To, jak ono wygląda, zawdzięczamy sobie samym, ale i temu, że w 1989 r. również nasz kraj stał się wolny. A ponieważ o wolności ojczyzny próbujemy mówić tym samym językiem, co o wolności osobistej, pewnie trudno się dziwić, że 30. rocznica tamtych wydarzeń odbywa się bez fanfar, a dla niemałej części naszych współobywateli wydaje się wręcz okolicznością kłopotliwą.

W wydaniu, które oddajemy w Państwa ręce, nie ma oczywiście pełnego bilansu minionego trzydziestolecia, nie ma też łatwych przepisów na to, czy i co można było zrobić lepiej. Prosta rzecz: nie ma także fantazji o spisku czy zdradzie, bo pamiętamy przecież, że wśród architektów przemian byli ludzie „Tygodnika” – że zasiadali przy Okrągłym Stole i w pierwszym niekomunistycznym rządzie albo że są współtwórcami preambuły do naszej Konstytucji.

Czego w takim razie mogą się Państwo spodziewać? Tego, co w „Tygodniku” najlepsze – dobrze postawionych pytań bez założonych z góry odpowiedzi. Świetnie napisanych tekstów i rzetelnie poprowadzonych rozmów. Spotkań z ludźmi, którzy – na bardzo różnych poziomach – polską wolność kształtowali, albo wizyt w miejscach, które o tej wolności mogą zaświadczyć.

Poznają Państwo chłopaka z wielodzietnej rodziny zjeżdżającego na nartach z K2, zakonnicę adoptującą niepełnosprawnego intelektualnie chłopca, wielkiego malarza hodującego kury. Piłkarza i psychoterapeutę, chemika i blogerkę kulinarną, arcybiskupa i kwakierkę, aktorkę i ekologa...

Część z tych opowieści miało już swoją premierę. Część – jak np. przejmujący wywiad z Danutą Wałęsą albo ułożony przez Olgę Drendę spis symboli trzydziestolecia – oddajemy do druku po raz pierwszy. Zdarza się i tak, jak w przypadku Andrzeja Stasiuka, który prawie trzy dekady po swoim reporterskim debiucie na łamach „TP” wraca do opisywanego wówczas pegeeru.

Zatytułowaliśmy to wydanie „Smak wolności”, nie przesądzając, jak komu smakowała. Wszystkich jednak zapraszamy do lektury.

Michał Okoński, redaktor wydania