Tytuł mówi sam za siebie. Jeden z największych paradoksów naszej najnowszej historii. System totalitarny, a więc źródło ucisku i cierpień a jednocześnie kopalnia tematów to żartów. Nie bez powodu akcja wielu świetnych polskich komedii rozgrywa się w tych „wesołych” czasach.

Ten tzw. komediodramat to satyryczne odbicie w krzywym zwierciadle polskiej rzeczywistości minionych lat, ukazującej w knajackiej, dość frywolnej rozmowie dwóch typowych prostackich prowincjuszy, komentujących swe osobiste przeżycia, które w rzeczywistości są wplecionymi wątkami autobiograficznymi autora. Siermiężność, zaściankowość i dystans, jakie dzieliły nasz kraj od świata postępowej zachodniej cywilizacji, tak bliskiej, a jednocześnie tak odległej, wskutek zniewalającego totalitarnego systemu, charakteryzującego się głównie totalnym dziadostwem. Jedynym pocieszeniem w tej szarzyźnie życia, w otoczonym granicznymi zasiekami obozie – było to, że w naszym polskim „baraku” było trochę weselej.