Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nie czas na pożegnanie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 czerwca 2021
Ebook
19,99 zł
Audiobook
24,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
19,99

Nie czas na pożegnanie - ebook

Jasmina i Dragan wreszcie otrzymują szansę na wspólne życie. Wydawałoby się, że już nic nie stanie na drodze do ich szczęścia. Jednak piętno wojny odciska się na każdym, kto jej doświadcza. Pamięć dramatycznych wydarzeń nie znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Co prawda zakochani znajdują się w bezpiecznym miejscu, z dala od zbrojnego konfliktu i zwaśnionych rodzin. Tym razem muszą się zmierzyć z własnymi emocjami i pamięcią. Tylko wspólne przepracowanie traum może uratować ich związek. A to wymaga odwagi. Czy po wszystkim, co przeszli stać ich jeszcze na nią? A może lepszym wyjściem będzie życie w pojedynkę?

„Nie czas na pożegnanie" to ostatni tom sagi bałkańskiej, która na tle wojny opowiada historię niezwykłej miłości Jasminy i Dragana.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-0621-2
Rozmiar pliku: 551 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Belgrad, wrzesień 1995

Bywają dni, które pachną nagrzaną ziemią, smakują sokiem malin, ściekającym z palców, brzmią nadzieją szeptaną przez łagodny wiatr. Czasem wydaje nam się, że nigdy nie nadejdą, ale jeśli będziemy cierpliwie czekać…

– Edward, wierzysz w cuda? – Katarzyna miała ochotę krzyczeć do słuchawki, jednak głos uwiązł jej w gardle. – Znalazłam go, wyobrażasz to sobie? Cały czas był tutaj. Leżał i na mnie czekał. Wiedziałam…

– Kasieńko, powoli… O czym ty mówisz? – Edward próbował złożyć słowa żony w logiczną całość.

– Mój syn! Jest w centrum medycznym dla uchodźców. – Zaczęła w końcu mówić składniej. – Właściwie to Jasmina go znalazła. Gdyby nie ona, może nigdy nie dowiedziałabym się, że Dragan żyje…

– Skąd on się tam wziął? Jak to możliwe?

– Właściwie… Nie wiem. Przez kilka miesięcy był w śpiączce, ale jest tu taki profesor, Rosjanin, niezwykły człowiek… I on… Zresztą, nieważne. Dragan żyje! Rozumiesz?

– No to przywoź go do domu! – zawołał z entuzjazmem. Lubił pasierba. Ogromnie ucieszył się z jego odnalezienia, ale jeszcze bardziej z faktu, że żona, która przez ostatnie lata była cieniem samej siebie, odzyska wreszcie wewnętrzny spokój.

– To nie takie proste. – Katarzyna wyraźnie spochmurniała. – On… On mnie nie pamięta. – Co takiego? – Z jej męża jakby nagle uszło powietrze.

– Niby jest w dobrym stanie… Lekarze nie mogą wyjść z podziwu, że tak szybko wrócił do zdrowia. Im wystarczy, że mówi, chodzi… Twierdzą, że powinnam się cieszyć, bo przecież jeszcze kilka miesięcy temu leżał jak warzywo i nie było z nim żadnego kontaktu. Niektórzy już z tego stanu nie wychodzą… – Wzdrygnęła się. – Tylko że teraz… Wszystko, co było przed wypadkiem, całkiem mu się zamazało. To znaczy ma jakieś drobne przebłyski, ale… Przyglądał mi się, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu – powiedziała cicho.

– O, cholera! – zaklął Edward. – To na pewno chwilowe – zreflektował się, że powinien ją pocieszyć. – Może musi się z tobą oswoić, a potem…

– Też tak myślę. – Pragnęła w to wierzyć.

Poczuła się nagle ogromnie zmęczona. Emocje zawsze wysysały z niej wszystkie siły. A silniejszych od tych, które stały się jej udziałem tego dnia w ośrodku „Powrót” na belgradzkim Dedinju, trudno było sobie wyobrazić. Wyruszyła w służbową delegację po informacje, jak wzmacniać wizerunek banku, a odnalazła syna, który ponoć od dawna nie żył.

– Dziś chcę się tylko cieszyć i… zasnąć, bo jestem wykończona – powiedziała, zrzucając z nóg modne pantofle.

Przytrzymała policzkiem słuchawkę, by oswobodzić ręce, i rozpięła suwak szarej ołówkowej spódnicy. Zsunęła ją sprawnie na ziemię, po czym opadła na łóżko pachnące dobrze wykrochmaloną pościelą z wyszytym logo hotelu Moskva.

Zza okna dochodziły odgłosy serbskiej stolicy, szum samochodów sunących po asfalcie zroszonym niedawnym deszczem zlewał się ze śmiechem młodych ludzi czekających na znajomych przy Terazijskiej fontannie bądź też wracających szerokim bulwarem z kina Kosmaj. Belgrad zmienił się, odkąd była tu ostatni raz wiele lat temu z pierwszym mężem, a jednak naprzeciwko hotelu, gdy się spojrzało w stronę ulicy prowadzącej na najlepszy bazar w mieście, Zeleni Venac, nadal stała ta sama budka z lodami przypominającymi swoją konsystencją słodką piankę.

W Katarzynie buzowały emocje, a jednocześnie marzyła tylko o tym, by przyłożyć głowę do poduszki. Czuła, że pierwszy raz od ponad trzech lat, kiedy na Sarajewo zaczęły spadać pociski i straciła kontakt z synem, będzie mogła spokojnie zasnąć. Odnalazła Dragana – nic więcej się nie liczyło.

