Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 2 - Franciszka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 lipca 2021
Ebook
12,99 zł
Audiobook
14,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
12,99

Dworek pod Malwami 2 - Franciszka - ebook

Helena Mittag z nakazu Katarzyny opuściła swoje mieszkanie i wyjechała bez słowa. Wydaje się, że Michał szybko pogodził się z decyzją matki, jednak nie spieszy się z oświadczynami Justynie. Tymczasem wieść o prawdopodobnym ślubie w Kalinówce szybko roznosi się po okolicy. Pojawienie się nowej pani we dworku oznaczałoby przyjęcie kolejnej dziewczyny na służbę. Przed Katarzyną stawiają się dwie kandydatki. Jedną z nich jest Franciszka. Najstarsza z szóstki sióstr Lulewicz. Ale Franka otrzymuje jeszcze jedną propozycję. Czy posłucha głosu serca? A może los szykuje dla niej zupełnie inną przyszłość?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-0199-6
Rozmiar pliku: 319 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PALCEM NA WODZIE

Otym, że nie ma już stałej kochanki, Michał Kalinowski dowiedział się w niedzielę. Siedział przy śniadaniu tylko z matką, synowie pojechali do kościoła w Zabłudowie. Starsza pani zrezygnowała tego dnia z nabożeństwa z powodu silnego bólu głowy.

Wyglądała jednak na zupełnie zdrową, gdy zwróciła się do syna z uśmiechem:

– Powinieneś wiedzieć, mój drogi, że byłam niedawno w Białymstoku, na dworcu poleskiej kolei. Co za okropne miejsce! I ten hałas!

Pan Michał był zdziwiony wiadomością. Matka nie wspomniała o wizycie w mieście.

– Tak, mamo? W jakiej sprawie, jeśli wolno spytać?

Starsza pani smarowała masłem kromkę chleba, wolno, dokładnie. Syn długą chwilę musiał czekać na odpowiedź.

– Ponieważ chciałam ci pomóc uporządkować niektóre sprawy – wyjaśniła. – Dopilnowałam, żeby wiadoma osoba wyjechała.

Pan Kalinowski zmarszczył brwi, po czym przez dłuższą chwilę nie odpowiadał.

– Niepotrzebnie mama się fatygowała – odezwał się w końcu z odcieniem pretensji. – Przecież obiecałem sam to załatwić.

– Chciałam tylko pomóc – łagodnie tłumaczyła starsza pani. – Czasami bywasz taki niepozbierany...

Pan Michał z trudem hamował niezadowolenie. Patrzył na matkę spod oka, jak gdyby chciał ocenić, czy cokolwiek da się jeszcze uratować.

– Czy wszystko w porządku? – spytał po chwili. – Mam nadzieję, że nie wywołała mama skandalu.

Katarzyna Kalinowska nie przestała się uśmiechać.

– Ta osoba odjechała ze wszystkim – oświadczyła dobitnie. – Podobno do swojej rodziny. Prosiła cię pożegnać i zwrócić drobiazgi, które nieopatrznie u niej zostawiłeś.

Gestem wskazała mały stolik, przykryty lnianą serwetką. Pan Michał zobaczył kilka błyszczących przedmiotów, w tym papierośnicę ze srebra.

– To były podarunki – zauważył.

Starsza pani wzruszyła ramionami.

– Sama mi to oddała – wyjaśniła. – Powiedziałam jej, jaki bywasz roztargniony.

Powąchała posmarowany masłem chleb, ukroiła kęs, skosztowała i uśmiechnęła się z zadowoleniem.

– Świeżutkie masło! Zdrowe i pożywne. A próbowałeś już tej konfitury malinowej? Według przepisu naszej Waci.

Pan Michał pokręcił głową. Nie miał ochoty na śniadanie. Wypił jedynie pół filiżanki herbaty.

– Na pewno odjechała? – zapytał dość obojętnym tonem.

Ten ton przyszedł mu z trudem. Helenę Mittag, nauczycielkę rysunków, odwiedzał regularnie od ponad roku i miał nadzieję ciągnąć romans jak długo się da.

– Przy mnie wsiadała do wagonu – odpowiedziała pani Kalinowska.

– Rozumiem. A mama wie, dokąd?

Starsza pani wzruszyła ramionami. Ukroiła kolejny kawałeczek chleba i włożyła go do ust.

– Nie jestem pewna – odpowiedziała lekceważąco. – Do Charkowa. Albo może do Petersburga...

Pan Kalinowski nie zapytał o inne szczegóły.

