Taka była Polska Ludowa! W pełnej absurdów rzeczywistości, gdy picie alkoholu było niemal obowiązkowe, a posiadanie samochodu czy dobrej pralki świadczyło o luksusie, wzajemne zależności w zdobywaniu deficytowych towarów stanowiły spoiwo społeczeństwa. Kiedy więc 8 marca 1986 roku w pociągu relacji Berlin-Poznań znaleziono ciało przemytnika, skomplikowana społeczna struktura została poważnie naruszona. Brutalne morderstwo miało być dla kogoś ostrzeżeniem. Tylko dla kogo?

Odpowiedź na to pytanie nie będzie łatwa. Chociaż chorąży Teofil Olkiewicz jeszcze tego samego dnia dostarczy na komisariat podejrzanego, wszyscy wiedzą, że są to tylko „działania osłonowe", mające zaspokoić apetyt zwierzchnictwa na natychmiastowe wyniki. Fakt, że zatrzymany nie ma nic wspólnego z morderstwem, jest zupełnie nieistotny - najważniejsze by zyskać czas i spokojnie prowadzić dalsze dochodzenie. Obok działań milicji swoje własne „śledztwo" prowadzi też Gruby Rychu, szef poznańskich cinkciarzy. Kto pierwszy odkryje prawdę?

Ręczna robota Ćwirleja to barwna, a jednocześnie realistyczna historia kryminalna. Pokazuje świat PRL-u, który z dzisiejszej perspektywy wydaje się fantazją szaleńca. Fantazją, która mimo szarej, smętnej atmosfery bezradności zaskakuje humorem i obrazem jakby cieplejszych niż dziś więzi między ludźmi.

Z recenzji poprzednich książek:

[...] to 280 stron solidnej roboty - w kategorii literatury rozrywkowej. Czytając je tu i teraz, otrzymujemy w bonusie dodatkową przyjemność: przebogatą „mapę" ówczesnego Poznania (już nie w całości takiego jak dziś), ze szczyptą sentymentu do innych obyczajów i innego tempa życia.

Waldemar Lewandowski, „Gazeta Wyborcza Poznań"

To jest pouczająca książka o schyłkowym PRL-u. O rytuałach kolejkowych (kto może podejść poza kolejnością i jest z tego powodu przeklinany), o kawie orient, która była tańsza niż kawa super, ale za to lepsza, o tym, jak jednorazowe zachodnie zapalniczki przerabiano na wielorazowe i o pokazach filmów na wideo urządzanych w akademikach. [...]

Ćwirlej (rocznik 1964), świetnie rozeznany w realiach, w jednym się jednak myli - blondynka z ABBY nie nazywa się Frida, tylko Agnetha (Frida to ta ciemna).

Jacek Szczerba, „Gazeta Wyborcza"

[...] sugestywność opisów ulic, rynków, dworców miasta, a także zwyczajów jego mieszkańców, mówiąc językiem naszych bohaterów, ryje łepetynę! Do tego dochodzi specyficzny humor, który czyni z tej notabene mrocznej opowieści kryminał z krwi i kości.

Robert Cichowlas, portal

Autor ma bardzo lekkie pióro, w związku z czym pochłaniamy książkę jednym tchem. Polecam nie tylko zdecydowanym miłośnikom kryminałów. Także tym, którzy chcieliby sobie przypomnieć lub wiedzieć, jak wyglądało życie w czasach PRL oraz właściwie wszystkim, którzy potrzebują chwili zapomnienia nad dobrą lekturą. Zdecydowanie tu więcej (mimo morderstw) ciepła i humoru niż krwi. Kryminał na piątkę. O upiorach nad Wartą przeczytać warto.

Kalina Beluch,