Miała wrażenie, że po nieskończenie długim czasie wydobyła się z ciemnego, zatęchłego pomieszczenia na rozświetloną promieniami słońca ulicę. Światło było tak intensywne, że musiała zamknąć oczy. Ale była szczęśliwa. Chciała być szczęśliwa. Amnezją Dragana i niezrozumiałym zachowaniem Olji, która przez wiele miesięcy nie poinformowała jej o fakcie odnalezienia chłopaka, postanowiła zająć się nazajutrz.

W pokoju za ścianą na podobnym łóżku leżała ciemnowłosa dziewczyna. Ona nie potrafiła oddać się w ręce Morfeusza. Bała się, że gdy zamknie oczy, a potem je otworzy, zdarzenia ostatnich godzin okażą się tylko snem. Ciągle jeszcze nie mogła uwierzyć, że kilka kilometrów dalej do poduszki przykłada głowę ten, którego już właściwie pochowała. Że oddycha, ma zaróżowioną skórę, że jutro znów będzie mogła go zobaczyć i dotknąć jego dłoni. W jej głowie przewijały się wciąż kadry z dzisiejszego wieczoru: jego sztruksy, koszula, zarost i oczy pełne zdziwienia… Może nawet popłochu.

– Dragan… – Stojąc na szpitalnym korytarzu, musnęła dłonią jego szczupły policzek.

Zawarła w tym dotyku całą tęsknotę, cały ból, który od miesięcy nosiła w sobie, przekonana, że straciła go na zawsze. Musiał to poczuć, bo wzdrygnął się, jakby poraziła go prądem.

– Znamy się, prawda? – bardziej stwierdził niż spytał.

Zamrugał powiekami.

Widziała w jego wzroku, że wytęża pamięć i że odnalazł coś w jej zakamarkach. Była pewna, że przeskoczyła między nimi iskierka czułości, niemal niezauważalna, a jednak… Delikatny uśmiech rozjaśnił twarz chłopaka, zmarszczka na czole nagle się wygładziła.

– Ty jesteś, Jul…

– Jasmina – szepnęła.

I już wiedziała, że znowu będzie musiała o niego walczyć. Zmagała się dotychczas z rodziną, z politykami, z losem… ale nigdy z ludzką pamięcią. Czy będzie miała jeszcze siłę na kolejny bój?

– Jednak go znalazłaś – powiedziała Olja, która wyrosła nagle koło nich przed szpitalną salą.

Na jej twarzy zarysował się grymas niezadowolenia.

– Olju, Dragan żyje… – Chorwatka popatrzyła na swoją dawną przyjaciółkę ze wzruszeniem.

– No chyba! Opiekuję się nim od miesięcy. Jestem u niego praktycznie codziennie – prychnęła Serbka.

– To ty wiedziałaś…? I nie dałaś nam znać? Jak tak można? – Jasmina z niedowierzaniem kręciła głową.

A więc te wszystkie nieprzespane noce mogły się nie zdarzyć? Łzy wypłakane w poduszkę mogły nie popłynąć? Vuk od początku mógł mieć ojca? Wystarczyłoby, żeby Olja zadzwoniła do Katarzyny, ich banki ze sobą współpracowały, zatem gdyby tylko chciała, znalazłaby do niej kontakt.

Nagłych wrażeń było zbyt wiele! Ukochany pojawił się przed Jasminą niczym duch z zaświatów, jego odzyskanie przypominało cud narodzin, trybiki pamięci nie chciały zaskoczyć, a teraz Olja… Zdawała się być wściekła, że koleżanka natknęła się w szpitalu na Dragana.

– Chciałam zadzwonić do Katarzyny, nawet dzwoniłam, ale nikt nie odbierał. A potem… Dragan czuł się dobrze tutaj ze mną, bałam się cokolwiek zmieniać, żeby nie zaburzyć procesu rekonwalescencji. – Blondynka niby się tłumaczyła, ale było coś nieszczerego i hardego w jej postawie.

– Zaraz, zaraz, o czym wy mówicie? – Dragan nic nie rozumiał.

– Wszystko ci potem wyjaśnię – rzekła Olja.

– Nie ma co wyjaśniać. – Jasmina poczuła, że narasta w niej gniew. – A co ty sobie myślisz? Wydaje ci się, że masz do Dragana prawo tylko dlatego, że cię kiedyś… lubił? – ironizowała. – Nie myśl sobie, że go stąd zabierzesz. On… potrzebuje dalszej rehabilitacji. Przed nim jeszcze bardzo długa droga. Nie masz pojęcia, ile już przeszliśmy. Razem. – Położyła nacisk na ostatnie słowo.

– Dlaczego mówisz o Draganie, jakby był ubezwłasnowolniony? Chyba sam będzie decydował o swoim losie – odpowiedziała ciemnowłosa.

– Raczej zrobią to jego lekarze. – Złośliwy uśmieszek przeleciał przez twarz Olji. – Poza tym tutaj jest między swoimi. A co do ciebie, to lepiej, żeby w serbskim centrum dla uchodźców nie wyszło na jaw, czyją jesteś córką. Za tymi drzwiami – zrobiła nieokreślony ruch ręką, jakby chciała objąć cały szpitalny korytarz – jest wielu takich, którzy nie dokończyli jeszcze swoich bitew…

– Olja… – Jasmina pobladła. – Jestem Bośniaczką, tak samo jak ty i Dragan. Zapomniałaś, że należeliśmy do jednej rai ?

– To było kiedyś, w innym życiu.

Na chwilę przed zaśnięciem Jasminie ciągle jeszcze dudniły w głowie te słowa.

Czy powinny ją dziwić? Okrucieństwo wojny wyzwoliło w ludziach najczarniejsze moce, bracia stawali przeciw sobie, sąsiad wydawał sąsiada albo zmieniał się w jego kata, rozpadło się tyle mieszanych małżeństw… Cóż więc znaczyła niegdysiejsza przyjaźń…? Zwłaszcza jeśli była podszyta zazdrością. Politycy, po tym, jak wysłali na śmierć rzesze rodaków, teraz byli gotowi podać sobie ręce, może nawet udawać, że nic się nie stało, zasiadali do stołu, by podzielić ziemię. Jednak nienawiści w sercach zwykłych ludzi nie dało się ugasić jednym pociągnięciem pióra.