– Przecież obiecałem mamie – przypomniał. – Czemu mama mi nie ufa?

Pani Katarzyna podsunęła synowi talerzyk z konfiturą malinową.

– Może jednak spróbujesz? Oczywiście, Michale, że ci ufam. Ale taki bywasz roztargniony, że nie zawsze pamiętasz, co trzeba zrobić koniecznie, a na co można przymknąć oko. A trzeba, aby w pewnych okolicznościach wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Kto ma ci w tym pomóc, jeśli nie twoja rodzona matka?

Michał Kalinowski nie odpowiedział. Jeżeli Helena Mittag wyjechała, a nie przysłała żadnej wiadomości, sprawę należy uznać za beznadziejną.

Machinalnie sięgnął po chleb, co pani Katarzyna przyjęła z widocznym zadowoleniem.

– Jedz, jedz – powiedziała z troską głosie. – Śniadanie jest bardzo ważne dla zdrowia. Prawda, że ta konfitura jest znakomita?

***

_Wiosna 1910_

Pan Jacek Nowacki wykazał wiele cierpliwości, oczekując na oświadczyny Michała Kalinowskiego o swoją córkę. Z aprobatą obserwował jej przygotowania, choć okazały się kosztowne i kłopotliwe. Justyna robiła wokół siebie niemało zamieszania.

Po kilku jednak miesiącach, gdy pan Michał, mając wiele okazji, ani razu nie wspomniał o swoich zamiarach, pan Jacek uznał, że powinien go ośmielić. Ale krępował się uczynić to bezpośrednio i postanowił zwrócić się do pani Katarzyny Kalinowskiej.

Któregoś poniedziałku zastał ją w gospodzie u Joska w Zabłudowie, gdzie zajrzał niby za jakimś interesem. Jak zawsze kręciło się tu wielu ludzi – kupców, dzierżawców i rozmaitych typów, które on nazywał niewyraźnymi. Miasto huczało od plotek na temat wielkiego kontraktu, jaki mieli otrzymać miejscowi rzemieślnicy, a który miał dotyczyć dostaw dla wojska. Spodziewano się niemałych zarobków. Pomiędzy kupcami i pośrednikami nie mogło oczywiście zabraknąć i miejscowych ziemian, ponieważ to oni byli dostawcami skór zwierzęcych, a na skóry właśnie miało opiewać rządowe zamówienie.

– Pan dziedzic też chce zarobić na ten interes? – zapytał z ukłonem Josek i zaraz sobie odpowiedział: – Co ja się głupio pytam! Każdy chce zarobić na dobry, wojskowy interes. Czy stolik dla pana dziedzica?

Pan Nowacki pokręcił głową. Rozglądał się za panią Kalinowską. Siedziała oczywiście przy swoim stole, a szczęśliwie dla pana Jacka, akurat nie było przy niej syna. Pan Jacek natychmiast ruszył w jej kierunku.

– Moje uszanowanie łaskawej pani, moje uszanowanie.

– Witaj, panie Nowacki – pani Katarzyna uśmiechnęła się przyjaźnie, podając dłoń do pocałowania. – Widzisz, jakie poruszenie? Czy i pan liczysz na te plotki?

Pan Jacek przysiadł na krześle.

– Naturalnie, szanowna pani – odpowiedział ze swoistą nonszalancją. – Mam przecież kontrakt z tutejszą garbarnią.

Pani Katarzyna uśmiechnęła się z uznaniem. Dziedzic Topolan był cichym udziałowcem kilku poważnych interesów nie tylko w białostockim okręgu, co według niej stanowiło dla niego powód do chwały. Nowacki odznaczał się dobrym zmysłem do interesów, czasem nawet ryzykownych, ale mógł sobie pozwolić na ryzyko, ponieważ dysponował nadwyżkami środków.

Przez chwilę opowiadał o nich rozmówczyni, oceniając potencjalny zysk z zamówień dla wojska. Szybko jednak zorientował się, że wchodzi w zbyt zawiłe rozważania i wycofał się z tematu.

– Przepraszam, że nudzę szanowną panią – tłumaczył się. – Ale zrobił się wielki szum wokół tych zamówień, prawda zaś jest taka, że nie wszyscy mogą zarobić. Ktoś musi stracić, by zyskali inni. Tym razem pieniądze ma wyłożyć wojsko, więc dla kupców i rzemieślników zarobek jest pewny. O ile oczywiście znajdują się odpowiednio wysoko na liście gubernatora.

– A pan jesteś? – spytała pani Katarzyna bez ogródek.

