To powinny być wymarzone wakacje…

Gdy Klara była tu poprzednio, piętnaście lat temu, wydarzyło się coś, z czym do dzisiaj sobie nie poradziła. To pewnie nic ważnego, zwykła błahostka. Tak w każdym razie próbuje sobie powtarzać aż do przyjazdu nieoczekiwanego gościa.

Nico, syn właścicieli domu, zjawia się którejś nocy bez zapowiedzi i oznajmia, że zostanie przez resztę wakacji. Kiedy widzieli się ostatni raz, on miał 9 lat, ona 21.
Co właściwie łączy tych dwoje?
Najwyżej kilka zamazanych wspomnień. Bo co taki chłopiec mógł zapamiętać? Z pewnością nic i nie ma co zaprzątać sobie nim głowy.

A jeśli jednak zobaczył wtedy coś, czego nie powinien? Jedno jest pewne: odkąd Nico stanął na progu, Klara nie potrafi wypędzić go ze swoich myśli.

Fragment ebooka „Błahostka”?
Po chwili dobiegł mnie niewyraźny dźwięk klucza obracanego w zamku. Ktoś próbował dostać się do środka. Znowu cisza. To nie mogli być turyści. Założyłam szorty i zeszłam na parter. Stąpałam gołymi stopami po lekko skrzypiących drewnianych schodach. Spróbowałam zapalić światło w korytarzu, ale wciąż nie było prądu. Poczułam ukłucie niepokoju. Stałam skulona przy ścianie, jak złodziej, który zaraz zostanie przyłapany na kradzieży czegoś cennego, na przykład tych obrazów z dużego pokoju. Wyglądały na drogie. Księżyc oświetlał wilgotne od ulewy drzewa i trawę, przedzierając się przez wielkie okno w salonie jak nieproszony gość.
Przeszłam obok kanapy, minęłam kuchnię. Wszystko wyglądało tak jak kilka godzin temu. Chciałam wyjrzeć przez boczne okno przy drzwiach wejściowych, by sprawdzić, kto próbował wejść, ale nie zdążyłam. W połowie drogi między kuchenną wyspą a przedsionkiem usłyszałam stłumiony męski głos, dobiegający zza moich pleców.
– Chiara?
Odwróciłam się. Po drugiej stronie drzwi tarasowych prowadzących do ogrodu stał młody mężczyzna. Miał wilgotne, pofalowane włosy, dość długie, mniej więcej do ucha. Próbował odgarnąć je z policzków. Luźne pasma przyklejały się do czoła. Wytężał wzrok. Chciał zobaczyć, co znajduje się w środku, a raczej kto. Wydawało mi się, że gdzieś już go widziałam. Kogoś mi przypominał. Ślady jego przyśpieszonego oddechu pojawiły się na szybie. Ja też szybciej oddychałam.
Staliśmy przez chwilę w ciszy. Przyglądaliśmy się sobie. Nie wiedziałam, czy otworzyć okno. To mógł być każdy. Każdy, kto znał moje imię. Ale tu, we Włoszech? Mężczyzna uśmiechał się, był zakłopotany i przemoczony.
– Jestem synem Marco, to ja, Nico. Wpuść mnie, wszystko wyjaśnię – powiedział spokojnie, mrużąc oczy. (ciąg dalszy w pełnej wersji e-książki)

Jak przeczytać