Jasmina przewracała się z boku na bok, przeżywała każdą chwilę dzisiejszego wieczoru od nowa. Przede wszystkim jednak nie mogła sobie wybaczyć, że tak łatwo dała się wyprosić ze szpitala. Nie zdążyła z Draganem dłużej porozmawiać, przywołać ich wspólnej historii, skłonić go, by poszperał w pamięci, a już musiała go zostawić.

Wszystko przez Katarzynę, która narobiła rabanu na cały korytarz. Pojawiła się tam nagle, przyciągnięta pewnie głośną rozmową, i… omal nie zemdlała. Najpierw stanęła jak wryta, a potem dosłownie rzuciła się na syna.

– Ty żyjesz! Synku, ty żyjesz! – wołała na pół szpitala.

Obsypywała jego twarz pocałunkami, nagle wybuchła niekontrolowanym szlochem. Całkowicie przestała panować nad emocjami, a Dragan…

Nie bardzo wiedział, jak ma się zachować. Próbował się wycofać, ale nie miał dokąd, więc tylko przybrał niewyraźną minę. Widać było, że nie rozpoznał matki… Jednocześnie szeleszczące dźwięki polskiej mowy, które wypływały z pomalowanych na karminowo ust, musiały mu coś przypominać, bo uniósł głowę, zmarszczył czoło i uważnie zaczął się wpatrywać w twarz kobiety. A może się ucieszył, że potrafi z najdalszych zakamarków pamięci wydobyć znaczenie słów?

– Co tu się dzieje? Proszę o ciszę! – Z jednego z gabinetów wystawił głowę profesor Klimow. – Jest wieczór, to nie jest pora na odwiedziny! Proszę, by panie już sobie poszły i wróciły jutro.

Po czym doktor z pełną stanowczością zagroził, że jeśli nie spełnią jego prośby, wezwie ochronę. Cóż było robić?

I teraz znów Jasmina musiała czekać.

Leżała z szeroko otwartymi oczami i liczyła godziny, które pozostały jej do rana. Pocieszało ją tylko to, że Dragan niechętnie się z nią rozstał, jakby i on potrzebował jej bliskości, jakby czuł, że była dla niego kimś ważnym, choć nie wiedział jeszcze kim.

Nigdy nie byli zwykłą parą, łączyło ich porozumienie dusz i wspólna pasja, a wojenne dramaty tylko przypieczętowały ich związek, więc wierzyła, że znajdzie sposób, by się przebić przez jego skorupę.

Był tylko jeden problem. Nie miała pojęcia, co powie Tarikowi, który czekał na nią w Polsce z pierścionkiem ukrytym w ciemnobrązowym pudełeczku przewiązanym złotym sznureczkiem. Jak mu wyjaśni, że pomyliła się, szepcząc mu do ucha przed samym wyjazdem, że gdy tylko wróci, da mu odpowiedź… pozytywną odpowiedź? Na Bałkanach powoli kończyła się wojna, a w jej sercu zaczynała się bitwa uczuć.

Następnego dnia Jasmina wkroczyła do centrum medycznego „Powrót” z silnym postanowieniem przypomnienia Draganowi o tym, co kiedyś było im bliskie. Pani Waleczna jeszcze szykowała się w hotelu, by jak najładniej wyglądać dla syna, jednak młoda dziewczyna nie potrafiła dłużej czekać. Złapała taksówkę i przyjechała do ośrodka, by pobyć z ukochanym sam na sam. Niezatrzymywana przez portiera pobiegła długim, świetlistym korytarzem w stronę sali numer dwa, która od wielu miesięcy była domem Dragana. Układała sobie w głowie słowa, którymi go przywita. Każde zdanie wydawało jej się ważne, miało być sygnałem, drobną wskazówką na drodze do odzyskania przez chłopaka przeszłości.

Postanowiła więc, że zacznie od początku, od przypomnienia mu pierwszego dnia ich znajomości, spotkania w szkolnej sali gimnastycznej, gdy oboje byli jeszcze nastolatkami.

Pamiętała dobrze tamte chwile. Trenowała wtedy gimnastykę artystyczną i właśnie zdobyła swój pierwszy złoty medal na krajowych zawodach. Obiecała koleżankom z klasy, które trzymały za nią kciuki, że jeśli stanie na podium, to pokaże im fragment najnowszego układu. Nie lubiła się chwalić, że jest taka giętka, że nie sprawia jej żadnego problemu siedzenie w sznurku, a nawet zrobienie salta, ale dziewczyny się uparły, że chcą zobaczyć, jak macha maczugami, bo wydawało im się to niezwykłe, że można taki drewniany ciężar podrzucić wysoko nad głowę, a potem w powietrzu wykonać szpagat. Zamknęła się więc z kilkoma przyjaciółkami w sali i właśnie rozpoczęła swoje wariacje do muzyki, gdy otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wparowało dwóch wysokich chłopaków ze starszej klasy.

– Co jest, zajęte? – Skrzywił się jeden z nich z twarzą pokrytą trądzikiem. – Kończcie, panienki, bo czwartki są nasze, gramy w kosza.

– Już idziemy. – Jasmina zatrzymała się w pół obrotu z maczugami wzniesionymi w górę. Nawet jej pasowało, że nie będzie się musiała dłużej prężyć przed koleżankami.

– A nie, nie, nie przeszkadzaj sobie. Chętnie popatrzymy. – Uśmiechnął się do niej ciemnowłosy przystojniak. – Nie możemy przecież pozbawiać naszego kraju szansy na olimpijski medal.