Nowacki potwierdził bez słowa.

– Prawdę mówiąc... – odezwał się po chwili. – Prawdę mówiąc, pani, nie tego typu interesy sprowadziły mnie dziś tutaj...

Pani Katarzyna odpowiedziała zachęcającym uśmiechem.

– Wiem, z czym przychodzisz – oznajmiła ze spokojem.

– Doskonale – ucieszył się pan Jacek. – To mi ułatwia sytuację...

Pani Katarzyna życzliwie pokiwała głową.

– Rozumiem twoje zniecierpliwienie, panie Jacku – oznajmiła. – Jako prawie już członkowi rodziny, mogę chyba zdradzić przyczynę pewnego rodzaju opóźnienia w planach, o których oboje myślimy... Otóż mój Michał, jak wiesz, ma dwóch synów. Umyślił sobie, a ja go w tym utwierdziłam, żeby przed podjęciem pewnych niezbędnych działań, dotyczących swojego życia, uporządkował sprawy z synami. Sam rozumiesz: gdy te sprawy zostaną uładzone, inne rozmowy staną się łatwiejsze i szybciej postanowione zostanie to, co postanowione być powinno.

– Bardzo słusznie, łaskawa pani – zgodził się pan Nowacki. – Bardzo słusznie.

Nie zapytał o szczegóły ani o terminy. Gdyby pani Kalinowska uznała to za właściwe, sama by o nich poinformowała. Pożegnany uprzejmie i z serdecznością, wyjeżdżał z Zabłudowa zadowolony. W ważnej, życiowej sprawie postąpił kilka kroków do przodu.

– Bądź cierpliwa, Justysiu – powiedział w domu do córki. – Sprawa znajduje się w najlepszych rękach.

Justyna nie miała co do tego wątpliwości.

– Bardzo jestem wdzięczna pani Kalinowskiej – oznajmiła. – Czy nie powinnam jej znowu odwiedzić? Miałabym wielką ochotę, to taka miła starsza pani. Rozmowa z nią jest przyjemnością. Ale obawiam się, żeby nie zostało to wzięte za narzucanie się...

Nowacki podzielił te obawy.

– Wstrzymajmy się jeszcze jakiś czas – poradził. – Wkrótce będziesz mogła rozmawiać z nią, jak długo zechcesz.

***

Zamysł urządzenia stawów rybnych w Kalinówce pozostawał nadal w sferze projektów. Wyliczenia Ignasia na temat koniecznych wydatków zasmuciły Michała Kalinowskiego.

– Dwa tysiące rubli? – zapytał ze zrezygnowana miną. – Skąd miałbym wziąć tyle pieniędzy? A jeszcze trzeba będzie za narybek zapłacić...

Wydawał się rozczarowany wysokimi szacunkami syna i kilkakrotnie sprawdzał jego obliczenia.

Ignaś, który spodziewał się, że ojciec wyrazi entuzjazm nie mniejszy od tego, jakiego sam doznawał, zmarkotniał.

– A kredyt, ojcze? – podpowiedział ostrożnie.

Pan Kalinowski pokręcił głową.

– Z czego miałbym spłacić? Kredyt to najprostsza droga, żeby stracić majątek. Przecież musiałbym dać jakieś zabezpieczenie. Banki najpewniej chciałyby ziemi, wszystko jedno czy pójdę do Tulskiego, czy do Kredytowego. Zresztą, co by powiedziała twoja babka, jeślibym tak postąpił. Iść po kredyt do rosyjskiego banku, ryzykować utratą ziemi? Miałaby to za narodową zdradę!

Ignaś zasępił się. Chciał zadać ojcu poważne pytanie, ale nie był pewny, czy ten się nie rozgniewa.

– No – zapytał Michał Kalinowski. – Zdaje się, że masz jeszcze coś w zanadrzu...

Ignaś zawahał się.

– Proszę mnie dobrze zrozumieć, ojcze. Pomyślałem o pewnym rozwiązaniu, ale nie wiem, czy wolno mi o nim wspomnieć...

Michał Kalinowski milczał, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi syna.

– Babunia wspomniała o pewnych ojca zamierzeniach... – podsunął Ignaś niepewnie. – Ja wiem, że to nie moja sprawa i bardzo ojca przepraszam, że ośmielam się mówić. Ale może ojciec chciałby wiedzieć, że ja nie miałbym żadnych zastrzeżeń do jego planów... małżeńskich. Ale proszę ojca, żeby w żaden sposób nie brał pod uwagę mojej opinii przy podejmowaniu postanowienia.

