Człowiek sam dla siebie jest tajemnicą i powinien nauczyć się z tym żyć. Niewiedza na temat rzeczywistej głębi ludzkiego bytu nigdy nie była dla nas, ludzi, zagrożeniem, dopóki była niewiedzą uświadomioną, otwierającą nas na "coś więcej" i "inaczej". Świadomość nieznajomości własnej głębi inspirowała nas do wykraczania poza codzienność w kierunku usprawiedliwienia ludzkiego życia w obliczu Kogoś Trzeciego, całkiem Innego, niż człowiek i świat. Dopóki mamy poczucie nieusuwalnej tajemnicy własnego bytu, dopóty pytanie o człowieka będzie miało moc odsyłania do pytania o Boga.
Problemem naszej teraźniejszości stało się to, że człowiek już "wszystko" o sobie wie, dlategosądzi, że nie potrzebuje już pytać (o) Boga. Jednakże owa "boska wszechwiedza" człowieka o nim samym, zamiast spodziewanego szczęścia, wolności i prawdy, przyniosła coś zgoła przeciwnego: nieszczęście, zniewolenie, samozakłamanie, i w efekcie - koniec człowieka. Koniec tego, co ludzkie nie oznacza dziś jakiegoś niedostatku wiedzy o człowieku, lecz śmierć świadomości aksjologicznej.

Kto doświadczył bolesnych konsekwencji wyrzucenia Boga ze świata ten wie, że życie bez Boga, czy przeciwko Bogu, ostatecznie obraca się przeciwko człowiekowi i jego szczęściu. Człowiek, o którego dziś pytamy, szuka własnej tożsamości wychodząc ze środowiska zakwestionowania Boga na otwartą przestrzeń, w której nie bardzo się orientuje. Chciałby na nowo nauczyć się żyć z Bogiem i myśleć o Bogu, ale nie wie, jak ma się do tego zabrać. Powrót do Boga jest jednak zawsze możliwy, gdyż dokonuje się on nie ze względu na to, co człowiek o sobie wie, ale ze względu na to, kim jest.