– Raczej mojego klubu, i to na miejsce w dziesiątce na turnieju w Banja Luce – zaśmiała się Jasmina, a gromadka nastolatek siedzących na niskiej ławce pod ścianą zawtórowała jej chichotem.

– Od czegoś trzeba zacząć. – Chłopak puścił do niej oko.

I tak zaczęła się ich znajomość. Może Dragan nie pamiętał, jak tamtego dnia miała upięte włosy albo jakiego koloru był dres, w którym ćwiczyła (mężczyźni nigdy nie pamiętają takich szczegółów), ale przecież musiał wiedzieć, że połączyły ich… maczugi.

Jasmina uśmiechała się do siebie w duchu na tamto wspomnienie. Nacisnęła klamkę drzwi do sali numer trzy, otworzyła je, lecz zatrzymała się w pół kroku. W pokoju Dragana nikogo nie było. Co więcej, wyglądał, jakby od dawna nikt go nie zamieszkiwał. Łóżko zasłane było bardzo równo prześcieradłem, na szafeczce nocnej nie leżała żadna książka, przez otwarte okno wpadało świeże poranne powietrze. Czyżby jednak wszystko tylko jej się śniło…?

Dziewczyna pobiegła do gabinetu lekarza, który wczoraj tak brutalnie wyprosił ją z ośrodka.

Miała nadzieję, że nigdy więcej nie będzie musiała z nim rozmawiać, teraz jednak nie miała wyjścia.

– Dzień dobry, mogę na chwilę? – Bezceremonialnie wsadziła głowę do pokoju profesora.

– Słucham panią uprzejmie. – Klimow wydawał się być dzisiaj w dużo lepszym humorze.

– Chciałabym się dowiedzieć, do którego pokoju przeniesiono mojego chłopaka.

– A nazywa się on…?

– Dragan Djordjević. Mieszkał dotąd w sali numer trzy. Jestem jego narzeczoną, pochodzę z Sarajewa.

Jasmina, zachęcona przez lekarza ruchem ręki, siadła przy jego biurku zawalonym najróżniejszymi medycznymi dokumentami.

– Czyżby więc nasz pacjent naprawdę miał na imię Dragan? – Pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Jak to, nie wiedzieliście o tym? – Tym razem to Jasmina uniosła brwi.

– Jakby to pani powiedzieć? Wielu pacjentów trafia do nas bez dokumentów. Wiemy tylko, że są bośniackimi Serbami, bo zostali przywiezieni do Belgradu przez serbskich wojskowych i to wszystko. Tak było właśnie z pani chłopakiem. Zaskakujące jest tylko, że pewna osoba celnie trafiła z tym imieniem… Spontanicznie tak nazwała naszego wybudzonego. Ale cóż, to popularne imię.

– To prawda. – Jasmina uśmiechnęła się blado.

Jej jakoś zupełnie nie dziwił ten… zbieg okoliczności. Chwilowo jednak nie chciała wdawać się w rozmowę na ten temat. Zależało jej, by jak najszybciej znaleźć się przy Draganie, zanim dotrze tu Katarzyna, a pewnie i Olja.

– A więc może mi pan powiedzieć, gdzie znajdę Dragana? – powtórzyła pytanie.

– Hm… – Lekarz spojrzał na nią spod okularów w metalowych oprawkach. – Z tym może być mały problem.

– Jak to?

– Bo widzi pani… Chwilowo… Sam nie wiem.

– Nie bardzo rozumiem. –– Jasmina zbladła.

– Powiem szczerze, że sam mam z tym problem, bo dotychczas nic takiego nam się nie zdarzyło, ale wygląda na to, że pacjent zdecydował się opuścić ośrodek bez wypisu.

– Żartuje pan, prawda? – Dziewczyna zamrugała powiekami. – Może po prostu… poszedł na spacer?

– Nie sądzę, nigdy wcześniej tego nie robił. Poza tym z sali zniknęły jego rzeczy. I powiem tak: bardzo to z jego strony nierozsądne. Przerwał niezmiernie ważną terapię. Bez niej postępy mogą się cofnąć, a tego byśmy przecież nie chcieli. – Doktor wyjął z szuflady paczkę marlboro, postukał nią o biurko i wysunął z niej jednego papierosa. – Pali pani?

Jasmina zaprzeczyła ruchem głowy. Mężczyzna wsadził papierosa między wysuszone wargi i przypalił go zapałką. Zaciągnął się mocno, jakby o niczym innym od rana nie marzył.

– Proszę zrozumieć… Osoba po tak traumatycznych przejściach nie funkcjonuje całkiem normalnie. Szuka przede wszystkim bezpieczeństwa – tłumaczył jej lekarz. – Nie jestem pewien, na ile Dragan zdaje sobie sprawę z obecnej sytuacji politycznej, ale nie zdziwiłbym się, gdyby nie chciał wracać do Bośni. A pani w pewien sposób może kojarzyć mu się z zagrożeniem. Jest pani osobą stamtąd, z mrocznej przeszłości, której nie rozumie, bo jej nie pamięta.

– Jak to? Jego oczy mówiły co innego. Nie było w nich strachu, tylko… – upierała się Jasmina. – Nie daliście nam szansy! – Uniosła się. – Dragan nie zdążył mnie rozpoznać! Kazał mi się pan wynosić, i to w takiej chwili! – Nie mogła wybaczyć lekarzowi wczorajszego zachowania. – A pewnie wystarczyłoby, żebym posiedziała przy nim, opowiedziała o naszych stronach, przywołała kilka zdarzeń…

– Ech, teraz to możemy gdybać. Chciałem przecież, by wróciła pani rano. Kto mógł przewidzieć, że sprawy tak się potoczą? – Lekarz wzruszył ramionami.