Nie powiedział wprost, co ma na myśli. W ostatniej chwili wycofał się z powiedzenia, że w przypadku ożenku ojciec mógłby liczyć na posag.

Pan Kalinowski, choć był ciekawy opinii, nie okazał zadowolenia zainteresowaniem syna.

– Słusznie mówisz, że to nie twoja sprawa – zauważył sucho.

– Przepraszam, ojcze – żarliwie powiedział Ignaś. – Bardzo przepraszam za taki brak delikatności.

Michał Kalinowski uśmiechnął się niespodziewanie.

– Jesteś prawie dorosły. Masz prawo zapytać.

Nie odpowiedział jednak, co myśli.

***

Stawy hodowlane w Kalinówce leżały na sercu także księdzu Miodyńskiemu, który wracał do tematu przy każdej okazji. Podczas wizyty niedługo po Wielkanocy wypytywał o szczegóły przedsięwzięcia i sugerował konieczność przejścia od słów do czynów.

– Taki piękny projekt, przeważnie nie może się zmarnować. Pomyśl, panie Michale, jakie wspaniałe ryby mielibyśmy na wigilię. I nie musielibyśmy kupować u Żydów.

Pan Kalinowski nie uważał, żeby inicjatywa starszego syna mogła być szybko wprowadzona w życie.

– Potrzeba wiele pieniędzy – zauważył. – A skąd je brać, jak nawet w kartach ostatnio mi się nie wiedzie. Proboszcz to co innego, gdyby częściej do stolika siadał, cały powiat ogoliłby z gotówki!

Była to aluzja do ostatniej partii, w której ksiądz Miodyński wygrał od Kalinowskiego sześćdziesiąt rubli, tych samych, które ten nieco wcześniej zdobył na Jacku Nowackim.

Duchowny uśmiechnął się skromnie.

– Nie żałuj już tego, nie żałuj, panie Michale – odpowiedział pojednawczo. – Na zbożny cel to przecież. A w sprawie stawów porozmawiaj z synem, bo to przeważnie dobry projekt. Sam się przekonasz, powiadam, jaki przeważnie skarb masz pod bokiem. Niemały pieniądz można by z tego wyciągnąć.

– Na pewno – zgodził się Michał Kalinowski. – Zanim jednak te tłuste ryby zaczną pływać w stawach, zanim urosną i trafią na stół, wiele czasu upłynie. Przecież i samych stawów jeszcze nie mam! Trzeba byłoby wyłożyć tysiąc albo i dwa tysiące rubli. I dziesiątej części tego nie mam na takie niepewne inwestycje!

Ksiądz Miodyński prychnął z lekceważeniem.

– Pieniądze? – spytał. – Pieniądze wcale nie są najważniejsze. My, Polacy, cierpimy więcej na brak przeważnie czego innego. Na brak fachowców cierpimy, panie Michale. Inżynierów nam brakuje, specjalistów. Pieniądze łatwiej u nas znaleźć niż fachowca. Kiedy zaś masz przeważnie fachowca, pieniądze da się zdobyć bez trudu.

Proboszcz uważał się za polskiego patriotę, w czym upewniała go pani Katarzyna. Oboje poświęcali niemało czasu na rozmowy o takim charakterze.

– Duch jest we wszystkim najważniejszy – przekonywał proboszcz. – Nasz narodowy, polski duch. Czyż bez ducha nasi przodkowie dokonaliby choć połowy tego, co przeważnie dokonali? Duch jest najważniejszy. Jak powiada wieszcz: szkapa najdzielniejszego rumaka wyprzedzi, jeśli zamiast jeźdźca duch na szkapie siedzi! Wszystko inne znaleźć w świecie łatwo. Najtrudniej przeważnie o dobrego ducha, twórczego, wznoszącego się przeważnie nad naszą szarzyznę i biedę.

– Księdzu łatwo mówić – uśmiechnął się pan Michał. – Ksiądz dobrodziej stale w wyższych rejonach świata przebywa...

Proboszcz uniósł wskazujący palec.

– Duch najważniejszy – powtórzył. – I ja to panu Michałowi przeważnie udowodnię. Staw hodowlany trzeba założyć? Trzeba koniecznie. Nie ma pieniędzy? Niechaj mi pan Michał da wyliczenia, ile przeważnie potrzeba kredytu pod ten interes. A ja panu Michałowi zdobędę ten kredyt.

– Doprawdy? – zdumiał się pan Kalinowski. – A to jakim sposobem?

Ksiądz Miodyński uśmiechnął się skromnie.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: