to nie był cho­lerny ko­niec świata, mógł­bym tu za­miesz­kać.

W su­mie wolę jeź­dzić sam, ale tym ra­zem Adam, mój me­ne­dżer, uparł się, żeby za­brać na prze­jażdżkę dzien­ni­karkę. Stwier­dził, że to bę­dzie świetna re­klama przed te­go­rocz­nymi X-Ga­mes w Aspen. Dzien­ni­karka sama upra­wiała kie­dyś sport za­wo­dowo, więc znała branżę na wy­lot. El­len Ip­sen, fre­elan­cerka, pra­cu­jąca głów­nie dla skan­dy­naw­skich re­dak­cji. Zgo­dzi­łem się, pod wa­run­kiem że to ona przy­go­tuje ma­te­riał. Bra­ko­wało mi cier­pli­wo­ści do dzien­ni­ka­rzy, któ­rzy nie mieli po­ję­cia, o czym mó­wią, i za­da­wali w kółko te same idio­tyczne py­ta­nia.

– Wi­tamy w Fin­lan­dii, pa­nie Jo­nes. – Ste­war­desa otwo­rzyła drzwi i do środka wdarło się lo­do­wate po­wie­trze jak z otwar­tej za­mra­żarki.

– Cu­dow­nie znowu tu być. Dzię­kuję za wspólną po­dróż i do zo­ba­cze­nia za ty­dzień. – Sa­mo­lot miał wró­cić do bazy i przy­le­cieć po mnie, gdy skoń­czymy wy­wiad.

W bu­dynku ter­mi­nala prze­cha­dzała się tam i z po­wro­tem sa­motna po­stać. To mu­siała być ona. Za­rzu­ci­łem na ra­mię ple­cak i za­ło­ży­łem czapkę oraz rę­ka­wiczki. Kiedy pod­sze­dłem bli­żej, obej­rza­łem so­bie dzien­ni­karkę. Zwy­kła bu­dowa ciała, dłu­gie ciemne włosy, mało prak­tyczne płaszcz i obu­wie. Trzeba bę­dzie coś z tym zro­bić, chyba że w tej jesz­cze mniej prak­tycz­nej wa­lizce na kół­kach ma po­rządną zi­mową kurtkę, buty gór­skie, czapkę i rę­ka­wiczki. Li­czy­łem na to, że bę­dzie le­piej przy­go­to­wana, ale ubra­nie przy­naj­mniej da się wy­kom­bi­no­wać.

– El­len – po­wie­dzia­łem, gdy pod­sze­dłem dość bli­sko, żeby mnie usły­szała.

Od­wró­ciła się i na­sze spoj­rze­nia się spo­tkały. W jej wy­ra­zi­stych zie­lo­nych oczach do­strze­głem sta­now­czość.

– Spóź­ni­łeś się – oznaj­miła, za­miast się przy­wi­tać.

– Prze­pra­szam. W Hel­sin­kach dwu­krot­nie trzeba było od­mra­żać sa­mo­lot i stąd to opóź­nie­nie. – Po­sła­łem jej je­den ze swo­ich po­pi­so­wych uśmie­chów, li­cząc, że tym ją roz­broję.

– Umie­ram z głodu. Ster­czę w tym za­po­mnia­nym przez boga miej­scu od nie wiem ilu go­dzin. – Za­rzu­ciła na ra­mię de­si­gner­ską to­rebkę i po­cią­gnęła za sobą wa­lizkę.

Je­śli cały czas ma mieć taką minę, to za­po­wia­dał się długi ty­dzień. Mia­łem na­dzieję, że jako byli spor­towcy bę­dziemy mieli ze sobą tro­chę wię­cej wspól­nego i że ona bę­dzie po­dzie­lała moje za­mi­ło­wa­nie do ak­tyw­no­ści na świe­żym po­wie­trzu.