– Dragan już sobie nawet coś przypomniał… Kilka słów ze spektaklu, w którym graliśmy razem w Sarajewie. Przemówił do mnie tekstem z _Romea i Julii_ – gorączkowała się.

– W takim razie istnieje szansa, że i resztę sobie przypomni. Może wtedy zechce panią odnaleźć albo do nas wróci… Wszystko jest możliwe, widziałem już różne rzeczy. Proszę cierpliwie czekać.

– Cierpliwie…? – Jasmina przewróciła oczami.

Jak miała mu wytłumaczyć, że czekała całe lata, że tyle razy traciła nadzieję, że gdyby nie dziwne wizje ciotki Draženki, już dawno by się poddała.

– Cóż… Rozumiem pani euforię z powodu odnalezienia ukochanego. Wiem, że chce go pani znowu zobaczyć, ale czasem los specjalnie proponuje nam inne opcje… – rzekł lekarz.

– O czym pan mówi? – Wzdrygnęła się.

– Nie wiem, czy zdaje sobie pani sprawę, że opieka nad człowiekiem wybudzonym ze śpiączki nie jest łatwym zadaniem. Draganowi zapewne do końca życia potrzebna będzie rehabilitacja. A pani jest młoda, piękna, cały świat stoi przed panią otworem…

– Jak pan może…? – Obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem.

Zabolało ją, że… czytał w jej w myślach. Bo choć widok ukochanego poruszył w niej najczulsze struny, to jednocześnie przejął ją lękiem, którego się wstydziła. Zdążyła zauważyć, jak bardzo chłopak się zmienił, dostrzegła, że utyka na jedną nogę, dłonie ma przykurczone, a niektóre słowa wypowiada z trudem. Jednak od chwili, w której ujrzała Dragana żywego, postanowiła, że zrobi wszystko, co w jej mocy, by odzyskał pamięć i zdrowie.

Pożegnała się z profesorem i wyszła ze szpitala.

Z budki telefonicznej na rogu ulicy zadzwoniła do hotelu, w którym nieświadoma sytuacji Katarzyna szykowała się na odwiedziny u syna. Jasminie przeszło przez myśl, że może Dragan opuścił centrum medyczne, by je obie odwiedzić w miejscu, w którym się zatrzymały. Może przez noc wróciła mu pamięć i nie chciał czekać dłużej ani chwili, tracić kolejnych godzin? Wyobrażała sobie, jak telefonuje po głównych hotelach w mieście, z bijącym sercem podaje ich nazwiska i w końcu trafia na właściwy adres. Potem taksówką pędzi do wytwornego budynku Moskvy. Uchyla w aucie szybę, by zaciągnąć się świeżym powietrzem, którego tak dawno nie wdychał, a przechodnie nieświadomie posyłają w jego stronę uśmiechy. Szeroka ulica Terazije wita go kolorami fasad, sklepów, kawiarnianych parasoli i płaszczy spacerowiczów. W radiu leci piosenka _Moja prva ljubav_, więc i on nuci pod nosem:

Dziewczyny w letnich sukienkach lubię,

dziewczyny w letnich sukienkach lubię

Całuję je w plecy, pachną żywicą…

I nieważne, że teraz jest jesień, bo w oczach chłopaka wszystko staje się barwne i wesołe, pachnie odzyskaną wolnością i szansą na nowe życie.

A może Dragan siedzi właśnie z Katarzyną w hotelowej kawiarni, tej samej, w której kiedyś swoje wiersze pisali na skrawkach serwetek znani serbscy poeci i w której noblista, Ivo Andrić, miał swój stolik? To miejsce wprost idealnie pasuje na spotkanie po latach matki z utraconym synem. Przyglądają się sobie, jakby się pierwszy raz widzieli, ona – pełna wzruszenia – dotyka jego policzka… Może ona, Jasmina, nie powinna im przeszkadzać…?

– Halo. – Z tej wizji wyrwał ją kobiecy głos w słuchawce.

– Czy jest tam u ciebie Dragan? – spytała pełna nadziei, chociaż wiedziała, że to pytanie nie ma sensu.

– Ze mną? Przecież to ty do niego pojechałaś. Skąd miałby się wziąć w hotelu? – zdziwiła się Katarzyna.

– Dragan zniknął. – Jasmina wyrzuciła z siebie prosty komunikat.

Na nic więcej nie było jej nie stać.

– Co takiego?

– Musimy odnaleźć Olję, pewnie ona będzie coś wiedziała. Zaraz po ciebie przyjadę.

Po piętnastu minutach taksówka z Jasminą zatrzymała się pod głównym wyjściem do Moskvy. Kasia już na nią czekała na podjeździe, ubrana elegancko, w szpilkach i modnym kaszmirowym płaszczu, z ciemnowiśniową szminką na ustach, wygiętych teraz w grymasie rozczarowania. Wciąż nie mogła uwierzyć, że jej syn, którego dopiero co odnalazła, znów gdzieś przepadł. Co do Olji miała złe przeczucia…

Nie znały adresu dziewczyny, popędziły więc z Jasminą do banku, w którym pracowała.

– Pani Olji Todorović dzisiaj nie ma. Jest chora – poinformowała profesjonalnym tonem sekretarka.

