Nocą 10 lutego 1945 r. na „Steubenie” zginęło 4,5 tys. osób – trzy razy więcej niż na słynnym Titanicu. Byli to głównie ranni niemieccy żołnierze z frontu wschodniego oraz garstka uchodźców, którzy chcieli jak najszybciej dostać się na zachód przed zbliżającą się ofensywą wojsk sowieckich. Statek został storpedowany przez sowiecki okręt podwodny „S-13” i zatonął w ciągu 20 minut. Jego wrak spoczął w Bałtyku na głębokości 72 metrów na wysokości Ustki. Został odkryty w maju 2004 roku przez polską Marynarkę Wojenną.
Marcin Jamkowski, autor książki, był kierownikiem wyprawy nurkowej National Geographic na wrak „Steubena”. W jego ekspedycji wzięło udział 17 osób – płetwonurków, operatorów bezzałogowego pojazdu podwodnego, archeologów i lekarzy medycyny nurkowej z czterech krajów – Polski, USA, Niemiec i Czech. Do wyprawy dołączył również dyplomata z ambasady Niemiec w Warszawie, który przypłynął, by złożyć hołd poległym.
Zgłębiając losy „Steubena” i innych „Bałtyckich Titaniców”, na których zginęło w sumie ok. 20 tys. ludzi – „Wilhelma Gustloffa” i „Goi”, Marcin Jamkowski nie ograniczył się do zbadania samego wraku – odnalazł także piątkę rozbitków (mieszkających dziś w Niemczech i USA), którzy cudem uszli z życiem z ostatnich rejsów tych okrętów. Opowiadali mu o horrorze, który rozgrywał się na pokładach, gdy jednostki tonęły. Marcin dotarł także do źródeł rosyjskich. Sam kapitan okrętu podwodnego, który posłał na dno „Wilhelma Gustloffa” i „Steubena”, już nie żyje, ale z rozmów z jego dziećmi, innymi świadkami i lektury odtajnionych dokumentów z rosyjskich archiwów, odtworzył pełny obraz wydarzeń z lutego 1945 r. Co ciekawe, kapitan okrętu podwodnego „S-13” Aleksander Marinesko zamiast w panteonie wojennych sław ZSRR swą karierę zakończył w... syberyjskim łagrze. Dlaczego?