Ta książ­ka ma pew­ną szcze­gól­ną ce­chę. Jej bo­ha­te­rem jest do­bro. W do­dat­ku nie od­święt­ne, nie oka­zjo­nal­ne, nie przy­cup­nię­te nie­śmia­ło na obrze­żach rze­czy­wi­sto­ści, nie zer­ka­ją­ce trwoż­li­wie w stro­nę zła, nie za­kom­plek­sio­ne. To do­bro peł­ną gę­bą, wszę­do­byl­skie, wszech­ogar­nia­ją­ce, z cha­rak­ter­kiem, po­ka­zu­ją­ce złu fi­gę, gra­ją­ce mu na no­sie, po­sia­da­ją­ce ma­gicz­ną wła­ści­wość po­ja­wia­nia się w sy­tu­acjach bez­na­dziej­nych.