Ach… Dlaczego Katarzyny wcale to nie zdziwiło? Nagle stało się dla niej jasne, że zniknięcie jej syna to nie przypadek. Nie mógł zabrać przecież wszystkich swoich rzeczy, wyjść tak po prostu na ulicę i pójść przed siebie. Musiała w tym maczać palce Olja. Choć może i ona sama nie była bez winy? Może niepotrzebnie wczoraj tak się na niego rzuciła i krzyczała na cały korytarz, że chce przy nim zostać, gdy lekarz stanowczym gestem zaprosił ją i Jasminę do wyjścia. Ale przecież w tej sytuacji każda matka tak by się zachowała. Dragan na pewno musiał odczuć, jak wiele dla niej znaczy. Przekazała mu to w krótkiej chwili przytulenia, w matczynym dotyku. Przynajmniej chciała przekazać…

Teraz też nie wstydziła się swoich emocji, były zbyt intensywne, by mogła nad nimi zapanować. Stała na środku sekretariatu, którego wielkie okna wychodziły na stare kamienice Belgradu, i wołała, że nie ruszy się z miejsca, dopóki nie spotka się z Olją, bo specjalnie do niej przyleciała z dalekiego kraju. Wyglądała, jakby miała dostać wylewu albo postradała zmysły. Jasmina nigdy wcześniej nie widziała jej w takim stanie. Pracownicy banku też byli przerażeni, bo przecież Polka była ich gościem i nie chcieli, by coś jej się stało. Ktoś wygrzebał więc w teczce personalnej adres specjalistki od public relations, na którym tak jej zależało, a ktoś inny zaoferował nawet, że zawiezie kobiety swoim samochodem na Karaburmę, gdzie mieszkała Olja.

Przemknęli koło Nowego Cmentarza z posępnym murem, potem koło stadionu OFK Beograd, który sprawiał wrażenie nieco wymarłego, i skręcili na mały parking za Bogosloviją . Przywitało ich szczekanie sfory bezpańskich psów, która na widok samochodu wyłoniła się z krzaków, i mamrotanie parkingowego stróża odzianego w szary waciak. Pucołowaty mężczyzna próbował odgonić kijem zwierzęta, licząc pewnie na wdzięczność przybyłych wyrażoną kilkoma monetami, ale jego kudłaci towarzysze niewiele sobie robili z tych wysiłków.

Jasmina nie przejmowała się jazgotliwym powitaniem i zanim jeszcze jej współtowarzyszka wysiadła z fići , wbiegła do klatki niewielkiego budynku, którego ściany pokrywały bazgroły graffiti. Przeskakiwała po dwa schodki, wierzyła, że znajdzie Dragana u Olji. Gdy stanęła pod jej drzwiami pomalowanymi na stalowy kolor, zdawało jej się, że słyszy głos ukochanego dochodzący z mieszkania. Złożyła drobną dłoń w pięść i zapukała z całej siły, jakby od tego zależało jej życie.

– _Jebote_, pali się, czy co? – Drzwi rzeczywiście otworzył młody mężczyzna.

Na jego widok Jasmina zamrugała powiekami. Miał na sobie… bokserki. I nic więcej.

– Przepraszam, chyba pomyliłam mieszkania – bąknęła i zrobiła krok w tył.

– Ktoś do mnie? – Z głębi pokoju usłyszała głos Olji.

– A i owszem – wydyszała Katarzyna, która właśnie zjawiła się obok Jasminy i nie zważając na dobrze zbudowanego mężczyznę w negliżu, pociągnęła dziewczynę do mieszkania. – Chyba wiesz, dlaczego tu jesteśmy?

– Witajcie, co za niespodzianka! – Dziewczyna, odziana jedynie w koronkową bieliznę, bez pośpiechu zarzuciła na siebie jedwabny szlafrok.

– Możesz mi powiedzieć, gdzie jest mój Dragan?

– Przecież was wczoraj do niego zawiozłam… – Uniosła ciemne brwi, robiąc zdziwioną minę.

– Ale go tam nie ma.

– Hm… Naprawdę? Może się przestraszył… Dorośli mężczyźni nie lubią, gdy bez zapowiedzi odwiedza ich matka. – Olja uśmiechnęła się z przekąsem.

– Tobie jest do śmiechu? – Katarzyna zmroziła dziewczynę wzrokiem.

– A co mam ci powiedzieć? Pewnie zabrali go na jakieś badanie, często to robią. Niepotrzebnie panikujesz.

– Ale jego lekarz nic o tym nie wie – odezwała się Jasmina.

– To faktycznie trochę dziwne. Cóż, przykro mi, że Dragan się ulotnił akurat teraz, kiedy przyleciałyście do Belgradu, ale on… nawet was nie pamięta. – Olja rozłożyła ręce w teatralnym geście bezradności.

– I dlatego że Dragan ma amnezję, ty też jej doznałaś? Powiedz mi prawdę. Miałaś zamiar nas wczoraj do niego zaprowadzić, czy też liczyłaś na to, że nie natkniemy się na niego? – spytała Katarzyna.

– Też coś! Wszystko robiłam w dobrej wierze – prychnęła dziewczyna. – Chciałam was po prostu przygotować na spotkanie z Draganem. Pomyślałam, że pokażę wam najpierw cięższe przypadki, żebyście nie doznały szoku, jak zobaczycie, w jakim stanie jest nasz chłopak. A wy… – Pokręciła głową z dezaprobatą.

– Naprawdę? – Jasmina nie bardzo jej wierzyła.

– Oczywiście! Cieszę się, że jesteście i że w końcu nie będę musiała sama go niańczyć. Jak widzicie, mam tu nieco ciekawsze zajęcia… – Posłała zalotne spojrzenie w stronę chłopaka, który ciągle jeszcze nie zdążył się ubrać.

– W takim razie powiedz, gdzie mam szukać mojego syna? – Katarzyna spuściła trochę z tonu.

– Hm… Sama chciałabym to wiedzieć. Nie słyszałam, żeby kiedykolwiek opuszczał ośrodek. Nie ma w Belgradzie chyba żadnych znajomych ani krewnych… – Olja obwiązała się mocniej paskiem szlafroka i opadła na kanapę. Po chwili jednak wstała i podeszła do stołu, na którym leżała paczka papierosów i stał spodeczek z orzeszkami ziemnymi. – Może _kikiriki_? Albo kawę? – Odwróciła się w stronę swoich gości.

