Określeń „ikona” i „kultowy” zaczęto w Polsce używać po upadku PRL-u, głównie w odniesieniu do filmów, spektakli, piosenek czy aktorów i muzyków z tej epoki. W owej siermiężnej rzeczywistości zdarzali się bowiem ludzie ponadprzeciętni, którzy nie godzili się na wszechobecną bylejakość i oparli się modelowi życia lansowanemu przez ówczesne, kontrolowane przez władzę środki masowego przekazu. Myśleli niezależnie, szli pod prąd, jako pierwsi robili rzeczy, które innym nie przychodziły do głowy, a więc żyli i tworzyli po swojemu. Bawili, wzruszali, zadziwiali.
Zachwycały kabarety Dudek, Tey czy Pod Egidą, pieśni gwiazdy Piwnicy pod Baranami Ewy Demarczyk, barda „Solidarności” Jacka Kaczmarskiego czy wciąż zabawne piosenki Jana Kaczmarka z radiowego „Studia 202”. Nadal ekscytuje wirtuozeria pianistów z duetu Marek i Wacek. Fascynują osobowości, takie jak Leopold Tyrmand, Marek Hłasko i Piotr Skrzynecki. Podziwialiśmy ich sukcesy, ale przede wszystkim osobowości. Ich odwagę, oryginalność i umiejętność bycia innymi w świecie, w którym – na szczęście – nie udało się skroić nas wszystkich na jedną miarę.