Villefranche-Sur-Mer stanowiło idealne miejsce na przeżycie miłości. Plaża nie była kamienista jak w Nicei, gdzie trzeba by chodzić w specjalnych butach, lecz pokryta drobniutkim żwirkiem dogodnym na spacery Krystyny z Pawłem, z którym spędzała wiele fascynujących godzin pod bezchmurnym niebem. Wystarczyło stanąć przy skałkach i wrzucić nieco pokarmu do wody, a już pojawiała się cała ławica rybek. Wspaniale też pływało się im we dwójkę w spokojnym morzu bez fal (fragment książki).