Czasami nie rozumiemy drogi, którą podążamy, dopóki jej nie przejdziemy. Olive Loughty, młoda doktor weterynarii, uciekła z rodzinnego miasteczka, by zacząć nowe życie w Bristolu. Na wieść o śmierci ostatniej bliskiej jej osoby, ciotki Rachel, postanawia raz jeszcze odwiedzić senne Horwell i pojawić się na pogrzebie krewnej. Podczas odczytania testamentu okazuje się, że ciotka zostawiła jej w spadku swój dom. Aby jednak móc go przyjąć, Olive musi mieszkać w nim przez co najmniej trzy lata. Kobieta decyduje się na przeprowadzkę i rozpoczyna remont, w którym pomaga jej spotkany na pogrzebie miejscowy dziwak, Flynn Sallow. Stroniący od ludzi, bojący się dotyku mężczyzna intryguje ją z każdym dniem coraz bardziej. Olive podejrzewa, że Flynn cierpi na fobię społeczną, ale specyficzne zachowanie Flynna ma zupełnie inną przyczynę. Przeciwko sobie mają przekleństwo i złorzeczenie, po swojej stronie jedynie miłość i krążące nad ich głowami żurawie. Czasami życie wystawia nas na próbę. Rzuca nam pod nogi przeszkody, a potem przygląda się, czy sobie z nimi poradzimy. I ja właśnie mierzyłam się z trudnościami, usilnie próbując znaleźć rozwiązanie problemów i sytuacji, które chciały mnie przerosnąć. Jednego byłam pewna. Otrzymałam od losu tyle, ile byłam w stanie udźwignąć, i nawet jeśli teraz czołgałam się po błotnistej glebie, to wierzyłam, że któregoś dnia deszcze ustaną, a ja w promieniach słońca boso pobiegnę po trawiastej łące. Wiedziałam, że ci, którzy nie walczą o swoje marzenia, zmuszeni będą patrzeć, jak inni żyją tak, jak oni żyć zawsze chcieli.