O REPORTAŻU „Niewidzialni” Tomasza Awłasewicza:

– Jak służby specjalne w PRL zdobywały poufne informacje?
– Dlaczego Niewidzialnych z Wydziału IX nazywano „straceńcami”?
– Do czego używali promieniowania gamma?

Ta książka to dowód na to, że życie pisze scenariusze, jakich nie wymyśliłby żaden powieściopisarz!

Bo kto by uwierzył, że w okresie PRL w MSW działała specjalna grupa kontrwywiadu, której członkowie pod osłoną nocy regularnie wchodzili do ambasad i konsulatów? Tam przeszukiwali skarbce pełne tajnych dokumentów, kopiowali je, by kilka godzin później mogły wylądować na biurkach najwyższych urzędników państwowych. W ten sposób polskie służby specjalne przez całe lata zdobywały informacje o działaniach ówczesnych przeciwników, w tym o operacjach CIA.
Choć za sprawą grupy wyciekły setki tysięcy stron najpilniej strzeżonych dokumentów, nikt nie wpadł na jej trop.
Ci, którzy wiedzieli o istnieniu tajemniczego Wydziału IX – a była ich garstka – nazywali ich „straceńcami”. Dlaczego? Bo do otwierania drzwi skarbcowych oraz potężnych sejfów używali niebezpiecznego dla zdrowia i życia promieniowania gamma.

REKOMENDACJE REPORTAŻU „Niewidzialni” Tomasza Awłasewicza

„Tomasz Awłasewicz od pewnego czasu jest największym odkrywcą tajemnic wywiadu i kontrwywiadu PRL. Każdy jego artykuł jest dla mnie kolejnym odkryciem, a «Niewidzialni» to już po prostu kopalnia tajemnic. Lektura obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się nie tylko historią, ale i dniem dzisiejszym służb specjalnych w Polsce” – Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onet.pl

„Kompetencje kontrwywiadu nie są zapisane w podręcznikach czy zarządzeniach, ale w doświadczeniach i umiejętnościach kolejnych pokoleń funkcjonariuszy. Tomasz Awłasewicz dotarł do żyjących weteranów dawnego Wydziału IX Departamentu II MSW i to właśnie oni opowiedzieli mu o spektakularnych metodach pracy operacyjnej i swoich profesjonalnych osiągnięciach. Dodatkowym walorem publikacji są autentyczne zdjęcia i dokumenty ilustrujące działania funkcjonariuszy kontrwywiadu. Z pełnym przekonaniem
polecam książkę «Niewidzialni» wszystkim zainteresowanym tematyką polskich służb specjalnych” – gen. Krzysztof Bondaryk, szef ABW w latach 2007-2013

O AUTORZE:
TOMASZ AWŁASEWICZ (UR. 1989) – dziennikarz Onet.pl, ekspert ds. służb specjalnych, popularyzator wiedzy o roli kontrwywiadu w systemie bezpieczeństwa państwa. Obecnie jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół historii polskich służb specjalnych, ze szczególnym uwzględnieniem okresu PRL. Pracował jako wykładowca w Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych w Poznaniu oraz na Uniwersytecie SWPS w Warszawie, gdzie prowadził zajęcia z zakresu kontrwywiadowczego zabezpieczenia państwa. W 2018 roku ukazała się jego pierwsza książka „Łowcy szpiegów”, poświęcona rywalizacji polskich służb specjalnych z CIA.

FRAGMENT REPORTAŻU „Niewidzialni” Tomasza Awłasewicza [e-book w formatach epub i mobi]:
„Przez pierwsze dwa tygodnie służby w Wydziale IX miałem wrażenie, że ktoś chyba robi sobie ze mnie jaja. Umówione było, że będę się tam zajmować moją ukochaną fotografią, a tymczasem kazano mi zaprzyjaźniać się ze szperakami, takimi specjalistycznymi narzędziami do otwierania zamków. Do wydziału trafiłem bezpośrednio po skończeniu szkoły oficerskiej na początku lat osiemdziesiątych. Wcześniej pracowałem w Biurze «B», czyli w obserwacji. Wiadomo – był jakiś figurant, chodziło się za nim, jeździło samochodem, rowerem. Przy okazji robiło się mu mnóstwo zdjęć i ja właśnie zajmowałem się tam fotografią, wywoływaniem, wszystkim, co z tym związane. Dziś mogę sobie pstryknąć zdjęcie aparatem cyfrowym i wysłać błyskawicznie na komputer, a wtedy musiałem siedzieć w ciemni, dbać o to, żeby niczego w niej nie zabrakło, konserwować całą masę sprzętu.
Specyfikę tej pracy znałem bardzo dobrze, bo w betce, tak nazywaliśmy Biuro «B», pracował też mój ojciec. Byłem jeszcze malutkim dzieckiem, gdy w naszym mieszkaniu zorganizowano punkt zakryty – czyli miejsce, z którego można było prowadzić dyskretną obserwację jakiegoś budynku, ulicy. W moim domu codziennie byli koledzy i koleżanki taty, którzy siedzieli i patrzyli przez okno, bo vis-à-vis mieszkał jakiś zachodni dyplomata. Ja oczywiście nie wiedziałem, o co chodzi, dla mnie to byli wujkowie i ciocie. Wiadomo, atrakcja, coś się działo.
Moja mama bardzo chorowała, dużą część życia spędziła w szpitalu. To był wczesny Gomułka, zupełnie inne czasy, więc jak mamy nie było w domu i tata nie miał mnie z kim zostawić, to po prostu zabierał mnie ze sobą do pracy. Jeździłem samochodem po mieście z nim i różnymi wujkami, byłem bardzo zadowolony. Całe dzieciństwo słyszałem, że tata pracuje w służbach, tyle że tych, co pożary gaszą. Co prawda nie jeździł czerwonym autem, ale nie wchodził w aż takie szczegóły, a ja wierzyłem. O co w tym wszystkim tak naprawdę chodziło, dowiedziałem się dopiero wiele lat później…” – fragment książki