– Dziękuję, nie mamy czasu. Nie wpadłyśmy tu na pogawędkę, a chyba i dla ciebie to nie najlepsza pora. Słyszałyśmy, że ponoć źle się czujesz… – Katarzyna znów przyparła ją do muru. Wyczuwała w głosie dziewczyny beztroskę, która ją drażniła.

– Faktycznie, miałam okropną migrenę, ale już mi lepiej. Zoran ma na nią swoje sposoby. – Objęła chłopaka ramieniem.

– Czyli co… Nic nam nie doradzisz? – spytała Katarzyna.

– Może powinnyście się przejść po Kalemegdanie? Znalazłem tam kiedyś pewnego zaginionego pacjenta, z którym wasz Dragan się przyjaźni, więc może dzisiaj poszli razem… – Po raz pierwszy odezwał się Zoran.

– Nareszcie jakaś podpowiedź! – ucieszyła się Kasia.

Była tak zaaferowana, że nawet nie przyszło jej do głowy, by spytać, co wspólnego ma barczysty chłopak z pacjentami ośrodka „Powrót”. Do Jasminy jednak dotarło nagle, że już go gdzieś widziała. Tak! Przemknął wczoraj korytarzem ośrodka odziany w fartuch sanitariusza. A więc to tam złowiła go Olja. Niby przychodziła zajmować się Draganem, a tu proszę…

– Idziesz z nami? – Spojrzała na dawną przyjaciółkę.

– Hm… Jak widzisz, jestem troszkę zajęta. – Skrzywiła się dziewczyna.

– Trudno, to lecimy same. Szkoda czasu – powiedziała Katarzyna i już po chwili kobiety zniknęły za drzwiami.

– Uff… – Olja odetchnęła z ulgą.

– No, trzeba przyznać, że miałaś fart! Dobrze, że sekretarka uprzedziła cię o ich wizycie i że byłem akurat w pobliżu – zaśmiał się Zoran. – Odstawiliśmy niezłą szopkę, a teraz czas, by naprawdę się zabawić… – Wyprężył klatkę i złapał dziewczynę za nadgarstek, próbując ją do siebie przyciągnąć.

– Przestań! Co robisz? – Odepchnęła go gwałtownie. Przeszedł jej po plecach dreszcz. – Masz tu to, na co się umówiliśmy, i idź już. Chcę zostać sama. – Wyciągnęła szybko z torebki portfel i podała mu zmięty banknot.

– Jesteś pewna? – Na twarzy chłopaka odmalował się zawód. – Mógłbym zrezygnować z tej kasy, gdybyś tylko…

– Daj spokój, ja… Nie lubię facetów. – Skrzywiła się z wyraźnym obrzydzeniem.

– Żartujesz? A ten Dragan? – Chłopak nie mógł uwierzyć.

– To co innego… To przyjaciel z dawnych czasów.

– I co, wtedy jeszcze podobali ci się chłopcy? Pewnie odwaliło ci przez tę wojnę! Wy z Sarajewa naprawdę jesteście porąbani – warknął i zaczął pospiesznie wkładać spodnie. Nogawka dżinsów owinęła mu się wokół kostki, co jeszcze bardziej go rozzłościło.

– Widzę, że rzeczywiście nic tu po mnie – dodał, kiedy już udało mu się z nią uporać.

– Przepraszam cię, Zoran. – Olja próbowała go udobruchać. Pomyślała, że może jej się jeszcze przydać.

– Daj spokój! – Machnął ręką i wybiegł na klatkę schodową.

Dziewczyna opadła ciężko na łóżko.

W ostatnich godzinach działo się zbyt wiele, nawet jak na nią. Najważniejsze było jednak to, że udało jej się wywieść w pole Jasminę i Katarzynę. Zbyt dużo czasu, pracy i emocji zainwestowała już w swoją relację z Draganem, by teraz miała odpuścić. Kiedyś chłopak zapatrzony był tylko w Jasminę, jednak obecną rundę mogła zapisać na swoje konto. Być może serbscy przywódcy skłonni byli podać wrogowi rękę, po czym wycofać się na z góry upatrzone pozycje, ale nie ona. Bo walka, którą toczy się w głowie, nie kończy się wraz z zawieszeniem broni, a czasami wtedy dopiero na dobre się zaczyna.ROZDZIAŁ 2

Belgrad, kilka godzin wcześniej

Zdarzało się już kilka razy, że Dragana wożono na badania lub zabiegi stymulacji prądem do kliniki na Nowym Belgradzie lub do innych placówek, ale nigdy o świcie! Poza tym profesor zawsze uprzedzał o tym pacjenta. Jednak tego dnia bardzo wczesnym rankiem obudził go sanitariusz Zoran.

– Dragan, ubieraj się. Za dziesięć minut podjedzie po ciebie karetka – oznajmił.

– Karetka? – Zaspany chłopak nie rozumiał, o co chodzi.

– Pospiesz się. Klimow załatwił ci wizytę w komorze do krioterapii, ale musisz tam być najpóźniej o siódmej, bo potem w tym szpitalu zajmują się wyłącznie własnymi pacjentami – wyjaśnił muskularny chłopak.

– W komorze? Człowieku, do czego mi to potrzebne? – Dragan niechętnie zwlókł się z łóżka.

Nie lubił tych wszystkich szpitalnych akcji, mierzenia temperatury, oddawania moczu do plastikowych fiolek, a tym bardziej jazdy nie wiadomo dokąd. W dodatku wczoraj bardzo długo nie mógł usnąć. Wciąż widział twarz drobnej dziewczyny, na którą wpadł na korytarzu. To spojrzenie… Ten śpiewny głos… Znał ją w poprzednim życiu, przed urazem głowy? Na pewno! Od dawna czuł, że jest ktoś taki. Przeczucia wspierała racjonalna dedukcja, że przecież miał wcześniej jakieś życie. A jednak odkąd wybudził się ze śpiączki, jego czas, a często i myśli – musiał to przyznać sam przed sobą – zajmowała Olja. Umiejętnie nim zawładnęła. Nie był jeszcze na tyle silny, by się jej przeciwstawić, zresztą po co miałby to robić, skoro dziewczyna była jedyną nicią wiążącą go z normalnym światem.

