Minął rok bez Raisy. Dziś zebraliśmy się - rodzina i najbliżsi przyjaciele - przy jej mogile, by odsłonić nagrobek, który wykonał Friedrich Sagojan. Marmurowa kolorowa płyta wygląda jak prawdziwe pole. Duże kamienie. Napis: "Raisa Maksimowna Gorbaczowa. 5 stycznia 1932 roku - 20 września 1999 roku". Sylwetka bardzo podobnej do Raisy młodej kobiety, która schyla się, żeby położyć na płycie polne kwiaty...

Przez prawie pięćdziesiąt lat żyliśmy z Raisą razem i nigdy nie było to dla nas uciążliwe, wręcz przeciwnie, zawsze było nam ze sobą dobrze. Kochaliśmy się, ale nawet gdy byliśmy sami, nie mówiliśmy o tym zbyt dużo. Wydawało się nam, że najważniejsze jest zachowanie tego wszystkiego, co się zrodziło w czasach młodości. Rozumieliśmy się nawzajem i dbaliśmy o nasze uczucia.

Po śmierci Raisy nie opuszcza mnie poczucie winy. Odtwarzając wszystko w pamięci, szukam odpowiedzi na pytanie: dlaczego stało się tak, że nie potrafiłem jej uratować?

Tak pisze o swojej żonie człowiek cieszący się w świecie olbrzymim szacunkiem i popularnością, a w Rosji często oskarżany o doprowadzenie do upadku Związku Radzieckiego.

Był ostatnim sekretarzem generalnym KPZR, pierwszym - i ostatnim - prezydentem ZSRR, laureatem Pokojowej Nagrody Nobla w 1990 roku. Jak pisał Dmitrij Furman: "Z punktu widzenia archaicznej świadomości rosyjskiej Gorbaczow zbytnio wyprzedził swoje czasy. Denerwował i był niezrozumiały dla ludzi, dla nomenklatury, dla przytłaczającej większości liberalnej inteligencji".