Po wydaniu tej legendarnej już książki Barańczak pisał dalej w sobie tylko właściwym, błyskawicznym tempie. Joanna Szczęsna, przyjaciółka poety i doskonała znawczyni tematu, uzupełniła to wydanie, dołączając nie tylko nowe rozdziały, ale także wzbogaciła już istniejące o rozproszone, czasem nigdy niedrukowane perełki inwencji i humoru oraz anegdoty.
„Pegaz” dostał jeszcze szerszych i bardziej olśniewających skrzydeł, na których fruniemy bez końca po oceanie nonsensu, pomiędzy alfabetonami, obleśnikami, onanagramami czy turystychami, dzięki którym możemy wysłać znajomym odpowiednią pocztówkę z wakacji.

„Na dźwięk nazwiska Barańczaka
drży każdy spolszczacz, przekładaka,
grafotranslator i łżetłumacz
i gryzpiórków cały tłum. Acz
gdyby nie drżenie to – ponury
byłby dziś los literatury,
którą w niezdarne swe obroty
wzięłyby były przeciętnoty.
Dalsze gdybanie – innym razem.
Tymczasem – raczmy się «Pegazem»!” – Michał Rusinek