– Kie­rowca wła­śnie pi­sał, że bę­dzie za pięć mi­nut – za­pew­ni­łem ją i za­raz prze­sze­dłem do rze­czy: – Za­czy­namy ju­tro o pią­tej rano. Bądź go­towa i ubierz się sto­sow­nie do wa­run­ków. – Skoro już na­rzu­ciła na­szej ko­mu­ni­ka­cji ten chłodny ton, to nie mia­łem nic prze­ciwko temu, aby go utrzy­mać.

– Dla­czego tak wcze­śnie? Słonce wscho­dzi do­piero o je­de­na­stej – zdzi­wiła się.

– Dla­tego że mam te­sto­wać te sa­mo­chody w naj­róż­niej­szych wa­run­kach. Rów­nież po zmroku, Elso. – Tym ra­zem uśmiech, jaki jej po­sła­łem, nie do­tarł do mo­ich oczu.

– Mam na imię El­len. Nie Elsa. – Po chwili wes­tchnęła ciężko i z re­zy­gna­cją wzru­szyła ra­mio­nami. – Może za­czniemy raz jesz­cze? Bar­dzo cię prze­pra­szam za to ozię­błe po­wi­ta­nie, ale umie­ram z głodu, zmę­cze­nia i zimna. – Zro­biła krótką prze­rwę. – No to dzień do­bry, Jen­se­nie. Piękny mamy wie­czór. Ogrom­nie się cie­szę, że wresz­cie mogę cię po­znać. Na­zy­wam się El­len Ip­sen i nie mogę się do­cze­kać tego ty­go­dnia, w któ­rym nie będę cię od­stę­po­wać na krok.

Par­sk­ną­łem nie­po­ha­mo­wa­nym śmie­chem i wy­cią­gną­łem rękę.

– Ależ cała przy­jem­ność jest zde­cy­do­wa­nie po mo­jej stro­nie. Ja rów­nież je­stem ogrom­nie cie­kaw, co nam przy­nie­sie ten ty­dzień. – Uści­snę­li­śmy so­bie ręce. Ką­tem oka do­strze­głem, że przy­je­chał nasz sa­mo­chód. – Je­śli nie przy­wio­złaś in­nych ubrań, kiedy tylko do­trzemy do ho­telu, bę­dziemy mu­sieli coś z tym zro­bić, bo nie wy­trzy­masz ca­łego ty­go­dnia w tym płasz­czu i tych bu­tach.

Spoj­rzała w dół na swoją odzież wierzch­nią i lśniące skó­rzane ko­zaczki.

– Mam tylko to.

– Zaj­miemy się tym za­raz po ko­la­cji.ROZ­DZIAŁ 2

EL­LEN

W ciem­no­ści za oknem prze­su­wał się śnieżny kra­jo­braz. Gdzie­nie­gdzie mi­gały świa­tła w oknach do­mów, ale były roz­pro­szone. Jen­sen szar­mancko umie­ścił moją wa­lizkę w ba­gaż­niku, ale od chwili gdy wsie­dli­śmy do sa­mo­chodu, ani na mo­ment nie prze­stał roz­ma­wiać przez te­le­fon. A po­nie­waż sie­dzie­li­śmy obok sie­bie, nie mo­głam nie sły­szeć, co mówi. Wy­peł­niał spory frag­ment prze­strzeni sa­mo­chodu nie tylko fi­zycz­nie, ale i wer­bal­nie. Od­wró­ci­łam głowę w stronę okna i ciem­no­ści, żeby przy­naj­mniej uda­wać, że nie słu­cham jego roz­mowy.

