- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.czy. Wybierał między dziewczętami na chybił-trafił, to tę, to ową i czynił z niej stworę wieszczą, upiora, który po śmierci cielesnej nie sztywnieje, lecz czerwony jest i mięki, jak człowiek za życia. Patrzył z pociechą, jak rój wupich i wieszczych wyciąga ze świata i wlecze na cerkwiszcze rodzeństwo, braci, siostry, najbliższych krewnych i przyjaciół, aż do najdalszego pokolenia, dopóki przerażeni ludzie nie wywleką trupa z mogiły, gdzie leży z otwartemi oczami, łypiąc chytrą źrenicą, z koszulą i wszelkiem ruchnem po pas zżartem z głodu, -- ażeby mu głowę odrąbać wielkim toporem. Sam zasię najchętniej przemieniał się w stolema, wielkoluda, który stojąc na Zamczatej górze ponad Żarnowskiem jeziorem, ciska olbrzymi głaz o ćwierć mili w ludzkie siedziby. Nosił na łańcuchu niezmierną skałę z dalekich gór na drodze do Cząstkowa z zamiarem, żeby ją cisnąć w Gdańska bramy, -- gdyby go-- ba! na tej to drodze pianie kura nie zastało. Tak tedy cisnął skrzyżal na lewą stronę drogi między chojaki -- i uciekł. Stojąc kędyś na kępie Oxywia miotał głazy w radłowskie góry, lecz chybiwszy, trafił w morze, gdzie dotąd leżą w pobliżu brzegu, iżby się na nich rybackie łodzie roztrącały. Mieszkał zasie to tu, to tam, w zamkach zaklętych, -- na granicy między Lebkową a Kortoszeną, w Glincy pode wsią Korne, lub w wielkiem zamkowiszczu pod Gniewinem. Do ludzi ponad jeziorami, którzy starym obyczajem siedzieli w wysokich nad wodą paliszczach, przybywał w gości, niosąc im pokusę, spustoszenie siły, złe i strach. Do dzikich i śmiałych karczowników, którzy prapradziadowską bronzową lub z cudzoziemską żelazną siekierą w dłoni rzucali się w tajne ostępy, ażeby je trzebić, a na polanach wyłuskiwać z ziemi kamienie, wyrywać pniaki, równać i do góry spodem leśną glebą odwracać, -- ażeby ziarno prosa i owsa zasiewać, -- przychodził jako kupiec, obcokrajowy >>gość<<, czarno odziany w niewidziane i niesłychane suknie z tkaniny. Okryci dwiema skórami zdartemi z zabitego barana, które łykiem lipy zeszywali, otwartemi z boków i z dziurą u góry dla wdziewania przez głowę, patrzyli, jako na niezwalczoną pokusę, gdy się mienił przed nimi. Mienił się zaś i przewijał, jak kuna, jak kraska, jak wiwilga, jak węgorz w głębinie od lśniącego chińskiego atłasu, którego używanie śmiercią było przez bogdychanów karane, a wartość ze złotem się równała poza chińskim murem. Lśnił od zielonego aksamitu, którego ojczyzną były Indje, --od jedwabnego adamaszku z Damaszku i Babilonu rodem. Stowarzyszał się z łowcami, idącymi pod wrzesień ponurą i niezbadaną bytowską puszczą na rykowiska jeleni. Gdy trwożne łanie zbijały się w gromadki po ośm i dziesięć, kryjąc się w zaroślach przed krasnym trzydziestoletnim rogaczem, ozdobionym koroną rogów rzeźbionych, co biegał wokół z nozdrzami spuszczonemi ku ziemi, -- czarny łowiec z rozkoszą śledził igrzysko. Zaczajony w zaroślach pękał ze śmiechu, gdy dwa najtęższe byki, walcząc samowtór o prawo dostępu do stadka cichych i nadobnych łań, spuściwszy łby, z szaloną wściekłością wieńcami na się trzaskały. Radował się doskonale, gdy każdy z zapaśników odtrącał ciosy przeciwnika z niewidziauą zręcznością, a uderzał w odwet z furyą niesłychaną gałęziami ocznemi, ażeby wroga rozedrzeć. A rozkosz widza dosięgała zenitu, śmiech jegu brzmiał na całą puszczę, jakoby hukanie puchacza i jakoby pisk kani, skoro walczący rywale tak splątywali się wśród uderzeń wieńcami, iż żadna już na ziemi siła nie mogłaby rozwikłać i rozłączyć obłych odrośli, pokrytych zahaczeniami drobnych pereł. Stojąc tak pod cieniem milczących dębów, bez możności schylania pysków do trawy, która u kolan ich pachniała, połyskiwali na się ocznemi świecami, miotającemi nienawiść za dnia i w nocy, walczyli rykiem, aż póki wycieńczenie zupełne po dniach i tygodniach nie zwaliło obudwu zalotników na ziemię i śmierć straszliwa z miłości i głodu nie zakończyła ich boju. Czarny łowiec wdzierał się z towarzyszami w najgłębsze mateczniki, gdzie w mroku leśnym śniły wody posępnych wdzydzkich, sumińskich i kruszyńskich jezior, nad których brzegami, wśród ostrowów i długich zalewisk, idących w kraj, -- w niskich zaroślach, przebywały rogacze, oczekujące na stwardnienie wieńców, karmiąc się bukwią i żołędziami, wrzosem, mchem i zieleniną pędów. Łanie, przewodniczki stada i młode jelonki, które jeszcze nie widywały ludzi, nie uczuwały lęku na widok dwunogów o bladych twarzach. Zbliżały się ufnie i z ciekawością, spoglądając na przybyszów naiwnemi cud-oczyma. Dopiero gdy ostro zacięte pocioski, niechybiającą rzucone prawicą, gasiły ich ufne oczy, wykłuwając jasne płomienie podłużnych źrenic, a okrutna sulica przebijała grotem
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | eseje, felietony i publicystyka |
Wydawnictwo: | SAGA Egmont |
Rok publikacji: | 2021 |
Liczba stron: | 166 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.