Podobno już jako czterolatek ogłosił, że zostanie kardynałem. Złościł się, gdy wołano na niego „Józio”. Był marnym sportowcem i plastykiem, ale grywał w kości, i to z samym Günterem Grassem! A przynajmniej tak twierdził ten ostatni.

Benedykt XVI – Joseph Ratzinger. Złośliwi nazywali go „pancernym”. A ile było w tym prawdy? Pewnie niewiele, bo do końca życia miał przy sobie dziecięcego misia Tediego, dokarmiał rzymskie koty, a sam żywił się głównie bawarską kiełbasą. Kiedyś nawet poczęstował nią Jana Pawła II, a ten… się pochorował.

Grzegorz Polak zebrał wzruszające wspomnienia, nieznane fakty i przezabawne anegdoty, słowem: wszystko to, czego nie mówi się głośno o kościelnych dostojnikach, i stworzył wyjątkowy portret Benedykta XVI. Jego książka pozwala zobaczyć papieża z serdecznej, ciepłej i ludzkiej perspektywy.


Ratzinger uważał, że świat potrzebuje ludzi, którzy odkrywają dobro, którzy cieszą się dobrem, dzięki czemu zyskują siłę i odwagę, żeby samemu być dobrymi. Radość więc, jego zdaniem, nie jest sprzeczna z solidarnością i domaga się, abyśmy przekazywali ją innym. Było dla niego zaskoczeniem, kiedy w dzielnicach nędzy w Ameryce Południowej widział więcej roześmianych i radosnych ludzi niż w społeczeństwach zachodnich. „Najwyraźniej, mimo całej niedoli, postrzegają oni dobro i znajdują w tym oparcie, pokrzepienie, siłę”.