– Wy­łącz­nie eko­lo­giczne ma­te­riały, na­wet w skar­pe­tach. Tu nie bę­dzie żad­nego kom­pro­misu. – Jego głos był sta­now­czy. Ten ktoś w słu­chawce nie mógł mieć wąt­pli­wo­ści, że Jen­sen mówi se­rio. – Nie chcę po­wtórki z sy­tu­acji na Wscho­dzie, gdzie na ze­wnątrz wszystko było eko­lo­giczne i przy­ja­zne pla­ne­cie, a gdy się wnik­nęło głę­biej, po­ka­zy­wało się coś zgoła in­nego. Zo­sta­li­śmy z dzie­się­cioma ty­sią­cami ko­szu­lek, które nie nada­wały się do sprze­daży.

Mu­siało cho­dzić o tę jego markę odzie­żową. Za­no­to­wa­łam so­bie w gło­wie, żeby go o to za­py­tać. Wy­go­oglo­wa­łam jego ko­lek­cję i sklep in­ter­ne­towy. Świetne ciu­chy spor­towe, bie­li­zna nar­ciar­ska – o, to by mi się te­raz przy­dało – torby i sprzęt tu­ry­styczny. Wszystko z eko­lo­gicz­nych ma­te­ria­łów po­cho­dzą­cych z re­cy­klingu i oczy­wi­ście cały zysk szedł na cele cha­ry­ta­tywne. Mr Jen­sen Jo­nes był dwu­me­tro­wym anio­łem. Za­wsze mnie cie­ka­wiło, jak on się wci­skał do bo­lidu For­muły 1. Do­da­łam w gło­wie ko­lejną no­tatkę. Sa­mo­chód pod­je­chał pod ho­tel zbu­do­wany z drewna. Ob­ra­zek jak ze świą­tecz­nej pocz­tówki. Przed wej­ściem stały sa­nie za­przę­żone w re­ni­fera. Dziew­czyn­kom się spodoba. Wy­ję­łam te­le­fon i zro­bi­łam zdję­cie.

– Siel­sko, prawda? – Jen­sen po­ki­wał głową. _Za­raz, czyżby miał się na do­da­tek oka­zać nie­po­praw­nym ro­man­ty­kiem?_

– Wy­gląda, jakby Mi­ko­łaj tu przy­sta­nął na ko­la­cję – po­twier­dzi­łam i otwo­rzy­łam drzwi sa­mo­chodu. Ale gdy tylko spró­bo­wa­łam zro­bić krok, z gło­śnym świ­stem od­je­chała mi stopa. Na ziemi była szklanka, moje po­de­szwy zu­peł­nie stra­ciły przy­czep­ność. – Au! – za­wy­łam lą­du­jąc na tyłku.

– Nic ci nie jest, Elso? – Jen­sen obiegł sa­mo­chód szyb­ciej niż bły­ska­wica i wy­glą­dał na szcze­rze zmar­twio­nego.

– El­len – wark­nę­łam, ale zła­pa­łam jego wy­cią­gniętą rękę i da­łam mu się po­sta­wić na nogi. – Nie, wszystko w po­rządku. Ale tu jest lo­do­wi­sko.

– Tak, i dla­tego to bę­dzie pro­blem. – Znów wska­zał na moje nie­prak­tyczne obu­wie. – Spró­bu­jemy ogar­nąć ci ja­kieś buty na ju­tro rano, ale na po­zo­stałe ubra­nia pew­nie bę­dziemy mu­sieli za­cze­kać, aż skoń­czymy te­sty na lo­dzie. Po­wiedz, jak wła­ści­wie so­bie wy­obra­ża­łaś to miej­sce. – Oparł ręce na bio­drach. – Od­śnie­żone chod­niki i ka­wiar­niane ogródki z lam­pami grzew­czymi?

– A ty mu­sisz być ta­kim dup­kiem? Tak się składa, że przy­je­cha­łam tu pro­sto ze spo­tka­nia w cy­wi­li­zo­wa­nym świe­cie. Oczy­wi­ście, gdyby twój me­ne­dżer przy­słał mi pro­gram, wie­dzia­ła­bym, czego się spo­dzie­wać, ale nie, nie­stety to oka­zało się nie­moż­liwe. – Za­rzu­ci­łam so­bie to­rebkę na ra­mię, zła­pa­łam uchwyt wa­lizki i za­czę­łam ją cią­gnąć, ale ani drgnęła.

