Jan Nowicki – aktor. Choć sam o sobie mówi – „były aktor”. Wiadomo, że zagrał w ponad 240 filmach, a najbliższe jego sercu to: „Niepochowany”, „Wielki Szu”, „Magnat”, „Spirala” i „Sanatorium pod Klepsydrą”. Wiadomo, że przez ponad 30 lat jego kolebką był Stary Teatr w Krakowie, a stworzone przez niego kreacje, np. Stawrogina w „Biesach”, Rogożyna w „Natalii Filipownej” i Artura w „Tangu” przeszły do historii. Ale nie wszystkim wiadomo, że dla Jana Nowickiego najpiękniejszą rzeczą na świecie są wyobraźnia i rozmowa z drugim człowiekiem, która wciąga prosto w ramiona literatury, a ta z kolei jest jego największym umiłowaniem. Ostatnio wymyślił, że są ludzie od pisania lub od czytania. Siebie – w nie do końca jasnych okolicznościach – zaliczył do pierwszej grupy. Jest autorem kilku książek, m.in. „Między niebem a ziemią”, „Mężczyzna i one”, wierszy, tekstów piosenek i kolęd. Głównym tematem jego pisarstwa jest przemijanie, które nieuchronnie wiąże się ze starością, i to, że te dwa fakty zbliżają się do momentu absolutnie szczególnego – śmierci. „Mój jakże wypróbowany wspólnik i przewodnik po mrokach Dostojewskiego i innych «przyczynach wszelkich przyczyn», nagle zaprasza do świata pełnego jasności, harmonii i czułości. Jednak szybko i szczęśliwie zaskoczenie minęło i kompani mistrza Serafina rozsiedli się przy moim stole, a ja przyglądałem się im z coraz większym zainteresowaniem i sympatią. Następnego dnia z rozkoszą przyjąłem zaproszenie na dancing w «Zdrojowej», gdzie poniosło mnie do tego stopnia, że aż uwierzyłem, iż umiem tańczyć (...)”.

Andrzej Domalik