Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 45 - Haneczka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 września 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
12,99

Dworek pod Malwami 45 - Haneczka - ebook

Na skutek strzelaniny w dworze Justyny Nowackiej gospodyni została poważnie ranna, a sprawca zastrzelony przez Kurpika. Podczas gdy kobieta przebywa w śpiączce po operacji, pozostali uczestnicy zdarzenia są przesłuchiwani. Michał Kalinowski początkowo ukrywa fakt, że znał napastnika, a nawet rozmawiał z nim chwilę przed atakiem. Śledczy podejrzewa, że to dziedzic Kalinowski był właściwym celem zamachu.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-0156-9
Rozmiar pliku: 371 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KURPIK

_Sierpień 1920_

Kurpik z Nowosadów stał na mostku nad Białą tuż obok hotelu Ritz w Białymstoku i patrzył w kierunku bramy na dziedziniec dawnego pałacu Branickich.

Po kilku tygodniach śledztwa, przesłuchaniach, groźbach i protokołach zupełnie zatracił poczucie rzeczywistości.

Pobyt w areszcie nie był dla niego czymś niezwykłym, trafiał za kratki już kilka razy, co zresztą było dokładnie odnotowane w policyjnych papierach.

Gdy do Złotnik przyjechała policja, od razu założyli mu kajdanki i posadzili na ziemi z nakazem, by nie ruszał się z miejsca.

Panią Justynę zabrano na nosze i zapakowano do ambulansu.

– Żyje – oznajmił lekarz. – Ale nie wiem, kiedy będzie mogła zeznawać. I czy w ogóle będzie mogła.

Funkcjonariusze oglądali miejsce zdarzenia, wybite okno, salon z zakrwawioną podłogą i człowieka leżącego na zewnątrz.

– Zastrzeliliście człowieka – powiedział policjant w czarnym mundurze. – Nie ujdzie to wam na sucho.

– Chciał obrabować wielmożna panią! A wcześniej zabić!

Kurpik nie bronił się i nie stawiał oporu.

Funkcjonariuszami dowodził starszy przewodnik, siwy, ociężały. Od początku poddawał w wątpliwość, czy powodem ataku była chęć rabunku. Obejrzał pomieszczenia dworu, głośno i wielokrotnie wyrażając zdziwienie ich bogatym wyposażeniem

– Jest co zrabować – zgodził się. – Ale ja bym nie zaczynał od strzelania przez okno.

Wiedział już od służby, że właścicielka przebywała w domu tylko czasem, więc dziwił się, że napastnik wybrał na atak akurat taką porę.

– Czemu przyszedł teraz? Lepiej byłoby w taki dzień, gdy nikt poza służbą nie był obecny.

– Niech wielmożny pan powie, jak było – Kurpik błagalnie zawołał do Kalinowskiego. – Niech pan powie!

Pan Michał odzyskał już równowagę, chodził z przodownikiem po domu i wokół niego, udzielając wyjaśnień i odpowiadając na pytania.

– To racja – oznajmił. – Siedzieliśmy w salonie, gdy nagle Usłyszałem odgłos wybijanej szyby, a potem padły strzały. Jeden trafił panią Nowacką. Gdyby stróż, ten tu Kurpik, nie przyszedł nam z pomocą, zginęlibyśmy oboje.

Przodownik kiwał głową, zadał kilka wstępnych pytań. Protokół, jaki sporządził na miejscu zdarzenia, nie odpowiadał na żadne z pytań, formułował tylko wstępne hipotezy.

– Wszystko zostanie dokładnie wyjaśnione – oświadczył, polecając zamknąć dom i opieczętować drzwi.

Postępował rutynowo. Ofiarę wysłał do szpitala, Kurpika kazał zatrzymać do wyjaśnienia, ciało zabitego odwieźć do kostnicy. Kalinowskiego zakwalifikował jako świadka, ale pozwolił mu pojechać do szpitala, by mógł dowiedzieć się o stanie zdrowia rannej pani Justyny.

– Pan jest najważniejszym świadkiem – powiadomił. – A że sprawa widzi mi się poważna, proszę zostać na miejscu. Najdalej jutro pan komisarz wezwie na przesłuchanie.

Kurpika odstawiono do aresztu w komendzie policji przy ulicy Warszawskiej.

***

Komisarz Obuchowicz, naczelnik urzędu śledczego w komendzie wojewódzkiej policji, przejrzał wstępne zeznanie Kurpika, zapoznał się z jego dossier w kartotekach, po czym kazał przyprowadzić na przesłuchanie.

– Powiedz mu po drodze, jaki jestem straszny – polecił posterunkowemu, którego posłał po podejrzanego. – Żeby nie kłamał, bo to się nie opłaci.

Kurpik przyszedł ze szczerą ochotą opowiedzenia wszystkiego i zaczął już od progu, zanim zadano mu jakiekolwiek pytanie.

– Nie jestem winny, wielmożny panie komisarzu! Tylko chciałem odstraszyć, bo myślałem, że to złodziej!

Obuchowicz wzruszył ramionami.

– Akurat w to uwierzę – mruknął z lekceważeniem i przeczytał: – „Zobaczyłem, że on podchodzi do okna. Wielu różnych kręci się koło dworu. Jest napisane na tablicy, że nie wolno, ale stale chodzą. A ten od razu wydał się podejrzany. Jak zobaczyłem, że ma broń, to nie pomyślałem, że będzie strzelał, bo i z bronią różni chodzą. Dopiero jak szybę wybił, to wiedziałem, że ma złe zamiary. Poleciałem po strzelbę do szopy. On już strzelił dwa razy, chciał znowu załadować. To strzeliłem, jak naboje wkładał i trafiłem.”

Podniósł wzrok i surowo popatrzył na Kurpika.

– Nie tak szybko, człowieku! Po kolei. Muszę poznać wszystkie szczegóły, a wy odpowiadajcie drobiazgowo i żadnego ukrywania. Szczerość i jeszcze raz szczerość, to wasza jedyna szansa.

Kurpik rozejrzał się niepewnie.

– Ja niepiśmienny jestem, to nie umiem tak akuratnie wyłożyć, jakby się należało – oznajmił. – Może jakby wielmożny pan komisarz zapytali po kolei, to ja powiem po kolei. I nie skłamię, jak na spowiedzi powiem.

Obuchowicz wykrzywił wargi.

– Chodzicie do spowiedzi? Chyba niezbyt często, bo grzeszków to się wam nazbierało!

Kurpik przestąpił z nogi na nogę.

– Trochę i było – przyznał. – Ale to najwięcej z biedy. Bo jak do lasu chodziłem albo kłusować, to z biedy, wielmożny panie komisarzu. Nie żeby kogo ukrzywdzić, a z biedy i nędzy.

Komisarz pokiwał głową. W teczce, którą miał przed sobą brakowało niektórych materiałów, ale i tak było ich dość, żeby wyrobić sobie zdanie o mało kryształowej przeszłości Kurpika. Sześć wyroków sądowych, w tym i za kradzież na kościelnym polu.

– Zostawmy to na razie – zaproponował. – Porozmawiajmy tylko o tej nocnej strzelaninie. Jak to było od początku, co? Wy jesteście stróżem w majątku pani Justyny Nowackiej od dawna?

– Tak, stróżem. Jak tylko nastała.

– Siadajcie, to trochę potrwa. Odpowiadajcie dokładnie na pytania, dokładnie, bez kręcenia.

Kurpik niepewnie przysiadł na brzegu krzesła.

– Dziękuję, wielmożny panie komisarzu. Ja wszystko powiem, bo u mnie nie ma nic do ukrywania. Nic a nic.

– Zaraz się przekonamy – skinął Obuchowicz. – Więc jesteście stróżem. To znaczy, co dokładnie robicie w Złotnikach? Pilnujecie dobytku, gdy pani nie ma w domu?

– Tak, wielmożny panie komisarzu. Jak pani nie ma, a jeszcze więcej jak jest. Bo pani nie lubi, żeby wiele ludzi przychodziło. Ma spokój być w domu, tak powiada. To ja jestem po to, żeby jak kto chce przyjść do dworu, to muszę wiedzieć, kto i kiedy, żeby wpuścić.

– Aha. Pani was uprzedza, tak?

– Zawsze mówi, że przyjedzie taki pan albo pani. Wtedy bramę otwieram, albo zostawiam otwartą, jak jaka inna robota jest.

– Teraz też tak było? Pan Kalinowski długo był na miejscu, zanim to wszystko się stało?

– Nie za długo, ale i nie krótko. Jakoś tak pod wieczór przyjechał.

– Rozumiem. Wiedzieliście, że przyjedzie i otworzyliście bramę.

– Tak. Tego drugiego też widziałem, ale nie pomyślałem, że i on przyjedzie.

– Jakiego drugiego? To był we dworze ktoś jeszcze?

Kurpik zaprzeczył gestem.

– Nie, wielmożny panie komisarzu. Pani powiedziała, że przyjedzie pan dziedzic i żeby mu nie robić przeszkód.

– Pan Kalinowski?

– Tak, panie komisarzu.

– O której godzinie przyjechał?

Kurpik zerknął niepewnie ku zegarowi nad drzwiami pomieszczenia.

– Pod wieczór – powtórzył. – Zaraz potem jak wyjechał pan Wizner. To znaczy adwokat wielmożnej pani.

– Wyjechał przed przyjazdem pana Kalinowskiego?