– Śnieg – oznaj­mił upier­dli­wiec ty­go­dnia i mistrz prze­trwa­nia w dzi­czy. – Nie po­cią­gniesz jej w śniegu.

Pod­nio­słam więc ba­gaż i szyb­kim kro­kiem wy­mi­nę­łam Jen­sena. „Żeby się tylko nie prze­wró­cić, tylko się nie prze­wróć”, za­kli­na­łam w my­ślach. A może w ogóle po­win­nam dać so­bie z tym spo­kój. Fa­cet ewi­dent­nie ma mnie za ama­torkę, która nie wie, co robi. Tylko dla­czego w ta­kim ra­zie pro­sił, że­bym to ja na­pi­sała ar­ty­kuł?

– Dla­czego mnie wy­bra­łeś? – wy­pa­li­łam w drzwiach ho­telu.

– Bo je­steś naj­lep­sza i sama za­wo­dowo upra­wia­łaś sport. – Non­sza­lancko wzru­szył ra­mio­nami. – Tylko…

– Tylko co? – nie mo­głam opa­no­wać cie­ka­wo­ści.

– W twoim CV nie było słowa o na­bur­mu­szo­nej El­sie w nie­od­po­wied­nich bu­tach. – Ro­ze­śmiał się z wła­snego czer­stwego żartu.

– Elsa z _Kra­iny Lodu_? – Wi­dzia­łam ten film mi­lion razy. Dziew­czynki go uwiel­biały. Miały na­wet ko­stiumy Elsy i Anny.

– Być może. – Jego twarz roz­ja­śnił ko­lejny znie­wa­la­jący uśmiech.

Mu­sia­łam od­wró­cić wzrok, żeby się nie uśmiech­nąć. Gdyby nie ten nie­for­tunny po­czą­tek zna­jo­mo­ści, zde­cy­do­wa­nie mo­gli­by­śmy ra­zem cał­kiem miło spę­dzić czas. Jen­sen był przy­stojny, po­cią­ga­jący i za­bawny. Za­bój­cza mie­szanka.

– Wi­tamy w Kit­tilӓ, ro­dzin­nym mie­ście Świę­tego Mi­ko­łaja. – Re­cep­cjo­ni­sta miał na gło­wie mi­ko­ła­jową czapkę, cho­ciaż był do­piero pierw­szy grud­nia.

– Prze­cież Mi­ko­łaj jest z Gren­lan­dii – od­burk­nę­łam, tłu­miąc uśmiech.

– Nie­prawda. Mi­ko­łaj mieszka tu, w La­po­nii. Za drzwiami stoi je­den z jego re­ni­fe­rów. – Wska­zał miej­sce, z któ­rego wła­śnie przy­szli­śmy.

Po­krę­ci­łam głową i spró­bo­wa­łam przy­brać sto­sowny wy­raz twa­rzy. Na ustach Jen­sena za to znów po­ja­wił się ten uśmie­szek. Bez prze­sady, to nie było aż ta­kie za­bawne.

– Chata już na pań­stwa czeka. Pro­szę się roz­go­ścić. Gdy będą pań­stwo go­towi za­mó­wić je­dze­nie, pro­szę za­dzwo­nić, a my je przy­nie­siemy. – Mi­ko­ła­jowa czapka spa­dła re­cep­cjo­ni­ście na oczy, kiedy po­da­wał każ­demu z nas klucz.

– Jak to: chata? – spy­ta­łam za­sko­czona.

– Za­wsze, gdy tu je­stem, za­trzy­muję się w ich cha­cie… Wię­cej pry­wat­no­ści – wy­ja­śnił Jen­sen, za­kła­da­jąc ple­cak. Na­stęp­nie zwró­cił się do re­cep­cjo­ni­sty: – Na ju­tro bę­dziemy po­trze­bo­wali cie­płych bu­tów, kurtki nar­ciar­skiej i spodni. Dasz radę to za­ła­twić?

– Nie­stety, o tej go­dzi­nie wszyst­kie sklepy są po­za­my­kane. – Męż­czy­zna wy­glą­dał na szcze­rze zmar­twio­nego.

– A buty? Może cho­ciaż buty bę­dziemy mo­gli od ko­goś po­ży­czyć? – Jen­sen się nie pod­da­wał. – Jaki no­sisz roz­miar? – spy­tał mnie.

– Trzy­dzie­ści osiem – od­par­łam i jed­nak zro­biło mi się głu­pio, że o tym nie po­my­śla­łam, kiedy się pa­ko­wa­łam na zimną pół­noc.

– Moż­liwe, że moja żona bę­dzie miała. Za­py­tam i przy­niosę je wam do chaty.

– Nie, pro­szę so­bie nie ro­bić kło­potu – pró­bo­wa­łam za­pro­te­sto­wać, ale re­cep­cjo­ni­sta tylko mach­nął ręką. Czu­łam cie­pło na po­licz­kach i ru­mie­niec, który się roz­le­wał od szyi na całą twarz. Po­pa­trzy­łam na Jen­sena, bo­le­śnie za­że­no­wana.

– Prze­pra­szam, jest mi na­prawdę głu­pio. Gdy­bym wie­działa…

– Daj spo­kój. Jest, jak jest, i za­raz temu za­ra­dzimy. Chodźmy już. Jest późno, a ju­tro czeka nas wcze­sna po­budka.

Bez py­ta­nia zła­pał moją wa­lizkę i ru­szył przo­dem.

– Bar­dzo, ale to bar­dzo dzię­kuję za po­moc. Oczy­wi­ście za wszystko za­płacę – za­pew­ni­łam re­cep­cjo­ni­stę, za­nim ru­szy­łam za Jen­se­nem.

– Nie ma za co. Dla Jen­sena wszystko. – Męż­czy­zna w mi­ko­ła­jo­wej czapce od­pro­wa­dził mo­jego współ­lo­ka­tora wzro­kiem peł­nym uwiel­bie­nia.

Mie­li­śmy w tej cha­cie miesz­kać tylko we dwoje. Trzy­ma­łam kciuki, żeby w niej były dwie sy­pial­nie i dwie ła­zienki. Dzie­le­nie domu było jak dla mnie odro­binę zbyt in­tymne. Li­czy­łam na wła­sny po­kój w ho­telu, do któ­rego będę mo­gła się wy­co­fać, kiedy ze­chcę. Tym­cza­sem wy­glą­dało na to, że bę­dziemy ra­zem przez dwa­dzie­ścia cztery go­dziny na dobę. Ale przede wszyst­kim na­prawdę nie­po­trzebne mi było to uroz­ma­ice­nie co­dzien­no­ści, któ­rym oka­zały się jego ciało, głos i cha­ry­zma. Ten jego ciem­no­włosy, dwu­me­trowy urok przy­pra­wiony ide­alną ilo­ścią za­ro­stu i mię­śni wi­docz­nych na­wet pod war­stwami zi­mo­wych ubrań. I w ogóle on cały.

JEN­SEN

Otwo­rzy­łem drzwi chaty. Z ze­wnątrz przy­wi­tały nas dwa za­pa­lone lam­piony.

– _Home, sweet home_ – oznaj­mi­łem i przy­trzy­ma­łem El­len drzwi.

W ko­minku trza­skał ogień i wnę­trze chaty było już przy­jem­nie na­grzane. W ko­szu na stole cze­kał po­wi­talny po­czę­stu­nek: owoce i orze­chy. Do­kład­nie tak, jak lu­bię. Chata była nie­wielka, jed­nak wy­star­cza­jąco duża dla dwóch osób. Mie­li­śmy dwie od­dzielne sy­pial­nie, ale wspólną ła­zienkę. Sa­lon i kuch­nia były po­łą­czone.