Jednak teraz… Zdawało mu się, że przyjaciółka coś przed nim ukrywa, bo przecież okazało się wczoraj, że znały się z tą ciemnowłosą dziewczyną, miały nawet do siebie o coś pretensje. No i była jeszcze ta trzecia, starsza, która wołała do niego w jakimś szeleszczącym języku, który też mu coś przypominał.

Zagadek było bez liku!

Dragan miał przeczucie, że dzięki spotkanym wczoraj kobietom uda mu się odzyskać choć skrawek dawnego życia, bo bez wspomnień, bez doświadczeń czuł się jak nagi albo ślepy, a to sprawiało mu niemal fizyczny ból. Wierzył, że ciemnooka tu wróci, co więcej, pragnął tego! Lecz jak na złość musiał gdzieś jechać, sanitariusz wciąż go poganiał.

– _Ajde, momče!_ – pokrzykiwał i już prowadził go do karetki zaparkowanej na podjeździe.

A potem samochód gnał ulicami Belgradu, kołysał się na wybojach, za szybami przesuwały się drzewa. Ten ruch sprawił, że drgnęło coś w jego głowie, nagłe obrazy zaczęły mu migać pod powiekami. Jakaś inna ulica, inne domy, częściowo zawalone, poczerniałe, z wykastrowanym wnętrzem. Pachniało prochem i… tęsknotą. Kostka brukowa, popękany asfalt i buty. Widział trampki, granatowe, trochę dziurawe. Bardzo szybko podnosiły się i opadały, zmieniała się tylko nawierzchnia. I odgłos innych butów tuż za nim, kilku par nóg, które niebezpiecznie się do niego zbliżały. A więc uciekał…? A potem most i rzeka… Płytka, przykryta wodą jak cienkim jedwabnym szalem.

Pulsowało mu w głowie.

– Jesteśmy na miejscu. – Sanitariusz podał mu rękę, by mógł sprawnie wysiąść. Nogi nie zawsze jeszcze chciały go słuchać.

Ręka… Dwie ręce. Ktoś wyciągnął go wtedy z wody. Pamiętał… Lecz potem była ciemność.

– Wybacz, że tak nagle musieliśmy cię tu przewieźć. – Dragan usłyszał nad sobą głos Olji. „Skąd ona się tu wzięła?” – Zrobiło się niebezpiecznie. „Niebezpiecznie? Ona też wiedziała, że ktoś go gonił?” – Lepiej, żebyś tu został, przynajmniej na kilka dni. – Wskazała na zacieniony budynek. Był szary i miał zakratowane okna. Otaczał go park ze starymi dębami i… wysoki mur.

Dragan usłyszał trzask zamykanej bramy.

– Masz rzeczy Dragana? – spytała dziewczyna sanitariusza.

– Tak, wszystko spakowałem. – Chłopak wskazał na sportową torbę pumy, która stała przy jego nogach.

– To tutaj jest ta krioterapia? – Dragan rozejrzał się dookoła. Nigdy wcześniej tu nie był.

– Hm… Musieliśmy naprawdę szybko działać. Nie było czasu na tłumaczenia. – Olja spojrzała porozumiewawczo na sanitariusza. – W ośrodku zjawili się ludzie, którzy nie powinni cię widzieć.

– Stamtąd? Znad rzeki? – Chłopak próbował zrozumieć sytuację. Ciągle miał przebłyski wspomnień, ale nie mógł w pełni rozpoznać tych obrazów.

– Nadal nie pamiętasz? – upewniła się Olja.

– Pamiętam tylko, że uciekałem.

– No właśnie. I nie chcesz chyba dać się teraz złapać. Mają niedługo podpisać porozumienie, ale nadal trwa wojna, a nawet jak się skończy, to… dopiero się zacznie – powiedziała ściszonym głosem. – Będą chcieli rozliczyć winnych.

– A co ja mam z tym wspólnego? – Wyraźnie się zaniepokoił.

– Byłeś w Sarajewie, a tam… – Przeszyła go wzrokiem.

– W Sarajewie? Skąd wiesz? – Czytał w gazetach, co tam się dzieje.

– Powiedziały mi o tym te kobiety, które wczoraj przyszły – skłamała bez zmrużenia oka.

– Pamiętam krew… na podłodze. – Dragana nagle zmroziło. Złapał się za głowę. Przebłyski były coraz częstsze. – I była tam ona, ta dziewczyna, którą spotkałem na korytarzu…

– No widzisz… Dlatego musiałam cię ukryć. – Olja ucieszyła się, że Dragan połknął haczyk. Nie myślała, że tak łatwo pójdzie. Chyba naprawdę miał coś na sumieniu. W czasie wojny każdy prędzej czy później brudził sobie ręce. Ciekawe, po której stronie się opowiedział? Był Serbem, ale zarazem Bośniakiem. – Musimy być ostrożni, bo szpiedzy mogą być wszędzie.

– Tylko kto jest wrogiem? – Dragan jakby czytał w jej myślach. – Przecież nie ta śliczna dziewczyna?

– Nawet nie wiesz, jak bardzo pozory mogą mylić – zaśmiała się szyderczo. – Tylko mnie możesz naprawdę ufać.

– _U pičku materinu!_ Pęka mi głowa! Kiedy w końcu wróci mi ta cholerna pamięć? – Na jego czole pojawiła się teraz głęboka zmarszczka.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: