Był pięknym olbrzymem: miał 160 metrów długości, prawie 22 szerokości, siedem pokładów, kabiny, jadalnie, sale dansingowe, wielką salę balową, czytelnię, trzy bary, basen, a nawet salę gimnastyczną z elektrycznym koniem i wielbłądem. Dekorowali go najwybitniejsi artyści, a pływali na nim – balując, romansując i wywołując skandale – pisarze, politycy, szpiedzy, milionerzy i malarze. Służył pod polską banderą 36 lat. Długo – statki żyją znacznie krócej, ale „Batory” był wyjątkowy. „Lucky Ship”, szczęśliwy statek – tak go nazywano. Bo kiedy w czasie wojny pływał w konwojach, torpedy się go nie imały. A może i trochę dlatego, że dowodził nim długo kapitan, o którym mówiono, że jeśli kiedyś zupełnie wytrzeźwieje, statek czeka pewna katastrofa. Również dzięki niemu „Batory” stał się jedną z największych legend pięknej, bezpowrotnie minionej epoki transatlantyków.