– Przy­tul­nie tu – przy­znała El­len, sta­jąc na środku sa­lonu.

– Do­kład­nie. To znacz­nie lep­sze niż po­kój w ho­telu. Chodź, po­każę ci, gdzie bę­dziesz miesz­kać. – Już wcze­śniej po­sta­no­wi­łem, że od­dam jej więk­szy po­kój, ten z biur­kiem. Po­winna to do­ce­nić. Wnio­słem jej wa­lizkę i oznaj­mi­łem: – To tu­taj. Ła­zienka jest wspólna, ale wcho­dzi się do niej bez­po­śred­nio z po­ko­jów, więc pa­mię­taj, żeby się za­mknąć, kiedy bę­dziesz z niej ko­rzy­stać. – Dla żartu unio­słem zna­cząco brew.

Usia­dła na łóżku, wy­so­kim od nie­zli­czo­nych po­du­szek, koł­der i na­rzut.

– Co chcesz na ko­la­cję? – Po­win­ni­śmy już za­dzwo­nić po room se­rvice. Była dwu­dzie­sta pierw­sza, a ja nie żar­to­wa­łem, mó­wiąc, że ju­tro za­czy­namy przed świ­tem. Co mi przy­po­mniało, żeby po­pro­sić też o ja­kieś je­dze­nie i cie­płe na­poje na drogę.

– Za­mów dla mnie to samo, co dla sie­bie. Nie je­stem wy­bredna. – Zdjęła buty i po­ru­szała pal­cami u stóp. Kiedy się schy­liła, żeby od­sta­wić buty na bok, ciemne włosy za­sło­niły jej twarz.

– Ja­sne. – Opar­łem się o fu­trynę i przyj­rza­łem swo­jej współ­lo­ka­torce. Je­śli zro­biła na mój te­mat ja­ki­kol­wiek wstępny re­se­arch, to po­winna wie­dzieć, że by­łem we­ga­ni­nem. A to by ozna­czało, że wresz­cie mamy ze sobą coś wspól­nego. Co za ulga!

Pod­nio­sła głowę, po­pa­trzyła na mnie i ręką od­su­nęła włosy do tyłu. Prze­śli­zgną­łem się wzro­kiem po jej ciele. Była w dżin­sach i gol­fie. Ale na­wet w ta­kim stroju bu­dziła we mnie co­raz sil­niej­sze pra­gnie­nie, żeby ją ro­ze­brać, spraw­dzić, co się kryje pod spodem, i ją ogrzać.

– Zdążę się wy­ką­pać? Palce u stóp zdrę­twiały mi z zimna. – Wy­rwała mnie z roz­my­ślań.

– Ja­sne. Naj­pierw mu­szę za­mó­wić, więc pew­nie trzeba bę­dzie chwilę za­cze­kać. – Na szczę­ście udało mi się w miarę ogar­nąć i od­po­wie­dzieć z sen­sem. „Nie wolno ci iść z dzien­ni­karką do łóżka. Nie wolno ci iść z dzien­ni­karką do łóżka!”, po­wta­rza­łem so­bie. Moje ciało naj­wy­raź­niej było fa­nem chłod­nych bru­ne­tek, które nie po­tra­fią się ubrać sto­sow­nie do po­gody. Tak, ja­sne. Kogo ja pró­bo­wa­łem oszu­kać? El­len Ip­sen była nie­sa­mo­wi­cie po­cią­ga­jąca na swój wła­sny, zdy­stan­so­wany i iro­niczny spo­sób. A fa­nem jej po­nęt­nych kształ­tów by­łem ja sam. Ten ty­dzień za­po­wia­dał się cie­ka­wie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: