To można stwierdzić bez obawy, że popadnie się w przesadę: Zagłada jest jednym z tych problemów i jednym z tych wydarzeń, do których literatura polska na różne sposoby powraca przez ostatnich kilkadzeisiąt lat. Zwróciła sie ku niej na samym początku - i wówczas stanowiła żywiołową reakcję na to, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe, bo wykraczało poza sferę prawdopodobieństwa i granice wyobraźni, a także nie mieściło się w ramach dotychczasowego języka. Czyniła to na gorąco zarówno wtedy, gdy tworzyli ja ci, którzy mieli się stac jej ofiarami, jak i ci, którym los wyznaczył pozycję świadlów i obserwatorów, ci, którzy umieli współczuć i szybko zdali sobie sprawę z tego, co się dzieje. Czyniła później, już z innej perspektywy, zrazu niewielkiej, a potem, w miarę upływu lat powiększającej się (...) Jest oczywiste, że z czasem grupa tych, którzy mogli opowiadać o swoim losie, systematycznie malała, a jeśli pojawiały się nowe teksty tego rodzaju, to wydobywane były z różnego rodzaju archiwów. Stało się coś, czego w żadem sposób nie mozna było uniknąć: zmianie uległa ogólna sytuacja literatury opowiadającej o Zagładzie...

Fragment "Wprowadzenia" Michała Głowńskiego