Dziś badanie wpływu czynników wewnętrznych na zachowania zewnętrzne państw nie budzi już tak wielkich emocji, jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Właściwie nie budzi ich prawie wcale… Czy to dobrze? Ponad pół wieku upłynęło od czasu, gdy James Rosenau pisał, że „jeszcze nie tak dawno zewnętrzne zachowanie narodów było uważane wyłącznie za reakcję na bodźce zewnętrzne. Od drugiej wojny światowej badacze polityki zagranicznej podkreślali jednak, że źródła aktywności międzynarodowej są również zasilane zdarzeniami i tendencjami wewnątrz społeczeństw". Należy jednak pamiętać, że dla państw nie będących mocarstwami - a do takich zalicza się Polska - to właśnie czynniki zewnętrzne mają podstawowe znaczenie. Bo przecież od jakości struktur władzy zależy, czy są one w stanie prowadzić politykę zagraniczną, która wykorzysta nadarzające się okazje i uniknie realizacji niekorzystnych scenariuszy Ewolucja ustrojów państw demokratyczno-liberalnych doprowadziła do stanu, w którym nie tylko rząd, ale także parlamenty i władza prawodawcza posiadają uprawnienia w dziedzinie kształtowania polityki zagranicznej państwa. Oczywiście są to przede wszystkim uprawnienia wypływające z wykonywania funkcji kontrolnej i kreacyjnej. Jednakże także i w zakresie kompetencji związanych ze sprawowaniem funkcji ustawodawczej pojawiły się pewne możliwości oddziaływania parlamentów na politykę zagraniczną. W przypadku Rzeczypospolitej Polskiej jest to przede wszystkim uprawnienie obu izb parlamentu do wydawania zgody - w formie ustawy - na ratyfikację przez prezydenta RP niektórych umów międzynarodowych. Książka opisuje, jak Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uczestniczył w kształtowaniu polityki zagranicznej państwa w okresie pomiędzy wejściem w życie Konstytucji z 1997 r. a uzyskaniem członkostwa w Unii Europejskiej (UE). Okres ten to finalizacja działań na rzecz członkostwa Polski w strukturach świata zachodniego, czyli NATO i UE. Ze wstępu