Dla dojrzałych. Dla wrażliwych. Z pewnością dla tych, którzy mają odwagę poruszyć w sobie to, co dawno „zostało zakopane”.

Opowieść z pogranicza snu i jawy, liryczna, prowokująca, chwilami okrutna. Przejmująca „baśń psychoanalityczna” (jak określiła książkę Maria Janion w posłowiu), porównywana do „Malowanego ptaka” Kosińskiego, do klimatów leśmianowskich, do szulcowskich „Sklepów cynamonowych”... Bardzo odrębna, myląca tropy, zmyślona, ale i nie przecież, bo każdy twórca filtruje świat poprzez własną historię, przez siebie.

Opowieść o poczuciu obcości, o poszukiwaniu tożsamości kobiecej, polsko-żydowskiej, o nieudanych próbach upodobnienia się do innych. Opowieść o samotności egzystencjalnej, o utracie złudzeń, ucieczkach i powrotach. I mimo wszystko, to opowieść o nadziei.

„Zostawmy bohaterkę w jej klinice lalek. Nie wiemy, jak się potoczą jej losy. Nie wiemy, czy będzie dalej snuła swoją opowieść. To, co opowiedziała, jest dostatecznie interesujące, abyśmy czekali” – napisała w posłowiu Maria Janion.

„Klinika lalek” Małgorzaty Holender, nominowana do Nagrody NIKE '98, jako jedyna wówczas powieść (debiut!) z pewnością warta jest znów przypomnienia.