– Tak, panie komisarzu. On często przyjeżdżał, jak pani przebywała w Złotnikach. Roboty dopilnować, interesy załatwiać. Dokładnie nie wiem. O różnych porach jeździł. A teraz akurat wyjechał, a zaraz potem nadjechał pan dziedzic z Kalinówki.

– Sam?

– Tak, panie komisarzu.

– Bez woźnicy czy stangreta?

– Bez, panie komisarzu. On Zawsze sam powozi, każdy wie.

– Ja nie wiem. Odpowiadajcie tak, jakbym nic nie wiedział. To znaczy, nie zgadujcie, co ja wiem albo wiedzą inni. Uznajmy na chwilę, że ja nic nie wiem i nikogo nie znam. Rozumiecie?

– Tak, wielmożny panie komisarzu.

– Dobrze. Zatem pod wieczór przyjechał Kalinowski. Wiadomo wam, w jakiej sprawie?

– No skąd, panie komisarzu! To pani sprawy. Ona nigdy nie mówi, kto i za jakim interesem. Mówi: przyjedzie ten a ten, otworzysz bramę. Albo jak gość zostaje dwa dni, to: dopilnuj koni, żeby najedzone były.

– Rozumiem. Więc nie wiecie, z jakiego powodu przyjechał pan dziedzic z Kalinówki.

– Nie, panie komisarzu.

– A ten drugi kiedy przyjechał?

Kurpik zaprzeczył gwałtownymi poruszeniami ramion.

– Ten drugi nie przyjechał.

– Jak to, nie przyjechał? Mówiliście przecież, że go widzieliście.

Kurpik poprosił gestem o możliwość wyjaśnienia.

– Tego drugiego to ja, panie komisarzu, tylko widziałem. Bo było tak. Pani Nowacka powiedziała, żeby brama była otwarta na przyjazd dziedzica Kalinowskiego. To otworzyłem bramę i poszedłem do swojej roboty. Bo ja mam we dworze różne inne obowiązki.

– Co na przykład?

– Różnie, panie komisarzu. Ale najwięcej, żeby szkody nie było. Zamykam wszystko, szopy, stodoły, zamki zakładam albo łańcuchy. Jak jakie roboty są, to narzędzia wydaję, a potem rachuję i zamykam z powrotem. Na koniec, jak już wszystko jest zrobione, to mam obowiązek klucze zdać.

– Rządca od was odbiera?

– Nie, bo rzadcy jeszcze nie ma. Pani Nowacka rządcę ma wyznaczyć, ale na razie nie wyznaczyła jeszcze. Pan Kalinowski ma przyjść na rządcę.

– A! – ucieszył się Obuchowicz. – To może w tej sprawie przyjechał.

Kurpik bezradnie rozłożył ramiona.

– To nie tak, panie komisarzu. Na rządcę ma przyjść inny pan Kalinowski. Młodszy, pana dziedzica syn.

– Syn? Więc pan Michał Kalinowski, który przyjechał, to jego ojciec. A młodego nie widzieliście?

– Nie, panie komisarzu. Dawno nie widziałem, on podobno w mieście mieszka.

– Dobrze. Co dalej? Otworzyliście bramę i poszliście do swoich obowiązków.

– Tak, panie komisarzu.

– A dokładnie, co robiliście?

– Tak jak codziennie, panie komisarzu. Narzędzia sprawdzić, czy czego nie brakuje, wszystko pozamykać.

– Ale ten drugi to gdzie wtedy był?

– Nie wiem, panie komisarzu.

– Jak to nie wiecie?

– Nie wiem. Bo jak mówiłem, patrzę – jedzie pan dziedzic. Nawet wyszedłem, żeby się pokłonić, ale zaraz poszedłem znowu z powrotem. To wtedy widziałem tego drugiego. On tam był niedaleko, z drogi zjechał i stał, jakby na kogo czekał. Przyglądać się nie przyglądałem, bo nie miałem interesu. Pani zawsze powtarza, żeby uważnie patrzeć, czy kto obcy się nie kręci, nie obserwuje w jakich złych zamiarach. To przyjrzałem się, żeby zobaczyć, co to za jeden.

– Poznaliście go?

– Nie było jak poznać, bo pierwszy raz widziałem.

– Co dalej?

– Rozmawiali, to myślałem, że obaj jadą do dworu. A pani powiedziała, żeby nie puszczać nikogo, o kim ona nie wie. To rzuciłem robotę i poleciałem do bramy, żeby tego drugiego nie puścić. Ale to sam pan dziedzic Kalinowski przyjechał.

– Ten drugi nie wszedł za bramę?

– Został gdzieś przy drodze.

– Więc przyjechał pan Kalinowski... Poszedł od razu do domu?

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: